Skocz do zawartości

Mój związek z niepełnosprawną dziewczyną


Rekomendowane odpowiedzi

Witam,
Mam 19 lat i mieszkam w miejscowości w połowie wiejskiej, w połowie sprawiającej wrażenie przedmieścia.
Pochodzę z biednej rodziny. Jest nas łącznie troje (siostra, ja i matka), chociaż niedługo siostra się wyprowadza. Matka wychowywała mnie i siostrę samotnie, odkąd mój ojciec "zniknął" (podejrzewamy, że został zamordowany), kiedy nosiła mnie jeszcze w swoim łonie. Od wielu lat moja matka jest jedynym żywicielem rodziny zarabiając 1,5 tyś. Ja i matka często dorabiamy na życie robiąc u bogatszych sąsiadów. Mimo swojej biedy, jestem bardzo dobrym uczniem, który przedostał się do etapu krajowego z chemii, a do wojewódzkiego z fizyki (W gimnazjum dostałem się do wojewódzkiego z obydwu przedmiotów).
To są, w dużym skrócie, okoliczności poniższych wydarzeń.

(Wyszło więcej niż oczekiwałem. Najważniejszy jest ostatni punkt, a reszta to tylko droga, która doprowadziła do tego punktu, więc nie trzeba czytać całości)

1. Początek relacji:
Zawsze byłem osobą, która miała duże trudności z zaufaniem innym ludziom - możliwe, że to przez moje wcześniejsze doświadczenia. Twierdziłem, że przez całą moją edukację nie będę miał żadnych bliższych relacji, gdyż sądziłem, że niepotrzebnie odciągnie od nauki.
Chodząc od klasy do klasy nie miałem nic do roboty, więc przyglądałem się osobnikom, z którymi będę miał do czynienia przez najbliższe 3 lata. Zauważyłem brunetkę bliską nadwagi czytającą książkę pt: "Samolubny Gen". Nie ukrywam, zainteresowałem się, więc zacząłem zwracać na nią szczególną uwagę na lekcjach. Była cicha i siedziała razem ze mną w pierwszej ławce (spóźniła się i posadzili ją tam, gdzie było wolne miejsce), ale jak nauczyciel na fizyce zadał jakieś pytanie do niej, to ona odpowiadała tak, jakby miała encyklopedię w głowie i nie mogła przestać gadać. Mówiła z taką pasją w głosie, że byłem pod wrażeniem.
Przez to, że siedzieliśmy w tej samej ławce, to często nauczyciele dawali nas do tych samych grup przy pracach grupowych lub tworzyli grupę tylko z nas dwóch. Pracowanie z nią było o tyle przyjemne, że ona miała miliony pomysłów na minutę i jak nie byłem czegoś pewien, to potrafiła mi przedstawić możliwe opcje oraz przypomnieć o paru rzeczach. Z resztą, widać było, że uśmiechała się tylko wtedy, kiedy ktoś się o ją pytał o coś. Jedynym negatywem, który wtedy zauważyłem, był fakt, że sama z siebie była leniwa, ale jak jej coś rozkazałem (mówiąc powód swojej decyzji), to mogłem mieć 100% pewność, że ona to zrobi i że jej praca będzie porównywalna jakościowo z moją. Podczas właśnie takich zajęć polubiłem ją i stałem się bardziej ufny wobec niej.
Po paru takich projektach zaczęliśmy wymieniać swoje spostrzeżenia dotyczące tematów poruszanych na lekcjach i wtedy zaczęła się nasza znajomość.

2. Początki romansu:
Czasem byliśmy tak zaangażowani w rozmowę, że nie przerywając jej dochodziłem do przystanku autobusowego i czekałem razem z nią na przyjazd jej autobusu. Spędzałem z nią czas na każdej przerwie, siedziałem z nią na każdej lekcji i nadal było mi mało. Myślałem, że jak skończą się tematy do rozmów, to będziemy mogli mieć pomiędzy sobą ciszę, a ja mógłbym powrócić do swojego pierwotnego, wygodnego planu. Niestety, z każdą kolejną konwersacją tematów tylko przebywało, a ja zacząłem jej coraz bardziej ufać. Była wobec mnie lojalna i nigdy, wbrew moim oczekiwaniom, nie dała nawet objawu potencjalnych złych intencji wobec mnie.
Wtedy zaczęły mi przelatywać przez głowę myśli o spotkaniach poza szkołą. Zaczynałem układać plany, jak takie spotkanie mógłbym poprowadzić, ale bałem się którykolwiek wprowadzić w życie. Ona była całkowicie clueless i nawet nie zauważała, że zadaję tak dużo pytań tylko niej (jakby ona cokolwiek zauważała w jej otoczeniu - nawet nie potrafiła zauważyć tego, że miała tłuste włosy albo że ktoś rzuca piłkę podczas gry w koszykówkę), ale za to pamiętała wszystko, co do niej kiedykolwiek powiedziałem.
Pewnej niedzieli postanowiłem, że zaproszę ją na wspólny spacer (na nic więcej nie było mnie stać), więc skonstruowałem w głowie plan zaproszenia oraz przebiegu spotkania. Będąc romantykiem, poszedłem na łąkę i nazbierałem jej kwiatów. W poniedziałek podszedłem do niej po szkole, wyciągnąłem do niej kwiaty i oświadczyłem, że chcę z nią pójść we wtorek na spacer. Ona wyciągnęła dwa takie same kwiatki i je zjadła w całości. Później oznajmiła, że przeczytała, że można je jeść i była ciekaw, jak one smakują. Powiedziała mi, że może pójść ze mną i odjechała do domu.
Spotkanie w parku niedaleko szkoły zacząłem od gry w piłkę ręczną, ponieważ widziałem, że mimo swojej gapowatości, trenowała ją. Nie była dobra w sportach, ale w ręcznej dorównywała umiejętnościom przeciętnego ucznia. Gdy się zmęczyliśmy, to usadowiliśmy się na ławce i zaczęliśmy rozmawiać o nauce. Starałem się postępować według planu i z każdą minutą przesuwałem się do niej bliżej, po czym nieśmiało inicjowałem delikatny kontakt fizyczny (dotykanie dłoni). Powiedziałem: "Chciałbym być kwasem chlorowodorowym, jeśli ty byś była wodorotlenkiem sodu" i wręczyłem jej kartkę z tym, co mógłbym jej zaoferować, gdyby była ze mną i co ona mogłaby mi dać w zamian. Ona przeczytała każdy punkt i zawahała się przed podpisaniem się na niej. "Nie ma tutaj rzeczy, której nie robię sama z siebie" rzekła i zaczęła pisać na odwrocie kartki. "Jeśli Ci to nie przeszkadza, to nie ma nic przeciwko" dodała i napisała na kartce, że ma miopatię. Ja, znając jeden inny przypadek tej choroby mięśni, stwierdziłem, że mi to nie wadzi. I tak się zaczął mój pierwszy związek.

