Skocz do zawartości

Bajki o produktywności pracy i wynagrodzeniach


Morfeusz

Rekomendowane odpowiedzi

Czytamy co jakiś czas o tym, że różnice w płacach wynikają z niższej produktywności w Polsce. W niektórych zawodach ma to ma miejsce ale w większości przypadków to bajki skrajnych liberałów.

 

1. Czy kasjerka w Niemczech albo UK skanuje 4 razy więcej towaru albo 4 razy szybciej, że otrzymuje 4 razy wyższe wynagrodzenie niż w Polsce?

Oczywiście, że nie ludzie mają określone maksymalne możliwości. Skanery nie działają tam 4 razy szybciej i taśmy nie pędzą 4 razy szybciej.

 

2. Czy osoba wykładająca towar w markecie jest w stanie za granicą wyłożyć go 4 razy więcej albo 4 razy szybciej że zarabia tam 3 - 4 krotnie więcej?

Nie.

 

3. Czy magazynier w magazynie w UK jeździ wózkiem 5 razy szybciej niż jego odpowiednik w magazynie Tesco w Polsce? Albo przerzuca 5 razy więcej towaru?

Oczywiście, że nie. Norma dzienna przerzuconych kartonów na magazynie Tesco gdzie pracowałem wynosiła w przybliżeniu tyle samo w Polsce i w UK. Zaś zarobki były niższe 5 krotnie w PL.

 

Więc różnice w płacach wynikają najczęściej nie z produktywności. Lecz z różnic kursowych walut (pln do euro albo funta), minimalnych stawek w danym kraju (polityki), różnic w kosztach życia, itp.

 

  • Like 10
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Morfeusz

Ciekawy temat.

Różnica w pensjach  wynika wyłącznie z siły danej gospodarki i tego jak państwo gospodaruje później zebranymi podatkami.  W skrócie: w państwach rozwiniętych pensje są kilka razy większe dla przeciętnego pracownika bo np. niemeicka gospodarka nakłądem 80 milionowej populacji jest w stanie wyprodukować i wyeksportować dobra większej wartości (samochody, maszyny, uzbrojenie it) przez firmy które mają centra rozwojowe fabryki w kraju pochodzenia.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O wysokości wynagrodzeń ostatecznie decyduje popyt na pracę. Akumulacja kapitału działa tak, że praca staje się towarem rzadszym w stosunku do kapitału, bo kapitału przybywa szybciej niż ludzi, w końcu przecież ludzie nie rozmnażają się jak króliki :). Dlatego rośnie popyt na pracę, a ludzie w krajach bogatszych zarabiają więcej.

 

Z tym patrzeniem tylko na produktywność pracy to taki sam błąd, jak z myśleniem, że o cenie produktu decyduje tylko wysokość kosztów produkcji. Tymczasem namalowanie obrazu, który staje się dziełem sztuki ma małe koszty, ale potrafi być on warty miliony, bo taką cenę gotowi są zapłacić kolekcjonerzy sztuki. Marihuana jest tania w sadzeniu, ale jest zakazana, więc trudno dostępna, przez co jej cena na czarnym rynku jest wysoka, bo ludzie są gotowi tyle zapłacić za rzadko dostępny towar. I w drugą stronę, przedsiębiorca może ponieść duże koszty produkcji, ale jeśli towar nie schodzi, musi obniżyć jego cenę, bo brakuje na niego popytu. W skrócie to wysokość popytu na dany towar decyduje głównie o jego cenie.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Różnica w cenie pracy wynika z otoczenia. Krem do opalania będzie więcej kosztował przy wejściu na plażę. Ale gdyby ten sam sklep sportowy podbił sobie marżę na smar do snowboardu to raczej nic by nie sprzedał.

 

W niemczech płaci się, za to żeby komuś nie chciało się  uczyć. Bo tak taka kasjerka by tylko patrzyła, żeby prysnąć do lepiej płatnego zawodu. U nas lepszą płacę to możesz mieć jak masz wujka/ciocię w gminie albo radzie powiatu, więc nie ma zagrożenia. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, Piter_1982 napisał:

masz wujka/ciocię w gminie albo radzie powiatu

Jak się chcesz opierdalać i mieć gówno pracę, to może i tak. Jak chcesz pracować i trochę pomyślisz, nauczysz się konkretnego zawodu,  wtedy na spokojnie zarobisz więcej niż w gminie/powiecie. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

45 minut temu, Morfeusz napisał:

W niektórych zawodach ma to ma miejsce ale w większości przypadków to bajki skrajnych liberałów

Raczej bajki lewaków. Prawicowy wolnościowiec (libertarianin) takich bajek nie wymyśla.

