Skocz do zawartości

Podrywanie z nadprogramowymi kilogramami


Rekomendowane odpowiedzi

40 minut temu, sunhasntdie napisał:

Jak slysze, ze kobieta nie jest rozwiazaniem a problemem to faktycznie wieje z tego stulejarstwem i chyba jednak niewiele sie zrozumiemy. 

Ale to fakt. Kobieta to osobny byt.Nie zabawka którą odłożysz na półkę. Kobieta jest problemem z racji tego że ma wlasne problemy, które będą rzutować na Ciebie(i na odwrót). 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Akurat z postów @StatusQuo, jak go czytam, to nie wnioskuje, że wieje stulejarstwem. Nie wiem skąd ten wniosek, na dodatek jesteś tutaj od niedawna a oceniasz jakbyś był starym wyjadaczem. Pokory trochę.

 

Zastanów się więc dobrze, czy chcesz wysłuchać wszystkich możliwych opinii od ludzi, z różnych perspektyw czy chcesz też żebyśmy mówili Ci "jesteś piękny taki jaki jesteś, idź w miasto ruchać"?

Bracia podpowiadają Ci, żebyś sobie najpierw oczyścił umysł, swoje podwórko, a dopiero potem brał się za kwestie damską. Ewentualnie divy jak chcesz żeby Ci to poczucie winy minęło szybciej.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

44 minuty temu, Libertyn napisał:

Kobieta jest problemem z racji tego że ma wlasne problemy, które będą rzutować na Ciebie

@Azizi

Zgadzam się z tobą, ale pamiętaj też że Marek mówił w audycjach że czym bardziej kobieta jest piękna, to tym większe są z nią problemy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 minut temu, Azizi napisał:

jak go czytam, to nie wnioskuje, że wieje stulejarstwem. Nie wiem skąd ten wniosek, na dodatek jesteś tutaj od niedawna a oceniasz jakbyś był starym wyjadaczem. Pokory trochę.

Rozumiem i przyjąłem, nie oceniałem wcześniejszych postów, ale bieżące, a te akurat brzmiały dość enigmatycznie:

 

"Szczerze odradzam zapełnianie luki po rozstaniu kimś nowym."

-Jestem odmiennego zdania.

     
"kobieta nie jest rozwiązaniem, kobieta jest problemem"

-incelskie brednie

 

No kto tak dyskutuje ... ?

Poza tym @leto wrzucił jakiś filmik, który rozładował sytuacje, dałem lajka, jest fajnie.

Nie wydaje mi się, żebym się zachował jak burak.

 

"a oceniasz jakbyś był starym wyjadaczem"

A teraz się przyczepiłeś do tonu wypowiedzi.

No może ja też trochę przereagowałem za szybko z tym trolem,

zamiast bardziej merytorycznie się "przypierdolić" :D

 

Myślę, że nie ma już co dalej napędzać spirali nienawiści :)

tylko wyciągnąć wnioski

Pozdrawiam :) 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, leto napisał:

Ja bym apelował do wszystkich żeby przestali w kółko tłuc tą mantrę.

Są to bardzo mądre słowa, nie wiem co w tym złego? Tylko jak widać chyba nie każdy jest w stanie tak się rozwijać.

13 godzin temu, leto napisał:

Niektórzy umieją być sami, niektórzy czują się lepiej w towarzystwie innych.

Najlepiej by było wszystko mieć odpowiednio zbalansowane, jasne. Ale jak ktoś mi mówi że nie potrafi być sam, to jest coś nie tak. Uzależnienie od emocji które dają inne osoby, trochę słabe. 

13 godzin temu, leto napisał:

Słabo jest przeżyć resztę życia walcząc samemu ze sobą.

Matko, przepis na katastrofę. Oczywiście jeżeli "samemu" odnosi się do kobiety. Bo są jeszcze przyjaciele, rodzina, znajomi, ludzie z którymi dzieli się pasję.

13 godzin temu, leto napisał:

Prościej jest znaleźć nową partnerkę.

