Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Siema,

 

Wątek zakładam w rezerwacie ponieważ interesuje mnie również opinia kobiet. Wiem, że panie są statystycznie częściej klientkami/pacjentkami gabinetów psychologicznych. Może ktoś z Was jest praktykującym psychoterapeutą?

 

Wiem, że @Messer ma kierunkowe wykształcenie więc byłbym niezmiernie wdzięczny za jego komentarz w temacie.

 

Przechodząc do konkretów:

 

W lutym rozpocząłem terapię w nurcie psychodynamicznym i poważnie zastanawiam się nad jej sensem oraz skutecznością w dłuższej perspektywie. Nie ukrywam, że jest to inwestycja rzędu 400 zł miesięcznie a zatem logicznym jest, że powinienem na zimno zdecydować czy nie ulokować tego kapitału w inne narzędzie/produkt, który być może przyniesie bardziej wymierne korzyści.

 

Istotne elementy:

 

- Spotkania odbywają się raz w tygodniu, zawsze w tym samym czasie, w tym samym gabinecie i trwają godzinę zegarową.

 

Problematyczne mogą być zatem kwestie organizacyjne. Póki co nigdy nie było problemów(uczęszczam regularnie), ale przecież może się zdarzyć (a na bank się zdarzy), że z przyczyn służbowych,prywatnych czy jakichkolwiek innych będę musiał czasowo przerwać terapię/uczęszczać nieregularnie. I co wtedy? Szczególnie, że terapia jest na czas nieokreślony.

 

- Czas nieokreślony 

 

Nie wiem, ile będzie trwała terapia ponieważ w tym nurcie nie ma konkretnych ram czasowych. Co za tym idzie? Nie jestem w stanie na ten moment stwierdzić, ile będzie mnie kosztował ten proces. Póki co mam uczucie, że utopiłem pieniądze.

 

- Cel terapii

 

Mam konkretny.

 

- Osoba terapeuty

 

Traktuję Panią terapeutkę w sposób neutralny, nie czuję żadnej więzi, która ma być podobno kluczem do zmiany i wyeliminowania jakiś konfliktów wewnętrznych. W każdym razie nie mam do jej pracy żadnych zastrzeżeń i wierzę w jej profesjonalizm oraz to, że przestrzega zasad etyki zawodowej.

 

Zaobserwowałem u siebie natomiast kilkakrotnie mechanizm przeniesienia oraz oporu( którego efektem jest chyba ten post xD) aczkolwiek wszystko sobie zracjonalizowałem i pozbyłem się szybko nieuzasadnionych negatywnych odczuć do psychoterapeutki. Jeszcze nigdy nie płakałem( a to podobno standard), zawsze mam kamienne, zimne spojrzenie niezależnie od tematu, który poruszam.

 

- Nurt

 

1.  I tutaj mam właściwie największe zastrzeżenia z uwagi na dwa powyższe punkty (ramy czasowe, struktura organizacyjna). Nie widzę kompletnie żadnego sensu w tym, że spotkania mają odbywać się zawsze w tym samym dniu oraz tej samej godzinie. Rozumiem, że terapeutka również ma innych pacjentów i musi ustalić sobie jakoś grafik, ale nie rozumiem dlaczego wpisuje się to w założenia nurtu. Moim zdaniem powinna to być kwestia umowna pomiędzy terapeutą i pacjentem.


2.  Diagnostyka zaburzeń - Podczas diagnozy w tym nurcie, psychoterapeuta nie operuje żadną konkretną terminologią tylko opisuje pacjentowi jego zaburzenie na skali. Nie ma informacji o tym jakie to jest konkretne zaburzenie. Chociaż może to akurat i lepiej zresztą psychoterapeuta nie jest psychiatrą więc nie może diagnozować w taki sposób.(chyba)

 

3. Szacowanie efektów - Wszystko jest w zasadzie uznaniowe i ciężko realnie zmierzyć efekty tej metody. Jak dla mnie psychologia jest zbyt nieostrą dziedziną nauki,  ale ja się nie znam po prostu zastanawiam się nad korzyściami i wadami tego nurtu ponieważ już sam nie wiem czy jest to narzędzie warte zaufania czy lepiej skorzystać z czegoś innego.

 

4. Pieniądze - nie mam pojęcia ile będzie to trwało i czy za tą kasę nie byłbym w stanie szybciej zbliżyć się do mojego konkretnego celu stosując inne metody.

 

Nad czym myślę?

 

1. Czy olać psychoterapię w nurcie psychodynamicznym i spróbować w behawioralno-poznawczym, gdzie wszystko jest przynajmniej określone czasowo.

2. Czy całkowicie olać psychoterapię i przestać robić z siebie kogoś ''wymagającego naprawy'' i zająć się sprawami pilnie wymagającymi poprawy, n grzebiąc wiecznie w swojej przeszłości.