 

45 minut temu, Morfeusz napisał:

Lecz z różnic kursowych walut (pln do euro albo funta)

Nie kurs EUR do PLN świadczy o sile jednego czy drugiego. Tylko siła nabywcza. Różnica w kursach w tą samą stronę co różnica w sile nabywczej to tylko zbieg okoliczności.

 

Różnice w wynagrodzeniach wynikają tak jak bracia wyżej napisali, z różnicy w sile całej gospodarki w danym kraju.

Edytowane przez imprudent_before_the_event
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dużej mierze zgadzam się z kolegami przedmówcami ale uważam, że trzeba uwzględnić jeszcze jedną kwestię. Polska po II WŚ dostała się niestety w łapy sowietów na prawie 50 lat. W związku z tym jesteśmy zacofani o 50 lat w stosunku do krajów Zachodu. Ustrój komunistyczny/socjalistyczny utrwalany przez 50 lat zabijał najlepsze cechy Polaków takie jak pracowitość, odpowiedzialność za samego siebie, uczciwość, chęć dzielenia się i niesienia pomocy innym. W zamian wyhodowano homo-sovieticusa człowieka na wskroś zawistnego, cwanego i leniwego w myśl zasady "czy się stoi czy się leży dwa tysiące się należy".

 

Dopiero od niecałych 30 lat staramy się jako naród wrócić na właściwe tory. Odbudowuje się drobny kapitał w postaci drobnych przedsiębiorców, posiadaczy nieruchomości, etc. W starszej części społeczeństwa ciągle pokutuje myślenie o tych, którzy własną pracą coś zyskali przez pryzmat słowa "prywaciarz" dodatkowo "na pewno dorobił się na krzywdzie ludzkiej". Niestety duża część aparatu państwowego pasożytuje na przedsiębiorcach (ogromne podatki jakkolwiek by się nie nazywały i na co by nie miały iść) i generalnie na ciężko pracującym społeczeństwie poprzez wszelkiego rodzaju uciski. Nie trzeba być geniuszem ekonomii aby stwierdzić, że im mniejsze podatki tym gospodarka ma się lepiej a ludziom żyje się dostatniej.

 

Reasumując - niskie podatki, odrodzenie wolnego rynku i jak najmniej interwencjonizmu państwowego i zaraz zaczęłaby się poprawa w kwestii poziomu życia.

Edytowane przez samotny_wilk
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W Szwecji de facto tydzień pracy to 35 godzin. Realnej pracy jest jeszcze mniej. Jak ktoś siedzi w pracy po godzinach to patrzą na niego jak na głupka i prędzej czy później kadry wezwą pracownika i zaczną dochodzić czy wszystko u niego OK i czy nie potrzebuje urlopu, albo nie musi iść do lekarza. W pracy nie można nie zrobić sobie przerwy, w piątek obowiązkowa fika czyli kawa i ciasteczko. Nikt nigdzie się nie śpieszy i tyczy się to tak samo budowlańców, sprzedawców sklepie jak i innych zawodów.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak, moim zdaniem to bajka, którą opowiada się celem pacyfikacji oczekiwań tubylców. Inna wersja tej bajki to "demokracja u nas jeszcze młoda" (przy wypływających aferach), wszystkie te opowieści mają wspólną puentę - proszę za wiele nie oczekiwać, jeszcze nie teraz. 

 

Podam przykład dowodzący, że produktywność pracy nie musi prowadzić do uzyskania godziwych wynagrodzeń. Murzyni zbierający bawełnę na plantacjach niewątpliwie pracowali ciężej niż ich właściciele, którzy bardzo produktywnie leżeli sobie w tym czasie do góry brzuchami. Mimo to cały praktycznie zysk trafiał do właściciela plantacji. 

