Skocz do zawartości

Mąż spakowany do wora przez żonkę.


Rekomendowane odpowiedzi

 

3 godziny temu, tytuschrypus napisał:

To jest bardzo ważne, sam kiedyś pisałem w innym temacie w tym duchu. To my jako mężczyźni oddając pałeczkę kobietom w wychowaniu dzieci ponosimy odpowiedzialność za to, jakie pokolenia teraz rosną.

Ja bym tak ostro tego nie określał. Po pierwsze nie oddajemy pałeczki w wychowywaniu dzieci, lecz pałeczkę w rządzeniu rodziną.

Tak jak sam wyjaśniłeś:

3 godziny temu, tytuschrypus napisał:

Na wypadek, gdyby ktoś pragnął teraz wyskoczyć z tekstem w stylu "nasi pradziadkowie też nie brali udziału w życiu rodzinnym a było dobrze" wyjaśniam - wtedy mężczyzna bezdyskusyjnie rządził rodziną i takiego problemu nie było.

A po drugie, oddanie pałeczki przenosi odpowiedzialność.

Jak nie chcę prowadzić samochodu jak jedziemy z kumplem, i on prowadzi i doprowadzi do wypadku to nie ponoszę za to odpowiedzialności. Nawet jak wiem że jest gorszym kierowcą niż ja. Co innego jakbym mu dał prowadzić gdy on nie umie jeździć i nie ma prawka.

No i jeszcze taka sprawa że nie mamy wpływu na wychowywanie. My sobie możemy chcieć nie oddawać pałeczki, ale system nam ja odbiera.

Wiec wina facetów jest tylko częściowa. I rozmyta na całokształt. Żaden mężczyzna nie jest bezpośrednio odpowiedzialny za złe wychowanie nawet własnych dzieci, bo żyjąc w systemie te dzieci (prawnie) nie są jego i nie może o nich decydować.

Wina jedynie w braku wiedzy na temat tego że oddawanie pałeczki prowadzi do złego wychowania.

No ale o tym nie wiedzą też kobiety. A do tego one mogą wychowywać jak chcą. Skoro uważają się za istoty myślące, to powinny wiedzieć to samo i wiedzieć jak wychowywać. Więc wina w nich też jest, i moim zdaniem większa.

 

No chyba że uznamy ze kobiety to jakaś podrasa ludzi. Albo po prostu że to dzieci. Tylko wtedy można by napisać że oddanie im decyzyjności pozostawia na nas odpowiedzialność za ich złe decyzje.

Edytowane przez imprudent_before_the_event
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

27 minut temu, imprudent_before_the_event napisał:

No i jeszcze taka sprawa że nie mamy wpływu na wychowywanie. My sobie możemy chcieć nie oddawać pałeczki, ale system nam ja odbiera.

Nie do końca się zgadzam. Bo w tym zdaniu:

 

27 minut temu, imprudent_before_the_event napisał:

Po pierwsze nie oddajemy pałeczki w wychowywaniu dzieci, lecz pałeczkę w rządzeniu rodziną.

Tak naprawdę jedno wynika z drugiego. Kobiety też nie mają praw do wyłącznego decydowania o dzieciach i o tym, jak je wychować, a jednak ponieważ my, mężczyźni, pozwalamy im na to, robią to. Gdybyśmy nie pozwalali, taka sytuacja nie miałaby miejsca niezależnie od systemu. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, tytuschrypus napisał:

Kobiety też nie mają praw do wyłącznego decydowania o dzieciach i o tym, jak je wychować, a jednak ponieważ my, mężczyźni, pozwalamy im na to, robią to.

Prawa ktoś ustala. Jeden tak a inny inaczej (w Islamie inaczej, u nas inaczej).

I tak samo z pozwalaniem. Jeden powie że pozwalamy. A inny że kobiety nie pytają o pozwolenie i same decydują.

Dlatego uważam tak jak uważam, że to nie jest jedynie wina mężczyzn. A już na pewno nie wina ogółu, a jedynie tych którzy są ojcami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, imprudent_before_the_event napisał:

A inny że kobiety nie pytają o pozwolenie i same decydują.

