Skocz do zawartości

Wspólnik chce mnie wymiksować ze wspólnego biznesu.


PanG

Rekomendowane odpowiedzi

@Temidaa Aj waj! Tego nie powiedziałem :P Nie mam wpływu na to co czytasz w internecie, ani tym bardziej co ty uważasz za głupoty. 
Ale Daria tak w sekrecie do Goebbels'a ci jeszcze sporo brakuje. Więc daruj sobie takie tanie chwyty bo stracę do ciebie sympatię :( 

Edytowane przez Reflux
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 hours ago, Jaśnie Wielmożny said:

Założyłem kiedyś z kumplem działalność, (dwóch osobników rodzaju męskiego).

(...)

Oboje wtedy... / obaj /

(...) i oboje wiedzieliśmy, / obaj /

oboje, obydwoje «liczebnik zbiorowy odpowiadający liczebnikowi obaj, używany wyłącznie w odniesieniu do osób różnej płci i do dzieci»

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do mnie po dwóch latach prowadzenia działalności dołączył kolega z piaskownicy... Pierwsze pół roku prowadzenia biznesu było ciężkie, potem kasa wysypywała się z kieszeni. Nie mogłem przerobić ilości zleceń, nie mogłem znaleźć sensownego pracownika... W firmie spędzałem po 18h na dobę. Kolega stracił pracę w firmie telekomunikacyjnej, miał mieszkanie na kredyt, dziecko... Pracowaliśmy już wcześniej razem i układało się dobrze, więc zaproponowałem mu, żeby do mnie dołączył.

Pierwszy rok było ok, wniósł swój wkład, trochę pchnęliśmy do przodu... Niestety stopniowo zaczęło się pogarszać, coraz więcej pracowników, coraz mniej kasy... Po dwóch latach spółki był kredyt obrotowy i kombinowanie na pensje dla załogi. Rozwijaliśmy produkcję, sprzedaż przez sieć, zatrudnialiśmy handlowców. Obroty niezłe, przemiał towaru na palety, pieniędzy zero... Handel na Alledrogo, ogrom aukcji, z których tak na prawdę nie wiadomo było czy jest zysk.

Okazało się, że rocznie przez ten portal tracimy kilkadziesiąt tys. zł...

Nie zgadzałem się na mrożenie całych pieniędzy w towar a preferowałem gromadzenie części kapitału, wspólnik po godzinach dobijał interesy z dostawcami i bez mojej zgody zamawiał palety elektroniki, która potem wyprzedawana była miesiącami...

teraz, z perspektywy czasu sądzę, że już wtedy chciał mnie w ten sposób pogrążyć, gdyż wiedział że prawie całe oszczędności pchnąłem w generalny remont domu i działki.

 

Pewnego dnia zapytał mnie wprost, ile kasy chcę za niewtrącanie się w sprawy firmy... Niezły tupet...

Po powrocie z krótkich wakacji dostałem wymówienie udziałów w spółce. Okazało się, że uknuli to razem z jednym z handlowców, chcieli też zagarnąć kluczowy lokal, który był wynajmowany ale na szczęście właściciele zachowali się uczciwie.

Na moje nieszczęście przenieśli się dwa lokale dalej - akurat zwolniło się miejsce dosłownie 10 metrów od siedziby... Szczęście w nieszczęściu, że zaraz po rozpadzie spółki handlowiec, który podżegał oszukał również mojego byłego już wspólnika...

 

Cała operacja rozpadu firmy (zadłużenie, pracownicy, sprzedawanie towaru po kosztach, spłata przedwczesna kredytu...) kosztowała mnie ponad 200 tys zł i jeszcze przez dwa, może trzy lata będę tyrał aby wszystko wyrównać...

 

Istotne - u mojego byłego wspólnika o wszystkim decyduje żona, bez jej zdania nie mógł nic zrobić, nawet kupowała mu skarpety w określonym kolorze, widziałem na własne oczy scenę w sklepie jak chciał inne...

Edytowane przez Myrmidon
  • Dzięki 2
  • Smutny 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, Imbryk napisał:

Mam nadzieję, że nie masz żadnych patentów, własności intelektualnych i innych takich.

Dlaczego "masz nadzieję? Przecież to działało by na jego korzyść.

 

2 godziny temu, samotny_wilk napisał:

2) Baza klientów, know-how firmy - formalnie jeżeli byłeś TYLKO PRACOWNIKIEM to to co wymyśliłeś, pozyskałeś pracując dla firmy jest własnością przedsiębiorstwa i generalnie pracodawca może cię za to ścigać jakbyś chciał to "sprywatyzować".

