Skocz do zawartości

Zero słodyczy. Na razie na tydzień.


Rekomendowane odpowiedzi

Może będziecie się śmiać, trudno. Jako że kompletnie nie interesują mnie używki typu alkohol, papierosy i narkotyki, biorę za rogi następny w kolejności nałóg - słodycze.

 

Tak, śmiejcie się lub nie, ale mogę śmiało przyznać, że jestem uzależniony od czekolad, batoników i ciastek. Sprawę pogarsza fakt, że zakorzeniło się to u mnie na bardzo wczesnym etapie życia. Gdy byłem w podstawówce, dziadek przynosił mi "wyprawkę" do szkoły - zazwyczaj był to batonik, rzadziej mała paczka chipsów. Poza tym mama jest ogromną fanką słodyczy i często są one w domu. Kiedy ją odwiedzam, zawsze muszę coś w siebie wepchnąć, bo nie umiem się opanować.

Gdy jako dorastający chłopak ograniczyłem jedzenie słodyczy, zaobserwowałem, że moje ciało zmienia się w bardzo fajny sposób. Niemniej nie zrezygnowałem dotychczas całkowicie ze słodyczy. Ale teraz pomyślałem, że skoro mogę być abstynentem w trzech wyżej wymienionych dziedzinach, to może i ze słodyczami sobie poradzę.

A zatem, Bracia - trzymajcie kciuki! Do następnej soboty ani jednej słodkiej przekąski.

Edytowane przez wolnystrzelec
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

39 minutes ago, wolnystrzelec said:

Może będziecie się śmiać, trudno. Jako że kompletnie nie interesują mnie używki typu alkohol, papierosy i narkotyki, biorę za rogi następny w kolejności nałóg - słodycze.

 

Slodycze daja poczucie szczescia ale slyszalem ze tez mocno uzalezniaja .Dobry cukier znajdziesz w owocach , jedz tez marchew/seler jako przekaski .Po pewnym czasie przechytrzysz swoj umysl ktory obecnie domaga sie tego sztucznego chlamu .Z nalogami nie powinno sie  walczyc tylko zamieniac je na zdrowsze zamienniki ;) powodzenia 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nikt się nie będzie śmiał, sam sobie jakieś krzywe jazdy na bani wkręcasz.

 

Nie ma się czego wstydzić, ryzyko uzależnienia jest takie samo, jak w przypadku wszystkiego innego.

 

Pierwszy, najważniejszy krok masz za sobą - rozpoznałeś problem, nazwałeś go i przyznałeś się do niego. 

 

Ze słodyczami jest czasami nawet gorzej, bo o ile po alkoholiku lub narkomanie widać, że sobie nie żałują, o tyle kogoś uzależnionego od słodyczy nie jest wcale tak łatwo rozpoznać, a cukier sieje ogromne spustoszenie w organizmie. I nie; widoczna nadwaga nie jest indykatorem, że ktoś jest uzależniony od jedzenia lub słodyczy, tylko jest zazwyczaj wynikiem długotrwałego braku wysiłku i regularnego konsumowania większej ilości kalorii dziennie, niż się spala. 

 

Paradoksalnie najwięcej osób z zaburzeniami odżywiania to właśnie wysportowani ludzie (imponująca sylwetka jest dużo bardziej zależna od diety niż treningu, stąd ich gargantuiczny reżim żywieniowy, który prowadzi do problemów z konsumpcją w dłuższej perspektywie. W połączeniu z perfekcjonizmem tragedia murowana).

