Skocz do zawartości

Nie powiem o zdradzie dla jego/jej dobra.


Jaśnie Wielmożny

Rekomendowane odpowiedzi

8 godzin temu, Bohun napisał:

Co tu dużo mówić, wolałbym być poinformowany z pierwszej czy tez drugiej ręki, a moja reakcja była by jedna - Wypierdalam z takiego układu :(

Wierność u mnie ważna rzecz, ja potrafiłbym jej dochować bez problemu, nawet przez lata, wyszalałem się raczej.

To ciekawe bo w moim wątku radzisz mi dokładnie odwrotnie ? A sam chciałbyś być poinformowany...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, PatZz napisał:

a pierwszy koleżankę otworzyłem ???

 

Ah ta błoga nieświadomość :)

 

1 godzinę temu, Tomko napisał:

@PatZz Otworzyles to teraz czeka cie ostra rywalizacja z @Ksanti hehe.

+

1 godzinę temu, PatZz napisał:

 @Tomko niech się bierze ☺ ja mam inne priorytety

Może jeszcze oficjalnie tego na forum nie pisałem ale pasuje ze związkami... Już od miesiąca mi to chodzi po głowie.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, SzatanKrieger napisał:

Dlaczego @Bohun niech znajdzie drugiego romantyka jeśli ona nią jest i niech próbują stworzyć fajną relację. 

Może i tak będzie lepiej, niektórzy w tym i JA potrzebują się uczyć na swoich błędach, a nie cudzych i tyle :(

Grunt aby błędy najlepiej takie popełniać za młodu i ich nie powtarzać...

14 minut temu, Mario 09 napisał:

To ciekawe bo w moim wątku radzisz mi dokładnie odwrotnie ? A sam chciałbyś być poinformowany...

Wyrwałeś coś z kontekstu i myślisz że jesteś fajny ?

Ić więc konsekwentnie za moimi radami i poinformuj męża swojej kochanki o waszym romansie , zobaczymy co się stanie...

"Sam bym chciał być poinformowany" Pfffff - ja bym to widział i tyle :(

 

Edytowane przez Bohun
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, Bohun napisał:

Może i tak będzie lepiej, niektórzy w tym i JA potrzebują się uczyć na swoich błędach, a nie cudzych i tyle :(

Grunt aby błędy najlepiej takie popełniać za młodu i ich nie powtarzać...

Wyrwałeś coś z kontekstu i myślisz że jesteś fajny ?

Ić więc konsekwentnie za moimi radami i poinformuj męża swojej kochanki o waszym romansie , zobaczymy co się stanie...

"Sam bym chciał być poinformowany" Pfffff - ja bym to widział i tyle :(

 

Przeczytaj jeszcze raz cały wątek lecz tym razem ze zrozumieniem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, dobryziomek napisał:

miłośników relatywizmu moralnego i innego patologicznego gówna.

Oj tutaj popełniasz pewien błąd, relatywizm moralny to nie jest amoralność czyli jej brak. Najpewniej korzystałeś z niego wielokrotnie w osądzie postępowania niektórych osób z twojego otoczenia bądź nawet tu na forum.
I nie zdawałeś sobie z tego sprawy, problem z relatywizmem moralnym jest taki że wielu zasłania się nim by wyjaśnić swoje własne spierdolenie a w efekcie praktykuje amoralność.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, Reflux napisał:

I nie zdawałeś sobie z tego sprawy, problem z relatywizmem moralnym jest taki że wielu zasłania się nim by wyjaśnić swoje własne spierdolenie a w efekcie praktykuje amoralność.

Masz rację, dziękuję Ci za sprostowanie. Relatywizm stoi w opozycji do absolutyzmu moralnego, ale nie jest tożsamy z amoralnością.

 

W każdym razie to co robią niektórzy to po prostu stosowanie mechanizmów obronnych ego( racjonalizacja, projekcja, wyparcie, zaprzeczenie) kolejność nieprzypadkowa.

