Skocz do zawartości

Tragedia w trzech aktach


Rekomendowane odpowiedzi

23 godziny temu, marcopolozelmer napisał:

a pisać mógłbym przez trzy kolejne noce bez przerwy o tym jak pańcia nie wiadomo kiedy z wielkiego wytatuowanego oprycha
zrobiła bezwolne popychadło i osobistego lokaja

Historia typowa, manipulacje klasyczne, ale styl w jakim to piszesz - świetny!

 

Dzięki za opowiedzenie swojej historii! Cieszę się że już jesteś wolny, jak się znowu wpakujesz w jakieś panie to już wiesz na co uważać.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę że jest tylko kwestia czasu ?

Jak już wcześniej wspominałem, stan kawalerski szybko mnie nudzi, mam już ponad 45 lat na karku, ile wódy można z kumplami wychlać,

ile razy można iść na balety do rana, ile internetowych szlauchów można przelecieć, nie wiem... moim zdaniem w pewnym wieku z pewnych rzeczy

chyba się po prostu wyrasta i szlajanie się po klubach czy obrabianie kolejnej dupy wyrwanej na portalu, co jak tylko pysk otworzy, to uszy bolą

zwyczajnie już nie kręci tak jak kiedyś i jednak człowiek zaczyna szybko tęsknić za jakąś tam nawet namiastką stabilizacji tzw. "byciem z kimś"

i choćby to było takie gówno jak to co czytaliście na poprzedniej stronie, to kurwa mać i tak za tym tęsknię, tylko na pewne rzeczy sobie nie pozwolę.

Na wiele innych pewnie tak, bo zdaję sobie sprawę z faktu, że żaden ze mnie Antonio do chuja Banderas i zbytnie stawianie się tej czy innej pannie, 

bo nie chce mi się dupy ruszyć z kanapy, to raczej chujowy sposób na utrzymanie związku jakiegokolwiek z kimkolwiek, no ale też nie ma co szaleć.

Jak laska ostentacyjnie okazuje że ma wyjebane i sama chuj robi, a tylko bez przerwy czegoś wymaga, żąda i coraz więcej oczekuje, bo jej się należy,

a ja mam zapierdalać i dupę sobie rozrywać, żeby zamiast "dziękuję, bardzo ładnie, teraz w nagrodę mogę ci obciągnąć tak jak lubisz"

usłyszeć tylko jęczenie i sapanie, że dlaczego to tak długo trwało albo jakiś chujowy komentarz w stylu "każdy inny już dawno by mi to zrobił"...

bo baba w wieku 41 lat nadal usilnie chce wierzyć, że jest jakąś pierdoloną boginią i każdy facet marzy tylko o tym, żeby móc coś dla niej zrobić,

a jeśli ja twierdzę, że faceci są dla niej mili tylko dlatego, że każdy chce jej zasadzić w krocze swojego śmierdzącego pytonga, to jestem cham i prostak.

No to jestem i pal gumę.

Wybaczcie, trochę mnie poniosło, ale jak sobie przypomnę to jej pierdolenie czego to i kto by dla niej nie zrobił, nic nie chcąc w zamian, to dostaję sraczki...

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak masz takie parcie na rodzinę, to znajdź kobietę bezdzietna i machnij jej dzieciaka. Nie pakuj się w czyjeś dzieci, bo to nie ma sensu.

 

Mam kumpla, jak pisałem, utopil masę kasy w rozwodce z dziećmi. Dzięki niemu dzieci pokończyły szkoły itp. I myślisz, że składają mu chociaż życzenia na urodziny? Bez jaj, związek się rozpadł i nic nie zostało.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 godziny temu, marcopolozelmer napisał:

i sam do niej napisałem czy dobry tort był i teraz uwaga...

Odpisała, że był bardzo dobry, aż Stachu wziął sobie do domu. Stachu, to ten jej były, ojciec dzieci. Mojego torta u niej wpierdalał i do domu wziął. 

Podczas gdy ja go nawet nie powąchałem. No myślałem, że jebnę łbem we framugę jak to przeczytałem, ale co mogłem zrobić, no co?

Znów przygrałem głupa, że spoko luz i zmilczałem już to jak naprawdę się wtedy poczułem.

Nie rozumiem - jak mogłeś dać się tak szmacić i z nią jeszcze być. No wytłumacz mi panie - ku...a jak!!!

 

Innym razem zapisałem mojego dzieciaka na zawody rowerowe. W sobotę. Jak ta się dowiedziała, to zrobiła smutną minę, bo sobotę chciała spędzić ze mną.

No to go wypisałem, bo i tak kręcił nosem, że nie bardzo mu się chce. Faktycznie byliśmy rok temu i pół dnia staliśmy w deszczu, żeby w końcu pojechał.

Mniejsza z tym. Wypisałem go z tych zawodów, a z nią się umówiłem, że całą sobotę spędzimy razem, wedle jej życzenia, bo przecież taki zajebisty jestem.

Przyszedł piątek wieczór, spotkaliśmy się jak zwykle u mnie, no i po pierwszej rundzie leżymy gadamy, nagle jej telefon pika, że wiadomość przyszła,

no więc bierze go do ręki i czyta, że jutro znaczy w sobotę jej syn ma jakieś tam zawody judo w jakiejś tam szkole gdzieś na wypizdowie

i ten jej były zabierze tam tego małego, ale on nie wie ile to będzie trwało i żeby się nie denerwowała jak trochę później niż zwykle jej go przywiezie.

No dobra, myślę sobie, co mnie to obchodzi, jak chce to niech sobie jedzie, w czym problem. Ale nie, ona też pojedzie i mam ją tam zawieźć. O 8 rano wyjazd.

 

 - czekaj czekaj, niech dobrze wszystko zrozumiem, to ja zrezygnowałem z wyścigów rowerowych mojego dziecka i specjalnie go nie wziąłem na sobotę do siebie,

żeby o 7 rano zrywać się z łóżka i o 8 zawieźć ciebie na jakąś wiochę i siedzieć tam z tobą całą sobotę, bo twój syn ma tam jakieś zawody o których teraz się dowiedziałaś?

- o boże już przestań się tak spuszczać nad tym swoim dzieckiem

- ale to ty się spuszczasz teraz nad swoim, mieliśmy robić coś innego o ile mnie pamięć nie myli, po to pozmieniałem swoje plany, specjalnie pod ciebie

- no to zmienisz jeszcze raz, co za problem

- nie, nie zmienię i nigdzie z tobą nie pojadę, a tylko spróbuj ruszyć dupę z tego pokoju, to możesz od razu zabrać wszystkie swoje rzeczy z tego mieszkania

- śmieszny jesteś, nie będziesz mnie wychowywał, a jak nie chcesz ze mną jechać, to kto inny pojedzie, pa


Co tu się odjebało!!! Nie rozumiem, mój mózg tego nie potrafi przetrawić!

