Skocz do zawartości

Polki to kobiety blachary - dlaczego tak szybko rośnie ich ilość?


Rekomendowane odpowiedzi

17 minut temu, Bonzo napisał:

I bank udziela Ci kredytu na zakup mieszkania za milion na Mickiewicza, ale ustanawia hipotekę na mieszkaniu za dwa miliony na Świetojańskiej.

Bank nie ustanawia hipoteki, to ty jako właściciel nieruchomości składasz oświadczenie o ustanowieniu hipoteki. Takie oświadczenie ma formę aktu notarialnego, nic nie dzieje się z automatu i bank nie ustanawia niczego (nie ma do tego prawa).
A w tej sytuacji opisanej przez ciebie zabezpieczeniem będzie raczej mieszkanie za milion na ulicy Mickiewicza a ty będziesz właścicielem obydwu mieszkań.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Reflux napisał:

A w tej sytuacji opisanej przez ciebie zabezpieczeniem będzie raczej mieszkanie za milion na ulicy Mickiewicza

Jesli nie masz zdolności kredytowej ?

Godzinę temu, Reflux napisał:

a ty będziesz właścicielem obydwu mieszkań.

Słowo "właściciel" jest tu moim zdaniem naduzyciem.

Nie można być pełnoprawnym, nieograniczonym właścicielem czegoś co stanowi przedmiot zabezpieczenia kredytu. Bo jesli coś zostało poddane takiemu zabezpieczeniu - to już w tym momencie ktoś (zapewne ten, kto udzielił kredytu) - rości sobie określone prawa do tej rzeczy. Słuszne zresztą - bo musi mieć, jak sama nazwa wskazuje - zabezpieczenie na wypadek gdybyś przestał płacic raty.

 

Jak już wspominałem - nazwa to jedno, rzeczywistość drugie.

 

Podam przykład.

W poprzedniej kadencji sejmu - pan Krzysztof Bęgowski używał personaliów "Anna Grodzka" i prawdopodobnie w dokumentach wystawionych na to nazwisko widniała płeć "kobieta". W sejmie (a wiec w konstytucyjnym organie władzy państwowej) - figurował jako "posłanka" Czyli kobieta.

Prawdopodobnie przed sądem obroniłby damską płeć.

 

A czy był kobietą ? Ależ skąd. Facet, ktory założy sukienkę i perukę - jeszcze kobietą się nie stanie, nawet jesli wykroi sobie fiuta wespół z jajami i torbą je okalającą.

 

Pan Bęgowski prawdopodobnie w Bangkoku przeszedł operację "zmiany płci". czyli - prawdopodobnie wyharatał sobie klejnoty.

Słowo "prawdopodobnie" jest tu na miejscu dlatego, że nikt nie odważał się sprawdzić tej strasznej rzeczy (czyli że faktycznie ucięli mu kutasa).

Co mnie nie dziwi - bo jak to trafnie ujął w poemacie "Caryca i zwierciadło" Janusz Szpotański - "Któż widok ten opisać zdoła ? I któż w ogóle go wytrzyma ?"

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 minut temu, Bonzo napisał:

Jesli nie masz zdolności kredytowej ?

To nie dostaniesz kredytu. Plus żeby kupić mieszkanie za milion złotych warto by było najpierw mieć 200k PLN na wkład własny, zwykle wymagany wkład własny to jakieś 20% wartości nieruchomości. Owszem da się to wymaganie obniżyć do 10% ale pominę tutaj kruczki i kombinacje.

14 minut temu, Bonzo napisał:

Słowo "właściciel" jest tu moim zdaniem naduzyciem.

Nie można być pełnoprawnym, nieograniczonym właścicielem czegoś co stanowi przedmiot zabezpieczenia kredytu. Bo jesli coś zostało poddane takiemu zabezpieczeniu - to już w tym momencie ktoś (zapewne ten, kto udzielił kredytu) - rości sobie określone prawa do tej rzeczy. Słuszne zresztą - bo musi mieć, jak sama nazwa wskazuje - zabezpieczenie na wypadek gdybyś przestał płacic raty.

