Skocz do zawartości

Brak seksu w małżeństwie, a jak jest to kiepski


Songohan

Rekomendowane odpowiedzi

4 godziny temu, Songohan napisał:

Ale nie pozwolę żeby jakiś fagas wychowywał mi dziecko, gdyby doszło do rozwodu i ona poszła do innego typa

Przerabiałem i serce pęka. ale jak odejdzie nie będziesz miał wpływu na to.

Mnie szlag trafiał za każdym razem jak pomyślałem, że inny typ przebywa i

bawi się z moim dzieckiem.

 

Z czasem to przechodzi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, Esmeron said:

Czytałem o przypadkach kiedy nawet fapanie i pornografia zostały uznane przez sąd za przyczynę rozpadu pożycia małżeńskiego i winę męża.

Hahahaha, przypomina mi się moja niedługo-ex-żona, która mi stękała, że - uwaga uwaga - zdradzam ją z Sashą Grey i jej koleżankami po fachu. Co ci ludzie to ja nawet nie.

  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 godzin temu, Songohan napisał:

no tak, tylko jak na to reagować. Jak mówię, że sobie tego nie życzę i takiego traktowania, to ona ma to w dupie i nic z tego sobie nie robi. Jeszcze jest zafochana itd. Tutaj terapia szokowa by się przydała, żebym spakował torbę i się wyniósł. Ale mam obawy, ze nawet to by nie wpłynęło na nią, bo miałaby to czego chce, czyli wolną amerykankę. A dodatkowo w sądzie kartę przetargową, że wywaliłem jajca na dzieci i się wyniosłem- czyli marny ze mnie ojciec...

Szczerze i po bandzie? Idź do psychiatry idź do psychoterapeuty MĘZCZYZN. Zacznij sie leczyć jesli trzeba- tak też buduj swoja historie. Nie jako przypałowy wariat ale jako osoba ktora szuka pomocy. Branie antydepresantów jeśli już do tego miało by dojśc spowoduje, że jeszcze bardziej będziesz miał na wszystko wywalone.  Czekaj wtedy na jej fałszywy ruch. Niech twoi tesciowie zobaczą jak Cie traktuje , niech zobaczą to Twoi znajomi i Wasi wspólni. Jesli jest tak jak piszesz że jesteś okej to każdy zobaczy i zrozumie że coś jest nie halo jesli ona Cie źle traktuje. Jesli ma kogoś na boku będzie coraz bardziej niecierpliwa - popełni błąd. Zaplanuj wszystko- One tak robia. Kobiety tak działaja -na chłodno. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Songohan napisał:

Jeszcze kurwa święta się zbliżają,  a tu się otworzyła puszka Pandory

Przygotuj się mentalnie i emocjonalnie na najgorszy czas - najgorsze emocje i wydarzenia jakich w życiu jeszcze nie miałeś. 

 

I kilka niespodzianek i zaskoczeń.

 

Nie mówię że cokolwiek się stanie ale bądź z tyłu głowy przygotowany. 

 

2 godziny temu, fruit napisał:

I co, myślisz, że pomiędzy tymi psiapsiółkami padają takie argymenty jak "ale przecież nasz syn potrzebuje ojca"?

Mocne, smutne, całkiem możliwe.

"Jego i tak całe dnie w domu nie ma, co nam po nieobecnym tatusiu"

Edytowane przez Imbryk
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, Imbryk napisał:

nie wiem czy już widziałeś ten wątek, może coś dorzucisz od siebie bo mamy tu jednego opornego

@Imbryk widziałem, i nawet skomentowałem. Owszem, to jest problem, ale nie taki zeby dawać rady typu ROZWÓD. Bo małżonka nie chce seksu. Nie stawajmy na głowie.

 

@Songohan Autorze wątku. Rozumiem co przechodzisz. Ja od siebie doradzę Ci:

 

- musisz dbać o siebie, za dużo myślenia i rozkładania wszystkiego na czynniki pierwsze szkodzi;

- terapia małżeńska, nagrywasz takowe spotkania. Nie każdy pierwszy lepszy psycholog stanie za Tobą murem.