Sam powołujesz się na formalne regulacje, więc odpowiadam Ci, że formalne regulacje w tym akurat zakresie są raczej niezmienne od lat i na pewno nie blokują możliwości mężczyźnie, by o wychowaniu i rodzinie decydował. Odnośnie tego, co piszesz teraz - kobiety nie pytają, ale mężczyźni też by nie musieli - ale oni oddają walkowera. Nie widzę tutaj innej możliwości, niż wina mężczyzn.

 

Tak jak winą mężczyzn jest to, że potulnie akceptują białorycerstwo i uznają, że "tak musi być". 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyjaśnię to tak.

Mężczyzna oddaje swoją połowę władzy rodzicielskiej, bo tylko połowę miał.

Ale kobieta przejmuje tą połowę. Nie mówi mężczyźnie: "ej, nie zostawiaj mnie samej w wychowywaniu". Tylko się jeszcze cieszy i przejmuje.

Może mężczyzna ponosi całą odpowiedzialność oddania władzy, ale nie całą odpowiedzialność za złe wychowanie.

Bo złe wychowanie wynika z tego że kobieta przejmuje tą męską połowę. Ona też ma przecież wybór.

A nie mówi dziecku: "Tutaj by trzeba mężczyzny, spytajmy sąsiada, nauczyciela.". Nie mówi dziecku że kogoś brakuje i że nie da rady sama go w całości wychować.

Zamiast tego mówi: "Ja wiem, tu trzeba tak i tak zrobić." (mimo że nie wie tylko jej się wydaje).

Zatem mężczyzna ponosi połowę odpowiedzialności że zrzeka się swojej połowy, ale kobieta ponosi drugą połowę, bo odpowiedzialność ze tą połowę zawłaszcza zamiast ją zostawić.

A ma przecież wybór. To jak ze złodziejem. To że coś zostawię niezamknięte nie obarcza mnie jeszcze winą za kradzież. Bo potencjalny złodziej też ma rozum i może nie kraść (czyli nie zostać złodziejem).

9 minut temu, tytuschrypus napisał:

Tak jak winą mężczyzn jest to, że potulnie akceptują białorycerstwo i uznają, że "tak musi być". 

A to co innego. Ja tego nie akceptuję (nie białorycerstwa, lecz postawy innych że tak musi być być).

Np. nie akceptuję poglądu że białymi rycerzami należy gardzić. I że to debile.

Jak dla mnie trzeba ich uświadamiać, tylko póki co nie bardzo jest jak.

Ale to nie powód do gardzenia nimi. Tylko powód do czekania. Tak jak czekania na wynalezienie lekarstwa na raka.

Edytowane przez imprudent_before_the_event
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@imprudent_before_the_eventok, rozumiem Twój pogląd, choć się z nim nie zgadzam - różnimy się bowiem w rozumieniu koncepcji odpowiedzialności i winy. Dla mnie to, że mężczyzna tę przewodnią rolę oddaje wystarczająco wskazuje jego winę - bo gdyby nie oddał, to jaka by kobieta nie była od jej wielkoduszności  szlachetności nic by nie zależało. Ciężko to porównać do kradzieży, ponieważ w tym wypadku to jest bardziej tak, jakbyś zostawił coś niezamkniętego i napisał kartkę: "zapraszam, proszę sobie zabrać". 

 

A nie oszukujmy się, większość mężczyzn odpuszcza też bynajmniej nie z wielkodusznych pobudek czy licząc na sprawiedliwy podział tego obowiązku, tylko po prostu nie chce im się tym zajmować, bo myślą że wychowanie syna to jego wykarmienie i pilnowanie, żeby nie zginęło - a to jest odchowanie, a nie wychowanie. Wychowanie utożsamia się z zajmowaniem się dzieckiem, co z kolei jest postrzegane jako typowo babska czynność - i to jest głupota. I wina wyłącznie tego, kto to tak postrzega. 

 

Pomijam tutaj w Twoim rozumowaniu to, że i mężczyzna mógłby przejąć pałeczkę w decydowaniu o kierunku wychowania - ale to nie ma już miejsca praktycznie w ogóle. Dlaczego? Patrz - wszechobecne białorycerstwo. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, tytuschrypus napisał:

różnimy się bowiem w rozumieniu koncepcji odpowiedzialności i winy. Dla mnie to, że mężczyzna tę przewodnią rolę oddaje wystarczająco wskazuje jego winę - bo gdyby nie oddał, to jaka by kobieta nie była od jej wielkoduszności  szlachetności nic by nie zależało. Ciężko to porównać do kradzieży, ponieważ w tym wypadku to jest bardziej tak, jakbyś zostawił coś niezamkniętego i napisał kartkę: "zapraszam, proszę sobie zabrać".

