Skocz do zawartości

Brak profesjonalizmu


tytuschrypus

Rekomendowane odpowiedzi

15 minut temu, Orybazy napisał:

Coventry bardziej na południowy wschód.

Byłem, syf, kiła i mogiła, czułem się jak w Pakistanie :P

 

Jeszcze co do firm ''Januszex'' znajomy poszedł do pracy jako przewoźnik osób, firma z Warszawy, dobrze się zapowiadająca, opowiadał że został zaproszony przez szefa tej firmy na rozmowę, dzwoni do drzwi mieszkania prywatnego, otwiera mu koleś w samych majtkach, powiedział żeby zeszedł na dół i poczekał, zaraz przyjdzie, da mu kluczyki do auta.

Po pół godzinie schodzi szef, podjeżdża swoim autem do auta którym miał jeździć mój znajomy, otwiera maskę, podłącza kable do akumulatora i z Januszowym uśmiechem dodaje że akumulator jest ogólnie dobry, ale trzeba go podładować :P.

 

No dobra, kumpel wsiada do auta, wszystkie możliwe kontroli się świecą, kumpel mówi do szefa;

 

-To można tak jeździć? przecież tu się świecą wszystkie możliwe kontrolki

Szefuncio mu odpowiada że konsola jest z innego auta, i że wszystko ogólnie jest dobrze :P

 

Sobota wieczór, kumpel dostał zlecenie przejazdu, podjeżdża na peryferie Warszawy, stoi i czeka, mija kwadrans, zgasił auto, w tym momencie uświadomił sobie jaki błąd popełnił, wychodzi para, małżeństwo, cel-bal firmowy, kumpel odpala auto, ale chuja nic nie idzie, i tak po pół godziny musiał odpuścić jazdę, kabli szef nie wrzucił do bagażnika, nie wspominając ile kurw i chujów dostał od tej pary :P

 

Brak gaśnicy, słaby akumulator, problemy z układem kierowniczym, błąd z poduszkami powietrznymi, problemy z zawieszeniem, auto dosłownie po puszczeniu kierownicy robiło odchylenia klika metrów :P

Szef oczywiście przypierdalał się do tego czemu tak mało jeździ i mało zarabia, no bo to nie wina auta, a kierowcy.

 

Oto kwintesencja podejścia do pracy, nie daj Panie Boże jakiś wypadek ze względu na stan techniczny tego auta, 15 lat w odpowiedniej celi.

 

 

Edytowane przez The Motha
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

57 minutes ago, Kespert said:

Kiedyś, nowo przybyła pani z HR wpadła na pomysł "ja taka mondra", że premię roczną podzieli na miesięczne. Tylko jakoś w jej planie zabrakło wyszczególnienia drobiazgu, że premia roczna jest w 50% gwarantowana, a jej miesięczny wynalazek - nie. No a zupełnie poległa, jak na pytanie o spisanie zasad wyznaczania tej premii miesięcznej, odpowiedziała "chyba ufacie swoim dyrektorom?".

Widziałem inny przykład jak zniechęcić pracowników premią. Dać cele osobiste ale uzależnić premię (jest lub nie) od celu zysków (EPITDA) założonych przez księgowych i prezesa, na które nie masz większego wpływu.

Pierwszy rok wszyscy się starają osiągnąć cele osobiste. Na rozmowie dyrektor mówi, "widzę że się starałeś, osiągnąłeś 90% swoich KPI (wskaźników), ale premia 0 bo EPITDA za mała w tym roku". 

Rok drugi dyrektor wyznacza nowe cele do osiągnięcia, wszyscy mają je gdzieś bo i tak wiedzą że cel EPITDY jest z sufitu, mają gonić króliczka a nie go złapać.