Oczywiście że po tygodniu przylazła i użyła starych jak świat argumentów, żeby mnie przekonać, abym jednak jej wybaczył i dał jeszcze jedną szansę.

Takiego ruchania jak wtedy, to ja dawno nie miałem i głupi baran uległem (1:0 dla niej - cokolwiek byś nie zrobił to przegrałeś. Chyba jedyne co mogłoby wrażenie to po wszystkim rzucić jej 50zł i wypierdolić z mieszkania), bo co mogłem zrobić... Jednocześnie strojąc groźne miny jej zapowiedziałem (pomyślała wtedy - nie strasz nie strasz bo się zesrasz),że jeśli jeszcze raz, kiedykolwiek pod jakimkolwiek pozorem wsiądzie z tym typem do jednego samochodu czy gdziekolwiek, to może od razu wypierdalać.

Tak oczywiście, ona rozumie, ona już nigdy, ona mnie kocha, ona była zła, ona żałuje, ona już więcej nie będzie... Nie minął nawet kurwa miesiąc

jak odwaliła identyczny numer i to z pełną premedytacją, wiedząc doskonale co się stanie jeśli to zrobi, bo pół dnia ją ostrzegałem, prosiłem, groziłem.

 

W któryś tam weekend ta jej córka (fajna dziewczyna swoją drogą, tylko za bardzo rozpieszczona) nagle sobie stwierdziła, że ona ma depresję (dziecko lat 13)

i w związku z tym nie chce iść do taty na noc, tylko woli zostać w domu. No dobrze, przecież rozumiem, depresja to poważna sprawa, zwłaszcza u trzynastolatki.

Ustaliliśmy wspólnie, że w takim układzie ta moja gwiazda niech sobie zostanie z córką w domu, a ja korzystając w okazji wyskoczę z chłopakami na jakieś piwo,

bo co mam w domu sam siedzieć w piątek wieczorem bez sensu. No i dobra, tak się umówiliśmy i luz. Nadszedł piątek, ja już mam nagrany wieczór z kumplami,

a ta do mnie pisze sms, że młoda sobie zażyczyła pojechać do IKEA w sobotę czyt. ja mam ich tam zawieźć, a więc najpierw mam odwołać piątkową imprezę, 

bo przecież nie wsiądę do auta po całonocnym chlaniu, a następnie mam znów całą sobotę przeznaczoną na spędzanie czasu z moim dzieckiem tak odkręcić,

żeby jaśniepaństwo wieźć do IKEA, zmarnować na to cały dzień (najbliższa IKEA jest w Gdyni ponad 200 kilometrów w jedną stronę) i co z tego mieć? No nic, a co.

Więc grzecznie podziękowałem za propozycję ("chyba cię popierdoliło" - to by usłyszała ode mnie i wróciłbym z piątkowego piwa z kumplami w niedzielę) i poprosiłem o dokładne przyjrzenie się mojej twarzy, zwłaszcza okolice czoła czy jest tam świecący neon z napisem TAXI

po czym równie grzecznie acz stanowczo wyłuszczyłem, gdzie w moim ciele znajduje się miejsce do umieszczania tego rodzaju próśb, tym bardziej w ostatniej chwili.

Nastąpiła cisza... cisza przed burzą.

Kolejny dzień rozpoczął się zwyczajnie, tak jak może się rozpocząć dzień po chlaniu z kolesiami, a kiedy zacząłem już trzeźwieć i jarzyć mniej więcej co się odjebało,

to tak jakoś głupio mi się zrobiło i napisałem do niej przymilnego sms obiecując, że w niedzielę pojedziemy do IKEA w Berlinie, bo dzisiaj (sobota) za kółko nie siadam.

Odpisała po około godzinie, że już jest za późno, że wszystko spierdoliłem, że doprowadziłem do tego, że ona z córką i tym swoim byłym jedzie na pokaz balonów.

 

- co ty znowu odpierdalasz dziewczyno, jaki pokaz balonów, gdzie?

- w dupie, zaraz wyjeżdżamy i nie będzie nas cały dzień

- a on tam po co potrzebny? przecież nawet auta swojego nie ma

- jedziemy moim, a on będzie prowadził, bo zna drogę

- wyraziłem się chyba jasno w temacie waszych wspólnych wyjazdów i spędzania razem czasu

- on jest ojcem dzieci, a ty kim jesteś?

- no właśnie, dobre pytanie

- no właśnie

- okej, to jedź w takim razie i bawcie się dobrze, tylko już nigdy więcej do mnie nie pisz ani nie dzwoń (bardzo dobrze)

 

I w taki oto sposób się rozstaliśmy. Po dwóch czy trzech tygodniach robiła jakieś podchody, przez swoją córkę, przez naszych wspólnych znajomych,

przez mojego wspólnika z firmy, nawet przez moją pierwszą byłą żonę (ta co mi kasę pożyczała, to jest moja druga była żona, matka mojego syna)

ale konsekwentnie na to lałem, tym bardziej że co tydzień miałem 2-3 randki z portali i w dupie tam żebranie o miłość jakiejś pierdolniętej facetki.

Ta jak się dowiedziała, że ktoś gdzieś mnie widział z inną babą, to dostała spazmów i uruchomiła cały arsenał dostępnych środków (aaaaa miód na uszy i oczy), żeby się ze mną spotkać.

W końcu się zgodziłem, bo akurat miałem wolne od randek, dzieciak pojechał z matką do Łodzi, siedziałem sam jak dupa w chacie, to mówię a pójdę co mi tam.

No i polazłem jak ten debil. Gadka szmatka, że ona zrozumiała, że ona zrobi wszystko, że musimy spróbować ostatni raz, że to nie może tak się skończyć...

 

- moja mowa będzie krótka

- no słucham

- szczerze mówiąc nie wierzę w ani jedno twoje słowo

- rozumiem

- nic nie rozumiesz. gdybyś rozumiała, to nie musiałbym pierdolić co miesiąc od nowa w kółko to samo

- no ja wiem, ale co

- nie wiem co, a co ma być

- spotykasz się z kimś, wiem o tym, szybko się pocieszyłeś (hehehe i już wbijanie winy)

- jeśli próbujesz we mnie wzbudzić poczucie winy, to przypominam, że byłem dwukrotnie  żonaty

- okej, to co mam zrobić

- tym razem będę nieugięty i powiem to tylko raz, lepiej dobrze zapamiętaj, a najlepiej to sobie zanotuj

- dobrze, mów

- po pierwsze ostateczne rozwiązanie kwestii waszych spotkań z twoim byłym waszych rodzinnych wyjazdów i innych gówien

- dobrze

- po drugie nigdy nawet nie zapytasz o imię dziewczyny z którą się spotykam i nigdy nawet nie spojrzysz w jej kierunku na ulicy

- dobrze

- po trzecie i ostatnie, jeśli naprawdę chcesz spróbować, to tylko na 100%, żadne półśrodki, żadne sranie po krzakach

- to znaczy?

