Skocz do zawartości

Planowa eksterminacja geniuszy przez system "edukacji"


Rnext

Rekomendowane odpowiedzi

W wątku o strajkach nauczycieli, parę razy zwracałem uwagę na interes "elit", sprowadzający się do hodowli tępego "jedwabinka", który nie zagrozi zarówno ich stylowi życia jak i nie będzie konkurencją dla ich potomstwa. Jestem w sumie dość antyestablishmentowy, bo postrzegam "elity" jako trybiki korporacji zazdrośnie strzegącej dostępu do dóbr i rozwoju człowieczeństwa, po to, by sami mogli ze wszystkiego w pełni korzystać. A do tego celu każdy pasożyt potrzebuje szerokich mas żywiciela. Dlatego nie dowierzam w reformę systemu edukacji pro-obywatelskiej (bądź pro-człowieczej). 

 

I dziś przy porannej prasówce trafiłem na ciekawy eksperyment (oraz mini-wykład, link na końcu) przeprowadzony przez NASA, związany z testem kreatywności/wyobraźni, który przeprowadzono na przedszkolakach (testowano 1600 sztuk trzódki) w wieku 4-5 lat. Okazało się, że ilość dzieci w tym wieku o cechach geniuszu to 98%! Oczywiście nie dowierzano i odrzucono wyniki testu, jednak powtórzono go po pięciu latach. Odsetek dzieci o cechach "geniuszu" spadł do 30%, po to, by wśród 15-latków wynieść tylko 12% a wśród dorosłych wyciągać już ledwie 2%. 

 

Badania te zostały podsumowane w taki sposób:

Cytat

System szkolnictwa, szkoły średnie i szkolnictwo wyższe stopniowo pozbawiają dorastającego człowieka kreatywnego geniuszu tkwiącego w każdym z nas. Jest tego kilka powodów, ale najbardziej prawdopodobnym wydaje się ingerencja klas rządzących.

To, co umieściliśmy w pojęciach „szkoła” i „edukacja”, jest w rzeczywistości instytucją globalną, złożonym systemem psychologicznym, historycznie stworzonym, aby służyć potrzebom klas rządzących.

Jak się okazuje, aby tak zwana „elita” zachowała swój elegancki styl wyzywającego luksusu, jednocześnie czyniąc minimalny wkład w rozwój nowego i produkcji, konieczne są nie tylko wiecznie sztuczne niedobory, niekończąca się eksploatacja i nieustanne wojny. Potrzebny jest także ogólnopaństwowy, ponadnarodowy system prania mózgu udowadniający, że „zawsze tak było”, który nie pozwalał spojrzeć na drapieżny, niewolniczy system światowy krytycznie.

 

Link do wykładu Georga Landa:

 

  • Like 11
  • Dzięki 7
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, Rnext napisał:

eksperyment (oraz mini-wykład, link na końcu) przeprowadzony przez NASA, związany z testem kreatywności/wyobraźni, który przeprowadzono na przedszkolakach (testowano 1600 sztuk trzódki) w wieku 4-5 lat. Okazało się, że ilość dzieci w tym wieku o cechach geniuszu to 98%!

Nie stawiałbym tu znaku równości.

Gdyby tak było to przed erą "nowoczesnego szkolnictwa" tych geniuszy powinno być w historii ludzkości więcej i szybszy rozwój, postęp cywilizacyjny. 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz po fakcie ukończenia szkół zrozumiałem dlaczego nie lubiłem chodzić do ludzkiego zoo. Pomijając kwestię edukacji, szkoły to miejsca skupiające ludzi przeświadczonych kłamstwami jakoby bez szkoły w życiu nie osiągną niczego.

 

Wielu z nich pokończyło i studia. Dziś mogą jedynie na kasie pracować albo na budowie. Jedyne co szkoła daje to tyle co nauczą czytać, pisać i trochę liczyć. Czyli podstawę do bycia baranem. Radzić w życiu musimy nauczyć się sami, będąc na głębokiej wodzie. Albo się utopimy albo nauczymy pływać.

