Skocz do zawartości

Ekonomia Izraela i Palestyny oraz jakie Polska może wyciągnąć z tego wnioski


Strusprawa1

Rekomendowane odpowiedzi

Topic trudny i myślałem nad tym długo. Każdy może podejść do niego z dystansem. 
Ostatnie wydarzenia - wypowiedzi Żydów - nie za bardzo sprzyjają temu tematowi, lecz nie o wypowiedzi w nim chodzi, ale o twarde dane, w których subiektywne emocjonalne opinie nie mają za wiele do powiedzenia. Wielu z was pewnie pamięta temat, w którym z książki "Geniusz Żydów na rozum polski" Krzysztofa Kłopotowskiego opisywałem żydowski przepis na sukces. Dzisiaj ją wykopałem z odmętów mojej półki i znalazłem bardzo interesujące w niej dane, a więc pomyślałem tym samym, że się z wami podzielę. Tutaj link do dawnego posta sprzed roku: 

 

 

Podam kilka ciekawych informacji na temat Izraela oraz historii tego regionu, głównie z ekonomicznego punktu widzenia, jak również i z punktu widzenia nowoczesnych technologii. Oczywiście nie śmiem twierdzić, że Izrael jest ideałem państwa - są tam duże podatki, kontrola i gospodarka kraju opiera się właśnie na ów innowacjach, ale to już inny temat. Podkreślę tutaj istotną kwestię, iż nie masturbuję się mentalnie nad Żydami, ani nie staram się wpoić, że trzeba się im poddać, gdy chodzi o ich oskarżenia o antysemityzm - NIE! Jeśli jestem knypkiem w szkole, a jestem dokuczany przez wielkoluda, który potrząsa szkołą, to chcę wiedzieć jak on do tego wszystkiego doszedł, jak zdobył wpływy, jakie się zdyscyplinował, w co wszedł. Czy jeśli większość (ale nie wszyscy!) ludzi w Polsce jest dosyć słabo zdyscyplinowana, nowoczesne technologie są nam obce (chyba, że chodzi tutaj o pracowników firmy IT robiących brudną robotę dla korporacji zachodnich), oraz marzeniem największym większości osób jest ciepła posadka, wódeczka ze znajomymi, albo też w najlepszym przypadku bujanie się w odzieży patriotycznej, to można liczyć, że wygrana na arenie międzynarodowej z "tym" narodem jest możliwa? (Nie wszyscy, ale jest to szczególnie widoczne w wielu przejawach życia w naszym kraju, jak i za granicą) Patriotyzm - działanie w imię dobra kraju, w interesie niego - powinno się kojarzyć i być powiązane z tym jak odnoszą się do tego Żydzi. Dlaczego? Bo jest to skuteczne, widać to w praktyce i u nich to działa. Polecam przeczytać całą książkę. Czasem może niektórych z was, głównie tych skrajnie anty-izraelskich - podpuścić do negatywnych emocji, ale znajdują się tu informacje. To nic. Trzeba uczyć się na przykładach, obserwować świat, stosować to, co jest skuteczne i praktyczne, oraz - co najważniejsze - działać i uświadamiać. 
Podany tekst może być też odpowiedzią na dociekania (choć i więcej jest w książce) typu "Jak to możliwe, że taki mały kraj może tak wiele, ma taki wpływy?", "Jak zdołali pokonać sąsiadów w 6 dni?", "Izrael jest bogaty przez pomoc zachodu!" itd., itp. 

 

Quote

 

Liczba Żydów i Arabów łącznie w Izraelu i na terenach okupowanych jest taka sama; wynosi po pięć i pół miliona. Jednak do czasu przybycia syjonistów na większą skalę po II wojnie światowej Palestyńczycy osiągnęli mało. Wcale nie było tu świadomego siebie narodu ani bazy przemysłowej, ani prawie żadnego eksportu. Dopiero Żydzi stworzyli możliwości gospodarcze, przyciągając Arabów z sąsiednich terenów. Liczba Arabów rosła w tempie imigracji uciekinierów z Europy w ucieczce przed nazizmem poczynając od lat trzydziestych XX wieku. 
Od utworzenia Izraela w roku 1948 historia Palestyńczyków dzieli się na trzy okresy, po dwie dekady każdy. Przez owe trzy okresy rozwój gospodarczy postępował w tempie osadnictwa Żydów. Im większe osadnictwo, tym szybszy rozwój, na czym korzystali jedni i drudzy. Tak było do czasu wybuchu pierwszego powstania palestyńskiego, tzw. intifady, pod koniec drugiego okresu lat 1967-1993, zakończonego porozumieniem w Oslo. Uzyskana wtedy wielomiliardowa pomoc zagraniczna zamieniła robotników i przedsiębiorców w bojowników zabiegających o uwagę mediów. Palestyńczycy stali się największymi na świcie, na głowę mieszkańca, odbiorami stałej pomocy z zewnątrz. A to zniszczyło ich gospodarkę, obok przemocy.
W latach 1948-1967 Jordania kontrolowała Zachodni Brzeg, a Egipt - Gazę. Oba te państwa zadbały, by nie było tam Żydów. Panował zastój. Wielu przedsiębiorców palestyńskich uciekło do Ammanu, Damaszku lub Bejrutu. Gospodarki są napędzane wysiłkami względnie małej liczby wyjątkowych przedsiębiorców, ale oni właśnie wyjechali. Drugi okres zaczął się po wojnie sześciodniowej 1967 roku oraz zajęciu Gazy i Zachodniego Brzegu przez Izrael. W rezultacie "tereny okupowane", ta rana w ciele Palestyny znalazły się wśród najbardziej dynamicznych gospodarek świata. W latach 1969-1979 tempo wzrostu wyniosło 30 procent rocznie! Liczba Arabów zwiększyła się z miliona do prawie trzech milionów w 261 nowych osadach. A mimo tego dochód na głowę palestyńskiego mieszkańca wzrósł trzykrotnie na Zachodnim Brzegu, a w Gazie z 80 dolarów do 1700 (po uwzględnieniu inflacji). Liczba żydowskich osadników na terenach okupowanych sięgnęła tylko 250 tysięcy. 

 

Oto przykłady postępu cywilizacyjnego: Przed wojną 1967 roku bezrobocie wśród dorosłych wynosiło 40%, a wśród uchodźców 83% . Lecz w 1986 roku liczba Palestyńczyków pracujących w Izraelu to już 109 tysięcy, z poziomu zero przed wojną. Stanowiło to 35% zatrudnionych na Zachodnim Brzegu i 45% w Gazie. Pod rządami Izraela powstało prawie dwa tysiące zakładów przemysłowych, które dały pracę blisko połowie siły roboczej. Dochód narodowy na głowę wzrósł 10-krotnie 1968-1991. Długość życia wzrosła z 48 lat w 1967 roku do 72 w 2000. Do 1986 roku aż 92,8 procenta ludności otrzymywało całodobowy dostęp do elektryczności, gdy w 1967 roku miało go 20,5 %. Podobny postęp nastąpił w higienie, ochronie zdrowia, spadku śmiertelności dzieci, szczepień, łączności. W 1967 roku nie istniało szkolnictwo wyższe, a na początku lat dziewięćdziesiątych XX wieku działało siedem uczelni z 16 500 studentami. 
Wspomniane porozumienie w Oslo w 1993 roku uznało Organizację Wyzwolenia Palestyny pod wodzą Jasira Arafata za reprezentację Palestyńczyków i przekazało jej oficjalny zarząd tych terytoriów. W rezultacie w latach 1993-1997 prywatne inwestycje spadały w tempie 10 procent rocznie, a ich udział w dochodzie narodowych obniżył się z 19 do 10 %. Co się stało?
Dopóki znajdowali się pod izraelską okupacją, Palestyńczycy byli zainteresowani przedsiębiorczością i wzrostem gospodarczym uzupełniającym ekonomię Izraela. Przez jedną dekadę terytoria te rozwijały się nawet szybciej niż sam Izrael. Ale od 1993 roku pieniądze z zagranicznych dotacji oraz władza przypadły aparatowi OWP. W rezultacie finansowa pomoc zagraniczna, 4 miliardy dolarów rocznie, nie pomogły gospodarce, przynosząc wręcz 40% spadek dochodu na głowę w ciągu pierwszych dwóch lat przy narastającym terroryzmie i wzroście antysemickich nastrojów. Z napływem pomocy rosła przemoc. Przedsiębiorczość palestyńska załamała się. Powstało przekonanie, że "wstyd pracować dla Żydów". 