A no właśnie. Dla mnie oddanie czegoś nie jest winą ani w 1%. Chyba że zrzekniecie się jakiegoś obowiązku, a wychowywanie to akurat obowiązek a nie jakiś profit.

Tu jednak sprawa jest bardziej skomplikowana. Bo mężczyzna czasami oddaje przewodnią rolę, ale nie obowiązek (np. chce wychowywać, ale chce żeby to kobieta mu mówiła jak to robić).

 

3 minuty temu, tytuschrypus napisał:

A nie oszukujmy się, większość mężczyzn odpuszcza też bynajmniej nie z wielkodusznych pobudek czy licząc na sprawiedliwy podział tego obowiązku, tylko po prostu nie chce im się tym zajmować, bo myślą że wychowanie syna to jego wykarmienie i pilnowanie, żeby nie zginęło - a to jest odchowanie, a nie wychowanie. Wychowanie utożsamia się z zajmowaniem się dzieckiem, co z kolei jest postrzegane jako typowo babska czynność - i to jest głupota. I wina wyłącznie tego, kto to tak postrzega. 

A tu mam inny pogląd. Pokazują to przykłady jakichś plemion indiańskich gdzie dzieci w sumie nie są wychowywane w klasyczny dla nas sposób (pilnowanie), tylko sobie chodzą gdzie chcą a rodzice robią swoja robotę. Dzieci się najwyżej przyglądają. I tak myśli facet nawet u nas. Że pilnowanie i zajmowanie się dzieckiem jest bez sensu, i jedynie trzeba mu pokazywać swoją robotę czy inne czynności (np. jak pojedzie się do kogoś komuś pomóc w czymś). To nie jest błąd.

 

8 minut temu, tytuschrypus napisał:

Pomijam tutaj w Twoim rozumowaniu to, że i mężczyzna mógłby przejąć pałeczkę w decydowaniu o kierunku wychowania - ale to nie ma już miejsca praktycznie w ogóle. Dlaczego? Patrz - wszechobecne białorycerstwo. 

Jeszcze taka sprawa czy mężczyźni oddają, czy raczej kobiety zabierają.

Bo w tym przykładzie w drugą stronę, założyłeś że to mężczyzna przejmuje pałeczkę.

A nie że kobieta oddaje. Więc nie jest to sytuacja analogicznie-odwrotna.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, imprudent_before_the_event napisał:

a wychowywanie to akurat obowiązek a nie jakiś profit

Tylko krótkowzrocznie. Przecież właśnie o utraconym proficie - utraconym na własne życzenie - rozmawiamy. Kluczowym proficie. 

 

9 minut temu, imprudent_before_the_event napisał:

Jeszcze taka sprawa czy mężczyźni oddają, czy raczej kobiety zabierają.

Dla mnie, z powodu innego rozumienia odpowiedzialności jedna cholera. 

 

Nie pojętym wydaje mi się jednoczesne oddanie socjalizacji w ręce kobiet i dziwienie się lub narzekanie, że wychowują zniewieściałych mężczyzn. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu, tytuschrypus napisał:

Tylko krótkowzrocznie. Przecież właśnie o utraconym proficie - utraconym na własne życzenie - rozmawiamy. Kluczowym proficie. 

Utraty profitu nie można nazywać winą. No może jedynie w przypadku gdy ktoś nie chce utrafić a traci, to można powiedzieć że sam jest sobie winny. Z podkreśleniem słowa sobie. Czyli nie jest to wina w normalnym rozumieniu tego słowa.

 

15 minut temu, tytuschrypus napisał:

Dla mnie, z powodu innego rozumienia odpowiedzialności jedna cholera. 

Niemożliwe że tak uważasz, bo wtedy nie mógłbyś ustalić kto jest winny.