Wcale nie. Jeżeli nie miał umów z firmą dotyczących przekazywania praw autorskich to wszelkie jego projekty są jego. Nie firmy. Wszystko zależy od tego czy w umowie o pracę było przekazywanie praw autorskich (domyślnie jest, ale ogarnięci ludzie świadomi swojego wkładu często dopisują punkt że przekazywania nie ma).

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, imprudent_before_the_event napisał:

Dlaczego "masz nadzieję? Przecież to działało by na jego korzyść.

bo:

 

4 godziny temu, samotny_wilk napisał:

formalnie jeżeli byłeś TYLKO PRACOWNIKIEM to to co wymyśliłeś, pozyskałeś pracując dla firmy jest własnością przedsiębiorstwa i generalnie pracodawca może cię za to ścigać jakbyś chciał to "sprywatyzować".

 

Godzinę temu, imprudent_before_the_event napisał:

Wszystko zależy od tego czy w umowie o pracę było przekazywanie praw autorskich (domyślnie jest, ale ogarnięci ludzie świadomi swojego wkładu często dopisują punkt że przekazywania nie ma). 

OK, może  faktycznie. Ciekaw jeste jaką miał umowę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

https://kadry.infor.pl/kadry/indywidualne_prawo_pracy/odpowiedzialnosc_prawa_i_obowiazki/757262,Ochrona-praw-autorskich-pracownika.html
 

"Zgodnie z art. 12 jeśli ustawa lub umowa o pracę nie stanowią inaczej, pracodawca, którego pracownik stworzył utwór w wyniku wykonywania obowiązków ze stosunku pracy, nabywa z chwilą przyjęcia utworu autorskie prawa majątkowe w granicach wynikających z celu umowy o pracę i zgodnego zamiaru stron."

 

A tu nie wiemy czy stanowiły inaczej czy nie. Zatem nie jest przesądzone czy autor przekazał prawa autorskie czy nie.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, imprudent_before_the_event said:

 Wcale nie. Jeżeli nie miał umów z firmą dotyczących przekazywania praw autorskich to wszelkie jego projekty są jego. Nie firmy. Wszystko zależy od tego czy w umowie o pracę było przekazywanie praw autorskich (domyślnie jest, ale ogarnięci ludzie świadomi swojego wkładu często dopisują punkt że przekazywania nie ma).

Powinien się wypowiedzieć o tym prawnik (może nasz forumowy coś powie) ale myślę, że (w większości) tak właśnie nie jest. Polskie prawo jest nieco inne od hamerykanskiego* i mówi np.: (art. 12 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych)

Jeżeli ustawa lub umowa o pracę nie stanowią inaczej, pracodawca, którego pracownik stworzył utwór 
w wyniku wykonywania obowiązków ze stosunku pracy, nabywa z chwilą przyjęcia utworu autorskie prawa majątkowe 
w granicach wynikających z celu umowy o pracę i zgodnego zamiaru stron.

Więc to co stworzył w ramach obowiązków pracowniczych, a przecież formalnie był pracownikiem, należy do pracodawcy. Prawo polskie jest dość mocno po stronie pracodawcy. Dość, to mało powiedziane. Co więcej, przepisy są tak ogólne, że można je rozszerzać jak lateks.

 

 

* Prawo w USA różni się od naszego. Trafiłem niedawno na interesujący problem praw do licencji i okazało się, że w Stanach właścicielem praw do programu a nawet do zdjęć wykonanych przez fotografa (nawet jeśli klient za nie zapłacił) jest twórca. To jednak nie wszystko. Wiele zależy od umowy, jak wiele można przeczytać w dyskusji na temat: If I'm working at a company, do they have intellectual property rights to the stuff I do in my spare time?

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tego nie napisałem w odwołaniu do prawa Amerykańskiego. Mówię wyłącznie o Polskim. Prawo Polskie, samo w sobie, ma możliwość wyłączenia przekazywania praw autorskich przy pracy na etat. Ale trzeba to zrobić edytując umowę, bo domyślna jest taka że prawa są przekazywane.

Mało kto o tym wie a jeszcze mniej korzysta. No ale jakiś promil się znajdzie.

W przypadku zakładania firmy przez 2 ogarnięte osoby (a nie zatrudniania się kogoś w jakieś firmie istniejącej od lat) prawdopodobieństwo że o tym widzieli jest znacznie większe.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żona…

To ona, jako pierwsza rzuciła pomysłem na stworzenie firmy. Jej głos był impulsem, z którym wspólnik przyszedł do mnie. Kręciła jego głową cały czas, choć od samego początku zaznaczałem, że to nasz biznes, nie naszych kobiet.