Wszystko się sprowadza do nie robienia z ludzi idiotów. Widziałem firmę, która mówiła w kryzysie że przynosi straty. Gdy dokładnie się przeanalizowało dane to zyski były tylko, że poniżej oczekiwanej stopy zwrotu oczekiwanej przez akcjonariuszy... . Każda ściema jest dobra żeby więcej z ludzi wycisnąć jeśli się dadzą. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Orybazy, faktycznie, niezły debilizm wiązać osobiste premie z EBITDĄ. W takim przypadku zdrowa spółka powinna zrobić system premiowy chociażby w taki sposób: premia osobista, powiązana z wypełnieniem założonych wobec pracownika KPI, oraz również fakultywna premia roczna, powiązana bezpośrednio z tym wskaźnikiem.

Edytowane przez Obliteraror
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Obliteraror napisał:

Chyba wyszło :)

U mnie jest podobnie. Miałem różnych przełożonych i wszyscy mnie czegoś nauczyli - w tym jedna Pani kierownik, jakmlim przełożonym na pewno nie być ;)

 

3 godziny temu, Orybazy napisał:

Hmm a co jeśli masz dość ekskluzywną restaurację i mówisz kelnerowi że dasz 2000 na rękę ale na wieczór średnio rachunki klientów są na 3000 PLN, napiwki twoje, średnio 100-150 PLN na wieczór jeśli klienci są zadowoleni. W 20 dni w miesiącu możesz wyciągnąć 2000 pensji + 2000-3000 PLN w napiwkach

Tego nie wiem, natomiast wiem że popełniasz taki błąd w myśleniu, że ludzie chcą zarobić jak najwięcej. A młodzi ludzie w większości już tak nie mają. Kobiety - wiadomo, standardzik, ale i faceci. 

 

I jeśli ktoś ma do wyboru zarobić X na odpierdol i zarobić 2X starając się, to wybiera X. 

 

1 godzinę temu, Kespert napisał:

Większość zgodnie ze swoją mentalnością zakładała, że uprawiasz marketingową korpo-mowę. Czyli premia tak, jak nie opuścisz ani jednego dnia pracy w miesiącu

No właśnie nie w tym wypadku, bo pracuję w bardzo konkurencyjnej branży i mam też na myśli osoby przychodzące z konkurencji. Więc wiem, bo wszyscy się znamy, jakie mają doświadczenia w tej materii. 

 

Po prostu im się nie chce. Pieniądze, dla naszego (mojego? Niektórzy na pewno też jak ja tuż po 30tce)pokolenia kluczowa rzecz w pracy po prostu nie mają dla nich takiego znaczenia. 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

26 minutes ago, tytuschrypus said:

błąd w myśleniu, że ludzie chcą zarobić jak najwięcej.

No właśnie. Takie myślenie zostało negatywnie zweryfikowane już na samym początku krystalizowania się nauk o zarządzaniu, a jednak ciągle łatwo się z tym spotkać. I to nawet wśród osób na kierowniczych stanowiskach, które z założenia choć śladową wiedzę o zarządzaniu mieć piwinni. To nie jest kwestia tego czy innego pokolenia, tak było zawsze. Każdy ma gdzieś granicę, po osiągnięciu której powie: więcej nie robię, już mi wystarczy.

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Orybazy napisał:

uzależnić premię (jest lub nie) od celu zysków (EPITDA) założonych przez księgowych i prezesa, na które nie masz większego wpływu

Dilbert: "Nasz system premiowy działa tak - TWOJA premia zależy od wyników INNYCH ludzi, których może nawet nigdy w życiu nie spotkasz".

Kiedyś mnie to śmieszyło, dziś sam pracuję w podobnym systemie (z taką różnicą, że 50% mam gwarantowane, 25% cele osobiste, 25% wyniki grupy).

 

1 godzinę temu, tytuschrypus napisał:

Pieniądze, dla naszego ... pokolenia kluczowa rzecz w pracy, po prostu nie mają dla nich takiego znaczenia.

