Skocz do zawartości

Czy nauka języków to warty uwagi cel?


self-aware

Rekomendowane odpowiedzi

@Ragnar1777 Tutaj masz oferty dla rynku UK:

https://www.reed.co.uk/jobs/director-jobs?salaryfrom=85000 

nieliczne z tych ofert wymagają znajomości jakiegokolwiek innego języka gdyż jak wiadomo Brytyjczycy uważają się za pępek świata a język angielski jest wystarczający.

 

Jeśli chodzi o polski rynek to każdy dodatkowy język na poziomie biznesowym jest dodatkowym atutem - najlepiej żebyś znał chiński, rosyjski, koreański, suahili, potrafił tańczyć i śpiewać... Wynika to ze specyfiki rynku: u nas "derektor" vel "menedzier" jest tylko pasem transmisyjnym tłumaczącym rodzimym murzynom co i jak...

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że nie warto polegać na takich urządzeniach. Tak jak staram się rezygnować z jazdy na Google Maps (przynajmniej na trasach, w miastach to inaczej). Czemu? Bo właśnie takie z pozoru udogodnienia robią z nas ludzi glupszych, bardziej leniwych. 

Nauczyłem się jeździć na nawigacji, prawie że bez niej ani rusz. Szwagierro śmieje się ze mnie, bo on łapie trasy bez jazdy z komórką przed oczyma. A co jeśli zabraknie baterii w nawigacji? A co jeśli zabraknie baterii w takim małym translatorze. Chyba warto jednak się uniezależnić nieco od tych naszych urządzeń poprawiających życie bo nie zawsze długoterminowo mogą być pomocne. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No dobra Panowie, czyli póki co raczej warto wciąż uczyć się języków. W moim przypadku w grę wchodzi raczej hiszpański, ale jest to spowodowane tym, że jak już zdalnie będę zarabiał w miarę dobrze to chcę się po prostu wyprowadzić za granicę :) Tak o, dla samego życiowego doświadczenia. I prawdopodobnie chciałbym dużo słoneczka. Nie mam pojęcia jeszcze jaki kierunek, ale może właśnie Hiszpania? O tym chcę założyć zresztą osobny temat, usłyszeć doświadczenia innych ludzi nt. życia w innych krajach, ktoś fajnie tutaj przedstawiał Portugalię, kto wie...

 

Co do tych mitycznych 20k+ to wiadomo, że to jest jakiś mega promil, dyrektorzy, goście mający bardzo udane biznesy, seksowne laski sprzedające zdjęcia/filmy/bieliznę czy mając wielu sponsorów itd. Większość do takich zarobków się nie zbliży nigdy. Ja osobiście to chciałbym chociaż te 10k netto, za granicą to dałoby jakieś 2300euro, więc bez szału, ale utrzymałbym się za to wszędzie :) Zwyczajnie uważam, że będąc sam, jestem młody i mając możliwość zarabiania zdalnie to siedzenie całe życie w Polsce to kompletny bez sens.

Edytowane przez self-aware
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 hours ago, self-aware said:

W moim przypadku w grę wchodzi raczej hiszpański, ale jest to spowodowane tym, że jak już zdalnie będę zarabiał w miarę dobrze to chcę się po prostu wyprowadzić za granicę :) Tak o, dla samego życiowego doświadczenia. I prawdopodobnie chciałbym dużo słoneczka. Nie mam pojęcia jeszcze jaki kierunek, ale może właśnie Hiszpania?

Powinieneś uczyć się raczej angielskiego. Hiszpański jest OK ale jako dodatkowy język. Tam jest 30 procentowe bezrobocie. Jeśli nie będziesz specjalistą w jakiejś niszowej dziedzinie, albo nie będziesz po prostu najlepszy i nie dopadnie Cię jakiś headhunter to zapomnij o pracy w Hiszpanii. Poza tym zarobki tam w porównaniu do Niemiec czy Irlandii są nędzne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 hours ago, Silny88 said:

@JoeBlue Jesteś mechanikiem samochodowym, ciężka praca?

Jak wyjeżdżałeś za granicę do pracy to na "chybił, trafił", czy w sprawdzone miejsce?

Zawodów miałem sporo. Wtedy byłem blacharzem. Sporo lepsze zarobki niz mechaników.

Praca jak każda fizyczna, znam gorsze.

Przy naprawach powypadkowych trzeba jeszcze używać głowy, juz nie wspomne o umiejętności trzech rodzajów spawania.

Owszem, miałem wsparcie na początku, ktoś z tamtąd nagrał mi robotę, najpierw na pół czarno, poźniej, jak już zobaczyli co umiem, dostałem wizę z pozwoleniem na pracę.

Skończyło się gdy zaczęło rosnąć bezrobocie.

Najpierw dbali o swoich i im się nie dziwię.

Co zabawne - koniec końców dobrze, że mnie wywalili zważywszy co się tam teraz dzieje.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To podłączę się pod temat trochę.

Jaki język jest ważny oprócz angielskiego? Czy drugi język obcy jest ściśle 'hobbystyczny', albo związany z krajem do jakiego mamy zamiar się udać? Czy lepiej jest poznać jakiś kolejny globalny język? Jeśli tak, to jaki język po angielskim można nazwać globalnym? Chiński? Może niemiecki, jeśli mowa o europie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak dla mnie jeśli chcesz się rozwijać, nie stać w miejscu, być bardziej pewny siebie w biznesie i w życiu powinieneś znać angielski na takim poziomie który pozwoli Ci zrozumieć np. audycje radiowe.

