Skocz do zawartości

Kryzys wieku młodego


Tyler

Rekomendowane odpowiedzi

Tak ws dzieci się zrealizowałem, są już w wieku gimnazjalnym, tylko co teraz, popaliłem za sobą wszystkie mosty, (znajomości)

 

Zacząć od nowa świadomie nowe znajomości ?, myślę o rowerze i miejscowych rajdach po Roztoczu na początek

Kusi też żeby pociupciać na boku, ale mogę zniszczyć swój związek, co zrobić żeby nie kusiło :) ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zacząć...

Co zrobic zeby nie kusill? Pociupciac w zwiazku :)

kilkanaście lat monogamii mam już za sobą, ileż można ...

 

Znajdź dobre hobby albo i dwa, zaraz się zgrasz z ludźmi, którzy je podzielają i nowi kumple moment się znajdą. 

Czy to będzie recepta na chęć ciupciania na boku :) ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najlepsza metoda na pozbycie się pokusy to jej ulec  :ph34r:

No w sumie tak!

Bo jak nie w najbliższym czasie, to potem może być już za późno (lata lecą)po 50-tce to się pewnie już odechce...

 

Zauważyłem też po spotkaniu z taką jedną (nic nie było), że mieliśmy z małżonką super sex gdy wróciłem do domu.

Wydaje mi się że takie spotkania pozytywnie stymulowałby mnie w tym również na relacje małżeńskie.

Ale żona fajna babka 8 lat młodsza, żal byłoby stracić w razie czego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

e...Bo jak nie w najbliższym czasie, to potem może być już za późno (lata lecą)po 50-tce to się pewnie już odechc

 

Te Janek!\

 

Mi co raz bardziej się chce!

 

 

Świadomość wiaderka, które jest co raz bardziej opróżnione. Później już tylko uwiąd starczy. :D  :D  :D 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nigdy nie jest za późno na zmianę życia, żyje się na ziemi tylko raz, co do obracania jednej żony to też sądzę, że to strasznie nudne musi być, najlepszy układ to stała żona plus kochanki, tak jak podobno we Włoszech, masz żonę w domu i baby poza domem, tylko jak tu zrobić by żona akceptowała pozamałżeńskie zanurzanie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nigdy nie jest za późno na zmianę życia, żyje się na ziemi tylko raz, co do obracania jednej żony to też sądzę, że to strasznie nudne musi być, najlepszy układ to stała żona plus kochanki, tak jak podobno we Włoszech, masz żonę w domu i baby poza domem, tylko jak tu zrobić by żona akceptowała pozamałżeńskie zanurzanie?

Adi ! 

 

  Gdzie dawny Ty?

 

Gdzie rozważania o winie i karze? No i ogień piekielny?  :D  :D  :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Adi ! 

 

  Gdzie dawny Ty?

 

Gdzie rozważania o winie i karze? No i ogień piekielny?  :D  :D  :D

Ja od początku przecież pisałem, że gdyby nie religia, to byłoby zanurzanie na prawo i lewo:) I podtrzymuję rozważanie opcji czasowego wyszumienia się a potem 1 żona:)  A kwestia potępienia dalej tkwi u mnie w umyśle, ale biologii nie oszukasz:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Być może konwersacja zmierza w nieco odmienne tory aniżeli zapodany przez autora temat, ale trzeba przyznać, że im większa świadomość tym szybciej przychodzi otrzeźwienie i kryzys egzystencjonalny. Obecnie, po małych zawirowaniach zdrowotnych, próbuje spotkać się z kumplami na 2 godz. żeby charatnąć w gałę. Raz, dwa razy w miesiącu. Muszę przyznać że odzew jest, z lekka nazywając, marny. Chłopy boją się wyjść. I te odpowiedzi: za zimno, po imprezie jestem, a kto przyjdzie, jadę na weekend, nie chce mi się. Oczywiście wszyscy zaręczeni, żonaci, itd. Żaden nie robi jakiejś kariery zawodowej, więc prv czasu mają dużo. No i wiek ich też nie trzyma bo mają od 24 do 35 lat.