 

Czy rzeczywiście? W 1948 roku Arabowie stanowili dwie trzecie ludności Palestyny pod mandatem Wielkiej Brytanii. Ich udział w dochodzie narodowym, wynoszącym 2 do 3 miliardów dolarów rocznie, sięgał 40 procent; resztę tworzyli Żydzi. W 1992 roku produkt krajowy brutto Izraela, łącznie z Zachodnim Brzegiem i Gazą, osiągnął wartość 130 miliardów dolarów, po uwzględnieniu inflacji, co stanowiło 40-krotny wzrost w porównaniu z rokiem 1948. Towarzyszył temu 10-krotny wzrost na okupowanych terenach. Jednak w latach następnych, po zdobyciu autonomii w 1993 roku, zaczął się gospodarczy upadek terytoriów palestyńskich. 
Nigdzie w świecie, z wyjątkiem Stanów Zjednoczonych, Arabowie nie sprawdzili się gospodarczo tak dobrze jak w Izraelu. Przeciętny dochód mieszkającej tam 4-osobowej arabskiej rodziny wynosi 14 400 dolarów rocznie. Dochód podobnej rodziny w sąsiedniej Jordanii to 9400 dolarów i z grubsza odpowiada przeciętnej całego świata arabskiego. Palestyńczycy mocno zbiednieli pod rządami własnej OWP, lecz w Izraelu zmniejszyli materialny dystans dzielący ich od Żydów. 

 

Różnica dochodów między Palestyńczykami a Żydami w Izraelu wynika nie tylko z przewagi umysłowej tych drugich. Ludność arabska jest też bardzo młoda, mediana wieku wynosi 20 lat, prawie 10 lat mniej niż mediana dla całego Izraela. Przyrost naturalny Arabów jest prawie dwa raz wyższy niż w całym kraju. Tradycja muzułmańska powstrzymuje Arabki przed podejmowaniem pracy. W rodzinie żydowskiej pracuje więcej osób i dłużej niż niż w arabskiej. Arabowie stanowią około 50 procent ludności Izraela i Zachodniego Brzegu oraz Gazy, lecz ich praca, głównie w sektorze publicznym, stanowi ledwie 11 procent dochodu narodowego. To nie są przedsiębiorcy, a pracownicy utrzymywani z podatków przez państwo. Dochód na głowę Palestyńczyka poza Izraelem jest cztery razy mniejszy niż w Izraelu. "Liczby dotyczące działalności Arabów izraelskich sugerują, że nic nie zrobi lepiej Arabom palestyńskim, jak przejęcie przez Izrael całego kraju od Jordanu do morza" - konkluduje Gilder. 
A wolność, niepodległość, o które leje się krew, czy nic nie są warte? Dla liderów palestyńskich suwerenność na pewno znaczy wiele. Bez niej straciliby władzę i kierownicze przywództwo. Dobrobyt rodaków jest dla nich mniej ważny, licz się za to pozyskiwanie ich do walki o własne państwo, choć przed napływem Żydów w latach trzydziestych XX wieku nie było idei państwa palestyńskiego. W roku 1934 Bez Gurion, przyszły założyciel Izraela, spotkał się z Musą Alami, przywódcą arabskim. Chciał go przekonać, że syjonizm "przyniósłby błogosławieństwo Arabom w Palestynie i nie ma dobrego powodu, żeby się temu sprzeciwiali". Alami odrzekł: "Wolę, żeby kraj pozostał biedny i jałowy przez następne sto lat, póki sami nie będziemy potrafili go rozwinąć."


(Pominę kolejny temat  "Strach i nienawiść" jako, że nie jest na temat)

"Państwo w garażu"
Izrael wszedł do technologicznej czołówki cywilizacji zachodniej. Znajduje się tuż za Ameryką. A jeżeli uwzględnić proporcje ludności, ten maleńki kraj wyprzedza wielokrotnie Stany Zjednoczone. Niech nikt się nie zdziwi, jeśli następna przełomowa idea, na miarę komputera, wyjdzie z tej kwitnącej byłej pustyni jako genialna synteza istniejących pomysłów. Patenty z Izraela - jak wykazała analiza dokonana na Uniwersytecie Tel Awiwu - wykorzystują największą liczbą najbardziej różnych patentów wcześniejszych. Mają ich połączoną moc. Ostatecznie to wynalazki napędzają produktywność i wzrost gospodarki, jak wykazał Robert Solow, ekonomista noblista. 
Wynalazki powstają w tzw. start-up, nowych kompaniach, działających niekiedy w przysłowiowym garażu. Izrael ma największe na świecie ich zagęszczeni, jedna przypada na około 1800 Izraelczyków. W rezultacie kraj jest tryskającym źródłem innowacji. Giełda technologiczna NASDAQ notuje więcej spółek z Izraela niż z całej Europy. Inwestycje w te nowe przedsiębiorstwa, tzw. venture capital, są tutaj 2,5 raza wyższe na głowę mieszkańca niż w Ameryce i 30 razy wyższe niż w Europie. Inwestycje w wynalazki są jak sport narodowy. Przekonał się o tym inwestor Clint Harris. W drodze z lotniska do miasta taksówkarz zapytał, po co przyjechał. Harris odpowiedział, że rozejrzeć się w sektorze venture capital. 
W odpowiedzi usłyszeć od taksówkarza wykład o stanie inwestycji w Izraelu. 

 

Minął czas, kiedy kapitał spekulacyjny w sektorze nowych technologii długo unikał Izraela, gdyż kojarzył się ze starożytną religią, wykopaliskami i walką z sąsiadami na śmierć i życie. Kraj ten wydaje na badania rozwojowe największą część dochodu narodowego, 4,5%, podczas gdy USA - 2,7%. Globalne korporacje informatyczne Intel, Google, Cisco, Microsoft otworzyły tutaj ośrodki badawcze i zakłady produkcyjne. Nawet stroniący od ryzyka inwestor Warren Buffet po raz pierwszy kupił coś poza granicami USA, gdy wydal 4,5 miliarda dolarów na kompanię Iscar sprzedającą narzędzia do ponad 60 krajów. Uznał, że jeżeli nawet zakłady zostaną zbombardowane, to zbuduje nowe. Wartość Iscar nie tkwi bowiem w murach, lecz w talentach pracowników i szefów oraz w globalnej bazie lojalnych klientów i dobrej reputacji firmy. 
....
W wieku 17 lat wszyscy Izraelczycy są wzywani do ośrodków rekrutacji na jednodniowe testy. Najlepsi mogę przejść testy dodatkowe do elitarnych jednostek wojskowych. To będą ich uniwersytety. Podczas gdy w innych krajach licealiści wybierając szkoły wyższe, tu wybierają formacje armii. Po służbie, przy rekrutacji w biznesie, pracodawca wie, jakie kandydat zdobył doświadczenie. Obowiązkowa służba wypada przed studiami i trwa 2 do 3 lat. Następnie przechodzi się do rezerwy; co roku każdy do wieku 45 lat dostaje powołanie na ćwiczenia. W Izraelu wszyscy mają "kolegów z rezerwy". Są oni niczym druga rodzina i tworzą sieć kontaktów biznesowych ponad podziałami, co przyspiesza społeczny obieg informacji. Ten system armii rezerwowej okazał się katalizatorem innowacyjności. Hierarchie społeczne tracą znaczenie, kiedy taksówkarz dowodzi milionerami, a 23-lat rówieśnikami swoich wujków. "System rezerwy pomaga wzmocnić chaotyczny, antyhierarchiczny etos, od sztabu armii przez klasę szkolną aż po zarządy firm", piszą Dan Senor i Saul Singer w książce "Start-Up Nation", skąd pochodzą wszystkie powyższe informacje. 