- to znaczy, że licząc od tej chwili masz dokładnie trzy sekundy, żeby odpowiedzieć na pytanie - kiedy razem zamieszkamy - czas start

- kiedy chcesz

- okej, załatwione

- i co teraz?

- powiedziałem, załatwione (dobra, już nie czytam dalej. Sorry kolego.)

Przepraszam za obszerny cytat, ale inaczej nie da się odnieść. 

Edytowane przez Tomko
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 hours ago, marcopolozelmer said:

Jak już wcześniej wspominałem, stan kawalerski szybko mnie nudzi,

A nie nudzi Cię w kółko powtarzanie tych samych schematów z babami? Sory, że to napisze, ale tacy jak Ty sa skazani na ciągłe pomiatanie przez baby, dlatego, że czuć u was desperację, i ciśnienie na bycie z kimś.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 26.01.2019 o 12:42, marcopolozelmer napisał:

a potem się dąsała, że ją opierdalam albo się obrażam, a ja się nie obrażam

 

Dnia 26.01.2019 o 12:42, marcopolozelmer napisał:

- dzieci zostają w domu i nie ma dla nich obiadu
- ach tak?
- tak, dlatego zrobisz im kotlety
- ja zrobię? te kotlety co ty je miałaś dzisiaj zrobić?
- a co to jakiś problem?

 

23 godziny temu, marcopolozelmer napisał:

Pojechała na te zawody z tym swoim byłym, spędzili tam cały dzień, wieczorem przyszła po torebkę jakieś tam gówna i wychodząc rzuciła z przekąsem:

 

- i co, znowu obrażony?

Standardowy schemat działania a więc - kobieta sama stwarza konfliktową sytuację, następnie wierci śrubę i zrzuca winę/obowiązek na faceta aby kolejno obarczyć go winą za to co sama wykreowała a końcowo oczywiście to Ty chłopie jesteś wszystkiemu winien bo się obrażasz.

 

Przyznam szczerze, że zawsze miałem problem z takimi sytuacjami, ciężko w emocjach puścić jakiegoś "killera" bo sam mam wtedy zwarte styki, choć z drugiej nawet logiczny epicki pocisk może nie zadziałać - bo to w końcu kobieta - u nich logiką nic nie zdziałasz.

23 godziny temu, marcopolozelmer napisał:

 - czekaj czekaj, niech dobrze wszystko zrozumiem, to ja zrezygnowałem z wyścigów rowerowych mojego dziecka i specjalnie go nie wziąłem na sobotę do siebie,

żeby o 7 rano zrywać się z łóżka i o 8 zawieźć ciebie na jakąś wiochę i siedzieć tam z tobą całą sobotę, bo twój syn ma tam jakieś zawody o których teraz się dowiedziałaś?

- o boże już przestań się tak spuszczać nad tym swoim dzieckiem 

- ale to ty się spuszczasz teraz nad swoim, mieliśmy robić coś innego o ile mnie pamięć nie myli, po to pozmieniałem swoje plany, specjalnie pod ciebie

Świetny przykład, nie wiem co należałoby tutaj powiedzieć aby się nie tłumaczyć bo oczywiste jest, że nie chodzi o żadne "spuszczanie się nad dzieckiem" w ogóle skąd one to biorą?

Aż sam się wkurwiłem jak to czytałem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nawet nie wiesz jak ja się wkurwiam, kiedy muszę to pisać.

A takich sytuacji było w chuj i jeszcze więcej, im dłużej to wszystko trwało, tym dalej się zapuszczała w testowaniu moich granic. 

Doszło w końcu do tego, że już zupełnie jawnie i bez żadnych ogródek wyrażała swoje opinie na temat przebywania mojego dzieciaka w ICH domu.

Tam wszystko było ICH ja byłem od zapierdalania, usługiwania i schodzenia z drogi, a mój bachor był zakałą i tylko stwarzał dodatkowe problemy,

bo WSZYSTKO trzeba było robić pod niego, a to WSZYSTKO to kurwa rozłożyć dodatkowe łóżko raz w tygodniu, żeby dzieciak miał gdzie spać.

Prawdę mówiąc, to prawdopodobnie do dzisiaj bym tam siedział i sobie wmawiał, że nie jest tak źle, bo inni mają przecież gorzej (a mają, wiem o tym)

ale coś we mnie pękło, kiedy usłyszałem, że to jest ICH dom i skoro już w nim mieszkam to mam się do NICH dostosować i konsultować takie sprawy

jak branie mojego dziecka na cztery dni (weekend poprzedzający sylwestra, którego w tym roku młody miał spędzić ze mną i to było ustalone już rok temu) ponieważ ...

i dalej już nie słuchałem zbyt dokładnie, bo cała krew w jednej sekundzie napłynęła mi do mózgu i skupiałem się już tylko na tym, żeby nie wyjebać jej przez okno. 

To był moment przełomowy i dzień w którym zrozumiałem w co ja się wjebałem. Jeszcze nie skończyła gadać, kiedy w mojej głowie powstawał już plan ewakuacji, 

dlatego nie odezwałem się ani słowem kiedy przez całą niedzielę łaziła po koleżankach, żeby tylko tych zasranych kotletów nie zrobić, bo wiedziałem i czułem w jajach,
że jest to zamierzone działanie obliczone na to, żeby wywołać kolejne spięcie, czekałem tylko na to, kiedy się zacznie, bo już mi było wszystko jedno.

Chciałem tylko dociągnąć do sylwestra, bo kupiłem już petardy i obiecałem młodemu, że pojedziemy nad morze je odpalić o północy. To było najważniejsze.

Cała reszta już mnie gówno obchodziła, nawet to, że ta moja gwiazda specjalnie zabrała swoje dzieciaki i bez słowa wyszła z domu o chyba 18-tej,

żeby zrobić mi na złość, nie pojechać z nami na tą plażę i spierdolić nam sylwestra. No niestety się nie udało, bo nawet na nich nie czekaliśmy, 

tylko o 23:30 ubrałem młodego i pojechaliśmy sami. Na całe szczęście on ma tylko 10 lat i jeszcze nie wszystko w pełni rozumie, a nawet jak rozumie,

to staram się to bagatelizować, żeby dzieciak nie zwracał niepotrzebnie uwagi na to co się dzieje między dorosłymi. Teraz uważajcie, bo też będzie dobre...

