Skocz do zawartości

Grzywna za makijaż.


Rekomendowane odpowiedzi

41 minut temu, maggienovak napisał:

 

 

Teraz jest trend na "bodypositiv". Jest to głupi trend, bo niestety - gruba, wchłota, nieumalowana pani nie jest atrakcyjna. Spoko, ktoś może serio ma wyje*ane na swój wygląd, ale społeczeństwo - niekoniecznie. ?

Pomijając kwestię obecnej mody, powyższe czynniki z punktu widzenia medycyny, wskazują na chore ciało, także tak czy siak trzeba coś z tym zrobić, a nie krzyczeć na modę szczupłosci.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Byłybiałyrycerz

Nie krzyczę na modę szczuplosci xD

Może inaczej.

Każdy ma jakąś konstytucję ciała/organizmu. 

Sama wiem, że dieta dużo daje, a ciało jest czasem lustrem naszego zdrowia, jednak czasem naturalny typ sylwetki/znamiona/cechy charakterystyczne wyglądu nie jest/są patologią. Po prostu są. 

najpiekniejsze-modelki-plus-size-ktore-p

Powyżej to ponoć modelki plus size. ? Wiem, że raczej z foto ciężko ocenić czy są zdrowe (makijaż, opalenizna, ustawki do zdjęć), ale wg mnie Matko Boska chroń je od pomysłów operacji plastycznych. 

"Bodypositive" na początku miało fajny zamysł - nie dac się zwariować na punkcie wyglądu i trendówitd., ale teraz to serio poszli w patole. Ostatnio wstawili zdjęcia otylej matki i córki. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak dla mnie ta laska bez makijażu dalej dobrze wygląda, mogłaby jedynie rozpiąć włosy i je ułożyć. 

 

Istnieją naturalne metody " upiększania się". Wcale nie trzeba do tego kosmetyków. ;) 

Wystarczy chociażby zmiana fryzury, inne upięcie włosów. Wyregulowanie brwi za pomocą pęsety... niby drobiazgi a jednak coś zmieniają. :) 

 

Podam swój przykład:

Raz do pracy upięłam sobie włosy w dobieranego bocznego warkocza. Włożyłam też soczewki wyjątkowo bo zgubiłam okulary robocze. (wpadły mi przez dziurę w schowku i przyczepiły do kabli :rolleyes:

Jak zwykle pomalowałam tylko rzęsy. I nic więcej. 

4 osoby w pracy mnie wtedy skomplementowały, że promienieję dzisiaj, mam ładną fryzurę, że ładnie podkreśla moją twarz, że w ogóle jakoś inaczej wyglądam. Jedna się mnie spytała jak to zrobiłam. Ja tylko odpowiedziałam:

zrobiłam sobie tę fryzurę + jestem bez okularów, tylko w soczewkach. Tyle. 

Odpowiedź: Serio? Tylko tyle?

Wcześniej też stwierdziła, że ładnie wyglądam z takim makijażem... ja na to: " eee...ale ja nie mam na sobie makijażu :lol:"

Jej odpowiedź: :o

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Hippie

Też prawda z tymi trikami. 

Laska ze zdjęcia ma ładną cerę/buzię/urodę. 

 

Ostatnio stare Kardashianki oglądałam na youtube. Kim miała 10 lat temu taki piękny, naturalny, ormiański look. ? Teraz widać ingerencję wszystkich plastyków. Co nie zmienia faktu, że jest atrakcyjna, ale kurde ten armeniannaturallook gdzieś znikł. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Cuba Libre napisał:

Teoretycznie masz rację, niemniej chyba nie oczekujesz na pierwszej randce, że dziewczyna uda się z Tobą do łóżka i zaspokoi Cię seksualnie.

Chyba, że tylko tego oczekujesz i żadnych innych relacji bliższych,  to wówczas Twoja postawa jest zrozumiała.

Zależy na jaki rodzaj randki idę, co sobie założę. Uwierz mi, że seks na pierwszej to nie jest jakiś pojedyńczy przypadek czy hardcore. Na drugiej już obowiązkowo, jak nie dojdzie do niczego to mi już się odechciewa znajomosci- no chyba, że na prawdę dziewczyna rokuje, to zgodzę się na trzecią ale to już jest last minute.

5 godzin temu, Cuba Libre napisał:

Natomiast zdaje się, że w innym przypadku, czyli kiedy szukałbyś z nią intelektualnego porozumienia, makijaż taki mógłby rozpraszać Twoją uwagę.

