Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

11 godzin temu, maggienovak napisał:

A ja... Chyba wyjadę na Śląsk za pracą.

10 minut temu, maggienovak napisał:

Proszę o krytykę, ale myślę, że dobrą podejmuję decyzję.

Uważam, że decyzja jak najbardziej słuszna @maggienovak. Nie ma sensu tkwić w mieście, gdzie nie da się znaleźć normalnej pracy. Trzeba się rozwijać :) 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@maggienovak

Myślę, że to świetna decyzja, przynajmniej też zatęsknicie za sobą :)

Może coś sie wyklaruje dzięki temu konkretniejszego. Bycie w związku to ciężka rzecz.

 

Co do @Cuba Libre w tym wątku to mnie ciśnie by coś się odezwać ale nie zrobię tego - chociaż już to zrobiłem po części :P (Ale wiecie o co chodzi) ?

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 godzin temu, maggienovak napisał:

Jesli mój koment zostanie dostrzezony, to będzie miło. xD 

Owszem udało się wyłapać w tej dyskusji nie na temat z inną Siostrą.

 

@maggienovak Widzę progres, więcej szczerości w związku i starań z obydwu stron, gratuluję.

Z kręgarzami uważaj, jeżeli trafisz na nie właściwego może zrobić Ci krzywdę.

W związki na odległość nie wierzę przez dłuższy czas, ale przynajmniej masz jakieś nowe perspektywy i w końcu sprawdzisz czy za sobą tęsknicie.

Przeklinanie mnie odpycha ale da się to zwalczyć, trzymam kciuki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mija miesiąc od wyznaczenia sobie zadania. 

Na ten moment :
- zauważyłam małe gesty ze strony Mojego, np. :
chyba przedwczoraj w nocy Mój się przebudził, obczaił, że nie śpię pod kołdrą, przykrył mnie, złapał na chwilę serdecznie za ramię i poszedł spać. Rano powiedział, że w nocy się przebudził, miał całą kołdrę, przykrył mnie,bo nie chciał, żebym zmarzła. Ciul, że od zawsze śpię przy otwartym oknie, jak już mam cienki kocyk, żeby czymś przykryć ramiona. :D 
Od jakiegoś czasu gotuję rosołki, ostatnio sam se od siebie kupił mi porcję rosołową, włoszczyznę. Ciul, że mięso chyba do najświeższych nie należało. Wywaliłam to mięso, nic mu nie powiem. Wymyślę jakąś delikatną sugestię odnośnie tego, by zwracał uwagę na jakość kupowanego mięsa. 
Odchudzam się, ale trzymam się diety tłuszczowej. Dla Mojego dieta = owoce. Ja ograniczam cukry (na ten moment), więc sporadycznie owoc, raz mu to tłumaczyłam. Co któryś dzień i tak kupił mi a to banana, a to jabłko, cytrusa, a to ekosoczek. Od jednego zjedzonego banana tragedii nie ma, z resztą jak ja nie zjem, to on zje. :D Przed chwilą się pytał, czy smakują mi "łakocie" od niego, takim serdecznym półżartem powiedziałam, że wybrał dzisiaj dla mnie najlepszego banana w markecie. :D 

- zaakceptowałam to, a nawet polubiłam fakt, że czas haju się zakończył. Nawet małe uszczypliwości, parsknięcia są miło oczywiste. Taka atmosfera małżeńska/rodzinna prawie jak u Kwiatkowskich z "Rodziny Zastępczej" (wiadomo, że dzieci jeszcze nie mamy, więc 3/4 codzienności trzeba odjąć). :D

- ta, męczę bułę, żeby zrobił to, co ustaliliśmy w podziale obowiązków. 

- we wrześniu pierwszy wspólny urlop, Bieszczady! 