To napisz kto jest winny w takich sytuacjach:

1. mężczyzna przejmuje pałeczkę w decydowaniu o kierunku wychowania (czyli mężczyzna odbiera pałeczkę siłą)

2. kobieta oddaje swoją część a mężczyzna bierze (mężczyzna bierze pałeczkę oddaną przez kobietę dobrowolnie)

Edytowane przez imprudent_before_the_event
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, imprudent_before_the_event napisał:

Utraty profitu nie można nazywać winą. 

Ale ja tego nie powiedziałem. Przecież zacytowałem fragment, do którego się odnoszę. Wychowanie to nie tylko obowiązek, ale ważne korzyści - rząd dusz. O czym mężczyźni się teraz  boleśnie przekonują. 

 

8 minut temu, imprudent_before_the_event napisał:

1. mężczyzna przejmuje pałeczkę w decydowaniu o kierunku wychowania (czyli mężczyzna odbiera siłą)

Nie wiem, czy mnie dobrze zrozumiałeś - to jest w tym miejscu nierozstrzygalne. Co oznacza "zabrać siłą" w tym kontekście? Kobieta też nie zabiera siłą, bo gdyby tylko mężczyzna chciał, to by mógł wychowywać o jej tego prawa nie dawać. Ale nie chce mu się (zwykle). To i teraz ma zniewieściałego syna. Dlatego nie można tego rozpatrywać tak jak kradzieży. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 minut temu, tytuschrypus napisał:

Ale ja tego nie powiedziałem.

Powiedziałeś że o tym dyskutujemy. To zakwestionowałem. Bo dyskutujemy w takim razie o 2 rzeczach: i profitach i o obowiązkach.

 

14 minut temu, tytuschrypus napisał:

Nie wiem, czy mnie dobrze zrozumiałeś - to jest w tym miejscu nierozstrzygalne. Co oznacza "zabrać siłą" w tym kontekście? Kobieta też nie zabiera siłą, bo gdyby tylko mężczyzna chciał, to by mógł wychowywać o jej tego prawa nie dawać. Ale nie chce mu się (zwykle). To i teraz ma zniewieściałego syna. Dlatego nie można tego rozpatrywać tak jak kradzieży. 

To odpowiedz jak to wygląda w punkcie 2.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U Indian dzieci są wspólne. Nie ma sierot. Wychowywanie jest zadaniem całej społeczności. Samotna ciężarna po utracie męża z automatu jest pod opieką wodza. Nikt nawet nie ma wstrętu na myśl że może wychowywać cudze dziecko..

Dodatkowo pokazanie jak wbić gwoździe to nie wychowanie. To tworzenie emocjonalnej kaleki która za n lat będzie traktowała ojca jak widmo i jebała psychikę dziecka.

Edytowane przez Libertyn
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 godzin temu, imprudent_before_the_event napisał:

Bo dyskutujemy w takim razie o 2 rzeczach: i profitach i o obowiązkach.

Powoli, powoli. Dyskutujemy o czymś innym, ale napisałeś przy okazji, że:

 

17 godzin temu, imprudent_before_the_event napisał:

wychowywanie to akurat obowiązek a nie jakiś profit.

A ja przy okazji zauważyłem, że takie myślenie jest błędne. Mężczyźni myślą, że nie wychowując zrzekają się li tylko upierdliwego obowiązku, myląc w ten sposób wychowanie z odchowaniem. Oddają walkowerem pewną sferę nie z wielkoduszności, a wygodnictwa, później zaś uskarżając się (w tym tutaj na forum), że faceci w dzisiejszych czasach to tacy zniewieściali rosną i męskie postawy zanikają. A jak mają nie zanikać, jak się wymiksowali z tego procesu i oddają babie pole do wychowania syna??

 

16 godzin temu, imprudent_before_the_event napisał:

To odpowiedz jak to wygląda w punkcie 2.

Czyli w tym:

 

16 godzin temu, imprudent_before_the_event napisał:

2. kobieta oddaje swoją część a mężczyzna bierze (mężczyzna bierze pałeczkę oddaną przez kobietę dobrowolnie)

Jeżeli kobieta zżyma się potem na to, że dziewczynka jej rośnie zmaskulinizowana, to oddanie swojej części jest bez wątpienia winą kobiety. 

 

No bo pojęcie "winy" można w ogóle rozpatrywać wyłącznie wtedy, kiedy rości się o coś pretensje. Innymi słowy - jeśli ja pozwolę, żebyś poszedł do sklepu i kupił mi browara, a Ty go przyniesiesz, to nie powinno to być w ogóle rozpatrywane w kategoriach winy. 