Tak się zdarza w rzadkich przypadkach, gdy rzeczywiście mowa jest o wysokiej konkurencji, i relatywnie wysokich wymaganiach/kwalifikacjach. Jeśli przykładowo i tak wiesz, że dostaniesz 6kpln na rękę, bo konkurencja tyle daje, ale nie masz szans zarobić 9kpln bo po prostu nie masz takich możliwości zarobienia dla pracodawcy - wtedy czasami "nie chce się". Ale jeśli usłyszysz w Januszexie, że nie dostaniesz podwyżki do 7kpln bo konkurencja płaci 6kpln - wtedy "nie chce się" przełącza się w tryb turbo :)

W drugą stronę, znowu przykład z ZNP - ostatnio słynny przypadek matematyczki z kilkunastoletnim stażem, która w Warszawie przebranżowiła się na kierowcę autobusu komunikacji miejskiej - bo to dało jej 300+ do wypłaty, i możliwość podwyżek w przyszłości. Dopóki nie osiągniesz granicy "tyle wystarczy", praca działa pod dyktando instynktu przetrwania - każda złotówka się liczy; kumpel kumpla podpierdoli licząc na 100zł premii...

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co się dziwić zwykłym ludziom, co się dziwić szczeblowi niższemu, średniemu, skoro tak działa sama "góra", że co wymyślą to bzdura. Znamienny przykład ze zmianą użytkowania wieczystego na własność:

 

https://www.rp.pl/Nieruchomosci/303199849-Uzytkowanie-wieczyste-mimo-przeksztalcenia-trzeba-zaplacic.html&cid=44

 

Ani nie wiadomo jak opłatę przekształceniową wyliczyć i wpłacać, ani w ogóle które grunty mają się przekształcić. Syf & salmonella.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minutes ago, Endeg said:

Co się dziwić zwykłym ludziom, co się dziwić szczeblowi niższemu, średniemu, skoro tak działa sama "góra", że co wymyślą to bzdura. Znamienny przykład ze zmianą użytkowania wieczystego na własność:

Kiedyś pracowałem w BOK na średnim szczeblu. Na jednym z pierwszych spotkań szef powiedział ekipie która ogarniała zespół: "Tutaj będzie kołchoz, nie miejcie złudzeń, ale ważne żeby nam było dobrze." Brzydzę się czymś takim. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

36 minut temu, Kespert napisał:

Tak się zdarza w rzadkich przypadkach, gdy rzeczywiście mowa jest o wysokiej konkurencji, i relatywnie wysokich wymaganiach/kwalifikacjach.

To jest nagminna postawa i powiedziałbym, że według moich obserwacji jest wręcz odwrotnie tyczy się stanowisk z relatywnie niskimi wymaganiami. Polecam poczytać o pokelniach zwłaszcza tzw. Z, bo mogę spokojnie z autopsii powiedzieć, że coś w tym jest. 

 

37 minut temu, Kespert napisał:

Kiedyś mnie to śmieszyło, dziś sam pracuję w podobnym systemie (z taką różnicą, że 50% mam gwarantowane, 25% cele osobiste, 25% wyniki grupy).

Wynik musi zależeć głównie od Ciebie, jeśli jest inaczej to jest to źle (leniwie) zaprojektowany KPI który demotywuje zespół. Przy dobrze przemyślanym procesie i odpowiednich technologiach nie powinien mieć miejsca.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odnośnie mojej firmy to fakt za nadgodziny nie płaci - czasem jakaś premia wpadnie "za zaangażowanie". Firma pro szkoleniowa. Ale chodzi np. o to że któryś z młodych coś zawali z powodu własnej niedbałości to nawet się nie poczuwa do niczego, żeby to odkręcić i czasem wolę coś zrobić sam niż dać młodemu i później jeszcze poprawiać bo 3 razy tłumaczyłem a on dalej nic.

Paru gagatków to bym zwolnił bo wg mnie szkoda czasu i zasobów, no ale nie ode mnie to zależy, a polityka firmy jest jaka jest.

Może jestem frajerem, ale jak zaczynałem to zawsze walczyłem o swoją reputację. Miałem chujowych szefów w różnych firmach, ale zawsze miałem opinie dobrego pracownika i za swoje wtopy brałem odpowiedzialność i wyciągałem wnioski.