Co zostało do zrobienia :
- na nowym mieszkaniu ma mi zrobić romantico wieczór, tego potrzebuję!!! Nawet mu rozpiszę, co ma zrobić/kupić na ową okoliczność,a resztę zostawiam jego inwencji twórczej. 
I tu dalej chcę iść z tematem - podziałać na jego gadzi. Dupa się wyrabia, szafa mała, ale konkretne ciuchy już są, wyższy bucik też. Praca nad mentalnością/sposobem bycia już jest cięższa. Jest taka blokada "ja jako kociak - nieee, bicz pliz." Jedna afirmacja od jednego z braci jest spoko, ale nadal jest jakaś blokada.

Nie ma co dalej pitolić, bo przede mną całe życie, a ja się jaram jednym miesiącem wyzwania. Jadę dalej z tematem. 

  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobrze, skoro więc już ustaliliśmy kto jest królem i królową balu przedszkolaków, to po raz drugi i ostatni upomnę, że temat należy do @maggienovak i jeśli przedryfuje po raz kolejny nie w jej kierunku, to zamknę go w pip i będą warny.

  • Like 5
  • Dzięki 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, maggienovak napisał:

Odchudzam się, ale trzymam się diety tłuszczowej.

I jak rezultaty? Jesteś zadowolona z diety keto? :)

 

13 godzin temu, maggienovak napisał:

sporadycznie owoc, raz mu to tłumaczyłam. Co któryś dzień i tak kupił mi a to banana

Coś chyba nie do końca Cię słucha, jak i tak robi swoje ;) 

 

13 godzin temu, maggienovak napisał:

Jedna afirmacja od jednego z braci jest spoko, ale nadal jest jakaś blokada.

Normalna sprawa. Przeprogramowanie umysłu na nowe wzorce nie następuje z dnia na dzień. To jest proces, który wymaga czasu :) 

 

Trzymam kciuki za dalsze postępy @maggienovak. Zrób znów update za jakiś czas :D 

Edytowane przez DanielS
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Moderacja

Czy można tu posprzątać?

 

Wątek jest jednym z tych, dzięki ktorym wraca wiara w forum i ludzi, powinien zostać przypięty na górze, niestety kompletnie rozjechany.

 

Dziwię się Braciom na codzień piszącym bardzo sensownie, że dają tutaj się wodzić za nos osobie, która najwyraźniej ma doskonały ubaw widząc czyjeś emocje i to, że się jej dopierdala.

 

Nie dziwię się tym, którzy piszą mniej sensownie skupiając się bardziej na promowaniu swojej osoby, że zlecieli się jak muchy do gówna.

 

 

@maggienovak

Szacunek dla Ciebie. Nawet jeśli to nie wyjdzie, obrałaś bardzo dojrzałą drogę.

To zaprocentuje, jeśli nie teraz to w przyszłości.

Łatwo jest unieść się dumą i honorem kiedy nie dostajemy tego, czego byśmy oczekiwali.

Odejść, bo suchy rachunek się nie zgadza.

Umiejętne pochylenie się nad problemem, szukanie zrozumienia, rozpoczęcie pracy od siebie a nie od wymagań w stronę partnera jest trudne. Zainwestowanie, kiedy sucha prognostyka mówi Ci że stracisz,  jedyne nieokreślone "Coś", głupie i naiwne w dzisiejszym świecie zachęca do wysiłku.

 

Nie zapomnij w tym wszystkim że masz określone ramy czasowe, nie rób z systemu naprawy związku systemu na życie.

Dawaj dużo (choć nie jak do tej pory), masz do tego świetne predyspozycje. Wymagaj jednak adekwatnego wysiłku od partnera, ucząc go jeśli sam nie umie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 25.04.2019 o 22:56, maggienovak napisał:

- na nowym mieszkaniu ma mi zrobić romantico wieczór, tego potrzebuję!!! Nawet mu rozpiszę, co ma zrobić/kupić na ową okoliczność,

 

W dniu 19.04.2019 o 19:55, maggienovak napisał:

- nadal mam problem w byciu łagodną? jeszcze walczę z przeklinaniem.