Mi już nie ,,przeszkadza”, że wyglada bardzo ładnie czy seksownie. Nie mam wzroku 18-letniego prawiczka, który na widok szminki jąka się i nie wie co powiedzieć. Ot myśl, że ładnie wyglada i tyle. Szczerze to skupiam się na tym co Ja mówię, w jaki sposób- żebym stał się w jej oczach ciekawą, silną osobowością.

Chyba się dojrzewa do tego, że reagujesz dużo spokojniej i z większym dystansem do wyglądu, tak mi się wydaje. Zresztą ja nigdy nie miałem większych problemów w tej kwestii.

 

A propo mięśni to dawniej nie zdawałem sobie sprawy z tego, że aż tak to działa. Myślałem, że to tylko kilka procent jakiś wariatek. Przy moich rekordowych poczynaniach, będąc na szczycie formy byłem po prostu obmacywany na imprezach przez jakieś laski. W sumie teraz, kiedy jestem w relacji to też mojej lubej ręce się ciągle kleją. Macie z tym gorzej jak faceci. 

Edytowane przez Jan III Wspaniały
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Jan III Wspaniały napisał:

 Uwierz mi, że seks na pierwszej to nie jest jakiś pojedyńczy przypadek czy hardcore. Na drugiej już obowiązkowo, jak nie dojdzie do niczego to mi już się odechciewa znajomosci- no chyba, że na prawdę dziewczyna rokuje, to zgodzę się na trzecią ale to już jest last minute.

Zdaję sobie sprawę.

Nie uważasz jednak, że seks na pierwszej/drugiej/ trzeciej czy nawet 5 randce może wszystko zniszczyć?

Czy nie rodzi się wówczas przede wszystkim seksualne pożądanie względem drugiej osoby, kiedy powinno coś bardziej trwalszego? Typu miłość właśnie. 

To nie są jakieś moje własne obserwacje. Trochę siedzę w temacie seksualności człowieka, i czytam głównie o przypadkach z jakimi zmagają się osoby będące w długoletnich związkach - znużenie, przyzwyczajenie. W zasadzie, kiedy gaśnie pożądanie, które było na początku związku na tyle silne, że nie chciało się wychodzić z łóżka, to nie ma już żadnego spoiwa, które mogłoby jakoś podtrzymać związek.

Takie spoiwo myślę tworzyć można na początku relacji, czyli przez wspólne spędzanie czasu na innych zajęciach, wspólnych pasjach, czy zainteresowaniach.

Seksualność jakby i wiążąca się z nią cielesność przyćmiewa sferę duchową, i jakby przeszkadza w poznawaniu drugiej osoby. Przynajmniej ja odnoszę takie wrażenie.

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Cuba Libre napisał:

Takie spoiwo myślę tworzyć można na początku relacji, czyli przez wspólne spędzanie czasu na innych zajęciach, wspólnych pasjach, czy zainteresowaniach.

Seksualność jakby i wiążąca się z nią cielesność przyćmiewa sferę duchową, i jakby przeszkadza w poznawaniu drugiej osoby. Przynajmniej ja odnoszę takie wrażenie.

Ciekawe obserwacje, ale moim zdaniem nietrafne.

 

Po pierwsze - związek zaczyna się od fascynacji erotycznej i wysokiej temperatury (tak być powinno). Zgadzam się, że kobieta powinna opóźnić, rozsądnie rzecz jasna, pierwszy seks. Wysyła sygnał, że nie jest łatwa i nie każdy może ją mieć. Facet musi się postarać, ale w końcu ją zdobywa. To taka gra godowa.

 

Utrzymanie tej wysokiej temperatury na dłuższą metę nie jest możliwe. Wynika to po prostu z tego, że jeśli ludzie dobrze się dobrali, to powinny pojawić się dzieci. Związek zmienia charakter na rodzinę, a wychowanie dzieci staje się priorytetem. Choć oczywiście nadal powinni o siebie zabiegać. Jeśli dzieci nie ma, to organizm wysyła kobiecie sygnały "zwatpienia" w związek i tego konkretnego mężczyznę. Może jest bezpłodny? Może nic z tego nie będzie?

 

Pożądanie w związku można podtrzymać, ale w zupełnie inny sposób, niż to proponujesz - wg mnie ludzie nie muszą mieć wspólnych zainteresowań. Przede wszystkim przez... okresową wstrzemięźliwość. Np przez rozłąkę (wyjeżdżają, ale oddzielnie). Albo reglamentacje. Kościół, proponując kalendarzyk, paradoksalnie ma rację - jest on oczywiście zawodny, ale ograniczenie seksu sprawia, że potem smakuje lepiej. Jeśli coś jest dostępne zawsze i bez ograniczeń, to musi się w końcu znudzić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A jeszcze dodam jedno. 