- musisz wyjść z założenia, ze nikomu nie będzie lepiej jeśli Tobie będzie źle. Rób tak jak uważasz za stosowne, ale równocześnie, zebyś nie miał sobie nic do zarzucenia w przyszłości.

 

7 godzin temu, Songohan napisał:

Na razie jak sobie pomyślę, że jakiś ciul będzie mi syna ustawiał to mi się nóż w kieszeni otwiera.

Nie masz na to wpływu bezpośredniego. Im będziesz spokojniejszy i kochający, tym lepiej dla Ciebie. Co już Twoja zona zrobi, nie masz na to wpływu.

 

Nie myśl o tym, wiem jak to wchodzi w głowę i boli... Ale na to nie masz wpływu... Masz być aktywnym rodzicem, tak jak wyżej robić wszystko żeby nie mieć wyrzutów sumienie względem samego siebie.

 

Nic na siłę. Spokojności Ci życzę.

  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słuchajcie muszę być całkowicie szczery. Tutaj piszę tylko o złych stronach żony, więc też chyba warto napisać o swoich.

Żona też nie jest typową szlachcianką, co tylko leży i czeka na gotowe. Pracuje, też ma dodatkowe 'fuchy', ogarnia dom, zakupy, obiady, dzieci itd. Więc pod tym kątem nie mam źle. Gorzej jeżeli chodzi o nasze relacje. Tutaj to kuleje.

Ja z kolei mam swoje problemy i emocjonalne i w życiu, chociażby posrany perfekcjonizm, który nie raz był powodem kłótni. Na pewno często nie radzę sobie z emocjami, stąd - jak pisałem wcześniej jestem (byłem) wybuchowy . Mam jeszcze inne wady, ale kto ich nie ma w tych czasach.

Jedną z nich to też to, że nie potrafię być egoistą,co wcześniej pisali koledzy. Zdrowy egoizm, to coś czego nie potrafię się nauczyć. Teraz jak o tym myślę, to widzę jak to mogło wpływać na związek i rozwój relacji, bo ulegałem w wielu kwestiach, chociażby łóżkowych. Coś żonie nie pasowało, no to ok, nie będę zmuszał.  Brakło i brakuje mi jaj. Za bardzo odbieram wszystko emocjami i jak tutaj z Wami piszę i czytam inne wątki, to zaczynam baaaaardzoo pomały chyba chwytać. Że też latałem jak rozkapryszone dziecko czasem.

No ale dlatego dojrzałem do kwestii terapii, czego wcześniej się wstydziłem i broniłem za wszelką ceną. Ale praca wciąż trwa.

 

Dlatego rozwód (co się pewnie wieku nie spodoba ) to jeszcze nie jedyne wyjście. Przynajmniej nie teraz bo ja nic nie mam na swoją obronę , więc stoję na straconej pozycji . Opanowanie, na chłodno analiza, nie wdawać się w gierki, obserwacja i zbieranie haków , tak na przyszłość.  No i praca nad sobą , dużo pracy. 

Od marca trochę za mało się przykładałem , tak jak to już zostało zauważone.

 

p.s. nie zabijcie mnie za szczerość, ale inaczej te rozmowy nie mają sensu

 

dzięki za pomoc!

Edytowane przez Songohan
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Założyłeś ten wątek kierowany brakiem seksu w związku. Teraz wyszły inne brudy, przy których główny problem to kropla w morzu. Napiszę krótko.

 

Czy da się ten związek naprawić, abyście jako tako żyli obok siebie bez kłótni, w miarę się dogadywali i, że jakoś to będzie( dopóki ona nie pójdzie w tango)? Myślę, że tak.

Ale przygotuj się, że będziesz do końca życia chodził przy niej z pełnymi jajami. Moim zdaniem naprawa waszego życia seksualnego, w stosunku do tego jak żyliście ze sobą do tej pory to "mission imposible". 

 

Dogadasz się z nią, oczywiście, że tak. Z każdym da się dogadać, jak to się mówi "głupszym się ustępuje", mieć wywalone na małżonkę i jakoś to będzie.