Edytowane przez LiderMen
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

We wspomnianym wątku o strajkach nauczycieli niektórzy wskazywali na fakt, że gdyby nie wspaniały, państwowy system edukacji i nie tylko, ludzie nie umieliby pisać i czytać, a także nie mieliby dostępu do lekarzy, leków, straży pożarnej, nie byłoby policji, wojska itd., a samo danie podwyżek nauczycielom w cudowny sposób podniesie z automatu poziom nauczania. Ja mimo, że swoją oficjalną, państwową edukację zakończyłem już naście lat temu, też uważałem się, szczególnie na studiach, za funkcjonalnego analfabetę, wszystkiego co w życiu dla mnie ważne, istotne oraz przydatne nauczyłem się poza szkołą i naszym fantastycznym systemem edukacji. Ciekawym jest też fakt, że wiele osób, które w szkołach miały świetne oceny i uchodziły za kujonów, w realnym świecie niestety dość często dają sobie radę conajwyżej średnio. 

Edytowane przez Krugerrand
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu, LiderMen napisał:

 Jedyne co szkoła daje to tyle co nauczą czytać, pisać i trochę liczyć. Czyli podstawę do bycia baranem. Radzić w życiu musimy nauczyć się sami, będąc na głębokiej wodzie. Albo się utopimy albo nauczymy pływać.

 

W sumie to jedyne co mi zostało po szkołach. Reszta to jakieś bzdety.

Kto, komu, co w 14-ym wieku. Aha, jasne. A co mnie to huhwa obchodzi i do czego mi się przyda?

Biologia, chemia. Ok, to się przydaje.

Matematyka. No ja pierdolę.  Jakie to ma przełożenia na życie. Całki, cotangensy i reszta tych bzdur. Silnia..., co to ma być? Jakieś majaki.

 

Ogólnie rzecz biorąc w szkołach nie uczą ,oprócz tych niewielu użytecznych cosi, niczego co się przydaje w życiu.

Nakazy, zakazy, oceny, świadectwa, egzaminy..., na jaki chuj? No po co?

 

Zmarnowany najlepszy okres życia na jakieś pieprzone majaki.

 

No kurwa sorki, ale rzeczy jakie mi się przydają, z jakich korzystam nauczyłem się sam.

Ponieważ chciałem, musiałem, tak wyszło.

Bez ocen, świadectw, przymusu.

Czasem coś spadło na łeb albo wpadło do oka, ale cóż.

 

Użyteczną część szkoły podstawowej zrobiłbym w 2 lata, może trzy. Czytać i pisać potrafiłem w wieku chyba max 5 lat.

Szkoła średnia. Fizyka i chemia. Jakiś rok.

Za resztę podziękuję.

 

Policzmy. Max 4 lata zamiast dwunastu.

Czego sensownego można się nauczyć będąc młodym człowiekiem w 8 lat.

Pi razy oko wszystkiego kurwa.,

 

Edytowane przez wroński
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, Krugerrand napisał:

wszystkiego co w życiu dla mnie ważne, istotne oraz przydatne nauczyłem się poza szkołą i naszym fantastycznym systemem edukacji. 

Mam dokładnie to samo odczucie @Krugerrand. Z perspektywy czasu wiem, że czas edukacji szkolnej i akademickiej, to był czas w znakomitej większości zmarnowany.

Prawdziwa nauka zaczęła się dopiero wtedy, gdy skończyłem się "uczyć" formalnie ;) 

Edytowane przez DanielS
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 minuty temu, LiderMen napisał:

nie lubiłem chodzić do ludzkiego zoo

Coś w tym jest, miewałem podobne przemyślenia...

 

12 minut temu, wroński napisał:

Użyteczną część szkoły podstawowej zrobiłbym w 2 lata, może trzy. Czytać i pisać potrafiłem w wieku chyba max 5 lat.

Szkoła średnia. Fizyka i chemia. Jakiś rok.

Policzmy. Max 4 lata zamiast dwunastu.

