Skocz do zawartości

Krótko o moim związku


Rekomendowane odpowiedzi

Witam. Moją historię postaram się opisać w skrócie, bo za pierwszym podejściem za bardzo się zagłębiłem w temat i ostatecznie nie wrzuciłem tego posta. 

Poznaliśmy się w liceum, (technikum niewielkie miasto), ja będąc w drugiej, ona w pierwszej klasie. Trochę czasu ją obczajałem, była bardzo atrakcyjna, naturalny wygląd (to co lubię), ładna buzia, fajne kształty (proporcja talii i bioder), przykuwała wzrok, nie powiem, że nie; inteligentna. Kiedy zaczęliśmy rozmawiać, okazało się, że kręci już z innym chłopakiem (trzecia klasa), ale nie dawałem za wygraną i ostatecznie go zostawiła. Przez pewien czas był to praktycznie typowy trójkąt - co często kosztowało niemało stresu i cierpienia. W moim domu, rodzice, nie akceptowali dziewczyny, mówili mi, żebym nie zawracał sobie głowy związkami, że najważniejsze jest teraz, żebym, zdał maturę, a poza tym, oni słyszeli o tej rodzinie i to nie jest dobra dziewczyna dla mnie. Nie mogliśmy zatem siedzieć u mnie, nie było o tym mowy, rodzice nie chcieli jej tam widzieć. Była u mnie może kilka razy, w tym dwa razy kiedy rodzice byli w domu, tak oficjalnie. Oskarżali ją o zły wpływ na mnie i o obniżenie się moich ocen. 

Dziewczyna pochodziła ze wsi oddalonej o 25 km. Na tygodniu mieszkała w internacie przy szkole, w weekendy jechała do domu. W dni, w których była szkoła mieliśmy z reguły 2-4 godziny dziennie, żeby się spotykać (no chyba, że się opuszczało szkołę, to więcej) - a z racji, że nie mogła być u mnie w domu szlajaliśmy się całymi dniami po mieście, bez względu na pogodę czy cokolwiek, czasem chodząc od jednej knajpy czy kawiarni do drugiej, zamawiając tylko herbatę lub zapiekankę, żeby tylko posiedzieć. Ale czułem się przy niej szczęśliwy, wszystkie problemy znikały, a po niej widziałem, że ma podobnie. 

Potem wyjechałem na studia i rok spędziliśmy osobno, a kiedy ona skończyła szkołę przyjechała do mnie i zamieszkaliśmy razem na stancji, w tajemnicy przed moimi rodzicami. Była mi wdzięczna za taki obrót spraw, ponieważ u niej w domu nie powodziło się najlepiej, nie miała tam rodziców, wychowywała się z dziadkami, bratem kryminalistą i wujkiem alkoholikiem; ciągle brakowało pieniędzy na wszystko. Po prawie roku (z tego co pamiętam) ujawniłem się z tym i przeszedłem piekło (awantury, wyrzuty, oskarżenia o grzech śmiertelny, o wstyd przed rodziną itd.). Dopiero po kolejnym prawie roku moje stosunki z rodzicami, a szczególnie z matką się ustabilizowały, aczkolwiek ciągle czuła niechęć do tej dziewczyny. A my byliśmy szczęśliwi. Wizyty w domu przebiegały tak jakoś sucho; było ciężko. Z czasem, za sprawą moich starań jednak coraz lepiej. Czułem się winny.

Przenosimy się w czasie do trzeciego roku moich studiów: mojej dziewczynie zaczął powoli aktywować się jakże dobrze wszystkim znany schemat postępowania. Nie będę opisywał szczegółów, może rzucę tylko kilka słów kluczowych i będzie wiadomo o co chodzi: księżniczkowanie, gównoburze, shit testy, manipulacje, "należy mi się", "nie jesteś już taki sam jak na początku" itd, jestem też niemal pewny, że miałem do czynienia z borderką (próby samobójcze, huśtawki nastrojów z godziny na godzinę i wiele innych czynników na to wskazujących) 

Ale ok, ciągnęliśmy to dalej, myślałem, że znajduję się w takim nawet dobrym, standardowym położeniu społecznym: mam jakąś pracę, niedługo kończę studia, mam kobietę, mam gdzie mieszkać i jakoś to sobie tam ogarniemy, może będziemy w miarę szczęśliwą parą, kiedyś ślub i jakoś będzie. Tylko, że jej ten schemat zaczął się wkręcać coraz bardziej, a ja wpadałem w depresję, poczucie bezsensu, przygniatającą rutynę, bezustanny stres. Czułem się jak dziad, którego nic już w życiu dobrego nie czeka, mając 22 lata. 

Od tego momentu zacząłem pracę nad sobą, zaintrygowany tematyką audycji Radia Samiec - każda była jakby o tym, co przechodziłem w swoim związku i co obserwowałem u innych. Pracowałem nad swoimi umiejętnościami społecznymi, nad poczuciem własnej wartości, duchowością. Wszystko stopniowo nabrało barw, zrozumiałem o co tutaj chodzi. 