Zdrowa dieta i wysypianie się też wpływają na lepszy wygląd. Robienie sobie peelingów na twarz z kawy etc. również poprawi kondycję cery. Nie trzeba wcale kupować jakichś cudaśnych specyfików. Wystarczą naturalne, domowe metody. :) 

Najbardziej cerę niszczą podkłady i niezbyt dokładne zmywanie makijażu. 

W podkładzie zawsze czułam się jakbym miała jakieś ciało obce na sobie... strasznie to to zatyka pory!

 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

41 minut temu, Kapitan Horyzont napisał:

Pożądanie w związku można podtrzymać, ale w zupełnie inny sposób, niż to proponujesz - wg mnie ludzie nie muszą mieć wspólnych zainteresowań. Przede wszystkim przez... okresową wstrzemięźliwość.

Chyba się nie zrozumieliśmy. 

 Nie chodzi tu o sposób podtrzymania pożądania. 

Pożądanie zawsze kojarzy się przede wszystkim z cielesnością. Pociąg fizyczny z czasem przemija,  jeśli skupia się tylko na tym. Chyba,  że pojmiemy pożądanie fenomenologicznie,  to znaczy z powiązaniem go z konkretnym człowiekiem,  i jej perspektywą pierwszoosobową. Wątpliwe jest dla mnie wykształcenie się pragnienia dbra drugiego,  bo przy skupianiu się na cielesności drugi jawi się nie jako cel,  lec jako środek do osiągnięcia przyjemności. 

Piszesz o rozłące i tak dalej. Ja uważam,  że to nie sprzyja żadnej relacji,  pozornie tylko wzmaga apetyt na cielesność,  nie na drugiego znowu,  jako osobie. Mamy tu do czynienia ze zwykłym pożądaniem nie wykraczającym poza poziom czysto  biologiczny. 

Wkrótce nawet te rozłąki  nie utrzymają związku. 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Hippie napisał:

Najbardziej cerę niszczą podkłady i niezbyt dokładne zmywanie makijażu. 

W podkładzie zawsze czułam się jakbym miała jakieś ciało obce na sobie... strasznie to to zatyka pory!

Ooo! To, to!

Naprawdę rzadko która potrafi ładnie wklepac podkład i puder. 

Ja nie umiem, więc nie używam ani tego, ani tego. Mam problem z porami, więc regularnie peeling, maska, tłusty krem, lekki krem bb? i ujdę w tłumie. Od biedy podkład w musie lub z małą ilością jakiś polyskujacych drobinek? Kuzwa, nie znam się, wiesz o co mi chodzi. ?

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, Cuba Libre napisał:

Chyba się nie zrozumieliśmy.

I nie zrozumiecie się, bo "miłość" o której mówisz nie istnieje. Nawet w Biblii jest definicja miłości i nie pasuje ona do "miłości" damsko-męskiej. Zawsze mnie to dziwiło. Teraz już nie dziwi.

Po prostu miłość to uczucie niezależne od niczego. Miłość się ma w sobie (jeżeli się ma). Nie ma miłości do kogoś.

W relacjach damsko-męskich ta miłość spowoduje pozytywne odczucia u partnera/partnerki. I dlatego wygląda to tak jakby ta miłość była do tego partnera/partnerki. Ale tak nie jest.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, imprudent_before_the_event napisał:

I nie zrozumiecie się, bo "miłość" o której mówisz nie istnieje. Nawet w Biblii jest definicja miłości i nie pasuje ona do "miłości" damsko-męskiej. Zawsze mnie to dziwiło. Teraz już nie dziwi.

A czemu powołujesz się na Biblię, jakby stanowiła ona wyrocznie?

Akurat dla mnie, jako osoby niewierzącej nie ma to jakiegokolwiek znaczenia. 

Ja powołuję się tu na empirię, a nie na to, jakie są te koncepcje miłości i czy są one prawdziwe, szczególnie wypracowane na gruncie chrześcijaństwa, nie umniejszając oczywiście przy tym ich wartości.

1 godzinę temu, imprudent_before_the_event napisał:

Po prostu miłość to uczucie niezależne od niczego. Miłość się ma w sobie (jeżeli się ma). Nie ma miłości do kogoś.

Chyba za dużo filozofii wschodu. 

Miłość uniwersalna, to rzeczywiście coś pięknego, szkoda tylko, że to zbyt idealistyczne ujęcia.

A czemu uważasz, że nie ma miłości do kogoś?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

30 minut temu, Cuba Libre napisał:

A czemu powołujesz się na Biblię, jakby stanowiła ona wyrocznie?