Idąc tym tokiem rozumowania to ty sam nie jesteś swoim właścicielem. I bank nie rości sobie praw do tej rzeczy a jedynie zabezpiecza sobie prawo do zaspokojenia wierzytelności od każdoczesnego właściciela nieruchomości.
Oznacza to tyle że, bank gwarantuje sobie ściągalność wierzytelności. Nie oznacza to że, bank jest właścicielem, bank nie ma praw własności do nieruchomości.
 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Reflux napisał:

Idąc tym tokiem rozumowania to ty sam nie jesteś swoim właścicielem. I bank nie rości sobie praw do tej rzeczy a jedynie zabezpiecza sobie prawo do zaspokojenia wierzytelności od każdoczesnego właściciela nieruchomości.
Oznacza to tyle że, bank gwarantuje sobie ściągalność wierzytelności. Nie oznacza to że, bank jest właścicielem, bank nie ma praw własności do nieruchomości.

Ale wciąż nie zmienia to jednego faktu - na rzekomej Twojej własności ustanowione jest coś co ją ogranicza.

Przecież gdyby tak nie było - to sens zabezpieczania swoich interesów hipoteką przez bank - nie istniałby.

 

Podam przykład. Jesli uważasz, że zabezpieczone hipoteką, zakupione mieszkanie na kredyt jest Twoją własnością - to spróbuj pod zastaw tego mieszkania dostać INNY kredyt o wartosci podobnej do rynkowej wartości tego mieszkania - takiej jaką miałoby kupione za gotówkę.

Spróbuj. Jesli Ci się to uda - zmienię zdanie.

 

Naprawdę - semantyczne naduzycia w naszym kraju to dziś norma. A naprawę świata zaczyna się od naprawy pojęć.

 

Jak wspomniałem - temat dotyczy majętności człowieka z mieszkaniem na kredyt.

Taki człowiek nie jest majętny - mimo, że płaci raty kredytowe, nawet wysokie. On może kiedyś będzie majętny - jak spłaci długi.

 

U mnie w miasteczku jest taki przypadek.

Mianowicie - jest sobie grunt na przedmieściach. Kiedyś - to była wioska, a dziś - atrakcyjny punkt.

Grunt ten wprowadza pewien dysonans - poniewaz wszędzie dookoła pobudowano domy, bloki, sklepy, lokale usługowe. Miasto pobudowało ulice dookoła, chodniki, oświetlenie, kanalizację, deszczówkę, nawet chyba gaz ziemny jest doprowadzony. Słowem - cywilizacja panie jak niemalże w centrum Warszawy. Wszystko z uzbrojenia jest.

 

A tu nagle - łysa dziura. Spojrzałem na geoportal właśnie i z ciekawosci zmierzyłem - sześć hektarów.

Na dziurę tę spoglądaja bardzo łakomie lokalni deweloperzy, kupiliby to od ręki bo podzielic na działki, budować domy - złoty interes.

 

Ale jest pewien problem. Mianowicie - kiedys było to uprawne pole. Najpierw zmarła zona rolnika, ktory to posiadał, następnie w krotkim czasie po niej, jakieś 20 lat temu jak nie dalej - zmarł sam rolnik.

Testamentu nie pozostawił. Spadkobiercami są dzieci tego rolasa. Zdaje się trójka.

Dzieci te - to całkowita patologia, skłocone na noże ze sobą. Chyba nawet jeden z dzieciaków (teraz to już chłop w moim wieku) - siedział.

Do tego stopnia rodzinka jest pokłócona, że do dzisiejszego dnia nie przeprowadzono postępowania spadkowego - choć jest oczywiste, że te dzieci dziedziczą.

Grunt lezy jako nieuzytek - nic na nim się nie dzieje. Rosna jakieś krzaki, chaszcze itp.

Wartośc tego mozna oszacować na kilka baniek, zwłaszcza, że jest tam miejscowy plan przewidujący zabudowę mieszkalno - usługową, a ziemia marna - klasy niskiej, więc odrolnienie to sprawa prosta.

 

Te dzieci (totalna patologia) - są w zasadzie milionerami (formalnością jest przeprowadzenie postępowania spadkowego). Ale przez kłótnie między nimi - klepią biedę.

 

To jest jaskrawy przykład wskazujący na to, że nie ma znaczenia jak wyglądasz - byś był lub nie był móc uznanym za bogatego. Lub biednego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Bonzo napisał:

Podam przykład. Jesli uważasz, że zabezpieczone hipoteką, zakupione mieszkanie na kredyt jest Twoją własnością - to spróbuj pod zastaw tego mieszkania dostać INNY kredyt o wartosci podobnej do rynkowej wartości tego mieszkania - takiej jaką miałoby kupione za gotówkę.

