Skocz do zawartości

Taka sytuacja


LudzkiCzłowiek

Rekomendowane odpowiedzi

Dla większości kobiet sens życia to chłop i związek z nim. Kilka osób pyta się mnie, kiedy będę miał swoje ''szczęście'', a ja to szczęście już mam (nie wszystko w życiu jest kolorowe i proste, ale idę swoją obraną ścieżką i jestem człowiekiem ogólnie zadowolonym z życia), dlaczego ktoś myśli, że jestem nieszczęśliwy, bo się nie prowadzam za rękę z panienką i nie jeżdżę jej co sobotę dymać? To jest tylko jeden z elementów życia i to wcale nie najważniejszy, bo gdy staje się najważniejszy, one to wyczuwają i robi się gówno.

 

Sporo panienek które znam i to z różnych ,,sfer'' - mimo, że się różnią - mają ten sam schemat działania, sensu życia i czerpania z niego przyjemności: alkohol, imprezy, strojenie się pół dnia przed lustrem, polowanie na chłopa.

 

Nie znam osobiście dziewczyny, która miała by coś naprawdę wyjątkowego w gronie swoich zainteresowań, poświęcała się temu bez reszty. Spytaj większość o zainteresowania, to odpowiedzą: muzyka, kosmetyki, ciuchy, zakupy, imprezy. Ale po co te wszystkie elementy? Nie dla przyjemności samej w sobie, ale po to, żeby złapać chłopa, który ją zapłodni. I to jest taka gra.

 

Ale życie nie jest czarno-białe, bo ilu kolesi znam bez żadnych zainteresowań... Dla nich świat się kończy na sobotnim zalaniu pały i niedzielnym poprawieniu (to już rzadziej, bo w poniedziałek trzeba iść do roboty, żeby mieć na kolejny weekend żłopania najtańszego piwska i na wejściówkę do wiejskiej dyskoteki aby ,,wyrywać laski'', które oprócz seksu nie mają nic do zaoferowania).

 

 

Świat takich ludzi (a znam ich sporo i swojego czasu obracałem się w takim środowisku) opiera się na cotygodniowym chlaniu i imprezowaniu, a to wszystko jako ,,przedsionek'' do wyłapania materiału na związek. Czekają na tą sobotę i to złudne szczęście, a reszta życia mija jak sen.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla większości kobiet sens życia to chłop i związek z nim. Kilka osób pyta się mnie, kiedy będę miał swoje ''szczęście'', a ja to szczęście już mam (nie wszystko w życiu jest kolorowe i proste, ale idę swoją obraną ścieżką i jestem człowiekiem ogólnie zadowolonym z życia), dlaczego ktoś myśli, że jestem nieszczęśliwy, bo się nie prowadzam za rękę z panienką i nie jeżdżę jej co sobotę dymać? To jest tylko jeden z elementów życia i to wcale nie najważniejszy, bo gdy staje się najważniejszy, one to wyczuwają i robi się gówno.

 

Sporo panienek które znam i to z różnych ,,sfer'' - mimo, że się różnią - mają ten sam schemat działania, sensu życia i czerpania z niego przyjemności: alkohol, imprezy, strojenie się pół dnia przed lustrem, polowanie na chłopa.

 

Nie znam osobiście dziewczyny, która miała by coś naprawdę wyjątkowego w gronie swoich zainteresowań, poświęcała się temu bez reszty. Spytaj większość o zainteresowania, to odpowiedzą: muzyka, kosmetyki, ciuchy, zakupy, imprezy. Ale po co te wszystkie elementy? Nie dla przyjemności samej w sobie, ale po to, żeby złapać chłopa, który ją zapłodni. I to jest taka gra.

 

Ale życie nie jest czarno-białe, bo ilu kolesi znam bez żadnych zainteresowań... Dla nich świat się kończy na sobotnim zalaniu pały i niedzielnym poprawieniu (to już rzadziej, bo w poniedziałek trzeba iść do roboty, żeby mieć na kolejny weekend żłopania najtańszego piwska i na wejściówkę do wiejskiej dyskoteki aby ,,wyrywać laski'', które oprócz seksu nie mają nic do zaoferowania).

 

 

Świat takich ludzi (a znam ich sporo i swojego czasu obracałem się w takim środowisku) opiera się na cotygodniowym chlaniu i imprezowaniu, a to wszystko jako ,,przedsionek'' do wyłapania materiału na związek. Czekają na tą sobotę i to złudne szczęście, a reszta życia mija jak sen.

 

Oglądałem kiedyś film dokumentalny "Czekając na sobotę". Polecam. Przedstawiony obraz właśnie takich ludzi żyjących od imprezy do imprezy. Nie mam pojęcia, czy to dokument nakręcony dla jaj, czy na poważnie. W każdym razie warto zajrzeć - wciąga.

 

Dotknąłem kilka razy kobiet na dyskotekach. Od jednej zaraziłem się niemiłą chorobą, całe szczęście wyleczoną do końca. Od tamtej pory dyskotekowych niuń nie tykam :)

 

Skrajne przypadki chodzą - matki nachlane, krzywe ryje i w domu dzieciak, dziewczyny chodzące w niedzielę do kościoła i śpiewające w chórze, które na gwałt potrzebują fiuta, dziewice kręcące dupą, które nie potrafią się całować, alkoholiczki, laski chodzące tylko po to, aby spławiać facetów, niunie szukające sponsora.