Pracowałem na czarno ze względów podatkowych. Wolałem zarabiać więcej (mimo, że moje nieoskładkowanie siłą rzeczy generowało większy przychód dla nas obu) i odkładać na czarną godzinę. Z perspektywy wiem, że popisałem się brakiem rozsądku…

…tak, jak bzykając nastolatkę. Przedziwna historia, bowiem chwilę później wyszła na jaw identyczna akcja, którą zainicjował nasz pracownik. Moją wyciszyliśmy, bowiem jeśli w tamtym momencie bym odszedł, wspólnik sam by splajtował. Mój target klientów generowal wtedy niemal 1/3 przychodu firmy. Na tamten czas - najwięcej. Ja byłem gotowy ponieść konsekwencje, jednak widocznie się nie kalkulowało ?
Warto dodać, że z ową nastolatką, która dziś ma już 22lata, żyjemy w bardzo dobrych, kumpelskich relacjach. Bez seksu, 1500km od siebie. Wszystko wyszło na prostą.

Co do zemsty i wykorzystywania faktów jego bujnej przeszłości. Generalnie zemsta jest chujowym narzędziem naprawiania czegokolwiek i w relacji i w samym sobie.    

19 godzin temu, Imbryk napisał:

Wiesz co jest najsmutniejsze? Że nie jesteś już Ty z nim, lub nawet Ty przeciwko niemu. Jesteś Ty przeciwko myszce.

Tak będzie. Gość tkwi na maksa w białorycerskiej ideologii. Widywałem go pokłóconego, z nią, kipiącego wkurwem. Ale za moment się godzili. Znają się 20 lat i razem się zestarzeją, choćby tonęli w morzu zdrad, nielojalności i innego gówna. Także, jak ktoś z Was pisał o zemstach i sprzedawczykowaniu. Marna opcja, serio ? 

10 godzin temu, Obliteraror napisał:

kochajmy się jak bracia, a liczmy się jak Żydzi

Przeczuwam, że zapamiętam to do końca życia. 

Cóż, okręt mój płynie dalej...

Edytowane przez PanG
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 godzin temu, zuckerfrei napisał:

Dokładnie ta sama myśl mnie naszła kiedy czytałem ten topik. Żona i opowiadanie jej, co i jak w firmie i może jeszcze pytanie o rady...

Jaki mężczyzna pyta swoją kobietę o rady?
Jaki mężczyzna prowadzący biznes pyta żonę o rady w sprawie prowadzeniu biznesu?
Biznesu, którego nigdy ta kobieta nie prowadziła i nie ma bladego pojęcia na dany temat?

Mężczyźni szanujcie się...

Mój ojciec nigdy matki o nic nie pytał.
Owszem zwierzał się, ale rozwiązania na dany problem zastosował tuż przed tym, jak się jej zwierzył.
Choćby ostatnio współpracownik z drugiej zmiany robił afere, że mój ojciec "ukradł mu wolne na święta".
Taa mój ojciec z miesiąc wcześniej zgłaszał, że tego i tego chce wolne, a ten typ czekał, aż "teściowa z rodzinką dadzą znać kiedy zajadą".
Mój ojciec z typem pojechał ostro, że trzeba być konkretnym i decyzyjnym i planować z wyprzedzeniem.
Miał cały miesiąc, a on się obudził 3 dni przed zakończeniem "zapisów" :) 



 

 

22 godziny temu, PanG napisał:

Firma oficjalnie jest na niego, a dziedziczy po nim jego żona. Od początku układ między nami miał być 50/50, mimo że ja nie figurowałem nigdy oficjalnie jako wspólnik,

Generalnie ja jestem zielony(póki co) jeśli chodzi o biznes...
Aczkolwiek nawet ja niespełna 21-letni gówniarz jestem na tyle no nie wiem.. świadomy haczyków?
Że w takiej sytuacji gdzie ja nigdzie nie widuję w papierach legalnie, tylko jestem na łasce wspólnika...
To nigdy bym na taki układ nie wpadł, ponieważ "łaska na pstrym koniu jeździ".

*Nie wiem, może dlatego, że od dziecka ojciec mi tłukł do bani, żeby nie dać się sfrajerzyć, nie wierzyć marketingowcom, naciągaczom, MLM-om i czytać wszystko z detalem.
O tym, że jest skąpy jeśli chodzi o kasę(zresztą ja też) to już nie wspomnę.