 

- Trochę zeszło z niego ciśnienie, bo w pracy mniej stresu. Ostatnio przyznał, że wqrwia go seks po ciemku, że nie miał ochoty nic ze mną robić, bo tylko słyszał ode mnie "nie dogoliłam się", "nie zdejmę stanika, bo mi cycki wiszą". Wqrwia go to, że odmawiam 69, bo ciągle podaje powód, że tam smierdze.

 

18 stron a Ty dalej w chuja lecisz :D

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Droga @maggienovak 

Ten temat jak i inne Twojego autorstwa są mi bliskie, z dwóch powodów - po pierwsze jesteś bardzo sympatyczną, taką szczerą i autentyczną osobą i budzisz sympatię ☺️ po drugie - mamy wiele wspólnego. 

 

Żeby było jasne - swoją historię piszę nie po to, by skłonić Cię abyś poszła moją drogą - nie jest moją kompetencją mówienie innym jak mają żyć. Ale opowiem po to, byś widziała jak to może się dalej potoczyć i jakie mogą być konsekwencje - a to może być pomocne ☺️

 

Wersja krótka - też miałam faceta podobnego jak ma Maggie, niestety wzięłam z nim ślub, a po kilku latach rozwód. Też czułam się niekobieco, kiedy on mówił że jego matka ma więcej kobiecego wdzięku ode mnie.

 

Żeby dobrze zarysować okoliczności, muszę podać że pochodzę z prostej podlaskiej rodziny, gdzie tradycyjnie rządził w domu ojciec a kobiety znały swoje miejsce i im to pasowało. Oczywiście jako dziecko lat 80tych miałam już trochę unowocześnione poglądy - marzyłam o pracy zawodowej, niezależności, ale zawsze wizją szczęścia była dla mnie rodzina i taki miałam cel.

Lata nastoletnie były raczej spokojne - nauka, nauka... Najpierw rodzice zabraniali szaleństw, bo trzeba się uczyć, a potem sama wiedziałam, że muszę popracować by się dostać na studia. Tak się też stało i jeszcze na wakacjach przed studiami, kiedy byłam składać papiery na uczelni, poznałam przyszłego męża (starszy 3 lata).

Początki związku były - jak każdy tu wie - na haju. Oboje byliśmy dla siebie pierwszymi partnerami w każdej kwestii. Wprawdzie on nie był jak faceci moich koleżanek - nie dawał mi kwiatów, nie zapraszał na randki, ale byłam wychowana w duchu zerowej roszczeniowości i poza tym zakochana, więc przymykalam oko. Zresztą zawsze wolałam dawać niż brać. Wraz z upływem lat haj znikał, a ja zaczynałam marzyć o dalszym etapie - ślub, dzieci itp. On jednak wcale się do tego nie palił.

 

Dygresja: dzisiaj, po lekturze forum, rozumiem takie podejście. Ale ja wtedy nie miałam pojęcia że to dla faceta nieopłacalna inwestycja - bo nigdy nie przyszłoby mi do głowy zabieranie połowy majątku a poza tym nigdy nie zetknęłam się z kobietami takimi jak się opisuje na forum. Sądziłam, że ślub to naturalna konsekwencja miłości, że wszyscy tak robią, że to jakoś oczywiste. Koniec dygresji.

 

Po jakimś roku zamieszkaliśmy razem. Wydaje mi się że byłam dobrą partnerką a przynajmniej się starałam. Byłam wtedy bardzo biedna więc mój wkład finansowy był mniejszy (co z czasem się zmieniło) ale zaangażowanie było w związek - zajęłam się prowadzeniem domu jak typowa żona, organizowałam nam wycieczki, pomagałam mojemu w pracy, wspierałam go gdy był chory itp.

