Skocz do zawartości

Koniec tego dobrego. Przysięgam.


Marden

Rekomendowane odpowiedzi

To zabawne. Wiem, co powinienem teraz zrobić, ale coś mnie blokuje.

Banał – bym rzekł, gdyby patrzeć na sytuację kogoś innego. Ale chodzi o mnie i o „mnie”. Ciężko im się dogadać. Jeden by chciał prowadzić mnie za rączkę ku lepszemu życiu, a drugi ku przyjemniejszemu.

Dlaczego się opierdalam więc? Hmmm?

Czas mogę poświęcić na ograniczoną ilość zajęć, a muszę się wyspecjalizować, póki młodym i ambitnym.

A ja nawet nie wiem, co będzie moją specjalizacją, mimo, że rozpocząłem studia na ciekawym kierunku, to nie robiłem żadnego badania rynku. Miałem napisać, że nie wiem dokąd mnie zaprowadzą, ale sprawy tak się mają, że jest kilka wariantów. Na tą chwilę moje studia to szrot (II semestr – później się rozkręci^^) – ale są łatwe, tylko że mam ponad 500h zajęć w semestrze. Uważam, że mogą się przydać. Chciałem wyjechać do Skandynawii, zrobić sobie kursik na coś manualnego i tyrać, ale brakło mi odwagi, a przede wszystkim - konsekwencji w nauce szwedzkiego.

Jednak wiem, że kiedyś za cholerę nie ruszyłbym dupska, żeby pobiegać, nie pomógł bym komuś w nagłej potrzebie (stres), czy nie radziłbym sobie ze stresem i w ogóle mogę mówić, jakie zmiany we mnie zaszły. Jednakże, zburzenie filarów mojej uwierającej starej świątyni(na pewno?) nie miało miejsca. Ja je ładnie okułem, poprawiłem, żeby wyglądały  na nowe i na nich stoi nowa świątynia.

Przyjemnie jest tworzyć wizje, jak „jeszcze będzie pęknie”, ale zdecydowanie kroczyć i utrzymywać się TU i TERAZ nie bardzo się chce.

„Małymi krokami” osiągać swoje ambitne cele – 40% (ego działa xd)  - w rzeczywistości trochę mniej czasu wolnego poświęcam na rzeczy z „listy”. Wpadłem w taką pułapkę, że skupiam się na przyjemnostkach, które uchodzą za pożyteczne (np. forum, a mam już spory staż, jakiś projekt)– karmię tym ego. Ułuda.

Czytam 3 książki, z czego jedna mnie wciągnęła tak, że dwie pozostałe olałem. Przyjemniej, a traktuję je równoważnie (niby) – brak konsekwencji.

Celem jest wyklarowanie pewnych schematów, które się we mnie zakotwiczą na stałe i rzucenie sobie prawdziwego wyzwania, które skonfrontuję na "zewnątrz".

 

Werdykt: winny x 3.

Wyrok: potępienie przed sądem braci i skaza na honorze z odroczeniem do chwili ponownego zagłębienia się w „przyjemności”.

 

Co następuje:

  1.         TU TU TU TU TU TERAZ!!! Będę się w każdej chwili dezorientacji uświadamiał natychmiastowo i wyrywał z letargu. Bez roztrząsania, co było, czego nie było i co będzie.
  2.       Będę skupiał się na zdobywaniu istotnej wiedzy z mojego punktu widzenia. Tak! Kolejka tematów jest spora i jestem świadomy, za co się powinienem zabrać. Brakuje tylko tego czegoś, żeby w pełni mnie to pochłonęło. A więc finanse i języki.
  3.       Rozwinę w sobie ciekawość do otaczającego świata oraz ogólnopojętych procesów, z którymi będę miał styczność.

 

 Nie będę się z sobą pierdolił. Jestem zdrowy, mało nałogów, duży staż w pracy z sobą.

Przysięga:

 

Będę spędzał nie więcej, niż 30 minut dziennie na forum braciasamcy i innych czasoumilaczach (jbzdy, wypok, tinder) oraz ustosunkuję się do wyroku i jego następstw. Każde wyłamanie będzie skutkowało całkowitym odcięciem od ww. przyjemności na okres 7 dni.

 

 

 

Aneks: Jeśli podupadnę więcej niż 5 dni łącznie do 21 kwietnia, to wprowadzę motywator w postaci darowizny na forum – 20zł jednorazowo.

