Skocz do zawartości

Z deszczu pod rynnę


Rekomendowane odpowiedzi

3 godziny temu, Aurelis napisał:

No to ten błąd już popełniłem, bo przez te dwa miesiące kilkukrotnie prowadziliśmy dyskusje o moich i jej problemach/słabościach. 

Czasem zdarzy ci się kobieta-matka - wtedy raczej tego nie wykorzysta przeciwko tobie, tylko będzie chciała ci pomóc - ale musi być w tobie zakochana - ja mam teraz taką partnerkę...

Ale ja jakoś szybko się takimi nudzę.

Chociaż doceniam swoją rodzicielkę ponad wszystko, to uważam że taka osoba musi jednak popaść na podobny rys osobowości.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, dyletant napisał:

Czasem zdarzy ci się kobieta-matka - wtedy raczej tego nie wykorzysta przeciwko tobie, tylko będzie chciała ci pomóc - ale musi być w tobie zakochana - ja mam teraz taką partnerkę...

Ale ja jakoś szybko się takimi nudzę.

Chociaż doceniam swoją rodzicielkę ponad wszystko, to uważam że taka osoba musi jednak popaść na podobny rys osobowości.

 

Niby E. powtarzała, że ona nie szuka dziecka i matkować mi nie będzie. Z drugiej strony chyba poddała się wreszcie temu schematowi, bo była w stanie zaakceptować mnie takim, jakim teraz jestem i pomagać w samorozwoju. 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

55 minut temu, dyletant napisał:

To są moje odczucia - ty znasz ją najlepiej - my tylko z twoich opowieści.

 

No a na Twoje oko co z tych opowieści wynika? Czerwona kartka czy może rozsądny dystans i czasowa obserwacja, bo może kobieta jest jednak warta ryzyka?
 

W ogóle widzisz jakieś rozsądne, "optymalne" wyjście? 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nigdy nie lubię stawiać veta w czyichś sprawach - co napisałem post wyżej.

Jeśli już naprawdę chcesz komuś zaufać to policz głosy braci za i przeciw i wyjdzie ci wynik.

@Aurelis Tutaj naprawdę nikt ci źle nie życzy - co mnie zresztą mocno dziwi, bo nigdy wcześniej nie spotkałem tak rzeczowego i interesującego miejsca w sieci.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@dyletant wiem, że mi nie życzycie źle.  Problem jest taki, że tylko dwóch braci bezpośrednio odniosło się do E. Jeden napisał, że zaburzona (nie ważne jak) i żeby uciekać. Natomiast drugi stwierdził, że to raczej ona zachowywała się normalnie, a to ja nie jestem do końca stabilny. Reszta wspomina głównie o tym, żeby dać sobie czas, odbudować się i wszystko dobrze przemyśleć.  
 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A chcesz się narażać na ewentualne problemy z E. jak masz rozwód na karku? Pisze ewentualne bo nie doczytałem jakie ona ma problemy psych. i jaki na prawde ma charakter i intencje.

 

Jakby Ci się coś zepsuło z E. a do tego miałbyś problemy przy rozwodzie to wydaje mi się, że tego nie uciągniesz psychicznie. Dałbyś rade?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@misUszatek

To bardzo dobre pytania! 
Ja też nie wiem do końca, jakie ona ma problemy psychiczne. 
Z tego co wiem, nie była nigdy diagnozowana.

W tle jest molestowanie w domu rodzinnym i gwałt w życiu dorosłym.
Kiedyś mi rzuciła, że to może być zespół stresu pourazowego.
Terapeuta jej sugerował, że może mieć osobowość o cechach histronicznych (to nie to samo, co osobowość histroniczna).

Ja po lekturze forum wydumałem sobie, że być może ona ma borderline... ale są w tym wątku wypowiedzi, z których wynika, że przez ostatnie 2 miesiące to raczej ja byłem chaotyczny i zmienny, a nie ona.

Charakter ma otwarty, spontaniczny, nieco chaotyczny (ale dość dobrze ogarnia życie, pracę, trzyma się swoich planów i realizuje kolejne cele zawodowe).

Jakie ma intencje? Niby takie same, jak ja: zbudować wreszcie stabilny i szczęśliwy związek, bo ma dość już porażek z facetami.