 

Co do tematu, to muszę przyznać, że (może to nawet dziwnie zabrzmi), podobny kryzys miałem w wieku lat 18-tu, ale doszedłem do wniosku, że po prostu źle myśle. Potem 23 lata, potem 25-26, aż w końcu trafiłem na felietony Marka i .... olśnienie! Czyli jednak dobrze mi się wydawało, że coś jest nie tak. Po prostu brakowało mi wiedzy. Uważam, ze ten kryzys sam minie, tylko trzeba odpowiedzieć sobie na jedno zajebiście ważne pytanie: "co chcę w życiu robić", a potem to robić. Po wypowiedziach formumowiczów, wnioskuję że tego rodzaju kryzysy będą przychodzić co jakiś czas i wówczas definiujemy się na nowo lub pogrążamy w złości, frustracji lub apatii.

 

Hm, wiadomo łatwo powiedzieć, trudno zrobić. Masa pracy umysłowej, a czasem i fizycznej. Wiem to po sobie. Daleko mi jeszcze do celów. Ale jak mawiali starożytni Chińczycy: nawet najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku.

 

Trzymam kciuki i czekam na relacje z przemyśleń.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam kumpla w moim wieku  (21), który uważa, że już jest stary. Wraca z roboty, spija ze dwa browary i narzeka, jak to ciężko, jak trzeba rano wstawać i tak dalej.

Naprawdę widać, że czuje się stary, albo próbuje takiego udawać. :D

 

I znam starszych ludzi, którzy się cieszą życiem i nie narzekają. Jeden rolnik robi od białego świtu do ciemnej nocy, a wesoły i optymistycznie nastawiony do życia, żadnych kryzysów ani depresji nie ma. Wszystko zależy od człowieka i od nastawienia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uważam, że bardzo dużo zależy od tego co się robi, czy lubi się swoją pracę. Ja swojej nie lubie. Męcze się, ale jak tylko wyjde poza jej mury odżywam, więc nie ma tragedii. Myślę, że kumpel Vercetti'ego po prostu robi coś czego nie chce, albo robi to bo musi. I dobija go, że nie potrafi lub boi się coś zmienić.

 

Na swoim przykładzie podam, że dla odmiany kiedy kopałem rów (odwodnienie) na słońcu (ok. 40 st. w cieniu), przez ok. 10 godzin, byłem bardzo wyciszony, uśmiechnięty i ogólnie miałem poczucie, że robiłem coś co ma sens i przyniesie określone, namacalne pożytki. Lubie popracować fizycznie. Zaznaczam, że robiłem to u siebie, więc żadnych pieniędzy z tego nie miałem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mógłbym się podpisać pod Twoimi postami Tyler. Też tak mam.

 

Też chyba mam potrzebę dążenia do jakiegoś trudnego celu i jak na razie padło na rozwój zawodowy. Dostałem niedawno możliwość rozwoju w nowej firmie więc gonię za wizją zrobienia kariery. Na razie jednak niewiele pomogło mi to w uczynieniu życia ciekawym. Marzy mi się podróż w jakiś odległy zakątek świata.

 

Zabijcie mnie, ale od dłuższego czasu chodzą mi też po głowie myśli żeby wpakować się po prostu w związek z pierwszą lepszą dziewczyną jaka się nawinie, byle tylko działo się coś nowego. Skoro wszyscy kumple powoli z wiadomych przyczyn "znikają" z życia towarzyskiego to może najlepszym wyjściem byłoby pójście w ich ślady?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja uważam ten temat za baaardzo ciekawy i sam bym go napisał.

 Od pewnego czasu mam poczucie braku sensu w życiu. Wcześniej człowiek o tym nie myślał, bo nie było czasu na rozkminy o życiu w sensie metafizycznym-a to szkoła, a to praca.

 

Teraz mam trochę wolnego czasu i, jak pisałem w temacie ''Co zrobić ze swoim życiem, rozterki moralne, rozpusta''-obierając podejście religijne, tzn. rozpusta to grzech-zaczynam tracić chęć robienia czegokolwiek w życiu. Dlaczego? Otóż prze 20-ileś lat chodziło się do szkoły, studia, momentami praca i człowiek myślał-to wszystko jest nudne, monotonne, do dupy, ale jak znajdę dobrze płatną pracę i będę niezależny, to się odkuję=dymanie na całego. W tym zawsze widziałem sens życia.

 

Wielu chłopaków ma problem z dziewczynami-tzn. nieśmiałość, niskie poczucie wartości itd. Dla mnie to żadne problemy-najgorszym problemem jest mieć coś na wyciągnięcie ręki i musieć z tego rezygnować w imię-nie śmiejcie się-zbawienia. Od momentu, gdy mam wolny czas, gadam na te tematy z księżmi emailowo, i powoli widzę, że jeśli postawię na ''życie po życiu" to nici z rozpusty.