 

Ten wyboldowany fragment to jest sedno mojego poglądu. A pisanie o tym, jak to kobieta też jest winna, bo przecież mogła zapytać mężczyznę jak tu należy wychować faceta jest... delikatnie mówiąc naiwne i trochę "kobiecie" pod względem logiki. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ok, rozumiem. To mamy jednak takie samo zdanie.

Ale wcześniej padło ogólne określenie że winni są mężczyźni. Po prostu.

Ale jeżeli chodzi o tych którzy się zrzekli wychowywania potem narzekają, to oczywiście są winni.

Mi chodziło o to że nie są winni Ci którym się prawa odebrało siłą, albo którzy zostali zmanipulowani* (czyli pozwala im się wychowywać ale mówi jak to mają robić).

No i Ci którzy nie mają dzieci (nawet jak narzekają, bo wtedy nie mieli możliwości wpłynięcia na wychowanie, w końcu to nie oni się zrzekli wychowywania).

 

*Głownie o tych mi chodzi bo ich jest najwięcej, i łapią się na punkt "przekazanie pałeczki". Ich mimo tego nie uważam za winnych jeżeli nie byli świadomi (to też dotyczy wychowywania córek gdzie łatwiej zmanipulować ojca że nie jest potrzebny w wychowywaniu).

Wiadomo, brak świadomości i poszukiwania prawdy to też jakaś wina, no ale przecież żeby poszukiwać to przede wszystkim trzeba wiedzieć że coś jest do znalezienia. Jeżeli ktoś wie a nie szuka, to ok. Winny jest choćby lenistwa i wygodnictwa. Ale jeżeli nawet nie wie że ma szukać? To jak dla mnie oczywiście winny nie jest.

Edytowane przez imprudent_before_the_event
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 tygodni później...
W dniu 25.03.2019 o 21:44, SzejkNaftowy napisał:

Matki tych dziewczyn, generacja w tył, takie co dzisiaj mają po 50-60 lat też nie lepsze. Wychowałem się wśród nich i widziałem co odpierdalały. Mają swoich mężusiów, typowych białorycerzy co to zaruchali najwyżej dwa razy (o ile nie uwierzyli w niepokalane poczęcie albo w "zostało we mnie trochę nasionka z pierwszego dziecka i teraz zatrybiło"). Po którymś dziecku męża nawet nie dotkną bo by zwymiotowały, tak się nim brzydzą. Ale gdy wpadnie jakiś koleś kafelki założyć (nawet nie zadbany ani przystojny) to radośnie świergolą, rumieniec oblewa całą twarz i dekolt a oczy mało nie wyskoczą.

Boskie, o kurza noga, Boskie Szejku Naftowy. Ja mam   w rodzinie takiego podobnego  dalekiego Wujka Biało-rycerza, co jest już na emeryturze ze służb  i ma Żonę zołzę. Ten daleki Wujek jest już zmęczony życiem, przymulony, bez energii, jego Żonka jest po prostu straszna, ustawia tego swojego Męża jak chce. Chłop nie ma nic z życia.

Ucieka przed nią na rower i piwo albo kopać ziemniaki na polu. Mają  2 już dorosłych Dzieci i mam wrażenie, ze Wujek Biało rycerz był jej potrzebny tylko do zrobienia tych Dzieci i sex się skończył, potem Chłopina miał karnie zarabiać jak wół roboczy na Dzieci.  Tym samym to by się zgadzało, że za ruchał 2 razy w życiu, w sam raz tyle ile trzeba na spłodzenie potomstwa. Szkoda mi Go ale jego Żona i tak samo teściowa to 2 potwory w kobiecej (czyli także ludzkiej) skórze.      To jest przykład jak sspier... sobie życie, bo trzeba się żenić. szczególnie na wsi pod miastem. Aha Wujek Biało rycerz hajtnął się z swoją babką  po 1 miesiącu znajomości. Czaicie. ? Teraz rzeczony Wujek oddaje swoją emeryturę  karnie Żonie-heterze na potrzeby Rodziny. Przynajmniej ma co jeść i gdzie spać. Tyle dobrego.

Edytowane przez Legionista
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.