Skocz do zawartości

Finanse w związku


Rekomendowane odpowiedzi

Mimo słusznego wieku (sporo po 30tce) nigdy nie byłem w małżeństwie, miałem kilka dłuższych związków ale zawsze "bez papierów".

Patrząc na moje "byłe" partnerki, jak i małżeństwa znajomych, widzę że KAŻDA kobieta dąży do przejęcia całych pieniędzy (i majątku) faceta.

Jak rozwiązujecie te sprawy?

 

1. Intercyza tak czy nie? Osobiście nawet nie dopuszczam myśli o małżeństwie bez intercyzy, Z jednej strony wiem jak kobiety na to reagują, żadna moja partnerka nie podzielała mojego zdania na ten temat, ale na szczęście to były rozmowy tylko hipotetyczne. Z drugiej strony znam siebie i wiem że raczej bym "uciekł" nawet z najlepszego związku przed samym ślubem, gdybym miał zawrzeć małżeństwo bez intercyzy, wybrałbym samotność. Ale z kolejnej strony - wszyscy tak mówią, a potem jednak dają się urobić kobietom i mało kto zawiera intercyzę. Co o tym sądzicie?

 

2. Wspólny budżet. Ja zawsze każdej z moich partnerek pokazywałem mój pogląd: dzielimy się równo, składamy się na wspólne wydatki, ja nie finansuję Twoich zachcianek. Oczywiście wiadomo czasem wypada kupić prezent czy zaprosić na randkę. Ale chodzi mi o to, że jak jedziemy na wakacje dla dwóch osób za 6 tys zł, to ja daję 3 tys i ona 3 tys, a nie ja 5 i ona 1. A wiem że tak to bywa najczęściej. Niby się składają, ale facet daje 3/4 sumy, a kobieta 1/4 lub mniej.

Ewentualnie często widzę taki schemat, że np. jak on zarabia 5 tys, a ona 2 tys, to on opłaca mieszkanie, rachunki, jedzenie, utrzymuje samochody, remonty itd a ona... "wydaje na siebie bo w końcu sama zarobiła", więc sobie kupuje ciuszki i torebki i buty i jest dumna że od niego nie ciągnie na to kasy i jeszcze chwali się koleżankom "on mi nie kupuje tych torebek, sama zarobiłam!". Tyle że on finansuje wszystko inne. Co sądzicie?

 

3. Mówienie kobiecie o swoich zarobkach. Wiem że to trudny temat. Ja nigdy żadnej z moich partnerek nie powiedziałem ile zarabiam, mimo że każda różnymi sposobami próbowała to wyciągać. Ale u mnie było łatwo to ukrywać bo co miesiąc mam inne kwoty, bardzo nieregularne (własny biznes). Co innego jak ktoś ma stałą pensję. Jak sobie z tym radzicie? Z obserwacji znajomych wiem, że jak kobieta wie ile jej facet zarabia dokładnie, to próbuje kierować jego wydatkami i mu "wydzielać" jego kasę. Co sądzicie? Ujawniać swoje zarobki czy nie ujawniać? (nawet w małżeństwie)

 

4. Co się wiąże z punktem 3. - wspólne konto. Mieć wspólne konto, na które wpływają całe dochody jego i jej? Moim zdaniem wspólne konto może być pod takim warunkiem, że co miesiąc na to konto oboje wpłacają jakąś tam ustaloną kasę (jakąś część swoich zarobków, nigdy nie całe) żeby się składać PÓŁ NA PÓŁ na wydatki mieszkaniowe, remontowe, wakacyjne itd. Ale oboje mają swoje własne konta na których mają swoją kasę całkowicie dla siebie. I tylko pod takim warunkiem bym się zgodził na wspólne konto. A nie że jedno konto na które wpływa jego pensja (np. 5 tys) i jej pensja (2 tys) to całe 7 tys jest jej i ona rządzi wydatkami. A on.. cóż, zawsze może ją poprosić o 10zł bo wychodzi z kolegami.

 

5. Nigdy osobiście nie miałem takich sytuacji, ale z obserwacji napiszę - przykładowo gdy kobieta wie że jej facet ma np. 50 tys oszczędności i próbuje go namówić "pożycz mojej siostrze 10 tys na samochód" lub "pożycz moim rodzicom 20 tys na remont, co to dla Ciebie" - co sądzicie o takich sytuacjach? Obserwowałem kilka takich sytuacji, facet był męczony przez kobietę i w końcu ulegał, pożyczał kasę jej rodzinie, a potem latami nie mógł jej odzyskać...

 

I podsumowując: Rozmawiając z wieloma kobietami zauważam, że jest dość popularny pogląd (ich pogląd) że to kobieta rządzi finansami w związku, a facet ma po prostu jej całe zarobki oddawać (lub mają wpływać na wspólne=jej konto) i tyle. Niestety patrząc na moich znajomych facetów - widzę że wielu się na to godzi. A potem są rozwody... 

 

Edytowane przez Adrianos
  • Like 6
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

   Osobiście będąc w związku, kilkanaście lat temu spowodowałem że moje pieniądze zaczęły wpływać na moje konto.

Był duży bulwers ze strony małżonki, ale to przetrwałem, miałem to gdzieś. Od tego czasu zaczęła mnie w jakiś sposób

szanować. Kilka lat temu zacząłem ustawiać babę i jednym ze sposobów działania były finanse. Rozliczanie kosztów życia co do złotówki,

teraz ona mnie się pyta na co może wydać swoje pieniądze. Informuje mnie co miesiąc ile wynoszą rachunki i jaka jest moja działka, co do

złotówki. Ona ma swoją, nie małą kasę, i stara się nie wnikać w moją, marnie jej to wychodzi, ale szacunek jest.

 

   Tak że Panowie, szanujcie swoje środki finansowe, to będziecie szanowani przez Kobietę.

 

Pozdro.

  • Like 6
  • Dzięki 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kobiety przyjmują skrytozercza postawę. Mówią facetowi na samym początku, to ty jesteś Panem tego związku. Jesteś głową rodziny. Wydaje mu się, że tak jest, ale to kobiety przybierają postać szyji tej głowy. Bez jej ruchu, facet nie ruszy łbem.

Co więcej, małymi krokami doprowadzają do tego, że przejmują rolę, głowy rodzinki. I tak facet w całej tej kastycznej otoczce związku, staje się zwykłym murzynem, robiącym na wszystko, za miche ryżu. 

Edytowane przez Still
  • Like 4
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przecież kobiety bardziej lubią pieniądze niż my to nie dziwne, że kombinują jak mogą. 

