Skocz do zawartości

Czym jest dla was miłość - pyt głównie do mężczyzn


Rekomendowane odpowiedzi

W kilku tematach na tym forum przeczytałam że niby my kobiety nie potrafimy kochać bezinteresownie i nie wiemy co to miłość, za to wszyscy samce na tym forum wiedzą. Jestem ciekawa czym dla was mezczyzn jest miłość?

Proszę nie pisać nic o seksie itp bo pytam tych którzy potrafią odróżnić miłość od pożądania!!! 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja raz tylko kochałem. Tak mi się wydaje.

 Przede wszystkim- chciałem dla niej najlepiej, często moim kosztem. Po prostu się dla niej poświęcałem oczekując tylko tego spojrzenia pełnego słabości do mojej osoby, oddania. Jej wady mi totalnie nie przeszkadzały- czy to fizyczne czy jakieś zachowania mniej istotne.

Uwielbiałem jej sposób bycia, głos, spojrzenie, zapach przede wszystkim.

Mogłem z nią przegadać całą noc.

Dobrze się czułem kiedy wiedziałem, że może na mnie polegać i mogę coś ogarnąć/załatwić/pomóc/doradzić.

Patrzyłem z zachwytem na nią za każdym razem kiedy mieliśmy się zobaczyć.

 

Na szczęście już mi minęło ale czasami mi się przyśni.

 

I tak, możecie się oburzać ale Wy tak nie potraficie.

Dlatego mam nadzieje, że już nigdy nie będę w takim stanie.

Edytowane przez Jan III Wspaniały
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Miłość to nie pluszowy miś ani kwiaty.
To też nie diabeł rogaty.
Ani miłość kiedy jedno płacze
a drugie po nim skacze.
Miłość to żaden film w żadnym kinie
ani róże ani całusy małe, duże.
Ale miłość - kiedy jedno spada w dół,
drugie ciągnie je ku górze.

  • Like 9
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To bardzo proste ale i bardzo trudne.

Prosta jest odpowiedź na twoje pytanie, natomiast trudne jest znalezienie takiej osoby.

 

Dla mnie słowo miłość niestety nie istnieje... No może w jakimś stopniu wobec najbliższych.

 

Natomiast co do obcych to mam własną teorię.

 

Są 3 rodzaje uczuć/relacji:

1. zauroczenie

2. uzależnienie

3. przyzwyczajenie

Więc wg. mnie pytasz o coś czego nie ma - jak mała dziewczynka, szukająca złotej recepty na odkrywanie który jest zakochany a który nie.

Jeśli dwojgu ludziom jest po drodze, to nie muszą pytać o takie rzeczy. Jeśli nie jest, to są ostre konflikty i myśli o rozstaniu.

 

Dajmy na to, że w przestrzeni publicznej ustalone są pewne stereotypy - wiadomo każdy jest do nich przyzwyczajony i każdy je kultywuje... A jeśli nie każdy to większość.

I tak samo jak nikt w TV nie będzie rozgłaszał prawd o tym ile i jak kradną politycy, tak samo nikt nie obnaży prawdy o waszej przebiegłości, interesowności, zdradach czy kupczeniu dupą.

 

Seks może być wyrazem szacunku, np. kiedy kobieta oddaje się mężczyźnie mimo tego że nie ma na to ochoty - bo chce go uszczęśliwić i nie myśli tylko o sobie - że uprawia go tylko wtedy kiedy ma na to ochotę - ONA! To czysty egoizm. Tak samo z mężczyzną - chociaż ja osobiście nigdy kobietom nie odmawiałem - tym z którymi byłem związany na tyle że sypialiśmy.

 

Na pewno inaczej przechodzi się związek w wieku 18-25 a inaczej 25-40. Chodzi o obowiązki i pokusy. Tych pierwszych jest znacznie mniej kiedy jesteśmy smarkami, a tych drugich więcej bo poznajemy świat, dostajemy dużo bodźców w krótkim czasie.

Z biegiem lat, najadamy się doświadczeniami, rzygamy błędami, wstydzimy się, więcej ich nie popełniamy, wszystko wygasa, pożądanie, potrzeby, pogoń za kasą... i obrotność maleje.

