Skocz do zawartości

Nie powiem o zdradzie dla jego/jej dobra.


Jaśnie Wielmożny

Rekomendowane odpowiedzi

4 minuty temu, iry napisał:

A co w sytuacji, gdy samemu nieświadomie bierze się udział w czyjejś zdradzie?

Woo, no to taka osoba poleciała grubo, mi się wydaje że, partner powinien się dowiedzieć, bo może robi to któryś raz, może zaraza chorobami, no i oklamuje, rani 2 osoby na raz... Ale ja jestem zacofana, i nie dzisiejsza, więc pewnie głupio myślę. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

36 minut temu, iry napisał:

A co w sytuacji, gdy samemu nieświadomie bierze się udział w czyjejś zdradzie? Spotykam się z osobą X, która na początku skłamała odnośnie swojego statusu, zapewniając o braku zobowiązań - po czasie wyszło na jaw, że jednak jest to osoba w związku małżeńskim.

Jeśli nie pytałeś to nie możesz mieć pretensji. Jeśli okłamała to ewakuacja. Chyba że w rozwód trwa. Wtedy trzeba to przegadać. Mojej znajomej miś wykręcił gorszą maniane. Miś jest 8 lat starszy. Oglądają film u niego. 

Dzwonek do drzwi. 

Okazało się że zapomnial powiedzieć o tym że ma córke. 

Cytat

Co byście zrobili? Kochanek/kochanka ma prawo ingerować w cudze małżeństwo? 

Zależy od rodzaju ingerencji i przyczyny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobry temat, dopiero teraz go czytam (1 stronę dokładnie, resztę pobieżnie).

Zdrady nie toleruję, jestem na nią uczulony. Wolałbym powiedzieć i samemu nie robić z siebie pajaca, który zdradził (przychylam się do wersji że "alkohol" to nie wymówka, że  mamy trochę wody w oleju żeby w ciągu paru minut mieć projekcję co się wyprawia i jakie będą konsekwencje) jak i chciałbym, aby druga strona też mi powiedziała (jestem słowną osobą i tego oczekuję od partnerki, jeśli mówimy sobie, że jesteśmy wierni to tak się dzieje i to egzekwuje; jeśli wierność w którymś momencie została nadwątlona - szacunek i ufność nie powróci i wolę taki związek zakończyć bardziej niż toczyć grę pozorów. Nikt ze mną na siłę nie jest, nikogo nie trzymam w ryzach, ale jeśli kobieta decyduje się ze mną być to ze mną). Dodam tylko, że piszę z perspektywy osoby zdradzonej, i z perspektywy paru związków dłuższych niż haj emocjonalny.

 

Nie ma pobłażania dla zdrady nawet jakby ktoś wytaczał ciężkie działa argumentów, że jesteśmy tylko ludźmi. Tak jesteśmy tylko ludźmi i aż ludźmi bo dostaliśmy rozum.

 

I tak przesuwaliśmy jako społeczeństwo granicę przyzwoitości i moralności przez ostatnie dziesiąt lat. Jaki mamy efekt? Że dupa, seks i cycki są nam wtłaczane jakby to był ważniejszy czynnik od chleba i wody. Nie przesuwajmy granicy o następne kwestie, kwestie zdrady bo za niedługo niczym się nie będziemy różnic od zwierząt.

 

Wiem, że to górnolotne teksty ale kłamstwa nie cierpię, więc co za tym idzie zdrady też.

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Libertyn napisał:

Jeśli nie pytałeś to nie możesz mieć pretensji.

A jeśli w opisie profilu na portalu, na którym się poznaliśmy, mam wzmiankę o tym, że nie spotykam się z nikim kto ma żonę/męża? 

Separacja to też nie jest dla mnie wytłumaczenie, nie pcham się w żadne relacje z ludźmi, którzy wciąż mają nierozwiązane relacje z przeszłości. Zdrada sama w sobie jest dla mnie czymś obmierzłym, co nie powinno być zamiatane pod dywan.  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat zdrady. 

Pracuję z ludźmi, obracam się codziennie na każdej płaszczyźnie wśród ludzi. 
I szczerze. Naprawdę mam wywalone na ten temat, pomimo tego, co mnie spotkało mnie ze strony facetów. 
Ludźmi kierują różne motywy do zdrady, ale zgodzę się z tym, że w głównej! mierze chodzi o biologiczne popędy. 
Nie przyznawałam Wam się, ale jeszcze ponad pół roku temu (chodzi o czas srogiej "suszy") przez głowę przeszła mi myśl zdradzenia Mojego. Ale jak szybko o tym pomyślałam, tak szybko o tym zapomniałam.
Jednak wiem, że nie umiałabym, dwa, że to jest skurwysyństwo, a trzy nie mam warunków (brak powodzenia u facetów) do tego, a myśl, że miałby mnie posuwać facet, który chce tylko spuścić se z krzyża i nic więcej dla niego nie znaczę, jako kobieta, czy człowiek, jest po prostu obrzydliwa. 
Chęć zdrady, czy sama zdrada zawsze jest przejawem czegoś grubszego w relacji. Ale czego - indywidualna kwestia, choć nadal podtrzymuję stanowisko, że chodzi o "napęd biologiczny". 
Wolałabym zostawić jednostkom decyzję, czy przyznawać się do zdrady, czy też nie, ja jednak chciałabym się pochylić nad przyczynami. Też jestem prywatnego zdania, że należy potępiać zdradę i jasno mówić, że to jest złe. 
Jednak trochę gadając z kobietami i Wami, dochodzę do wniosku, że ładunek motywów może włączyć coś takiego jak małe zrozumienie, małe usprawiedliwienie. 
Ostatnio gadałam z młodą kobietą, która przyznała mi się wprost, że chce mieć orgazm, dobre życie seksualne, no ale niestety mąż to "krótkodystansowiec", zadecydowała, że nie będzie rozwalała sobie rodziny (mają dwójkę dzieci), bo chce mieć orgazm (gadałyśmy o romansach), ale jest świadoma tego, że natura i tak kiedyś się o to upomni, więc na razie przymierza się do kupna wibratora i znalezienia odpowiedniej pozycji, zabaw. Bardzo polubiłam jej szczerość, przyznała się, że ona jest świadoma tego, że jest atrakcyjna, nie miałaby problemu by znaleźć kochanka, ale jej mąż jest dobrym partnerem, rodzicem i nie chce go krzywdzić, tym bardziej jest świadoma tego, że to chwilowy problem, szkoda życia na szukanie ciągle orgazmów, i coś trzeba wybrać. Także takie wyznania gdzieś dają mi do myślenia. 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...
W dniu 15.06.2019 o 12:59, Anna napisał:

Ja bym w takiej sytuacji radziła się nie przyznawać, a to dla tego by nie ryzykować utraty tego, co ważne na rzecz czegoś, co okazało się nie istotne. Zdrada może  pomóc zrozumieć, w obliczu ryzyka straty, że relacja, w której jesteśmy jest wartościowa. 

Gdyby byla wartosciowa to nie byloby zdrady. 

Skoro do niej doszlo to zdradzający nie jest godzien w niej być. 

Pomijam juz oczywiste zagrozenie zwiazane z przeniesieniem choroby wenerycznej na (niby) ukochaną osobę. 

Uważam, że picie to żadna wymowka. Czy pijany czy trzezwy wiesz czy jestes w związku czy nie. To jakaś ściema zeby nie panowac nad wlasnym cialem w takim kontekscie. Wygodna wymowka gdy sie zrobilo glupote zycia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.