 

Niech się dzieje. Ave

Ps. Czuję napięcie mięśni i ogólną niechęć  przed publikacją. Komuś się nie podoba :D

 

Edytowane przez Marden
  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Potępiaj co najwyżej czynności które szkodzą a nie samego siebie. Inaczej możesz zacząć sobie wciskać, że zasługujesz na karę uprawiając autosabotaż. Odkupienia przez to nie uświadczysz. A wobec "zbrodni" jakich się dopuściłeś to nie ma sensu... ja dzisiaj gorsze rzeczy robiłem (zaniedbania swoich interesów na rzecz szkodliwych przyjemności) ale nie zamierzam się karać. Choćby dlatego, że taką funkcję ma sama świadomość strat jakie poniosłem w wyniku własnej lekkomyślności. W ramach odszkodowania należnego osobie poszkodowanej, którą bardzo kocham (siebie) po prostu zaraz siadam do roboty i działam jak powinienem zrobić to wcześniej.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

31 minut temu, SzejkNaftowy napisał:

Potępiaj co najwyżej czynności które szkodzą a nie samego siebie.

Nie tego "siebie".

 

Bardzo sprytnie postępujesz. Utrzymujesz równowagę dzięki sumieniu.

Ja nie jestem w tym produktywny. To nie wystarcza. "Ja" znajduje świetne obejścia tego systemu. Wmówię sobie, ze coś, czym aktualnie się zajmuję jest koszerne.

Silniejszy bodziec ma u mnie za zadanie przesunąć punkt równowagi w stronę słońca, a nawet w nieskończoność (daj dobry Boże).

 

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pyk - tydzień za mną.

 

W sumie od poniedziałku się zaczęło liczyć, ale wiecie - nie mogę już wytrzymać z podsumowaniem pierwszego tygodnia^^ (kropka)

Prawdę mówiąc wczoraj zacząłem tworzyć post na podsumowanie, tyle, że dotyczył wczorajszego dnia.

Oto jego fragment:

"Miałem czekać do jutra z raportem, ale do jutra mogę się wywinąć z winy. Jest 22:40, a dziś złamałem pierwszy punkt. Akceptuję małe rozkojarzenia, później je sobie wypisuję w dzienniku - właśnie, to jest rzecz. Od środy prowadzę dziennik, bo nie potrafiłem sobie przypomnieć, co robiłem w danej godzinie choćby dzień wcześniej. Wracając do punktu 1 - Dzisiaj było za dużo, tak jak w zeszłym tygodniu i mimo, że humor mi dopisuje, to zaliczam ten dzień, jako niewykorzystany w pełni.  Zaraz zabieram się do wikińskiego, ale to nic nie zmieni."

 

Nie ustaliłem jasnych norm poza 30 minutami^^. A przyznam, że jak wejdę na szybkości na forum, to zawieszę oko nad jakimś tematem czasem. 

Przez cały tydzień poza treningami i wyjściem do sklepu siedziałem w pokoju. Zasłużyłem na odpoczynek, lecz forma, w jakiej to wczoraj się odbywało mi nie odpowiada.

Dlatego - 1 dzień z przysięgi.

Ogólnie, to ciągłe zasypywanie głowy wiedzą jest bardzo budujące. Ego się pompuje, ale większe wyrzuty sumienia czekają po drugiej stronie sinusoidy i straszą^^

Czytam ego-rcyzmy, więc staram się wszystkie reakcje ciała oraz wzbudzenia emocji wyłapywać i notować w dzienniczku. Ogólnie ten dzienniczek to jest coś wspaniałego^^. Mam jakąś wątpliwość, zaraz ją w nim przedstawiam i mam od razu obraz z "drugiej osoby".

Starczy.

 

W nadchodzącym tygodniu mam już zajęcia na uczelni, więc hmmm.. inny rozkład energii i czasu. Konkretniejsze podsumowanie może też przygotuję (takie z zajęciami).

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czas się wypłakać.

Znowu -1 dzień. W piątek od godz. 16 do 00:20 następnego dnia mogłem wiele, a zwaliłem konia i zajmowałem się pierdołami.