 

Parę wskazówek ode mnie:

- NIGDY nie trzymać niczego słodkiego w domu (ludzie są z natury leniwi, więc gdy najdzie Cię ochota na coś słodkiego, trzeba będzie się ubierać, iść do sklepu, potem wrócić - panie, toż to w chuj wysiłku, komu by się chciało! A jak po szufladach będziesz miał pochowane słodkości, to klękniesz do miecza raz-dwa);

- ustaw sobie w apce bankowości internetowej blokadę na płacenie kartą w sklepach spożywczych (w ten sposób będziesz musiał płacić gotówką, a jak będziesz widział w first-person view, jak hajs spierdala z rączek, będziesz mniej skory do kupowania gówna);

- kup grubszą gumkę i załóż na nadgarstek (gdy pojawią się myśli o zjedzeniu czegoś słodkiego, naciągnij ją do oporu i strzel sobie w skórę; mózg zacznie kojarzyć, że takie myśli = ból, a bólu ten skurwiel unika jak ognia);

- w przypadku cravingu słodyczy od razu lecieć myć zęby (pasta do zębów tworzy "barierę" ochronną i zostawia posmak w buzi, po którym jakiekolwiek jedzenie nie ma sensu, bo i tak smak zostanie zabity przez pastę);

- gdy znowu będziesz chciał zjeść coś słodkiego, zrób sobie czystą, sypaną kawę bez żadnych dodatków (osobiście tylko taką piję, bo mi smakuje, ale Ciebie skutecznie zniechęci do jedzenia czegokolwiek, a do tego kawa maskuje głód, ma antyoksydanty i działa pobudzająco, a większe łaknienie odnotowuje się w stanie rozleniwienia, nie pobudzenia);

- skrajność jest zawsze zła, dlatego polecam zapoznać się z IIFYM (if it fits your macros) - sposobem żywienia, w którym nie rezygnuje się ze słodkości, ale unika się binge-eating disorderu, food cravingów i ortoreksji (osobiście polecam ratio 80% - 20%, czyli zakładając, że dziennie zjadasz 2000 kCal, to 80%, czyli 1600 kCal, będzie pochodzić z "czystego" jedzenia, a 20%, czyli 400 kCal, z tego, czego sobie tam chcesz). Dzięki temu będziesz miał nałóg pod kontrolą i z czasem będzie słabł na sile;

- zaangażuj się w szukanie zdrowych zamienników popularnych słodkości. W dobie Internetu jest tego od chuja i bez problemu znajdziesz sposoby na zrobienie tego, co tam jesz, zdrowymi składnikami;

- jeśli mieszkasz z rodziną/innymi ludźmi, powiedz im o swoim problemie i poproś, aby nie częstowali Cię niczym słodkim i pomogli Ci w walce z nałogiem;

- jeśli zdarzy Ci się znowu upaść (a na pewno zdarzy), przemiel jedzenie w buzi, żeby poczuć smak, a potem je wypluj (to nie jest zdrowe, więc nie polecam jakoś strasznie, ale jest "zdrowsze", niż obciążenie układu pokarmowego gównem);

- znajdź sobie jakieś konstruktywne zajęcie, bo po prostu szukasz instant przyjemności ze względu na nudę, człowiek z pasją nie myśli o jedzeniu w ogóle (chyba że jedzenie jest jego pasją :D).

 

Poczytaj jeszcze to, co tu kiedyś napisałem:

I tutaj:

Powodzenia i nie myśl, że bycie słabym to wstyd. W byciu słabym jest potencjał na stanie się silnym, w udawaniu silnego nie ma żadnego potencjału.

 

Z wyrazami szacunku,

Ważniak

Edytowane przez Ważniak
  • Like 3
  • Dzięki 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za odzew, bardzo doceniam.

17 minut temu, Ważniak napisał:

- NIGDY nie trzymać niczego słodkiego w domu (ludzie są z natury leniwi, więc gdy najdzie Cię ochota na coś słodkiego, trzeba będzie się ubierać, iść do sklepu, potem wrócić - panie, toż to w chuj wysiłku, komu by się chciało! A jak po szufladach będziesz miał pochowane słodkości, to klękniesz do miecza raz-dwa)

Prawda! Chciałoby się językiem młodzieży skomentować "rel as fuck".