Ale demona seksu już w niej nie obudzisz. Nie będziesz nigdy spełniony seksulanie, z tą kobietą, w tym związku i to Ci gwarantuję i się pod tym podpisuję obiema rękoma, chyba, że zacznie Cię satysfakcjonować byle jaki seks raz na kilka miesięcy. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 godzin temu, Songohan napisał:

Dlatego rozwód (co się pewnie wieku nie spodoba ) to jeszcze nie jedyne wyjście. Przynajmniej nie teraz bo ja nic nie mam na swoją obronę , więc stoję na straconej pozycji . Opanowanie, na chłodno analiza, nie wdawać się w gierki, obserwacja

I tutaj gadasz tak jak powinieneś :) Gratulacje.

 

Ty masz być tym, który panuje nad sytuacją, i rozdaje karty. Nikt inny nie musi tego widzieć, ważne żebyś Ty miał taką świadomość i pewność. Reszta sama się rozwiąże.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 godziny temu, Songohan napisał:

Mam jeszcze inne wady, ale kto ich nie ma w tych czasach.

Jedną z nich to też to, że nie potrafię być egoistą,co wcześniej pisali koledzy. Zdrowy egoizm, to coś czego nie potrafię się nauczyć. Teraz jak o tym myślę, to widzę jak to mogło wpływać na związek i rozwój relacji, bo ulegałem w wielu kwestiach, chociażby łóżkowych. Coś żonie nie pasowało, no to ok, nie będę zmuszał.  Brakło i brakuje mi jaj. Za bardzo odbieram wszystko emocjami i jak tutaj z Wami piszę i czytam inne wątki, to zaczynam baaaaardzoo pomały chyba chwytać. Że też latałem jak rozkapryszone dziecko czasem.

Wątku nie śledziłem, czytałem tylko pierwszy post i ten, więc jeśli coś mi ominęło istotnego w historii to sorry. Radzę popracować nad swoją postawą.

 

Kobiet nie pociągają mężczyźni ulegli, bez jaj (z wyjątkiem domin). Taki mężczyzna nie jest stanie dać właściwych emocji, których kobieta potrzebuje by mieć przyjemność z seksu (kobieta potrzebuje poczuć to, że jest zdominowana przez swojego samca, kobiety są obecnie tego coraz mniej świadome przez przedstawiany w mainstreamie obraz super kobiety). Seks z takim mężczyzną jest tylko zadaniowy - najpierw urobienie go dupą na małżeństwo i później spłodzenie dzieci. Później lecą teksty 'tylko na jednym Ci zależy'. Możesz mieć miliony na koncie i wyglądać nawet jak model, ale jak jesteś uległy i bez jaj to będziesz co najwyżej beciakiem rogaczem, bo kobieta będzie szukała zaspokojenia u innych, u Ciebie będzie tylko bezpieczeństwo, cieplutki domek, gromadka dzieci, kredyty.

 

Rozwód w Twojej sytuacji jest bez sensu, jeśli się nie zmienisz to jeśli znajdziesz inną kobietę będziesz miał z nią ten sam problem. Zostań z tą swoją kobietą i ćwicz na niej zmianę nastawienia.

 

To jaki powinieneś być znajdziesz w podobnych wątkach, których pełno tutaj na forum. Szukałeś chociaż?

 

W skrócie: dominujący i liderujący samiec alfa z silnym charakterem, ma swoje wartości i je broni, stanowczy, opanowany, zdecydowany ton głosu, ma swoje zdanie i go nie zmienia, ma szacunek do siebie i wymaga tego samego od partnerki, umie stanowczo powiedzieć kobiecie NIE, nie daje wejść sobie na głowę kobiecie, kiedy trzeba potrafi ją zjebać.

 

Dużo by pisać, ale radzę poszukać podobnych wątków.

Edytowane przez czerwony
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 10.12.2019 o 01:33, fruit napisał:

Dogadasz się z nią, oczywiście, że tak. Z każdym da się dogadać, jak to się mówi "głupszym się ustępuje", mieć wywalone na małżonkę i jakoś to będzie.

Ale demona seksu już w niej nie obudzisz. Nie będziesz nigdy spełniony seksulanie, z tą kobietą, w tym związku i to Ci gwarantuję i się pod tym podpisuję obiema rękoma, chyba, że zacznie Cię satysfakcjonować byle jaki seks raz na kilka miesięcy. 