 

Starszym zależy na innych sprawach, więc nie ma jednej recepty na szczęśliwy związek.

Edytowane przez dyletant
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

https://zapodaj.net/ef9bffd8f0ab8.jpg.html Myśle że jak spełniasz wiekszosc warunkow w jakims stoponiu to mozna mówic o miłosci do drugiej osoby. Pewnie im wieksza wartość tym ta "miłość" mocniejsza. Istnieje też pojecie miłosci platonicznej i chyba gdzieś w tym teraz siedze.  Chce dla swojej partnerki jak najlepiej mimo że jej nie pożądam/nie fantazjuje o niej. Podejrzewam że z jej strony jest podobnie ale przez społeczne wzorce i to że zegar zapiernicza godzimy się na bycie "stosunkowo dobrym" względem siebie. Jest troska ,nie ma namiętnosci. Niestety. Na tym polu leżymy. Jest seks, ale raczej taki z obowiązku niż z pożądania. Coś jak stare małżeństwo... 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jedną ze zmyślonych idei pozwalających zachować porządek w społeczeństwie (miłość, Bóg, etyka etc.).

Ta konkretna idea ma na celu zapewnienie stabilnych warunków i bezpieczeństwa potomstwu, na czas 0-18, oraz opiekę kobietom, słabszym, bardziej naiwnym i mniej produktywnym. Jako facet jeszcze 6 lat temu widziałbym w "miłości" gwarancję wsparcia, oddania i seksu, w zamian za cały swój potencjał zaprzęgnięty do pracy, opuszczanie tarczy po wejściu do domu, po całym dniu batalii w środowisku pracy. Dzisiaj w miłości widzę ino inżynierię społeczną

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odpowiem na to pytanie z punktu widzenia przeszłości rycerskiej, czyli czym była dla mnie przed forum.

 

Zatem łajt najt alert!

 

Otóż miłość to dla mnie były największe pierdoły, zbierałem kasztany pod drzewami, znajdowałem jakiś głupi drucik i wykręcałem go na kształt serca, nabijałem na niego te kasztany i dawałem jej takie kasztanowe serducho. Budowałem domek z zapałek, siedziałem nad tym ze 3 doby, to miała być moja wizja naszego wspólnego. Jak kładliśmy się spać to zawsze się do niej tuliłem bo to jej zimno zawsze było, cholernie tego nie znosiłem, bo mi gorąco jak ja pierdole. Robiłem jakieś głupie prezenty, np. kupowałem pończochy do seksu (dla niej oczywiście) i rozstawiałem w domu jakieś karteczki ze wskazówkami i żarcikami. Musiała odszukać. Przedostatnie miejsce to prezent, a ostatnie to karteczka z tym, że ma je ubrać i co jej zaraz zrobię (a bardzo lubię kobiety w tym wdzianku) ;) Uwielbiałem się budzić przed nią i głaskać, całować i takie tam pierdy. Zabierałem na pikniki do lasu, najlepiej takiego mega opuszczonego... Rozkładaliśmy koc, rozbieraliśmy się do naga i jazda. Zabierałem na spacery, szeptałem na ucho jakieś miłosne pierdoły, przy okazji trochę je liżąc, no tak wiesz... Podczas filmu czy jakiegoś tam serialu lubiłem nagle krzyknąć "buzilla!" i się na nią rzucić niczym potwór i obcałowywać tak, że ledwo przeżyła. Dużo, dużo, dużo różnych takich rzeczy. Generalnie pokazywałem się czasami jako typowy dymacz a czasami takie małe, naiwne romantyczne dziecko. Tym drugim było być fajnie, myślałem wtedy, że dużo tak ugram no i bywało zabawnie ;) Uwielbiałem jej uśmiech, kurwa! Tak mi się miło wtedy robiło, no ale nie będę już się rozczulał tutaj i rozpisywał dalej. Ogólnie byłem mocno kreatywny, ona czasami też. Niestety przy tym biedny i raczej bez perspektyw. Pojawił się gość z kasą i cóż, wszystko zaczęło brnąć ku końcowi w dość szybkim tempie.