Czyli jednak chodzi o kobietę. Wydaje mi się, nie chcąc Cię obrażać, że jesteś słabym człowiekiem, uzależnionym od emocji które daje kobieta.

13 godzin temu, leto napisał:

Poza tym tak już nas natura stworzyła, że kontakt z młodą, ładną, płodną kobietą jest biologicznie wbudowany w nasz organizm jako jedna z absolutnie najprzyjemniejszych rzeczy, które możemy osiągnąć. Bez sensu jest z tym walczyć.

Jasne, jest to przyjemne, sam to uwielbiam, ale kurna zdecydowanie za bardzo wysuwasz to na piedestał, zbytnio przeceniasz.

14 godzin temu, leto napisał:

Jestem odmiennego zdania.

A ja szczerze polecam ogarnięcie swojej głowy bez kobiety, jest to bardzo ciekawy czas, która mądra osoba odpowiednio wykorzysta. 

 

14 godzin temu, leto napisał:

incelskie brednie

No to pojechane tutaj :D

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, Taboo said:

Są to bardzo mądre słowa, nie wiem co w tym złego? Tylko jak widać chyba nie każdy jest w stanie tak się rozwijać.

Dlaczego są mądre?

 

1 hour ago, Taboo said:

Ale jak ktoś mi mówi że nie potrafi być sam, to jest coś nie tak. Uzależnienie od emocji które dają inne osoby, trochę słabe. 

Dlaczego nie tak? Ja tak np mam i żadna ilość samorozwoju ani psychoterapii mi jeszcze nie zmieniła tego ani o milimetr. No im dłużej jestem sam tym się gorzej czuję. Dlaczego miałbym to zmieniać?

 

1 hour ago, Taboo said:

Matko, przepis na katastrofę. Oczywiście jeżeli "samemu" odnosi się do kobiety. Bo są jeszcze przyjaciele, rodzina, znajomi, ludzie z którymi dzieli się pasję.

Przez walcząc samemu ze sobą miałem na myśli - próbując zmienić swój charakter tak, żeby samemu czuć się równie dobrze, co z innymi i/lub z partnerką.

 

1 hour ago, Taboo said:

Czyli jednak chodzi o kobietę. Wydaje mi się, nie chcąc Cię obrażać, że jesteś słabym człowiekiem, uzależnionym od emocji które daje kobieta.

Zawsze chodzi o kobietę, biologia. Nie twierdzę też, że jestem mocny. Wydaje mi się, po tylu latach życia i próbie ogarnięcia się, że po prostu zaakceptowałem to, że bez kobiety zawsze się będę czuł słabo; ciężko jest to zmienić.

 

1 hour ago, Taboo said:

zdecydowanie za bardzo wysuwasz to na piedestał, zbytnio przeceniasz

Nie mam do tego zbyt emocjonalnego stosunku, szczerze mówiąc. Tak samo nie wysuwam na piedestał jedzenia i oddychania. Po prostu akceptuję naturę.

 

1 hour ago, Taboo said:

A ja szczerze polecam ogarnięcie swojej głowy bez kobiety

Brzmi to bardzo ogólnikowo. Jak by to konkretnie miało wyglądać?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 godzin temu, leto napisał:

bez kobiety zawsze się będę czuł słabo

Tutaj generalnie możemy zakończyć dysputę bo jak widać mamy zupełnie odmienne zdanie w podejściu do siebie samego.

22 godziny temu, leto napisał:

Dlaczego są mądre?

Nie wiem czy jestem w stanie jakkolwiek Tobie to wytłumaczyć, patrząc jaki masz mindset, to tak jakby mówić ślepemu aby zatrzymał się na czerwonym świetle.

 

Nie zrozum mnie źle. Nie mi oceniać co komu jest dobre, jeżeli dobrze się z tym czujesz i uważasz że się spełniasz to ok, ja bym tak po prostu nie mógł.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 godziny temu, Taboo napisał:
W dniu 17.04.2019 o 19:29, leto napisał:

Ja bym apelował do wszystkich żeby przestali w kółko tłuc tą mantrę.