Dzięki kilkuletniej służbie wojskowej młodzież izraelska jest dojrzalsza. Już w młodym wieku musi brać na siebie trudne problemy na polu walki i odpowiedzialność. Każdy dzień w wojsku kończy się dogłębną, zbiorową oceną wydarzeń i zachowań. Z umiejętności dokonywania tych ocen żołnierze też dostają oceny. Błąd jest tolerowany jeżeli daje okazję do nauki na przyszłość. Źle widziane są uniki. Struktura dowódcza jest spłaszczona; niższe szczeble mają więc większą swobodę decyzji. Sierżant wykonuje pracę podpułkowników w innych armiach, dlatego bardziej rozwija się umysłowo. Wieloletnia służba w rezerwie wpaja brak szacunku dla formalnej rangi, ale za to szacunek dla osiągnięć, co przenosi się do życia cywilnego. 

 


Dobra, starczy. Więcej jest w książce, którą podałem. Jest tam więcej takich smaczków, przykładów, ciekawych informacji. Polecam.

Teraz podam kilka ciekawych statystyk.
isr2.jpg

Udzia%C5%82-wydatk%C3%B3w-na-badania-i-r

 

izraa.jpg

 

Jak ten gość, którego mam na avatarze, pisał, że dany kraj wygląda tak, jakie idee wyznają mieszkańcy danego regionu. (no - można doliczyć inteligencję i ekonomię wynikającą z historii)
Tak też można stwierdzić na powyższych rozważaniach, że jeśli ktoś realnie chce potęgi swojego kraju/narodu, to musi zmieniać ten ów naród - zmieniać kulturę, idee w nim panujące.

Lepszym pomysłem od koszulek/bluzek patriotycznych, które niestety kojarzą się już teraz z sebixami, którzy wiedzę historyczną mieli na bakier, jest choćby koszulki "Chcesz dobra Polski? Zostań abstynentem" - tak niewiele, a tak wiele. Drugim Izraelem, jeśli chodzi o potencjał do technologii, siłę armii, czy też pstryczka do interesów raczej nie zostaniemy w parę lat, ale na pewno warto dążyć do tego, aby móc mieć kapitał. Ten kto ma kapitał, ten ma władzę. 
Izrael może pomiatać słabszymi krajami i robi to, ponieważ są bogaci, a są nimi ponieważ inwestują w nowoczesne technologie, są dobrze zdyscyplinowani (całego rozdziału nie wklejałem tak poza tym), dużo uczą się rzeczy praktycznych (inżynierowie/lekarze/naukowcy..) i są cholernie zgrani tworząc wpływy, powiązania.

Na świecie nikt nie daje atencji o sprawiedliwość dziejową, prawdę historyczną, co należy, a czego nie należy. Liczą się wpływy, posiadany kapitał, jak się potrafi ten kapitał chronić (armia) i czy potrafi się ten kapitał tworzyć. Więc konkluzja może być jedna - jeśli komuś naprawdę zależy na potędze państwa własnego, to skupia się tylko i wyłącznie na tych celach. Także temat nierówności lub "kapitału i jej narodowości" nie ma większego znaczenia, bo jeśli chce się mieć kapitał, to trzeba go wymieniać z zagranicznym - bez wolnego handlu między krajami i z wielkimi cłami potęgi się nie zbuduje.

Zresztą świetnie omówił temat doktor Sławomir Mentzen w debacie z narodowcami. Sam byłem na spotkaniu z nim w piątek w Lublinie i jest to bardzo merytoryczny człowiek, choć nie dostrzega prędkości automatyzacji, bo na to rozwinęła się dyskusja. 



To tyle. Zapraszam do dyskusji. :)

Edytowane przez Strusprawa1
  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż. Izrael miał i ma protekcję największego mocarstwa na świecie. Do tego odszkodowania od niemców i nie tylko. Ilość wykształconych i wpływowych osób również bardzo przyczyniła się do rozwoju izraela. Wszelkie spory rozstrzygiwali na swoją korzyść, a jak ktoś chciał podskoczyć to zasłaniali się antysemityzmem i usa. 

 

A tak w jednym zdaniu - talmud zmienił mentalność tych ludzi. Dla nich każdy goj = bydło bez duszy. Żyd z żydem robi różne układy, ale żyd goja może okraść i oszukać bez wyrzutów sumienia. Wg mnie ta ideologia, wpajanie młodym że cały świat jest przeciw nim są kluczowe. Do tego traumatyzacja dzieci przez obrzezanie, czy ubuj rytualny gdzie zwierzę żyje, i wyrzuca mnóstwo hormonów stresu. Ideologia i traumatyzacja powoduje to, że gdzie islam i judaizm tam wojna gotowa. 

 

W Polsce mieli krainę złota, ale mimo to nie umieli uszanować gospodarzy i dążyli do dominacji gojów. Otwierali nowe sklepy żydowskie, w którym znacznie zaniżali ceny. Kiedy polskie sklepy upadły, wszyscy podnosili ceny. To jest mentalność żyda - mogą się kłócić między sobą, ale jeśli chodzi o goja to są jednostronni. 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

51 minutes ago, DOHC said:

Cóż. Izrael miał i ma protekcję największego mocarstwa na świecie.

Rzecz w tym, że nawet i bez tego sobie poradzili, bo na początku swojego istnienia musieli skupować broń z Francji, a nie z USA, jak każdy sądzi. Musieli liczyć na siebie, więc kiczowy argument. 
 

 

52 minutes ago, DOHC said:

Do tego odszkodowania od niemców i nie tylko. Ilość wykształconych i wpływowych osób również bardzo przyczyniła się do rozwoju izraela. Wszelkie spory rozstrzygiwali na swoją korzyść, a jak ktoś chciał podskoczyć to zasłaniali się antysemityzmem i usa. 

Tak, ale kiedy rozstrzygali na swoją korzyść? Jak już zaczęły zyskiwać się im wpływy. I można zauważyć, że i tak nie ma to większego znaczenia w szerszym bogactwie tego kraju i nie na to chciałem zwrócić uwagę, ale oczywiście w dyskusji na temat Izraela musi zawsze się pojawić, że "korzystali z pomocy". Otóż wschodnie Niemcy też korzystali z pomocy i są opuszczone, Afryka korzysta z pomocy i dalej jest tam głód. Odszkodowania, zastrzyk gotówki itd. koniec końców nie daje za wiele, gdyż są inne ważne czynniki. 
Właśnie wykształconych. Przed wojną oni stanowili zdecydowaną większość osób wykształconych i przez to rząd Polski ograniczył liczbę przyjmowania Żydów na studia. 
https://pl.wikipedia.org/wiki/Numerus_clausus_(szkolnictwo_wyższe)

 

56 minutes ago, DOHC said:

A tak w jednym zdaniu - talmud zmienił mentalność tych ludzi. Dla nich każdy goj = bydło bez duszy. Żyd z żydem robi różne układy, ale żyd goja może okraść i oszukać bez wyrzutów sumienia. Wg mnie ta ideologia, wpajanie młodym że cały świat jest przeciw nim są kluczowe. Do tego traumatyzacja dzieci przez obrzezanie, czy ubuj rytualny gdzie zwierzę żyje, i wyrzuca mnóstwo hormonów stresu. Ideologia i traumatyzacja powoduje to, że gdzie islam i judaizm tam wojna gotowa. 