 

Stąd teorie, że droga do bogactwa wiedzie przez jeszcze cięższa pracę, uważam za element propagandy. Praca Polaków wcale nie musi być wielokrotnie mniej wartościowa, jak by to wynikało z porównania wynagrodzeń, niż ich zagranicznych odpowiedników. Po prostu, jeśli struktura gospodarki została tak a nie inaczej ukształtowana, to jest, co jest. A została tak ukształtowana w dużej mierze wskutek decyzji politycznych. To są decyzje poza zasięgiem przeciętnego człowieka. My sobie możemy tu się doszkalać, zwiększać wydajność pracy, aż nie posiwiejemy, a jezeli nic się nie zmieni strukturalnie, to nigdy tego Zachodu nie dogonimy. 

 

Wg mnie słabością koncepcji ekonomicznych jest to, że abstrahują od wpływu polityki na gospodarkę. Japonię, kiedy zaczęła ekonomicznie doganiać USA, wykolejono gospodarczo za pomocą decyzji politycznych - Plaza Agreement bodajże. Teraz to samo USA próbują zrobić z Chinami. W jednym i drugim przypadku wydajność skośnookich robotników ani jakość azjatyckich towarów nie ma decydującego wpływu na ostateczny efekt. 

 

Te wywrotki polityczne to robi rząd USA, kraju, który eksportową ideą uczynił wolny rynek, globalny handel. Te idee promują silniejszego, pozwalając lepiej zorganizowanym opanowywać bieda rynki i czerpać stąd spore zyski, coś tam przy okazji płacąc miejscowym murzynom.  Wszystko jest dobrze dopóki kraje konkurują z hegemonem rozsądnie, rozumiejąc swoją hierarchię w łańcuchu dziobania. Jeśli natomiast jakiś kraj zaczyna zagrażać "ładowi światowemu", to wolny rynek odchodzi do lamusa, zupełnie przypadkowo renesans zaczynają przeżywać idee protekcjonistyczne, a do akcji wkracza bohaterska US Navy, w obronie praw człowieka chińskich obywateli. 

Na koniec się jeszcze o tym film nakręci, i na tym też solidnie zarobi.

 

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Produktywność, czyli typowe oszustwo mediów typu TVN aby wmówić Polakom jacy są niewydajni i żałośni na tle Europy. A więc powinni spuścić głowę i pokornie zapierdalać w niemieckich montowniach. 

W rzeczywistości wskaźnik ten nie ma nic wspólnego z wydajnością pracownika. Baba która ma budkę z żarciem w Warszawie i sprzedaje kebaby za 20 zł/szt. będzie dwa razy bardziej produktywna od innej baby, która ma budkę z żarciem w Wypizdowie Dolnym i sprzedaje taką samą ilość kebabów, ale po 10 zł/szt. 

Edytowane przez Clarence Boddicker
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

TVN...to nie jest polską stacja telewizyjna....to jest stacja polskojęzyczna !!!

A co ta stacja usiłuje kreować, w czyim interesie działa ... to już inna bajka.

Ogólnie nie oglądam TVN...Polsatu, ale te nie oglądam TVP, wogóle nie oglądam TV...jak już to Netfliksa lub HBO

( Chociaż lewactwo w produktach Netfliksa mnie coraz bardziej irytuje )

 

Kasowanie na czas, kto wymyślił taką bzdurę? Norma ilu klientów kasjerka powinna skasować - a to fakt i to funkcjonuje w dużych markerach. Tak jak obowiązek proponowania na stacjach paliw przed skasowaniem innych produktów, na lotnych kontrolach z " aktywnej sprzedaży " potrafią odtwarzać nagrania z kamer czy np. pani na BP zanim sakasowala paliwo z 3 zaproponowała klientowi hoddoga w zestawie z kawą oraz batony na promocji w cenie  3za2...

Z kasowaniem towaru miałem niemiła sytuację w Lidlu kiedy pani zaczęła kasować w ekspresowym tempie - nie mam zamiaru się z nią ścigać, mam zwyczaj pakowania np rzeczy w szklanych opakowaniach nie pakuje obok siebie bo mogą się potłuc, rzeczy takich jak np. chrupkie pieczywo nie dam na spód ...tylko na górę. No i część rzeczy spadła...część się potłukła, pani zrobiła rwetest że nie mogę wymienić...więc obróciłem się na pięcie i nie zapłaciłem za to. Ogólnie po tym zdarzeniu jak nie muszę to nie kupuje w marketach.