Chyba chodzi o to, aby "zaopiekować się" przez te x lat dziećmi, gdy  rodzice pracują.

Oraz ukształtować nowe pokolenie wedle wytycznych danego rządu.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, Brat Jan napisał:

Chyba chodzi o to, aby "zaopiekować się" przez te x lat dziećmi, gdy  rodzice pracują.

Oraz ukształtować nowe pokolenie wedle wytycznych danego rządu.

 

Zaopiekować to sam się zawsze potrafiłem.

A ukształtowanie nie wyszło ni huhu.

Tadaaam, sziurpriza!

 

edit. Zapomniałem o językach. Rok, wiem jak dzieciaki szybko się uczą języków.

        Czyli 5 lat.

Edytowane przez wroński
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Historycznie pruskie szkoły ludowe były pierwszym systemem publicznej edukacji. Miały wychować karnego obywatela a nie myśliciela. 

Znalazłem ciekawe opracowanie:

http://bazhum.muzhp.pl/media//files/Rozprawy_z_Dziejow_Oswiaty/Rozprawy_z_Dziejow_Oswiaty-r2009-t46/Rozprawy_z_Dziejow_Oswiaty-r2009-t46-s85-146/Rozprawy_z_Dziejow_Oswiaty-r2009-t46-s85-146.pdf

45 minutes ago, Rnext said:

To jeszcze może jako uzupełnienie wrzucę przebłyskotliwy i dowcipny wykład Kena Robinsona na ten temat (są PL-napisy jak by co):

 

Jeśli komuś się spodoba jest też ciekawa jego książka "The Element".

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja miałem to szczęście (chyba?) że zarówno moi rodzice jak i moje LO, które uznaję za decydujący edukacyjnie dla siebie okres, w znacznym stopniu trzymali mnie w nurcie "antypedagogiki". Brzmi jak brzmi, ale chodzi o przekazanie sterowania swoimi zainteresowaniami i życiem dzieciakowi a nie "formowanie" go jak pod prasą hydrauliczną. 

 

Zainteresowanym jeszcze polecę koncepcję szkoły Summerhill. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Dodam jeszcze że nauczycielka z przedmiotu który rozszerzałem, namawiała mnie do zrezygnowania ze swojej jedynej pasji (kulturystyka) na rzecz właśnie tego przedmiotu, już go nie rozszerzam. :) A była to duża presja, bo zarówno rodzice jak i ona dawali znać i naciskali „żebym sie uczył a nie tylko siedział przed tymi lustrami i się prężył”.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mogę to potwierdzić, bo skończeniu szkoły wyższej miałem totalne obrzydzenie do nauki. Dopiero po 2-3 letnim detoksie, zacząłem sam się interesować nowymi rzeczami. Bez narzucania, bez oceniania itp.

 

Widać też sporą degradację systemu oświaty (choć z oświecaniem nie ma on nic wspólnego). W czasach PRL-u progi maturalne były wyższe, bodajże 60%, a mature z polskiego oblewało się przy 3 błędach ortograficznych. Potem były jeszcze egzaminy wstępne na uczelnie. W efekcie młodzi ludzi szli na kierunki techniczne i stawali się fachowcami, lub na uniwersytety i tam tak samo. Nie było masowej produkcji magistrów, gdzie nie trzeba nic robić żeby zdać (kierunki typu ochrona środowiska, bezpieczeństwo wewnętrzne i jakieś inne pierdy) i nie było takiego deficytu w zawodach technicznych.

 

Pytanie dlaczego? Myślę, że rnext to wyjaśnił, jeżeli ludzie poprzez system edukacji mogliby realizować swój ludzki potencjał, to byliby nie do zmanipulowania. W taki sposób elity zachowują swoją dominację, a ich dzieci otrzymują zupełnie inną edukację.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Brat Jan napisał:

Nie stawiałbym tu znaku równości.