Smutne to, ale masz pewnie racje.  Psycha mi siada od pełnego krzyża. Czasem zastanawiam się , czy nie mam jakiegoś problemu, bo nie ma dnia, żebym o sexie nie myślał.

W dniu 10.12.2019 o 15:02, Gradhach napisał:

I tutaj gadasz tak jak powinieneś :) Gratulacje.

 

Ty masz być tym, który panuje nad sytuacją, i rozdaje karty. Nikt inny nie musi tego widzieć, ważne żebyś Ty miał taką świadomość i pewność. Reszta sama się rozwiąże.

 

W dniu 10.12.2019 o 17:12, czerwony napisał:

Rozwód w Twojej sytuacji jest bez sensu, jeśli się nie zmienisz to jeśli znajdziesz inną kobietę będziesz miał z nią ten sam problem. Zostań z tą swoją kobietą i ćwicz na niej zmianę nastawienia.

 

To jaki powinieneś być znajdziesz w podobnych wątkach, których pełno tutaj na forum. Szukałeś chociaż?

 

W skrócie: dominujący i liderujący samiec alfa z silnym charakterem, ma swoje wartości i je broni, stanowczy, opanowany, zdecydowany ton głosu, ma swoje zdanie i go nie zmienia, ma szacunek do siebie i wymaga tego samego od partnerki, umie stanowczo powiedzieć kobiecie NIE, nie daje wejść sobie na głowę kobiecie, kiedy trzeba potrafi ją zjebać.

 

Dużo by pisać, ale radzę poszukać podobnych wątków.

 

Macie racje. Do pewnych siebie nie należałem nigdy. Najczęściej takiego grałem, a gdy brakowało argumentów , zaczynałem się stresować i włączał się mechanizm obronny... czyli agresja. Wtedy często ludzie odpuszczali, bo do "małych" nie należę i przypied**ć potrafię. Ale to dawne czasy, trochę z wiekiem się zmieniłem, też pracuje nad sobą. Ale nie jest jeszcze tak jak bym chciał.

Czy szukałem podobnych wątków. Szukałem, błądzę trochę po tym forum, bo jest tyle ciekawych tematów, że zawsze jakiś mnie zatrzyma i go czytam. Więc może macie jakieś ciekawe, to poproszę o wstawienie.

 

Teraz próbuje zebrać siebie do kupy i przemyśleć i ustawić priorytety kolejnych "checkpointów" , które muszę odhaczyć przy przemianie.

 

Przy okazji. Jak usadzić wścibską teściową, tak żeby nie rozpocząć kolejnego frontu z żoną ? Niemiłosiernie mnie wkurza jej wsadzanie nosa, poprawianie mnie, wpychanie swoich mądrości do dzieci przy mnie. Czasem nie wytrzymam i jej wypalę delikatnie, że sam sobie poradzę albo że nie potrzebuje pomocy. Ale też często zaciskam zęby. Rozmawiałem z nią kiedyś, ale to nic nie daje. Ona ma po prostu taki charakter, że wszystkim chce doradzać, "niby" pomagać nadzorem.  

 

 

 

Edytowane przez Songohan
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z teściową to krótko.

 

Pani da mi wychowywać moje i (tu wstaw imię swojej żony) dzieci wg naszego uznania. A jak coś się nie podoba i nadal będę widzieć wtykanie nosa w nieswoje sprawy, to tam są drzwi, przez które pani wyjdzie i już więcej do mojego domu nie wejdzie. Rozumiemy się? 

 

Panie, Ty się nie bój pierdolnąć ręką w stół i pokazać, kto tu rządzi. Jak się teściowa obrazi i przez jakiś czas nie pokaże, to nawet lepiej dla Ciebie. 

Ma wiedzieć, że są granice i ma się nie wpierdalać, bo zostanie ustawiona do pionu. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

Songohan - witaj w klubie.
Staram się zrozumieć co czujesz, bo jestem niemalże w identycznej sytuacji - smutne jest to, że wg niektórych użytkowników na tym forum, wyglądamy na trolli.