 

W nowy rok umówiłem się z matką dziecka, że w południe jej młodego odwiozę, żeby też młodego trochę miała w tym wyjątkowym dniu. 

Pojechałem, odstawiłem, wróciłem do auta i ... i co tu teraz robić. Do domu nie wracam, bo atmosfera taka, że można ją siekierą kroić.

Pojechałem do mojej mamy. Posiedziałem, podżarłem, wypiłem kawę, trzy godziny jakoś zleciały. Pojechałem do lasu połazić, kolejne 1,5 godziny.

Pojechałem tu i tam, następne 1,5 godziny. No i tak dojechałem do 19-tej, pora wracać do chaty. Wchodzę na górę, a tam koleżanka już siedzi,

ta sama u której ona siedziała kiedy miała te kotlety smażyć. Kawka, ciasteczka, papieroski, pierdolenie o szopenie i udawana konsternacja,

bo przyszedł "ten" (znaczy ja) i przerwał im pasjonującą konwersację. No więc skwitowałem tą żałosną scenę ironicznym uśmiechem,

odwróciłem się na pięcie i wyszedłem w pizdu. Pojechałem do kolesia po komputer, bo mój się akurat zjebał i leżał w serwisie, a JEJ nie mogę używać,

bo to jest JEJ i ona nie wyraża zgody. No to pożyczyłem od kumpla jakiegoś klamota i wracam z nim na chatę. Jest już koło 20 z minutami.

Wchodzę do mieszkania, a te dwie, ona z koleżanką znaczy, jak na komendę wstają z kanapy i zaczynają się ubierać do wyjścia.

Ja zero reakcji i z miną Tomee Lee Jonesa w Ściganym zaczynam rozpakowywać ten komputer co go właśnie sobie przywiozłem. Ta jak to zobaczyła...

Jakbym jej siostrę na jej oczach wyruchał co najmniej. No ale udaje, że jej nie ruszyło i z tą koleżanką poszła w chuj. Wróciła jakoś po 22 z okładem.

Pierwsze co, to podeszła do zlewu zajebanego pod kran brudnymi naczyniami, które się zbierały przez cały dzień od rana. Stoi i patrzy... 

W końcu odwraca się w moją stronę i tak rzecze:

 

- to co, naczyń w tym domu też już nie będziesz mył?

- że słucham co?

- no co co, umyjesz te naczynia?

- przecież mnie od rana w domu nie było, dlaczego miałbym je myć, skoro tam nic mojego nie ma?

- czyli mam przez to rozumieć, że nie umyjesz

- dokładnie właśnie to masz przez to rozumieć

- super... to kiedy się wyprowadzasz?

- jak tylko będzie to technicznie możliwe, jest nowy rok, gdzie mam iść...

- kiedy!

- weź się opanuj, niektórzy już śpią o tej porze

- w piździe to mam

- proszę, co za słownictwo pani magister farmacji

- od ciebie się uczę

- szkoda że przez ponad dwa lata tylko tego zdążyłaś się ode mnie nauczyć

- dobra weź już się zamknij

- jak sobie życzysz. kochanie
 

Oczywiście, że nawet dupy nie ruszyłem w kierunku zlewu, rano wstałem i pojechałem do roboty, a ten cały syf do umycia został ?

 

 

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@marcopolozelmerDobre teksty, z jajem napisane. 

Historia jakich wiele, ale ciekawe w niej jest to, że nawet taki konkretny w sumie gość (tak odbieram autora wątku) może zostać ostro przejechany przez kobietę, jeśli nie zna i nie stosuje się do reguł gry. 

 

Akcja z tortem. No Czarnobyl po prostu. Rakotwórcze, promieniotwórcze emocjonalne g....o. Dawno czegoś takiego nie czytałem. 

I najgorszy jest Twój brak reakcji. Wygląda na to, że czytasz te zagrywki, ale z jakiegoś powodu decydujesz się nie reagować. W takiej sytuacji MUSISZ zareagować, w jakiś sposób dać do zrozumienia, że nie zamierzasz tolerować takiej toksyny.  Tutaj każda reakcja jest lepsza niż brak reakcji i udawanie że nic się nie stało.

 

A w ogóle po ilości akcji Twojej ex odnoszę wrażenie, że to było nie do sklejenia. Tyle, że stawiając na swoim wcześniej miałbyś ją z głowy.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 hours ago, Raivo said:
  On 1/26/2019 at 3:42 PM, marcopolozelmer said:

Pojechała na te zawody z tym swoim byłym, spędzili tam cały dzień, wieczorem przyszła po torebkę jakieś tam gówna i wychodząc rzuciła z przekąsem:

 

- i co, znowu obrażony?

Tu się nie da już z jego pozycji zrobić dobrego odbicia piłki, bo tu już jest o 6 mostów za daleko ogólnie. On jest juz dawno spalony, więc co by nie powiedział, będzie i tak świadczyło o słabości. 

 

 

3 hours ago, Raivo said:
On 1/26/2019 at 3:42 PM, marcopolozelmer said:

 - czekaj czekaj, niech dobrze wszystko zrozumiem, to ja zrezygnowałem z wyścigów rowerowych mojego dziecka i specjalnie go nie wziąłem na sobotę do siebie,

żeby o 7 rano zrywać się z łóżka i o 8 zawieźć ciebie na jakąś wiochę i siedzieć tam z tobą całą sobotę, bo twój syn ma tam jakieś zawody o których teraz się dowiedziałaś?

- o boże już przestań się tak spuszczać nad tym swoim dzieckiem 

- ale to ty się spuszczasz teraz nad swoim, mieliśmy robić coś innego o ile mnie pamięć nie myli, po to pozmieniałem swoje plany, specjalnie pod ciebie

Świetny przykład, nie wiem co należałoby tutaj powiedzieć aby się nie tłumaczyć bo oczywiste jest, że nie chodzi o żadne "spuszczanie się nad dzieckiem" w ogóle skąd one to biorą?

Aż sam się wkurwiłem jak to czytałem

Tu identycznie. To jest schemat zapędzenia do naroznika obitego przeciwnika, który już tylko czeka w zasadzie na nokaut. 

W tych dwóch sytuacjach tylko we wczesnej fazie rozpoznania i rozbrajania tego typu szitu coś mozna zdziałać, bo ma się jeszcze jakiś autorytet u baby. Pod warunkiem, że był takowy w ogóle.
...........................................

Dwa przykłady z mojego doświadczenia z babami z dziećmi.

Przykład 1 - Laska 35 lat. Syn 7. Nie mieszkaliśmy razem, ale pomieszkiwałem u niej weekendami. Bardzo szybko zaczeły się jazdy zazdrości itp. Któregoś razu po pracy miała się skontaktować, ale tego nie zrobiła. Po kilku godzinach pisze, że przeprasza, ale spotkanie jej wypadło. 