 

Gdy zdecydowałem się na podjęcie terapii to czułem, że bardzo tego potrzebuję, ale teraz mam uczucie, że nie jest mi to do niczego już potrzebne a nawet traktuję dalszą terapię jako poważne zagrożenie.(czas, pieniądze)

 

Macie jakieś doświadczenia z psychoterapią?Jakie efekty zauważyliście? Pomogło Wam to realnie?

 

 

 

 

Edytowane przez dobryziomek
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

51 minut temu, dobryziomek napisał:

Spotkania odbywają się raz w tygodniu, zawsze w tym samym czasie, w tym samym gabinecie i trwają godzinę zegarową.

Problematyczne mogą być zatem kwestie organizacyjne. 

To zwykle można przecież uregulować. Ja na przykład umawiałem się na kolejne terminy tak, żeby pasowało terapeutce i mi. Wielu psychoterapeutów oferuje też możliwość rozmowy online, np. przez skype. To bardzo ułatwia dopasowanie terminów i zaoszczędza masę czasu

Cytat

Nie wiem, ile będzie trwała terapia ponieważ w tym nurcie nie ma konkretnych ram czasowych. Co za tym idzie? Nie jestem w stanie na ten moment stwierdzić, ile będzie mnie kosztował ten proces. Póki co mam uczucie, że utopiłem pieniądze.

Nie napisałeś z jakim problemem poszedłeś na psychoterapię i jaki masz cel. To jest bardzo indywidualne i zależne od problemu nad jakim pracujecie i od Ciebie samego (jakim jesteś człowiekiem, jak przeżywasz problemy, jak mocno Cię sprawa dotknęła czy poraniła)

Cytat

Gdy zdecydowałem się na podjęcie terapii to czułem, że bardzo tego potrzebuję, ale teraz mam uczucie, że nie jest mi to do niczego już potrzebne a nawet traktuję dalszą terapię jako poważne zagrożenie.(czas, pieniądze)

Jak wyżej> nie napisałeś w czym jest problem i jak sobie radzisz teraz. 

Cytat

Macie jakieś doświadczenia z psychoterapią?Jakie efekty zauważyliście? Pomogło Wam to realnie?

Potrzebowałem terapii po rozpadzie małżeństwa, w trakcie rozwodu i jeszcze długo po nim. Terapia pomogła mi najpierw uświadomić sobie jak niszczący i toksyczny był to związek (jestem typowym przykładem gościa po związku z dużą ilością manipulacji, długotrwałej przemocy psychicznej i związanej z tym kompletnej rozwałki samooceny). Jako katol miałem też po tym wszystkim miażdżące poczucie winy i  paraliżujące epizody lęku, poczucia braku celu i sensu. To jest w ogóle fatalna kombinacja- katolickie patrzenie (wyobrażenie!) na świat i kwestie związku, rodziny, małżeństwa w połączeniu z toksyczną i manipulującą kobietą.

Mi realnie psychoterapia pomogła. Jeszcze bywają trudne momenty, ale funkcjonuję dobrze. Myślę, że bez tego wsparcia wielu rzeczy bym nie zrozumiał, a powrót do stanu jakiejś używalności zająłby o wiele więcej czasu. Udało się też uniknąć poważnych problemów- nie wpakowałem się w żadne gówno i udało się uniknąć antydepresantów. 

Edytowane przez Esmeron
  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, dobryziomek napisał:

@Esmeron Dzięki. W jakim nurcie odbywała się Twoja terapia?

Początkowo poznawczo-behawioralny. To była faza rozpadu małżeństwa kiedy próbowałem coś jeszcze ratować, był jeszcze kontakt i bardzo toksyczne zachowania z drugiej strony. Coś na kształt hooveringu.
Później psychodynamicznie. żeby się z tego jakoś podnieść i normalnie funkcjonować.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Esmeron U mnie problemem jest szeroko rozumiane dzieciństwo, chujowe wzorce i problemy emocjonalne w dorosłym życiu. Poszedłem na terapię licząc na to, że to będzie dla mnie duże wsparcie, żeby się całkowicie odbudować oczywiście oprócz tego staram się stosować inne metody (siłownia, nauka, praca etc), ale po 5 miesięcach mogę stwierdzić, że nie mam kompletnie zaufania do tego nurtu bo po prostu widocznie nie wierzę, że to może w moim przypadku działać.

 

 

Edytowane przez dobryziomek
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Grajek Myślałem o tym szczególnie, że on w tym nurcie poznawczo-behawioralnym jest. Tylko mam straszne wyrzuty sumienia chodząc na terapię bo to czuję się tak jakbym grzebał w przeszłości, użalał się nad sobą, mam takie poczucie, że jestem słaby a inni sobie jakoś dają radę bez tego.