Nie ukrywałam przed nim że moje plany na przyszłość to rodzina i skoro on nie zamierzał się oświadczać, a poza tym byliśmy trochę pokłóceni - podjęłam decyzję o odejściu. Nie było to łatwe dla mnie, w zasadzie to było pod wpływem chwili, decyzja była nieprzemyślana. Ale on nie pozwolił mi odejść, przekonał bym została. Nawet jego rodzice interweniowali do moich. Dałam się namówić. W tym czasie moje studia dobiegały końca i mieliśmy umowę, że jak już obronie mgr, to zajmiemy się ślubem, zakładaniem rodziny itp.

Jednak lata mijały a nic się nie zmieniało w powyższej kwestii, za to na minus szło w pozostałych:

Przestał już w ogóle traktować mnie jak kobietę, współżycie było coraz mniej regularne ale jeszcze na akceptowalnym poziomie. 

 

Wtedy też on zmienił zdanie i mi się oświadczył - byłam bardzo zaskoczona ale i zadowolona. Jednak im bliżej było ślubu, tym między nami było gorzej - w zasadzie organizacja ślubu i wesela to była praca zespołowa dwóch rodzin ale bez romantyzmu, uczuć..  no ale przecież skąd motylki po tylu latach.

 

Po ślubie nastąpiła równia pochyła.

Im ja się bardziej starałam - piekłam placki, podsuwałam pod nos obiadki, robiłam masaże, pomagałam mu w pracy - tym on był jakby dalej. 

Co ważne dla mnie - pogorszyło się życie intymne - mniej więcej miesiąc po ślubie było już tak, że tylko jego satysfakcja się liczyła i jak on był zaspokojony, to był koniec zabawy. 

 

Powoli zamieniłam się w gosposio- kucharkę, która przynosi obiad, a raz na miesiąc, potem raz na kwartał - może liczyć na 10 minut zbliżenia. Przestałam być kobietą... Jednocześnie jako tako kontakt mieliśmy, wspólne tematy itp. ale żyliśmy jak rodzeństwo, takie białe małżeństwo. Marzyłam o dziecku, miałam już 28, 29 lat i po prostu marzyłam o tym, ale on nie chciał. 

Wtedy też uzależnił się od gier komputerowych. Każde popołudnie po pracy to były gry. Dodatkowo zaczal też działać w grupach związanych z różnymi grami, co też się wiązało z siedzeniem przy komputerze, albo wyjazdami nawet na dwa tygodnie. Jeśli nie przyszłam do niego do komputera - to nie widzieliśmy się. Kładłam się spać sama (bo on grał do późna) i plakalam w poduszkę. Już nawet nie prosiłam o zainteresowanie, uwagę.. przestałam walczyć. Jemu to było na rękę. O ile jeszcze niedawno byliśmy chociaż przyjaciółmi - może bez namiętności ale wspieraliśmy się wzajemnie - to pod koniec małżeństwa nie było już nic. Tak jak Maggie, brałam wszystko na siebie. Coraz więcej obowiązków domowych załatwiałam sama - akurat ojciec mnie wiele nauczył więc nie było problemu z tym, ale biorąc wszystkie męskie rzeczy na siebie, sama pozbawialam się kobiecości. Musiałam być silna i ta siła przesłoniła moją kobiecość. Przyznaję się bez bicia - gierki typu wzbudzanie zazdrości, wyjścia z koleżankami były - ale działały tylko w kwestii zazdrości. Był zły i nic więcej. Jeśli chodzi o łóżko - też próbowałam. Zakładałam sexy bieliznę - bo tak radzili w necie. Jego wzrok widząc mnie w tym - taka zimna pogarda. Szłam do łazienki, zdejmowałam koronki i szłam spać w zwykłej piżamie, sama. Jak czasem zaproponowałam coś szalonego (np bara bara na łonie natury) to był zgorszony jakby gadał ze zboczoną.

 

Po ponad roku życia bez odeszłam. Wyprowadziłam się do przyjaciółki, potem stanęłam na nogi, dziś jestem sama ale o niebo szczęśliwsza.