 Spróbuj. Jesli Ci się to uda - zmienię zdanie.

Tylko że to o niczym nie świadczy, w sytuacji którą opisujesz chcicałbyś zastawić dwa razy tą samą rzecz za 2x tą samą bądź większą kwotę. 
I ty się dziwisz że nikt się na to nie zgodzi? :D 
Ale skoro tak to owszem możesz, nic nie stoi na przeszkodzie żebyś tak zrobił. Możesz obciążyć nieruchomość dwudziestoma hipotekami. Problemem może być tylko znalezienie chętnych :P.
Chociaż czasem spotyka się nieruchomość obciążoną trzema lub więcej hipotekami.

1 godzinę temu, Bonzo napisał:

Naprawdę - semantyczne naduzycia w naszym kraju to dziś norma. A naprawę świata zaczyna się od naprawy pojęć.

Nie jest to żadne semantyczne nadużycie, jesteś właścicielem mieszkania kupionego na kredyt koniec kropka.

A to że przy okazji masz zobowiązania związane z zaciągniętym kredytem to inny temat.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

55 minut temu, Reflux napisał:

Tylko że to o niczym nie świadczy, 

Alez świadczy. Mianowicie o tym, że jesli Czesio ma mieszkanie bez hipoteki (za gotówkę) a Franek ma identyczne mieszkanie (np na przeciwko Czesia) ale na kredyt - to Czesio jest włascicielem czegoś innego niż Franek.

Bo Czesio może pod swoje mieszkanie dostać kredyt na przykład na 300 tysiecy a Franek na zero.

 

Niech Ci będzie, że obaj sa właścicielami. Tyle, że jest kolosalna róznica w ich stanie posiadania.

Bo Czesio jest majętny, zaś Franek - w żadnym razie

55 minut temu, Reflux napisał:

w sytuacji którą opisujesz chcicałbyś zastawić dwa razy tą samą rzecz za 2x tą samą bądź większą kwotę. 
I ty się dziwisz że nikt się na to nie zgodzi? :D

Ja się dziwię ? Ani trochę. Bo cały czas próbuję Ci wykazac, że mieszkanie na kredyt tylko pozornie nalezy do tego kto je na ten kredyt kupił.

Godzinę temu, Reflux napisał:

Chociaż czasem spotyka się nieruchomość obciążoną trzema lub więcej hipotekami.

Calkiem to logiczne. Nie ma raczej przeszkód by obciażyc willę w Gdyni na Kamiennej Górze (za dwa miliony) - trzema hipotekami pod kredyt na trzy działki po 500 tysiecy każda.

55 minut temu, Reflux napisał:

Nie jest to żadne semantyczne nadużycie, jesteś właścicielem mieszkania kupionego na kredyt koniec kropka.

W semantycznym ujęciu - może i tak.

W rzeczywistości - nie. Przeciez Franek jest włascicielem i Czesio też. Obaj mają identycznie wyglądające mieszkania. Ta sama lokalizacja, ta sama dzielnica, ten sam budynek.

A de fakto - są to dwa całkowicie inne składniki majątku - bo Czesio ma majątek warty 300 tysięcy złotych - a Franek (jesli dostał kredyt wczoraj i nie robił żadnej wpłaty własnej) ma majątek warty zero.

 

Obaj będą mieli majątki takie same. Ale dopiero wtedy kiedy Franek spłaci kredyt.

 

Co więcej - teoretycznie może mieć miejsce taka sytuacja, że Franek wział kredyt w nomen omen - frankach szwajcarskich na równowartość 300 tysiecy złotych. Nagle, z dnia na dzień kurs franka skoczył z 2 złotych na 4 (a był taki moment swego czasu) - i teraz się okazuje, że Franek ma do spłaty zdecydowanie więcej niż warte jest mieszkanie !

Zatem - majątek Franka jest ujemny.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Bonzo Ty piszesz o tym, że mając wiele dóbr można być człowiekiem de facto mało zamożnym, jeśli posiada się mnóstwo zobowiązań. Pełna zgoda.