Teściów już nie mam. Ale wg mnie, nie pozwalaj im się wtrącać do Waszego życia.
Seksu od 5 lat też nie (jesteśmy 11 lat, seks zawsze był do bani :D ). Już zapomniałem jak to jest trzymać w ręce damski tyłek, czy kawałek cycka :D
Biję się z myślami, czy sobie nie ulżyć za pieniądze, bo ile idzie na ręcznym jeździć - póki co, robię to doraźnie, sam się sobie dziwię, że się jeszcze nie puściłem.
Nie wiem jak będzie. Póki co jakoś to się toczy. Póki co, zbieram myśli :)
Trzymaj się :) 


 

Edytowane przez nobody1027
  • Smutny 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Songohan @nobody1027 są jeszcze inne wyjścia, jeśli upieracie się przy nierozwodzeniu się.

 

Po pierwsze - w sytuacji, gdy partnerka nie uprawia z Wami seksu przez ileś tam miesięcy czy lat (niewyobrażalne, ale wierzę, że się zdarza), nie powinniście mieć absolutnie żadnych wyrzutów sumienia, żeby korzystać z usług prostytutek. Nie po to się ludzie ze sobą wiążą, żeby żyć w celibacie.

 

Po drugie - możecie, a być może nawet powinniście zasugerować swoim partnerkom otwarcie związku. Nie zaspokajają jakichś waszych potrzeb, które wcześniej zaspokajały, dopraszacie się o to od dłuższego czasu bez skutku - więc skoro im to nie pasuje, powinny scedować te przykre, oj jakże przykre ;) obowiązki na kogoś innego. Znajdźcie sobie po prostu kochankę (nie musi być ta sama, możecie każdy swoją xd).

 

Ze względów prawnych (przyszły rozwód, który zapewne i tak w Waszym przypadku nastąpi, nawet jeśli sobie jeszcze z tego nie zdajecie sprawy) te posunięcia należy dokładnie przemyśleć, być może skonsultować z prawnikiem i uzyskać wyraźną zgodę partnerki.

 

Jeśli nie zgadzają się na seks z Wami, ani na Wasze korzystanie z usług prostytutek lub znalezienie sobie kochanki/kochanek - macie do wyboru spędzić kolejne X lat w skrajnej frustracji, albo rzucenie im w twarz papierami rozwodowymi. Dla mnie wybór byłby oczywisty, no ale to znowu co człowiek to opinia.

 

PS. Raczej nie sugerowałbym się opiniami braci, którzy piszą że jak nagle "zmężniejecie", zaczniecie walić pięścią w stół i staniecie się alfa-jebakami, to Wasze żony zmienią się w demony seksu. To nie takie proste. Pewnie możecie na nie w jakimś stopniu wpłynąć, ale urabianie ich (odkręcanie tego, co zjebane) zajmie Wam lata. Wg mnie nie warto na to tracić czasu.

On 12/10/2019 at 5:12 PM, czerwony said:

Zostań z tą swoją kobietą i ćwicz na niej zmianę nastawienia.

To jest jak granie w Dooma na poziomie trudności Nightmare. Możliwe, ale trudne. Z innymi partnerkami będzie łatwiej zacząć to ogarniać. Różnorodność doświadczeń też bardziej nas uodparnia na nieoczekiwane rzeczy. "Ćwiczenie jaj" na jednej i tej samej kobiecie od X lat to coś w stylu uczenia się wspinaczki ciągle na jednej i tej samej drodze na ściance. Owszem, zbudujesz od tego niezłe mięśnie i ogólne umiejętności i opanujesz tą drogę do perfekcji. Jakie jednak będzie Twoje zdziwienie, gdy po latach przejdziesz na inną, nawet prostszą (np z 7a na 6a) i nagle oooops... jak do tego podejść?

On 12/10/2019 at 5:12 PM, czerwony said:

W skrócie: dominujący i liderujący samiec alfa z silnym charakterem, ma swoje wartości i je broni, stanowczy, opanowany, zdecydowany ton głosu, ma swoje zdanie i go nie zmienia, ma szacunek do siebie i wymaga tego samego od partnerki, umie stanowczo powiedzieć kobiecie NIE, nie daje wejść sobie na głowę kobiecie, kiedy trzeba potrafi ją zjebać.