 

Mam jedną małą piekarnie, jeden mały warzywniak - Żabke omijam bo właściciel to cham i typowy Janusz polskiego biznesu, niedaleko mam dobry mięsny gdzie np. w czwartek mogę sobie kupić ładny kawałem wołowiny i jak potrzebuje to go mi zmiela np. do Lasagnii.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Piter_1982 napisał:

W niemczech płaci się, za to żeby komuś nie chciało się  uczyć. Bo tak taka kasjerka by tylko patrzyła, żeby prysnąć do lepiej płatnego zawodu. U nas lepszą płacę to możesz mieć jak masz wujka/ciocię w gminie albo radzie powiatu, więc nie ma zagrożenia. 

Z tego fragmentu nic nie rozumiem, skąd takie spostrzeżenie lub wniosek?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 hours ago, Morfeusz said:

Czytamy co jakiś czas o tym, że różnice w płacach wynikają z niższej produktywności w Polsce. W niektórych zawodach ma to ma miejsce ale w większości przypadków to bajki skrajnych liberałów.

No wiesz co. :( "Liberał" to najgorsza możliwa obelga w III RP. Jak mogłeś. 

Cóż, jakby to wytłumaczyć najprościej... Spoglądasz na to, że produktywność to praca zasuwania sprzątaczek, jeżdżenia wózków widłowych lub praca lekarzy. Otóż to nie jest nowoczesna gospodarka i "większa produktywność". Większa produktywność cechuje się stosunkowo niską liczbą przedsiębiorstw (duże koncerny, dobrze zorganizowane zatrudniające 500 ludzi niż 500 oddzielnych przedsiębiorców robiących teoretycznie to samo). To po pierwsze. Liczy się też technologia - automatyzacja w fabrykach, kto je posiada, czy mamy firmy. Także struktura zatrudnienia się liczy - jaki procent ludności pracuje w rolnictwie - im mniejszy, tym lepiej. 

Przejdźmy teraz do mitycznych sprzątaczek. Otóż zdradzę ci sekret, że to nie pracownicy najniższego szczebla tworzą gospodarkę, ale ci na górze i to od ich majątku, inwestycji, innowacji itd. zależy bogactwo kraju. Czy to są przedsiębiorstwa, czy też duże koncerny. Do tych małych skapuje reszta. Jeśli reszty jest zbyt wiele do prostych robót to nie ma potrzeby im dużo płacić, bo weźmie się drugich, jeśli ci zaczną jojczeć. Tutaj także niebezpieczna dlatego staje się konkurencja - im więcej firm, tym większa konkurencja pracy. W Holandii już nawet jest tak, że pracę można znaleźć w parę dni, bo tak pracuje pracowników do zbierania sadzonek. Odstawię temat jak bardzo ichniejsze rolnictwo jest produktywniejsze od naszego, jakie biotechnologie tam stosują, bo przy naszym rolnictwie to bajka. 

 

Zresztą powinienem się o tym bardziej rozpisać, bo jest to naprawdę temat rzeka wymagający przestudiowania kilku książek (jeśli chce się zrozumieć ten mechanizm), a przecież nie będę wam tutaj tego przepisywał. Polecam kanał "Prosta Ekonomia" albo "MisesInstitutPL". Naprawdę, gdyby to było takie proste, to biedne kraje nie byłyby biedne.

Co rozumiesz z tej mapy? 
GFK0.jpg

 

 

Idźmy w drugą stronę. Uwielbiam podawać przykład Ukrainy, więc po kolei:
 

Quote

 

1. Czy kasjerka w Polsce albo Czechach skanuje 3 razy więcej towaru albo 3 razy szybciej, że otrzymuje 3 razy wyższe wynagrodzenie niż Na Ukrainie?

Oczywiście, że nie ludzie mają określone maksymalne możliwości. Skanery nie działają tam 3 razy szybciej i taśmy nie pędzą 3 razy szybciej.

 

2. Czy osoba wykładająca towar w markecie jest w stanie w Polsce wyłożyć go 3 razy więcej albo 3 razy szybciej że zarabia tam 2 - 3 krotnie więcej?

Nie.

 

3. Czy magazynier w magazynie w Polsce jeździ wózkiem 3 razy szybciej niż jego odpowiednik w magazynie na Ukrainie? Albo przerzuca 3 razy więcej towaru?

Oczywiście, że nie. Norma dzienna przerzuconych kartonów na magazynie gdzie pracowałem wynosiła w przybliżeniu tyle samo w Polsce i na Ukrainie. Zaś zarobki były wyższe 3 krotnie w PL.