 

Ja natomiast zwróciłem uwagę, że człowiek, który zaciągnął kredyt, a następnie nabył nieruchomość, staje się w świetle prawa "pełnoprawnym" właścicielem tej nieruchomości i pozostaje nim, pomimo że jego prawo własności zostało obciążone hipoteką. Obciążenie tego prawa i fakt że jego wartość ekonomiczna jest mniejsza niż gdyby tego obciążenia nie było, w żaden sposób nie powoduje że w świetle prawa przestaje być właścicielem, staje się właścicielem innego rodzaju itp. 

 

Nie jest to kwestia tylko semantyczna. Nawet przy przyjęciu Twojej "bilansowej" metody oceny zamożności, jeżeli zakładamy, że kredytobiorca jest właścicielem, to po stronie aktywów wpiszemy mu wartość własności tej nieruchomości. Jeżeli natomiast on nie ma do tej nieruchomości żadnych praw, a tylko tam mieszka, to ten jego "aktyw" należy wycenić jakoś inaczej. Mówiąc inaczej, to jakiego rodzaju człowiek ma prawa do rzeczy stanowiących jego majątek, determinuje wartość ekonomiczną tego majątku. Co innego mieć wszystkie rzeczy w leasingu, a co innego mieć te same rzeczy na własność. 

 

Odnośnie Twojej metody oceny zamożności poprzez porównanie aktywów z zobowiązaniami to dla mnie do dyskusji jest co wliczyć na dany moment po stronie kredytu. Jeśli wliczyć cały kredyt, to rzeczywiście uszczuplenie jego zamożności jest znaczne. Ale równie dobrze można po tej stronie wpisac tylko jedna rate. Bo póki co tylko ta jedna rata staje się wymagalna. A następna - za miesiąc. Itp. I dopóki płaci prawilnie kolejne raty, bank nie może się domagać spłaty całości kredytu. Ale zostawiając to i przyjmując, że po stronie "winien" ma cały kredyt na 30 lat do przodu to niewątpliwie po stronie aktywów ma własność - od momentu jej nabycia do momentu jej utraty.

 

Co więcej, bank nie może być w tej sytuacji właścicielem nieruchomości. Nie ma bowiem żadnego sensu zabezpieczania się na swojej własnej rzeczy. Hipoteka jest ograniczonym prawem rzeczowym, czyli prawem na rzeczy cudzej. Jak mam własność to jakiekolwiek zabezpieczenia tracą sens, bo już mam najszerszy możliwy zakres praw do rzeczy. Jak mam własność, to sobie po prostu mogę iść i rzecz sprzedać. Może dlatego zgodnie z artykułem 247 kodeksu cywilnego jeżeli nastąpi skupienie własności i ograniczonego prawa rzeczowego w rękach jednego podmiotu, ograniczone prawo rzeczowe wygasa. Nie ma bowiem najmniejszego sensu zabezpieczania się na swojej rzeczy.

Czyli skoro bank ma hipotekę, to bank nie jest właścicielem. Inaczej hipoteka by mu wygasła. No to ktoś inny musi nim  być, bo rozważamy sytuację, gdy hipotekę ustanawia się zgodnie z artykułem 65 ust 1 ustawy hipotece ...czyli na cudzej własności. I tu decyduje  treść aktu notarialnego. Jeśli poprzedni właściciel przeniesie na kredytobiorcę własność, to ten ostatni w świetle prawa jest właścicielem pełną gębą.

 

Co potem ten właściciel zrobi ze swoim prawem - to jego problem. Może je sobie obciążyć hipoteką. Nawet bez hipoteki mogę podpisać z kimś umowę w której zobowiażę się, że np nie sprzedam rzeczy przez x czasu. Ograniczyłem swoje prawo własności. Sam chciałem. Wyjściowo miałem maksymalnie szerokie prawa do rzeczy, takie jak prawo własności mi gwarantuje, a że je sobie sam ograniczyłem, to już mój problem. Ażeby było smieszniej, to jeszcze jest w tej sytuacji artykuł 57k.c.

 

Ale nawet jeżeli przyjąć, że ja mogę skutecznie wyłączyć swoje uprawnienia właścicielskie względem innych osób, nie zmienia to w żaden sposób charakteru mojego prawa do rzeczy. Dalej mam pełną własność, żadną tam własność rzekomą. Po prostu prawo nie przewiduje możliwości "stopniowania" własności i kreowania jakichś pośrednich jej rodzajów. 

 

Nie jest to mój wymysł, tak to funkcjonuje od dawna.  