 

Chodzę od czasu do czasu. Jeżeli nie podrywam w ogóle kobiet i tańczę spokojnie to zazwyczaj same podbijają (Tak to kurwa jest. Jak nie chcesz to laski ci wlazą na głowę. Jak chcesz to zero odzewu :D). Z jedną nie chciałem pewnego razu tańczyć to wydarła mordę na cały parkiet, że jestem gejem :) Nie mogła uwierzyć, że jej pijany, śmierdzący papierosami ryj mnie odstrasza. Zawsze wina faceta. No i oczywiście gej, bo mnie przecież nie chce :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oglądałem fragmentami. Uwierz, że na poważnie. Są tacy ludzie i takie sytuacje.

 

 

No tak, tradycja, opisywałem to w którejś wypowiedzi - przecież każdy mężczyzna ma OBOWIĄZEK za nią latać i ją chcieć, bo inaczej jest do niczego... ;)

 

 

Ja się dawniej zakochałem w panience z dyskoteki :D:D

Z początku wydawała się naprawdę konkretna i rozsądna, a po jakimś czasie zauważyłem, że niczym się nie różni od tych sobotnich jednorazówek. W dodatku zrobiła ze swojego domu melinę pijacką - ile się tam nachlanych kolesi przewinęło, to tego nikt nie zliczy. Schemat ten sam, cały tydzień ,,byle jaki'', a w sobotę szał pizdy.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sporo panienek które znam i to z różnych ,,sfer'' - mimo, że się różnią - mają ten sam schemat działania, sensu życia i czerpania z niego przyjemności: alkohol, imprezy, strojenie się pół dnia przed lustrem, polowanie na chłopa.

 

Powtarzam od lat: to ciągle to samo g...tylko w innym, zewnętrznym opakowaniu.

 

Wykształcenie, klasa społeczna, pochodzenie, pozycja zawodowa, zarobki itp., itd., nie mają nic do tego. Różnice między kobietami to kosmetyka głownie w sferze estetyki (wygląd zewnętrzny). Im człowiek więcej stuffu przerobi, z im większą ich liczbą się zetknie, nawet tutaj na forum, tym bardziej uświadamia sobie, że ma do czynienia ze zmasowanym atakiem klonów.

 

Absolutny brak oryginalności, ale każda powie że chce być wyjątkowa, niepowtarzalna.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i każda ,,nie jestem taka jak inne!'', żadna z nich nie leci na kasę, chce dobrego chłopaka, który ją będzie szanował, a jak ma takiego, to go wykorzysta ile może i oleje, a on będzie dalej wyśpiewywał serenady pod oknem. A i żadna nie ocenia po wyglądzie, bo liczy się wnętrze.

 

Z każdym dniem, każdą chwilą, z każdą obserwacją na żywo, z każdą wypowiedzią i historią tutaj na forum, z każdym felietonem Marka, coraz bardziej sobie uświadamiam, że moja sytuacja, którą kiedyś uznawałem za złośliwość losu i pech (brak dziewczyny), jest tak naprawdę wybawieniem. Mogę przeżyć życie zgodnie z tym, jak naprawdę chcę (a trochę różnych rzeczy mam do zrobienia) i nikt mi w tym nie przeszkodzi, a ja sam ten dar od losu jakim jest życie wykorzystam w pełni intensywnie na swój sposób, zamiast jeździć fabią na gaz (bo oszczędnie, bo po co na głupoty wydawać, bo księżniczka ma swoje potrzeby, bo dzieci trzeba utrzymać) i być klaunem w czyimś cyrku, chodzącym bankomatem i narzędziem, które w każdej chwili można odłożyć do szafki gdy pojawi się perspektywa zdobycia ,,lepszego''.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

No i każda ,,nie jestem taka jak inne!'',

- syndrom wyjątkowości

 

 

 żadna z nich nie leci na kasę, chce dobrego chłopaka, który ją będzie szanował

- gra pozorów

 

 

a jak ma takiego, to go wykorzysta ile może i oleje

- pasożytnictwo

 

 

a on będzie dalej wyśpiewywał serenady pod oknem.

- utrata własnej godności przez faceta

 

 

A i żadna nie ocenia po wyglądzie, bo liczy się wnętrze.

- liczy się wnętrze, portfela :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z każdym dniem, każdą chwilą, z każdą obserwacją na żywo, z każdą wypowiedzią i historią tutaj na forum, z każdym felietonem Marka, coraz bardziej sobie uświadamiam, że moja sytuacja, którą kiedyś uznawałem za złośliwość losu i pech (brak dziewczyny), jest tak naprawdę wybawieniem. Mogę przeżyć życie zgodnie z tym, jak naprawdę chcę (a trochę różnych rzeczy mam do zrobienia) i nikt mi w tym nie przeszkodzi, a ja sam ten dar od losu jakim jest życie wykorzystam w pełni intensywnie na swój sposób, zamiast jeździć fabią na gaz (bo oszczędnie, bo po co na głupoty wydawać, bo księżniczka ma swoje potrzeby, bo dzieci trzeba utrzymać) i być klaunem w czyimś cyrku, chodzącym bankomatem i narzędziem, które w każdej chwili można odłożyć do szafki gdy pojawi się perspektywa zdobycia ,,lepszego''.

 

Witamy w klubie. :) Zdroworozsądkowe podejście.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Latał pewien koleżka za pewną panienką, srała na niego od góry do dołu, póki nie wzbogacił swojego wnętrza :D i nie przyjechał zza granicy z pełnym portfelem w jakimś dobrym samochodzie. Na szczęście nie był głupi, pobawił się nią ze dwa miesiące i zostawił, oczywiście z jej strony wielka miłość na całe życie, gorzkie żale i morze łez... Przez tydzień, bo wyłapała innego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.