 

Edytowane przez Strusprawa1
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat jest dość interesujący. Ciekawią mnie jednak podane przez Autora przykłady: mamy kasjerkę, osobę wykładającą towar oraz magazyniera. Są to zawody, które mogą być wykonywane zarówno przez studenta jak i doświadczoną osobę. Są to przykłady zawodów niewymagających jakiś wybitnych kwalifikacji czy doświadczenia. To czy osoba wykładająca towar na półkach w magazynie wyłoży tego towaru mniej czy więcej zależy w głównej mierze od niej samej, od jej szybkości lub ogarnięcia. Wiem, ponieważ sam w czasie studiów wykonywałem tego typu prace.

Dlaczego nie porównujemy bardziej zaawansowanych zawodów jak inżynier, informatyk czy lekarz? To pytanie retoryczne i nie oczekuję na nie odpowiedzi.

 

Jeśli chodzi o produktywność pracy wiele zależy od inwestycji w dane miejsce pracy. Dla przykładu, pracuję na budowie i muszę wykopać dół, do dyspozycji dostaję łopatę i powiedzmy kopie ten dół cały dzień. Kolega z budowy obok dostał to samo zadanie, ale dostał do dyspozycji koparkę i zrobił to w godzinę. 

 

Moją ciekawość budzi także pojęcie "liberał". Co to znaczy "liberał"? Czy mamy na myśli klasycznego liberała w początku XIX wieku wielbiącego indywidualną wolność, czy może współczesnego lewaka, który zawłaszczył to pojęcie i pod płaszczykiem haseł wolnościowych chce nam ją odebrać czy może współczesnych libertarian?

Edytowane przez Krugerrand
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 minuty temu, Strusprawa1 napisał:

Jeśli reszty jest zbyt wiele do prostych robót to nie ma potrzeby im dużo płacić, bo weźmie się drugich, jeśli ci zaczną jojczeć.

Nie opowiadaj głupot. Pensje dla pracowników nawet najniższych szczebli w bogatych krajach jak w USA są znacznie wyższe w sensie siły nabywczej niż w takiej Polsce czy biedniejszych krajach, więc nie ma żadnego 'weźmie się takich co nie będą jojczeć'. Tam poziom pozwalający godnie żyć daje praktycznie każda praca.

23 minuty temu, Strusprawa1 napisał:

 Odstawię temat jak bardzo ichniejsze rolnictwo jest produktywniejsze od naszego, jakie biotechnologie tam stosują, bo przy naszym rolnictwie to bajka. 

Nie odstawiaj - dużo gadasz widzę, czas na weryfikację. Proszę o dowód o rzekomej sporej przewadze produktywności rolnictwa w Holandii w stosunku do rolnictwa w Polsce. Czekam.

13 minut temu, Krugerrand napisał:

Dlaczego nie porównujemy bardziej zaawansowanych zawodów jak inżynier, informatyk czy lekarz? To pytanie retoryczne i nie oczekuję na nie odpowiedzi.

Ale chętnie Ci odpowiem. Jeśli chodzi o informatykę, Polacy od dłuższego czasu zajmują czołowe miejsca w międzynarodowych turniejach programistycznych. Programiści głównie z UW są tam już z tego wręcz znani. Podobnie jest z matematyką. A co do już konkretnej produktywności:

zdecydowana większość moich znajomych informatyków którzy pojechali pracować zagranicę była bardzo chwalona i byli uznawani za bardzo wysokiej jakości specjalistów. Nie wiem w ogóle skąd nawet idiotyczna sugestia, jakobyśmy mieli jakieś braki. Zgadza się, do absolwentów MIT trochę nam brakuje, ale skąd dziwaczny pomysł, że świat to tylko MIT i Google?

 

Polska kształci znakomitych inżynierów informatyki - ja sam miałem oferty pracy w UK. Przeszedłem techniczną weryfikację w rozmowie po angielsku i zapraszano mnie na rozmowę właściwie formalną i rozpoczęcie pracy jako programista w UK. Nie podjąłem jej bo wcale tak dobrze się tam programistom nie płaci, w Polsce jest z tym wystarczająco ok, ale to już inna sprawa.

 

 

Edytowane przez borowski
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, borowski napisał:

Nie opowiadaj głupot. Pensje dla pracowników nawet najniższych szczebli w bogatych krajach jak w USA są znacznie wyższe w sensie siły nabywczej niż w takiej Polsce czy biedniejszych krajach, więc nie ma żadnego 'weźmie się takich co nie będą jojczeć'. Tam poziom pozwalający godnie żyć daje praktycznie każda praca.