Pozwólcie, że wypunktuję trochę.

 

Dominujący: jest to, poza sypialnią, pojęcie trudne do zdefiniowania i cienko graniczące z przemocą psychiczną.

Liderujący: niestety, z definicji, liderów może być tylko garstka. Reszta z nas przez większość życia za kimś podąża. Nie ma w tym nic złego.

Ma swoje wartości i je broni: 100% prawdy. Najważniejsze z wszystkiego.

Stanowczy: też ważne i oczywiste.

Opanowany: nie jest to kluczowe. Wiele kobiet lubi w rozsądnych ilościach dramy :D

Zdecydowany ton głosu: jest to ekstremalnie subiektywne, poza oczywistymi przypadkami chłopaków o tonie głosu "przepraszam że żyję", myślę że większość z nas nie ma tutaj sobie dużo do zarzucenia i nie trzeba się tym zbytnio przejmować.

Ma swoje zdanie: jak najbardziej. Najgorsi są ludzie, którzy nie wiedzą, czego chcą.

Go nie zmienia: tylko krowa nie zmienia zdania. Człowiek mądry słucha mądrzejszych od siebie. A nawet i od głupiego raz na jakiś czas się usłyszy coś, co daje do myślenia i może skłonić do zmiany decyzji.

Ma szacunek do siebie: 100%, kluczowe.

Wymaga tego samego od partnerki: jak wyżej. Dodałbym jeszcze, że jeśli wymaga absolutnego szacunku, to też oferuje absolutny szacunek wobec partnerki.

Umie powiedzieć kobiecie NIE: różnie z tym bywa. Nadużywane zostanie odebrane jako głupi upór. We wszystkim trzeba zachować rozsądek.

Nie daje wejść na głowę: 100%, ważne.

Kiedy trzeba potrafi ją zjebać: błąd. Jeśli dochodzi do momentu, gdzie trzeba zjebać partnerkę, najczęściej wynika to z nawarstwionych wcześniej zaniedbań. Nie dawaj palca, to nie będą Cię ciągnąć za ramię.

On 12/16/2019 at 4:24 PM, Songohan said:

Czasem zastanawiam się , czy nie mam jakiegoś problemu, bo nie ma dnia, żebym o sexie nie myślał.

Nie masz problemu, wyluzuj. Mężczyźni regularnie uprawiający satysfakcjonujący seks też często myślą codziennie o seksie :)

Edytowane przez leto
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, leto napisał:

PS. Raczej nie sugerowałbym się opiniami braci, którzy piszą że jak nagle "zmężniejecie", zaczniecie walić pięścią w stół i staniecie się alfa-jebakami, to Wasze żony zmienią się w demony seksu. To nie takie proste. Pewnie możecie na nie w jakimś stopniu wpłynąć, ale urabianie ich (odkręcanie tego, co zjebane) zajmie Wam lata. Wg mnie nie warto na to tracić czasu.

W dniu 10.12.2019 o 17:12, czerwony napisał:

Zostań z tą swoją kobietą i ćwicz na niej zmianę nastawienia.

To jest jak granie w Dooma na poziomie trudności Nightmare. Możliwe, ale trudne. Z innymi partnerkami będzie łatwiej zacząć to ogarniać. Różnorodność doświadczeń też bardziej nas uodparnia na nieoczekiwane rzeczy. "Ćwiczenie jaj" na jednej i tej samej kobiecie od X lat to coś w stylu uczenia się wspinaczki ciągle na jednej i tej samej drodze na ściance. Owszem, zbudujesz od tego niezłe mięśnie i ogólne umiejętności i opanujesz tą drogę do perfekcji. Jakie jednak będzie Twoje zdziwienie, gdy po latach przejdziesz na inną, nawet prostszą (np z 7a na 6a) i nagle oooops... jak do tego podejść?

Pozwólcie, że wypunktuję trochę.

Ja tam nigdzie nie napisałem, że zmiana będzie nagła. To wymaga czasu i ciągłej pracy nad sobą. U mnie w związku też było słabo z seksem, nie odszedłem, zostałem. Praktycznie cały czas pracuję nad sobą i mam zmianę sytuacji o 180 stopni. Pewny też jestem tego, że gdybym odszedł od aktualnej kobiety bez pracy nad sobą to z nową kobietą miałbym te same problemy. 