 

Ktoś powie-a co Ci szkodzi mieć jedną żonę i ją bzykać-będzie i religijnie, i sobie podymasz- ale ja mam takie podejście do życia, że albo wszystko, albo nic. Bycie całe życie z jedną babą to jakiś koszmar, w porównaniu z moimi młodzieńczymi marzeniami o rozkoszach z wieloma.

 

Mam 3 wyjścia:

1. Celibat-nie, dziękuję

2. Jedna żona-ok, znajdę ładną, a na starość to raczej towar nie będzie atrakcyjny, by kisić ogóra

3. Mówię sobie: wyszaleję się przez np. 2 lata, potem ślub i jedna żona-ale zapewne te 2 lata będę wspominał dzień po dniu, sekunda po sekundzie, patrząc się w oczy pomarszczonej raszpli, która dawno temu została moją żoną.

 

Wiem, wielu nie wierzy w religie i doradzi iść własną drogą, korzystać. Ale ja muszę sobie sam z tym poradzić. Jaki ma związek to, co piszę, z tematem? Odczuwam wypalenie życiowe przed trzydziestką-takich cudów jeszcze nie słyszano. Nie mam motywacji do robienia kasy, bo Kościół i Biblia potępiają luksus. Ostatnie dni poświęcam na rozmyślanie o tym i tylko o tym, ale nie ma żadnej furtki w stylu''odkryto nowe strony Biblii, w których mówią, że z tym cudzołóstwem i luksusem to ściema''. Ach, jaki czułbym się wolny...

 

Pociąg seksualny to najbardziej uzależniająca i zniewalająca żądza. Byłem młodszy, to nie poznałem tej potęgi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiem, wielu nie wierzy w religie i doradzi iść własną drogą, korzystać. Ale ja muszę sobie sam z tym poradzić. Jaki ma związek to, co piszę, z tematem? Odczuwam wypalenie życiowe przed trzydziestką-takich cudów jeszcze nie słyszano. Nie mam motywacji do robienia kasy, bo Kościół i Biblia potępiają luksus. Ostatnie dni poświęcam na rozmyślanie o tym i tylko o tym, ale nie ma żadnej furtki w stylu''odkryto nowe strony Biblii, w których mówią, że z tym cudzołóstwem i luksusem to ściema''. Ach, jaki czułbym się wolny...

 

Wychodzę z założenia, że nie odrzucisz Biblii.

 

Być może są furtki. Tutaj możesz poszukać spotkań (nie wiem gdzie mieszkasz) z ludźmi którzy interpretują Biblię posługując się oryginałem; zależy na kogo trafisz. (http://www.odwyk.com/) Byłem dwa razy na takim spotkaniu, zrobili chleb taki jak z Biblii i przed rozmową dzieliliśmy się nim i winem : D. Na drugim spotkaniu trafiłem do domu gościa, w którym od razu można zauważyć, że jego żona jest mu całkowicie posłuszna :D. Możesz napisać też do https://www.facebook.com/Martin-Lechowicz-49696978318/timeline/  może się z tobą spotka w Warszawie, też genialnie interpretuje Biblię, są z nim nagrania na YT.

 

Osobiście się tych ludzi wystraszyłem, nie chciałem dalej chodzić, już mnie chcieli zapraszać na ich analogiczne święta religijne. Z ciekawości możesz pójść do nich z pytaniami.

 

A tu motywacja do robienia kasy, jak chcesz być bogaty i chcesz kierować się Biblią to posłuchaj więcej tego gościa: 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wielkie dzięki za odpowiedź.

 

Napisałeś konkretnie na temat, za co bardzo dziękuję, ale-uważam, że rację ma Kościół katolicki, a nie protestanci, wiec to odpada. Choć powiem więcej-korespondowałem też z biblistami ewangelickimi, ale ksiądz katolicki przekonał mnie, że to K. kat. jest jeden, święty, powszechny i apostolski-założył Go sam Jezus, a wszelkie odłamy protestanckie to sekty, bo nie opierają się na autorytecie niezmiennego Magisterium, a na zasadzie''każdy sobie papieżem''.