Odsyłam to poniższego tematu:

Tam jest mój wpis gdzie jest źródło pewnego tekstu: https://mises.pl/blog/2012/10/22/villarreal-mity-na-temat-placy-minimalnej/

 

A tam stoi:

Cytat

Płace minimalne i koszty utrzymania

Zwolennicy płacy minimalnej przekonują, że wyższe minimalne pobory pomogą ludziom wyjść z biedy i pokryć wyższe koszty życia na niektórych obszarach. Na przykład w San Francisco, według danych C2ER (z ang. Council for Community and Economic Research — przyp. tłum.), w którym poziom minimalnego wynagrodzenia jest najwyższy w kraju, koszty życia znajdują się na 4. miejscu wśród największych metropolii.

Wykresy I i II ukazują 10 najdroższych oraz 10 najtańszych metropolii w zestawieniu C2ER (trzeci kwartał, 2011). Lokalne płace minimalne znacząco się od siebie różnią:

  • Washington, D.C., oraz trzy inne stany, w których koszty życia są największe, posiadają wyższy od federalnego poziom płacy minimalnej.
  • W stanach, w których znajdują się obszary najtańsze, poziom minimalnych możliwych poborów nigdzie nie przekracza federalnego minimum.

Po uwzględnieniu kosztów utrzymania:

  • Płaca minimalna w Nowym Jorku posiada siłę nabywczą marnych 3,24 USD na godzinę na Manhattanie —  to najniższa efektywna płaca wśród wszystkich metropolii.
  • Godzinowa płaca minimalna w wysokości 10,24 USD w San Francisco wystarcza jedynie na dobra i usługi warte 6,35 USD.
  • Z drugiej strony, za federalną płace minimalną w tanim, jeśli chodzi o koszty utrzymania, Harlingen w Teksasie zakupi się dobra i usługi o wartości 8,87 USD.

placa1.jpg

Wyższa płaca minimalna zwiększa koszty pracy dla pracodawców. Nie oznacza to jednak, że poziom minimalnego wynagrodzenia ponosi wyłączną winę za wysokość kosztów utrzymania w Nowym Jorku czy San Francisco. Przyczyną jest atrakcyjność tych lokalizacji. Ponadto koszty zwiększają się przez nakładane regulacje, które ograniczają podaż budownictwa mieszkaniowego. Opłaty nakładane przez samorządy na poczet usług publicznych dodatkowo windują koszty budownictwa, które spadają z kolei na kupujących i konsumentów.

placa2.jpg

 

Pozdrawiam @arch

Edytowane przez Krugerrand
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wydajność pracy liczy się dla całej gospodarki, a nie dla konkretnego zawodu czy pracownika. Natomiast owoce tej produktywności podlegają redystrybucji poprzez gospodarkę rynkową. Co z tego, skoro fabryka zatrudniająca 1000 osób robi 100 samochodów tygodniowo, jeśli samochodami się nie najedzą i potrzebują chleba, ubrań itd. Ale piekarz nie chce sprzedać im chleba taniej, tylko chce dla siebie godziwej zapłaty ustalonej przez rynek. Podobnie pracownik takiej piekarni. Więc mamy 10 firm, jedna jest kurą znoszącą złote jajka, ale przy niech korzystają również piekarnia, sklep, dentysta itd. Chyba wiecie o co mi chodzi? Rynek dokonuje redystrybucji owoców pracy danej społeczności. A na zachodzie po prostu mają więcej firm znoszących złote jajka. 

Dodatkowo redystrybucja zachodzi poprzez podatki i państwo, które jednym zabiera, a innym daje w postaci emerytur, rent, wypłat za pracę czy zasiłków. 

 

Jeśli chcesz znać realną siłę danej gospodarki, to patrz na GDP PPP- które podaje produktywność według parytetu siły nabywczej. Unika się tutaj spekulacyjnych kursów walut, które potrafią się zmieniać o kilkadziesiąt procent rocznie. 

Edytowane przez Dodarek
  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 minutes ago, borowski said:

Nie opowiadaj głupot. Pensje dla pracowników nawet najniższych szczebli w bogatych krajach jak w USA są znacznie wyższe w sensie siły nabywczej niż w takiej Polsce czy biedniejszych krajach, więc nie ma żadnego 'weźmie się takich co nie będą jojczeć'. Tam poziom pozwalający godnie żyć daje praktycznie każda praca.