 

Rozumiem jeszcze jak w związku nie ma dzieci. Rozstanie wtedy to nie problem, jak ktoś się nie czuje na siłach to rzeczywiście najłatwiej jest się rozstać i szukać innej. Zacząć zmianę z nową kobietą. Jednak tutaj autor wątku ma dzieci. Sugerujesz mu, że najlepszym wyjściem jest  rozwód, co za tym idzie alimenty, prawdopodobne ograniczanie kontaktu z dziećmi przez panią i inne podobne jazdy? Bez żadnej próby poprawy sytuacji z aktualną kobietą?

 

6 godzin temu, leto napisał:

Pozwólcie, że wypunktuję trochę.

Dominujący: jest to, poza sypialnią, pojęcie trudne do zdefiniowania i cienko graniczące z przemocą psychiczną.

Liderujący: niestety, z definicji, liderów może być tylko garstka. Reszta z nas przez większość życia za kimś podąża. Nie ma w tym nic złego.

Ma swoje wartości i je broni: 100% prawdy. Najważniejsze z wszystkiego.

Stanowczy: też ważne i oczywiste.

Opanowany: nie jest to kluczowe. Wiele kobiet lubi w rozsądnych ilościach dramy :D

Zdecydowany ton głosu: jest to ekstremalnie subiektywne, poza oczywistymi przypadkami chłopaków o tonie głosu "przepraszam że żyję", myślę że większość z nas nie ma tutaj sobie dużo do zarzucenia i nie trzeba się tym zbytnio przejmować.

 Ma swoje zdanie: jak najbardziej. Najgorsi są ludzie, którzy nie wiedzą, czego chcą.

Go nie zmienia: tylko krowa nie zmienia zdania. Człowiek mądry słucha mądrzejszych od siebie. A nawet i od głupiego raz na jakiś czas się usłyszy coś, co daje do myślenia i może skłonić do zmiany decyzji.

Ma szacunek do siebie: 100%, kluczowe.

Wymaga tego samego od partnerki: jak wyżej. Dodałbym jeszcze, że jeśli wymaga absolutnego szacunku, to też oferuje absolutny szacunek wobec partnerki.

Umie powiedzieć kobiecie NIE: różnie z tym bywa. Nadużywane zostanie odebrane jako głupi upór. We wszystkim trzeba zachować rozsądek.

Nie daje wejść na głowę: 100%, ważne.

Kiedy trzeba potrafi ją zjebać: błąd. Jeśli dochodzi do momentu, gdzie trzeba zjebać partnerkę, najczęściej wynika to z nawarstwionych wcześniej zaniedbań. Nie dawaj palca, to nie będą Cię ciągnąć za ramię.

Nie masz problemu, wyluzuj. Mężczyźni regularnie uprawiający satysfakcjonujący seks też często myślą codziennie o seksie :)

Możesz punktować, to czyste teoretyzowanie z Twojej strony. Powyższe punkty (oczywiście to nie wszystko co zmieniłem w swoim zachowaniu, gdybym chciał opisać wszystko musiałbym posiedzieć parę dni...) sprawdziły się u mnie w 100%.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 minutes ago, czerwony said:

Sugerujesz mu, że najlepszym wyjściem jest  rozwód

Na początku swojej tradycyjnie zbyt długiej wypowiedzi napisałem:

6 hours ago, leto said:

są jeszcze inne wyjścia, jeśli upieracie się przy nierozwodzeniu się.

Komentarze n/t tego, że ogarniać z następnymi partnerkami jest łatwiej, podtrzymuję. Łatwiej - nie znaczy że w tym przypadku jest to właściwe wyjście.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 16.12.2019 o 16:24, Songohan napisał:

czy nie mam jakiegoś problemu, bo nie ma dnia, żebym o sexie nie myślał

To raczej zdrowe. 

 

@Songohanwątek założyłeś ok 10 miesięcy temu.