Są to bardzo mądre słowa, nie wiem co w tym złego? Tylko jak widać chyba nie każdy jest w stanie tak się rozwijać.

@Taboo zwrócił uwagę na bardzo ważną sprawę @leto, a mianowicie na to, że stan szczęścia nie jest zależny od czynników zewnętrznych (w tym kobiet), ale wynika z wnętrza :) 
Do tego, aby się dobrze czuć i cieszyć życiem nie jest Ci potrzebny nikt, poza Tobą samym :) 
Jeżeli nauczysz się autentycznej miłości, szacunku i zaufania do samego siebie, nigdy nie będzie Ci potrzebna zewnętrzna stymulacja :) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie brakuje mi raczej szacunku i miłości do samego siebie :) Po prostu z kobietą obok jest więcej szczęścia. To nie jest tak, że to mi jest potrzebne do jakiegoś spełnienia i znalezienia sensu życia... To raczej jak z jedzeniem - można sobie wmawiać, że będąc głodnym jest zupełnie spoko (bo w sensie egzystencjalnym jest!) ale jednak jak się najesz to jest lepiej :)

Poza tym co to znaczy że szczęście masz w samym sobie? Wg mnie to jest absurd. Jeśli to by tak działało to spróbujcie być szczęśliwymi siedząc parę dni w izolatce? Będzie fajnie? Będziecie spełnieni? Czy może jednak fajniej by było iść na spacer, siłownię czy poczytać jakąś dobrą książkę? Ale jak już wchodzimy w temat spacerów, siłowni i książek to tak jakby nie do końca źródło tego szczęścia jest w nas samych. Też jest z zewnątrz, tylko z innego źródła niż kontakt z partnerką...

PS w dalszym ciągu nikt nie podał sensownego argumentu, dlaczego samemu miałbym się czuć równie dobrze, co z kobietą. Przykro mi to stwierdzić Panowie, ale zbywacie mnie jakimiś ogólnikami które nic nie znaczą.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu, leto napisał:

Po prostu z kobietą obok jest więcej szczęścia.

To jest fałszywe stwierdzenie i takie podejście jest przyczyną większości niepowodzeń z kobietami, doznania zranienia z ich strony i tak dalej. Skutkuje też zwykle obsesyjnym strachem przed byciem samemu. Sam słusznie zauważyłeś podając przykład jedzenia. Ale powiedz mi - jesteś w stanie wytrzymać bez zjedzenia pizzy przez tydzień (w to miejsce możesz wstawić dowolne danie, ale dziwnym trafem pierwsza do głowy przyszła mi pizza więc przy niej zostańmy ;))?

 

Jesteś. A ktoś inny przyjdzie i powie Ci: "Po prostu kiedy zjem dwa razy w tygodniu pizzę, to jestem bardziej szczęśliwy". Czy to oznacza, że każdy z nas musi jeść dwa razy w tygodniu pizzę, żeby być szczęśliwy? Absolutnie. Po prostu ten ktoś tak się nauczył i tak przyzwyczaił, że jak nie zje tej pizzy to jest mu zwyczajnie smutno, nie czuje się dobrze, jest nieszczęśliwy. On tak to postrzega, ale Ty wiesz, że on ma po prostu problem sam ze sobą i błędnie upatruje źródła szczęścia w pizzy. 

 

18 minut temu, leto napisał:

Poza tym co to znaczy że szczęście masz w samym sobie? Wg mnie to jest absurd.

Bo nie rozumiesz tego skrótowego podejścia. Żyjesz iluzją, według której Ty jesteś takim nie do końca pełnym naczyniem, które jedynie kobieta może uzupełnić - inaczej jest w jakiejś części puste. A to nieprawda. Kiedy Ty nie czujesz się dobrze sam ze sobą, to Twój związek też nie będzie dobry.

 

21 minut temu, leto napisał:

Czy może jednak fajniej by było iść na spacer, siłownię czy poczytać jakąś dobrą książkę?