 

Obecnie czym jest dla mnie miłość? Ciężko ocenić bo nie spędzam za bardzo czasu z kobietami, ale chyba określiłbym to jako wymiana handlowa. Co mogę zaoferować ja, co ona, bilans + i - no i musi on być dodatni, wtedy może można jakieś tam uczucie mieć w stosunku do kogoś. Generalnie jednak nie uznaję już tego uczucia, i tak i tak trzeba liczyć na siebie. Mężczyzna generalnie jest na końcu zawsze sam.

Edytowane przez self-aware
  • Like 9
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miłość to sposób na sprzedaż całego gówna społecznego. Podobnie gówniane pojęcie to nadzieja. Miłość i nadzieja. Spotkasz takiego człowieka i trzeba spierdalać, bo wiadomo z góry, że żadnego efektywnego działania nie podejmie nigdy. To nie przypadek, że w 99,9% filmów występuje motyw miłości. Najlepiej sprzedaje się to, czego brakuje. A jeżeli ludziom brakuje w życiu miłości i ciągle do niej dążą to znaczy, że nie istnieje lub to jakiś totalnie deficytowy wynalazek, którego nikt na oczy nie widział lub mu się wydaje. Podobnie do żarcików o himalajce. Niby jest, ale szkoda czasu na szukanie. Ktoś kiedyś słyszał, ale kurwa się zesrało :D 

 

Bez "miłości" można prowadzić zajebiste życie. Romantyzm, to całe gówno, rozdrabnianie się nad emocjami, słabościami, wzdychanie. Straszne gówno, które zrobiło z wielu mężczyzn dożywotnie pizdy. Jestem przeciwnikiem kochania kogoś, a zwolennikiem kochania siebie. A taka miłość to miłość wymagająca, bo z totalnego cipeusza chcesz zrobić wojownika o lepsze dziś. 

Edytowane przez mac
  • Like 5
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy istnieje damska forma białego rycerza, ale dawniej, kiedy czymś w tym stylu byłam, miłość to było dla mnie kochanie kogoś mimo jego wad. Wspólne robienie różnych spraw. Wstawanie rano żeby mu zrobić śniadanie, albo stanie przy garach żeby zrobić jego ulubione, czasochłonne danie, i to z uśmiechem na ustach ? zasypianie wtulonym i poczucie tej wspaniałej jedności. Rozmowy do północy. Codzienne okazywanie uczuć - wymyślanie słodkich niespodzianek czy np. wkładanie mu do plecaka kartek z krótkimi liscikami miłosnymi żeby sobie w pracy zobaczył ? wspólne działanie - mam np znajome młode małżeństwo, bardzo się kochają, kupili zapuszczony domek na wsi i wspólnie go remontują, "czynią sobie ziemię poddaną". Zachwyt tym drugim człowiekiem mimo świadomości jego słabych stron. Takie uczucie że jak cokolwiek ciekawego się u Ciebie wydarzy, to właśnie jemu chcesz opowiedzieć. Ta chęć bezinteresownego robienia czegoś miłego dla tej osoby - wybierasz w Tesco pomidory i myślisz "o ten mu będzie smakował". Oczywiście to wszystko bez fizycznego pociągu brzmi bardziej jak miłość matki do dziecka. Może receptą na udany związek jest miks fascynacji, zachwytu nad mężczyzną (któryś z braci ostatnio pisał, że kobieta zakochuje się z pozycji podwładnej) i miłości takiej jak do dziecka - kiedy widzisz w nim tego kruchego małego chłopca i po prostu budzi się w tobie cała opiekuńczość jaką w sobie masz. I chcesz go pielęgnować, dbać o jego potrzeby i po prostu uszczęśliwiać.

 

Dzisiaj kiedy mam za sobą różne niemiłe przeżycia, nadal wierzę, że to jest możliwe, bo wiem że jestem zdolna do miłości, że umiałabym tak kochać po prostu, nie za coś ale tego konkretnego człowieka i też tego bym chciała w rewanżu. Ale to tylko w teorii tak wierzę, bo obserwując ludzi, znajomych, tych 35+ to raczej widzę nie miłość ale WYGODĘ. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, Laryssa napisał:

Nie wiem czy istnieje damska forma białego rycerza, ale dawniej, kiedy czymś w tym stylu byłam, miłość to było dla mnie kochanie kogoś mimo jego wad. Wspólne robienie różnych spraw.