Myślisz naprawdę, że z nienawiści do innych ludzi buduje się mentalność wynalazcy i naukowca? Talmud ma kilka tysięcy stron, jeśli nie dziesiątki tysięcy i nie każdy Żyd ma czas to czytać. Większość z nich jest już i tak ateistami, szczególnie w Ameryce. Akurat wiele gojów robi interesy z Żydami i nie jest to nic dziwnego, bo na tym polegają interesy, że obydwie strony zyskują. 
W Ameryce 80% dzieci jest obrzezanych.
800px-Global_Map_of_Male_Circumcision_Pr

Jak się do tego odniesiesz? Szukanie dziury w całym - jak zwykle. Zamiast się odwołać na temacie. 
Jakkolwiek to Arabowie zawsze pierwsi inicjowali wojnę na tym terenie i wystarczy doczytać, bo te informacje są powszechne, opublikowane i potwierdzone. 
Wojnę 6-dniową rozpoczęli Żydzi, bo ich wywiad dowiedział się o spodziewanym ataku ze wszystkich stron i zareagowali pierwsi. Źli, bo się bronili? 

 

1 hour ago, DOHC said:

W Polsce mieli krainę złota, ale mimo to nie umieli uszanować gospodarzy i dążyli do dominacji gojów. Otwierali nowe sklepy żydowskie, w którym znacznie zaniżali ceny. Kiedy polskie sklepy upadły, wszyscy podnosili ceny. To jest mentalność żyda - mogą się kłócić między sobą, ale jeśli chodzi o goja to są jednostronni. 

Pisz Polaków, a nie gojów. Daj znać mi o tym zaniżaniu cen, bo jakoś nie mogę znaleźć informacji. Pamiętam statystykę, gdzie jest opisane, odnośnie Galicji, że Żydzi stanowili około 15% (mogę się mylić) społeczeństwa zaboru austriackiego, ale 60% lekarzy, rzemieślników itd. 

Nigdzie nie napisałem, że masz ich popierać, ale zważyć na ich mentalność, na to jak działają i stwierdziłem jasno, że fajnie byłoby, jakby Polacy wzorowali się na ich działaniach i nawykach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, Strusprawa1 napisał:

Liczą się wpływy, posiadany kapitał, jak się potrafi ten kapitał chronić (armia) i czy potrafi się ten kapitał tworzyć. Więc konkluzja może być jedna - jeśli komuś naprawdę zależy na potędze państwa własnego, to skupia się tylko i wyłącznie na tych celach.

Kiedyś pewien mądry człowiek powiedział, że jeśli chcesz sprawdzić moralność państwa, spróbuj czy zasady tego państwa będą działać w przypadku jednostek.

Jeśli komuś naprawdę zależy na potędze własnej rodziny (państwa), to skupia się na tworzeniu/zdobywaniu kapitału, wpływów, i czy potrafi ten kapitał chronić przed złodziejami (armia).

W tym zdaniu, nie ma nic związanego z "nie kradnij", nie ma nic związanego z "nie zabijaj", nie ma nic związanego z "nie mów fałszywego świadectwa", czy z "nie pożądaj rzeczy bliźniego swego".

Także w okresie krótkoterminowym, taka polityka jest bezwzględnie skuteczna - i tą polityką posługuje się Izrael.

Jednakże w okresie długoterminowym, taka polityka może być skuteczna jedynie w przypadku, gdy nie zostanie żaden świadek, mogący upomnieć się o swoją krzywdę. Napiszę to wprost - gdy wszyscy będący w opozycji do tak prowadzonej polityki państwa, zostaną wyeliminowani fizycznie.

 

10 godzin temu, Strusprawa1 napisał:

Jeśli jestem knypkiem w szkole, a jestem dokuczany przez wielkoluda, który potrząsa szkołą, to chcę wiedzieć jak on do tego wszystkiego doszedł

To kwestia globalnego celu który chcemy osiągnąć - czy naprawdę chcemy stać się największym wielkoludem trzęsącym całą szkołą? Taka taktyka jest skuteczna, i może wiele razy przynosić profity, przez długi czas - ale prędzej czy później, kilka ofiar zasadzi się na wielkoluda z bejsbolami po szkole, i spuści mu łomot. Pytanie czy te kilkadziesiąt - kilkaset odebranych innym dzieciom, i zeżartych kanapek, jest warte kilku złamanych kości.

 

10 godzin temu, Strusprawa1 napisał:

Bo jest to skuteczne, widać to w praktyce i u nich to działa. ...Trzeba uczyć się na przykładach, obserwować świat, stosować to, co jest skuteczne i praktyczne

Były inne systemy niż syjonizm, które usiłowały wprowadzać (z różnymi skutkami) te same zasady. Czyli silną armię, która przy okazji tworzyć kapitał - grabiąc... Spora część historii Europy to wojny grabieżcze. "Co złapię to moje, co trzymam w garści to moje".

Przykładem skrajnym, i nieskutecznym, jest koronny "ad hitlerum" - ale chociaż grabież - ups, tak zwane "gromadzenie kapitału" - szła im koncertowo, i nikt samodzielnie nie był w stanie się im przeciwstawić, to jednak ostatecznie zebrało się kilku słabszych, pałających żądzą zemsty, i szkolnego łobuza obiło "fest gut, und kaputt".

Innym przykładem jest całe hasło "kolonializm" - tak, to też było "gromadzenie kapitału", bez oglądania się na moralność. Vide Imperium Brytyjskie "na wszystkich oceanach". Do dziś potęga brytyjska opiera się na tych podstawach - i na tym, że w porę zdążyli się z kolonii wycofać, zanim wahadło bujnęło w stronę krwawych powstań. Zasadniczo, jeśli patrzeć kilkaset lat wstecz, najskuteczniej gromadziły kapitał nie kraje, które kierowały się zasadą "bez wolnego handlu między krajami i z wielkimi cłami potęgi się nie zbuduje", a kraje które maksymalizowały zysk minimalizując koszty pozyskania towarów. Na przykład przez gospodarkę rabunkową (jak wycinka drzew), albo wprost przez "nadzór wojskowy nad środkami produkcji" - w tym nad pracującymi ludźmi.

 

10 godzin temu, Strusprawa1 napisał:

rozwój gospodarczy postępował w tempie osadnictwa Żydów. Im większe osadnictwo, tym szybszy rozwój, na czym korzystali jedni i drudzy

Rozwój gospodarczy postępował w tempie przejmowania zasobów przez napływających osadników.

Przykład skrajny; zaraz po 1948, amerykańskie korporacje płaciły instytucjom nowo utworzonego państwa za "badania medyczne" leków. Które testowano na mniejszościach etnicznych zamieszkujących ziemie nowego państwa. Z różnym skutkiem, nie zawsze śmiertelnym. Czyli państwo maksymalizowało zysk, minimalizując koszty, i nie przejmując się czymś takim jak "moralność" czy "prawa człowieka". Problem w tym, że taka działalność bardzo ładnie wygląda w zestawieniach statystycznych zysku, w PKB, w GDP itd. - ale wygląda trochę inaczej w oczach tych, którzy nie tylko nie skorzystali, ale zostali wykorzystani - ich śmierć i cierpienia nie zostały ujęte w PKB.

Jeśli ktoś ma wątpliwości czy było to usprawiedliwione działanie, i czy było jednorazowe - polecam:

https://strajk.eu/izrael-przyznal-sie-do-stosowania-sterylizacji-etiopek-bez-ich-zgody/?fbclid=IwAR2vsfeNCTO6csxvgCBycyMY0PMta7yBKeEEjt4Kov1J_i9jiDJHhzhCePU

Czyli nadal naraz testujemy skuteczność leku, i "pozbywamy się problemu" nadmiernej dzietności "elementu wywrotowego". Celowo używam tutaj określeń które dla Polaka mogą być bliższe do zrozumienia, bo dla naszych okupantów - ZSRR - to my byliśmy elementem wywrotowym. I pokolenie pamiętające komunę, trudno jest przekonać do tego że okupant ma na celu rozwój tych, których okupuje.

 

10 godzin temu, Strusprawa1 napisał:

Oto przykłady postępu cywilizacyjnego: Przed wojną 1967 roku bezrobocie wśród dorosłych wynosiło 40%, a wśród uchodźców 83% . Lecz w 1986 roku liczba Palestyńczyków pracujących w Izraelu to już 109 tysięcy, z poziomu zero przed wojną. Stanowiło to 35% zatrudnionych na Zachodnim Brzegu i 45% w Gazie. Pod rządami Izraela powstało prawie dwa tysiące zakładów przemysłowych, które dały pracę blisko połowie siły roboczej.