 

Wiem, że czasem sytuacje są chujowe ( z punktu widzenia pracownika bo mało zarabia i z punktu klienta bo jest olewany), ale co? Anestezjolodzy czy ratownicy medyczni mają robić na odwal bo im mało płacą?

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety ale to prawda....u mnie wymaga się: dyspozycyjność, sumienności, odpowiedzialności, punktualności, słowności, profesjonalizmu, miłego aczkolwiek asertywnego podejścia do ludzi, ... kasa niezła, ale i wyrzeczeń sporo... Jednak osoby, nie potrafiące się odnaleźć, podporządkować szybkim lecą.

Pracuje już ponad 13 w tej firmie i pewne nawyki z pracy przenoszę na swoje życie - bezwiednie, na zasadzie przenikania życia zawodowego do życia prywatnego.

Naprawdę mam nie raz zgrzyt, jak za coś płacę i jestem olany, zrobiony w chuja czy poprostu źle obsłużony - żona twierdzi że mają ze mną przejebane...ale jak mi się płaci za konkretną robotę ale "A" do "Z" to ja wymagam tego samego... np zamawiam - kurtkę w kolorze zielonym....to nie!!!! nie może być brązowa....jak bym kurła chciał brązowa to bym kupił brązową....ma być zielona...bo za to płacę....proszę przysłać w kolorze który chciałem !....jak przychodzi mi "fliziarz" i kładzie kafelki - chciałem w "pik" ....a położy normalnie ... miałem taką sytuację - gość musiał wszystko skuć i "G" mnie to interesowało.

Najgorzej jest na rynku budowlanym i ogólnie usługowym...od ponad 2 lat jest kuwa dramat ( nie wie Ukraińców zatrudniają???) tak partaczą robotę, ostatnio podobnie np w TelePizzie - raz na wpół surowa, ostatnio przypalona...

A zwróć uwagę...obraza jak być kogoś opluł. Nie jestem pieniaczem, ale jak place to wymagam, a zachowanie te powinno być odpowiednie - z reguły kończę rozmowę idę szukać kierownika / właściciela i domagam się zwrotu kasy.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 hours ago, wojkr said:

A zwróć uwagę...obraza jak być kogoś opluł. Nie jestem pieniaczem, ale jak place to wymagam, a zachowanie te powinno być odpowiednie - z reguły kończę rozmowę idę szukać kierownika / właściciela i domagam się zwrotu kasy.

Gdyby każdy tak podchodził byłoby więcej porządku. Płacę, wymagam a jak nie to spadać i bankrutować.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 19.03.2019 o 19:50, tytuschrypus napisał:

Dżizas. Poziom obsługi klienta, profesjonalizmu konsultantów, lekarzy, ekspertów, budowlańców, doradców wszelkiej maści i w ogóle jakichkolwiek usług spada drastycznie na łeb, na szyję. 

 

@tytuschrypus

Uderzyłeś w temat, który ostatnia zawodowo jest mi bliski.

I to kurna w Warszawie.

Mieście PRZESYCONYM usługami. Firmami. Firemkami. I JDG.

 Nadal króluje myślenie: złapać klienta, wziąć kasę, pracą wykonać na odpierdol.

A że nie wróci ponownie?

Kit z tym. Złapie się kolejnego frajera.

 

W służbowym telefonie pielęgnuje kontakty do SPRAWDZONYCH OD LAT usługodawców.

Są jak z złoto.

Bo ma się poczucie, że nie trzeba ich co krok kontrolować.

Od gości malujących ściany począwszy.

Kończąc na akademickim profesorze biegłym, piszącym opinie.

 

Dnia 19.03.2019 o 22:08, Trevor napisał:

Czego innego się spodziewać. W większości prac w Polsce rozszalał się proces maksymalizacji zysków kosztem pracownika.

100% racji.

Obserwuje to od lat.

Na własnym przykładzie też.

To przypadłość spółek będących organizacjami anglosaskimi.