 

No i każdej wydaje się, że jest wyjątkowa i trzeba ją zdobywać. Skoro jest wyjątkowa to kasa jest jej. 

 

No i po trzecie jak facet trzyma kasę to znaczy, że może odejść łatwiej, czyli element kontroli. 

 

Ja w małżeństwie wszystko wspólne zrobiłem. Młody byłem, brakowało wiedzy. Gdybym wiedział to co teraz to nie bralbym ślubu lub jeśli ślub w zamian za intercyzę.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Adrianos napisał:

5. Nigdy osobiście nie miałem takich sytuacji, ale z obserwacji napiszę - przykładowo gdy kobieta wie że jej facet ma np. 50 tys oszczędności i próbuje go namówić "pożycz mojej siostrze 10 tys na samochód" lub "pożycz moim rodzicom 20 tys na remont, co to dla Ciebie" - co sądzicie o takich sytuacjach? Obserwowałem kilka takich sytuacji, facet był męczony przez kobietę i w końcu ulegał, pożyczał kasę jej rodzinie, a potem latami nie mógł jej odzyskać...

Miałem to. Pożyczałem kilka razy kase jeszcze nie tesciowej na opłacenie rachunków. Bida aż piszczała w tamtym okresie życia w domu mojej żony. Oplaciłem jakieś raty za studia mojej lubej. Jak trzeba było to pomagałem finansowo. Zawsze była ta sama gadka, że skądś te pieniądze odda. A to z 13 pensji, a to z odprawy jak pójdzie na emeryturę. Nawet moja matka coś pożyczyła, a tesciowa nie miała odwagi cywilnej, przeprosić że nie oddala na czas. Rozumiem moją kasę mogą przeboleć, ale matce ma oddać. Oddala w końcu żona  (którą jeszcze wtedy nie była). Oczywiscie na raty. Pod mój planaby wszyscy byli względnie zadowoleni.

Na tamten okres wpakowałem w tą rodzinę kilka tysięcy. Niestety nie spisywałem tego nigdzie i nie wiem ile to było. Ze 3 moze 4 tysiące by się uzbierało. Pieniędzy do tej pory nie odzyskałem.

 

Teraz jazdy ma swoje, ale żona przez długi czas swoją wypłatę gdzieś przewalała. 

 

Rozdzielne konta od zawsze. Nie było opcji konta wspolnego. Żona nie wie dokładnie ile zarabiam.

 

Od tego roku postawiłem ultimstum, że ma się więcej dorzucać finansowo do życia. Koniec sponsorowania wczasow itp.

 

Dodam jeszcze, że sama żona kiedyś wyszła z podziałem. Ona da na rachunki,  ja je opłacę, a ja na zakupy, które i tak robiłem.

 

Teraz naliczam ja za wszystko. Jak za malo wyśle na rachunki to ma dosłać bo nie zapłacę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może finanse to nie to samo, co współdzielenie jednej szafy na ubrania, ale moja była mnie tak załatwiła,

że musiałem ją prosić, żeby wyciągnęła mi ubrania z szafy. Bo były tak poskładane i powciskane, że

jak wyciągałem, to musiałem połowę przy okazji wyjebać na podłogę ..

Zaczęło się od tego, że nie miała "nic przeciwko", żeby prasować moje koszule, później musiałem ją o to prosić,

a na koniec wymuszać kłótnią.. Wszystko to działo się małymi kroczkami..

Tylko wtedy nie wiedziałem, że to źle, puki, nie stanąłem przed faktem dokonanym..

 

Ale myśle, że atak na portfel partnera może mieć podobny schemat..

Mnie wkurw złapał, jak kiedyś wspólnie jechaliśmy do marketu, a ja jej mówię "wzięłaś pieniądze" ? A Ona

"nie, nie pomyślałam" i głupi uśmiech ..
 

Co do wspólnego konta, to zawsze wydawał mi się to dobry pomysł na zasadzie 3go konta..

I każdy wrzuca tam jakiś ustalony, sprawiedliwy % swoich dochodów.

 

Ale zawsze mnie zastanawiał taki problem, jak kobieta zaczyna rodzic dzieci, powiedzmy dwójkę.

Pracuje, do pewnego momentu, później musi urodzić, trochę odchować, nie przynosi tyle dochodu co wcześniej,

jak mniemam są jakieś ubezpieczenia, do tego dochodzi wypadnięcie z obiegu zawodowego.

Wydaje mi się, że w tym okresie, nierówne dokładanie się wspólnego koszyka jest słuszne, ale nie wiem w jakim

procencie, chyba zależy od tego jaką kasę facet trzepie. Jak 3k to 100% może być za mało.,jak 10k to 40% może być

wystarczająco.

I pytanie kolejne, pani powiedzmy po 3,5rocznej przerwie, wraca do jakiegoś tam zawodu i też pewnie się okazuje, że

gdyby nie rodziła dzieci, to mogła by zajść "wyżej". Czy przez to, że zły patriarchalny mężczyzna siedział w zawodzie,

i zarabiał dobre pieniądze, to teraz nadaj zarabia dobre, a biedna kobieta musiała siedzieć w domu i teraz nie ma dobrej

pracy, to misio powinien dorzucać się więcej ...? Ale z drugiej strony, to nie jest tak, że tylko mężczyzna chciał

dzieci, a kobieta jest tu ofiarą ...

 

Znacie jakieś fajne przykłady podziały kasy w "zdrowych" relacjach ?

I podejścia do zarządzania pieniędzmi w sytuacjach wyjątkowych ?

 

16 minut temu, suski napisał:

Niestety nie spisywałem tego nigdzie i nie wiem ile to było. Ze 3 moze 4 tysiące by się uzbierało. Pieniędzy do tej pory nie odzyskałem.

Mój stary to przerabiał z "przyjaciółmi" .. teraz już byłymi ..

Też nie liczył. Teraz już wiem, że takie coś się załatwia inaczej.

Znajdujesz specjalny zeszyt, wpisujesz kwotę, obie strony się podpisują.

I wtedy nie ma krzywych akcji typu "ty stary, to w końcu Ci oddałem tą kasę czy nie, bo mi się wydaje, że tak"  ...

 

 

Edytowane przez StatusQuo
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolego @Adrianos

 

1. Żadnego małżeństwa.

Jeśli jesteś zwolennikiem małżeństwa prawnego "bo tak trzeba" to masz przerąbane. Nie masz żadnej pewności czy myszce nie odwali po obejrzeniu jakiegoś serialu i nie zachce jej się "lepszego życia" to musisz mieć spory hajs na prawników nawet mając intercyzę bo wystarczy jeden siniak na rączce, obdukcja i wypisany "na kolanie" prokuratorski zakaz zbliżania się do "pokrzywdzonej".