Ja trochę chciałbym mieć ciastko i zjeść ciastko... w sensie, nie chciałbym całkowicie skreślić E., ale jednocześnie ważne jest to, co Ty napisałeś. To znaczy nie mogę się przesadnie zaangażować, bo gdyby z nią zaczęły się problemy, a rozwód będzie jeszcze trwał i/lub komplikował się, to mogę mocno się tym wszystkim przytłoczyć.

 

Edytowane przez Aurelis
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, Aurelis napisał:

nie mogę się przesadnie zaangażować, bo gdyby

Muszę cię trochę zmartwić. Nigdy nie możesz się angażować w pojedynkę...  O 50 na 50 to już nie wspomnę.

Jeśli ktoś ci coś deklaruje, to oczekujesz słów czy czynów ?

 

Obserwuj. Mają być czyny - niestety jest to dosyć długa perspektywa ale to ważne. Słowa bez czynów są nic nie warte. To jak powiedzenie jutro pójdę do pracy. A rano się zaspało.

 

11 minut temu, Aurelis napisał:

dość dobrze ogarnia życie, pracę, trzyma się swoich planów i realizuje kolejne cele zawodowe

No właśnie i tu jest moim zdaniem trochę pogrzebany pies.

Bo skoro na innych płaszczyznach jest ok, to skąd twoje wątpliwości ? I po co ?

 

Zasada jest prosta. Jeśli ona chce z tobą być, nazwijmy to bezinteresownie i nie jęczy przesadnie o żeniaczce czy dzieciach (chociaż to drugie jeszcze bym zrozumiał), to jej na to pozwól.

 

Jeśli chce z tobą być, to nie zrezygnuje z powodu obserwacji, a jeśli intencje będą inne niż deklaruje dzisiaj, to będziesz miał problem z głowy bo bomba sama wybuchnie.

 

Powiedz jej, że potrzebujesz czasu i oswojenia - bo przecież tak jest.

Wszystko.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nikt nie chodzi w Twoich butach. Nie wiem ile stresu byłbyś w stanie znieść. Nie obraź się ale wydaje mi się że jesteś blisko granicy problemów, że tak powiem psychicznych. To nie żeby Cie obrazić ale jak ktoś w krótkim czasie doświadczy kilku stresowych epizodów to mu może zabraknąć piątej klepki :) Ja na przykład po rozstaniu, a jestem kochliwy i troche mnie to kopneło, unikam wszelakich sytuacji stresowych jak ognia. Po prostu wole się pozbierać do kupy zanim znowu wdepne w ewentualne bagno związku. Nie wiem, może bym jeszcze dużo wytrzymał ale nie zamierzam sprawdzać.

 

Powiem Ci, że boje się ładować w coś znowu i wylądować na psychotropach, bo mam takie podejrzenie, że jak raz zacznie się je brać to się do nich wraca. Nie wiem czy dobrze podejrzewam? Co nie zmienia faktu, że widziałem jak efektywnie działają na krótką mete.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 minut temu, dyletant napisał:

Jeśli ktoś ci coś deklaruje, to oczekujesz słów czy czynów ?

 

No właśnie i tu jest moim zdaniem trochę pogrzebany pies.

Bo skoro na innych płaszczyznach jest ok, to skąd twoje wątpliwości ? I po co ?

Czynów. Od momentu zdrady mojej żony satysfakcjonują mnie tylko czyny. Przy czym E. bywa "kobieca" w tych sprawach.

 

Kiedyś zrobiłem jej awanturę, bo zrobiło się jej przykro i wyszła przede mną z restauracji, gdy zacząłem płacić. Tak bez słowa założyła płaszcz i wyszła. 

Czekała pod wejściem na mnie.

No i jak wyszedłem, to powiedziałem jej, że mi się to nie podoba i tego sobie nie życzę, a ona, że wyszła, bo nie chciała robić sceny w środku, gdyż zaczęła płakać z powodu tego, co ja jej powiedziałem (poszło o to, że jej zdaniem nasz seks był cudowny, a ja stwierdziłem, że było "monotonnie"...). 