 

Ach, dodam, że przy rozwodzie nie zabrałam połowy majątku - z pieniędzy tylko te które sama zarobiłam, każdy wziął swój samochód, połowę mieszkania on mi spłacił - ale połowę wartości kupna, bo dokładnie połowę wyniósł mój wkład w zakup, całe wyposażenie mu zostawilam. Więc straciłam na rozwodzie, nie zawsze jest tak że to facet traci. Bo skoro on zarabiał więcej to teoretycznie mogłam mu z tego zabrać żeby było po pół, ale to przecież niehonorowe. Żadna intercyza tu niepotrzebna jak ma się honor.

 

Dopiero po czasie, z dystansu (niedługo miną dwa lata od wyprowadzki) mogę podać bilans zysku i strat:

Plusy:

1.Święty spokój i dużo czasu (dogadzanie mężowi, utrzymanie porządku w duzym mieszkaniu, załatwianie spraw życiowych pochłaniało czas, którego nawet nie czułam że tracę). Oboje dużo pracowaliśmy więc może to wszystko to nie jest jakiś Everest ale kiedy ma się mało czasu po pracy to jest on cenny.

 

2.najważniejszy punkt. Luz psychiczny. Nie wiem czy to dobrze zrozumieją osoby samotne lub w szczęśliwych związkach. Ale chodzi o taki luz, że już nie jesteś oceniania, że nie musisz gotować bo trzeba, tylko bo chcesz i jak zjesz na obiad kanapkę to nikt nie będzie kwękał. Pozbycie się toksycznej w skutkach presji, że się mu nie podobam, że jakbym się nie starała, nie jestem wystarczająco dobra, by wybrał mnie na matkę dzieci. Ja jestem taka że jak mnie gdzieś nie chcą to się tam źle czuje i tak było z małżeństwem. On wprost mówił mi że nie podoba mu się mój wygląd (no mam tę 5-10kg nadwagi z którą niełatwo walczyć), że sporo rzeczy mu we mnie nie pasuje. I nie chodziło o jakieś nałogi czy coś co warto zmienić i tak. Jemu po prostu nie pasowałam ja jako ja. Mój wiejski trochę prosty charakter - zawsze okazywał lekką pogardę że nie znam się na sztuce itp. Czułam jednocześnie ogromną potrzebę by ktoś pokochał mnie tak po prostu, żebym nie musiała odfajkować listy i umęczona zasypiać z mopem w ręku, żeby być dobrą żoną. Chciałam być kochana tak jak sama kochałam - bezwarunkowo, w zdrowiu, chorobie, w biedzie, w bogactwie.

Odzyskałam taką młodzieńcza radość życia. Zawsze byłam wesoła i pogodna i za taką mnie uważali ludzie, ale to było raczej takie "no przecież nie będę płakać, inni mają gorzej, nie pije, nie bije to trzeba zasuwać i może będzie lepiej". Pamiętam jak już się ogarnęłam po rozwodzie, wzięłam psa ze schroniska bo było mi smutno samej, i na spacerze z tym psem patrzyłam na lasy, rzekę, i po prostu czułam taką radość że świat jest piękny, że życie to wielka podróż z przygodami. Śmiałam się i płakałam ze szczęścia jak głupia, bo jeszcze niedawno myślałam że moja przyszłość to wciąż bycie niedoskonałą, gorszą i tak do śmierci.

 

Minusy - takich konkretnych to brak. Bliskości i wsparcia nie miałam od męża od czasów "chodzenia że sobą" więc nie uważam tego za stratę. Minusem są stracone najlepsze lata, ale to nie minus rozwodu tylko związku ogólnie.

 

Jedyne co uznaję częściowo za minus, to skłócenie rodzin. Nigdy o swoich problemach nie mówiłam jednym ani drugim rodzicom. Teściowie i szwagierki uznali mnie za zła kobietę co opuściła ich syna. Moi rodzice i siostry zrozumieli. Z tamtą rodziną nie utrzymuje kontaktu. Jedna i druga rodzina są oddalone o około 50-60km także to nie problem.

