Skocz do zawartości

Czy zdecydowali byście się teraz na dziecko, pomimo oświecenia w temacie matrixa?


Rekomendowane odpowiedzi

Czasami myślę o tym.

Tulę swoje dziewczyny i wiem, że przyjdzie taki dzień, że moje ramiona nie będą wszystkim czego potrzeba im do szczęścia. Że dzisiaj mogę je ochronić, oddzielić od tego co złe i patrzeć jak są szczęśliwe. Ale przyjdzie dzień, że będą cierpieć i wtedy moje ramiona już nie wystarczą. Z jednej strony posiadanie dzisiaj małych psychofanów jest męczące (nie ma w tym domu częściej padającego słowa niż "mama"), ale z drugiej strony wiem, że od razu mogę zareagować i te małe dramaty (chociażby takie, że mama zniknęła ;)) rozwiązać. A świadomość tego, że kiedyś mnie już nie będzie i wówczas nawet dobrym słowem i wysłuchaniem nie wesprę, jest dość przygnębiająca. A geny już poszły w świat, nie ma odwrotu, nie zatrzymam tego. 

Z drugiej jednak strony, sama cieszę się, że żyję na tym świecie. Lubię swoje życie, jestem szczęśliwa i daleka od stwierdzeń, że życie to pasmo cierpień. Wiem jednak, że złożyło się na to wiele czynników, przeszłam pewną drogę i niekoniecznie tak potoczy się życie moich dziewczyn. Jednak najskuteczniejszą metodą wychowawczą jest własny przykład, toteż mam nadzieję, że moja postawa wobec życia im się udzieli ;)

Nie mniej czasami zazdroszczę świadomie bezdzietnej siostrze, że takich przemyśleń nie będzie mieć. Że może troszczyć się tylko o siebie, a to co będzie po jej śmierci niezbyt ją obchodzi.

 

Ale zdecydowałabym tak samo.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Adolf napisał:

cierpiały.

 

 

4 godziny temu, Morfeusz napisał:

 cierpień

 

23 minuty temu, catwoman napisał:

cierpieć 

 pasmo cierpień.

 

12 minut temu, mac napisał:

 cierpienie

Macie jakiś uraz na psychice?

  • Like 3
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Brat Jan Nie cierpiałeś nigdy?

Ja nie ukrywam, że miałam w życiu momenty, gdzie nie chciało mi się żyć. 

Chyba większość z nas czegoś takiego doświadczyła. Wiadomo, w młodości wszystko przeżywa się intensywniej i dzisiaj patrzę na to inaczej, ale wtedy pewne wydarzenia jawiły się jako koniec świata.

Ja oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że są to problemy pierwszego świata i o prawdziwe cierpienie się nawet nie otarłam, ale myślę, że wiesz o czym mówię. Jeśli nie - lucky you :) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Adolf napisał:

Jak w temacie, pomimo tego, że będąc świadomym matrixsa, powołali byście na świat swoje dziecko?

Tak. A niby z kim pojadę pod namiot na wakacje? Komu dam psa pod opiekę? Kto mi pomoże wyciąć choinkę w lesie na święta? Trawa latem sama się nie zetnie... Komu oddam swoją wiedzę? Kobiecie?....

 

Niech walczą o lepszy świat skoro my go nie stworzyliśmy, względnie popsuliśmy.

 

@Adolf

Powtórzę sam za sobą: człowiek boi się jednej tylko rzeczy - przyszłości. Twój/taki strach o przyszłość bliskich powodujący odrzucenie nienarodzonego potomstwa nazwałbym altruistyczną aborcją jednostki i egoistyczną eutanazją ogółu. To ciąży w stronę naturalizmu... (czytaj lewactwa), a Tobie Padre przypisywalbym raczej poglądy transcendentalne.

 

Znów Asnyk, znów pomoże:

 

Daremne żale, próżny trud,

Bezsilne złorzeczenia!

Przeżytych kształtów żaden cud

Nie wróci do istnienia.

 

Świat wam nie odda, idąc wstecz,

Zniknionych mar szeregu:

Nie zdoła ogień ani miecz

Powstrzymać myśli w biegu.

 

Trzeba z Żywymi naprzód iść,

Po życie sięgać nowe:

A nie w uwiędłych laurów liść

Z uporem stroić głowę!

 

Wy nie cofniecie życia fal!

Nic skargi nie pomogą!

Bezsilne gniewy, próżny żal!

Świat pójdzie swoją drogą.

