Skocz do zawartości

Jak sobie poradzić ze stratą zwierzaka?


Rekomendowane odpowiedzi

Kilka dni temu, jak nasz kot nie wrócił drugą noc z rzędu, zaczęliśmy go szukać, pytać sąsiadów i prosić, żeby sprawdzili garaże, piwnice, dziury wokół domu. Już kiedyś wlazł do garażu i gabinetu sąsiada przez ogród i siedział tam całą noc. Teraz też się bałam, że jest gdzieś zamknięty bez wody i jedzenia.

Okazało się, że nasz kotek został śmiertelnie potrącony:(( Od kilku dni cały czas ryczę, mój partner też i nie potrafimy się z tym pogodzić:( Mieszkamy w spokojnej okolicy, gdzie ograniczenie jest do 30, jest dużo innych kotów, a mimo to..:(

Nie wiem czego oczekuje tym wpisem, wygadania się, może jakiegoś słowa wsparcia, może ktoś też to kiedyś przechodził. 

Kochałam tą Kupę Futra, dawał nam tyle radości. Jak spał na plecach jak człowiek (najczęściej tak) z wyciągniętymi łapkami i chrapał, bo miał krzywą przegrodę, i mruczał jak się tylko nad nim stanęło, mówiliśmy, że to nasze 100% hygge. Dostawał mleko bez laktozy i chłeptał tak głośno, że było słychać w drugim pokoju - zawsze nas to rozśmieszało. Jak wynosiliśmy śmieci i szliśmy przez ogród, zawsze! biegł za nami przez ten ogród, po schodach na górę, do śmietnika i wracał. A jak wracał, zbiegał szybciej ze schodów, chował się za krzakiem, myślał, że go nie widać i jak się zbliżaliśmy, wyskakiwał na nas. Zawsze tak robił, zawsze:( Musieliśmy też ustawiać barykadę z poduszek przed drzwiami od sypialni, bo jak się koteczek wyspał, często drapał o 5 rano spragniony atencji. I pomimo tej barykady i tak udawało mu się często gdzieś łapkę przecisnąć lub wdrapać na najwyższą poduszkę i skrobać. 

A teraz? Nie potrafię się z niczego cieszyć, cały czas płaczemy, wystarczy, że wychodzę spod prysznica i mam przed oczami jak w tym momencie zlizywał nam wodę ze stóp. Wszystko wydaje się puste, każda czynność bezsensowna. W przeciągu kilku miesięcy przeprowadzamy się bliżej polskiej granicy, żeby móc częściej odwiedzać rodzinę i przyjaciół. Cały czas szukałam mieszkania z ogrodem lub na parterze w zielonej okolicy dla naszej mordki kochanej. Byłam szczęśliwa na myśl o byciu bliżej Polski. A teraz już nawet to mnie nie cieszy. Już nie musi to być mieszkanie z ogródkiem... :(( 

Strasznie to boli, między człowiekiem, a zwierzakiem też wytwarza się silna więź emocjonalna. Nie wiem jak sobie z tym poradzić:(

 

Ps. Pisałam z telefonu i w emocjach, dlatego taka ściana tekstu

Edytowane przez a.jolie
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeżyłem to samo co ty, z tym że ja widziałem, jak moja koteczka leżała na ulicy. W ciągu jednej godziny od potrącenia była już zakopana. Smutne to wszystko. Jest żyjątko i go nie ma, bo jest 50 cm pod ziemią. Ciężko mi było na nią patrzeć gdy kopałem dół. Przypominały mi się momenty kiedy mi towarzyszyła jak chodziłem po drzewo do stodoły.

 

Zawsze się ocierała prosząc żeby ją pogłaskać.

Gdy już dół był wykopany spojrzałem na nią dotknąłem ręką głowy i powiedziałem żegnaj towarzyszko, będzie mi Ciebie bardzo brakowało, do zobaczenia w lepszym świecie. 

 

Bez niej przez kilka tygodni było mi na prawdę smutno. 

Edytowane przez LiderMen
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, może to ja jestem jakiś inny aczkolwiek kompletnie nie potrafię zrozumieć aż tak mocnego przywiązania do zwierzęcia.

Spójrzmy z większej perspektywy - kiedy wspominam jakikolwiek pogrzeb osoby z rodziny, nie spotkałem się jeszcze aby ktokolwiek płakał przez kilka dni. I mówimy o człowieku - elitarnym gatunku z wrażliwością, empatią, świadomością rozwiniętą niewyobrażalnie mocniej niż którekolwiek zwierze. Kot czy pies po twojej śmierci zjadłby twoje ciało bez najmniejszych skrupułów, a inne zwierzęta(myszy, ptaki) zabija dla zabawy, nawet nie zjadając. Twoja rodzina urządziłaby Ci pogrzeb i wspominała jak najmilej. Często z własnej obserwacji zauważam jak podczas trudów dnia codziennego ludzie lepiej traktują zwierzęta niż bliskiego człowieka. Czy nie zaszliśmy za daleko? Przecież najbardziej powinien liczyć się drugi człowiek. A przywiązanie to w dużej mierze uwarunkowanie przez społeczeństwo. Inne zwierzęta też są piękne i słodkie a jednak nie mamy w większości obiekcji przed zjedzeniem ich na obiad.

Zamiast zamartwiania się spędź miło czas z bliskimi, masz okazję żeby pod nieobecność kotka docenić bardziej obecność drugiego człowieka i dać im tą miłość którą kierowałaś do zwierzaka.