Bo tu chodzi nie tyle o "geniusz" który wyróżniłeś, lecz o "cechy geniuszu", czyli potencjał do tworzenia nowych rozwiązań, idei, koncepcji itp. Posiadanie cech nie musi mieć skutku (coś jak - każda kobieta może zajść w ciążę, ale nie każda wyda potomstwo), ale znacząco zwiększyć prawdopodobieństwo - dać możliwość ich "poskutkowania".

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zawsze czułem sie błyskotliwym wsród znajomych, duzo zapamiętywałem z lekcji, do końca gimnazjum moja inteligencja rosła, szła do góry, mimo że dużo o nią nie dbałem, mój dzień wyglądał tak:

-szkoła,

-siłownia,

-znajomi/komputer/dziewczyna. 

Czyli nic produktywnego, oczywiście często zdarzało mi się przysiąść do jakiejś ciekawej książki, dużo czytałem artykułów internetowych, na tematy ktore mnie interesowały. Nie uczyłem sie praktycznie w ogóle, a oceny z większości przedmiotów to 3, czasem 4 lub 2. 

 

Od 1 klasy średniej szkoły „wziąłem się porządnie za naukę, odpadły spotkania ze znajomymi, odpadły gry komputerowe, książki, praktycznie to wracałem ze szkoły, leciałem na siłownie, a później tylko nauka nauka i tak wygladał praktycznie kazdy moj dzien na tygodniu. Moja inteligencja mimo to spadała (a w tym czasie odrzuciłem trawkę którą paliłem często pod koniec gimnazjum i przez 1 kl liceum, popijalem za to co drugi weekend wódkę), finalnie w drugiej klasie liceum nie potrafiłem powtórzyć tematu jaki był na lekcji, a zeby przypomnieć sobie słowa nauczycielki to już w ogóle szok, często czulem się debilem w relacjach towarzyskich i nie umiałem logicznie myśleć, wsyzstko tylko zero jedynkowe, zero kreatywności, porzuciłem pisanie tekstów, bo stały się „proste, betonowe i bez polotu”. 

 

Do dziś udało mi się przywrócić mój mózg do stanu powiedzmy normalności, jak to zrobiłem?

Zmniejszenie nauki szkolnej do minimum, uczenie się w domu z tematów które wiążą się z moją pasją, czytanie książek, pare sesji gier komputerowych w tygodniu, częstsze spotkania ze znajomymi. 

 

Wynioslem z tego wniosek, żeby dawać swojemu mózgowi coraz to większe wyzwania, czy to umysłowe, czy społeczne, czy nawet komputerowe, wychodzić ze strefy komfortu, bo nie sposob zauważyć kiedy odmówi nam posłuszeństwa.

 

@Rnext W sumie dobrze że usunąłeś, wyszedł z tego tekst obszerniejszy i lepiej złożony niz poprzedni. 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To ja trochę w kontrze do wniosków z cytowanych badań.

Trudno mi uwierzyć w te 98 % potencjalnych geniuszy na starcie. Być może badano naturalną u dzieci skłonność do eksperymentowania i ciekawość świata. Wydaje mi się, że te cechy naturalnie zanikają u człowieka wraz z dorastaniem. Intuicyjnie wydaje mi się też mało prawdopodobne żeby uzyskanie takiej zmiany występowania w populacji (z 98 na 30%, potem do 2%) jakiejś cechy mogło być spowodowane jakąkolwiek socjotechniką. Gdyby rzeczywiście odpowiadał za to system edukacji, byłby to przykład niespotykanej skuteczności systemu. Raczej jest to chyba efekt dojrzewania/dorastania i zmian w funkcjonowaniu mózgu. 

 

Natomiast zgadzam się, że systemowi nie zależy żeby obywatele byli zbyt mądrzy. Ciemną masa łatwiej zarządzać.  Z któregoś już źródła (pierwszy był JKM) dowiaduję się, że elity wychowują swoje dzieci bardzo starannie i rygorystycznie. A z nas to mają być po prostu dobrzy konsumenci. 