I polskimi - wzorującymi się w większości na podmiotach anglosaskich.

WYCISK.

Odmiennie widzę w korpo o korzeniach i kapitale skandynawskim.

Tam jest odmienne, bardziej "ludzkie" podejście do pracownika.

 

Zaczynając pracę w obecnej firmie wykonywałem:

100 jednostek pracy na 100 jednostek wynagrodzenia.

Obecnie wykonuję:

200 jednostek pracy za 150 jednostek wynagrodzenia.

Typowe.

 

Dnia 19.03.2019 o 22:50, doler napisał:

W Polsce króluje bylejakość. To się bierze z mentalności. W urzędach, u prywaciarza, w usługach, no wszędzie.

 

Rozbiory Polski to efekt tej bylejakości.

Przegrane powstania to efekt bylejakości i "jakoś to będzie".

Zrąbane elementy rzeczywistości w Polsce to też efekt tej "BYLEJAKOŚCI".

 

BYLE JAK

JAKOŚ TO BĘDZIE

 

to nasze narodowe grzechy nr 1

 

Ciekawe, skąd to wynika.

Bo było za Rzeczpospolitej.

Podczas zaborów.

Za II RP.

Za PRLu.

I obecnie też jest.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

 

2 minuty temu, Margrabia.von.Ansbach napisał:

I polskimi - wzorującymi się w większości na podmiotach anglosaskich

Tu jedną uwaga - oczywiście w Polsce obserwowalny jest kompleks biedaka ze wschodu i na te kraje anglosaskie wielu patrzy jak na wzory do naśladowania, ale... 

 

My nie zgapiamy tego, co w krajach anglosaskich JEST tylko to, co tam BYŁO. Polskie korporacje wzorują się na amerykańskich, ale tych w najgorszych dla pracowników korpo lat - 60/70 XX wieku. I tak kopiujemy, ale wolno. Tam firmy dawno się ucywilizowały, natomiast zanim my do tego dojdziemy... 

 

Taki przykład. U nas dopiero teraz jedt boom na powierzchnię biurowe A+ i open spejsy, a w USA właśnie się od open spejsów odchodzi, bo skapnęli się że są nieefektywne i lepiej pracowników trzymać w mniejszych, osobnych pomieszczeniach. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, tytuschrypus napisał:

 

My nie zgapiamy tego, co w krajach anglosaskich JEST tylko to, co tam BYŁO.

 

Pełna zgoda.

Można jedynie dywagować rzędzie wielkości tego opóźnienia.

 

Patrzę ile w Warszawie buduje się nowych biurowców.

Szczególnie na Woli wokół Ronda Dmowskiego.

Ktoś musiał robić dokładne wyliczenia w biznesplanach.

Więc widać na rynku ssanie na przestrzeń biurową jest.

 

Swoją drogą byłem ostatnio na rozmowie o pracę.

W banku. Z top 5 polskich banków.

Z ciekawości.

Na ile tzw "rynek" wyceni moje aktualne stanowisko i doświadczenie.

Wycenili na ok. +30, +35% więcej niż obecnie.

Etat.

I się zastanawiam.

Czy warto za taką różnicę rzucać znajome i wpaść w wir nieznanego.

Czy nie.

Są za.

Są przeciw.

Może za +50% bym miał mniejsze obiekcje.

Ale za +30% jakoś nie czuję ssania na zmianę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Problem rodzimych firm wzorujących się na Zachodzie jest taki, że zamiast naśladować ich rozwiązania które przyczyniły się do tego że tamte firmy urosły i zastosować to u siebie, to naśladujemy obecny sposób postępowania i prowadzenia tamtych działalności, przenosząc je na nieadekwatny rynek Polski, to tak jakby do nowego komputera zainstalować stare oprogramowanie, albo na odwrót. 

Jest jedno ale, czy w naszej mentalności i postępowaniu da rady zastosować standardy, rozwiązania i pomysły które zbudowały markę w krajach Zachodnich?