No jasne, że są wyższe. Przecież nie napisałem, że nie są. Zdążył się Krugerrand do tego odnieść, więc odniosę się do drugiego. 

 

 

17 minutes ago, borowski said:

Nie odstawiaj - dużo gadasz widzę, czas na weryfikację. Proszę o dowód o rzekomej sporej przewadze produktywności rolnictwa w Holandii w stosunku do rolnictwa w Polsce. Czekam.

https://www.wiatrak.nl/31819/produkcja-rolna-holandii-w-porownaniu-do-innych-krajow

produkcja-rolna-holandii-1.png

Mam ci tłumaczyć na jakiej zasadzie to działa? Dobra. Załóżmy, że mamy dwie wsie - polską i holenderską. W polskiej wsi do odrobienia jest 300 ha i działa 50 rolników. W holenderskiej wsi jest również 300 ha i działa dwóch rolników. W Polsce na rolnika przepada średnio 6 ha pola - w tym większość ma po 2 ha, które de facto się marnują, bo idą na konsumpcję do samego tego rolnika. W dodatku większość rolników jeździ starymi ruskimi ciągnikami, nie wiedzą jak stosować metody dzięki którymi będą w stanie zebrać więcej plonów. Pola się więc marnują. Powinna u nas zajść masowa migracja do miast, ponieważ im więcej rolników z polem powyżej 100 ha, tym lepiej. Dlaczego? Rolnik bogaty w pole jest w stanie zakupić - choćby na kredyt - nowoczesny sprzęt rolniczy, postawić dużą oborę i stodołę, a także ogarnąć te pola pod względem produkcyjnym. Może zauważyć czego potrzeba na rynku. Tym sposobem, załóżmy ze 150 ha pola tylko 1 ha idzie na jego konsumpcję, a 149 (jako żywność) trafia do miast, na skup. U rolników biednych na konsumpcję, przez złe dopasowanie idzie może więcej, ale problem jest taki, że z całości wsi, z 300 ha, dużo mniejsza częśc idzie na skup - uprawiane przez nich pola są mniej wydajne niż te uprawiane przez bogatych rolników. 

W Holandii dzieje się tak, że tam każde pole starają się użyć jak najlepiej potrafią - olbrzymie szklarnie, nawozy, nawadnianie, analiza podczerwienią roślin - to wszystko starają się wykorzystać jak najlepiej tamtejsi rolnicy. Zrozumiałeś? 

Polecam ci dokument "Badania nad naturą i przyczynami bogactw narodow" Adama Smitha - jest tam to podobnie przedstawione. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Strusprawa1 napisał:

No jasne, że są wyższe. Przecież nie napisałem, że nie są. Zdążył się Krugerrand do tego odnieść, więc odniosę się do drugiego. 

Zasugerowałeś, że siła nabywcza dla najniższych zawodów w USA czy bogatych krajach jest niższa niż w Polsce, a tak nie jest.

Jeśli nie zasugerowałeś, to nie wiem po co w ogóle napisałeś ten tekst, bo nic on nie powiedział o czymkolwiek.

 

6 minut temu, Strusprawa1 napisał:

Nie zrozumiałeś. Dałeś ten dowód i masz rację, ale pisałeś to w kontekście jakiejś ogólnej tendencji bogatych krajów co jest kłamstwem. Produktywność rolnictwa w np. Niemczech jest niewiele większa niż w Polsce, więc nie ma żadnego trendu ani przewagi. Po prostu Holandia jest ANOMALIĄ, dlatego podawanie tego jako przykład na cokolwiek jest dowodem, że albo manipulujesz, albo masz jakieś problemy z myśleniem.

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@borowski vel @arch i pierdyliard multi kont. Ja z Szanownym Bratem @Strusprawa1 w przeciweiństwie do ciebie moja droga, nie mamy problemów z myśleniem, gdyż dociera do nas obydwu zarówno teoretycznie jaki praktycznie zasada, że multi konta są tu niedopuszczalne. My nie zakładamy ich bez liku szerząc tu jakieś głupoty i kompromitując się niemal na każdym kroku. 

Tradycyjnie z mojej strony: do Rezerwatu.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.