Do domu nie wejdziesz bo Cię policja zawinie i dostaniesz łomot za znęcanie się nad kobietą.

Jak chcesz dowiedzieć się jakie korzyści ma mężczyzna w małżeństwie to polecam blog dwóch prawników usunięty w ramach "walki z mizoginią".

Link http://web.archive.org/web/20181028184544/blogdlamezczyzn.pl/

 

2. Jak najbardziej.

Jeśli w związku jest równość to i koszty życia dzielimy po połowie. Jeśli ja wszystko opłacam to ja jestem panem i ja ustalam normy i zasady.

Nie podoba się ? Wypad. Ilość kobiet w Polsce między 20 a 30 rokiem życia wynosi przeszło 2,5 miliona. Proszę wybierać.

 

3. Ni chooja.

Kobieta ma się nigdy o tym nie dowiedzieć. Jak nie potrafi tego uszanować i robi awantury "bo nie wie" - wypad.

Na niektórych umowach o pracę masz dodatkowo klauzulę o nie ujawnianiu zarobków.

 

4. A po cholerę takie konto ?

Jak usuną fizyczną gotówkę to wtedy ma to jakiś sens ale teraz? Kasa na stół i robić opłaty.

Jak będziesz robił przelew to kobieta pozna numer Twojego konta i jako prawna żona może uzyskać w banku dostęp do niego chyba że zaznaczysz w banku, że nie wolno.

Tutaj lepiej wiedzą spece od banków ale jak nie będzie małżeństwa prawnego to tak naprawdę gówno zdziała.

 

5. To się tyczy wszystkich punktów odnośnie finansów.

Żelazna tajemnica. Jak pani będzie robiła jazdy z tego powodu (fochy, kupczenie cipą itp ) to wypad.

"Nie pożyczaj -

zły obyczaj

Cielę pożyczało

a potem ryczało"

 

Ciężko jest zachować zdrowy rozsądek przy atrakcyjnej pani ale jeśli zgotuje Ci taka piekło na ziemi to potem sam zaczniesz zadawać pytania w stylu "jak ja ku@#a mogłem z nią być".

 

Edytowane przez Ivar
  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu, StatusQuo napisał:

Mój stary to przerabiał z "przyjaciółmi" .. teraz już byłymi ..

Też nie liczył. Teraz już wiem, że takie coś się załatwia inaczej.

Znajdujesz specjalny zeszyt, wpisujesz kwotę, obie strony się podpisują.

I wtedy nie ma krzywych akcji typu "ty stary, to w końcu Ci oddałem tą kasę czy nie, bo mi się wydaje, że tak"  ...

Sama teściowa pytała się czy chce podpisać jakaś umowę czy coś. Ale hełm uwierał mnie tak mocno w mózg i nie brałem pod uwagę, że może nie oddać.

 

W pewnym momencie powiedziałem STOP niech mnie twoja matka nie prosi już o kasę bo nie pożyczę.

 

Teraz jakoś to idzie. Żona więcej wkłada w życie, a ja więcej oszczędzam.

 

Powoli robię to co @Adolf napisał. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem bawienie się w jakieś procenty i wspólne konta mijają się z celem. Trzeba po prostu porównać wysokość zarobków (z uwzględnieniem usprawiedliwionych dysproporcji - vide przykład z wychowywaniem dzieci) i podzielić rachunki do zapłaty. Każdy płaci określone rachunki i odpowiada za terminy. Wydatki nieregularne, jak chociażby wakacje, powinny być finansowane 50/50, chyba że dysproporcja w zarobkach jest rzeczywiście duża. Z moich obserwacji wynika, że pozostawienie kobiecie pieniędzy oznacza sytuację, gdzie kasa faceta jest wspólna (teoretycznie, bo i tak wydzielana na prośbę), a kasa kobiety jest tylko i wyłącznie jej. Zjawisko to jest odczuwalne kiedy pojawiają się dzieci, bo koszt ich utrzymania ponoszony jest zwykle z owej części "wspólnej". Tak więc tylko i wyłącznie intercyza oraz osobne rachunki bankowe.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Adrianos napisał:

1. Intercyza tak czy nie?

Tak, jak najbardziej. Nie było oporów. 

 

2 godziny temu, Adrianos napisał:

 

2. Wspólny budżet.

Mamy osobne konto, do którego dostęp mamy oboje, przelewamy tam pieniądze na życie na dany miesiąc. Po równo. 

 

2 godziny temu, Adrianos napisał:

3. Mówienie kobiecie o swoich zarobkach

Jeśli się z kobietą żyje, to ciężko je ukrywać jako takie. Moja nie zna dokładnej kwoty, ale licząc po rzeczach które widzi i ma dostęp a także wspólnych wydatkach łatwo może wykoncypować kwotę, myślenie że jest inaczej to iluzja. Ok nie zna finansów firmy, ale jeśli kobieta jest niegłupia to domyśli się z kontekstu. 

 

2 godziny temu, Adrianos napisał:

4. Co się wiąże z punktem 3. - wspólne konto

Mamy też wspólne konta do oszczędzania na różne cele. Ale nigdy nie wpływają tam pobory ani moje ani jej. 

 

2 godziny temu, Adrianos napisał:

5. Nigdy osobiście nie miałem takich sytuacji, ale z obserwacji napiszę - przykładowo gdy kobieta wie że jej facet ma np. 50 tys oszczędności i próbuje go namówić "pożycz mojej siostrze 10 tys na samochód" lub "pożycz moim rodzicom 20 tys na remont, co to dla Ciebie" - co sądzicie o takich

Ja też nie miałem bo moja ma te same zasady w tej kwestii czyli żadnego pożyczania i do głowy by jej nie przyszło. Powody myślę oczywiste. 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Już pisałem wczesniej jak jest u mnie, ale przypomnę.

 

Moja kobieta wie ile zarabiam i co robię. Ja również wiem co i jak z jej strony. Trudno ukrywać takie sprawy żyjąc i mieszkając ze sobą, a żyję w konkubinacie ponad 12 lat. Doza mojego zaufania jest spora, bo moja kobieta 'nic nie może ze mnie ściągnąć'. 

 

Różnica w zarobkach dwukrotna - na moją korzyść of course. Wszelakie wydatki mimo wszystko dzielimy na połowę, ale bez bawienia się w rozliczenia co do grosza. Raz ja płacę za zakupy, raz ona.  Rachunki opłacamy również 50/50, z tym że od czasu do czasu ja opłacę nieco więcej. Raz na jakiś czas zaproszę do restauracji czy też na jakieś wyjście. Wtedy ja opłacam wsio zazwyczaj, choć moja kobieta sama chętnie płaci (np. drinki). Nie raz, nie dwa jak miałem pod górkę sama opłacała bez gadania wszystko (przez 6 m-scy miałem wręcz pełen sponsoring i nigdy nie usłyszałem narzekania). 