3. Przebieg i rozstanie:
Robiliśmy wiele rzeczy razem. Bardzo często pomagała mi przy zbiorach truskawek, mimo iż nie musiała, a ja za to doprowadzałem jej wszelkie pomysły do realizacji. Jej inteligencja, mądrość i kreatywność pomagały mi, kiedy miałem wątpliwości, a zafascynowanie nauką spajało naszą relację. W trakcie trwania związku dowiedziałem się o jej sytuacji rodzinnej (wychowywał ją dziadek, ponieważ rodzice ją porzucili, a babcia umarła, gdy była w podstawówce) oraz więcej szczegółów na temat jej choroby. Miopatia wrodzona, w skrócie, jest podobna w skutkach do zaniku mięśni, ale lepiej rokuje, gdyż, zazwyczaj, wolniej się rozwija. Ona, trenując piłkę ręczną, zatrzymywała rozwój tej choroby. Mogłem z nią konie kraść, ponieważ tak dobrze się uzupełnialiśmy. Jej myślenie było zawsze chłodne i do bólu matematyczne, więc kłótnie były dosyć rzadko i bardzo szybko potrafiliśmy je rozwiązać. Ona, mimo iż nie była skłonna do mówienia o swoich uczuciach, to okazywała je poprzez doradzanie mi, a ja okazywałem to poprzez naprawianie jej rzeczy i dawanie drobnych, często bezwartościowych, upominków.
Kilka miesięcy przed zakończeniem związku ona złamała nogę podczas treningu. Zrastała się ona wolniej, niż u normy. Po zdjęciu gipsu okazało się, że nie może chodzić już bez laski. Po pewnym czasie okazało się, że nie może wchodzić już po schodach i wnosiłem ją na piętra z pomocą przyjaciela. Nie dawała po sobie poznać, że jest smutna z tego powodu, ale wyczuwałem to u niej. Była na tyle dumna, że nie chciała się przyznać, że to ją dotyka. Pewnego dnia, chodząc po korytarzu, upadła i nie mogła wstać. Podbiegłem do niej i próbowałem jej pomóc, ale za każdym razem, jak ją puszczałem, to nie mogła ustać dłużej niż 10 sekund, nawet z laską. Ona i dziadek poszli do lekarza, a ten oznajmił, że jej mięśnie są tak podniszczone i zdegenerowane, że już nigdy nie stanie na nogi. Jej dziadek i ja załatwiliśmy jej wózek inwalidzki tydzień przed końcem roku szkolnego. Płakała praktycznie cały czas, aż do zakończenia gimnazjum.
Później zniknęła. Ostatni raz ją widziałem w ten ostatni dzień szkoły. Zerwała ze mną kontakt całkowicie.
Rozmawiałem z jej dziadkiem, ale on tylko stwierdził, że tak jest lepiej.


Jestem jeszcze niedoświadczonym w niczym szczenięciem i, pomimo upływu czasu, nie mogę przestać o tym myśleć, gdy moją głową nie zaprząta praca. Od tamtej chwili staram się już więcej nie przejmować, ale zawsze wychodzi na to, że zaczynam za nią tęsknić.
Jak mógłbym temu zaradzić? Potrzebuję obiektywnego spojrzenia.

  • Like 3
  • Dzięki 6
  • Smutny 9
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 hours ago, MagnusMagnesium said:

Powiedziałem: "Chciałbym być kwasem chlorowodorowym, jeśli ty byś była wodorotlenkiem sodu"

 

Naprawdę młodzieńcze lata mają swój niepowtarzalny urok. 