Akurat dla mnie, jako osoby niewierzącej nie ma to jakiegokolwiek znaczenia. 

Napisałem "nawet w Biblii jest" a nie "w Biblii która jest jedyną wyrocznią, jest".

 

32 minuty temu, Cuba Libre napisał:

Ja powołuję się tu na empirię, a nie na to, jakie są te koncepcje miłości i czy są one prawdziwe, szczególnie wypracowane na gruncie chrześcijaństwa, nie umniejszając oczywiście przy tym ich wartości.

Ja też. Przejawy są takie ze jak się kogoś "kocha" to się dla niego robi dobrze. Ale też i dla innych.

 

33 minuty temu, Cuba Libre napisał:

A czemu uważasz, że nie ma miłości do kogoś?

Bo ktoś kto kocha jest szczęśliwy i emanuje tym szczęściem. Robi wtedy dobrze wszystkim których spotyka.

Więc jak dla mnie nie kocha się jednej osoby, a jedynie ta jedna osoba była wyzwalaczem szczęścia w nas (i nie chodzi mi o to że ona nas uszczęśliwia, tylko ze sami się uszczęśliwiamy a druga osoba jedynie to wyzwoliła).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 12.03.2019 o 18:20, Cuba Libre napisał:

Zdaję sobie sprawę.

Nie uważasz jednak, że seks na pierwszej/drugiej/ trzeciej czy nawet 5 randce może wszystko zniszczyć?

To zeleży od wielu rzeczy a nie od tego czy kobieta idzie ze mną do łóżka na drugiej czy piątej (o kurwa) randce. To tylko seks.

Chociaż większość facetów uważa, że fikołki z kobietą o której myślisz w miarę poważnie to powinny przyjść później, przy blasku księżyca- takie chyba zapędy katolickie, że seks to zło i dzieciom opowiesz, że mama to z tych porządnych jest, bo mimo chcicy otworzyła się z czasem-

Dnia 12.03.2019 o 18:20, Cuba Libre napisał:

 

- ale ja już mniej na to zwracam uwagę, w sumie to prawie w ogóle. Im szybciej się sprawdzimy, tym lepiej. Za to przyglądam się zupełnie innym zachowaniom i One są bardziej decydujące w jaki sposób będę podchodzić dalej do znajomosci.

Dnia 12.03.2019 o 18:20, Cuba Libre napisał:

Czy nie rodzi się wówczas przede wszystkim seksualne pożądanie względem drugiej osoby, kiedy powinno coś bardziej trwalszego? Typu miłość właśnie.

Seksualne pożądanie nie ma nic wspólnego z miłością- przynajmniej u mnie. Raz w życiu na prawdę kochałem kobietę i raczej to nie miało nic wspólnego z tym, że po prostu mnie podniecała przy okazji. Tak mi się wydaje. Po prostu troszczyłem się o nią jak o człowieka którego uwielbiałem i podziwiałem: jej sposób bycia, głos, reakcje, rozmowy, rozumienie się bez słów. Całokształt. Do tej pory mam nadzieje, że wiedzie się jej tylko dobrze.

 

Coraz bardziej jestem przekonany i aż mi w sumie trochę Was szkoda (?), że Wy nigdy nie zaznacie takiego uczucia jakie mężczyzna przelewa na kobietę. Jest to po prostu totalna miłość, bezinteresowna, coś zjawiskowego i ciężkiego do opisania. Jesteście pod tym względem w jakiś sposób ułomne w porównaniu do Nas, chociaż summa summarum i tak na tym wygrywacie.

Ale było to poruszane wiele razy, Ty również dałaś wielokrotnie przykład na tym forum, jak się sprawy Waszej miłości mają. Przykre ale pigułkę dawno już przełknąłem, jednego łosia mniej na tym świecie.

 

Co do reszty Twojej wypowiedzi, to się nie zgadzam. Nie muszę godzinami rozmawiać o autach czy muzyce jaką lubię, żeby związek przetrwał. Wystarczy, że bez dzikich jazd pozwoli mi się w tym wszystkim zanurzyć i czasami mnie wysłucha jak czymś się podjaram. W drugą stronę podobnie. Mnie dłuższe przebywanie z kobietami męczy.

 

Wypalnie w seksie chyba zawsze przychodzi po jakimś czasie. W sumie nie wiem, bo raz byłem tylko ponad rok w związku- mimo moich wcześniejszych przyzwyczajeń do ciągłych rotacji partnerek seksualnych z czasem z tą jedną osobą było tylko coraz lepiej i gdyby nie pewne okoliczności to z pewnością wolałbym tylko z nią sypiać.

Edytowane przez Jan III Wspaniały
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.