 

Duże sprzęty domowe kupujemy naprzemiennie. Raz ja kupię żelazko jak się zepsuje, raz ona ekspres do kawy jak potrzeba. Największe wydatki dzielimy w proporcji stosownej do zarobków. Ona, jak ma kaprys kupi sobie drogi gadżet = ja nie mam z tym problemu, ale jak jej na coś zabraknie to już sama musi kombinować skąd i jak. Sam nie jestem rozrzutny, wręcz prowadzę bardzo skromne życie jak na swoje możliwości.

 

Moja kobieta NIGDY nie czepiła sie moich zarobków czy wydatków, bo doskonale wie jaka byłaby moja reakcja. Ja się w jej wydatki nie wtrącam, choć czasem ją stopuję z zakupami. Zarówno ja jak i ona jesteśmy od siebie finansowo niezależni i każde z nas dałoby radę w pojedynkę. Jak czasem wejdzie na debet to jej przeleję co trzeba. Zwrot ma niemalże natychmiastowo. 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. Intercyzja musi być. Nie wierzcie w bajki ,, my na zawsze, czego się boisz ". Inteligentny mężczyzna się zabezpiecza. 

 

2. Jak najbardziej wspólny albo podział. W tym miesiącu ja płaczę za czynsz Ty w następnym. Zasady muszą być ustalone od samego początku. 

 

3. Bardzo trudny temat. Ja jestem za mówieniem, ale nie do końca prawdy jak zarabiasz 5 tyś netto mów, że masz 3. Potem z racji wyższych zarobków zostanie na Ciebie nałożona presja psychiczna ,, co z Ciebie za facet, więcej zarabiasz to pożycz siostrze co to tysiąc odda za 10 lat, oj misiu auto się zepsuło trzeba 2 tyś zapłacić " i tak dalej. 

 

Na temat pożyczania dużych kwot w rodzinie można by napisać Biblie. Nie jedna rodzina się przez to posypała. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

"Co Twoje to je moje , co moje to nie ruszaj" Każda kobieta chciałaby aby pieniądze faceta były pod jej kontrolą a jej pieniądze tylko pod jej. Wspólne konto? Ciekawe czy są takie chętne na wspólne gdy zarabiają więcej niż facet. Ach przepraszam takiej opcji nie ma. Kobiety są w tej kwestii wyrachowane. Facet ma zarabiać podobnie a najlepiej wiecej. Gdy facet zarabia więcej to wtedy bardziej krzyczą o wspólnym koncie. Wiadomo mają wtedy więcej do wydania. Intercyza przedewszystkim. Z jakiej racji facet ma oddawać wszystko na co charował jakiejś cwaniarze , która nic oprócz życia towarzyskiego przez 30 lat nie robiła. Tak to by każdy chciał. Nic nie robić a potem "przytulić" czyjąś kasę.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak jak @Kimas87 zawsze musisz mieć wolną kasę. No i dużo czytaj forum , tu jest wszystko rozpisane.

  

 

   

Chciałeś panią, to rób na nią .  Jest takie jest powiedzenie.

Bo babę należy trzymać krótko. Najdłużej do rana.

 

 

Edytowane przez Rodanek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że najlepiej uczyć się w tej kwestii od największych mistrzów wyrachowania, po prostu od kobiet.

 

Co moje, to moje. Basta. ( Dla zaawansowanych, co kobiety, to wspólne :D ). 

 

Analizować je tak samo, czyli czy potrafią zarabiać pieniądze albo mają jakieś predyspozycje, że będą. Jak nie, przykro mi kochana... Nie ta liga :) I szukać dalej.

 

I jak przychodzi do rozmowy o tych sprawach to ktoś gdzieś pisał, nie mieć postawy leszcza tylko spokojnie wyjaśnić, że nasza forsa jest nasza, konta wspólnego nie ma i nie będzie ( ewentualnie takie, gdzie z góry jest wrzucana ustalona kwota przez obie strony co miesiąc ) i tyle. Nie ma co kombinować.

Edytowane przez self-aware
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Uważam, że każda ze stron związku powinna być oddzielnie niezależna, samowystarczalna i równa. W dzisiejszych czasach oznacza to samodzielność FINANSOWĄ.

Dopiero z takim partnerem/partnerką można zawierać ewentualne spółki.

Dnia 30.03.2019 o 18:29, Adrianos napisał:

1. Intercyza tak czy nie?  (...)  Co o tym sądzicie? 

Rozdzielność majątkowa ?
Tak.


Jest to podstawowy shit-test co do zamiarów partnerki. Jeśli chce wiązać się z moim majątkiem/możliwościami zarobkowymi, a nie mną...

Tam są drzwi.

 

Co tu do wafla ciężkiego negocjować?!

Z oszustem (bo tak to nazwijmy - ktoś udaje uczucia do mnie, podczas gdy kocha moją pensję) się nie dyskutuje.

 

Dnia 30.03.2019 o 18:29, Adrianos napisał:

2. Wspólny budżet. (...) Co sądzicie?

 

Wspólne wydatki - utrzymanie mieszkania, wsad do lodówki, chemia, wspólna zachcianka p.t. dziecko, zwierzyna domowa - na pół.

Wspólne wakacje - na pół.

Rozwiązane najprościej pod słońcem - opłaty stałe płaci jedna strona i raz z miesiącu podsyła zestawienie z rozliczeniem.

Wakacje - podobnie.

Zakupy bieżące - raz jedno, raz drugie, przy czym mówimy o sytuacji p.t. zakupy tygodniowe raz jedno raz drugie, a nie jedno zakupy tygodniowe, a drugie bułki w biedrze.

 

Wszelkie przyjemności, własne samochody, zachcianki, torebki, buciki itp fanaberie to prywatna sprawa i nic nikomu do tego.

Chcę nowe Lamborghini z salonu - proszę bardzo. Pan płaci, pan kupuje, pan ma.

Pańcia chce buciki od Balenciagi? Kim ja jestem, żeby decydować na co przepieprza swoje dochody?

 

ŻADNYCH WSPÓLNYCH RACHUNKÓW BANKOWYCH!!!
To zło i zamach na finanse związku w czystej postaci.

 

Dnia 30.03.2019 o 18:29, Adrianos napisał:

3. Mówienie kobiecie o swoich zarobkach.

(...)