 

Moim zdaniem to co najbardziej Ci dokucza to jej zniknięcie bez słowa. Nie wytłumaczyła Ci swojej decyzji. Czujesz w sobie, że zasługujesz na słowa wyjaśnienia. A wyjaśnienia brak. 

 

Trudna sprawa. Z tą dziewczyną już nie będziesz, ale porozmawiać by pasowało aby nie siedziała w tobie ta sprawa przez kolejne długie lata. 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Milczenie jest złotem.

 

Dziewczyna postąpiła bardzo mądrze wycofując się. Zrobiła Ci bardzo dużą przysługe. Wie, że kiedyś założysz rodzine z kimś zdrowym.

 

Tutaj nie ma co tłumaczyć. Słowa zniszczyły by całą magiczność tej sytuacji.

  • Like 11
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Życie z osobą niepełnosprawną to krzyż...na który będziesz sam skazany, nie chodzi tylko o problemy zdrowotne, ale o problemy jakie się pojawią:

Nieufność, zazdrość o każdą zdrową kobietę, ciągle podejrzenia o zdradzę, o to że masz dość tylko jej nie mówisz, o to że się nad nią tylko litujesz i tak absurdalnie ....im więcej zrobisz by się czuła dobrze tym więcej będzie miała powodów by tak uważać...

 

Związek szybko zamienia się w twoje piekło....jazdy coraz częstsze...do tego obciążenie finansowe a z powodu konieczności opieki brak możliwości np. wyjazdu za lepszą pracą, czy choćby podjęcie pracy w ciut większej odległości...zostaje "lokalna chujnia" za 1200/1600 ...a leki kosztują, konsultacje, rehabilitacja... sprzęt...no a opłaty? ...coś do gara....coś na dupę włożyć...

 A w tle cięgle ktoś cię "kręci" .....za wora że jesteś taki...taki a taki i sraki, że jej już nie kochasz, że wróciłes później...pewnie masz babę na boku...że  masz jej dość, że jesteś z litości..

Uwierz związek z niepełnosprawną osoba ( facetem też ) to naprawdę ciężkie życie...

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@wojkr
Jestem całkowicie świadomy tego i wiem, dlaczego odeszła. Potrafiła niezwykle dobrze przewidywać przyszłość i konsekwencje swoich działań, do tego stopnia, że jak miała coś wybrać, to nie wybierała wcale. Musiałem podejmować za nią decyzje cały czas i było jej to na rękę.
Mimo swego chłodu, pod skorupą, przejmowała się tym, jak się czułem i nawet się bała, że mnie w jakikolwiek sposób urazi.
Możliwe, że miała taki plan, by odejść, zanim zrobi się naprawdę źle.

@SzatanKrieger
To zależy od przypadku. Ona, przed złamaniem, utrzymywała swą chorobę w ryzach. Dopiero brak ruchu, spowodowany złamaniem, sprawił, że jej mięśnie się zdegradowały. Jeśli nie miałaby wypadku, to spokojnie do 30-40, a nawet dłużej, mogłaby chodzić na własnych nogach. Niestety, jej życie, potencjalnie, skróciło się do dwudziestki, w porywach 25. Takie osoby zazwyczaj umierają dusząc się - przepona nie daje już im rady i inne mięśnie wspomagające oddech też. Jej choroba postąpiła niesamowicie szybko - z dnia na dzień miała coraz większe trudności i było to widoczne gołym okiem.

@misUszatek
Z pewnością zrobiła mi przysługę - z własnej woli ciężko byłoby mi się wycofać. W tym wypadku wiedziała, że to ona ma podjąć decyzję i się jej trzymać.

@RealLife
Wiem doskonale, dlaczego odeszła, ale brakuje mi pożegnania i, właśnie, usłyszenia tego wyjaśnienia (po prostu chciałbym, by to powiedziała bezpośrednio). Starałem się zdobyć jakikolwiek kontakt z nią, lecz jej dziadek zawsze odpowiadał: "Czasem lepiej pewnych rzeczy nie wiedzieć" i tak w kółko.
Z drugiej strony zauważyłem, że w ostatnich dniach miała spore trudności z pisaniem i mówieniem. Możliwe, że nawet jeśliby chciała, to nie byłaby w stanie nic powiedzieć.

Mimo wszystko, tęsknię za małym Einsteinem. Mam nadzieję, że zdążyła pogodzić się ze swoim losem i jest spokojniejsza. Liczę też na to, że po pewnym czasie ja także się pogodzę z tym i że znajdę kogoś, kto będzie dla mnie równie wyjątkowy co ona.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie chcę Cię załamywać, ale wyszukaj ją w serwisie cmentarnym. Niewykluczone że wycofała się bo to było łatwiejsze niż czekanie na śmierć w Twoim towarzystwie. Niewykluczone że umarła albo jest w jakimś OPSie.

Jeśli umarła to będziesz mógł się pożegnać nad jej nagrobkiem.