 

Koniec offtopu z mojej strony w tym wątku. Gdyby coś to odniosę się w watku założonym przez

 

 

 @Daenerys

 

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, Wypas napisał:

Nie jest to kwestia tylko semantyczna. Nawet przy przyjęciu Twojej "bilansowej" metody oceny zamożności, jeżeli zakładamy, że kredytobiorca jest właścicielem, to po stronie aktywów wpiszemy mu wartość własności tej nieruchomości. Jeżeli natomiast on nie ma do tej nieruchomości żadnych praw, a tylko tam mieszka, to ten jego "aktyw" należy wycenić jakoś inaczej.

No dobrze. Zastanówmy się zatem wspolnie nad czyms takim.

Mamy taki wynalazek jak TBS. To jest coś podobnego do spółdzielni mieszkaniowej za komuny.

Mianowicie - uzyskujesz prawo do użytkowania lokalu w zamian za wpłacany czynsz miesięczny i jakąś wpłatę poczatkową.

Włascicielem mieszkania nie jestes, ale masz wszelkie przymioty właściciela - możesz w nim mieszkać, nikt Cię z niego nie wyrzuci, możesz imprezować (zgodnie z przepisami), możesz sobie pomalowac pokój, wymienić sracz w kiblu czy położyć nową glazurę w kuchni.

Tyle, że w TBS'ie nie jestes i nigdy nie będziesz właścicielem mieszkania.

Róznica między mieszkaniem w TBS a mieszkaniem na kredyt jest taka, że właścicielem tego drugiego będziesz KIEDYŚ, zaś tego pierwszego - nigdy.

Poza tym róznic żadnych nie ma.

 

W TBS za prawo do używania takiego mieszkania (o ile pamietam zwanym "partycypacją") - też trzeba coś zapłacić. Wcale nie tak mało, ale też nie jakoś wiele.

Na przykład jakies 20% wartości podobnego mieszkania.

 

I gdybyś chciał sprzedać prawo w TBS - to możesz dostać taką samą kwotę jak ktoś kto sprzeda obciażone hipotecznie mieszkanie, ktorego jest niby-włascicielem - po spłaceniu iluś rat.

Edytowane przez Bonzo
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu ‎04‎.‎05‎.‎2019 o 15:23, Bonzo napisał:

dzisiejsza Kia za 80 tysiecy robi identyczne wrażenie jak BMW za cwierć bańki.

OK, ale tylko z zewnątrz. Wewnątrz to już inna bajka, tak samo jak jakość jazdy jest bardzo różna.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Bonzo Obaj posiadają mieszkania warte 300 000.
 

Pominięcie wkładu własnego jest nie uczciwe bo nie dostaniesz kredytu bez niego.
Zatem Franek musiał mieć i wpłacić minimum 60 000 zł jako wkład własny w mieszkanie czyli ma kredytu na 240 000 a nie na 300 000.

Ale nawet jeżeli przyjmiemy że Franek troszkę nakombinował i ma kredyt na 300 000 to jedyne co odróżnia obu panów to posiadane zobowiązania, nie zmienia to w żaden sposób faktu że obaj posiadają mieszkania po 300 000.
 

Ja nie spieram się o to z tobą czy saldo posiadanych aktywów obydwu panów jest dodatnie, ujemne, zerowe tylko o to kto jest właścicielem takiego mieszkania.

A właścicielem takiego mieszkania jest ten który je kupił a to jak pozyskał środki na zakup jest już wtórne. Tyle w temacie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

42 minuty temu, Reflux napisał:

nie zmienia to w żaden sposób faktu że obaj posiadają mieszkania po 300 000.

Mogę się zgodzić z tym, że obaj MIESZKAJĄ w mieszkaniach po 300 tysiecy złotych.

Ale tylko Czesio posiada mieszkanie za 300 tysiecy. Bo Franek już nie.

 

Czesio może jutro swoje mieszkanie sprzedac i dostanie 300 tysiecy

Franek też może jutro swoje mieszkanie sprzedać - i jesli nawet dostanie 300 tysiecy (np ktoś kupi je za gotówkę) - to natychmiast będzie musiał z tych 300 tysiecy odnieść do banku, tytułem zobowiązania kredytowego tyle na ile jeszcze mu do spłacenia pozostało.

 

Jest to wiec całkowicie inne posiadanie.