  • Zdziwiony 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo współczuje, patrze na moje przygarnięte futro i nie wyobrażam sobie jak to bez niego będzie.

 

Zwierzaki to nasi przyjaciele, odchodzą jak ludzie, trzeba jakoś żyć.

 

Kiedyś też nie rozumiałem przywiązania do zwierząt, teraz wiem że zwierzę to promyk słonca  w paskudnym życiu.

 

Trzymajcie się mocno!

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@goryl A ja ci powiem że przeżywam rozmyślając o kimś kogo znałęm w zasadzie tylko z widzenia, krótkiej znajomości. Choć  ze starszym bratem kolegi nie miałem nic wspólnego poza tym, że siebie znamy tylko ze społecznych relacji, to gdy się powiesił na pasku od spodni we własnym domu nie mogłem tego zrozumieć że już go nie ma pośród żywych.

 

Niczego mu nie zawdzięczam był dla mnie kimś obcym, a jednak jego śmierć mnie poruszyła. 40 letni kawaler bez kolegów, pracy, żyjący z matką w domu, która go nienawidziła. Chyba jestem zbyt delikatny bo rozmyślałem o tym co on przeżywał, jak on cierpiał głodując i że nigdy nie poprosił o pomoc.

 

Próbowałem się postawić na jego miejscu i chyba doszedłem do wniosku że mogę kiedyś skończyć jak on. 

Poruszała mnie też historia kolegi, który rzucił się pod pociąg bo dziewczyna z którą miał dziecko odeszła do innego.

 

Zwierzęta poruszają nasze emocje ponieważ spędzamy z nimi dużo czasu sprawiają że nasze emocje reagują na nie w pozytywny, negatywny, neutralny, sposób. Tak tworzy się więź. A brak tego co wywoływało w nas emocje sprawia ból.

Edytowane przez LiderMen
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

30 minut temu, goryl napisał:

 

Proszę, aby podobne przemyślenia zachować dla siebie lub na inny wątek. Bo zaraz zacznie się dyskusja nt hierarchii zwierząt i człowieka. Proszę mi wybaczyć, ale nie chcę tego czytać, nie w tym momencie. 
Odpowiadając na "docenienie drugiego człowieka" - zawsze to rodzina i przyjaciele byli dla mnie najważniejsi i nie wyobrażam sobie jak można płakać po kimś bliskim (osobie) tylko kilka dni. Właśnie dlatego przeprowadzamy się bliżej polskiej granicy, skąd będziemy mieli 2h do rodzinnego miasta, aby częściej się widzieć z rodziną i przyjaciółmi, pomimo, że zarobki w tamtej okolicy są podobno niższe (wschód Niemiec), ale nie to jest dla nas najważniejsze. Ostatnie 2 lata nie byliśmy na żadnych wakacjach, choć stać nas na to, ale wszystkie dni urlopowe w roku woleliśmy wykorzystać na przyjazd do Polski.

 

I dziękuję wszystkim za ciepłe słowa i również współczuję podobnej straty.

Edytowane przez a.jolie
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tu chyba nie da się nic pomocnego napisać, chyba potrzeba czasu aby to przetrawić. Jako właściciel dwóch kotów myślę, że taka strata z wiadomym skutkiem i możliwością pożegnania jest lepsza jak niewiadoma co się z kotem stało. Czy gdzieś sie zgubił, gdzie jest, co robi, czy gdzieś umiera w rowie, czy z głodu i zimna itp 
Ja mieszkam w bloku więc kotów nie wypuszczam, ale na okres letni przeprowadzam się do domku przyjaciela rodziny na wsi. Jestem tam sam ale często odwiedza mnie babcia 92L ona nie może tego ścierpieć, że trzymam koty w domu. Karze je wypuszczać niech sobie chodzą luźno itp. Nie zgubią się itd. Ale ja znam te moje gapy i jestem praktycznie pewien, że by się zgubiły wpadając w panikę po kilku metrach od domu bo nie wiedziałyby co się dzieje. A za domem jest ulica i auta dość szybko jeżdżą więc tylko kwestia czasu jak byłoby po nich. Jak tam jestem to zmieniam wkładkę w zamku aby podczas mojej nieobecności a jednocześnie wizyty babci w tym czasie aby tych kotów mi nie wypuściła bo zrobiłaby to na 101% gdyby mogła. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@a.jolie współczuję Wam serdecznie. Nie ma recepty i chyba jej nie oczekujesz na stratę po ukochanym zwierzaku. Dobrze że wiesz  jak napisał@MaxMen co się z nim stało, choć to nikła pociecha.Dobrze że tutaj napisałaś emocje napisane nazwane może teraz trochę przyniesie to Tobie ulgi. Trzymaj się @a.jolie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mieszkaliśmy na skraju lasu i przygarnialiśmy porzucone pieski, przewinęło się ich trochę, bo skubane znajdowały sposób jak się przedostać poza ogrodzenie, latały samopas i po pewnym czasie się gubiły. Więc daliśmy sobie spokój, ale zaczęły przychodzić zagubione koty. :D Niestety też nie miały szczęścia i dwa z trzech, z pewnych powodów, skończyło marnie. Nie przeżywałam tego, ale po stracie nie było już tak raźnie jak przedtem, więc po prostu przygarnijcie sobie nowego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.