Obawiam się że z obecną mentalnością, genetycznym kombinatorstwem, nieuczciwością ciężko będzie.

Edytowane przez The Motha
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 godzin temu, Orybazy napisał:

Sednem jest to czemu ludzie się godzą na takie warunki? Dlaczego nie ma alternatywy dla takiej pracy? A może jest? 

Też może być sednem tego problemu.

 

Większość ludzi jest przecięta. Pracodawca też często nie chce rozwijać pracownika więc pracownik dalej jest przeciętny i ma przeciętne zarobki. Pracownik widzi to, że w robocie wyżej tyłka nie podskoczy w kwestii zarobków a zarazem wie, że gdzie indziej będzie dalej przeciętnym(ponieważ nie ma w Polsce kultury rozwijania pracownika) nie otrzyma znacząco lepszych zarobków. Pewnie jakieś 60-70% osób pracuje w przemyśle. 90% z nich będzie skazana na zarobki od minimalnej krajowej do 4 tysięcy netto. Jeżeli wiesz, że jesteś przeciętny i pewnej bariery zarobków nie przeskoczysz to zaczynasz mieć to gdzieś tak mi się przynajmniej wydaje. Po pewnym czasie widząc ile zarabiasz zaczynasz wraz z doświadczeniem pracować bardziej ekonomicznie tu i tam "przycinać" w czasie pracy bo po cholerę wychodzić za tą przeciętną pensję styrany jak koń po westernie? Jakby robić wyścig w sensownych premiach to pewnie by to inaczej wyglądało a zwykle te małe premie nie są warte tego żeby się o nie zabijać. Osobiście od 4 lat pracuję jakby to ująć samodzielnie i generuje to zdecydowanie mniej stresu. W trakcie studiów pracowałem 4 lata weekendowo w Mc'Donalds jako instruktor potem miałem być managerem, ale odmówiłem. Wiesz czemu odmówiłem? Bo w tego typu pracach produkcyjnych nie będę zabijał się o 200-300 zł więcej w pensji. Zarabiałem tam grosze więc po co mi wyższe stanowisko które wcale nie byłoby korzystniejsze?(dalej już bym nie zaszedł bo potem tylko kierownik zostaje) Struktura prac gdyby to przełożyć na aktualne czasy to zwykły pracownik najniższa krajowa, instruktor +200 zł, manager +200/300 względem instruktora, Kierownik miałby koło 5 reszta dla właściciela. Tak czy siak zapierdzielałem jak mrówka, ale tylko dlatego, że mam taki charakter, ale absolutnie rozumiałem ludzi którzy mieli wyjebane po całości na taką pracę. W innych firmach produkcyjnych są lepsze zarobki, ale nie tak duże żeby schemat wyżej się mocno wyłamywał. 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 godzin temu, tytuschrypus napisał:

mogę spokojnie z autopsji powiedzieć, że coś w tym jest. 

Zamiast pokoleniami czy statystyką, wolę rozpatrywać zbiory pojedyńczych przypadków. Ale racja, ostatnimi laty pracownik który dopiero przychodzi do pracy, często ma "wylane" na pensję - bo dalej pozostaje na garnuszku rodziców.

16 godzin temu, tytuschrypus napisał:

Przy dobrze przemyślanym procesie i odpowiednich technologiach nie powinien mieć miejsca.

Z czystej ciekawości zapytam - jak według Ciebie powinien wyglądać system premiowy dla strażaka? To bardzo ogólny przykład, ale ma bardzo dużo odniesień do mojej gałęzi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kultura organizacji niestety często dalej leży i kwiczy. Kadra zarządzająca nie ma pojęcia o często bezkosztowych sposobach motywowania ludzi i tworzenia dobrej atmosfery w miejscu pracy. Ot, takie zwykłe "dziękuję, świetna robota, wierzę w Ciebie". Kindersztuba, odpowiadanie na powitanie, zapytanie, co słychać, czy wszystko ok? Mail z podziękowaniem po projekcie. Regularna informacja zwrotna. Złota zasada, że chwalisz zawsze publicznie, a opierdalasz tylko w realiach 1 na 1. To freblówka, podstawy skutecznego zarządzania. Koszt 0 złotych, trochę kultury osobistej i znajomości ludzkiej psychiki. Nadal w powijakach.