  • Like 1
  • Dzięki 1
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Taka sytuacja spotkała mnie aż 2x w życiu, pierwszy raz był z dziewczyną X, w dniu kiedy dowiedziała się o diagnozie, byliśmy razem gdzieś 2lata. Lekarze w naszej miejscowości nigdy wcześniej nie spotkali się z takim tworem na mózgu i rokowania nie były najlepsze. Dziewczyna w szpitalu gdy wchodziliśmy do windy oznajmiła mi, że jeśli będzie to rodzaj nowotworu, to Ona nie chce bym był przy niej i patrzył na jej stan. Rzecz jasna powiedziałem by nie pieprzyła głupot bo i tak zostanę przy niej, bez względu na skutki tego defektu. Rozstaliśmy się chyba rok później, ale nie ze względu na chorobę tylko fakt, że znalazła inną gałąź ;).

 

Druga sytuacja z Panną Y, która w trakcie naszego związku dostała nawrotu depresji, wcześniej leczona i w dobrym stanie, znowu zaczęła mieć fazy dwubiegunowości i stany depresyjne. Powiedziała do mnie, żebym nie marnował sobie życia z nią, tylko znalazł kogoś równie wesołego. Urywała kontakt ze mną, jednak któregoś razu przez telefon powiedziałem " Będę czuł większy ból, gdy nie będę z Tobą, niż teraz kiedy jesteś w tak złym stanie " i po tym telefonie kontakt wrócił na stałe. Okres w jej życiu jednak nam nie sprzyjał, rozwód rodziców / podział majątku / praca magisterska na polibudzie / depresja i dziewczyna z dnia na dzień odeszła.

 

Dzisiaj po doświadczeniach z kobietami wiem, że jeśli ktoś powiedziałby mi odejdź, bądź sam zerwał kontakt, to nie będę się starał o nią. Skoro taka jest Twoja decyzja, to należy ją uszanować.

A do Ciebie drogi autorze mam taką radę - jeśli faktycznie czułeś do niej coś w rodzaju miłości, to pozwól jej odejść. Miłość do drugiej osoby przejawia się dbaniem o tą osobę, Ty możesz czuć się źle, ale skoro tak chce druga osoba, to wypada to uszanować.

Identyczna sytuacja jest z tematem eutanazji, ludzie którzy krytykują ten zabieg to zasrani egoiści pozbawieni miłości. Oni boją się bólu, który ich spotka po stracie bliskiej osoby, a nie myślą o tym, że ta osoba chce odejść bo nie chce już cierpieć, czyli krytycy eutanazji wolą by cierpiał chory niż Oni sami.

Edytowane przez Byłybiałyrycerz
  • Like 4
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy to z pobudek egoistycznych, czy altruistycznych, zwróciła Ci wolność. Ludzie w obliczu śmierci zachowują się bardzo różnie. Pamiętaj, że chociaż pragmatyczną, była kobietą. Może nie chciała, żebyś ją oglądał w złym stanie. Mogła się wstydzić. Może swojego coraz gorszego stanu fizycznego, a może postępującej niepelnosprawnosci. Są też osoby, które są na tyle dumne, że mają problem z przyjmowaniem pomocy, byciem ciężarem. Nie akceptują swojej ulomności i w związku z tym odrzucają pomoc, a nawet obecność innych osób. A może była osobą na tyle dojrzałą, że chciała Ci zaoszczędzić cierpień. Bez względu na motywy, podjęła decyzję dobrą dla Ciebie. 

 

 

Ja bym się starał nie drążyć. Jeśli z czasem nie znajdziesz odpowiedzi na swoje pytanie, może po wszystkim porozmawiaj z jej dziadkiem. 

 

Ty się w tym wszystkim zachowałeś super, chciałbym tak potrafić. Zrobiłeś co mogłeś, jesteś wolny. Prawdopodobnie po to taka była jej decyzja, a w każdym razie taki jest jej sens. 

 

Tylko uważaj, żebyś syndromu ratownika się nie nabawił. Masz jedno silne doświadczenie że zniknięciem ojca, teraz z tą dziewczyną podobne. Warto wchodzić też w inne relacje, czerpać z nich radość. 

 

A swoją drogą życie bywa tragikomiczne. Nastolatki zachowują się jak dorośli, a dorośli, jak dzieci. Właściwie każdego zakładającego nowy palący wątek pt "ona/on  nie dzwoni już 3 dni, odchodzę od zmysłów" należałoby automatycznie przekierowywać do tego wątku, celem złapania dystansu do własnego gównoproblemu.  I nie, nie krytykuję, ja też żyję takimi problemami, ale dysonans jest jednak potężny. Dlaczego jest tak trudno? Bo jest tak łatwo. I na odwrót.

 

 

  • Like 4
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tomko
Wystarczy przeszukać parę nekrologów w sieci. Ludzie czasami zamieszczają krótkie informacje w gazecie na temat śmierci jakiejś osoby i to później ląduje do sieci.
Ja nie czytam gazet - nie mam na nie pieniędzy.
Zadzwoniłem do jej dziadka i on to potwierdził. Nie chciał mi tego powiedzieć wprost wcześniej. Pójdę do niego jeszcze dzisiaj i przeprowadzimy dłuższą rozmowę.

