Skocz do zawartości

Brak docierania silników samochodów i mit olejów long life


Morfeusz

Rekomendowane odpowiedzi

1 godzinę temu, AdamGdynia napisał:

A ja ciągle powtarzam w124 albo E36 (oczywiście dobrze utrzymane plus parę złotych na remont)

 

W124 w coupe dobrze utrzymane czy mocna, ciekawa wersja E36 to już małe rarytasy. 15 - 30 tyś zł. na zakup plus powiedzmy 15 tysiaków na doprowadzenie do stanu igła i mamy na prawdę laleczkę. Można się zakochać ;)

 

Wracając do meritum postu - oleje long life Panowie to jedno ale drugie to materiały z jakich budowane są silniki (niższa po prostu trwałość i wytrzymałość materiałów). Zwłaszcza odkąd w blokach i głowicach pojawiły się stopy głównie chyba aluminium (nie jestem materiałoznawcą więc proszę ewentualnie mnie poprawić) takie przypadki jak popękane pierścienie tłokowe (lub wytarte), obrócone panewki korbowe czy pękające tłoki nawet przy przebiegach rzędu 100 - 150 tyś km. (benzyny) to codzienność. Kto siedzi w temacie wie, że to już norma w wielu markach. Do tego dorzucamy wadliwe układy rozrządów - zazwyczaj wyciągające się łańcuchy lub zrywające się, padające napędy pomp olejowych. Sypie się osprzęt, często moduły elektroniczne. Olej w tym wszystkim to ułamek. Samochody projektowane są z góry na kilka lat użytkowania i określony przebieg.

 

 

 

Edytowane przez SennaRot
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

44 minuty temu, Myrmidon napisał:

KIEDY OLEJ TRACI SWOJE WŁAŚCIWOŚCI? Jak to sprawdzić? Jest to bardzo trudne....

Właściciel kanału Autoholicy, który ma firme Tune-Up i był często gościem u Łysego z M4K w jednym z swoich filmów podał wyniku analizy próbki oleju z swojego białego bmw f10, fabrycznie nowego.
Producent zaprasza go jak to w książce co 30tyś, na wymiane. Po 18 wysłał próbkę do analizy do laboratorium i przedstawił wyniki kilkudziesięciu procent utraty wartości bazowych oleju, plus zawartość syfów itp.
I co zrobił? Zmienił go, bo on szanuje swoje auto, za które wyłożył nie małe siano.
Więc to takie trudne mówisz...? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

@Dx51

 

Tak, bez laboratorium jest to wręcz niemożliwe.

Dużym problemem jest jakość obecnie produkowanych silników.

Są zwyczajnie nieszczelne i się nadmiernie przegrzewają. 

 

Zwróć uwagę na silniki w ciągnikach - tam oleje wymienia się znacznie rzadziej.

Myślisz, że dedykowane do nich płyny różnią się od tych do aut osobowych?

To jesteś w poważnym błędzie - różnią się tylko opakowaniem.

 

Czy możesz przesłać mi link to tego materiału z wynikami analizy?

Chciałbym zobaczyć parametry podane przez laboratorium.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Dx51

 

Dzięki!

 

Niestety ten materiał niczego nie wnosi.

Masło maślane, same ogólniki i nic konkretnego.

Każdy parametr mieści się w określonej przez producenta normie od...…..do.

Badanie powinno wskazać określoną wartość - inaczej trzeba podważyć rzetelność tego typu badań.

Mamy zatem do czynienia z insynuacją a nie z faktem.

 

Inna sprawa, to to, że producenci olejów na rynku europejskim specjalnie nie podają tych norm, gdyż oferowane przez nich produkty zwyczajnie nie nadają się do stosowania w silnikach spalinowych.

Tak samo, jak producenci żywności blefują odnośnie składu swoich produktów itp.... 

Liczy się tylko kasa.... Im częściej zmieniamy gówniany olej tym więcej oni zarabiają.

Propaganda, nic więcej.

Pewien wybitny socjalista J. Goebbels powiedział kiedyś, że kłamstwo powtarzane wiele razy staje się prawdą....

Edytowane przez Myrmidon
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja wam powiem... to zależy :D Przykłady z życia: 

Kumpel kupił Audi A6 C5 benzyna 1.8 turbo w gazie. Jak kupił to auto miało ~350tys km - na bank cofane. Samochód miał być złomek na podróże do Niemiec 600km w jedną stronę +/- 200km na miejscu i powrót. I tak co tydzień. W 3 lata nabił tym autem ok. 350 tys. + wakacje i podróże po regionie. Teraz ma jakieś 850 tys. Jedyne co robił z silnikiem to raz uszczelniał. Olej wymieniał co 30-40 tys km. 