 

Angielski przyda Ci się np. do:

 

- czytać najnowsze nowinki z Twojej branży - polskie blogi np. technologiczne często tłumaczą treści z zagranicy i potem publikuja jako swoje. Tajemnica poliszynela 

- raporty, badania

- czytać książki w oryginale - często polskie wydania są źle przetłumaczone, a już w ogóle klimat czytania jest zupełnie inny

- edukować się z kursów online od angielskich tutorów

- oglądać filmy i seriale z oryginalnym dźwiękiem. Oglądać filmy na YT w których nie ma tłumaczenia? itd, itd, itd... 

 

@blck.shp Jak dla mnie hiszpański jeśli mowa o globalnym zasięgu. 

Edytowane przez Soprano
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Kleofas napisał:

Powinieneś uczyć się raczej angielskiego. Hiszpański jest OK ale jako dodatkowy język. Tam jest 30 procentowe bezrobocie. Jeśli nie będziesz specjalistą w jakiejś niszowej dziedzinie, albo nie będziesz po prostu najlepszy i nie dopadnie Cię jakiś headhunter to zapomnij o pracy w Hiszpanii. Poza tym zarobki tam w porównaniu do Niemiec czy Irlandii są nędzne.

Ale ja angielski w miarę umiem i rozwijam codziennie. Odnośnie przeprowadzki to ja w Hiszpanii (lub innym kraju) pracować nie zamierzam :) Chodzi tylko o mieszkanie tam. Praca zdalna, angielski, klienci anglojęzyczni.

Edytowane przez self-aware
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, Pieter napisał:

@Ragnar1777mam bliska znajomą na stanowisku dyrektor finansowy w austriackiej firmie i wyciąga 20k brutto.

Zarobki dyrektorów generalnych to tajemnica zawodowa ale uwierz że mogą wyciągnąć z 60k brutto.

Mówię oczywiście o międzynarodowych korporacjach którzy często są liderami w branży.

Jesień 2017r średnia płaca osób zatrudnionych na stanowisku Dyrektora generalnego wyniosła 41 939 zł.

 

Aaa no to rozumiem już.
Myślałem, że mówisz o specjalistach(którzy wyciągają przeważnie od 3500 do 5k netto) lub o kierownikach niższego szczebla czy może średniego.
Ale ilu jest takich dyrektorów i ile osób ma takie ambicje czy kompetencje?
I tak jak myślałem, mówisz o międzynarodowych korporacjach, to by tłumaczyło parcie na język.
Warto panowie, warto się uczyć tych języków! 

Ja też mam ambicje, ale nie nastawiam się na bycie dyrektorem, zwłaszcza od razu po studiach.
Chcę zdobyć jak największą wiedzę, jak działa firma/organizacja, jak kierować zespołem, co tam się analizuje, liczy, uważa etc.
Chcę się rozwijać cały czas bez przerwy, to jakby mi kiedyś zaproponowali takie wysokie stanowisko po kilku-kilkunastu latach, to może i bym wziął.
Chociaż najpierw bym podliczyć wady i zalety takiego przedsięwzięcia oraz swoje możliwości psychiczne.


 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 godzin temu, Rey napisał:

 Sam jestem maniakiem Japoni, Korei, Chin m.in. przez Gonciarza, ale też zen i inne feng shui.

Ja też jestem fanem Gonciarza i to od dawna.

 

 

9 godzin temu, self-aware napisał:

Zwyczajnie uważam, że będąc sam, jestem młody i mając możliwość zarabiania zdalnie to siedzenie całe życie w Polsce to kompletny bez sens.

Dlaczego tak uważasz? Myślisz, że za granicą jest dużo lepiej?

 

 

Może i dobrze jest znać angielski, ale ten język zna już wiele osób, więc i konkurencja jest duża. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@wytrawnie - Ja absolutnie nie uważam, że życie za granicą to jakaś baśń :) Chodzi po prostu o to, że jak ma człowiek możliwości to trochę bez sensu siedzieć w kraju. Pamiętaj, że w kontekście wyjazdu ja cały czas mowię o życiu gdzieś, ale nie o pracowaniu. Praca cały czas ta sama, zdalnie przez neta, bez względu na to gdzie będę mieszkał. Zatem kraj wybiorę ze względu na możliwe tam atrakcje, podejście ludzi, pogodę, naukę języka, naturę (góry, lasy, rzeczki) i generalnie klimat, czyli czy będę tam czuł, że to moje miejsce :) W Polsce czuję się wypalony.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Według mnie poznawanie kilku języków nie jest warte zachodu. No chyba, że faktycznie masz szansę wyjechać do tego kraju. Angielski+rosyjski/chiński całkowicie wystarcza. Osobiście nie mam wielkiego stażu w nauce języków obcych dopiero 3 się uczę i mam nadzieję, że i 4 niedługo podejmę, ale ja to robię z próżności ?. Po prostu lubię uchodzić za osobę elokwentną. Bardzo łechce mi ego jak robię kolejne kursy, czy przerabiam kolejną książkę. Także jak wyżej bracia pisali nie ma co robić z siebie poligloty, a skupić na szlifowaniu angielskiego + ewentualnie jakiegoś 2 języka (jeżeli to ma sens).

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Gromisek - Nawet nie pomyślałem o tym, żeby uczyć się 100 języków i być poliglotą :) Angielski ogarniać + jakiś jeden z tych bardziej globalnych (czyli hiszpański/portugalski/chiński/rosyjski) i to mi styknie. Szkoda byłoby mi życia aby uczyć się jeszcze kolejnego, a jeśli chodzi o satysfakcję to jako Polak mówiący np. świetnie po angielsku i hiszpańsku miałbym jej wystarczająco :)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.