  • Like 4
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Kespertnie znam kompletnie specyfiki tego zawodu, moja wiedza na ten temat pochodzi z bajki "Strażak Sam" i jest na podobnym poziomie zaawansowania ?

 

Natomiast jako osoba zajmująca się między innymi systematyzacją i planowaniem wszelkiego rodzaju procesów (starannie unikam pisania, czym się dokładnie zajmuję, ponieważ jest to dość wąska specjalizacja, w naszym kraju jest nie więcej niż 10 osób, które robią to samo co ja a cenię sobie anonimowość tu na forum) wiem, że jest kilka kwestii, które niezależnie od tego czego proces dotyczy można ustalić.

 

Po pierwsze - zakresy wykonywanych obowiązków - systemy premiowe, normy i KPI muszą być jednolite i dopasowane do funkcji, którą dana osoba pełni. Zakładam, że strażak strażakowi nierówny i jeden wchodzi na wysięgnik i gasi, inny rozwija węże, jeszcze inny ewakuuje czy coś w tym rodzaju. Praca musi być tak zorganizowana, żeby w interwale czasowym wypłaty wynagrodzenia każdy miał taką samą szansę zrobienie wyniku = realizację tych samych czynności. Czyli nie można kolesia, który mógł się "wykazać" gaszeniem tylko raz bo przy pozostałych interwencjach rozwijał tylko węże wynagradzać tak samo, jak kogoś kto gasił w 9/10 przypadków

 

Po drugie - wynagradzać należy tylko za to, na co pracownicy mają realny wpływ. Ewentualne modyfikatory grupowe powinny być traktowane tylko jako zabezpieczenia. Na przykład jeśli Twój zespół ma postawiony cel i go wykonuje, to jeśli nie uzależnisz premii chociaż częściowo od wyniku grupy może być tak, że zawodnik dojedzie do 100% swojego celu indywidualnego, a potem ma wyjebane i przekłada np. podpisywanie umów na kolejny miesiąc, podczas gdy zespół celu nie zrealizuje. Jakimś wariantem jest też nieograniczanie wynagrodzenia premiowego, tak żeby pracownikowi opłacało się go robić powyżej 100%, np. znacznie atrakcyjniejszy bonus na realizacji od 110% w górę. 

 

Po trzecie - cele muszą dotyczyć tego, co najistotniejsze z biznesowego punktu widzenia. W przypadku straży pożarnej wyobrażam sobie, że prędkość interwencji jest kluczowa - i znowu - jeśli w ciągu np. miesiąca każdy z drużyny takich strażaków ma taką samą szansę na kierowanie wozem i generalnie ma taki sam wkład w szybkość realizacji, to można zaprojektować taki KPI - szybkość dojazdu, szybkość przeprowadzenia interwencji, ewentualne straty jako modyfikatory negatywne - czyli np. odejmowanie premii za jakieś uszkodzenia zrobione po drodze własnemu sprzętowi albo cudzemu

 

Generalnie ludzie (pracownicy) w każdej branży mają tendencję do opisywania wszystkiego jako indywidualne przypadki. Rolą osoby planującej procesy czy KPI jest zawsze, ale to zawsze, sprowadzanie rzeczy do wspólnego mianownika, kategoryzowanie ich, wyciąganie części wspólnych. Da się to zrobić absolutnie ze wszystkim. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

30 minut temu, hatejoo napisał:

Większość ludzi jest przecięta. Pracodawca też często nie chce rozwijać pracownika więc pracownik dalej jest przeciętny i ma przeciętne zarobki.

Dokładnie, masz racje, działa to tez w drugą stronę, wiele osób chce bez wysiłku, rozwoju, zarobić miliony, najlepiej od razu, iść po najmniejszej linii oporu.