Przyjechałem do niej w sobotę, i pytam co za spotkanie. A ona, że jej były wrócił z misji w Iraku, i że koniecznie chciał się spotkać. Zobaczyła mój wzrok, więc od razu zaczęła kręcić coś, że musiała itd. Pytam jej czy zawsze jej do dyspozycji swoich byłych, skoro tak musiała zostać z nim i go zabawić. Ona, że nie i bla bla ale już była wystraszona, więc dodała z dupy, że była tam tez i jej koleżanka, co było zmyślone. Została jej tylko zagrywka ostateczna, czyli sztampa babska, odwrócenie kota ogonem i zrobienie idioty z faceta. No i zaczyna...

- a co zazdrosny jesteś?
- nie, tylko wiem po co spotyka się z byłymi. 
- przesadzasz, widać, że jesteś zazdrosny, a my tylko wypiliśmy kawę razem. Masz z tym problemy?
- próbujesz ze mnie zrobić zazdrosnego kretyna jak widzę, który ma problemy ze sobą, i się czepia. Tymczasem gdybym to ja się umówił z byłą, to byś tu awanturę rozkręciła na tydzień. 
- nie prawda. Sprawdź sobie.
- nie sprawdzę już.
- dlaczego?
- bo widzimy się ostatni raz. Nie pozwalam sobie na akcje takie, że ktoś jest ze mną, ale potrzebuje spotkań z byłymi. Jak ci nie wystarcza jeden facet, to w przyszłości pokażesz większe rogi. 
To koniec.
I był koniec.

Przykład 2 - laska 36 lat. Identycznie wiek syna, 6 lat. W trakcie rozwodu. Ojciec dziecka pod jej drzwiami 4 - 6 razy w tygodniu. Miałem wręcz wrażenie, że bawiła ją sytuacja, kiedy dwóch facetów wokół niej krąży.
Po którymś takim razie stwierdziłem, że to nie dla mnie. Poza tym okłamała mnie wcześniej, bo miała przekazywanie dziecka na weekendy, i w ogóle zorganizować tak, żebym ja z nim nie miał styczności, bo po co mi widok jej byłego. 
Przyszła sobota, on jak zwykle o 9 rano stoi pod drzwiami, odbiera małego itd. Po czym ona stwierdza, że ma jej dać adres nowego mieszkania, bo chce zobaczyć w jakich warunkach jej dziecko przebywa kiedy jest u niego.
On odjechał.
Ona idzie na górę, i mówi, że jedzie na chwilę do M.
Ja pytam zdziwiony po co?
- muszę zobaczyć jakie ma warunki dla małego.

W takiej sytuacji nie da się podskoczyć. Takie "uroki" bycia z babą dzieciatą. Mówię ok, tylko daj znać czy ok wszystko. Mieli niebieską kartę na policji, więc się obawiałem czy mu coś nie odbije.
Pojechała. I nie ma jej 3 godziny, a to  zaledwie 5 -7 minut jazdy autem.

Dzwonię, nie odbiera. Ponownie. Nic. Wraca. Pytam co jest grane. Obawiam się o nią, a ta sobie nie odbiera.
- bo gadałam z nim.
- to nie można odebrać i powiedzieć że gadasz i że jest ok?
- czepiasz się!
- martwiłem się, nie czepiam.
- jesteś taki sam jak on!
- co ty mówisz? Powtórz to jeszcze raz.
- musiałam sprawdzić w jakich warunkach przebywa moje dziecko!
- to chyba robiłas ekspertyzę w sanepidzie, bo tyle zajęły oględziny pokoju z kuchnią. 
- zazdrosny jesteś o niego? ( i tu ten błysk w oku i rozbawienie manipulatorki).
- nie jestem. Już nie jestem.
- jak to?
- mam gdzieś takie zabawy. Znajdź sobie naiwnego do swoich manipulacji. Pa.

Sytuacje, kiedy widzi się, że baba robi ci koło pióra, pogrywa, i ma zachowania typu spotkania z byłymi, trzeba od razu rozminowywać odcięciem znajomości. To się już nie zmieni, a tylko nasili. A im głębiej w pas, tym manipulacje mocniej działają, bo po prostu człowiekowi zależy. 

Widać jakies patologiczne zachowania - kategoryczne odcięcie. Koniec. 

 

  • Like 8
  • Dzięki 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Akcja z tortem miała miejsce w marcu, a poznaliśmy się w październiku, niecałe 4 miesiące znajomości z czego może od 2 byliśmy w tzw. związku.

Nie chciałem robić afery w sumie z niczego na samym początku i jakoś to tam sobie racjonalizowałem, żeby jak najszybciej zapomnieć.

Dobra przyznaję, laska niesamowicie mnie kręciła, wizualnie, intelektualnie, emocjonalnie, do tego zajebiste ruchanie 3-4 razy w tygodniu,

nie chciałem tego wszystkiego spierdolić awanturowaniem się o jakiegoś tam głupiego torta, już pies go jebał, wyszło jak wyszło nie ma o czym mówić.

Tak wtedy o tym myślałem, tym bardziej że to był jej pierwszy tego typu wyskok i na upartego mogłem w to uwierzyć, że nie było to świadome działanie,

tylko przypadkowy zbieg okoliczności, szczerze mówiąc nadal w to wierzę, co nie zmienia faktu że byłoby miło usłyszeć chociaż jakieś przepraszam z jej strony. 

 

Jest jeszcze druga strona medalu tej całej historii, a mianowicie fakt, że ktoś taki jak ona, a naprawdę dziewczyna jest ładna, ogarnięta życiowo i zawodowo,

ma własną chatę, buduje dom, zarabia w chuj hajsu w tej aptece, potrafi się wysłowić, no cud miód orzeszki i że ona ze mną, życiowym przegrywem...