 

Mam bardzo słabą wolę, a w dodatku jestem jedynakiem z nadopiekuńczą matką. Choć zarabiam lepiej od niej, czasem dostaję od mamy paczki z ciuchami, rzeczami codziennego użytku i właśnie jedzeniem, z czego duża część to słodycze. Doceniam to, ale takie prezenty nie pomagają w ograniczaniu słodyczy. Mama lubi to jeść, często je za dużo, ale jak na swój wiek nie wygląda źle. Nasza rodzina genetycznie jest dość drobna (choć niekoniecznie szczupła), więc tego tłuszczu aż tak nie widać ani u niej, ani u mnie. Dziadek miał spory brzuch, lecz znów - drobna budowa, a nogi to wręcz patyki, więc wystarczyło, że odpowiednio się ubrał i wyglądał bardzo dobrze na tle swoich często nieproporcjonalnych rówieśników. Widzę, że u mnie tłuszcz również odkłada się w brzuchu, więc mam typowo męski sposób tycia. I ta sama historia - gdy jestem w ubraniu, wyglądam na szczupłego, ale gdy rozbieram się do mycia czy ćwiczeń, to od razu dostrzegam, iż na tle w miarę chudego ciała wyróżnia się lekki kałdunek.

 

Często po przesyłce od mamy w mieszkaniu mam pochowane opakowania z ciastkami, wafelkami i innym ptasim mleczkiem. Wtedy potrafię to żreć hurtowo. Wystarczy, że wracam z pracy, jestem zmęczony i nie chce mi się gotować, to pyk i idę na łatwiznę - wafelek, ciasteczko, jakieś rafaello. Potem tylko kupa papierków, którą wynoszę do śmietnika, świadczy o popełnionej "zbrodni" żywieniowej.

 

NIGDY nie mogę kupować słodyczy na zapas, bo zeżrę tyle, ile będzie. Nie powiem sobie "stary, teraz jeden wafelek, a kolejny dopiero jutro po południu". U mnie ze słodyczami, jak z olejem w starym samochodzie - pochłonę, ile dostanę.

Niemal identycznie mam z jogurtami, pasztecikami itp. - jeśli kupię cztery, to przynajmniej dwa zjem na raz. Myślę, że to brak planowania jedzenia, co sprawia, że mam napady głodu. Do tej pory starałem się tylko pilnować odstępów między posiłkami, żeby były przynajmniej 2-3 godziny, ale coś czuję, że to za mało.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, wolnystrzelec napisał:

Tak, śmiejcie się lub nie, ale mogę śmiało przyznać, że jestem uzależniony od czekolad, batoników i ciastek.

Tu się nie ma z czego śmiać @wolnystrzelec. Cukier działa bardziej uzależniająco niż heroina ;) 

 

W Twój mózg wbudował się silny nawyk podjadania słodyczy praktykowany od dziecka. Nawyki najprościej jest zmieniać stopniowo. Rewolucje najczęściej kończą się porażką (choć oczywiście zdarzają się wyjątki).

 

Możesz np. zastosować metodę powolnego ograniczania nawyku, z zastępowaniem go innym nawykiem, jak np. owoce, czy orzechy jak to już podpowiadali inni Bracia zamiast cukierków, z jednoczesnym nagradzaniem się za każdy "mały sukces" jakim będzie odmówienie sobie zrobienia danego negatywnego nawyku.

 

Możesz oczywiście zrobić to metodą rewolucji. Skoro udało Ci się rzucić alkohol, czy papierosy tą metodą (nie wiem, czy rzucałeś, czy po prostu nigdy ich nie miałeś, bo to spora różnica) ;) to z tym też pewnie sobie poradzisz. Ale prostszą metodą jest praca z nawykami i ewolucja, zamiast rewolucji :) 

 

Jeżeli Cię interesują zagadnienia zmiany nawyków, to mogę Ci polecić z czystym sumieniem książkę "Maćka Wieczorka - Nawyki 2.0. Jak zmienić swoje życie bez silnej woli?"

 

Jest na prawdę niezła w tym temacie :)

 

A zatem Bracie. Trzymam kciuki za Twoje zwycięstwo nad białą śmiercią :D 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A propos nałogów dotyczących alkoholu, papierosów itd.:

31 minut temu, DanielS napisał:

nie wiem, czy rzucałeś, czy po prostu nigdy ich nie miałeś

no właśnie tu było o tyle łatwiej, że od dziecka miałem negatywne wzorce dotyczące tych używek - w jednym z pokojów zawsze unosiła się chmura dymu papierosowego, poza tym miałem w rodzinie osobę z problemem alkoholowym, która bardzo ośmieszała się po wypiciu. Postanowiłem, że nigdy nie sięgnę po to świństwo, żeby nie wyglądać tak samo.