 

Przeglądnąłem dziennik. Zdarza mi się wpaść na tą samą wielką myśl raz na kilka dni i zapisać, jako prawdę objawioną. Znajduję czas, żeby analizować i racjonalizować, dlaczego akurat w tym momencie nie wyciągnę PDF ze słówkami, zamiast się tym zająć. A wnioski wyglądają tak:

"Z pewnego punktu widzenia to są problemy, które sam sobie tworzę: „Jeśli ego chce się chować przed ciosami, to identyfikuje się z dwoma historiami — że istnieją ciosy oraz że należy ich unikać.”
Tak, to jest aż tak banalne. Na ten moment chcę podejmować akcję i to się liczy. Nie podejmowanie akcji = wyrzuty sumienia - i tak powinno być. Poprzeczka rośnie cały czas – kończę książkę, w której autor zaleca podjęcie akcji ==> ma być akcja akcja. Odkąd skończyłem egorcyzmy, nie spędziłem czasu na analizowanie, bycie teraz, czy wzbudzanie i podkopywanie emocji i wzorców). Chociaż przy codziennych czynnościach zastanawiam się, czy dałoby si,e jakiś biznes powiązać z tym."

Nawet teraz, gdy piszę ten post, mam wyrzuty sumienia. Wynikają one z tego, że chciałbym przedstawić Wam progres ładnie opakowany, a wcale tak dobrze nie jest i nie będę tego ukrywał.

Nie mogę się wyluzować, bo w czasie przeznaczonym na działanie się opierdzielam.

--------------------------------------

Pozytywy:

0 produktów cukrowych (oprócz miodu) przez cały tydzień, 5 treningów, skończone 3 książki, zacząłem dbać o regularny kontakt z rodzeństwem, 0 alkoholu, obserwacja i opisywanie projekcji w głowie (no i też analiza), utrzymanie porządku w pokoju, zamówienie wszystkich części do modelu RC samolotu (dużo czasu pochłonęło), artykuły na temat biznesu i finansów.

 

Dodaję aneks:

2a. 1h dziennie na języki (na razie ogólnie). Zakładam zeszyt do szwedzkiego. Każda chwila spędzona na nauce będzie dokumentowana w dzienniku, żebym się nie oszukał^^


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na szybkości. Bardzo dobry tydzień. Wszystkie punty skrupulatnie wypełniałem. Miałem trochę wolnego czasu, który mogłem wykorzystać lepiej. Wpadłem też na kilka pomysłów odnośnie produktywności w nauce, więc będę się starał je stopniowo wdrażać.

Fajnie mi się pracuje z emocjami^^

Na weekendzie robiłem mały test na tinderze - odnośnie dnia mężczyzn.

I gdy tak spędzałem na nim czas, doszedłem do wniosku, że chcę spróbować całkowicie odciąć się od chuci, obcinać wszystkie wizualizacje, których jestem świadomy, nie korzystać z tindera, nie oglądać się za laskami i nie oglądać nagości kobiet przez tydzień - do 18.03 Ciekawią mnie efekty tej walki.

 

Pozdro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aktualizacja.

Moje zeszłotygodniowe wyzwanie nie wyszło, ale zebrałem dużo materiałów w dzienniku. Treściwiej - oglądałem się z niewiastami i  z głowy nie potrafiłem ich wyrzucić, szczególnie rano - po przebudzeniu, bo reszta zaliczona.

Przede mną bardzo trudny okres - muszę się teraz trochę zmuszać do szwedzkiego. Wczoraj nie było godziny nauki, więc - 1 dzień. Jeszcze dwa i wiadomo :D

Czasu nie marnowałem, bo mam zawsze jakieś asy w rękawie. Na nazwisko im Łysiak^^

Obniżyłem ilość spożywanego jedzenia. Pokuta.

Pozdro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Za słabo przyciskam.

Stać mnie na więcej.

Wkurza mnie, że jak otworzę Łysiaka, to mogę 100 stron na bezdechu przefrunąć, a pdf'y na lapku zajmują mi tyyyle czasu...

Jeśli mógłbym o coś prosić, to o możliwość wzbudzania w sobie zainteresowania - pasji do czynności, w których się nie przykładam.

6 treningów tygodniowo - basen, bieganie, siłownia, wygibasy na drążku i na rękach (uczę się).

Nie obgryzam paznokci od... nie wiem, nie pamiętam^^

Ujemny bilans kaloryczny (chyba^^ To się okaże).

-1 dzień (środa, nie uczyłem się wystarczająco długo szwedzkiego (ale odrobiłem ;)))

pozdro

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kurcze zaczęła się praca na uczelni i od piątku nie uskuteczniałem aneksu 2.a

Właśnie miałem odpaloną lekcję szwedzkiego, ale raczej nie przyswoję już nic dzisiaj. Dam sobie czas na odrobienie w tygodniu, a jak nie, to zacznie się płacenie.