Zrobiłeś to z jakiś względów finansowych, podatkowych, oszczędnościowych?
Myślę, że bracia bardziej ogarnięci w temacie podsuną optymalne rozwiązania.
Ja myślę, że chyba najlepiej otworzyć coś własnego?
Masz oszczędności?
Jeśli nie to idź gdzieś na etat, mieszkanie(jeśli masz) daj pod wynajem, a sam idź wynająć jakieś mniejsze i tańsze(jeśli naprawdę jesteś w czarnej za przeproszeniem dupie).
Zminimalizować koszty i zmaksymalizować zyski.
Popracujesz, więcej odłożysz i będziesz mógł zainwestować odpowiednio kasę w albo nową, własną firmę albo w jakieś kursy specjalistyczne(przebranżować się czy coś).
Ja bym tak przynajmniej zrobił gdybym nie miał żadnej poduszki finansowej.


Ps. A ten twój wspólnik to białorycerska p*zda. 
Teraz wychodzi na jaw, że z nimi nawet nie można interesów robić.




 

Godzinę temu, PanG napisał:

która dziś ma już 22lata

Dzisiaj to mogłaby być już twoją drugą żoną :D 
Idealny wiek na budowanie relacji, a w przyszłości na dzieci(choć ich pewnie masz już dosyć ;))
A sentyment na pewno ma, bo pewnie byłeś jednym z jej pierwszych miłości ;) 
No i my jesteśmy jak wino - z wiekiem wartość rośnie.
 

Edytowane przez Ragnar1777
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

40 minut temu, Ragnar1777 napisał:

Jaki mężczyzna pyta swoją kobietę o rady?
Jaki mężczyzna prowadzący biznes pyta żonę o rady w sprawie prowadzeniu biznesu?
Biznesu, którego nigdy ta kobieta nie prowadziła i nie ma bladego pojęcia na dany temat?

Taki z tematu. Retorycznie nawet, pytania nie mają sensu. ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 15.06.2019 o 00:56, Sman napisał:

zastanowiłbym się czy nie wykorzystać "jego moralność i wierność żonie nigdy nie były wzorcami do naśladowania". Miałby wówczas mniej czasu na firmę

Uważam, żeby jednak nie babrać się w czyichś prywatnych dramach.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Cóż, stało się.

Dziś spotkaliśmy się na "poważnej" rozmowie, na której to mój ex-wspólnik oznajmił mi, że pozbywa się mnie, czyli - cytuję - "głazu, który go do dołu ciągnął". 
Najbardziej w uszy rzuciła mi się manipulacja wydarzeniami, mająca na celu zrobienie z siebie ofiary moich zaniedbań. Nie chciało mi się słuchać tego pierd#lenia, racjonalizowania i ubierania świństwa we wzniosłe słowa. Usłyszał ode mnie dość szybko, czym dla mnie jest jego postawa. Bez emocji. Na zimno.

Był przygotowany na tę dyskusję. Wprost sugerował mi to, że kwestie podatkowe były moimi pomysłami. Myślę, że rozmowa była nagrywana. 

Co mnie totalnie zgięło - facet postawił się w roli dobrego rycerza i spowiednika "kobiet, które przeze mnie cierpiały". WTF??! Mam nadzieję, że nie ukrywa się tu na forumie pod nickiem dempsey, starając się, po przeczytaniu mojego pierwszego posta w tym temacie, wmówić światu, że zdradziłem swoją kobietę z tą małolatą. Ja w kwestii powyższej jestem w 100% czysty. Nie zdradziłem.

Dużo mi tłumaczył o tym, że ten mój wyskok z 8nastką sprzed 4 lat powinien już wtedy zakończyć wspólną współpracę, Patrząc mi w oczy, koleś zaczął mnie UMORALNIAĆ. Zaczął mnie umoralniać koleś, który ruchał koleżankę swojej, wtedy, narzeczonej ("dobrze zakonserwowaną czterdziechę") na parę miechów przed swoim ślubem. Kurwa!  
Skomentowałem jedynie prosty fakt dotyczący mojego ówczesnego opuszczenia tej nieformalnej spółki. "Jakbym wtedy odszedł, splajtowałbyś". Przyznał mi rację. Zdziwko. 

Pousuwał mnie z firmowych kont na gmailu, fejsie (strona firmy, fanpage). Sms od googla z informacją, że zostałem "usunięty", zabolał. Zabolałby mniej, jakbym nie ja był wymienionych twórcą. 

W najbliższą środę mam się spotkać, by zabrać swój sprzęt i rozliczyć się z kasy. Ostatnia wypłata, kurrr mać... Zastanawia mnie jedno. Otóż w 2015 remont pomieszczeń w nowym lokalu pochłonął mnóstwo gotówki. Z własnego portfela wyłożyłem tyle, ile było trzeba. Jak rozumiem, stracone?

Nie mam w zwyczaju tak na gorąco, wybaczcie. Dziś mi się znowu troszkę "ulało". Idę spać, bo się przez te jebane biznesy znowu godzinowo porozregulowywalem. Kolorowych :)
 

Edytowane przez PanG
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.