Nie odniosę się do surowych danych, a do metodologii ich oceny. Przenośnią.

Przed nastaniem faraona Tutenchamona, bezrobocie sięgało 40%. Ale już po kilku latach, liczba zatrudnionych przy budowie piramidy to już sto tysięcy, z poziomu zero przed rozpoczęciem budowy. Stanowiło to 20% zatrudnionych w Egipcie, i 45% zatrudnionych w Dolinie Królów. Pod rządami Tutenchamona, powstało wiele miejsc pracy, które dały zatrudnienie znaczącej części siły roboczej.

Papier wiele zniesie, i ładnie można ująć różne zjawiska w zestawienia procentowe. O ile GDP Nazistowskich Niemiec urosło w 1939r.?

"The file is not the man, the map is not the teritory, the statistic is not the reality".

 

11 godzin temu, Strusprawa1 napisał:

Długość życia wzrosła z 48 lat w 1967 roku do 72 w 2000. Do 1986 roku aż 92,8 procenta ludności otrzymywało całodobowy dostęp do elektryczności, gdy w 1967 roku miało go 20,5 %.

Ale mam przez to rozumieć, że pozostawieni samym sobie, Arabowie nie uzyskaliby dostępu do elektryczności, nie interesowaliby się tym że na świecie wynaleziono setki leków na zabójcze kiedyś choroby?

Hasło "musimy nimi rządzić dla ich własnego dobra" jest raczej związane z historią kolonializmu na długo przed powstaniem Izraela, co nie oznacza że syjoniści nie chwycili za nie z ochotą... publikując na przykład tak zestawione dane.

"Na terenach podległych memu garnizonowi, wśród lokalnych Murzynów zaobserwowano znaczne ucywilizowanie - w ciągu pięciu lat, ponad połowa z nich zaczęła nosić spodnie i koszule..."

 

11 godzin temu, Strusprawa1 napisał:

Powstało przekonanie, że "wstyd pracować dla Żydów"

Naturalne zjawisko przy obserwacji zachowań kolonizowanych grup społecznych. W polskiej rzeczywistości, istniały hasła/zwroty "tylko świnie siedzą w kinie" za nazistowskiej okupacji, czy "chuj z UB-ecji" za okupacji sowieckiej...

 

11 godzin temu, Strusprawa1 napisał:

Różnica dochodów między Palestyńczykami a Żydami w Izraelu wynika nie tylko z przewagi umysłowej tych drugich.

Oczywiście, wynika tylko i wyłącznie z naturalnej, przyrodzonej wyższości umysłowej jedynej słusznej rasy... Znamy to hasło z naszej historii. Żadne cła, zakazy podejmowania dobrze płatnej pracy "nur fur Deutche", szykany i odrzucanie podań o przyjęcie na uniwersytet, zróżnicowanie podatków względem płacących je narodowości nie mają tu żadnego wpływu.

"Different times, same shit" - czasy się zmieniają, ale gówno jest niezmienne.

Zaznaczam, że odnoszę się tutaj do konkretnego cytatu podanego ze źródłowej książki.

 

11 godzin temu, Strusprawa1 napisał:

Chciał go przekonać, że syjonizm "przyniósłby błogosławieństwo Arabom w Palestynie i nie ma dobrego powodu, żeby się temu sprzeciwiali"

W naszej historii, przez 123 lata usiłowano nas głupich przekonać, że współpraca z zaborcami przyniesie nam wyłącznie korzyści gospodarcze i cywilizacyjne, i nie ma dobrego powodu byśmy się temu sprzeciwiali. A potem przez kolejne lata, że głupotą jest sprzeciwianie się dobroczynnemu wpływowi naszego "sojuszu" z "bratnim narodem" radzieckim. Także możemy sobie całkiem dobrze wyobrazić, jak ta rozmowa wyglądała... i dlaczego.

A jednak, co 30 lat na terenach rosyjskich i niemieckich wybuchało powstanie "polaczków" którzy jednak tego "błogosławieństwa" nie rozumieli.

Swoją drogą, niewielu wie, że to co w dziedzinie terroryzmu prezentowali Polacy w latach 1903-1913, znacznie przerasta wszystko co dzisiaj prowadzą Arabowie.

 

11 godzin temu, Strusprawa1 napisał:

Dzięki kilkuletniej służbie wojskowej młodzież izraelska jest dojrzalsza.

Tutaj trudno się sprzeciwić logice - ale nie mamy już powszechnej służby wojskowej.

11 godzin temu, Strusprawa1 napisał:

Wieloletnia służba w rezerwie wpaja brak szacunku dla formalnej rangi, ale za to szacunek dla osiągnięć, co przenosi się do życia cywilnego. 

My zaś mamy "taniec z gwiazdami", instagramowe modelki, patostreamerów, facebooka i "autorytety telewizyjne". To akurat należałoby zmienić.

(Ciekawostka - słownik automatyczny usiłuje mi poprawić słowo "instagramowe" na "pentagramowe").

11 godzin temu, Strusprawa1 napisał:

jeśli ktoś realnie chce potęgi swojego kraju/narodu, to musi zmieniać ten ów naród - zmieniać kulturę, idee w nim panujące

Racja. Ale nie dowolnie, w oderwaniu od przeszłości i istniejącej "podbudowy" - bo taki przeszczep zazwyczaj się nie udaje, albo trwa tysiąc lat :(

11 godzin temu, Strusprawa1 napisał:

Ten kto ma kapitał, ten ma władzę.

Prawdopodobnie najpotężniejszy człowiek w Polsce w tej chwili, do niedawna nie miał konta w banku. Ale na telefon miał bank.

Rodzina Rotszyldów rzadko pojawia się w zestawieniach top 100 najbogatszych.

Także trzeba bardzo zwracać uwagę, w jakiej formie ten kapitał występuje. Duże zasoby kapitału ulokowane w obcej walucie są warte prawie nic, bo podlegają woli politycznej innego narodu. Dość dobrze rozumieją to Amerykanie, zostawiając szlak krwi wszędzie tam, gdzie lokalne rządy usiłowały wprowadzać rozliczenia w ropie za złoto/lokalną walutę, zamiast za dolary.

 

11 godzin temu, Strusprawa1 napisał:

Izrael może pomiatać słabszymi krajami i robi to

Już kolejne pokolenie mówi "pamiętamy Daer Yasin"... tak jak Polacy mówią "Katyń pamiętamy" - to też jest swego rodzaju kapitał, z potężnym znakiem minus na początku. I z nieustannymi żądaniami rozliczenia.

 

27 minut temu, Strusprawa1 napisał:

musieli skupować broń z Francji, a nie z USA, jak każdy sądzi

A jeszcze wcześniej, z Polski. Zresztą nawet z Niemiec, do 1938. Polecam życiorys Menachema Begina (Mieczysława Bieguna), Betar, "Gang Sterna". Dość dobry artykuł na ten temat jest tu:

https://www.focus.pl/artykul/jak-polacy-stworzyli-izrael

 

36 minut temu, Strusprawa1 napisał:

Myślisz naprawdę, że z nienawiści do innych ludzi buduje się mentalność wynalazcy i naukowca?

Nie. Ale z nienawiści do "innych", buduje się poczucie wspólnoty, "oblężonej twierdzy", jedność narodową - jak wielokrotnie pokazała historia, z różnym skutkiem. Nawet takim jak nasi polscy "narodowcy".

Co wspólnego ma bogaty Żyd oligarcha z Rosji, z potomkiem pierwszych osadników kibuców? Czasem nawet nie mówią tym samym językiem...

Izrael jest wewnętrznie bardzo podzielony, czego jednak nie pokazują "innym". Nie jest to jasno nagłaśniany temat, ale na przykład w tej chwili w Izraelu jest kryzys parlamentarny i są ogłoszone przedterminowe wybory. Jest też mowa o tym, że możliwy jest atak na Syrię i stan wyjątkowy jako metoda powstrzymania demokratycznych wyborów.