 

Co do słodyczy, może nie jest tak, że nie przeżyję dnia bez cukru, nawet niezbyt często kupuję sam z siebie. Natomiast jak już się dorwę, to koniec.

36 minut temu, DanielS napisał:

prostszą metodą jest praca z nawykami i ewolucja, zamiast rewolucji :) 

Rewolucji nie planuję. Jak napisałem w temacie, na razie jest to krótkoterminowe postanowienie. Daję sobie tydzień, bo wiem, że z odmówieniem sobie czegoś, co dobrze znam i lubię nie będzie tak łatwo, jak w przypadku alkoholu i fajek, których nigdy w życiu nie próbowałem. Chcę sprawdzić, czy wytrzymam tydzień. Zastosuję zamienniki, zwiększę spożycie owoców. Jeśli upadnę, trudno. Zacznę kolejny tydzień. Potrzebuję po prostu w miarę okrągłego czasu.

 

Dziś już drobny sukces jest za mną. Kolega z pracy proponował cukierka - odmówiłem i pochwaliłem się postanowieniem. Nie nalegał, wręcz docenił. :) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem uzależnienie od cukru jest gorsze niż od narkotyków ponieważ ,,działke” możesz kupić w większości sklepów, ba jest nawet na to przyzwolenie społeczeństwa. 

Od siebie dodam, że dzięki diecie ketegonicznej przestałem miewać napady na słodycze, a potrafiłem zjeść 3-4 czekolady po obiedzie. Teraz jak mam ochotę na coś słodkiego to jem desery z owocami jagodowym albo czekoladę gorzką i po problemie. 

Powodzenia, trzymam kciuki!

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, wolnystrzelec napisał:

Postanowiłem, że nigdy nie sięgnę po to świństwo,

Świetna decyzja @wolnystrzelec. Za to gówno faktycznie lepiej nigdy się nie brać :D 

 

4 godziny temu, wolnystrzelec napisał:

Natomiast jak już się dorwę, to koniec.

Bo cukier właśnie tak działa, że dopóki nie weźmiesz batonika, cukierka itd. to można się powstrzymać, a jak już człowiek zacznie, to nie ma hamulców.
Z tłuszczami jest dużo lepiej, bo jak się przegnie, to od razu zaczyna człowieka mdlić. Przy cukrzenie nie ma takiego mechanizmu kontrolnego.

 

4 godziny temu, wolnystrzelec napisał:

Chcę sprawdzić, czy wytrzymam tydzień.

Jeżeli nie wytrzymasz tygodnia, to najprościej skrócić okres czasu i zacząć od mniejszego wyzwania. I bardzo ważne jakoś się nagradzać np. za każdy dzień bez słodyczy. Sam wymyśl, jak mogą wyglądać takie drobne nagrody. Byleby były zdrowe :) 

Z psychologicznego punktu widzenia lepiej jest odnieść kilka małych sukcesów, niż jedną spektakularną klęskę, stąd to zaczynanie od małych rzeczy. To taka metoda kaizen w odniesieniu do nawyków :) 

 

4 godziny temu, wolnystrzelec napisał:

odmówiłem i pochwaliłem się postanowieniem. Nie nalegał, wręcz docenił. :) 

Gratulacje za odmowę @wolnystrzelec. A swoją drogą masz mądrego kolegę ;) 

4 godziny temu, Skower napisał:

Moim zdaniem uzależnienie od cukru jest gorsze niż od narkotyków ponieważ ,,działke” możesz kupić w większości sklepów, ba jest nawet na to przyzwolenie społeczeństwa. 

Od siebie dodam, że dzięki diecie ketogenicznej przestałem miewać napady na słodycze, a potrafiłem zjeść 3-4 czekolady po obiedzie.