Inne auto kumpli Passat 1.9 TDI :D Służyło do tego samego. Przebieg podobny - robili tylko raz regenerację turbo i raz uszczelkę pod głowicą. Auto odpalali i but, gasili od razu po podróży. Jeździ do dzisiaj. 
Załoga #3 Passat B7 2.0 TDI - silnik wymieniony po 200 tys km. 
Przypadek kolejny - koleżanka zatarła silnik 2.0 w golfie tfsi - serwisowany w ASO. 
Mój Opelek miał oleje wymieniane co 30 tys. Jak robiłem rozrząd na łańcuchu po 160 tys to silnik nadal miodzio. 

Kumpel w BMW 5 zajechał silnik 5.0 na śmierć - jeździł głównie po mieście. 

Ja mam wniosek taki: stare silniki > nowe silniki, przebieg autostradowy > przebieg po mieście

Ale to już chyba wszyscy wiemy od dawna :) 

Współcześnie sprzedaje się 1.2 1.4 150km+ na turbinie - tutaj bym w long life nie wierzył całkowicie!!! 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przed chwilą, SennaRot napisał:

Zwłaszcza odkąd w blokach i głowicach pojawiły się stopy głównie chyba aluminium (nie jestem materiałoznawcą więc proszę ewentualnie mnie poprawić)

Zgodnie z zawartością nawiasu.

Stopy czegokolwiek w motoryzacji pojawiły się już dawno i w głowicach i blokach(właściwie to od początku motoryzacji).

eee..ee.ee he hee.

Parafrazując `dywagacyjność` i `pierdlywość` przypomina mi się jak projektowano Ds`a, a konkretnie jakiego rodzaju amortyzacyje zastosować aby?(i tu jest to właśnie ....) w projektowanym założeniu system amortyzacji pojazdu fabrycznie przeżył by karoserię.

Czego wynikiem/następstwem jest niska sprzedaż po kliku latach produkcji samochodu => NIE OPŁACALNE!!!

 

Takie cytrynowe cuuuś

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem, jak już lać olej, to najlepiej taki, który zalecany jest przez producenta danego auta, jest to opisane najczęściej w instrukcji obsługi.

To co należy obserwować, to czy pojawiają się jakieś opiłki żelaza w trakcie wymiany oleju można to stwierdzić najczęściej.

Czyt.: http://olbromski.pl/opilki-w-oleju

Powstają one najczęściej w wyniku zaniedbania w wymianie oleju, zbyt rzadkiej wymianie oleju, który traci swoje pierwotne właściwości.

Edytowane przez robert_m
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 hours ago, Tomek said:

No to się zdecyduj czy wszystko schodzi na psy czy jednak technologia poszła o przodu :)

Zabawne, że obie rzeczy są prawdą, dlatego nie zdziwiło mnie, że z wymiany co 10.000 przeszli na 15.000.

Jednak tak jak piszesz - z 15 na 30 to przegięcie.

Producent wozu też ma znaczenie.

Ja NIGDY przez te 300.000 km nie dolewałem oleju.

To co wleli na przeglądzie wystarczało do następnego.

Sąsiad co ma Passata zawsze ma bańkę w bagażniku.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie, bez urazy - toczycie akademicką dyskusję...

 

"bo olej to co 3 kkm się wymienia"...

"bo się dociera"

"bo postarzajo! (chuje!)"

"bo W123 panie to był mechanizm".

Litości...

 

Sweterek turecki w serek dokupcie...

 

Producenci zarabiają na dwóch rzeczach:

1. CZĘŚCIACH

2. Serwisie.

 

W interesie producenta jest to, żeby pojazd serwisować jak najczęściej. I jak najprościej. O czym dalej.

Dla producenta biznesem idealnym jest pan w sweterku w serek, który wymienia "łolej" co 2 tysiące km. Albo i co tysiąc. Albo jeszcze częściej.

Interwał międzyprzeglądowy 30/40/50 kkm / 2 lata, który wymusił RYNEK to dla producentów DRAMAT.

Takie auto w okresie gwarancyjnym w serwisie się NIE POJAWI. A jak się nie pojawi, to nie będzie hajsu za części zamienne i serwis pojazdu.

 

To o czym mowa, czyli "łolij jak najczęścij wyminiomy" ma EWENTUALNY wpływ na jedną rzecz - układ korbowo-tłokowy.

Czy to się we współczesnym aucie psuje?
NIE.

 

Czy jeśli się zużyje, to opłaca się to naprawiać? NIE!!!

 

Bo we współczesnym pojeździe nie ma pojęcia "szlif/tulejowanie cylindra", "tłoki na nadwymiar", "szlif wału", "panewki nadwymiarowe" itd.