 

46 minut temu, Strusprawa1 napisał:

Jakkolwiek to Arabowie zawsze pierwsi inicjowali wojnę na tym terenie i wystarczy doczytać, bo te informacje są powszechne, opublikowane i potwierdzone. 
Wojnę 6-dniową rozpoczęli Żydzi, bo ich wywiad dowiedział się o spodziewanym ataku ze wszystkich stron i zareagowali pierwsi. Źli, bo się bronili? 

Do dzisiaj żyją Niemcy, którzy wierzą że drugą wojnę światową rozpoczęła Polska atakiem na radiostację w Gliwicach - to były powszechne, opublikowane i "potwierdzone przez najwyższe władze Rzeszy" informacje.

Jeśli zabiorę komuś portfel, a ten ktoś rzuci się na mnie z pięściami, to kto jest tym "złym"? A jeśli najpierw walnę moją ofiarę w łeb, żeby nie rzuciła się na mnie gdy będę jej zabierał portfel, to przecież głośno będę krzyczał, że się tylko bronię!

Historię piszą zwycięzcy, i śmierdzi dokładnie tak samo jak propaganda.

 

53 minuty temu, Strusprawa1 napisał:

Pamiętam statystykę, gdzie jest opisane, odnośnie Galicji, że Żydzi stanowili około 15% (mogę się mylić) społeczeństwa zaboru austriackiego, ale 60% lekarzy, rzemieślników itd.

Problemem statystyk jest tzw. błąd przeżywalności, polegający na opieraniu się w rozumowaniu na dostępnych danych, bez brania pod uwagę ukrytych przyczyn, dla których mogą być one niereprezentatywne.

Przykład bliższy:

1. Po drugiej wojnie światowej, w Polce była nadreprezentacja osób narodowości żydowskiej na najwyższych stanowiskach państwowych, szczególnie w aparacie bezpieczeństwa państwa. To jest fakt, dana statystyczna obiektywna.

2. Można na tej podstawie wnioskować, że byli w jakiś sposób predestynowani do wyższych stanowisk przez jakąś cechę umysłową lub genetyczną - to jest wniosek, jaki można z danych wyciągnąć. Jest on jednak nieprawdą.

3. Żydzi pracowali na najwyższych stanowiskach, bo ich lojalności Stalin był bardziej pewny niż lojalności podbitych i zniewolonych Polaków - to jest prawda, i wniosek uwzględniający zarówno statystykę z pkt. 1. jak i inne okoliczności, w jakich statystyka ta została stworzona.

 

Zresztą, jeśli weźmiemy pod uwagę że trzeci z zaborców nie mógł być pewny lojalności Polaków, to nic dziwnego, że na uniwersytety dostawali się bardziej lojalni poddani "jego cesarskiej mości", nie czujący związku z takim przeszłym przeżytkiem jak Rzeczpospolita Polska. Albo można wysnuć wniosek, że okupant terenów Galicji za najbardziej lojalny element uważał mniejszość żydowską, co doprowadziło do jej nadreprezentacji w prestiżowych zawodach autorytetu społecznego... Te same dane, inne wnioski. Nie czepianie się, a wskazywanie ukrytych przyczyn niereprezetatywności danych statystycznych.

 

1 godzinę temu, Strusprawa1 napisał:

zważyć na ich mentalność, na to jak działają i stwierdziłem jasno, że fajnie byłoby, jakby Polacy wzorowali się na ich działaniach i nawykach.

Powtórzę się - w okresie krótkoterminowym, taka polityka jest bezwzględnie skuteczna. Istnieją w niej elementy (popieranie swoich) które można przeszczepić bez skutków ubocznych.

Jednakże w okresie długoterminowym, taka polityka całościowo może być skuteczna jedynie w przypadku, gdy nie zostanie żaden świadek, mogący upomnieć się o swoją krzywdę.

 

 

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, DOHC napisał:

jest opowieścią z moich rodzinnych stron

Każdy ma w rodzinie swoje opowieści. Mój daleki wujek, jako nastoletni chuligan, najpierw przed wojną jeździł "golić Żydom pejsy", a w czasie wojny wysadzał tory aby transporty nie mogły dotrzeć do obozów. Ale to są wszystko opowieści jednostkowe, i można podważać ich wiarygodność jako "historii internetowych".

Można natomiast zrobić coś lepszego - polecam wizytę w Muzeum Historii Żydów Polskich "Polin" w Warszawie. Następnie, wystawę poświęconą zjawisku tzw. "arendy", czyli wypożyczania/dzierżawy określonych majętności, najczęściej Żydom. Czyli w uproszczeniu pan szlachcic właściciel, nie chcąc brzydzić się pracą, za sumę X oddawał w arendę wieś z polami, a potem arendarz mógł z niej wycisnąć ile zdołał - czyli mógł zarobić, zwiększając ściągalność ponad to co zdołał ściągać pan szlachcic, lub wprost nakładając wyższe podatki.

Szczególnie wzruszył mnie slajd, na którym opisano jak biedni Żydzi musieli zbrojnie ściągać podatki z chłopstwa (polskiego), nieraz organizując w tym celu zbrojne grupy. To jest klucz do zrozumienia nienawiści, jaką chłopi żywili do bogatszej warstwy żydowskich współobywateli. To jest dokładnie ta sama polityka, gromadzenia kapitału bez patrzenia na skutki uboczne.

Do dzisiaj w Wielkopolsce zachował się regionalizm "iść na harendę" - w znaczeniu iść coś ukraść z pola sąsiada.

 

Jeśli mamy lokalnego "osiłka", wielkoluda który zarabia ściągając haracze ze sklepikarzy, to patrząc wyłącznie na jego PKB i dochód można by go nawet szanować (za nową beemkę, kasę na imprezy, fajną chatę). Ale to nie jest jednoznaczne z tym, że należy go naśladować. Był królem życia Pershing, a potem odpalono Pershinga - pycha przychodzi przed upadkiem.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cieszę się, że autor wątku napisał coś, z czym się właściwie całkowicie zgadzam.

Od siebie dodałbym jeszcze kilka przemyśleń.

1) Ważnym czynnikiem decydującym o sukcesie Izraelskiego społeczeństwa jest zdolność do błyskawicznego dostosowywania się do nowych warunków oraz do równie błyskawicznego odrzucania przestarzałych, nie pasujących do nowych realiów, przekonań i sposobów postępowania. Najwyraźniej będzie to oczywiście widać w wojsku, gdzie np w 1982 nieruchawa, potwornie zbiurokratyzowana, oparta na sowieckich wzorcach armia syryjska dostała w Libanie ciężkie baty od IDF i IAF, przy czym wtedy przepaść technologiczna między stronami nie była aż tak wielka jak obecnie, na dodatek syryjskie siły zbrojne były wspomagane przez doradców z ZSRR i dużo lepiej dofinansowane niż dzisiaj.

Oprócz samej taktyki udział w sukcesie miała też organizacja, znacznie przyspieszony proces decyzyjny po Izraelskiej stronie, który pozwalał na podejmowanie ataku/akcji w czasie, gdy dowódca syryjski dopiero czekał na dyspozycje od swoich.

Doskonałym tego przykładem (już abstrahując od Izraela) była Pierwsza Wojna w Zatoce w 1991, gdzie np mały oddział koalicji zajmujący się zwiadem artyleryjskim, gdy wykrył jednostki irackie, to od tego czasu do porażenia ich przez artylerię mijały jakieś dwie minuty. W odwrotnym przypadku, gdy Irakijczykom udało się zlokalizować artylerię USA/UK/Francuską, ten czas wydłużał się do 11 minut. To nie kwestia samego strzelającego żelastwa, Irak posiadał wtedy francuskie GIAT GCT (niezłe) oraz południowoafrykańskie G-5 (ówczesna absolutna światowa pierwsza liga w tej klasie broni), niewiele mu to pomogło, bowiem mentalność irackiego społeczeństwa, a co za tym idzie sposób funkcjonowania wielkich hierarchicznych organizacji, czyli tutaj armii, były same w sobie przeszkodą. W czasie tych 11 minut zapewne trzeba było kilka razy potwierdzić rozkaz, wyjaśnić kilku osobom decyzyjnym celowość zaplanowanych działań, poczekać na kilka zgód i dupochronów. W tym czasie 5 razy zachodnie siły mogły dokonać niszczącego ataku bez szans na przeciwdziałanie wroga.