 

W każdym razie takie zachowanie prowadzi do kolejnego problemu bo przez stosowanie mechanizmów obronnych ego wprowadzają również chaos pojęciowy i przez to ja pomyliłem relatywizm z amoralnością ;) xD

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@dobryziomek Nie ma sprawy, masz sporo racji w tym co piszesz.Od siebie dodam że, wtórny analfabetyzm (nadzwyczaj powszechny w Polsce) niektórych ludzi też wprowadza chaos pojęciowy.
Bo zamiast stosować ogólnie przyjęte definicje to ludzie zaczynają wymyślać swoje własne, na podstawie zasłyszanych lub nie poprawnych informacji.

Powoduje to chaos komunikacyjny w codzinnym życiu i związkach. I prowadzi do nie domówień, nie porozumień i głupich konfliktów. I smuci mnie to niezmiernie.

Ten sam chaos pojęciowy i komunikacyjny widać bardzo mocno w historiach braci ze świeżakowni i codziennej komunikacji między kobietami i mężczyznami.

Dwie strony komunikują się niby w tym samym języku, posługują się podobnymi lub tymi samymi zwrotami a ich przekazy są odmienne. 
 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

44 minuty temu, dobryziomek napisał:

Kurwa, serio tak ciężko kierować się w relacji kilkoma zasadami?

 

1. Nie rób drugiemu czego byś sam nie chciał doznać (wzajemność)

2. Nie prowokuj celowo zazdrości.

3. Nie traktuj drugiego czlowieka jako narzędzia?

4. Zaczynam nową znajomość dopiero jak skończę oficjalnie poprzednią.

Święte słowa.

Podpis mojego profilu w luźnym tłumaczeniu brzmi: "widzę i popieram rzeczy dobre, ale wybieram złe". Taki jest człowiek, tak funkcjonuje od tysięcy lat.

Co do zasady przestrzegam przepisów ruchu drogowego. Przestrzegam bezwzględnie w zakresie pierwszeństwa przejazdu. Ograniczenia prędkości łamię niestety często. Złapany na wykroczeniu nie gibam się, nie wymyślam wymówek, podnoszę statystyki funkcjonariusza poprzez pokorne przyjęcie nałożonej na mnie kary.

W czarno-białym idealnym świecie zostałbym uznany za złego kierowcę.

 

55 minut temu, dobryziomek napisał:

Takie rady jakie dają niektórzy i to doświadczeni użytkownicy tego forum(z wysoką reputacją) to nic innego tylko przedmiotowe traktowanie drugiego człowieka.

Rozumiem postawę prezentowaną przez @Anna , sam podobnie jak @Myrmidon wybrałem opcję "wolałbym się nie dowiedzieć". Bo, ponieważ, dlatego, że... Staram się separować czyn od człowieka. Przy ocenie stosuję zasadę: - zrobiłeś coś głupiego, a nie: - jesteś głupi.

 

Gdybym został poproszony o radę, udzieliłbym takowej:

- Jeśli ślubowałeś komuś "miłość, wierność i uczciwość małżeńską", to tej obietnicy dotrzymaj.

Swojej dotrzymywałem przez 12 lat, czyli raczej długo. I dotrzymywałem jej nawet będąc nawalonym jak szpadel na firmowych imprezach. Moja była żona jest dziś moją byłą żoną, bo wybrała wdanie się w regularny kilkumiesięczny romans, na którym "złapałem ją za rękę".

Przez jakiś czas próbowałem z tym żyć, w końcu uznałem że nie dam rady, wystawiłem ową żonę za drzwi i złożyłem pozew rozwodowy.

Zapłaciłem szalenie wysoką cenę materialną i moralną za...? No właśnie, chyba za posiadanie zasad?

 

I tak jak Ciebie wkurza:

Godzinę temu, dobryziomek napisał:

No kurwa mać. Przecież niektórzy promują robienie z osoby, którą rzekomo kochają zwykłego frajera w imię swoich własnych interesów.