Z ciekawostek - rozpocząłem redukcję wagi (aktualnie 2000kcal w dnt oraz max. 2400 w dt).

 

pozdro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwsze 40zł wpada gospodarzowi do portfela.

Teraz zacznie boleć. 2 tygodnie do wniosków. Powtórzę sobie poniektóre fragmenty z egzorcysty, bo spoko książka.

Jestem wkurwiony. Nie rezerwuję sobie czasu dla siebie,  tylko np. szukam smartwatch'a. A nóż się trafi jakaś oferta.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 6.08.2015 o 22:47, Marek Kotoński napisał:

Suplement od moderacji:

Ze szczególnych powodów i ze względu na specyfikę działu, założyciel w nim tematu, ma możliwość pisania posta pod postem bez zgłoszenia, pod warunkiem nieprzekroczenia liczby trzech kolejnych wpisów po sobie. Każde odstępstwo będzie (łagodnie ;)) karane jeśli pozostanie bez zgłoszenia konieczności połączenia postów. 

No trochę przesadziłem.

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 25.03.2019 o 13:41, Marden napisał:

Za słabo przyciskam.

Stać mnie na więcej.

Wkurza mnie, że jak otworzę Łysiaka, to mogę 100 stron na bezdechu przefrunąć, a pdf'y na lapku zajmują mi tyyyle czasu...

 

 

Plusior ode mnie za Łysiaka. Samo się czytało, fakt.

No i już nie masz posta pod postem ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przedostatni tydzień przysięgi za mną.

 

Motywacja działała i wieczorami 2 razy się zastanawiałem, czy nie pouczę się 1h za 20zł.

Dużo obowiązków i przyznam się - wpadłem w szał "gadżetomanii". Wybór słuchawek, czy smartwatcha przeciąga się w nieskończoność - i czerpię z tego niesamowitą przyjemność.

Więcej grzechów nie pamiętam. Ot rutyna.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@DanielS Trzymam się tak blisko powierzchni, jak mogę.

Mam dużo pracy na uczelni, dodatkowy projekt i cierpi na tym dziennik. Ostatnio wpisy co drugi dzień. Dużo czasu poświęcam na odnawianie treści lektur, streszczenia, czy jakieś cytaty, których mam nazbierane mnóstwo.

Ale do konkretów:

- koncentracja - 3+ Szybko się odnajduję w letargu. Niedyspozycyjność wynika głównie z ciężkich treningów (cały czas około 2000kcal/5-6treningów w tygodniu, w tym 10km+ wybiegania). Odwiedzam regularnie stronę jbz* z zabawną treścią i forum, choć ostatnio więcej porównywałem ze sobą smartwatch'y.  Ale przyda mi się, żeby mieć jak ściągać. Podepnę też pod ten punkt pracę nad psychiką i pewnością siebie. Staram się być świadomy i nie skupiać na tym, co mi podpowiada podświadomość. Wychodzi, często zdaję sobie sprawę, że mówię za szybko albo, że właśnie ktoś na mnie wpłynął omijając moje  bariery i w wyniku tego "czuję" się źle.

- szwedzki - 4+ Traktuję, jako najważniejsze zadanie dnia i z tego się wywiązuję w takim stopniu, w jakim powinienem, z wyjątkiem przedostatniego weekendu.

-  alkohol, porno, niezdrowa żywność (oprócz kilka żelków haribo) - 0

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Koniec przysięgi. Życie kochane życie. 2 miesiące.

Coś we mnie mówi, że zjebałem. Mam olbrzymi żal, że robiłem niektóre rzeczy na odhaczenie/ odpierdol.

Więc jest 22.04 i zastanawiam się jak podejść do podsumowania, bo na pewno nie będę po nim suchy.

To źle, a to dobrze… ale na szczęście prowadziłem dziennik.. do czasu (ostatni wpis 15.04 – zresztą na odhaczenie). Nie wiem, kogo chciałem tym oszukać. Statystyka: Kwiecień – 1 strona, marzec – 6,5.

Dziennik to wspaniały instrument. Warto na niego poświęcać czas. Układać cały dzień według już zaliczonych punktów. Co by tu teraz opisać? Relacje.