 

Nie chcę też tu przedstawiać siebie jako biednej pokrzywdzonej a męża złego. Mimo wszystko on też pewnie się rozczarował. Jego typem urody (kiedyś na początku związku mi mówił) są drobne chude eteryczne wręcz chłopięcej figury delikatne kobiety jak Audrey Hepburn. A ja to taka wiejska baba jestem ? co i przeklnie czasem i zamiast się pindrzyć woli jechać wypielic ogórki na działce ? pamiętam byliśmy kiedyś u moich rodziców, było lato i z ojcem zabijaliśmy brojlery do zamrożenia na zimę. Wpadłam do domu uwalona krwią bo mnie siostra wołała, a obrzydzonej miny mojego męża na mój widok nigdy nie zapomnę.

 

Dopiero dzisiaj widzę, że choć uważałam się za cwaną i chytrą babkę ? co to z każdą przeciwnością sobie poradzi. To moja psychika była przez niego stale i powoli podkopywana. Czułam się brzydka, nie kobieca, nie warta uczucia (bo jak to, nic za darmo). Dziś jest inaczej, nie wyglądam lepiej bo lata mijają a jakoś spotykam się z męskim zainteresowaniem. Jednak na razie wciąż jestem trochę sparzona, poświęciłam się pracy, żyje dzięki niej na niezłym poziomie i realizuje się ☺️

 

Nie chcę aby znowu wątek @maggienovak zszedł na inną niż ona osobę - także podsumowując - taka relacja z takim facetem powoli wyniszcza. To jak gotowanie żaby przez powolne podgrzewanie - myślisz że jest ok a tu nagle okazuje się że jesteś ugotowany. Szacun że próbujesz to naprawiać, że są efekty - u mnie ich nie było, mimo próśb o terapię małżeńską czy choćby rozmowę, mąż nigdy nie chciał na takie tematy rozmawiać.  

 

Uff, przepraszam że tak długo, i tak skróciłam jak mogłam ☺️

  • Like 5
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Laryssa

On obciął sobie jaja, Ty zapomniałaś że jesteś kobietą. 

A w wielkim skrócie, zrobiliście głupotę wybierając się nawzajem na partnerów życiowych. 

Nie porównuj męża do partnera @maggienovak, bo ten realizuje się w wolontariacie, nie przed komputerem.

 

Oby więcej takich postów, gdzie dojrzałe i świadome kobiety pokazują swój punkt widzenia.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Yolo może nie o wszystkim zdołałam napisać, mój ex też poświęcał się trochę - np. za free uczył młodych łebków tajników komputerowych, dokładnie nie wiem o co chodziło bo się na tym nie znam.

 

Ale w tym porównaniu bardziej mi chodziło o zjawisko, jak na kobietę działa brak jej docenienia w związku. I brak pożądania, nie tylko cielesnego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Laryssa

Ogłaszam tajemnicę wszechświata;

O ile Wy chcecie być kochane na sposób, w jaki to rozumiecie (i na ten drugi też, który tak miłe działa na podświadomość), o tyle my chcemy szacunku, docenienia naszych starań i wreszcie tego samego co Wy- przyjemności bycia razem. 

 

Ale żeby umieć to sobie okazywać trzeba mieć szczęście trafiając na siebie, albo włożyć w związek sporo pracy. 

 

 

Ps. Nic tak nie działa na męskość, jak kobieta z mądrymi wymaganiami, umiejąca docenić i się odwdzięczyć. 

Edytowane przez Yolo
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Laryssafajnie napisany post. Moim zdaniem powinien dać @maggienovakdo myślenia. 

 

Jedna ważna rzecz z mojego punktu widzenia - wszystkie te koronkowe bielizny, wyjścia, jakiekolwiek zmiany nie mają żadnych szans zadziałać, jeśli są zmianami wymuszonymi, obliczonymi tylko na to, żeby zainteresować faceta. Gdyby ta zmiana była "szczera" tzn. wynikałaby z Twojej chęci zmiany samej siebie - wtedy jest szansa. Ale tutaj ten facet po prostu chciał być z innym typem kobiety, niż Ty jesteś. Może on wolał takie, dla których naturalnym środowiskiem jest się odstawić, poplotkować z koleżankami etc. Choćbyś się przebrała za taką, to dalej tylko przebranie.