 

 

 

 

  • Like 7
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Racja, że obecny "świat" jest dziwny. Pogoń za kasą itp. Po kilku latach psychicznego cierpienia (własny biznes w naszym kraju ), masy przemyśleń i załamań nastał czas błogiego wyjebania. Kwestia ułożenia sobie pewnych spraw w glowie.Lew nie po to tłucze samice ,żeby wziaść kredyt na 30 lat. On ja tłucze po to, żeby zostawić po sobie potomka. Taka nasza rola zwierząt. Szczęśliwy ogarnięty tata - szczęśliwe dziecko.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To pytanie zabiło mi niezłego ćwieka....

Już nie raz się nad tym zastanawiałem ale jeszcze nigdy tak głęboko. 

Tak naprawdę jeśli Ja/ ktoś odpowiada NIE to czy naprawdę ma na względzie dobro swoich dzieci i troskę o to czy będą cierpieć? A może jest to egoistyczne podejście mające na celu odsunięcie od siebie odpowiedzialności za wychowanie i niechęci poświęcenia temu czasu i środków.

Tak naprawdę ja dając życie mojemu synowi nie byłem jeszcze na to gotowy, byłem za młody. Presja otoczenia i małżonki przeważyła. Wychowanie potomka też nie ułożyło/układa sie tak jak bym sobie wymarzył. Zawsze brakuje na coś czasu i środków. Latorośl rozwija się inaczej niż bym sobie tego życzył, nie podziela moich zainteresowań i często miewa odmienne zdanie, ale to rozumiem, nie jest klonem to nowy inny człowiek.

Jednak mimo że wówczas nie byłem gotowy, teraz bardzo się cieszę że jest! Być może niektórzy nazwą posiadanie dzieci egoizmem, ale to ich problem. 

Może ja egoistycznie i mimo wszystko, ale cieszę się z posiadania potomka. Z drugiej strony czy nie ukształtowała nas tak natura. 

Z punktu widzenia ezoteryki, przychodzimy na świat w kolejnych inkarnacjach, żeby poprzez kolejne życia dążyć do uduchowienia, zdobywać wiedzę, kształcić duszę. Jak to już osiągniemy to przestaniemy inkarnować i połączymy się z Absolutem. I pewnie to jest kolejnym etapem naszej ewolucji. Zatem posiadając dziecko umożliwiamy kolejnej duszy inkarnację i dożenie do oświecenia, a że jest to droga czasami, często przez cierpienie...

Edytowane przez Łabędź
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja rozumiem, że ktoś nie chce mieć dzieci bo to nie dla niego. Boi się odpowiedzialności, lubi wygodne, niczym nie zakłócone życie. Dzieci, przynajmniej we wczesnych okresie życia to masa obowiązków, później dochodzi jeszcze masa wydatków. Nie dorabiajcie do tego jakiejś wydumanej ideologii o cierpieniu. Nie chcę mieć dzieci bo nie chcę żeby cierpiały. No ciekawe.

 

Jakby wasi rodzicie o tym pomyśleli to byście teraz nie musieli cierpieć.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, Adolf napisał:

Co jest warte moje szczęście z przedłużenia linii genetycznej,

A co mają nasi martwi przodkowe z przedłużenia swojej?

 

Zresztą rozmnażanie się, jest najbardziej prymitywnym imperatywem biologicznym. Ale w zasadzie nie wiadomo po co i komu potrzebnym, czyniąc organizmy (jak to określił Dawkins) "maszynami przetrwania genów" (więc osobnik się nie liczy jako "osoba" a częściej jako Puszka Pandory). Ulegając biologii, stajemy się tylko nośnikiem czegoś i "niewiadomopoco". 

Gdybym znał (oczekiwane) odpowiedzi na parę pytań, być może zdecydował bym się na potomstwo. Tu ich nie poznam, więc - nie, żadnych własnych dzieci. Profilaktycznie, zwłaszcza że odpowiedzi, co bardzo prawdopodobne, mogłyby mnie nie urzec.

 

Kolejna sprawa - skoro myślimy w kontekście "przedłużenia własnej linii genetycznej", to podobnie myśleli (to sformułowanie jest potencjalnie grubym nadużyciem) nasi przodkowie. Więc czy moje geny są moje czy ich? Dobra, wiadomo, że dzięki rekombinacji są w jakimś stopniu moje, ale zrekombinują się w następnym osobniku i już nie będą moje. Nie rozmnażamy się przez klonowanie przecież. Chodzi o to, że przekazujemy nie siebie, tylko jakiś fragment tego co "niesiemy" tylko po to, żeby przyroda to przetestowała na ile jest skuteczne dla propagacji i przetrwania i albo zmiotła (zabiła) albo promowała określone cechy dalej. 