 

Gdy miałem 17 lat, kupiłem pierwsze książki motywacyjne/ o pewności siebie / podrywie. Teraz jestem świetnym teoretykiem i potrafię wbić szpilkę wiedzą naukową. Przez czas przysięgi byłem prawie totalnym odludkiem  i z własnej inicjatywy nie inicjowałem kontaktu, raczej patrzyłem niemym wzrokiem, znajdując się w zbiorowisku ludzi. Starałem się zawsze stawiać sprawę jasno, zwracałem uwagę na wymowę i widzę – będąc w domowym środowisku na świętach, że posługuję się językiem lepiej, znacznie stabilniej, szybciej zbieram myśli.

Ciężką sprawą jest rozpamiętywanie, np. dzisiaj rano zamiast wstać od razu po pobudce – zacząłem rozpamiętywać pewną sytuację ze znajomą, która mogła skończyć się inaczej – takie gdybanie, a godzinka na zegarku minęła. Zwracałem na to uwagę na początku i miałem wolę do wychodzenia z tego stanu. Letarg występuje, gdy nie jestem skupiony. Nie wyleczyłem się z tego.

Nie jest moją najmocniejszą stroną zapamiętywanie słówek – chcąc uszlachetnić własne słownictwo – stworzyłem bazę słów, których definicji nie znałem i nie używam ich na co dzień, mimo, iż często ją sprawdzam. Tak mogę podsumować też postępy we szwedzkim.

Przeczytałem przez ten czas bodajże 7 książek. Na warsztacie mam kilka. Powoli mi idą anglojęzyczne. Teraz doszedł Our Enemy, The State i nie mam wyjścia – bez poprawy znajomości ang. nie poczytam.,

Więc niektóre rzeczy pchnąłem do przodu, za inne zabieram się od początku, nie wiem, ile razy jeszcze…

Co do przysięgi jako takiej… jak mogę oceniać swoją pracę, gdy jej największa część, to były obowiązki uczelniane. Specjalnie nie skonkretyzowałem jej, specjalnie nadałem jej wzniosłość, a teraz jestem tu i dane mi jest osądzanie efektów.

 

Kiedyś spojrzę się za siebie i się zorientuję, że to już, a może nawet, że już to przegapiłem. Wspaniała, szlachetna wizja mnie za 10 lat. Ale jest też ta bliższa, duże schody. Co będzie za 2 lata? Co, jeśli nie starczy mi woli, jeśli zajmę się niskozarobkową pracą i nie zrobię tych rzeczy, na które teraz szkoda mi pieniędzy albo czasu… Może  mi się coś przytrafić, mogę dokonać złego wyboru…

Gonienie za swoim ideałem – idealnym Ja, posiadającym wszystkie przymioty. Czy to nie wynika ze słabości? A może z umiłowania do siły i władzy nad sobą?

Myślę, że w jednym jestem naprawdę dobry. Potrafię się porozumieć z sobą. I wspólnymi siłami będę budował.. mur – tak tak :D

Przysięgi są spoko, pozdrawiam.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli w jakichś obszarach czujesz, że przysłowiowo dałeś ciała @Marden, to zawsze możesz popracować nad zmianą nawyków, czyli zastosować metodę małych kroków :) 

Sprawdza się doskonale w doskonaleniu samego siebie :D 
Silna wola to mit, dlatego tyle postanowień noworocznych ląduje w śmietniku ;) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@DanielS Tydzień temu zgodziłbym się z twierdzeniem o słabej woli. Ale ja lubię wierzyć. Gdy zdajesz sobie sprawę z własnych ograniczeń występujących w pewnych obszarach, tylko wiara Cie ratuje. Ale ja lubię konfrontować swoje wierzenia.

 

Małe kroki... - stosuję, ale przy językach słabo się sprawdza ta metoda. Chociaż, jeśli jest zaangażowanie, to wszystko kiedyś się uda.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardziej miałem na myśli fakt, że silna wola nie jest zazwyczaj zbyt silna @Marden :) 

 

Wiara i głębokie pragnienie zmian są jak najbardziej konieczne, aby osiągnąć sukces, również w metodzie małych kroków. Metoda małych kroków to nic innego jak Kaizen, lub właśnie konsekwentna praca nad nawykami :) 

 

Metoda małych kroków ma tą zaletę, że nie odpala w mózgu ciała migdałowatego, odpowiadającego za reakcję walki lub ucieczki. W przypadku wprowadzania zmian najczęściej pada niestety wybór na ucieczkę ;) 

 

Poza tym patrząc na to z psychologicznego punktu widzenia, jak sądzisz?