Duma mnie rozpierała to raz, a że mojej byłej żonie pizdę z zazdrości skręciło to dwa. Dodatkowo mój szczeniak złapał błyskawicznie kontakt z jej dzieciakami,

to wszystko było zbyt skomplikowane, przynajmniej tak mi się wtedy wydawało, żeby to skończyć, a im dłużej trwało, tym bardziej się przywiązywałem,

wspólne wyjazdy w góry na ferie, wspólne wakacje nad jeziorem, wspólne to, wspólne tamto, praktycznie rzecz biorąc funkcjonowaliśmy jak normalna rodzina,

nie byłem w stanie nawet sobie wyobrazić, że nagle to wszystko znika i nie ma niczego. Sam na siebie stryczek kręciłem takim pojebanym myśleniem, wiem,

ale to dopiero teraz to widzę patrząc na wszystko z odpowiedniej perspektywy. W tamtym czasie na wszystko znajdowałem wytłumaczenie,

choćby najbardziej koślawe i niedorzeczne, to chciałem utrzymać ten związek już nawet nie licząc specjalnie na to, że cokolwiek się zmieni. Desperacja level hard.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minutes ago, marcopolozelmer said:

i nie ma niczego

Jak to mawiał niedoszły prezydent PL :)

 

A tak serio, chyba każdy z nas się złapał na tłumaczeniu sobie podejrzanych zachowań kobiet. Nie Ty pierwszy i nie ostatni. Ja np. usprawiedliwiłem ex z umawiania się z kolegą B. bo umówiła się z nim zanim zrobiłem jej awanture gdy umówiła się z gościem A :) i że niby nie wiedziała, że tak nie powinno się robić "bo inna obyczajowość".

 

Cała otoczka rodziny okazała się domkiem z kart jak widzisz, co raz bardziej tracę nadzieję, że z babami da się zbudować coś trwałego. Przychodzi taki dzień, że dostajesz obuchem w łeb "i nie ma niczego".

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podstawowa kwestia w tej opowieści - mieszkał u niej. To jest raz ze karta przetargowa, którą baba zawsze prędzej czy później użyje. "Jak ci nie pasuje to się wyprowadź" będzie uzyte jak amen w pacierzu.

 Po drugie, wazniejsze, kod, który natura wpisał w głowe bab, jest takie, że to facet organizuje gniazdo, a ona tylko wiesza w nim obrazki, i wybiera kolor ścian. 

Z góry na straconej pozycji, bo facet ciagle czuje, że musi tańczyć jak ona zagra. Zaś ta jej przewaga, mówi z kolei jej podświadomości, że skoro ma przewagę nad facetem, to znaczy ze jest słaby. A to już z górki.

Edytowane przez AR2DI2
  • Like 3
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pod koniec już nie, bo na stówę byłem pewien, że jeśli tylko zechce, czepi się wszystkiego.

Uwaga będzie anegdota ?

Po przewiezieniu do niej wszystkich moich gratów i zdaniu kluczy od mojego mieszkania, pierwsze co to zagoniła mnie do roboty.

No ale dobra, jestem w końcu facetem, niech do czegoś się przydam, dla mnie to żaden problem, a dla niej szczęście i radość, że takiego mnie ma.

Na pierwszy ogień poszła wymiana kontaktów w całym mieszkaniu. Pojechaliśmy do castoramy, żeby sobie wybrała które i zabrałem się do pracy, 

a że prace elektryczne nie są moją najmocniejszą stroną, to oczywiście musiałem zrobić zwarcie i wyjebało korki aż na klatce schodowej. 

Przez godzinę próbowałem się włamać do skrzynki, no w końcu się udało. W skrzynce korki porcelanowe pamiętające króla ćwieczka,

trzeba znowu jechać do castoramy kupić nowe, ale kurwa teraz się okazuje, że już jest po 21 i mogę jedynie cmoknąć się w chuja.

Mówię do niej tak - weź daj jakiś przedłużacz, to chociaż lodówkę podłączymy na noc, zanim się rozmrozi, a jutro to wszystko dokończę.

Dała ten przedłużacz, podłączyłem lodówkę, czuję wstyd jak kutas, ale gram rolę, że luzik, takie rzeczy się zdarzają, ktoś źle kable podłączył i tyle.

Następnego dnia pojechałem rano roboty. Po robocie miałem umówione spotkanie z właścicielem mojego mieszkania w sprawie zwrotu kaucji.

Pojechałem tam do niego, zeszło nam ponad godzinę na pierdoleniu o niczym, od niego do castoramy po nowe bezpieczniki, do lidla po zakupy

i wracam w końcu do niej, pierwsze co, to od razu ładuję ten głupi ryj do skrzynki na klatce i wymieniam korki, uff wszystko działa, no to z górki.

Wchodzę na chatę dumny jak paw, prężę się i wyginam jak jakiś jebany Kuntakinte, dokręciłem ten ostatni kontakt, pozwijałem przedłużacze...

i czekam na oklaski, a tu chuj, cisza ? 

Zrobiłem sobie kawy, rozsiadłem się wygodnie i czekam dalej, kiedy ma luba przyjdzie mi pogratulować i może od siebie zaproponuje jakiegoś lodzika

 

- gdzie byłeś?

- naprawiłem prąd, nie cieszysz się?

- gdzie byłeś się pytam

- no gdzie byłem, tu i tam, sprawy załatwiałem, mówiłem ci przecież...

- sprawy załatwiałeś?

- dobra o co ci chodzi

- no nie wiem o co, może o to, że zostawiłeś to wszystko rozgrzebane, kable jakieś po całym mieszkaniu rozjebane i sprawy sobie załatwiałeś

- byłem umówiony z człowiekiem na spisanie protokołu zdania lokalu i dogadanie zwrotu kaucji, mówiłem ci o tym dwa dni temu

- to nie mogłeś najpierw tego dokończyć, a potem pojechać sprawy załatwiać?

- nie mogłem, bo byłem umówiony na konkretną godzinę, a poza tym musiałem jeszcze pojechać po te zasrane korki do sklepu

 

i tak żeby nie skłamać przez bite dwie godziny awantura o przedłużacz na podłodze, aż w końcu dzieci musiały iść spać i zamknęła ten ryj,

wielce obrażona położyła się do łóżka i na złość mi książkę zaczęła czytać do pierwszej trzydzieści w nocy, chociaż dobrze wiedziała,

że ja nie zasnę przy zapalonym świetle, a o 5:45 muszę wstawać do roboty. Nie i chuj, bo ona teraz czyta. Na "dziękuję" czekam do dziś...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@marcopolozelmerWszystko jasne. Uznales ją za kogoś znacznie lepszego od siebie i że robi Ci łaskę, będąc z Tobą. To się musiało tak skończyć. Baby to doskonałe wyczuwaja. Tymczasem - jeśli nawet jesteś w związku z księżna Monaco i ona ma zamek na skale, to i tak musisz wymagać od niej szacunku. Nie ma szacunku - nie ma związku.

 

Jeszcze parę uwag. Co to za pomysły, żeby obierać ziemniaki i robić żarcie? Kontakty ok, męskie prace ok, ale babskie ma robić baba. Myślisz, że w ten sposób cokolwiek w jej oczach zyskałes? Jest wręcz przeciwnie. Najlepiej funkcjonują związki, w których jest tradycyjny podział ról.

 

Rozstanie też spier*iłeś. Jeśli wiesz, że to koniec, sam o tym zdecyduj. Unikniesz upokorzenia. Tak to ona podjęła decyzję, a Ty ją jeszcze prosisz, żeby Cię wywaliła dopiero jutro. Żenada.