Tak mnie męczą buńczuczne deklaracje "ja tym bym zawsze... ja to bym nigdy".

A w temacie swoich własnych interesów - życie jest grą o sumie zerowej. I własne interesy trzeba chronić.

Zazwyczaj czyimś kosztem.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Mnemonic W porządku rozumiem Cię, że wolałbyś nie wiedzieć o zdradzie. Ludzie różnie na to reagują i nie każdy jest gotowy na taką szczerość, ale czy nie chciałbyś, żeby kobieta, która Cię zdradza sama zakończyła Waszą relację( nawet z wymyślonego powodu.)?

 

Zawsze proszę (być może naiwnie kobiety), żeby  mnie rzuciły niezwłocznie, gdy uznają, że nie są mnie pewne albo poznały innego faceta.

 

Nie lubię po prostu jak ktoś mnie oszukuje. Osobiście wolałbym usłyszeć od kobiety ''Sorry, zostańmy przyjaciółmi'' niż deklaracje wierności i miłości przy jednoczesnym robieniu ze mnie jelenia.

 

Uważam, że oszukiwanie człowieka, którego się zdradza w związku to okradanie go z jego cennego czasu. Zabieranie mu najcenniejszego zasobu, nie różni się to pod względem moralnym niczym od pospolitej kradzieży.

 

 

Edytowane przez dobryziomek
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piękny ten wątek, rośnie jak szczypior na wiosnę.

Nie ma siły, żeby na wszystko odpowiedzieć.

Summa summarum:

Zrobiłeś coś czego twoja nie akceptowałaby - żyj z tym.

Ta sama rada dla lali co zrobiła coś takiego choć kobiety mają zwykle wyjście awaryjne.

NIE sprzedawaj swoich wyrzutów sumienia partnerowi/partnerce.

 

Edytowane przez JoeBlue
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, dempsey napisał:

@karhu Cię poparł - on też zdradzał swoją żonę, a potem płakał BUUUU ZDRADZIŁA MNIEEEE!!! Kali zdradzić może - Kalego nie wolno buuuuu.

To taka retoryka logiczna - jak z dzieckiem albo upośledzonym umysłowo.

Co Ciebie tak to boli? Pewnie młody jesteś i wierzysz w to co piszesz. Czy płakałem? Niestety nie , łezka mi ani jedna nie poleciała. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, dobryziomek napisał:

ale czy nie chciałbyś, żeby kobieta, która Cię zdradza sama zakończyła Waszą relację( nawet z wymyślonego powodu.)?

Gdyby kończyła relację wolałbym znać powód prawdziwy. Jeśli problem leży po mojej stronie mam wtedy szanse coś z tym zrobić.

3 minuty temu, dobryziomek napisał:

@Mnemonic Uważam, że Ciebie Twoja żona po prostu okradła.

Przez te 13 lat od rozwodu wielu ludzi pytało mnie, czy gdybym mógł cofnąć czas postąpiłbym tak samo. Odpowiadam, że tak, ale...

To "ale" to fakt, że udało mi się odbudować moje życie do poziomu jaki uważam za satysfakcjonujący.

To rzeczywistość alternatywna, być może gdybym wtedy postąpił inaczej dostałbym raka albo zawału ze zgryzoty.

 

Zdrada to coś więcej niż kradzież. To emocjonalny akt mający bardzo wiele, bardzo złożonych materialnych i namacalnych konsekwencji.

Podałem przykład z torebką, jest prosty i czytelny.

Do dziś nie wiem co moja ex żona musiałaby zrobić żeby zrekompensować mi swoją zdradę.

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 15.06.2019 o 19:27, Myrmidon napisał:

Zbytnia szczerość w związku to nie jest dobre rozwiązanie.

Pomijam jedynie fakty zaszłe pod wpływem premedytacji.