 

Pewnie, jest całkiem miło. Ale od stwierdzenia "Jest miło gdy" jest trochę daleko do: 

23 godziny temu, leto napisał:

bez kobiety zawsze się będę czuł słabo

 Jesteś zwyczajnie uzależniony od bycia z kimś, tak jak ktoś inny od pizzy. Gdyby przyjrzeć się zagadnieniu szczegółowo - może jesteś uzależniony od atencji, którą dostajesz, może nie masz dobrych przyjaciół, znajomych, do których możesz się odezwać albo napisać, może po prostu musisz mieć za kim biegać - ale jest to rodzaj emocjonalnego uzależnienia. Miło jest iść poczytać książkę, ale przenosząc to na grunt kobiet, Ty nie możesz wytrzymać bez książki. 

 

23 godziny temu, leto napisał:

Nie mam do tego zbyt emocjonalnego stosunku, szczerze mówiąc. Tak samo nie wysuwam na piedestał jedzenia i oddychania.

Ależ masz :) Ponieważ jedzenie i oddychanie są potrzebami fizjologicznymi, bez których człowiek umiera. Ty nie umierasz zaś od tego, że nie poruchasz. Tak jak ktoś, kto lubi pizzę nie umiera od tego, że opierdoli makaron z serem bo nim też się naje. Ale on - jako uzależniony od pizzy - uważa, że tylko zeżarcie pizzy daje mu poczucie szczęścia.

 

23 godziny temu, leto napisał:

żadna ilość samorozwoju ani psychoterapii mi jeszcze nie zmieniła tego ani o milimetr.

Jak z takim podejściem pracujesz na terapii jakie prezentujesz w tym wątku absolutnie się nie dziwię - to nawet nie kwestia terapeuty. Trzeba mieć otwarty, krytyczny umysł do tego, żeby terapia się udała. Trzeba się mówiąc obrazowo otworzyć i być gotowym na kopanie w swojej głowie, w utartych schematach i przekonaniach jak w nie ruszanej od wieków, zastałej glebie. Wtedy i tylko wtedy terapia może przynieść sukces. Z Twoim nastawieniem, które wyczuwam, to sztuka dla sztuki, żeby nie móc sobie zarzucić, że nie próbowałeś. 

 

Dopóki posiadanie kobiety nie będzie dla Ciebie stało na tym samym poziomie, co przeczytanie książki albo wypicie kawy, to nigdy nie będziesz mógł powiedzieć, że jesteś szczęśliwy sam ze sobą. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minutes ago, tytuschrypus said:

zjedzenia pizzy przez tydzień

To nie jest jednak dobre porównanie. Seks/brak seksu (z partnerem! solo to nie seks) to jednak bardziej jak jedzenie/nie jedzenie. Tak wiem od braku seksu się nie umiera ale też ma on negatywny wpływ fizjologiczny.

11 minutes ago, tytuschrypus said:

Po prostu ten ktoś tak się nauczył i tak przyzwyczaił,

Problem w tym że do pogoni za kobietami nikt nas inny nie przyzwyczaja, niż matka natura...

13 minutes ago, tytuschrypus said:

Żyjesz iluzją, według której Ty jesteś takim nie do końca pełnym naczyniem, które jedynie kobieta może uzupełnić - inaczej jest w jakiejś części puste. A to nieprawda.

Pęd do łączenia się w pary i rozsiewania swoich genów dała nam natura. To nie jest iluzja. To jest fundament bez którego nie przetrwałby nasz gatunek.

15 minutes ago, tytuschrypus said:
23 hours ago, leto said:

bez kobiety zawsze się będę czuł słabo

 Jesteś zwyczajnie uzależniony od bycia z kimś, tak jak ktoś inny od pizzy.

No wolę chodzić najedzony niż głodny. Jak jestem głodny to też czuję się słabo. Jak jestem chronicznie niewyspany to brakuje mi energii i łapię doły. Itd itp.

 

17 minutes ago, tytuschrypus said:

Miło jest iść poczytać książkę, ale przenosząc to na grunt kobiet, Ty nie możesz wytrzymać bez książki. 