Każdy ma wady więc coś w tym jest.

7 minut temu, Laryssa napisał:

Wstawanie rano żeby mu zrobić śniadanie, albo stanie przy garach żeby zrobić jego ulubione, czasochłonne danie, i to z uśmiechem na ustach ?

Tak jak w komediach romantycznych. A tak naprawdę w weekendy odsypianie tygodnia. Są osoby co wstają do pracy o 4.30. Wstać o 4 po to by zrobić ulubione śniadanie to masochizm.

7 minut temu, Laryssa napisał:

zasypianie wtulonym i poczucie tej wspaniałej jedności. Rozmowy do północy. Codzienne okazywanie uczuć - wymyślanie słodkich niespodzianek czy np. wkładanie mu do plecaka kartek z krótkimi liscikami miłosnymi żeby sobie w pracy zobaczył ? wspólne działanie - mam np znajome młode małżeństwo, bardzo się kochają, kupili zapuszczony domek na wsi i wspólnie go remontują, "czynią sobie ziemię poddaną". Zachwyt tym drugim człowiekiem mimo świadomości jego słabych stron.

Poczekamy 10 lat. Z czasem to nawet drobiazgi wnerwiają.

7 minut temu, Laryssa napisał:

Takie uczucie że jak cokolwiek ciekawego się u Ciebie wydarzy, to właśnie jemu chcesz opowiedzieć. Ta chęć bezinteresownego robienia czegoś miłego dla tej osoby - wybierasz w Tesco pomidory i myślisz "o ten mu będzie smakował".

Rozumiem że bez miłości pomidorów się nie je :P

7 minut temu, Laryssa napisał:

Oczywiście to wszystko bez fizycznego pociągu brzmi bardziej jak miłość matki do dziecka. Może receptą na udany związek jest miks fascynacji, zachwytu nad mężczyzną (któryś z braci ostatnio pisał, że kobieta zakochuje się z pozycji podwładnej) i miłości takiej jak do dziecka - kiedy widzisz w nim tego kruchego małego chłopca i po prostu budzi się w tobie cała opiekuńczość jaką w sobie masz. I chcesz go pielęgnować, dbać o jego potrzeby i po prostu uszczęśliwiać.

O to. Dawać poczucie siły, ale nie wymuszać jej.

7 minut temu, Laryssa napisał:

Dzisiaj kiedy mam za sobą różne niemiłe przeżycia, nadal wierzę, że to jest możliwe, bo wiem że jestem zdolna do miłości, że umiałabym tak kochać po prostu, nie za coś ale tego konkretnego człowieka i też tego bym chciała w rewanżu. Ale to tylko w teorii tak wierzę, bo obserwując ludzi, znajomych, tych 35+ to raczej widzę nie miłość ale WYGODĘ. 

Ja nie potrafię już kochać. Miłość jest dla mnie bez sensu. Wolę przyjaźń z adoracją i racjonalizmem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

,,Miłość" jest dla nas taką nadzieją na fajne życie z kobietą, a ona nam się oddaje to z wzajemnością.

Nie porzuci, gdy upadniemy, a pomoże, i jeszcze da kopa do wzajemnego rozwoju.

+ całe to pierdolotto o miłości w kościele....

+jest ta jedyna na tym świecie

 

Tylko, że od dawna w te brednie przestałem wierzyć.

Jak to miało by działać? Ile by nas było? niecały milion na całą planetę?

 

Najlepiej na to pytanie odpowie mój podpis.

Ale jeszcze dodam: ,,miłość" to taka marchewka społeczeństwa na kiju, dla której musisz pracować przez całe życie, tylko z takim skutkiem, że gdy ją złapiesz, okazuje się być złudzeniem, hologramem.

,,Miłość" to może być rodzica do dziecka, do rodziny.