Czasem lepiej jest zwyczajnie nie wiedzieć... Jeśli jest zrobiony rachunek sumienia a postanowienie poprawy wcielone w życie...

Osoby, które wypowiadają się tak kategorycznie chyba nie do końca jeszcze znają życie i są w większości teoretykami w tematyce związków...

Serio? A słyszałeś o czymś takim, jak cywilna odwaga? Było miło, przyjemnie, był dreszczyk emocji? To teraz zachowaj się jak dorosły, i ponieś konsekwencje swoich czynów.

To, że Ty byś nie chciał wiedzieć, to Twoje prawo. Ale niekoniecznie już to samo odnosi się do np. Twojej małżonki (no chyba, że ją o to pytałeś?).

Premedytacja czy nie, fakt jest faktem. Jeśli zachodzi możliwość, że pod wpływem jakiś środków możesz stracić kontrolę nad sobą, i popuścić swoje moralne lejce, to nie powinieneś ich używać. 

Zdrada w długoletnim związku jest skomplikowana. Nie zawsze kończy się rozstaniem (bo dzieci, bo rodzina, bo co ludzie powiedzą, bo go/ją nadal kocham, bo spróbujmy to naprawić itp. itd. - niepotrzebne skreślić), ale to nie od zdradzającego to powinno zależeć. To zdradzadzony/a podejmuje decyzję, a zdradzający/a przyjmuje do wiadomości.

A co do ostatniego zdania - mam za sobą pięcioletni związek, i obecny 9+ z dzieciakami, więc sorry Winetou, pudło.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@foaloke

Pisałem o hipotetycznej sytuacji...

Znając siebie i swoją porywczość wolałbym się nie dowiedzieć o jednorazowym wyskoku żony, jeżeli sam nie zauważyłbym symptomów zdrady.

Hipotetycznie - jeżeli moja żona nie miałaby podejrzeń a mi zdarzyłby się incydent, też bym jej nie powiedział.

Co do reszty Twojego postu - nadinterpretujesz...

Ja jestem w związku ponad 10+ z dzieciakami i zawsze byłem fair wobec rodziny... Zakładam, że moja żona też, przynajmniej żadnych niepokojących oznak nie widzę... Dlatego nie węszę i nie sieję złego ziarna, cieszę się szczęściem.

Zatem pudło, Winetou!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja wolałbym się dowiedzieć. Dowiedziałem się sam. Czy żona by mnie poinformowała, czy ja się dowiedziałem to efekt taki sam. Koniec małżeństwa. 10+ lat, 2 dzieci i kredyt na mieszkanie. Zawsze informowałem, że skok w bok to definitywny koniec małżeństwa. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nigdy nie byłam w takiej sytuacji i pod żadnym pozorem nie dopuszczę. Po pierwsze: Nie upijam się NIGDY do takiego stopnia. Znam swój umiar i umiem przewidzieć, kiedy przekraczam granicę gdy moja świadomość przestaje poprawnie funkcjonować pod wpływem alkoholu. Jak jestem blisko tej granicy, od razu przestaję pić. Alkohol nie powinien być usprawiedliwieniem gdy pod jego wpływem krzywdzi się innych. Tak samo jakby wybaczyć osobie pijanej morderstwo... 

Owszem, że zdarzyło się, że po alkoholu uprawiałam seks, ale byłam tego świadoma i nikogo w tamtym momencie nie krzywdziłam - bo byłam singielką. Oni też. Byłam też tego świadoma. Oni też. 

Była sytuacja, że doszło na pewnej imprezie do robótek ręcznych z gościem pod wpływem chwili i bez głębszego zastanowienia się. Prawie w ogóle się nie znaliśmy. Jednak na drugi dzień gryzłam się z tym i udało mi się dorwać kontakt do niego. Spotkałam się z nim na spacerze, by wyjaśnić ową sytuację. Obydwoje zgodnie stwierdziliśmy, że nawet jeśli by to poszło dalej, to nie przetrwałoby to za długo, bo kompletnie do siebie nie pasowaliśmy. Podziękowaliśmy sobie i odeszliśmy w swoje strony. Koniec tematu.