 

Rozmnażanie to jeden wielki logiczny nonsens. 

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, SzatanKrieger napisał:

ponieważ mój wujek ma dwie córki a z moim "nazwiskiem" zostałem z mężczyzn tylko ja.

A co za różnica czy geny są przekazywane w córkach czy w synach?

(Może to podstawowe pytanie z biologii/genetyki ale naprawdę nie wiem.)

 

Co do pytania @Adolf: teoretycznie tak. 

 

Dla mnie świat jest ciekawym i radosnym miejscem i jak na razie zaznałem tu więcej radości niż smutków  (tak powiedzmy 80/20 albo nawet 90/10) i taką wizję mógłbym przekazać dzieciom (pod warunkiem że ich matka miałaby podobne nastawienie)

 

Jednak wiem że musiałbym dzieciom wpoić zestaw mnóstwa narzędzi,  umiejętności i wiedzy: jak na siebie zarobić, jak budować relacje, jak radzić sobie z przeciwnościami,  jak żyć z radością pomimo napotkanych trudności. Jak działać i jak się chronić. 

 

Bo na pytanie "Tato ale po co mnie spłodziłeś?" Nie mam racjonalnej odpowiedzi.

 

Nie sądzę żeby przez najbliższe 100 lat świat stał się atomową pustynią nie do życia.

 

Zauważam że moja odpowiedź jest subiektywna i możnaby gadać o tym za/przeciw godzinami/dniami/latami/do śmierci. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, bartek.kowalski napisał:

Do Ciebie to samo. W czymś co jest FAKTEM, nie ma miejsca na żaden egoizm. Rodzenie dzieci to w 90% przypadków skazywanie ich na cierpienie, choroby, itd i jest to FAKT NIEPODLEGAJĄCY DYSKUSJI, a nie opinia!

Nie wiem o co Ci chodzi.

Życzę dystansu i uśmiechu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@bartek.kowalski Nie wygłaszaj tutaj jakichś prawd absolutnych, bo takowe nie istnieją, wszystko jest tylko iluzją naszego umysłu. Więc nie chojrakuj, bo nie wiesz więcej niż inni.

Świat jest coraz bardziej skomplikowany, a wychowywanie dziecka, to nauczenie go adaptacji w dżungli życia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat się zrobił smutno-poważny a przeca dzieciaki to kupa śmiechu i zabawy, znacie jakieś poważne dzieci?

W dodatku dużo guru-sruru nawet historycznych gada coby przykład z nich brać.

Kto powiedział by w życiu kierować się tym przyciężkawym myśleniem?

Tu naprawdę można się dobrze bawić z dziećmi lub bez.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prawie 40-tka i bardzo żałuję, że nie mam. Najgłupsza rzecz jaką zrobiłem w życiu. Mam na myśli zaniechanie, wieczny strach, uważanie etc. Życie bez dzieci to zarabianie pieniędzy, wymyślanie hobby dla zabicia czasu, bez sensu.

 

Bywały gorsze czasy, wojny, pańszczyzna, niewolnictwo etc. Obecnie nikt nie chodzi głodny, rozdęty socjal i jeszcze jakieś głupie wymysły. Piszę również o sobie. Na szczęście Afryka i Azja nie mają tego typu problemów.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przed chwilą, loh-pan napisał:

@doler

 

Strefa komfortu, jak z niej wyjść? W tym wieku to nie takie proste. Gdybym wpadł przed lub koło 30-tki to wola boska. ;)

 

Postanowiłem przeczekać do 45/50-tki. Może pragnienie dziecka to jakieś chwilowe głupie myśli, same przejdą. :)

 

Wyjdź z niej. To ostatni dzwonek. 45-50 to późno. Twój syn/córka będzie mieć 20 lat a Ty 70, trochę słabo. Zakręć się teraz, rozglądaj się intensywnie. Na tinderze spróbuj. Są różne drogi.

 

Ja sobie nie wyobrażam nie mieć dzieci, nawet jakby nie było mi z nimi po drodze. Na starość wnuki też pewnie zajebista sprawa. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@loh-pan - Nie masz dzieci i mówisz, że lipa. Jakbyś miał to kto wie czy byś się cieszył. Zawsze jest tak, że brakuje nam tego czego nie mamy :)

 

Ja niby bym chciał mieć, ale z drugiej strony jestem koło 30, chcę dorobić się $$. Jak już się dorobię to chcę w końcu się życiem pobawić. Jakbym miał od razu wbić w płodzenie dzieci to po chuju szczerze mówiąc. Życie jest krótkie i niestety, trzeba wybierać. Nie można mieć wszystkiego.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.