Co sądzicie? Ujawniać swoje zarobki czy nie ujawniać? (nawet w małżeństwie)

W małżeństwie to masz wspólny PIT, więc wszystko jest transparentne ?

Z zasady kobiety wiedziały +/- jaki mam poziom dochodów, ale nigdy nie znały go precyzyjnie.

To ZAWSZE uruchamiało chomika we łbie, bo jak to tak, że nie wiem. Całkiem to zresztą zabawne, jak się panie pocą, żeby tą wiadomość wydobyć ?

 

Im dalej w lata, tym panie mniej wiedzą o moich dochodach - zaniżam je dość istotnie, z definicji żyję poniżej stanu.

Niestety - kobiety to mściwe bydlęta i należy uważać na szczere pokazywanie swoich finansów. Zwłaszcza tych, które mogłyby choćby ocierać się o strefę inną, niż lśniąca bielą...

 

Dnia 30.03.2019 o 18:29, Adrianos napisał:

5. Nigdy osobiście nie miałem takich sytuacji, ale z obserwacji napiszę (...)

Obserwowałem kilka takich sytuacji, facet był męczony przez kobietę i w końcu ulegał, pożyczał kasę jej rodzinie, a potem latami nie mógł jej odzyskać...

Zbyt asertywny jestem, żeby wyskoczyć do mnie z takimi roszczeniami.

Propozycje od rozmaitych "orbiterów" już miewałem, zawsze kulturalnie odmawiałem.

 

Potwierdzam, tego typu sytuacje są dość powszechne.

Świadczą o braku kręgosłupa...

Dnia 30.03.2019 o 18:29, Adrianos napisał:

I podsumowując: Rozmawiając z wieloma kobietami zauważam, że jest dość popularny pogląd (ich pogląd) że to kobieta rządzi finansami w związku, a facet ma po prostu jej całe zarobki oddawać (lub mają wpływać na wspólne=jej konto) i tyle. Niestety patrząc na moich znajomych facetów - widzę że wielu się na to godzi. A potem są rozwody... 

 

85% wydatków gospodarstw domowych przechodzi przez ręce kobiet.

To są fakty, poparte badaniami.

Dlatego większość reklam jest kierowana właśnie do nich.

 

Że potem "dawcy" na tym cierpią?
Kurde... No może i to przykre, tylko czy ja jestem zbawcą świata? Mam przejmować się, że jakiś chłop za łaskawe popuszczenie szpary raz w miesiącu godzi się zostać osłem w zaprzęgu życia pańci?

 

Obserwuję często takie właśnie roszczeniowe postawy kobiet - nie jest to odkrywcze, każdy posiadający choćby odrobinę spostrzegawczości to zobaczy. Urocze jest to, jak się człowiek potrafi wznieść ponad to i odpowiednio jeszcze szpileczkę od czasu do czasu wbić w dyskusji.

Z jednej strony - panie gdaczą przy tym jak stado kur. Z drugiej - zwiera im styki, że ktoś potrafi spunktować i nazwać po imieniu ich pasożytnictwo, a przy tym sam jest ponad tym.

 

Polecam ?
Takie "z kamerą wśród zwierząt".

Dnia 30.03.2019 o 20:10, StatusQuo napisał:

I każdy wrzuca tam jakiś ustalony, sprawiedliwy % swoich dochodów. 

Co to znaczy "sprawiedliwy"?
Miś, ja nie mam pieniążków.

Miś, Ty wiesz, jakie są nierówności płacowe?
Miś, dziś ty tysiąc, a ja sto.

 

Ale miś, dlaczego ty mnie pytasz, na co ja wydałam 2 000 PLN z naszego konta? No na życie, miś! Na życie!

Zobacz, jakie śliczne buciki kupiłam!

Dnia 30.03.2019 o 20:10, StatusQuo napisał:

Ale zawsze mnie zastanawiał taki problem, jak kobieta zaczyna rodzic dzieci, powiedzmy dwójkę.

Zaczynasz posługiwać się retoryką kobiet/białorycerstwa.

Już tłumaczę:

 

Dnia 30.03.2019 o 20:10, StatusQuo napisał:

Pracuje, do pewnego momentu, później musi urodzić, trochę odchować, nie przynosi tyle dochodu co wcześniej, 

Pracuje dotąd, dopóki jej się CHCE.

Są panie, co jeszcze mocz na "dwóch kreskach szczęścia" nie wyschnie, a one już lecą po L4. Z takimi paniami się nie zadajemy.

Owe "zagrożone ciąże" to jak "chora tarczyca". Medycznie problemy z tarczycą ma 2% populacji. Nadwagę/otyłość ma prawie 70% kobiet. Zapytaj się ich - każda ma "grube kości/złe geny/TARCZYCĘ i w ogóle marność".

 

"Trochę odchować" trwa w porywach 1 rok płatnego urlopu macierzyńskiego. I finito - można wrócić do pracy.

Tylko trzeba mieć ambicje nieco większe, niż wypychanie z pochwy kolejnych samokopii...

Dnia 30.03.2019 o 20:10, StatusQuo napisał:

jak mniemam są jakieś ubezpieczenia, do tego dochodzi wypadnięcie z obiegu zawodowego. 

Jeżeli pani ma normalną pracę, wykazuje dobry poziom fachowości i nie tnie w chuja poprzez L4 od wytrysku + macierzyński + wychowawczy + walenie w chuja na dokładkę, to nie ma "wypadania z obiegu".

Owo "wypadanie z obiegu" to manipulacyjne pierdololo leniwych bab.

Dnia 30.03.2019 o 20:10, StatusQuo napisał:

Wydaje mi się, że w tym okresie, nierówne dokładanie się wspólnego koszyka jest słuszne, ale nie wiem w jakim 

procencie, chyba zależy od tego jaką kasę facet trzepie. Jak 3k to 100% może być za mało.,jak 10k to 40% może być 

wystarczająco

Nie, niesłuszne.

Bo konserwuje pierdzenie w kanapę pod hasłem "dbam o nasze dzieciontko". Musi być sprężyna w dupie. Właśnie dla dobra dzieciaka i baby.

Na wypadek, jakby Cię autobus w drodze z roboty przejechał, żeby nie było, że baba w jeden dzień z klasy wyższej-średniej ląduje w przytułku (widywałem takie przypadki).

Pani chce sobie siedzieć i bawić gówniaka? Proszę bardzo. Żyje ze SWOICH oszczędności.

Posiadanie dziecka to w dzisiejszych czasach 100% egoistyczna zabawa dla przyjemności zaspokojenia swoich instynktów. A za przyjemności się... płaci!