 

Fakt, że jak wychodzę z gabinetu czuję taką większą moc i siłę do życia, ale później wszystko wraca do normy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, dobryziomek napisał:

@Grajek Myślałem o tym szczególnie, że on w tym nurcie poznawczo-behawioralnym jest. Tylko mam straszne wyrzuty sumienia chodząc na terapię bo to czuję się tak jakbym grzebał w przeszłości, użalał się nad sobą, mam takie poczucie, że jestem słaby a inni sobie jakoś dają radę bez tego.

 

Fakt, że jak wychodzę z gabinetu czuję taką większą moc i siłę do życia, ale później wszystko wraca do normy.

Normalne. To z czym masz problem siedzi w Tobie od dzieciństwa. Nie jest łatwo zmienić albo wykorzenić coś, co zostało zaszczepione u dziecka. 
To zjawisko poprawy po rozmowie i wywalenie szamba emocjonalnego chwilę później jest mi też znane. Poszedłem na terapię jako wrak odpalający jednego papierosa od drugiego. Każda rozmowa pomagała na trochę, ale i tak bardzo szybko wracało bagno, niemoc, ból, poczucie winy, wszystko na raz. Z czasem zacząłem normalnie funkcjonować, wywalenie nieprzyjemnych emocji było coraz rzadziej i coraz mniej paraliżujące. Początkowo każdy dzień był rozpierdolem. Później smutny spokój, z czasem pojawiały się normalne dni, a później i dni udane, z dobrym samopoczuciem. To wszystko trwa, musi niestety trochę czasu upłynąć. 
Ale różnica po paru miesiącach była bardzo duża, a po roku kolosalna. 

Jeśli masz wątpliwości co do pracy terapeutki i skuteczności terapii, pogadaj z nią o tym. Popatrz w internecie na jej opinie też. Możesz też rozważyć zmianę terapeuty. Sensowne jest chyba tez, żeby faceta prowadził w terapii facet. 
 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Esmeron No właśnie ja nie czuję, żeby te efekty były proporcjonalne do ceny w moim przypadku. Może pora przestać grzebać w dzieciństwie bo robię to już wystarczająca długo (od dwóch lat odkąd zdecydowałem się na odbudowę własnej osobowości i zająć się konkretami. 

 

W każdym razie dzięki za radę, ale psychoterapia chyba nie jest narzędziem dla mnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, dobryziomek napisał:

@Esmeron No właśnie ja nie czuję, żeby te efekty były proporcjonalne do ceny w moim przypadku. Może pora przestać grzebać w dzieciństwie bo robię to już wystarczająca długo (od dwóch lat odkąd zdecydowałem się na odbudowę własnej osobowości i zająć się konkretami.

Byłem w swoim życiu z 10razy na psychoterapii(raz u kobiety, razu faceta) - straszna lipa, nie ma opcji żeby w moim przypadku coś to pomogło. Strata kasy, lepiej się umówić z kumplem na wódkę... :(

Masz jakąś konkretną diagnozę ?

U ilu byłeś tych psychoterapeutów ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przepracowałem prawie 400h na terapii grupowej i kilkadziesiąt na indywidualnej. To dość złożony temat, na który nie wystarczy poświęcić 10, czy 20h, żeby sobie pomóc, czy znaleźć szkic drogi ku zdrowieniu. 

Teraz jest dobrze, ale wtedy... Przed terapią na klatę cisnąłem stówkę. W trakcie - 70 sprawiało nie lada wysiłek. Doszły bóle kręgosłupa i jakieś pierdoły, które sprawiały, że czułem się jak 75 letni dziad. Że tak to ujmę - łeb dostał po dupie.

Uważam, że warto, jeśli ma się w sobie wolę walki i umiejętność (to b.trudne) oddania kontroli. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, Esmeron napisał:

To jest w ogóle fatalna kombinacja- katolickie patrzenie (wyobrażenie!) na świat i kwestie związku, rodziny, małżeństwa w połączeniu z toksyczną i manipulującą kobietą.

To prawda. To jest rola ojca - Kościół ok, wiara ok, ale powinien włożyć synowi do głowy, że w związku z kobietą nie wystarczy się modlić, tylko trzeba odpowiednio postępować.

 

Mam kilku kumpli - katolicy, ale naturalsi, od zawsze wiedzieli, że baba nie może wejść na głowę. Z tego, co wiem i widzę, ich małżeństwa dobrze funkcjonują.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Kapitan Horyzont napisał:

To prawda. To jest rola ojca - Kościół ok, wiara ok, ale powinien włożyć synowi do głowy, że w związku z kobietą nie wystarczy się modlić, tylko trzeba odpowiednio postępować.