Rozumiem o co Ci chodzi, ale znowu - wydaje mi się to porównanie chybione. Biologia nie wyposażyła nas we wściekle silną potrzebę szukania kolejnych książek...

18 minutes ago, tytuschrypus said:

mieć otwarty, krytyczny umysł do tego, żeby terapia się udała

Pozytywnym skutkiem terapii może być też zaakceptowanie swojej natury, potrzeb i popędów.

19 minutes ago, tytuschrypus said:

Dopóki posiadanie kobiety nie będzie dla Ciebie stało na tym samym poziomie, co przeczytanie książki albo wypicie kawy, to nigdy nie będziesz mógł powiedzieć, że jesteś szczęśliwy sam ze sobą. 

A co jeśli bym Ci powiedział, że jestem szczęśliwy akceptując to, jaki jestem i olewając próby walki z naturą?

 

Swoją drogą nie przepadam za książkami, w tamtym roku przeczytałem może dwie. Kawę piję też bez emocji, tylko po to, żeby się obudzić. No z kobietami to jest "trochę" coś innego ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@tytuschrypus już tak dogłębnie rozwinął moją poprzednią myśl o szczęściu, że trudno jest jeszcze coś do tego dorzucić @leto ;) 

 

Podsumowując. Szczęście to stan umysłu wywodzący się z Twojego wnętrza. Szczęśliwy możesz być nawet z tego, że w dniu dzisiejszym nie "obudziłeś się martwy" :P 

 

Psychoterapia nic nie pomoże, jeżeli sam nie zdecydujesz tak głęboko drążyć we własnym umyśle, aż dokopiesz się do największego szamba wprogramowanego Ci w czasach dzieciństwa. Proces często bardzo bolesny, ale wart zachodu. Każda zmiana na lepsze jest tego warta :D 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, leto napisał:

Pęd do łączenia się w pary i rozsiewania swoich genów dała nam natura. To nie jest iluzja. To jest fundament bez którego nie przetrwałby nasz gatunek.

Odniosę się tylko do tego zdania, bo reszta z grubsza kręci się koło tego samego. 

 

Szukasz racjonalizacji. Gdybyś napisał: "Muszę zamoczyć co tydzień/dwa tygodnie/miesiąc chociaż raz, bo matka natura mnie do tego zmusza, popęd - tak już jest" to Twoje argumenty miałyby sens. Ale Ty piszesz teksty w stylu:

 

Godzinę temu, leto napisał:

Po prostu z kobietą obok jest więcej szczęścia.

A to istotna różnica. Czyli rozumiem, że chodzenie na divy da Ci poczucie szczęścia? 

 

Oczywiście, ja wiem doskonale, że nie samo wsadzanie penisa w waginę miałeś na myśli, także popełniasz błąd w stosunku do samego siebie próbując się oszukać, że to co Ci dolega to wcale nie dolegliwość, tylko imperatyw biologiczny. Po prostu jesteś uzależniony. Nie Ty jeden, jeśli Cię to pociesza. Utożsamianie poczucia szczęścia i spełnienia z posiadaniem partnerki to bląd - prędzej czy później kosztowny.

 

I znów - imperatyw biologiczny to jedzenie - a nie jedzenie pizzy. 

 

Edytowane przez tytuschrypus
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minutes ago, tytuschrypus said:

Czyli rozumiem, że chodzenie na divy da Ci poczucie szczęścia?

Da, ale to jest - wracając do Waszych analogii - tak jak z jedzeniem. Dziwki to jak podłej jakości kebab złapany w biegu na mieście. Chętna, fajna, młoda kobieta z którą coś więcej mnie łączy to jak trzydaniowy obiad w dobrej restauracji.

6 minutes ago, tytuschrypus said:

Gdybyś napisał: "Muszę zamoczyć co tydzień/dwa tygodnie/miesiąc chociaż raz, bo matka natura mnie do tego zmusza" to Twoje argumenty miałyby sens.