 

Na marginesie - wiązanie się z kobietą o tak dużej dysproporcji w zarobkach to proszenie się o potężne kłopoty!!!

"Proszę sądu, pogorszyło mi się materialnie po rozwodzie, należą mi się od tego chuja alimenty".

Nie idziemy tą drogą!

Dnia 30.03.2019 o 20:10, StatusQuo napisał:

I pytanie kolejne, pani powiedzmy po 3,5rocznej przerwie, wraca do jakiegoś tam zawodu i też pewnie się okazuje, że

gdyby nie rodziła dzieci, to mogła by zajść "wyżej".

A czy to mój problem?
Było zamiast 3,5 lat ogarnąć dupę w rok, albo krócej.

 

Moja eks miała przerwę w pracy 7 m-cy (siedem miesięcy).

Można? Można.

 

Co nie zmienia, że widywałem przypadki "poszkodowane życiowo", które jak jeszcze z mokrymi "kreskami szczęścia" położyły L4, tak od 8 (ośmiu) lat nikt ich nie widział. Bo "chora na ciążę", bo "macierzyńskie", bo "wychowawcze", bo "odbiór urlopu zaległego za 4 lata (sic!), "OJEJ, ZNOWU JESTEM W CIONŻY" i abarot z naczała.

No ale "zły pracodawca, nie wspiera kobietek w prokreacji".

(A osoba zatrudniona na zastępstwo - też zresztą kobitka- już te 8 lat się buja, bo nie ma zgody na etat...)

 

Dnia 30.03.2019 o 20:10, StatusQuo napisał:

a kobieta jest tu ofiarą ...

...swojego chciejstwa.

Dnia 30.03.2019 o 20:10, StatusQuo napisał:

Znacie jakieś fajne przykłady podziały kasy w "zdrowych" relacjach ?

Kochajmy się jak bracia, liczmy jak żydzi ?
Oderwanie w 100% uczuć od finansów jest BARDZO zdrowe.

Mocno przerzedza szeregi chętnych pań, ale za to zdecydowanie podnosi jakość "towaru".

Dnia 30.03.2019 o 20:18, Ivar napisał:

jako prawna żona może uzyskać w banku dostęp do niego chyba że zaznaczysz w banku, że nie wolno.

Chłopie, co Ty bredzisz???

Masz jakiekolwiek oparcie w prawie tych głupot???

 

Proszę moderację o scalenie - nie mogę wyedytować...

 

 

 

  • Like 5
  • Dzięki 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Stary_Niedzwiedz napisał:

Zobacz, jakie śliczne buciki kupiłam! 

Sam pamiętam, jak" była" mi opowiadała, o jakiejś koleżance, co z chłopakiem tak skromnie żyli (studia, po studiach),

a laska sobie "zafundowała" jakieś "wypas" jeansy za 800pln, i że chłopak ją wyjebał, żeby to poszła zwrócić ..

4 godziny temu, Stary_Niedzwiedz napisał:

Zaczynasz posługiwać się retoryką kobiet/białorycerstwa.

Nie zaczynam ...  nigdy nie przestałem :D Cały czas mam trochę w głowie jeszcze ten schemat "man provides".

Ja wiem, że taka konfiguracja, stawia Cię w takiej sytuacji, ze jesteś jedyną osobą, która może zostać

finansowo wykorzystywana, bo tylko ty masz sensowne zaplecze finansowe.

Ale do pewnego stopnia wydaje się prawdą, że  "kobiety mniej zarabiają" więc, pozostaje nam się z tym tylko pogodzić..

..I teraz jak się już z tym pogodzimy, to nadal nie wiem jakie jest optymalne rozwiązanie tego problemu...

 

4 godziny temu, Stary_Niedzwiedz napisał:

Na marginesie - wiązanie się z kobietą o tak dużej dysproporcji w zarobkach to proszenie się o potężne kłopoty!!!

"Proszę sądu, pogorszyło mi się materialnie po rozwodzie, należą mi się od tego chuja alimenty".

Nie idziemy tą drogą!

Czy jak się nie ma ślubu, powiedzmy bo "nie lubię jak się państwo wpierdala" i znajdę, kobietę (jednorożca)

która nie będzie się chciała żenić, bo będzie podzielała moje poglądy na temat państwa i małżeństwa, to czy sąd

będzie w razie potencjalnej sprawy o alimenty patrzył na wysokość moich zarobków, czy są jakieś "standardowe"

przeliczniki ? Tutaj nie ma rozwodu, więc nie ma też "dzielenia, wspólnych zarobków na dwa" więc technicznie

pani tu nie powinna doświadczać, "pogorszenia materialnego" ??

 

@Stary_Niedzwiedz

Powiedzmy, że jest taka sytuacja teoretyczna .....

 

Ja powiedzmy zarabiam 10k netto a pani powiedzmy 4k netto.

Czyli powiedzmy, ja bardzo przyzwoicie/świetnie, panie przyzwoicie.

Pani jest ogarnięta, ale i tak jest spora dysproporcja ..

 

To teraz mamy kilka scenariuszy:

 

Albo ja chce sobie żyć na poziomie, i pani, żeby mi dorównać ,musi się wycyckać, co miesiąc z kasy

do zera, a ja sobie oszczędzam spokojnie dość dużo.  Ale wtedy podczas potencjalnego rozstania

pani jest totalnie w dupie, bo ja coś mam oszczędzone a ona nie...

Bo mi głupia zaufała i myślała, że będziemy razem wiecznie ...

 

Albo pani jest w miarę ogarnięta i umie robić prosty bilans i nie chce za dużo wydawać, bo jest odpowiedzialna.

Plus, gdzieś tam wkalkulowuje potencjalne rozstanie, więc musi na siebie odkładać na czarną godzinę ...

To wtedy ja muszę z nią spędzać czas na podobnym poziomie co ona, więc, nie mogę się cieszyć z pieniędzy.

Żyje na dużo niższym standardzie niż mógłbym ale za to mogę się masturbować patrząc na swoje konto

jak ładnie rośnie.. Tylko kiedy z tego skorzystam i po co mi to wszystko ?

Mam mieć, ekstrawaganckie hobby, a bidulka, jak mi nie dorównuje to ma siedzieć w domu ?

 

Albo dokładam się dużo więcej niż pani, ewentualnie sponsoruje coś od czasu do czasu.

Tylko wtedy, podczas potencjalnego rozstania okazuje się "że ja dawałem dużo więcej, do koszyka niż ona".