NIE MA TAKICH CZĘŚCI W KATALOGACH.

Gładzie nicasilowe nie podlegają obróbce.

Co najwyżej wymienia się pierścienie, a i to zazwyczaj jest nieopłacalne, bo zazwyczaj uszkodzeniu mechanicznemu ulega powłoka nicasil i blok kwalifikuje się do wymiany (naprawy w warunkach fabrycznych - czyli jednak wymiany).

 

Nie szkoli się pod to ludzi, nie ma maszyn, nie ma części.

Co się robi? Wymienia się blok krótki. Albo cały słupek (silnik od miski olejowej do pokrywy zaworów, bez osprzętu).

Tzw exchange - oddajesz stary silnik, on jest fabrycznie regenerowany (bo w fabryce już są warunki, maszyny i ludzie) - silnik jest kierowany do powtórnej sprzedaży jako exchange. Zazwyczaj za 1/2 albo mniej hajsu jak nowy. Podobnie działa to w przypadku innych "grubszych" podzespołów - skrzyń biegów, alternatorów, pomp wysokiego ciśnienia, przekładni kierowniczych, etc.

 

I tu uwaga - na exchange'ach nie zarabia się kokosów.

Owszem - taki silnik np kosztuje klienta powiedzmy 10 kPLN.

Tylko producent zarobi na nim na czysto... Ja wiem? Z 3k?

I pierdolenia przy tym co niemiara.

 

A na częściach eksploatacyjnych przebitka jest kosmiczna.

Marża od producenta pojazdu do importera to 100%+.

Marża dilerska to zwykle kolejne parędziesiąt pp.

A sam producent też coś zarabia.

Czyli takie np klocki do Opla (marka przypadkowo wybrana) kosztujące na półce w serwisie 500 PLN kosztują dilera 400 PLN, Opel Polska 200 PLN, a Opel jako producent płaci za nie z 50-100 PLN.
Klocki średnio ogarnięty szympans wymieni.

 

Jest biznes? Widać, na czym się zarabia?

 

Teraz kolejne pytanie odnośnie grubych napraw - czy takie sytuacje mają miejsce (w sensie czy jest zapotrzebowanie na naprawy główne silników wynikające ze ZUŻYCIA silnika)?
Nie. Nie mają.

Bo zazwyczaj silnik (mechanizm korbowo-tłokowy) przeżyje budę. A przynajmniej dożyje do takiego momentu, gdzie koszt NG w będzie nieopłacalny. Zrobisz NG za 10+kPLN w aucie wartym 20kpln? No właśnie.

I ile jest przypadków samochodów z przebiegami rzędu 400+ kkm? (spokojnie osiągalne przez większość współczesnych silników)
Mówię oczywiście o cywilizowanych krajach, które są głównymi klientami producentów?

 

Jedyny wyłom w tej regule, to uszkodzenie silnika jako następstwo innej awarii.

Ktoś zaniedba wymianę napędu rozrządu, ktoś zaniedba srające olejem w dolot turbo i silnik się rozbiegnie, ktoś utopi silnik w kałuży...

Tu i tak zazwyczaj kończy się dziurą w bloku/pogiętymi korbami/rozpieprzoną głowicą. I znów - exchange.

 

Wymiany oleju co tysiąc km to działanie wyłącznie psychologiczne. Coś jak klaskanie w dłonie, które odstrasza latające słonie.

 

Proponuję konsultacje z ogarniętymi ludźmi zarządzającymi DUŻYMI flotami samochodowymi. Zwłaszcza tymi ciężkimi.

Tam pojęcie "long life" to błogosławieństwo. Plan przeglądowy idzie zgodnie z rozporządzeniem producenta, a w przypadku flot ciężkich jest to temat do dyskusji z serwisem PRODUCENTA (w ciężarówkach interwał międzyprzeglądowy jest... negocjowalny :-). Zależy od sposobu eksploatacji sprzętu.

I - drodzy koledzy - niczym dziwnym nie jest serwis olejowy ciężarówki co - uwaga, werble!

 

Co 100 000 km.

Słownie co sto tysięcy kilometrów.

 

Co stówę wymienia się olej. Zwykły. Nie magiczny, z gumijagód. Jeśli mówimy o ciągniku siodłowym w transporcie długodystansowym, eksploatowanym w umiarkowanym klimacie i po płaskich drogach, to taki właśnie interwał jest zupełnie normalny. I takie sprzęty walą milionowe przebiegi z palcem w nosie.

 

Cud?

Nie bardzo...

Technicznie te sprzęty są mocno zbliżone do współczesnych osobówek...

 

Tak więc czy można wymieniać olej co 1000 km?
Można.


Czy warto?
Nie.

 

Dobranoc ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.