 

To mnie strasznie striggerowało, bo nie widziałem na jej twarzy oznak wielkiego płaczu. Nie wiem, może otarła te parę łez przez te kilkadziesiąt sekund. Ja natomiast przyjąłem, że musiała mnie kłamać/manipulować/wyolbrzymiać. 

Dlaczego? Bo słowa nie były związane z czynami. Nie widziałem tych łez. Czy to normalne podejście, czy może mam coś z głową? 

 

A tak po prawdziwe, to moje wątpliwości związane są z tym, czego się naczytałem w dziale o borderline. Te wszystkie listy symptomów, czerwone flagi etc.
Tu teraz prawie każdy pisze o tym zaburzeniu. 

 

PS.

Ona reagowała do tej pory dość sceptycznie na moje wspominki o ślubie/dzieciach. Zawsze powtarza, że musiałaby się czuć wyjątkowo bezpiecznie przy facecie, a poza tym chce jeszcze rozwijać swoją karierę.

Małżeństwo to też dla niej żaden temat.

Mówiła często, że należy skupić się na tym, co tu i teraz, a nie snuć jakieś dalekie plany, bo nigdy nie można być pewnym, co przyniesie przyszłość. 

Z drugiej strony ma już prawie 30 lat, więc na to dziecko nie ma aż tak wiele czasu.

Edytowane przez Aurelis
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, dyletant napisał:

Na twoim miejscu nie do końca wierzyłbym w te osobiste historie. To może być jej parawan.

Kobiety zasłaniają się różnymi a robią to po to, aby wzbudzić litość i coś tym ugrać. Taka karta przetargowa.

 

No wiem, ale w takim wypadku po co chodziłaby przez tak długi czas na terapię?

Co miałaby ugrać, skoro nie chce żeniaczki czy dzieci? 

 

Poza tym ja już jej wygarnąłem, że opowiadanie mi o tym na pierwszej "randce" tylko wzbudziło moje podejrzenia.

Ostatecznie stwierdziła, że chciała być fair i niczego nie ukrywać, a się okazało, że nie powinna mi tego mówić, bo ja wykorzystuję to przeciw niej.

No i w sumie tak jest. 

 

Powie? Źle. Nie powie? Też źle. Może powiedziała za wcześnie? Chyba tak. Ale czy to od razu znaczy, że jest z nią coś nie tak?

Nie wiem, ja mam wrażenie, że to bawienie się w internetowych psychiatrów robi więcej złego, niż pożytku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, Aurelis napisał:

mam wrażenie, że to bawienie się w internetowych psychiatrów robi więcej złego, niż pożytku.

Liczysz tutaj na złotą radę i na pokrycie swojego zdania. To nie ten etap. Na razie nie zrezygnujesz bo jeszcze nie dostałeś w zbroje. Zbroja pęknie, wtedy zrozumiesz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, dyletant napisał:

Liczysz tutaj na złotą radę i na pokrycie swojego zdania. To nie ten etap. Na razie nie zrezygnujesz bo jeszcze nie dostałeś w zbroje. Zbroja pęknie, wtedy zrozumiesz.

 

Nie liczę. Głośno się zastanawiam. 

Zrobię to, co Ty mi radzisz w poście sprzed 30 minut: będę wymagał od niej czasu dla siebie i jeśli to zaakceptuje, to POWOLI zacznę angażować się w relację z nią. 

Jeśli nie, to sprawa rozwiąże się sama. 

Czy to rozsądne podejście? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po paru dniach pisania maili, na jej prośbę zgodziłem się na rozmowę telefoniczną. 

Było spoko. Pytała, jak się czuję etc. Rozumie, że potrzebuję czasu.

Stwierdziła, że czuje się odrzucona i jest jej z tego powodu smutno.

Nie ma zamiaru wchodzić teraz z kimkolwiek w związek.

 

W ostatnich dniach skontaktowała się ze swoim byłym, o którym dość negatywnie się wypowiadała. 

Rozmawiali przez telefon. Chciała się od niego dowiedzieć, co jego zdaniem jest w niej złego i jakie błędy popełnia w relacjach z facetami.

 

Chciałaby móc ze mną rozmawiać.

Ja zaproponowałem, że czasem (powiedzmy raz na tydzień) możemy się spotkać na kawę. 

Myślicie, że to dobra strategia? 

Edytowane przez Aurelis
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.