 

Dlatego moim zdaniem, jeśli Maggie nie chce sama dla siebie być inną, to nic z tego nie wyjdzie. 

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Dzięki Laryssa. 

 

Faktycznie przydałoby się jakoś posprzątać ten wątek.

 

Pisałam, że dostałam małego awansa, ale wiem, że i tak obecna praca, to mały wyzysk pracownika. Na razie trzymam się tej roboty, by odłożyć pewną pulę i spierdzielam stamtąd.

 

Wracam do psychologa, bo faktycznie ni uja mam przerobiony aspekt, chociazby ojca i byłego. Także jestem dwa kroki wstecz. 

 

Ciągle praca, praca i trochę wyglądam jak matka polka zapierdzielająca na dwa etaty.

Ale przynajmniej raz w tygodniu robię full spa - peeling, depila, paznokcie, balsamy. 

 

Na razie jakoś łagodniej podchodzę do kwestii mojego sposobu bycia. 

 

Mój chyba zatesknil za obiadem, porzadkiem na chacie, bo od dwóch tygodni to tylko mam trasę praca- lozko , lozko-praca i nic więcej.

 

Seks byl ostatnio kilka razy z jego inicjatywy, odnioslam wrażenie, że po prostu on ma potrzebę bliskości, bo chce się po prostu przytulić, pocałować przed, w trakcie i po.

 

Na razie nie robię se mentalnej spiny, korpo-kolczingowej checklisty. Trochę chcę iść z emocjami i trochę dac im upust, a nie tylko chodzenie jak robocik. 

 

Fajnie, że na priv mam wsparcie od samców z forum. 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

Wykupiłam "Starter małżeński" autorstwa A.Pieniążek, o której kiedyś tu wspominałam. 
Jeśli chodzi o newralgiczny temat seksu, bez wielkich zmian. Nadal mam wrażenie, że on ma potrzebę po prostu się przytulić.
Wydaje się to w uj śmieszne i z lekka żałosno-babskie, ale czytam erotyczne opowieści dla bab. Hahah, czuję się żałośnie, ale powiem Wam, że są miłe do czytania. 
Nie wiem, czy nie robię sobie krzywdy (wiecie, kodowanie se jakiś obrazków dotyczących seksu), ale na tym etapie po prostu jest to hmm, miłe, dzięki temu czuję hmmm, że trochę kobiecieje? Serio, że robię coś, co robią standardowo baby i jest to nawet miłe.
Pewnie Rnext mnie objedzie, że baby budują swoje odczucie kobiecości na męskim zainteresowaniu, i że to słabe. Ok, rozsądkowo się z nim zgadzam, ale ja z tym walczyć po prostu nie będę, tak jest i tyle.
Fajnie jest na dworze, także częściej siedzę u siebie na wsi, ogródeczek, taras, kuchnia i jest fajnie. 
Wracam do wysokich butów, mam wybrany rodzaj (gruby korek z grubą platformą lub klapki na grubym korku). 
Na razie trzymam się tego, by nie trzymać się tak sztywno chechlist. 
Mam taki mentalny luz, że jeśli seks się nie poprawi, moje małżeństwo będzie związkiem powiedzmy trochę noerotic, to nie czuję się przegrana jako potencjalna rozwódka. Po prostu trudno. Na razie jestem na etapie "pracy nad związkiem", chyba w szczególności nad sobą (w kontekście kobiecości). Ok, nie jestem pięknością, co drugi facet mnie nie pragnie, ale zasługuję na dobry seks. Lubię i umiem dawać przyjemność, to dlaczego jej mam nie mieć?! I tu koniec żalów, zobaczymy co czas przyniesie. 
Na razie jest ten mentalny luz. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.