Inny przykład z tejże wojny to walki w powietrzu. Irackie Siły Powietrzne jako jedyne po Wojnie w Wietnamie mogą się pochwalić zestrzelonymi przez swoich pilotów maszynami USA (dwoma na pewno). Chodzi m.in. o drugi dzień wojny, gdy iracki MiG-25P zestrzelił F/A-18. Z dostępnych mi informacji wynika, że pilot mógłby jeszcze ustrzelić kolejne dwie maszyny wroga, był półmrok, był blisko ich ugrupowania i na ekranach AWACSów nie był zbyt dobrze rozróżnialny od maszyn USA, stąd też brak zgody na atak dla samolotów będących w odwodzie dalej (ryzyko porażenia własnych maszyn rakietami Sparrow), niestety dla Irakijczyka, nie otrzymał/nie doczekał się on zgody na kolejny atak i musiał wracać do bazy.

Wracając do Izraela, tam, głównym sposobem wciągania pilotów za stery maszyn bojowych jest wczesna selekcja w aeroklubach, stowarzyszeniach tematycznych etc, do IAF dostają się ludzie z talentami, chcący latać, kochający to, chcący się rozwijać i zainteresowani nowoczesną technologią.

W Syrii pilotami maszyn bojowych zostawali członkowie wpływowych rodów, mający wojskowe tradycje, niekoniecznie poparte faktycznym talentem i bystrością, stąd też np historie, gdy sowiecki instruktor zniecierpliwiony tępotą syryjskiego kursanta, nie mogącego opanować podstaw użytkowania MiGa, ledwo powstrzymywał się od rękoczynów i dopiero realna groźba poważnej rozmowy kursanta z syryjskim kontrwywiadem czasami, z rzadka, coś pomagała.

W Izraelu pilot wojskowy to fascynujące zajęcie pozwalające rozwijać swoje marzenia w służbie dla kraju. W krajach arabskich, synekura dla zasłużonych i tych z dobrym nazwiskiem. Oczywiście elity arabskie to nie debile, z pewnością doskonale zdają sobie z tego sprawę. Ale nie zmienią tego, bo wiedzą, że to wywróciłoby do góry nogami podstawy ich społeczeństw, więc świadomie tkwią w marazmie. Utrzymanie wpływów i status quo jest dla nich znacznie cenniejsze niż potencjalne straty wojenne.

Historia (szczególnie nowożytna) uczy, że rywalizację militarną, czy gospodarczą wygrywają te państwa, które są w stanie dynamicznie reagować na napotkane warunki, rozumieją, że jedyną pewną rzeczą jest ciągła zmienność i potrafią odciąć wszystko, co jest zbędnym balastem (naleciałości kulturowe, stare przyzwyczajenia, religię...). Również takie, które są świadome swoich ograniczeń i nie trwonią zasobów na realizację mrzonek, które nigdy nie miały żadnych szans się ziścić (co niestety czyniła np Serbia za Milosevica i od dawna Palestyńczycy).

Dnia 10.03.2019 o 23:36, Strusprawa1 napisał:

Na świecie nikt nie daje atencji za sprawiedliwość dziejową, prawdę historyczną, co należy, a czego nie należy. Liczą się wpływy, posiadany kapitał, jak się potrafi ten kapitał chronić (armia) i czy potrafi się ten kapitał tworzyć. Więc konkluzja może być jedna - jeśli komuś naprawdę zależy na potędze państwa własnego, to skupia się tylko i wyłącznie na tych celach.

2) Dokładnie tak, niech każdy sobie uświadomi, że bycie jakimś "Chrystusem Narodów", posiadanie "moralnej racji", "chwalebnej historii", czy tym podobnych w dłuższym czasie g...no kogokolwiek interesuje. Użalających się nad sobą płaczków nie szanuje nikt, a i litość też ma nierzadko wyłącznie na celu budowanie własnego PR.

Wśród społeczeństw liczy się przede wszystkim innowacyjność, chęć nauki (w tym poziom uzdolnienia w naukach ścisłych), dobra logistyka i organizacja oraz ciekawość świata. Zaraz w drugim rzędzie otwartość na nowe, na zmiany, znajomość języków i dobry marketing.

Część krajów to niereformowalne "doły z g...nem", którym już nic nie pomoże. Ich ciężarem jest religia, skostniała struktura społeczna, często też durnowate pojęcie "męskości" i podwórkowego "honoru", które np powoduje długoletnie krwawe konflikty między klanami, ogranicza handel i nowoczesną bankowość lub zakazuje kobietom aktywności społecznej.

Społeczeństwo Syrii jest męskie z pewnością, a jacy męscy są Palestyńczycy. Izrael to przy nich zepsucie, ruja i poróbstwo, rozwody jak w Stanach, a transseksualną babkę spotkać można niemal tak łatwo jak w Tajlandii. Ale to Izrael spuszcza łomot jak chce i kiedy chce wszystkim przeciwnym stronom. A one mogą tylko gryźć wargi i jarać się jak murzyn blaszką, że raz na 20 lat trafili izraelskiego F-16.

Serbowie byli także znani z kultu męskości, chyba nikt nie zaprzeczy. Przez dwa miesiące dostawali łomot od USA, rządzonego przez lewicowego Clintona, z pomocą Madeleine Albright.

 

3) Czy to, co zostało przeze mnie i autora wątku napisane można przełożyć na własne, osobiste podwórko? Moim zdaniem tak, oczywiście nie będziemy latali prywatnym F-15 i bombardowali willę złośliwej szefowej :-)

Możemy jednak mocno zastanowić się, czy nasze wyobrażenia o sobie, osobiste przekonania, postawy, nie są czasami zbyt mocnym hamulcem. Wielokrotnie niewidzialną barierą dla dalszego rozwoju, zmian, jest nasze rozdęte ego, okopanie się w jakichś bzdurnych sądach, głupkowatym podwórkowym "honorze" etc.

Znam gościa, który bardzo źle znosi, gdy jego przełożonym jest kobieta. W poprzednich pracach sabotował ich wskazówki, pozwalał sobie na niewłaściwe komentarze etc, w efekcie po kilku zwolnieniach w branży nie ma czego szukać i obrażony na cały świat w wieku ponad 40 lat sprzedaje na call-center reklamy w internecie.

Znam kilka osób, które tkwią zestresowane w toksycznych pracach biurowych, ale mają na stopkach mailowych jakieś trzylinijkowe tytuły, które może imponują reszcie motłochu w korpo, ale kompletnie nic nie znaczą, nie mają żadnego przełożenia na inne firmy i w ogóle. Te tytuły są zrośnięte z nimi, nie pozwalają im wyjść z tej "strefy komfortu" i nic zmienić.

Widać to też tutaj, grupa osób rozwija się, dobrze rozumie zmiany w społeczeństwie i relacjach damsko-męskich.

Druga część użala się nad sobą i wiecznie jęczy, że kobiety są samodzielne, mają swoje zdanie i wybór, już nie chcą mu prasować i gotować pierożków, a przecież jego mamusia i babcia mu gotowały, jak to tak... :)))

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

43 minuty temu, No Gods No Masters napisał:

zdolność do błyskawicznego dostosowywania się do nowych warunków oraz do równie błyskawicznego odrzucania przestarzałych, nie pasujących do nowych realiów, przekonań i sposobów postępowania

Tak przy okazji, jest to definicja "zdrowia psychicznego" według Kiplinga. Zaś jednostką "choroby" jest stałe i kurczowe trzymanie się utartych wzorców i przekonań. Tylko że jest to cecha jednostkowa, i każda grupa ma w swoim składzie jednostki nowoczesne i jednostki skostniałe. Kwestią jest, którym z nich udaje się dojść do władzy - w dynamicznych i niesprzyjających okolicznościach zewnętrznych, jak w otoczonym Izraelu, sama kwestia przeżycia determinuje stronę "innowacyjną" jako skuteczniejszą i przewodzącą. Natomiast gdyby Izrael został utworzony np. na południu Hiszpanii (bo czemu by nie), to po 70 latach spokoju i inercyjnego "wciąż jest tak jak było", i tam doszłyby do władzy jednostki "skostniałe".