Co ma dla mnie sens, z takiego powodu, że mężczyźnie są zasadniczo dużo lepsi, w zarabianiu kasy,

a panie dużo lepsze w rodzeniu dzieci ... i to się chyba raczej nie zmieni prędko, i chyba też nikt specjalnie by

tego nie chciał ... :D

 

Albo, żyje sam i tylko spotykam się z paniami, ale taka relacje są dość powierzchowne..

(w opozycji, do głębokiej miłości w małżeństwach :D hehe)

 

Co proponujesz w takiej sytuacji ?

 

PS.

Hmm, w sumie tak trochę to wszystko tak brzmi, jakbyśmy byli zmuszeni do płacenia jako mężczyźni,

za dzierżawienie kobiecego "czasu reprodukcyjnego", ale czy istnieje alternatywa ?

A kobiety ze względu na charakter tego, że ich "reprodukcyjne okno czasowe" jest dość wąskie,

chciałby, żebyśmy za to płacili do końca życia ...

Edytowane przez StatusQuo
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chodzi o finanse w związku, to dziś jest fajny artykuł do uchachania. Rzucam kilka smaczków:

 

Marta: Idę do notariuszki i mówię: Chcę się rozwieść. Ona na to: To wam się nie opłaca, musicie się dogadać
(WTF, notariusze prowadzą sprawy rozwodowe? To jakieś nowe prawo uchwalili ostatnio?)

 

39-letnia Dominika Nawrocka kilka lat temu przechodziła kryzys w małżeństwie. Gdy zaczęła myśleć o rozwodzie, zdała sobie sprawę, że nie ma pojęcia, jakim majątkiem razem z mężem dysponują. To on zawsze zajmował się w domu finansami. Ona skupiała się na karierze i wychowywaniu dzieci. - Pomyślałam, że jak mam się rozwodzić, to muszę wiedzieć, co jest do ewentualnego podziału. A nie wiedziałam nic.

 

Dla 31-letniej Karoliny niezależność finansowa to jedna z największych wartości w życiu. - Zarabiałam już w wieku 15 lat. Moi rodzice zawsze musieli wiedzieć, na co wydam kieszonkowe. Nie lubiłam się nikomu tłumaczyć, co robię z pieniędzmi, więc uznałam, że po prostu sama je sobie zarobię - opowiada. Dziś z pensji nie brakuje jej ani na opłaty, ani na przyjemności. - Nie wyobrażam sobie być zależna finansowo od kogokolwiek czy współodpowiedzialna za ewentualne błędne decyzje finansowe partnera. Małżonkowie mają jedno wspólne konto i dwa osobne. - Na wspólne wpłacamy pieniądze na życie - jedzenie, przedszkole dla córki. Oczywiście proporcjonalnie do zarobków. To, co mi zostaje, radośnie przepuszczam na fryzjera, ciuchy i prezenty dla dziecka. Mój mąż nie rozumie mojej miłości do torebek. Z konta męża kupuję sobie kwiaty, bo lubię, jak są w domu. Wtedy go informuję: kochanie, kupiłeś mi dzisiaj bukiet tulipanów.

(taka niezależne, ale badyle musi z konta męża finansować? dziwne...)

 

27-letnia Ewelina podkreśla że dojrzały związek polega na wzajemnym wsparciu, nie tylko emocjonalnym, ale również finansowym.

 

35-letniej Marcie nie podoba się z kolei, że mąż, z którym jest od 15 lat, ma osobne konto i ona nie wie, co się na tym koncie dzieje. Kilka lat temu, za moją namową, mąż przeszedł do mojej działalności. Mimo że został współwłaścicielem i otrzymał kierownicze stanowisko, zupełnie nie potrafił się odnaleźć w tej sytuacji, bo pracuje u żony. Bardzo też chciał mieć swoją "pensję". Pomyślałam, że to bez sensu, bo ja sama sobie pensji nie wypłacam. Potrafi sobie dogodzić, zwłaszcza spożywczo, albo kupić jakiś drogi gadżet do samochodu. Wcześniej nie zastanowi się jednak, czy nie mamy innych, ważniejszych potrzeb. Mój mąż zna wszystkie moje kody i hasła bankowe, ja nie mam dostępu do jego konta.

(zaraz, zaraz, to pani bizneswoman tak prowadzi swój interes, że nie wie co się w jej firmie dzieje? Współwłaścicielka nie wie ile płaci pensji mężowi???)

 

Ludzie nie mają pojęcia, na jakich zasadach ich majątek, jeśli mają wspólność majątkową, będzie dzielony. Dowiadują się tego dopiero od prawnika, gdy składają pozew o rozwód. Przykład: jeśli kobieta ma po rodzinie działkę i na tej działce zbuduje z mężem dom, to dom nie będzie należał do obojga, ale tylko do niej, nawet jeżeli mąż również w niego zainwestował

 

 

Więcej: http://kobieta.gazeta.pl/kobieta/1,107881,24634703,martyna-poszlam-do-notariuszki-i-powiedzialam-ze-chce-sie.html#s=BoxOpImg3

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 godzin temu, StatusQuo napisał:

Ale do pewnego stopnia wydaje się prawdą, że  "kobiety mniej zarabiają" więc, pozostaje nam się z tym tylko pogodzić.. 

..I teraz jak się już z tym pogodzimy, to nadal nie wiem jakie jest optymalne rozwiązanie tego problemu...

 

Nie.

To jest feministyczne pierdololo.

 

Jeżeli weźmiemy OGÓŁ kobiet i OGÓŁ mężczyzn, to wówczas tak, będą "dysproporcje" w zarobkach.
Pytanie: DLACZEGO.


Ano dlatego, że panie:

- lubują się w niskopłatnych zawodach. Rozmaite kosmeto-loszki, nauczycielki (zobacz, jaki to sfeminizowany zawód), pielęgniarki, itp zawody, gdzie po prostu - chujowo się płaci.

- Kisną na dupie pod wymówką prokreacji i masz sumę - kobita jest gorszym pracownikiem, niż facet.

 

Za to facet zarabia więcej, bo... facet w ramach prokreacji ZAPIERDALA. Bo "miś, musisz".

Do tego mężczyźni imają się zawodów dobrze płatnych - ryzykownych, chujowych, ale dobrze płatnych.

Jakoś feministki nie płaczą nad maskulinizacją zawodu kierowcy, przysłowiowego górnika, hydraulika, murarza, etc. No ciekawe, dlaczego...

Jakoś żadna pani nie zauważa, że 80% śmiertelnych wypadków przy pracy to MĘŻCZYŹNI. Panie w ramach wypadków przy pracy mają najczęściej oparzenie kawą i zacięcie się papierami.