@Wypas
Prawdopodobnie nie zrobiła tego przez swój pogarszający się wygląd, bowiem nawet nie potrafiła się ubierać dobrze do okazji (na rozpoczęcie roku i na wszystkie randki przychodziła w zielonym dresie), nie nosiła makijażu, miała lekką nadwagę, krótkie włosy, ponieważ nie chciała ich czesać pół godziny i zawsze zabrudzone okulary. Później zacząłem ją pilnować w tym aspekcie, więc wyglądała lepiej. Ją nie obchodził wygląd, tak naprawdę.
Znając ją, z pewnością nie chciała być ciężarem, ale też nie chciała mi dodawać cierpień. Zawsze bardzo obchodziły ją moje uczucia i, jeśli nawet zrobiła niechcący jakiś drobny błąd, to potrafiła mnie przepraszać przez najbliższe 10 minut za to. Jej własne uczucia bardzo często zbywała i twierdziła, że one nie są ważne. Była najbardziej zdroworozsądkową osobą, jaką znałem.

Muszę chwilę ochłonąć... i pojechać na jej grób

  • Like 1
  • Haha 1
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Masakra bracie @MagnusMagnesium osobiście sugeruję, pojechać nad grób (chociaż tam jest tylko powłoka spalona lub zakopana ale tak jest łatwiej) przywołać ją w myślach, podziękować jej za wszystko i pozwolić jej na nowe przygody. Bardzo przykra historia, bracie współczuję ale ta dziewczyna to właściwie zachowała się w sposób honorowy i niezwykły, czapki z głów.

Pełen szacunek dla młodej Pani Einstein aż żałuję, że nie dane mi było jej poznać bo z Twoich opowieści wyglądała na niezwykłe interesującą osobę.

 

A Tobie @MagnusMagnesium sugeruję być mocno zrelaksowanym i jeśli byłeś z nią mocno związany to spróbuj myśleć o niej przed snem.

 

Pozdrawiam.

  • Like 1
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Magnus, mądry z Ciebie koleś, pomimo młodego wieku, bogaty w doświadczenia życiowe, czytając poprzednie wypowiedzi uznaję,że masz twardy charakter i sztywny kręgosłup moralny, co u 19-latków zdarza się rzadko. Dasz radę pozdro 

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@MagnusMagnesium Smutna historia, niestety. Po pierwsze - staraj się zapomnieć, wyrzucić z głowy tą dziewczynę. Oddaj jej hołd na jaki zasługuje, odwiedzaj jej grób. Ale nie myśl o niej - nie wolno ci celebrować cierpienia. W Polsce wszyscy celebrują cierpienie co wprowadza mentalnie w jeszcze większe cierpienie. Kurwa idę do kościoła na chrzty, śluby a tam wszyscy przepraszają "boga" za to, że żyją w dzień w którym nowe życie powstaje. Nie tędy droga. Niektórym ludziom pisane jest cierpienie i wczesna śmierć - to jest jedna wielka loteria. Ciesz się, że to nie ty wylosowałeś tą piłkę. Wiem - brzmi to brutalnie, ale jeśli dla ciebie była kimś ważnym to na pewno lepiej będzie jak dojdziesz do czegoś w życiu i będziesz dbał o jej grób niż rozpamiętywał. Nie zgadzam się z @SzatanKrieger - nie myśl o niej przed snem. 

Po drugie - miałeś ciężki start. Nie myśl o tym, że nie stać cię na gazety, na to, na tamto... W pewnym sensie ci zazdroszczę jakkolwiek irracjonalnie by to brzmiało. Ludzie, którzy mieli ciężki start mają motywację do osiągnięcia sukcesu - Mike Tyson, przynajmniej połowa moich idoli gitarowych... Ja miałem zawsze babcię i pieniążki - kobieta chciała dobrze - jestem jej za to wdzięczny. Niestety zaowocowało to tym, że nie szanuję pieniędzy. Lekko przychodzą, lekko odchodzą. Myślę, że gdybym sam musiał zapierdalać na swój sukces miałbym solidny kręgosłup moralny i finansowy. Co prawda studia zmordowałem sam, w UK karierę zacząłem sam od niczego - nikt mi nie pomógł, żadne znajomości. Ale studia miałem zawsze płacone przez rodziców i babcię...

Chcę posłuchać twoich przemyśleń na temat co jest teraz i co będzie - nie chcę czytać kolejnej historii jak bardzo miałeś przejebane - załapałem, nie zazdroszczę. Pora zmieniać to powoli tak, żebyś za kilka lat mamie fundował wakacje pod palemką.  

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@MagnusMagnesium jakie wnioski wyciągasz z relacji z tą dziewczyną i wszystkich zdarzeń z nią związanych?

 

Głównie chodzi mi o Ciebie.  Czy rozpoznajesz schematy myślenia,  działania,  pomagania. 

 

Jaki masz plan na dalsze życie? Tak z 5 lat do przodu?

 

P.S. Ciężkie miałeś przeżycia.  Sprawdź czy nie masz skłonności do dobrowolnego pakowania się w sytuacje życiowo bardzo trudne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tomko
Jest dobrze.
Najlepiej mi się siedzi w przyszłości. Zazwyczaj nie rozczulam się nad sobą - mam do czego dążyć.

Po prostu nienawidzę, kiedy gryzą mnie takie sytuacje.

