Skocz do zawartości

Rodzinne dyskusje


zimbabwe

Rekomendowane odpowiedzi

Witam braci,

 

Dawno mnie nie było ale ostatnio naszła mnie refleksja po rozmowach z moimi rodzicami na temat dość błahego problemu.

 

Wracając do meritum sprawy.

 

Często wyjeżdżam razem z zespołem budowlanym (instalacyjnym) za granicę. Wiadomą kwestią jest że pracodawca daje nam diety na bieżące wydatki. Sam osobiście staram się żywić zdrowo (wg. mojej opinii, zdrowa dieta i odpowiednio zbilansowana pozwala mi efektywniej pracować, myśleć, podejmować szybkie decyzje w przypadku problemów, które mogą narazić firmę na straty bądź sprawnie rozwiązać problem). 

 

Zauważyłem że moi pracownicy w ogóle nie jadaj, a jak już jedzą to najtańsze jedzenie (tanie szynki, konserwy całą tablicą okresową, najtańszy chleb). Nawet kiedy podróżujemy przez Niemcy, szkoda im wydać 70 ec na kibel (gdzie 50 ec to zniżka przy zakupie na stacji). Leją po krzakach przy stacji. Nawet wodę biorą z PL (co jest bez sensu ponieważ woda kosztuje mniej więcej tyle samo w EU). Widzę że kiedy sam kupuję sobie normalne jedzenie - widać żal w ich oczach.

Od razu uprzedzam firma płaci dobre pieniądze, każdy ma umowy o pracę i wszystko ok.

 

Poruszyłem ten temat z moimi rodzicami. Okazało się że oni utrzymują swoje wybranki (ich kobiety najczęściej nie pracują), teściowe, po 2-3 dzieci, itd. 

 

Powiedziałem że osobiście nie pozwolę sobie dopuścić do takiej sytuacji aby w imię płodzenia dzieci, utrzymywania kobiet musiał się zarzynać i stać się wołem pociągowym typu praca, dom, browar, sen przed tv - spać. Uważam że rodzinę powinno się zaplanować, patrzeć na możliwości finansowe, mieszkaniowe i rozważyć to wszystko pod wieloma względami aby nie miało się poczucia że człowiek poświęca swoje własne szczęście i staje się męczennikiem. 

 

Od razu nastąpił na mnie atak w stylu. " Zobaczymy jak ty sobie poradzisz i co powiesz jak dziecko będziesz miał", "na starość zostaniesz sam jak palec razem ze swoimi pieniędzmi" , "taka jest kolej życia" , "tak właśnie nasze życie przebiega", "gdyby każdy tak myślał to by w ogóle dzieci na świecie nie było"

 

Dla mnie to niezrozumiałe. Czy na prawdę nasza rola ma sprowadzać się do zapierdalania jak woły aby utrzymać rodzinę. Czy nie możemy realizować swoich pasji, rozwijać firm a dzieci mieć kiedy będziemy sami tego chcieli.

 

 

Ot takie moje refleksje, co o tym myślicie?

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No a co ma Ci powiedzieć człowiek cierpiący, otumaniony, zrozpaczony, świadomy że dzieci i żona nie dało szczęścia, tylko założyło mu kajdany? Ma się przyznać że cierpi, że dał się oszukać propagandzie? Nie pytaj o to ludzi, tylko rób to, co pragnie Twoja dusza/wnętrze/najgłębsze pragnienia. Chcesz dzieci? Zrób je. Nie chcesz? Nie rób. Nie stracisz na tej decyzji - no ale ludzie będą gadać, zawsze będą gadać, co byś nie zrobił.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zapytaj się bezdzietnego kawalera czy żałuje. Ja w pracy też spotykam bardzo wielu mężczyzn, żonatych i kawalerów w różnym przedziale wiekowym. Kawalerzy różnie podchodzą do tematu ale z grubsza nie narzekają, mówią, że niby gdzieś tam w głębi serca tęskni im się za założeniem rodziny, ale są szczęśliwi. Natomiast ok 90 % żonatych, szczególnie tych po 50 otwarcie mówią, że małżeństwo to chujnia. Szczególnie jak dzieci pójdą na swoje żona skupia całą swoją uwagę na mężu i truje mu dupę. Jak opowiadam o moim podejściu to mówią, że "taki młody i taki mądry" ;). Odradzają, żeniaczkę, specjalnie jak mam tylko możliwość to pytam każdego żonatego czy poleca żeniaczkę. Jedynie ci młodzi tak do 30 mówią że niby są szczęśliwi, ale jak im się zacznie opowiadać co ostatnio się robiło, albo kupiło to widać żal w ich oczach.

 

Niech każdy żyje tak jak chce, ja nie chcę zakładać rodziny, ale jeśli ktoś tego chce to proszę bardzo, tylko niech nie neguje mojego wyboru. Raz na jakiś czas uda się spotkać szczęśliwe małżeństwo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

    W swojej rodzinie, moim chłopakom stawiam za przykład siebie, niczego nie ukrywam, rozmawiam z nimi, mówię jak jest. Oni słuchają i wyciągają wnioski.

Mam nadzieję że będzie przynajmniej dwóch uświadomionych więcej. Za obserwowałem że nie uganiają się za dziewczynami, stwierdzili że mają czas na związki.

 

A że faceci ogarniają się dopiero po 50? To normalne, ja też to u siebie zauważyłem, życie mi gdzieś uciekło na tyrce na dom. W pewnym sensie jestem rozgoryczony. Jak patrzę na kumpla który przed babą spierdolił do Kanady i tam się zaczął realizować to mu zazdroszczę. Zrobił wszystko o czym marzyłem,(motocykl, żeglarstwo, zwiedził prawie cały świat). On zyskał spełnienie realizując swoje marzenia, ja sie spełniłem tym że mam rodzinę i dwóch synów. (I tak mu zazdroszczę)

 

Co lepsze?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Jedno nie wyklucza drugiego tyle że trzeba zacząć od drugiej strony, najpierw sprawy materialne, niezależność finansowa, później swoje marzenia, a jak już człowiek osiągnie co chciał i czuje parcie na ojcostwo to, cóż kto powiedział że 50 letni dobrze utrzymany, wysportowany samiec nie może zostać ojcem ? Żeby zostać ojcem nie koniecznie trzeba zawierać tzw. związek , a nawet gdyby to rozdzielność majątkowa, po przyjściu potomka badania dna, bo ruchać to my  a nie nas, a jak lala fiknie to rozwody też są dla ludzi, grunt żeby się nie dać oskubać. Cały ten kobiecy przemysł pasożytniczy bazuje na tym że wyłapuje się jeszcze w miarę młodych, mało doświadczonych samców i im wchodzi na głowę, do portfela, i drenuje ile się da, z kasy, chęci do życia, własnej godności.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.