Dla kobiet dla kotka i pieska.

 

Faceci dotknięci matrixem są jeszcze romantyczni, ale kobiety wykorzystują to w najbardziej perfidny sposób.

 

Miłość należy odnaleźć w sobie, niestety nikt inny ci jej nie da.

Nie te czasy.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Androgeniczna napisał:

że niby my kobiety nie potrafimy kochać bezinteresownie

Potraficie, ale własne dzieci. To jest właśnie podobne do męskiej miłości.

Już ci kilka razy napisałem, wy "kochacie" mężczyzn warunkowo. A żebyś zrozumiała, to jak to kiedyś napisałaś, o podziwianiu. Ty podziwiasz sile fizyczną, inne twoje koleżanki fejm,

 

Jakbym zgłupiał do reszty do miłość moja do kobiety wyglądała by tak:

Wsparcie kiedy jej by było źle, albo coś by się działo. Być z nią na dobre i na złe. Być do niej stanowczym i wyciągać konsekwencje z jej zachowania. Starać się ją prowadzić, akceptować niektóre wady. W razie sytuacji mógłbym się dla niej poświęcić, oczywiście w granicach rozsądku. A reszta to okazywanie uczuć i miłych emocji.

Tylko że:

Wy na to nie zasługujecie, jak wy kompletnie nic nie potraficie dać.

 

Wystarczy że:

28 minut temu, self-aware napisał:

Pojawił się gość z kasą i cóż, wszystko zaczęło brnąć ku końcowi w dość szybkim tempie.

Dodać do tego należy, wygląd. Czasem wam potrafi coś strzelić do łba po miesiącach. Potraficie przestać kochać momentalnie. I stajecie się inną osobą nagle. Nie macie honoru, ani godności. Nie chce się wam przepracować problemu. A ewentualny kompromis,  ma być z korzyścią dla was. Wbijacie w poczucie winny...

 

Chcesz dowodu? Zobacz sobie o czym śpiewają mężczyźni, przeważnie dla kobiet. Mnóstwo mężczyzn zabija się z powodu miłości do kobiety.

Dlatego wolę, okazać miłość bezwarunkową mojemu psu, bo on mnie lubi za nic.

Wy kobiety tego nie potraficie. Nawet nie znacie swojej natury.

Więc warto wchodzić z wami w związki. A to co napisałem to dopiero wierzchołek góry lodowej.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

chmmmmmmm co by tutaj napisać.

Z perspektywy czasu doszedłem do wniosku że miłość która przez lata ewolucji została sprowadzona do towaru luksusowego na którego praktycznie nikogo nie stać gdyż bogaci jak i biedni próbują kupić bezskutecznie.

Może są jakieś wyjątki, ale ja jeszcze na takie nie trafiłem :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Androgeniczna napisał:

Proszę nie pisać nic o seksie itp bo pytam tych którzy potrafią odróżnić miłość od pożądania!!! 

Mylisz się. Wielu myli miłość z zakochaniem, widać to też powyżej.

 

 

Miłość to wspólny grób, na który oboje solidnie zapracowali. 

 

Interpretacja dowolna;) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja odczuwałem prawdziwą miłość gdy wychodziłem po za stany umysłu i jego problemów - innymi słowy by na przykład dać miłość komuś należy tą miłość mieć w sobie :) 

Inaczej to są handle wymienne i jakieś dziwactwa, ja najbliższe bezwarunkowej miłości doświadczenia miałem podczas stanów tzw "mistycznych" wtedy miłość rozlewa się z człowieka na wszystko i wszystkich bez wyjątków a nie na tą piękną kobitę co ma zderzaki jak maliny czy to na faceta co może mi kupić bez problemu 3 samochody SS Classe, po prostu warunkowość znika a pojawia się miłość, do wszystkiego, że po prostu są czy to ludzie czy rzeczy i możemy się nimi cieszyć. Razem z tym uczuciem pojawia się wdzięczność za to, że możemy jechać na rowerze, pomachać ręką czy odczuć zmysł smaku - wiem co mówię to nie tylko teoria. 

Edytowane przez SzatanKrieger
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.