 

Także nie jest tak, że "ojej, ona nie ma po co pracować, bo patriarchat, szklany sufit, 70 centów za dolara, bieda, wiatr w oczy, chuj w dupę, kotwica w plecy i ogólnie marność".

Nie powtarzaj ślepo manipulacyjnych komunałów...

18 godzin temu, StatusQuo napisał:

Tutaj nie ma rozwodu, więc nie ma też "dzielenia, wspólnych zarobków na dwa" więc technicznie

pani tu nie powinna doświadczać, "pogorszenia materialnego" ??

Tak i nie.
U nas - niestety - zmierza to do prawodawstwa anglosaskiego - vide "legalizacja" tzw związków nieformalnych (konkubinatu). Biada tym, którzy się cieszą na to. Wystarczy spojrzeć na to, czym jest tzw "common law marriage". Mieszkasz z kimś ponad pół roku? No to jesteś małżonkiem. Sąd może Ci przyklepać wszelkie świadczenia, jakby było małżeństwo.

Nic nie podpisałeś, na nic się nie godziłeś, a jesteś w czarnej dupie...

19 godzin temu, StatusQuo napisał:

Co proponujesz w takiej sytuacji ?

Nie wiązać się z takimi kobietami.

Po prostu.

 

Ja wiem, że to kuszące być może, tylko że to zły pomysł. Męska hipogamia w czystej postaci.

Owszem - przelecieć można. Ale wiązać długodystansowo? Nie.

Zauważ, że prawo rodzinne i tzw presja społeczna stoi w 100% po stronie kobiety.

W razie "W" zostaniesz wyruchany bez mydła.

 

Poza tym - ja to jestem idealista. Lubię, jak kobita MNIE lubi, a nie mój portfel.

Póki co - sprawdza się to przekonanie.

A ćwiczyłem oba scenariusze.

19 godzin temu, StatusQuo napisał:

Hmm, w sumie tak trochę to wszystko tak brzmi, jakbyśmy byli zmuszeni do płacenia jako mężczyźni,

za dzierżawienie kobiecego "czasu reprodukcyjnego", ale czy istnieje alternatywa ? 

Stawiać granice.

I nie być hipogamicznym w kontekście związków długodystansowych/małżeńskich.

13 godzin temu, Ben Zilbersztajn napisał:

dziś jest fajny artykuł do uchachania

To ni chuja nie jest śmieszne...

  • Like 2
  • Dzięki 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Stary_Niedzwiedz napisał:

Mieszkasz z kimś ponad pół roku? No to jesteś małżonkiem. Sąd może Ci przyklepać wszelkie świadczenia, jakby było małżeństwo.

Nic nie podpisałeś, na nic się nie godziłeś, a jesteś w czarnej dupie...

Wiesz co ja to pierdole, to ja chce, że jak nie ma z kobietą seksu przez pół roku, to jest automatyczny rozwód !! :)

Niszczenia mężczyzn ciąg dalszy. Ale tak czy inaczej pół roku, to jest jakiś absurd ...

Nawet dwa lata to by było krótko.

Jakby zrobili, na przykład 5 to to już by mogło mieć powiedzmy sens ..

1 godzinę temu, Stary_Niedzwiedz napisał:

.. lubują się w niskopłatnych zawodach. Rozmaite kosmeto-loszki, nauczycielki ...

Masz racje, żeby to miało sens, trzeba by stricte porównywać w grupach dokładnie tych samych zawodów.

Podejrzewam, że jak facet stoi na kasie w solarium, to jego zarobki nie będą odbiegały dwukrotnie, od innych

"ciemiężonych niskimi zarobkami" kobiet, tylko dlatego że jest facetem ...

1 godzinę temu, Stary_Niedzwiedz napisał:

I nie być hipogamicznym w kontekście związków długodystansowych/małżeńskich. 

No właśnie, całe to pierdolenie o rozwodach, a skończył by się problem, gdyby kobiety wnosiły do małżeństwa

jakiś posag.. Wtedy mogły by się rozwodzić, nie było by szans oskubać faceta z kasy, bo w najgorszym przypadku,

zabrała by tyle co wniosła...

Teraz problem jest taki, że w materii finansów, duża część kobiet w momencie zawierania małżeństwa, 

jest tak zwanymi "gołodupcami", wnoszą tylko swoje "golden vaginas" ...

Faktycznie hipogamia, to jest proszenie się o problem ... pewnie dlatego tak ważna jest dla części kobiet "miłość".

Bo jak nie ma kobieta co innego wnieść do związku, to musi jakoś faceta przy sobie utrzymywać.

 

Kurde, ciągle jestem w szoku, że tak zwana romantyczna miłość, to tylko  wyłącznie domena facetów ...

Cala ta kultura, wszystkie te filmy, książki, tylko po to, żeby ukazać, że  miłość istnieje, a koniec końców

zawsze okazuje się, że facet jest w dupie ....

Edytowane przez StatusQuo
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

23 godziny temu, StatusQuo napisał:

Jakby zrobili, na przykład 5 to to już by mogło mieć powiedzmy sens ..

To z definicji nie ma sensu.

Chyba, że możesz być beneficjentem takiego systemu. W ramach "zemsty"

23 godziny temu, StatusQuo napisał:

Masz racje, żeby to miało sens, trzeba by stricte porównywać w grupach dokładnie tych samych zawodów.

...i wtedy nagle feministyczne brednie o "70 centów za dolara" NATYCHMIAST upadają.

Prosta logika:

 

Pracownik A wykonuje pracę X

Pracownik B wykonuje pracę X.

 

Obaj mają DOKŁADNIE takie same wyniki. Wykonują tą samą co do grama pracę.

A zarabia 7 PLN/h

B zarabia 10 PLN/h

 

Którego zatrudnisz?

Idąc tropem feministek - mężczyźni byliby niezatrudnialni.

Na szczęście postanowiliśmy wraz z resztą chłopaków na naszych tajnych, środowych zebraniach patriarchatowców, że będziemy szli w poprzek ekonomii w imię naszej mizoginii :->>

 

23 godziny temu, StatusQuo napisał:

Kurde, ciągle jestem w szoku, że tak zwana romantyczna miłość, to tylko  wyłącznie domena facetów ...

Występuje bez względu na płeć.

Tylko że to nie żadna miłość, tylko oczadzenie mózgu w wyniku działania gruczołów wydalniczych.

Gdy rozbierzesz to na czynniki pierwsze (brzytwa Ockhama!), to nagle skutecznie leczysz się z wszelkich miłosnych uniesień.

Tylko że potem mówią, że jesteś "zimnym cynikiem/chujem". Lubię tą etykietkę. Wygląda jak order za męstwo.

 

 

 

  • Like 2
  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.