Jestem absolutną przeciwniczką zdrad i jakichkolwiek gierek. Jestem zwolenniczką gry w otwarte karty. ;) 

Jeśli jakimś cudem do tego by doszło ( nie byłabym wówczas kompletnie sobą) to miałabym ogromne wyrzuty sumienia i na pewno bym powiedziała prawdę partnerowi. Byłabym gotowa dźwignąć wszelkie konsekwencje tego czynu. 

Jestem szczerą osobą i staram się żyć za wszelką cenę w zgodzie ze sobą i osobami mi bliskimi. Dlatego wszelkie niedopowiedzenia, konflikty staram się w zarodku rozwiązywać. 

Nie lubię efektu "nadmuchiwanego balonika" - znam go aż za dobrze. W skrajnych przypadkach może dojść nawet do chorób psychicznych takich jak schizofrenia, depresja maniakalna, psychoza (które swoją drogą nie są mi obce, bo moi bracia na to chorują, a na ostatnią, moja dobra znajoma) Ja sama miałam często sytuację, że dużo w sobie trzymałam a później wybuchałam w niespodziewanym momencie. Dlatego można temu zapobiec tylko będąc ze sobą szczerym i rozwiązując problemy od razu, bez zamiatania tego pod dywan. Myślę, że zdradzając "przypadkiem" (phie...) można natrafić w pierwszej kolejności na taką przeszkodę, jeśli się ma jakąś moralność i będzie się ten czyn z nią gryzł. - Jedyne słuszne wg mnie rozwiązanie to przyznanie się do winy przed sobą i przed partnerem i w żaden sposób się nie tłumaczyć i wybielać... tym się tylko pogarsza sprawę.

Gorzej jak ktoś tej moralności nie ma ( albo ma inną jej definicję ;) )  No to wtedy takie osoby nie są kompletnie godne zaufania i należy uciekać jak najdalej. Takie osoby mają czelność jeszcze wtedy zrzucać odpowiedzialność na ofiarę zdrady... 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja również wolałbym wiedzieć o zdradzie partnerki. Szkoda czasu i pracy inwestowanej w taką relację.

 

Miałem sytuacje gdzie dostawałem jasne sygnały, że nowa gałąź jest już szykowana do skoku ale nie chciałem w to wierzyć.

 

Dziś skacze z radości na samą myśl, że zakończyłęm tą relację, niewyobrażam sobie trwać w nieświadomości i być oszukiwanym.

 

W mojej historii sytuacja się powtórzyła, bowiem partnerka z nowej gałęzi przeskoczyła po roku na następną i pewnie będzie się to powtarzać,

 

a nowe gałązki niczego nieświadome będą tak jak ja pewne wierności swoich myszek :)

 

 

Jeśli chodzi o moje podejście to myślę, że powiedziałbym partnerce i pewnie odszedł bo nie mógłbym być z nią dłużej, sumienie by mnie zjadło.

Edytowane przez 17nataku
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Myrmidon ja również hipotetycznie, choć powinienem pisać bezosobowo.

Natomiast nie zgadzam się zupełnie ze stwierdzeniem "Osoby, które wypowiadają się tak kategorycznie chyba nie do końca jeszcze znają życie i są w większości teoretykami w tematyce związków..."

Dlaczego? Napisałem wyżej :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A co w sytuacji, gdy samemu nieświadomie bierze się udział w czyjejś zdradzie? Spotykam się z osobą X, która na początku skłamała odnośnie swojego statusu, zapewniając o braku zobowiązań - po czasie wyszło na jaw, że jednak jest to osoba w związku małżeńskim. Co byście zrobili? Kochanek/kochanka ma prawo ingerować w cudze małżeństwo? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.