Rozstaliśmy się w listopadzie ubiegłego roku, po ośmioletnim związku, nie z dnia na dzień, ale już wcześniej oddalając się od siebie (ostatnie tygodnie były jak mieszkanie z współlokatorką, nie dziewczyną; wcale nad tym nie ubolewam, a wręcz przeciwnie). Nie dawałem się dłużej wkręcać w jej gierki, stałem się świadomym facetem. Zapewne miała już kogoś na oku - ok, życzę jej jak najlepiej, tak szczerze. 

Obecna sytuacja: wynajmuję kawalerkę, którą opłacam, jeszcze z niewielką pomocą rodziców, robię magisterkę, mam nieźle płatną pracę, trochę ciężką fizycznie, ale raczej bezstresową (jak się już umie dobrze ją wykonywać), mam kilka znajomych osób, z którymi utrzymuję stały kontakt, mam pewne hobby, mam na koncie na chwilę obecną satysfakcjonującą kwotę, która ciągle rośnie (kiedyś zawsze brakowało, nawet na jedzenie), w planach wyjazd zarobkowy za granicę, zrobienie jakichś kursów, w przyszłości może coś swojego :) ; jestem spokojny, opanowany, szczęśliwy, otwarty, nic nie jest w stanie mnie zdenerwować, nie jestem na to podatny po prostu - często to zaskakuje ludzi; nie mam parcia na związki, mam wiele koleżanek - if you know what I mean ;) . Ogólnie Alleluja i do przodu :D . Moje relacje z rodziną bdb. Była dziewczyna w związku z kilkanaście lat starszym facetem. Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 hours ago, bysiu_123 said:

Po prawie roku (z tego co pamiętam) ujawniłem się z tym i przeszedłem piekło (awantury, wyrzuty, oskarżenia o grzech śmiertelny, o wstyd przed rodziną itd.)

Ty też masz patologiczną rodzine jeżeli w ten sposób próbuja wywrzeć na ciebie wpływ.

10 hours ago, bysiu_123 said:

Czułem się winny.

Dowód na to, że masz patologiczną rodzine, która tworzy w tobie poczucie winy.

10 hours ago, bysiu_123 said:

w domu nie powodziło się najlepiej, nie miała tam rodziców, wychowywała się z dziadkami, bratem kryminalistą i wujkiem alkoholikiem; ciągle brakowało pieniędzy na wszystko

Taka sytuacja w jej domu w przygniatającej większości przypadków powoduje poniżej opisane zachowania:

 

10 hours ago, bysiu_123 said:

księżniczkowanie, gównoburze, shit testy, manipulacje, "należy mi się", "nie jesteś już taki sam jak na początku" itd, jestem też niemal pewny, że miałem do czynienia z borderką (próby samobójcze, huśtawki nastrojów z godziny na godzinę i wiele innych czynników na to wskazujących) 

Poczuła wiatr nowych możliwości w żaglach. W nowym wielkim mieście. Musiała doprowadzić wasz związek do agonii i tak uprzykrzyć ci życie, żebyś sam chciał ten związek skończyć. Może żebyś ją wyręczył w tej trudnej decyzji...

10 hours ago, bysiu_123 said:

Moje relacje z rodziną bdb.

Uważaj. Ludzie się nie zmieniają. Jeżeli masz dobre relacje z rodziną to tylko dlatego, że im to jest na ręke. Albo robisz tak jak oni chcą albo masz na tyle silną pozycje, że nie chcą się wychylać bo wiedzą, że mogliby stracić na konfrontacji. Nie bez powodu mawia się, że z rodziną wychodzi się dobrze tylko na zdjęciu. Relacje międzyludzkie, rodzinne, związkowe to tak na prawde próby sił, testowanie pozycji - polecam kilka referatów Jacka Bartosiaka z geopolityką w tle.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za odpowiedź, zasadniczo uważam, że dobrze prawisz - rzeczywiście takie podejście rodziny do związków nie często ma się okazję obserwować; wśród moich znajomych jest to z reguły akceptacja tej dziewczyny czy chłopaka, gościnność i serdeczność wobec niej/niego + ogólne poparcie dla obojga i radość, że syn czy córka ma kogoś. Chociaż stwierdzenie, że jest to patologia brzmi mocno, to chyba jednak można to tak zakwalifikować. Ale tylko w tym temacie - nie miałem w rodzinie żadnych poważnych "odchyłów" czy tego, co potocznie nazywa się patologią - to na pewno. ;) 

2 godziny temu, misUszatek napisał:

Poczuła wiatr nowych możliwości w żaglach.

Tak, od chwili przeprowadzki następowała w niej powoli przemiana, ze skrytej, cichej, nieśmiałej w stan, że tak powiem, odwrotny.

A co do obecnych relacji, wymieniłeś dwa powody, dla których tak jest i uważam, że oba są po części prawdą. 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 godzin temu, bysiu_123 napisał:

Tak, od chwili przeprowadzki następowała w niej powoli przemiana, ze skrytej, cichej, nieśmiałej w stan, że tak powiem, odwrotny.

A co do obecnych relacji, wymieniłeś dwa powody, dla których tak jest i uważam, że oba są po części prawdą. 

 

Typowe pomogłeś się jej wydostać z mordoru, poczuła możliwości i przestałeś być potrzebny.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.