@Imbryk
Skłonności raczej nie - wejście w ten związek było jedynym tak wielkim ryzykiem w moim życiu. Sam z siebie nie wpakowuję się w takie sytuacje zazwyczaj. Prawdopodobnie skłoniły mnie do podjęcia ryzyka dla czynniki: po pierwsze, nad miopatią da się zapanować, o ile się ruszasz; po drugie, sam dość długo, w porównaniu z moimi rówieśnikami, miałem ją na oku (2 lata) poznając ją bardzo dobrze i tą próbę przeszła bezbłędnie.
Możliwa była też trzecia opcja: jestem człowiekiem, który dużo rzeczy chce i potrafi "wchcieć" w coś. Moja siła woli doprowadzała mnie niezwykle daleko, ale jednocześnie mogła sprawić, że jej plusy kompletnie zasłoniły minusy, ponieważ byłem już wtedy zdeterminowany, by ją przekonać, że będę dla niej dobrym partnerem.

Wnioski:
Negatywne:
1. Mam problemy z zaufaniem innym - ciągle oskarżałem ją o coś, czego nie zrobiła i musiała mi tłumaczyć oraz pokazywać dowody, że jestem w błędzie. Zakładałem, że ludzie będą chcieli mnie zmieszać z szambem z góry - bez najmniejszych podstaw. Jeśli osoba się nie tłumaczyła, to uznawałem, że mam rację. Byłem bardzo paranoiczny, ale nauczyła mnie dawać trochę kredytu innym i teraz piszę na tym forum... Wcześniej byłoby dla mnie to nie do pomyślenia, gdyż bałbym się intencji innych forumowiczów.
2. Strasznie przejmuję się swoim statusem - wyrywam sobie włosy z głowy, byleby wypadać dobrze na konkursach, egzaminach, sprawdzianach, kartkówkach... Jak dostaję ocenę niższą niż 5, to wpadam w paranoję i od razu poprawiam. Nie zostawiam sobie miejsca na błąd. Zawsze chciałem dać ludziom coś idealnego, nieskazitelnego, przez co się bałem robić cokolwiek. Za każdym razem, jak spotykałem się z nią i nie wyszło coś po mojej myśli, to byłem na siebie zły. Ona w pewnym stopniu to wyleczyła, ponieważ cieszyła się ze wszystkiego, co robiłem, ale nadal perfekcjonizm zżera mi życie.
3. Nie rozumiem kompletnie tego, jak czują się inni - bardzo często jestem "socially awkward" i powoduję niezręczne sytuacje. Te spotkanie w parku jest chyba najlepszym portretem tego.
4. Bardzo często krytykuję się za niewystarczającą wiedzę - noszę ze sobą wszystkie zapiski, by upewniać się, że to, co piszę, jest zgodne z prawdą. Wieczorami siedzę w bibliotece i czytam na potęgę zapisując najważniejsze informacje w mini-zeszytach. Mam już takich 30... Do każdej informacji w nich zapisuję też źródło, skąd ją wziąłem. Przeglądam je systematycznie przed zaśnięciem, ale i tak obawiam się, że pewne fakty przekręcę. Zauważyłem, że podczas związku zawsze się jej pytałem o zdanie w każdym aspekcie, ponieważ miała niesamowitą pamięć i była mistrzynią logiki.
5. Nie jestem przyzwyczajony do przejmowania się relacjami. Jeśli osoba, która była dla mnie dobra (przez, załóżmy, 4 lata), nagle by mnie zdradziła w jakikolwiek sposób, to bym ją pożegnał z kwitkiem (w dodatku patrz punkt 1). Jej sytuacja była zupełnie inna - ona okazała wyraz największej lojalności wobec mnie, a ja mam poczucie utraty kogoś dla mnie ważnego. Pierwszy raz tego doświadczyłem.
6. Lepiej zadać pytanie o zdrowie innej osoby wcześniej.
Pozytywne:
1. Okazało się, że jestem idealnym strategiem. Grając w szachy (właściwie robiąc cokolwiek) mam już plan na 7 następnych ruchów i potrafię go modyfikować uwzględniając ruchy przeciwnika.
2. Potrafię szybko podejmować decyzje na podstawie tego, co wiem (czyli głównie zapisków).
3. Potrafię zorganizować nawet największy chaos wprowadzając tylko nieznaczne poprawki.
4. Jak czegoś chcę i jest to możliwe do osiągnięcia, to ja to osiągnę.
5. Dążę do maksymalnego wykorzystania czasu - jak robię obowiązki domowe, to słucham radia, by posłuchać wiadomości i być na bieżąco; siedząc w bibliotece i pisząc na forum słucham wykładów; gdy pracuję i robię przerwę, to czytam swe zapiski; gdy pracuję (wykonując powtarzające się czynności), to planuję, co będę robił w następny tydzień i zastanawiam się, jak wykonywać ów pracę szybciej i efektywniej.

Wcześniej nie byłem świadomy powyższych, naprawdę. Jestem tak pochłonięty pracą i porządkiem, że 99% moich myśli orbituje wokół roboty i jej aspektów. Nie widziałem sensu w zastanawianiu się nad sobą samym.