Lechowicza znam z Radio Kontestacja, takie fajne radio pro-kapitalistyczne.

 

Stryczka też  znam i byłoby zaniedbaniem z mojej strony, gdybym w poszukiwaniu odp na moje pytania nie zajrzał na Jego wystąpienia na youtube, bloga...zajrzałem i znam Jego pogląd.

Część Kościoła katolickiego określa Go ironicznie jako duszpasterza bogaczy. Podoba mi się Jego spojrzenie krytyczne na ubóstwo, często wynikłe z lenistwa, protestancka pochwała dorabiania się, ale mam wrażenie, że w usprawiedliwianiu bogactwa czasem na siłę dopowiada sobie pewne rzeczy.

 

Obecnie za radą korespondującego ze mną księdza czytam encyklikę Leona XIII Rerum novarum- odnośnie do obowiązków właściciela firmy wobec pracowników.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 rok później...

Uważam, że temat jest bardzo ciekawy i szkoda, że wątek nieco "usnął". Sam zadaję sobie pytania, czy to co robię, ma większy sens. Jest przecież tyle dróg na tym świecie, którymi nie podążamy, bo przecież nie ma czasu, a na chleb trzeba zarobic i poświęcac na to praktycznie cały dzień. Człowiek cały czas się uczy i rozwija, poznaje nowych ludzi, idee, inspiracje. Czasami jest tak, że to co lubimy i jest naszą pasją w tej chwili, przestaje nią byc teraz. Sam mam na przykład chęc zgłębiania świata, zadawania pytań, poszukiwania odpowiedzi, a obok toczy się proza życia, gdzie trzeba wstac i walczyc w jednej dziedzinie. Co do kryzysów- sam przechodziłem ich chyba kilka, a mam dopiero 24 lata. Pierwszy, charakterystyczny dla wszystkich, kryzys dojrzewania, okres buntu, podważania wartości, sprzeciwiania się regułom. Drugi kryzys nastąpił dopiero około 18 roku życia, jakaś chęc imponowania kolegom, próbowania alkoholu, potrzeba akceptacji. W wieku 23-24 lat trzeci kryzys, związany z końcem studiów(a studentom wszystko się wybacza:D), wejściem już w relacje zawodowe, zmianą otoczenia, presją otoczenia, obserwacją tego wszystkiego, zadawaniem sobie pytań, analizą zachowań kobiet, zderzeniem się z taką twardą rzeczywistością, zaczynaniem wszystkiego od nowa. Nagle widzisz, że Ty jesteś odpowiedzialny za coś w pracy, że nikt nie poprawi, że koniec z beztroskimi żartami, a pora byc trochę dyplomatą. To wszystko może byc szokiem dla młodego człowieka. Mam takie poczucie, że wszystko, co się nauczyłem przez te wszystkie lata się kumuluje, a jednocześnie powinienem całą tą wiedzę szkolną odrzucic, bo świat inaczej wygląda. W sieci krąży określenie quarter life crisis( kryzys cwiercwiecza). Trafiłem na szczęście na to forum:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 rok później...

Obecnie przechodzę przez to samo mam 31 lat pracuje w jednej firmie 6 lat i codzienna monotonia zaczyna mnie dobijać w pracy niby robię co lubię są różne projekty itd. ale już nic mnie nie zaskakuje nie ma wyzwań z którymi mógłbym się zmagać i mierzyć.Też zauważyłem, że brakuje mi tego życia które miałem w wieku 20-25 lat zabawa z kumplami picie i przygody zero nudy zawsze się coś działo było o czym opowiadać, śmiesznych historii była masa.A teraz monotonia cały czas to samo praca dom, w domu niby robię swoje rzeczy hobby itd ale zauważyłem że brakuje mi trochę pasji, zaangażowania.Coraz częściej myślę o tym, że chciałbym coś zmienić ale człowiek tak na prawdę nie wie co i jak to będzie a z czasem i ta zmiana okaże się robić zbyt komfortowa.Człowiek by chciał prowadzić życie gwiazdy rocka choć tacy ludzie też popadają w depresje i monotonie, myślę że jest to taki okres-czas który będzie się powtarzał w życiu sygnał który daje nam bodziec do zmiany żeby iść do przodu.Czasem trzeba wszystko obrócić o 360 stopni żeby móc zbudować jeszcze mocniejszy fundament, takie moje przemyślenie :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.