Takie są niestety fakty. Węglowodany są dostępne w większości produktów na rynku. Zaczynam się brać za keto. Inny wątek mnie na nowo do tego zmotywował, a Ty to dorzuciłeś jeszcze w tym @Skower . Dzięki :D 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@DanielS Węglowodany nie są wcale złe chodziło mi o biały cukier, na diecie węglowodanowej też można zdrowo żyć. Uważaj na ludzi, którzy mówią, że węglowodany to całe zło tego świata, to po prostu fanatycy, którzy nie dopuszczają do siebie pewnych informacji. 

 

Aczkolwiek dietę ketogeniczną polecam wypróbować każdemu na sobie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie twierdzę, że się nie da żyć zdrowo, szczególnie jak się uprawia sport i je na bieżąco spala. Ale jeżeli są praktycznie we wszystkim, a ludzie się nie bardzo zastanawiają nad tym co jedzą, to ładują się taką ich ilością, że zdrowe to już nie jest @Skower;) 

 

Z tłuszczami znacznie trudniej przesadzić, bo jak się przegnie, to pojawia się odruch wymiotny ?

 

49 minut temu, Skower napisał:

Aczkolwiek dietę ketogeniczną polecam wypróbować każdemu na sobie.

Taki mam zamiar. Sam jestem ciekaw pozytywnych efektów zastosowania na sobie :D 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeczytaj sobie książkę "Siła nawyku". Stary nawyk ciężko wyeliminować. Lepiej, łatwiej i skuteczniej jest go zastąpić innym, który daje podobny efekt. W książce zobaczysz, jak po nią sięgniesz.

p%C4%99tla+nawyku1.png

Masz wskazówkę, czyli Twoja chęć na słodycze. Zjedzenie słodyczy to zwyczaj. Nagrodą jest ulga, poczucie szczęścia, chwilowe polepszenie humoru. W tej pętli zmienić musisz jedynie zwyczaj. Znaleźć taki, który da taką samą nagrodę. To tak na szybko, ale serio, przeczytaj książkę.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Szanowni Koledzy,

 

tak nieśmiało pochwalę się, że ponad tydzień wyzwania już za mną i nie zmiękłem.

Słodyczy zero. Cukier oczywiście wciąż gdzieś się przewija i bez niego żyć się nie da, ale cieszę się już samym faktem, że zrezygnowałem z typowych słodkości typu czekolady, batony, cukierki czy ciastka.

Trzymajcie kciuki za kolejne etapy. Kupiłem parę urządzeń do ćwiczeń, w skrócie: będę robił brzuch i kilometry.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, wolnystrzelec napisał:

bez niego żyć się nie da


Da i to kilka poziomów lepiej niż z nim. Mówi Ci to koleś, który przez kilkanaście lat pożerał kilka batoników/dzień. 

Po odstawieniu organizm świrował. Przez parę miesięcy jak narkoman na detoksie. Organizm domagał się choćby węgli z marchwii, czy kartofla. 

Potem żywienie optymalne, następnie ketoza. I pozamiatane. Jebać cukier na wieki wieków amen. 

Czymię kciuki, kolego :-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak trzymaj @wolnystrzelec :) Gratuluję Ci wytrwałości :D 

 

Jeżeli jeszcze nie próbowałeś, przyjrzyj się diecie ketogenicznej. Na niej jakoś chęć do spożywania węglowodanów (w tym cukrów) drastycznie spada :D Tak jest przynajmniej w moim przypadku :) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

No i upadłem, drodzy Bracia.

 

Nie będę się biczował, bo nie tędy droga, ale przyznaję przed sobą i Wami, że wpierniczyłem sobie całą czekoladę i kawałek tortu.

 

Podsumowując - w wyzwaniu wytrwałem 3 tygodnie, a nie - jak pierwotnie zakładałem - tydzień. Tak czy siak czuję, że potrafię. No i oczywiście do wyzwania wracam - licząc od wczoraj wchodzę w kolejne wyzwanie na tydzień. Trzymajcie kciuki, wygram ze słodkościami.

 

Ćwiczenia wciąż mi towarzyszą. Widzę, że w fajnym kierunku to zmierza.

 

Dobrego dnia!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.