Zresztą, patrząc na ostatnie działania Netanjahu, chyba już doszły.

Żeby nie było wątpliwości - osobiście jestem za jak najszybszym przejęciem tej zasady, przez jak największą część polskiego społeczeństwa.

 

52 minuty temu, No Gods No Masters napisał:

Historia (szczególnie nowożytna) uczy, że rywalizację militarną, czy gospodarczą wygrywają te państwa, które są w stanie dynamicznie reagować na napotkane warunki, rozumieją, że jedyną pewną rzeczą jest ciągła zmienność i potrafią odciąć wszystko, co jest zbędnym balastem (naleciałości kulturowe, stare przyzwyczajenia, religię...).

Tak, ale. Tym ale jest ciągłość kulturowa, otoczenie zewnętrzne, warunki i zasoby naturalne.

- warunki i zasoby naturalne - żadne państwo nie wygra wojny, jeśli okaże się że cały czas było położone dookoła naturalnego wulkanu... który właśnie wybuchł. Od warunków i zasobów naturalnych, odciąć się nie sposób.

- otoczenie zewnętrzne. Izrael jest tu dobrym przykładem kraju, który otoczony jest przez ideowo zdeklarowanych wrogów - i od tego się nie da odciąć. Da się jedynie reagować, szybciej lub wolniej.

- ciągłość kulturowa. W tym tak zwane "prawa człowieka". Sprzeniewierzenie się własnej kulturze, tworzy naród który traci tożsamość. Sprzeniewierzenie się otoczeniu kulturowemu, tworzy rachunek krzywd i nienawiści, którego nie da się włączyć w statystyki PKB, ale który z czasem trzeba będzie spłacić.

 

1 godzinę temu, No Gods No Masters napisał:

Dokładnie tak, niech każdy sobie uświadomi, że bycie jakimś "Chrystusem Narodów", posiadanie "moralnej racji", "chwalebnej historii", czy tym podobnych w dłuższym czasie g...no kogokolwiek interesuje. Użalających się nad sobą płaczków nie szanuje nikt, a i litość też ma nierzadko wyłącznie na celu budowanie własnego PR.

Znów jest to zjawisko które lepiej jest rozpatrywać jednostkowo, aby dostrzec potencjalne zagrożenia. Szczególnie zagrożenie "paradoksem gracza".

Z jednej strony, państwa stosują "realpolitik" i w dupie mają jakiekolwiek zobowiązania i honor (patrz Wielka Brytania, i gest Churchilla pokazujący ile razy zdradzili Polaków). Czasy kiedy tytuł "Chrystusa narodów" mógł poruszyć wojska nowej krucjaty minął wieki temu. Ale "moralna racja" i "chwalebna historia" są narzędziami spajającymi dany naród, niezależnie od zewnętrznej polityki, i jako narzędzia są pożyteczne. Spajają, ale i zapewniają sprzężenie zwrotne gwarantujące zachowanie spójności jednostek w obrębie narodu. Tak jak litość użyta do budowania PR (koronny przykład - Holokaust).

Co widać na jednostkowych przykładach, gdy jednostka za bardzo "reagująca dynamicznie na warunki", i doskonale przystosowująca się do aktualnie panującej koniunktury, innowacyjna i skuteczna w działaniu, ale przez to za bardzo odbiegająca od standardów moralnych narodu, któregoś wieczoru słyszała w ciemnej bramie słynny tekst "W imieniu Państwa Polskiego, skazuję cię na śmierć za zdradę i denuncjację Żydów". To właśnie paradoks gracza odniesiony do polityki zachowania jednostek - wszystko idzie dobrze, zyski rosną, ogólne statystyki są pozytywne, i nagle jeden element nie ujęty w statystykach (nienawiść wynikła ze złamania "moralnej racji") bez zapowiedzi staje się jedynym czynnikiem decydującym o końcowym wyniku gry.

 

1 godzinę temu, No Gods No Masters napisał:

Ich ciężarem jest religia, skostniała struktura społeczna, często też durnowate pojęcie "męskości" i podwórkowego "honoru", które np powoduje długoletnie krwawe konflikty między klanami, ogranicza handel i nowoczesną bankowość lub zakazuje kobietom aktywności społecznej.

Ograniczenie "nowoczesnej bankowości" oznacza też ograniczenie tzw "fiat money", kreacji długu z powietrza, i zadłużania jako metody podboju ekonomicznego - to akurat nie jest wada, a zaleta... no chyba że wadą jest dla właścicieli tejże "nowoczesnej bankowości". Ograniczenia handlu jako pozytywne zjawisko dla przetrwania najcelniej skomentował bodajże Marks - "kapitaliści sprzedadzą nam sznurek, na którym ich powiesimy". Natomiast porównanie wskaźnika dzietności w krajach które zakazują kobietom aktywności społecznej, rzuca ciekawe światło na kwestię zastępowalności pokoleń vs rola kobiety jako opiekunki rodziny.

To co w tej chwili robi PiS poprzez 500+, także jest ograniczeniem kobietom aktywności społecznej i zawodowej.

 

1 godzinę temu, No Gods No Masters napisał:

Możemy jednak mocno zastanowić się, czy nasze wyobrażenia o sobie, osobiste przekonania, postawy, nie są czasami zbyt mocnym hamulcem. Wielokrotnie niewidzialną barierą dla dalszego rozwoju, zmian, jest nasze rozdęte ego, okopanie się w jakichś bzdurnych sądach, głupkowatym podwórkowym "honorze" etc.

Składnikami tego "honoru" są takie zasady jak pacta sunt servanda, czy religijnie uzasadniane "nie zabijaj", "nie mów fałszywego świadectwa" i "nie kradnij". Są ostrą i poważną przeszkodą w karierze przestępczej, komorniczej, bankowej etc. A w aktualnych polskich realiach - także w sądowniczej i politycznej.

Ale dom wolałbyś kupić od dewelopera który uznaje za swój obowiązek honorowy spełnienie wszystkich norm i jakości budowlanych; jako lekarza wolałbyś kogoś kto za punkt honoru poczytuje sobie dobro pacjenta (a nie tabelki wypełniane dla NFZ czy zgarnianą kasę). A umowy handlowe lepiej nawiązywać z państwem, którego żołnierze nie planują ostatniego bombardowania na 15 minut przed wejściem w życie zawieszenia broni; którzy nie strzelają do dziesięciolatka z tornistrem czterysta metrów dalej, bo "mógł mieć bombę"... i tego właśnie Izrael nie rozumie. Że publikowanie zdjęć żydowskiej dziewczynki, piszącej list do Palestyńczyków na głowicy bomby lotniczej, nie ujmuje się w statystykach, GDP czy PKB... ale nie pozostaje bez echa.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 hours ago, DOHC said:

Mówisz masz. Dzisiejsza audycja, 22 minuta.

A link do źródła historycznego? 
Z opowieści to też znam. Jeszcze po wojnie moja babcia jak chciała kupić gorzałę na wesele, to wiadome było, że u Żyda (po wojnie). 

No i cóż... Żydów zawsze chcieli wywalać, ale Polaków z UK teraz też...
A filmik słuchałem już wczoraj. 

Edytowane przez Strusprawa1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozmawiałem z człowiekiem, który widział Hitlera. Czy powinien on to umieścić na jakimś blogu itd, bo inaczej jego opowieść jest zmyślona? 

 

Nie mam pod nosem żadnych źródeł, ale znam opowieści z pierwszej ręki. 

 

No ale co żyd powie to święte, a co goj to już niekoniecznie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.