Planuję dostać się na bioinżynierię (co nie będzie dla mnie problemem) i jednocześnie zarabiać w mniej ambitnym miejscu, by się utrzymać i uzbierać trochę pieniędzy. Po studiach jeszcze trochę popracuję (w zawodzie, a przynajmniej się postaram bardzo mocno, by w zawodzie) i postaram się o pracę zagranicą (już po opanowaniu angielskiego zabrałem się za język niemiecki i szwedzki), gdzie, po jakimś czasie, założę firmę (chciałbym, by się zajmowała klonowaniem zwierząt, ale ta sekcja jest bardzo niepewna... w sumie jak poprzednie).
Bardzo mocno się staram, by powyższy plan nie był tylko fantazją - daję z siebie wiele, by znajdywać ludzi, którzy moją podobne lub pomocne mi cele. Ale, im plany są na dalszą przyszłość, tym częściej muszą one podlegać modyfikacjom.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@MagnusMagnesium

Czytając ostatni post, ma się wrażenie opisu zaprogramowanego robota.

Wyluzuj, inaczej za parę lat się spalisz. Będziesz starym trzydziestolatkiem.

 

Zostaw sobie margines błędu, niepowodzenia. Bądź bardziej elastyczny i ciesz się swoim wiekiem.

Masz ogromny ciężar na barkach, złóż go czasem. Odpocznij.

  • Like 1
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@MagnusMagnesium 

Co do pozytywnych i planu ma przyszłość - super, rozwijaj swoje mocne strony, tylko nie przesadź z ambicją aby nie zagluszyć samego siebie w pogoni za czymś i pamiętaj o odpoczywaniu i o tym że to ludzkie coś porządnie spierdolić raz na jakiś czas i iść dalej.

 

Mam takie samo wrażenie jak @Yolo.

 

Co do negatywnych - może skonsultuj z psychologiem żebyś nabrał jakiejś równowagi w codziennym życiu i dialogu wewnętrznym.

 

Powodzenia!

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Yolo
Odpoczywam w pewnej proporcji: 80% praca, 20% odpoczynek, i tak od lat.
Powinienem sobie zostawiać jakiś margines błędu, nad tym pracuję.
Co do elastyczności - będzie ciężko, ponieważ każdy nieporządek mnie frustruje i razi w oczy. Moja była odznaczała się niesamowitą elastycznością i nigdy nie miała planu, co zrobi za kolejne 5 minut.
Właściwie, właśnie przez planowanie, mogłem ustalić taki harmonogram, by dawać odpoczynek swemu ciału oraz umysłowi i jednocześnie robić coś w miarę produktywnego. Dostaję nieprzyjemnego mrowienia, kiedy nie pracuję w jakikolwiek sposób, więc mieszam pracę fizyczną i umysłową tak, by się nie zmęczyć w obydwu. Po godzinie 20 mam odpoczynek od wszystkiego i tak do 5 rano. Kiedyś robiłem projekt do szkoły po nocach i trafiłem przez to do szpitala, więc wiem, że dawanie sobie trochę odpoczynku jest ważne.

Czasami ludzie mówią mi, że jestem jak maszyna. Problem w tym, że maszyna służy i nie jest panem samego siebie; nie wie, czego chce.
Z tego powodu, że jestem człowiekiem, to mam swoje obawy, słabości. W niektórych kwestiach potrafię być impulsywny i nadgorliwy.
Być może pewnego dnia się stanę po części robotem. Ciekawie byłoby, gdyby ludzie mieli w posiadaniu taką technologię, by tworzyć sztuczne narządy, które byłyby porównywalne wielkością z oryginałem. (Jeśli obiło się wam o uszy, że coś takiego już jest, to proszę o podesłanie na priv. Chętnie poczytam!)

@Imbryk
Psychologa planowałem wtedy, kiedy będę mógł sobie na niego pozwolić, a niedługo ten czas nadejdzie. Postaram się zakończyć pracę nad warsztatem, nazbierać trochę środków i się do niego udać na parę wizyt. Chwilowo dam z siebie wszystko, by poradzić sobie z swymi problemami samemu. Czasami połową sukcesu jest uświadomienie sobie, że masz problem.
Mam wrażenie, że ta "pogoń" powoduje, że czuję się jak ryba w wodzie. Chociaż, sam bym tego pogonią nie nazwał, tylko "treningiem", wręcz "zabawą" lub "satysfakcją". Wygrać partię szachów jak najszybciej i tracąc jak najmniej pionów; wygrać wojnę nie tracąc ani jednego żołnierza, tylko za pomocą pułapek na przeciwniku; podnoszenie wydajności wszystkiego wokół... To jest to, co sprawia mi przyjemność! Mam ciągły głód ulepszania, systematyzowania. To jest silniejsze ode mnie.


Zważając na to, że moja Mama nie była bierna, to teraz stoi przed nami wizja odbudowania rodzinnego biznesu.
Ona, wraz z Tatą, kochali robić meble i inne prace w drewnie. Pokazywała mi, za pomocą mniej profesjonalnych narzędzi, jak je wykonywać i widziałem, że wkładała w to swoje serce. Z jednej strony robienie mebli i sprzedaż ich nigdy u nas nie wygasła - ludzie chcieli od niej je kupować, tylko ona nie miała pieniędzy na mniej zawodny sprzęt oraz czasu, gdyż miała przy sobie dzieci i wszystkie obowiązki. Odkąd moja siostra stała się bardziej samodzielna, to Mama miała możliwość poświęceniu się temu bardziej.
Teraz, załatwiając już wszystkie niezbędne papiery, odbudowuje warsztat ze mną i moją siostrą. Jesteśmy pozytywnej myśli, chociaż, mam planik B i C, jeśli coś pójdzie nie tak.