Regularny seks jest dużą częścią tego poczucia szczęścia, owszem :) Natomiast "bliska" kobieta daje dodatkowe poziomy szczęścia, nie wiem, może odzywa się tu podświadomość mówiąca że jest konieczny jednak jakiś poziom więzi emocjonalnej, bo wyruchać i zostawić nie jest idealną strategią dla przetrwania moich genów.

 

Wgl co tydzień/dwa? Mon dieu, raczej co dzień/dwa :D

25 minutes ago, DanielS said:

aż dokopiesz się do największego szamba wprogramowanego Ci w czasach dzieciństwa

Jak dotychczas nie przekonaliście mnie ani że to jest jakiekolwiek szambo, ani że jest to coś, co wprogramował mi ktokolwiek inny, niż biologiczna natura.

Edytowane przez leto
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minute ago, Patton said:

A jeśli ktoś nauczył się żyć bez niej?

Nie widzę w tym nic dziwnego. Każdy ma inne potrzeby, ja piszę tylko o sobie. Jak słusznie zwracano wyżej uwagę, bez kobiety i/lub seksu da się technicznie rzecz biorąc żyć (nawet jeśli na niższym poziomie satysfakcji, dla zdrowego heteroseksualnego mężczyzny), więc no problem.

 

Ja po prostu zbyt długo nad tym myślałem i próbowałem to skorygować, i ostatecznie doszedłem do wniosku że w moim przypadku to nie ma sensu, bo to serio trochę jak bym walczył z tym że pociągają mnie dwudziestoparolatki i próbował sobie wmówić, że zdrowiej by było posuwać pięćdziesiątki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, leto napisał:

Jak dotychczas nie przekonaliście mnie ani że to jest jakiekolwiek szambo, ani że jest to coś, co wprogramował mi ktokolwiek inny, niż biologiczna natura.

Ale to nie dlatego, że nie podaliśmy Ci argumentów, tylko dlatego, że masz zamknięty umysł na to podejście i jesteś lekko zatwardziały w swoim poglądzie. I rozumiem oczywiście doskonale, dlaczego tak jest - bo gdybym teraz powiedział człowiekowi, któremu poczucie szczęścia daje jedzenie pizzy (niech tam, co drugi dzień), to on też by protestował. To naturalna reakcja. 

 

Najlepszym dowodem na to jest to, że sam piszesz:

 

13 minut temu, leto napisał:

Natomiast "bliska" kobieta daje dodatkowe poziomy szczęścia, nie wiem, może

I to wszystko co następuje po słowie "może" to jest zwykła racjonalizacja Twojego uzależnienia. Ponieważ część z nas uzależniona nie jest i wiąże poczucia szczęścia z posiadaniem "bliskiej" kobiety - jesteśmy w stanie trzeźwo ocenić to co piszesz i to negujemy. Ale obstawiam, że większość z nas kiedyś w tym błędnym przekonaniu tkwiła. 

 

Wracamy do punktu wyjścia - kobieta daje Ci poczucie szczęścia, bo jesteś od poczucia "bliskości" uzależniony i nie jest to stan mający cokolwiek wspólnego z naturą. Natura każe Ci zapłodnić jak największą liczbę partnerek, a posiadając stałą, chyba raczej tego nie możesz robić - czyli to, co sobie racjonalizujesz jako "naturę" jest mocno z nią w istocie sprzeczne. Bo to kwestia Twojej emocjonalnej - nie bójmy się tego nazwać - dysfunkcji.

 

Tak samo jak pewną dysfunkcją jest uzależnienie swojego poczucia szczęścia od jedzenia pizzy codziennie.  

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minute ago, tytuschrypus said:

I to wszystko co następuje po słowie "może" to jest zwykła racjonalizacja Twojego uzależnienia

Być może, być może. Nie twierdzę też że pozjadałem wszystkie rozumy i w 100% wiem wszystko o świecie, a o sobie samym to już w ogóle... No ale na chwilę obecną jestem na takim etapie że wydaje mi się to najlepszą hipotezą.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.