Natomiast nie wiem jak jest teraz, ale często gęsto bardzo dobry, kreatywny pracownik jest dyskryminowany, tylko dlatego że może stać się zbyt silną konkurencją dla przełożonych :).

Być może teraz w tej kwestii się coś zmieniło, nie mniej jednak bywały takie sytuacje, szczególnie w polskich firmach, za to równie często było tak że pracownicy ograniczali swojego szefa, wspomnianym brakiem kompetencji, lenistwem i niechęcią do rozwoju.

Edytowane przez The Motha
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, The Motha napisał:

kreatywny pracownik jest dyskryminowany, tylko dlatego że może stać się zbyt silną konkurencją dla przełożonych :)

To wynika z prymitywizmu, jakim rządzą się polskie organizacje oraz braku odpowiedniej kultury bycia przełożonym, norm i zwyczajów. Oprócz takich podstaw, które fajnie wymienił @Obliteraror, które są proste, bezkosztowe i bardzo skuteczne aż do bardziej zaawansowanych technik. 

 

Bycie przełożonym też wymaga posiadania umiejętności a prawda jest taka, że w naszym kraju nie było kiedy ani komu wykształcić takich podstaw - za mało czasu w nowoczesnym kapitalizmie jeszcze spędziliśmy. U nas, kiedy ktoś zostaje przełożonym, to musi mieć duże szczęście, żeby trafić na kogoś, kto go tym przełożonym nauczy być. Zwykle nasi szefowie uczą i kształcą się sami - zwykle na błędach, albo w ogóle mają wyjebane. Przez to nie rozumieją często całkowitych podstaw zarządzania.

 

Jedną z takich podstawowych kwestii jest to, o czym piszesz - dobry przełożony nigdy nie jest niezadowolony z tego, że ma dobrego pracownika, bowiem jego pracownik świadczy o nim. Im lepszych mam ludzi, tym więcej czasu mogę spędzić na planowaniu bardziej strategicznych kwestii, a nie patrzeniu im na ręce. Jeśli mój człowiek ma dobre pomysły, to to też świadczy o mnie, bo ja go do tego zachęcam, stymuluję, tworzę odpowiednie warunki.

 

To działa w obie strony. Jeśli pod moje skrzydła trafia manager, który mówi, że robi kiepski wynik, bo jego ludzie są tacy, sracy czy owacy, to ja już wiem, że z tej mąki chleba nie będzie. Ale zawsze próbuję mu wytłumaczyć, że przełożony nie może tłumaczyć się jakością swoich ludzi... Bo to są jego ludzie. Jeśli są tacy chujowi, to dlaczego jeszcze nie doszkolił ich, albo nie zatrudnił lepszych? Tertium non datur. 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, tytuschrypus napisał:

To wynika z prymitywizmu, jakim rządzą się polskie organizacje oraz braku odpowiedniej kultury bycia przełożonym, norm i zwyczajów.

Komuna Panie, komuna i komunistyczne podejście :).

''Czy się stoi, czy się leży...''

11 minut temu, tytuschrypus napisał:

Bycie przełożonym też wymaga posiadania umiejętności a prawda jest taka, że w naszym kraju nie było kiedy ani komu wykształcić takich podstaw - za mało czasu w nowoczesnym kapitalizmie jeszcze spędziliśmy.

To samo pisałem na temat prowadzenia firm i stosowania jako fundamenty, rozwiązań firm Anglosaskich, które to z kolei doprowadziły te firmy to wysokiego poziomu rozwoju.

Druga sprawa, nepotyzm, w małych miejscowościach, gminach nadal pracują tam osoby które nie mają zielonego pojęcia o wykonywanej pracy, ale pracują bo wójt jest chrzestnym, albo był świadkiem na ślubie.

To prawda, za mało czasu w kapitalizmie, dodaj do tego jeszcze wrogów którzy ciągle pracują aby w Polska nie stała się konkurencyjna i broń Boże wiodącą :) .

 

 

 

 

Edytowane przez The Motha
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.