 

 

Edytowane przez Wypas
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

System edukacji to syf. Można dużo wiedzieć, ale jak trafi się kurwa nie nauczyciel(ka), to bez kucia 24/7 bzdur z kategorii "zakuć, zdać, zapomnieć" nie zdasz. Dlatego podziękowałem i zatrzymałem się na średnim bez matury. Fajne uczucie bez wykształcenia zarabiać więcej od zgorzkniałych kutasów z przerośniętą ambicją na wygodnych posadkach. 

 

Gdybym wiedział, to poszedłbym do najłatwiejszego prywatnego liceum, w moim zawodzie liczą się umiejętności, nie papierek.

 

Do wielu zawodów sztucznie blokuje się dostęp poprzez wymaganie wykształcenia, a żeby zdobyć wykształcenie nie wystarczy znać się na zawodzie - wręcz przeciwnie. 

Niektórzy zaraz powiedzą, że jak to lekarz czy prawnik bez wykształcenia. Ja powiem tylko tyle, że większość osób pracujących w zawodzie pracuje chyba za karę, zero profesjonalizmu, zero jakiejś chęci w rozwijaniu się, klepią by klepać.

Edytowane przez Imiennik
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, wroński napisał:

 

W sumie to jedyne co mi zostało po szkołach. Reszta to jakieś bzdety.

Kto, komu, co w 14-ym wieku. Aha, jasne. A co mnie to huhwa obchodzi i do czego mi się przyda?

Biologia, chemia. Ok, to się przydaje.

Matematyka. No ja pierdolę.  Jakie to ma przełożenia na życie. Całki, cotangensy i reszta tych bzdur. Silnia..., co to ma być? Jakieś majaki.

Te "bzdury" jak najbardziej się przydają. Ludziom, którzy zarabiają ciężką forsę za wkład w rozwój nauki i techniki. Oczywiście to są elity, właśnie w tym sensie.

 

Natomiast zawsze trzeba dzieciom w szkole tłumaczyć, dlaczego coś się stało w owym XIV wieku, jakie miało przyczyny i jakie skutki. To jest ciekawsze od suchych faktów i poszerza horyzonty.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najgłupsza osoba, którą znam to największa prymuska na roku. Najwyższa średnia, egzaminy i kolokwia zdane w pierwszym terminie, wszelkie prace i projekty zawsze najlepsze, etc, etc. Prowadzenie z nią normalnej rozmowy jest niemożliwe - na niczym się nie zna, poza uczelnią nie ma żadnych zainteresowań, nie rozumie najprostszego żartu, nie potrafi wytrzymać 10 minut bez gadania o nauce. Koszmar. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że sama uważa, że osiągnęła w życiu wielki sukces i inni powinni jej tego pozazdrościć. Zderzenie z rzeczywistością trochę ją zaboli.       

 

Myślę, że można wyjść ze szkoły bez spranego mózgu, jeśli tylko człowiek nie da się zanadto wpędzić w pogoń za ocenami i wysoką średnią. Pamiętam jak w klasie maturalnej wahała mi się końcowa ocena z niemieckiego i moja nauczycielka mało nie dostała apopleksji, gdy poprosiłem ją o wstawienie tej niższej, bo mi na średniej nie zależy. Dla niej to był wyraz braku ambicji, nieodpowiedzialności czy wręcz pogardliwego stosunku do przedmiotu (no, tu akurat miała rację), a już miażdżącym argumentem miało być to, że moje świadectwo maturalne będzie źle wyglądać ?.     

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, iry napisał:

Najgłupsza osoba, którą znam to największa prymuska na roku. Najwyższa średnia, egzaminy i kolokwia zdane w pierwszym terminie, wszelkie prace i projekty zawsze najlepsze, etc, etc. Prowadzenie z nią normalnej rozmowy jest niemożliwe - na niczym się nie zna, poza uczelnią nie ma żadnych zainteresowań, nie rozumie najprostszego żartu, nie potrafi wytrzymać 10 minut bez gadania o nauce. Koszmar.

Kto wie? Dla społeczeństwa lepsza jest osoba wybitna w wąskiej dziedzinie niż "ogolnie" inteligentna, bo takich osób jest sporo. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.