W kwestii śmierci mojej ukochanej - jest już o wiele lepiej i stopniowo godzę się z tym. Musiałem przeprowadzić z nią wiele rozmów w swojej głowie, ale nie czuję się tym tak bardzo przybity, jak w dniu, kiedy się dowiedziałem. Od momentu zakończenia gimnazjum śniła mi się po nocach, ale teraz ów sny są dużo spokojniejsze i cieplejsze niż wcześniej.

Mówiąc ogólnie, idzie się w dobrą stronę.
Dziękuję wszystkim Braciom i Siostrom, którzy okazali wsparcie.
Pewnie nie zdajecie sobie sprawy, jak bardzo mi pomogliście.

Edytowane przez MagnusMagnesium
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@MagnusMagnesium w cholerę smutna ale też wzruszająca historia, poczułem się czytając ją, jak bym znowu miał 19 lat. W moim życiu też była taka dziewczyna - toczka w toczkę, tylko że zupełnie zdrowa, a do tego - w tamtych czasach - nadzwyczajnie piękna. Różnica taka że byłem gowniarzem, który nie wyłapał wtedy że ona miała ochotę na więcej niż tylko całe noce przegadywane o fizyce czy filozofii. No nic. To se ne vrati. Twoje też se ne vrati, wszystko co Ci zostało to piękne wspomnienia, uwierz mi - z mojego doświadczenia to mówię - im szybciej przejdziesz nad tym do porządku dziennego, tym zdrowiej dla Ciebie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 16.05.2019 o 22:09, MagnusMagnesium napisał:

Odpoczywam w pewnej proporcji: 80% praca, 20% odpoczynek, i tak od lat.
Powinienem sobie zostawiać jakiś margines błędu, nad tym pracuję.
Co do elastyczności - będzie ciężko, ponieważ każdy nieporządek mnie frustruje i razi w oczy. Moja była odznaczała się niesamowitą elastycznością i nigdy nie miała planu, co zrobi za kolejne 5 minut.
Właściwie, właśnie przez planowanie, mogłem ustalić taki harmonogram, by dawać odpoczynek swemu ciału oraz umysłowi i jednocześnie robić coś w miarę produktywnego. Dostaję nieprzyjemnego mrowienia, kiedy nie pracuję w jakikolwiek sposób, więc mieszam pracę fizyczną i umysłową tak, by się nie zmęczyć w obydwu. Po godzinie 20 mam odpoczynek od wszystkiego i tak do 5 rano. Kiedyś robiłem projekt do szkoły po nocach i trafiłem przez to do szpitala, więc wiem, że dawanie sobie trochę odpoczynku jest ważne.

Czasami ludzie mówią mi, że jestem jak maszyna. Problem w tym, że maszyna służy i nie jest panem samego siebie; nie wie, czego chce.
Z tego powodu, że jestem człowiekiem, to mam swoje obawy, słabości. W niektórych kwestiach potrafię być impulsywny i nadgorliwy.
Być może pewnego dnia się stanę po części robotem. Ciekawie byłoby, gdyby ludzie mieli w posiadaniu taką technologię, by tworzyć sztuczne narządy, które byłyby porównywalne wielkością z oryginałem. (Jeśli obiło się wam o uszy, że coś takiego już jest, to proszę o podesłanie na priv. Chętnie poczytam!)

Na pewno chcesz stać się robotem? Chcesz nic nie czuć? Przeczytaj to jeszcze raz i serio się zastanów czy to jest dokładnie to, po co tu przyszedłeś na świat. 
 

W dniu 16.05.2019 o 22:09, MagnusMagnesium napisał:

Psychologa planowałem wtedy, kiedy będę mógł sobie na niego pozwolić, a niedługo ten czas nadejdzie. Postaram się zakończyć pracę nad warsztatem, nazbierać trochę środków i się do niego udać na parę wizyt. Chwilowo dam z siebie wszystko, by poradzić sobie z swymi problemami samemu. Czasami połową sukcesu jest uświadomienie sobie, że masz problem.
Mam wrażenie, że ta "pogoń" powoduje, że czuję się jak ryba w wodzie. Chociaż, sam bym tego pogonią nie nazwał, tylko "treningiem", wręcz "zabawą" lub "satysfakcją". Wygrać partię szachów jak najszybciej i tracąc jak najmniej pionów; wygrać wojnę nie tracąc ani jednego żołnierza, tylko za pomocą pułapek na przeciwniku; podnoszenie wydajności wszystkiego wokół... To jest to, co sprawia mi przyjemność! Mam ciągły głód ulepszania, systematyzowania. To jest silniejsze ode mnie.

Piszesz o tym z pozycji bycia w głowie, odcięty jakby od odczuwania.
Zastanów się co zyskujesz dzięki tej pogoni. Czego nie czujesz, przed czym ona Cię ochrania? 

Przepraszam za obszerne cytaty, ale wydaje mi się, że tutaj są kluczowe.

Edytowane przez t0rek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.