Czy lepiej się poczujesz odnosząc serię małych sukcesów i zwycięstw z rzędu stosując metodę małych kroków, czy odnosząc kilka dużych sukcesów zwieńczonych spektakularną porażką, gdy w którymś dniu Twoja motywacja i silna wola osłabnie i się poddasz? :)  

Edytowane przez DanielS
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słaba silna wola :D

Nie będę polemizował. Fakty mówią za siebie.

 

Trzeci akapit: Chcę odczuwać przyjemność z wypełniania moich postanowień. Cieszę się na możliwość konfrontacji z czymś, co mnie przerasta - takie mam podejście. A więc... Zatem również stosuję (a raczej staram się) metodę na oszukanie migdała ^^ 

 

Sory za ignorancję w temacie nawyków, ale nie jestem w temacie ich świadomego kreowania. Raczej płynę z flow.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 rok później...

Kurde, myślałem założyć nowy temat, ale z taką sprawą to do świeżakowni.

Jak najbardziej w temacie, więc odkopuję^^

 

"Bylejakość.

Mogę idealnie wskazać na swoim przykładzie, że w dupach się ludziom poprzewracało. Kurwa. Na stole leżą książki, na półce leżą książki, a przed sobą mam odpalonych chłopaków z baraków. Leżę na kanapie, najedzony. Ogólnie jest w pyte.

Książki leżą tam już bardzo długo, ale przed godziną powiedziałem sobie (po raz kolejny), że po odcinku, który leciał godzinę temu zabiorę się za lekturę.

Akurat^^

Pisałem, że jest w pyte? Otóż nie do końca.

Wiem, że się dzisiaj nie zabiorę za nic pożytecznego, ponieważ nie potrafię sobie znaleźć dźwigni, która by mnie popchnęła, wzbudzić uczucia przyjemności, satysfakcji z nauki, czy czegokolwiek. Na dodatek mój umysł karmiący mnie wyobrażeniami wmawia mi, że jest ok.

Siedzę sobie, opierdalam się i jest jako tako. To wystarcza.
I tak od kurwa niepamiętnych czasów (przekoloryzowane
?).

Przyjemność znajdę w poszukiwaniu jakichś fantów, jak zestaw narzędziowy, czy samochód.

Nawet mańka mi zaczyna nawalać od braku aktywności… Tracę na lotności mego umysłu i trochę mnie to irytuje... (niewystarczająco oczywiście^^)

Hajs mi się na razie zgadza, ekipa jest, wszystkie potrzeby zapewnione, naturalnie poza kwestią płci przeciwnej, w której do podejmowania działań brak mi motywacji.

Zatem wmawiam sobie, że wszystko jest ok.

I tak się to kurwa kręci.

 

Dobrze na mnie działała filozofia długowłosego „Ty nie dasz rady, śmieciu?”.

Jednak aktualnie kończy się to tak: „Tak, jestem śmieciem i mam to w dupie, elo”.

 

Mam(takie świadome^^) wrażenie, że im dłużej tkwię w tym dołku, tym trudniej będzie się z niego wydostać. (Podświadomie) Wmawiam sobie, że gdzieś będzie dno i się elegancko odbiję i wśród szamba wypłynę na wierzch na świeże powietrze wśród szklanej tafli falującego oceanu.

Na razie zapisałem się na maraton górski w maju i nawet dzisiaj byłem już pobiegać, ale to zbyt mały krok, bo bieganie zawsze było dla mnie codziennością(i tak się dzisiaj przejadłem).

 

Macie jakieś pomysły, sprawdzone sposoby, jak oszukać tego lenia i wziąć się za siebie?? Kurde, niby wiem co robić, mam czym się zająć, ale za cholerę nie mogę się do tego zmusić^^

Potrzebuję porządnego KOPA, który rozpędzi maszynę.

 

Ps: Książka na wierzchu stosu to „rusz głową” Buzana, ale się za nią nie zabiorę^^

"

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zmiana to nie jest coś co można zrobić w miesiąc czy dwa. Trwałe zmiany wymagają pracy, dyscypliny i akceptacji własnych porażek. Inaczej będziesz się kręcił w kółku własnych sukcesów przeplatanych porażkami które wbiją cię w poczucie winy, i tak będzie trwać to bez końca. Akceptuj swoje porażki, adaptuj się do nich i rośnij. Wielkie spiny i super wielkie postanowienia tak samo jak zacietrzewianie się na jedną rzecz jakby od tego miał zależeć los świata. Powoli do przodu kroczek po kroczku. Wielkie osiągnięcia mają mizerne początki. Zacznij od tego. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.