 

Czy łachmyta, ktory pójdzie do Providenta i pożyczy 10 tysiecy złotych - stanie się człowiekiem bogatszym o 10 tysiecy ?

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Bonzo Nie, obaj posiadają mieszkania za 300 000. To że ktoś musi spłacać zobowiązania jakie zaciągnął nie ma nic do rzeczy w kwestii własności.

35 minut temu, Bonzo napisał:

Czy łachmyta, ktory pójdzie do Providenta i pożyczy 10 tysiecy złotych - stanie się człowiekiem bogatszym o 10 tysiecy ?

Nie nie jest bogatszy o 10tyś ale jeśli pójdzie i kupi za te pieniądze jakieś przedmioty to stanie się ich właścicielem ;)

Edit: @imprudent_before_the_event Dzięki zrobiłem korektę niedziela jest :P 

Edytowane przez Reflux
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, Reflux napisał:

Nie bo formalnie pieniądze nie są jego. Ale jeśli pójdzie i kupi za te pieniądze jakieś przedmioty to stanie się ich właścicielem ;)

Skoro może za nie coś kupić to są jego.

Tyle że jednocześnie ma dług w banku na 10 tyś.

Więc o ile jego stan posiadania nie wzrósł o 10 tyś, to te 10 tyś w gotówce są jak najbarziej jego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 4.05.2019 o 12:23, Patton napisał:

Przypomniało mi to rozmowę z taką blacharą na czacie, której wcisnąłem kit o samochodzie, i w który podejrzewam że nawet średnio rozgarnieta małpa by nie uwierzyła. I jeśli ktoś chce to mogę to opisać.

Opisz to  ciekawe a pośmiać zawsze :)

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, Bonzo napisał:

Czy łachmyta, ktory pójdzie do Providenta i pożyczy 10 tysiecy złotych - stanie się człowiekiem bogatszym o 10 tysiecy ?

 

Nie, ale dla kobiety to nie istotne.

Ważne, że może na nią wydać dodatkowe 10 tys :D

  • Like 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Brat Jan napisał:

Ważne, że może na nią wydać dodatkowe 10 tys

No właśnie !

I tu wracamy do podniesionego przeze mnie wczesniej zagadnienia - czy opłacalnym "zdobywanie" kobiet uzywając drogich gadżetów ?

 

Jak juz wspomniałem - na jednorazowe ruchanie prawdopodobnie da sie wyrwać laskę za pomoca drogiego auta. Gwarancji ruchania jeszcze nie ma, ale szansa jest. Koszt operacji jest znaczny - bo drogi samochód czy to pozyczony, czy kupiony, czy wyleasingowany - kosztuje.

 

Ale tak samo jednorazowe ruchanie mozesz  mieć za 200 złotych w burdelu. Gdzie dostaniesz identyczną dziewczynę (a kto wie czy wręcz nie tę samą !), z podobnym tak zwanym "przebiegiem"

Z tą róznica, że ruchanie w burdelu jest na 100% pewne.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Brat Jan napisał:

Tym to się właśnie różni.

Chcesz powiedzieć, że kobieta wyrwana na drogie auto jest zdobyta a dziwka w burdelu jest kupiona ?

Wolne żarty.

Obie są kupione z tą róznica, że za tę pierwszą zapłaciłeś znacznie wiecej otrzymując taki sam "towar".

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

40 minut temu, Bonzo napisał:

Chcesz powiedzieć, że kobieta wyrwana na drogie auto jest zdobyta a dziwka w burdelu jest kupiona ?

Wolne żarty.

Obie są kupione z tą róznica, że za tę pierwszą zapłaciłeś znacznie wiecej otrzymując taki sam "towar".

Jest różnica, dlatego większość lata, aby zdobyć. 

Gdyby było inaczej poszliby zapłacili i poruchali.

 

To tak jak z łowieniem ryb, czy polowaniem. Zamiast pójść do sklepu, zapłacić i mieć rybkę, czy kawałek dziczyzny łowią i polują.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

48 minut temu, Bonzo napisał:

Chcesz powiedzieć, że kobieta wyrwana na drogie auto jest zdobyta a dziwka w burdelu jest kupiona ?

Wolne żarty.

Obie są kupione z tą róznica, że za tę pierwszą zapłaciłeś znacznie wiecej otrzymując taki sam "towar".

Serio? aha.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.