Jaki widzisz postęp, jaki masz planna ten rok?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 hours ago, nerwus said:

... potem święta i seks sylwester no i 7 stycznia awantura moje stanowcze pytania i jej odpowiedz nie jest pewna czy mnie kocha no świat mi się zawalił tęsknię za dziećmi za nią próba samobójcza współczuję ci kolego czeka cię ciężki czas mnie zresztą też co tu gadać ja mam 36 lat małżeństwo 18 lat połowa życia i co dramat psychika mi padła nie śpię płacze nie jem co tu gadać trzeba to wybolec moja rada stanowczością zmusz do szczerej rozmowy życzę powodzenia ja chodzę na spacery długie trochę pomoga 

Na takie tematy jestem za zielony, sądzę, że psycholog też niewiele pomoże, ale tyle co wiem to samo to że płaczesz znaczy, że zginąłeś.

Nie wiem jak mi się psychika rozwijała, może nie było katastroficznego wpływu mediów, może miałem dobre dzieciństwo, ale płakałem tylko wtedy gdy umarł mi ojciec a i to wyszedłem na miasto i włóczyłem się po deszczu, żeby mnie nikt nie widział.

Wtedy jeszcze obowiązywała zasada "prawdziwy mężczyzna nigdy nie płacze".

 

Wiesz/wiecie co mnie pomogło przy rozwodzie?

Prosta logika.

Miliony ludzi żyją bez ślubu, więc rozwód nic nie rozwala, jeśli obie strony będą chciały wciąż będą mogły być razem, papier nie jest potrzebny, i przypadkowo może być nawet lepiej niż wcześniej. bo to będzie dobra wola a nie papierowy prawny przymus.

I prawdą jest, że ludzie bez ślubu bardziej się ze sobą trzymają.

Ich trzyma ze sobą uczucie a nie WIĘŹI prawne.

Więzi wiążą = niewola.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 miesiące temu...

Cześć.

Dzięki za pytanie jak się czuje. W dobry (lub nie ) momencie trafiliście. 

Szczerze powiedziawszy jest chujowo. Z seksem przez jakiś czas o dziwo było lepiej nawet zdarzały się poranne na kaca numerki, czego dawno ni było. W tym czasie jakoś nawet się dogadywaliśmy. Nabrałem też pewności siebie, śmiało wyrażałem swoje zdanie. Oczywiście uważałem też trochę, wiele rzeczy mnie wqrwiało, ale się hamowałem, bo wiem, że jestem typem choleryka (terapia nad tym pracuje). Ale ostatnio znowu awantura się wytworzyła i się nasłuchałem jakim chuj*em , tyranem jestem itp

Przez jakiś czas moja czujność została uśpiona, bo zacząłem czuć się lepiej, pewniej w związku i mniej uważać na zaczepki.

 

Znowu się dowiedziałem, że małża była u prawnika. Już sam nie wiem czy to jest nękanie psychiczne czy prawda. Kur*a sam już nie wiem. 

 

Możecie się ze mnie śmiać i gnić, niżej chyba już nie upadnę psychicznie, no chyba że na kablu od TV. Dałem znowu gdzieś dupy. Czułem się silny w związku i jedna akcja z rozwodem i mnie łamie jak zapałkę. 

Nie potrafię wyjść z tego jeba*ego matrixa, nie potrafię sobie wyobrazić, że ona zabierze dzieciaki, rozwali rodzinę, bo się pokłóciliśmy. Zaznaczam, że nie bije jej, nie wyzywam, nie chleję, zarabiam ponad średnią w moim mieście, niczego jej nie brakuje, ma gdzie spać, co jeść,

 

Mentalnie i osobowościowo czuje się piz*ą. Sam sobą gardzę Panowie. Starałem się wprowadzać wartości wymienione w tym wątku, ale widzę że mam tak zryty beret przez ojca/lata męczarni w związku, że chyba nie potrafię. 

 

P.S.1

Ktoś tu kiedyś pisał, że nic się nie zmieni i za pół roku sprawa wróci do punktu wyjścia.

Ktoś tu pisał, że rozwód i tak nadejdzie, tylko później. 

... wizjonerzy ?

 

P.s.2 nie jestem trollem. 

  • Smutny 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Marek Kotoński zmienił(a) tytuł na Brak seksu w małżeństwie, a jak jest to kiepski
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.