Nie mam nic do zarzucenia ojcu. Ja sam nie dawałem sobie nigdy w kaszę dmuchać. W zyciu nikomu nie zrobiłem krzywdy celowo, albo ze złych pobudek, nigdy nie zaatakowałem, albo nie wykorzystałem swojej przewagi w haniebny sposób. Ale jak robiło się niebezpiecznie, to waliłem w mordę i nie miałem z tym problemu żadnego.

Zawsze miałem też wyjebane na zdanie innych ludzi, znajomości z pasożytami konczylem szybko. Nawet z tymi, które miały piękne piersi. Nie miało to znaczenia. 

 

Nie jestem z tych katoli co chętnie nadstawiaja drugi policzek, raczej z tych co kują lemiesze na miecze.

Ale wgrano mi postrzeganie kobiet i związków takie jak większości facetom, a katolickie postrzeganie małżeństwa i żony jako wartości stojących w hierarchii u samego szczytu dały taki efekt jaki dały. Czyli straszny.

Zwłaszcza, że trafiłem na kobietę toksyczną i bardzo manipulujacą. Trochę inaczej wyglądał schemat, bo nie byłem nigdy bialorycerzem sensu stricte. Jej coraz częste podłe zachowania przykrywane były pod maską depresyjnej, smutnej i nieporadnej kobietki. I na tym grała bardzo długo. W sumie większość manipulacji z "brudnej gry" poznałem od kuchni. 80-90%. W końcu doszedłem do punktu w którym nie zgodziłem się na dalsze starania o dzieci, stwierdziłem że skoro daje z siebie 200% a jest tylko gorzej to nic więcej nie zdziałam i nie wolno tych problemów zrzucac na potomstwo.

 Ona w odpowiedzi wytoczył manipulację, po której nie było już co ratować (z terrorystami się nie negocjuje) i koniec. 

Dalej był schemat typowy dla ludzi po długim toksyczny związku. Kilka tygodni ulgi, a potem JEB! Kompletna rozwałka, dysonans poznawczy, neurotyczne poczucie winy podsycane właśnie katolickim postrzeganiem świata i  niestety jej dalszymi zagraniami (a wiedziała dokładnie gdzie zaboli najbardziej)...

i długa psychoterapia. 

 

Ja to kiedyś opiszę w swieżakowni. Dla potomnych i ku przestrodze. 

Po tym wszystkim uważam, że wierzący katol NIGDY nie powinien się żenić. Za dużo w tym systemie zależy od kogoś innego, a niektóre zawodniczki potrafią latami nosić maskę. 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 miesiące temu...

@nibynic Uważam, że moja decyzja była słuszna.

 

a) Istnienie mechanizmu przeniesienia nigdy nie zostało udowodnione w warunkach terapeutycznych. Szkoda bo to jest podstawa terapii w tym nurcie ponieważ terapia psychodynamiczna wywodzi się z psychoanalizy. Freud zawsze był przeciwnikiem prowadzenia badań empirycznych nad swoimi teoriami. 

Polecam Ci poczytać o psychoanalizie Freuda i o historii mechanizmu przeniesienia, który jest filarem tej terapii jak o tym poczytałem to złapałem się za głowę. 

W każdym razie wkrecilem się w temat i czytam dwa tomy zakazanej psychologii Witkowskiego a później wezmę się za jego książkę,, psychoterapia bez makijażu ". Czysta merytoryka, same fakty i przytaczanie badań naukowych. 

Szkoda, że nie zrobiłem tego przed rozpoczęciem terapii, zaoszczedzilbym kasę. 

 

b) Jeśli kiedyś zdecyduje się na rozpoczęcie terapii to będzie to tylko nurt behawioralno-poznawczy. 

 

c) Być może komuś pomaga terapia psychodynamiczna. Cóż, ludzie są różni ja się mimo wszystko czuje frajerem, że wydałem pieniądze na coś co wywodzi się z nauk Freuda szczególnie jak poczytałem o historii mechanizmu przeniesienia, który jest filarem tej terapii. 

 

No, ale człowiek uczy się na błędach to doświadczenie było kosztowne finansowo, ale chociaż na przyszłość wiem, żeby dokładnie sprawdzać dwa razy wszystko na co wydaje kasę. 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za odpowiedź @dobryziomek.

Mój główny błąd polegał na tym, że zacząłem dokształcać się w tym zakresie dopiero po rozpoczęciu terapii. Teraz również wybrałbym behawioralno-poznawczą.

Nie mniej jednak, nie uważam żeby była to kompletna strata czasu, bo pozwoliło mi to spojrzeć na moje doświadczenia z trochę innej perspektywy. Ponadto, miałem okazję się przekonać jak wygląda terapia psychodynamiczna.

 

Wiem, że na forum są inne tematy dotyczące psychoterapii, ale nie ukrywam że z chęcią poznałbym opinie braci, którzy mają z nią doświadczenie. Może jest ktoś z zakończoną sukcesem terapią?

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.