Edytowane przez Kapitan Horyzont
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Taki był dil, że jak pojadę po ziemniaki, to ona zrobi kotlety.

Oczywiście cała sytuacja była sfingowana i wyreżyserowana, bo te ziemniaki mogła sama kupić jak jechała po córkę do koleżanki.

Ale oczywiście tego nie zrobiła, żebym ja musiał specjalnie się ubierać, wyłazić i zapierdalać. Pewnie liczyła na kłótnię, a tu zatkało kakało,

bo te zakichane ziemniaki przyniosłem i na dodatek jeszcze obrałem, żeby jaśnie pani hrabina nie miała do czego się przyjebać.

Wtedy zbyt szybko to wszystko się działo i nie miałem tyle czasu na szczegółową analizę chronologii wydarzeń, ale teraz coraz wyraźniej widzę,

że ona już to miała zaplanowane i od rana jechała według jakiegoś zjebanego scenariusza, żeby za wszelką cenę doprowadzić do konfrontacji. 

Punktem zapalnym była informacja o tym, że mój syn będzie u nas przez cztery dni, a nie tylko dwa jak zwykle ma to miejsce.

To był początek końca i teraz już tylko trzeba było tak to poprowadzić, żeby mnie jakoś sprowokować i z czystym sumieniem wyjebać za drzwi.

Przewijając do tyłu taśmę z zapisem tamtego dnia mogę z łatwością wskazać przynajmniej 6 takich momentów, gdzie widać jak na dłoni,

że ona coś kombinuje, te wyjścia do koleżanek, leżenie odłogiem z telefonem, wyprawienie mnie po te ziemniaki... każda z tych sytuacji,

to było rozgrywanie obliczone na konkretny efekt i jakkolwiek bym się nie zachował, to ten właśnie dzień miał być moim ostatnim w tym domu.
 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć,

Rozjebał mnie tekst:
"jeśli próbujesz we mnie wzbudzić poczucie winy, to przypominam, że byłem dwukrotnie żonaty"

 

Moja była akurat płakała o byle gówno, więc stałem się mistrzem ignorowania płaczu, tak na prawdę, to jak teraz jak słyszę płacz

jakiej kolwiek kobiety to uruchamia mi się auto-pogarda, tak, że myślę dobrze rozumiem co masz na myśli, ale najgorsze jest, że one to robią na zasadzie

"kropelki, która drąży skałę", będziesz zajęty, zmęczony i dla świętego spokoju popuścisz, żeby nie psuć atmosfery, a wtedy ona poczuje, że

wygrała no i za chwile będzie cisnąć bardziej..

 

Tak samo rozumiem, jaką siłę mają przeprosiny kobiety(szkoda, że na drugi dzień nie pamiętają i znowu wchodzą w tryb harpii), kiedyś musiałem normalnie

ze swoją się szarpać i trzymać spodnie, po jakiejś kolejnej w której podniosłem temat rozstawania, rzuciła się na mnie i chciała mi zrobić laskę, żeby mnie

udobruchać. To mnie trochę przetrzeźwiło. Te lodziki, w moim przypadku opóźniły termin podjęcia męskiej decyzji gdzieś z dwa lata ...

 

Nie chce mi się wdawać teraz w szczegóły, ale historia mojego starego jest podobna, też był zakochany i myślę, że właśnie przez to nie wyłapałeś

momentu, w którym laska straciła do Ciebie szacunek. Możliwe, że wyczuła twoją słabość do niej i zaczęła testować, jak bardzo może przesunąć tą granicę .. no i przesuwała

Powiem Ci, że w połowie historii zaczęło mi normalnie zalatywać syndromem sztokholmskim, chociaż, sam przerobiłem na własnej skórze, że tam gdzie zaczynają się uczucia,

kończy się logika..

 

Po tym jak się pogodziliście i mieliście seks życia, powinieneś po stosunku powiedzieć "a teraz wypierdalaj" :) i zakończyć historie.

 

Nie rozumiem, jak mogłeś się godzić na takie traktowanie, moim zdaniem właśnie problem był taki, że to tolerowałeś, i za każdym razem jak coś odpierdalała,

to twoja tolerancja na numery się zwiększała, no bo skąd miała wiedzieć, że miarka się przebrała, skoro się nie przebrała ?

 

Akcja z tortem była makabryczna ... To było wykorzystanie twojej dobroci i zaangażowania w celu upokorzenia cię.  To była moim zdaniem manifestacja pogardy ..

Tego samego aspektu nie rozumiałem u swojej byłej, też lubiłem naprawiać w domu, też generalnie byłem dobrym facetem, może mnie za to nie szmaciła

ale miałem takie dziwne wrażenie, że absolutnie nie docenia, tego co ja uważam, za jeden z lepszych aspektów mojej osobowości...

 

Ale powiedz, z perspektywy czasu, nie jesteś sam sobie winien? Czy nie jest tak, że mogłeś w każdym momencie to przerwać, ale jednak podejmowałeś

decyzje, żeby dalej brnąć w las?

 

Pozdro

 

Sorry, że tu się jeszcze raz wypowiem, ale już nie mogę wyedytować posta

 

Tak czytałem komentarze innych i wydają się takie ... zdroworozsądkowe, w przeciwieństwie do twojego postępowania :D

I też mi się przypomniało jak czytałem kiedyś, że generalnie kobiety mają lepiej w społeczeństwie, bo mają znajomych, koleżanki

i generalnie jaki "system wsparcia", rozmawiają o problemach, inni im pomagają podejmować decyzje etc, a faceci, kiszą wszystko w sobie...

Czy kiedykolwiek rozmawiałeś o swoich problemach z jakimś przyjacielem albo kolegą, który Ci powiedział,

coś w stylu "stary, olej tą laskę", czyli mniej więcej to co tu chłopaki mówią ??

Obstawiam, że nie, bo nie ma takiej opcji, żeby ktoś Ci tego nie próbował do tej pory wyperswadować, a to by znaczyło, że tłamsiłeś do tej pory

te wszystkie problemy w sobie... czy mam racie ?

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Standardowy schemat, pani najpierw uzależnia od siebie dupką, a później zaczyna się obróbka metalu, urabianie pod siebie....widać w tej historii, że facet da się szmacić, byle tylko mieć dostęp do bram rozkoszy pięknej kurewny....

 

Moim zdaniem, od samego początku, byłeś dla niej opcją zapasową. Nie chciała z Tobą zamieszkać, bo już wtedy zakładała, że jesteś beta providerem, który jest tylko od spełniania jej zachcianek. Będąc z taką panią trzeba mieć jaja ze stali, a i tacy nie dawali rady.

Wygląda na to, że im atrakcyjniejsza laska, ty bardziej ma najebane po kopułą....takie są, nie tylko moje wnioski.

 

 

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, StatusQuo napisał:

 

 

Tak czytałem komentarze innych i wydają się takie ... zdroworozsądkowe, w przeciwieństwie do twojego postępowania :D

I też mi się przypomniało jak czytałem kiedyś, że generalnie kobiety mają lepiej w społeczeństwie, bo mają znajomych, koleżanki

i generalnie jaki "system wsparcia", rozmawiają o problemach, inni im pomagają podejmować decyzje etc, a faceci, kiszą wszystko w sobie...

Czy kiedykolwiek rozmawiałeś o swoich problemach z jakimś przyjacielem albo kolegą, który Ci powiedział,

coś w stylu "stary, olej tą laskę", czyli mniej więcej to co tu chłopaki mówią ??

 

Mówił mi to każdy. Nawet jej koleżanka, ta co u niej siedziała w ostatni dzień jak mnie wypierdalała z chaty.

To znaczy inaczej, my się rozstawaliśmy już wcześniej nie raz i nie dwa, mieliśmy przerwy po 2-3 tygodnie, raz ponad miesiąc

i wtedy ta jej koleżanka zaczepiła mnie na fejsbuku, że a co tam co tam, a jak tam jak tam... no bo coś nas razem nie widać ostatnio...

Przecież wiedziałem od razu, że ściemę napierdala na maksa i to tamta ją namówiła, żeby jej pomogła mnie przekabacić,

ale w miarę tego pisania ta koleżanka zamiast mnie namawiać na powrót, to wręcz przeciwnie, zaczęła mi to odradzać.

Nawet według niej ta moja tak mną poniewiera, bo może, bo widzi że mi zależy, bo wie że może wszystko i ujdzie jej na sucho

i że zdaniem tej koleżanki ja tylko gram (w sensie to rozstanie to tylko tak na niby) a tamta o tym też wie i w ogóle się nie przejmuje...

Początkowo myślałem, że to jakiś kurwa głupi test, że obie tam siedzą przy komputerze i tylko czekają, kiedy wyskoczę z propozycją,

że skoro tak, to może wpadnij do mnie i się poruchamy po starej znajomości czy coś, ale ona że nie, bo nie umawia się z byłymi koleżanek,

że chciała tylko się dowiedzieć jak sobie radzę i czy już się z kimś spotykam, bo słyszała pogłoski na mieście... no i dalej oczywiście,

że jej zdaniem nie powinienem okazywać że mi zależy, bo w ten sposób tylko przegrywam w tej grze i najlepiej będzie dla mnie,

jeśli pierdolnę to wszystko naprawdę i odejdę w chuj bez słowa, a dopiero dłuższy upływ czasu pokaże czy tamta coś zrozumie,

czy zatęskni, czy zacznie jej też zależeć, bo póki co, to nawet z boku widać, że ona ma to generalnie w dupie i traktuje mnie jak gówno.

 

To samo mówili mi w robocie, bo oczywiście byli wtajemniczeni, to samo mówiły mi nawet dziewczyny na innym forum,

które zacząłem czytać, kiedy dowiedziałem się od własnego dziecka, że mamusię już posuwa jakiś kurwa nowy wujek

i myślałem, że tam znajdę złote rady jak sprawić, żeby moja jeszcze wówczas żona... ach kurwa, szkoda gadać.

Tak czy siak już dawno temu założyłem tam temat  opisując między innymi historię z tortem i parę innych wybryków mojej królewny,

to nie uwierzycie, na babskim forum, gdzie obowiązuje solidarność jajników, a każdy facet to wróg, nawet tam te dziewczyny mi pisały,

żebym spierdalał od niej jak najszybciej, bo to wielki chuj z tego będzie i tylko się z nią umęczę. A ja głupi nie, bo przecież wiem kurwa lepiej...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 26.01.2019 o 12:42, marcopolozelmer napisał:

Wniosek jest w zasadzie jeden - jeśli pojawiają się wątpliwości, to nie ma wątpliwości.

Genialne. Muszę to sobie wynotować.

 

Te zachowania, dialogi i fochy - jakbym czytał o swojej ex...

Dobrze, że się uwolniłeś tylko zawsze pozostaje pytanie - "dlaczego ona nie mogła po prostu być miła?" Czemu rozwala dom/związek/rodzinę gdy w sumie wszystko mogłoby być ok?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O k**a, jaki jeleń. Potem się dziwić, że laski nie szanują facetów, jak 95% dla cipki zrobi wszystko, swoją godność i zasady zostawi daleko w tyle.

 

Gościu, tego się nie da uratować. W jej oczach jesteś stracony. Tutaj nic nie pomoże. Musisz się ewakuować. Ty nie pracujesz,, że w ogóle hajsu nie masz ? Przez to jesteś jeszcze większą pipą w oczach kobiet. 40 latek pożycza kasę od byłej żony,bo nie ma na życie ? No ja pierdole.  Jedyne co Cię ratuje to, żeby się ogarnąć i nie robić takich błędów przy kolejnej kobiecie.

  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, SpecOps napisał:

Dobrze, że się uwolniłeś tylko zawsze pozostaje pytanie - "dlaczego ona nie mogła po prostu być miła?" Czemu rozwala dom/związek/rodzinę gdy w sumie wszystko mogłoby być ok?

To tak nie działa. 

 

Facet chce mieć atrakcyjną kobietę. Jeśli ona się zapuszcza, traci w jego oczach, a po pewnym czasie ma jej dość. Może jeszcze z rozpędu ją toleruje, bo np ogarnia dom, gotuje, opiera, ale związek jest już przegrany.

 

Podobnie - kobieta chce faceta przejawiającego zachowania alfa. Jesli facet oblewa shit-testy, daje sobie wchodzić na głowę i zachowuje się jak pipa, to jest pozamiatane. Okazuje się, że to nie ten. Może z nim być jeszcze przez jakiś czas, jeśli jest użyteczny - sponsoruje, naprawia, obiera ziemniaki ?, ale związek jest skazany.

 

17 godzin temu, AR2DI2 napisał:

Widać jakies patologiczne zachowania - kategoryczne odcięcie. Koniec. 

Swoją drogą, to obie panie z przykładów musiały być nieźle zdezorientowane. No jak to? Zrywa że mną, tak od razu? Przecież z poprzednich pięciu misiów po podobnym numerze trzech tylko westchnęło i smutno przewróciło oczkami, a dwóch próbowało zrobić awanturę, ale odwróciłam kota ogonem i wszystko rozeszło się po kościach.

Edytowane przez Kapitan Horyzont
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.