Skocz do zawartości

Jak często należy wstawać z kolan?


self-aware

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie. Pytanie w tytule może mało precyzyjne zatem już wyjaśniam. Życie to jest pieprzona, bezustanna wojna w głowie o to czy wybrać A czy B, non stop dylematy. Jedne dotyczą życia rodzinnego, inne znajomych, inne nas samych itd. Zastanawiam się jak długo należy walczyć w kontekście osiągnięcia czegoś, kiedy próbować dalej a kiedy zaakceptować, że coś nie wyszło i czas zmienić drogę po której idziemy. Najlepszym przykładem mogą być tutaj studia, poświęciliśmy już np. 3 lata i zostały nam jeszcze 2, ale nie jesteśmy już pewni czy warto.

 

Macie firmę, jest ciężko. Okazuje się, że pomysł średnio wypalił, ewentualnie Wy po prostu nie potraficie tego pomysłu sprzedać itd. Jak długo próbujecie? Uważam to za kurewsko trudny temat... Nadzieje, masa poświęconego czasu, zaangażowania, i tak po prostu odpuścić? Kiedy należy się pogodzić z porażką i szukać czegoś innego? To oczywiście mega osobista kwestia, chciałbym jednak się dowiedzieć jak to było u Was, czy dążyliście do czegoś za wszelką cenę, nawet jak wielokrotnie nie wychodziło, ale niestety finalnie w końcu powiedzieliście stop, lub też ewentualnie wreszcie nadszedł dzień, że udało się?

 

Jeśli powiedzieliście stop to potem próbowaliście ostro w czymś innym czy przestaliście mieć parcie na większą kasę i żyjecie sobie na lajcie z tym, że bez sensownego grosza?

 

Pozdrawiam.

  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powiem Ci, że jako urodzony sportowiec: nie liczę tego już. Wiem natomiast, że moment, w którym odpuszczam - nie jestem ze stali - jest tak bolesną wyrwą na moim pancerzu, że zawsze pozniej stwierdzam, że trzeba działać, próbować, walczyć. U mnie brak wyzwań/przełamywania zawsze prowadzi do apatii i chujowego samopoczucia.

 

Czerpać z procesu, a nie osiągnięcia celu.

 

Poza tym - nigdy nie wiesz czy to co robisz - nawet pomimo pozornych porażek nie rozwija Cię w zupełnie innym kierunku, w którym się odnajdziesz.

 

Reasumując - nie płaczemy, napierdalamy mądrze, zgodnie z planem i wyciągamy wnioski. Ostatecznie musimy wygrać - niekoniecznie na zakładanym od początku polu :)

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

54 minuty temu, self-aware napisał:

Jak długo próbujecie? Uważam to za kurewsko trudny temat...

Oczywiście że strasznie trudno, bo to życiowe decyzje, związane z emocjami, rozwianymi nadziejami itd.

 

Ja podszedłem do ostatniej porażki finansowej na zimno - w pewnym momencie zdecydowałem, że muszę uciąć straty. Marzenie rentiera prysło z hukiem.

Teraz jest to proces ratowania się, potrwa może dwa, trzy lata. Ale ucinam straty.

 

Pierwszą decyzją było odcięcie myszki od mojego życia i mojego konta. Reszta to zarządzanie długiem i cięcie kosztów.

 

Moja rada: finanse nie znoszą emocji więc przeżyj je a potem odetnij i zdecyduj na zimno.

Moja decyzja była czysto finansowa - nie chcę skończyć pod mostem, porzucam niespełnione mrzonki o życiu magnata nieruchomości.

 

Godzinę temu, self-aware napisał:

studia, poświęciliśmy już np. 3 lata i zostały nam jeszcze 2, ale nie jesteśmy już pewni czy warto.

 

Tutaj również zalecałbym chłodną kalkulację rynku pracy - czy te studia będą moim biletem wstępu?

W moim zawodzie studia techniczne mgr inż. pełne 5 lat to bilet wstępu do kariery.  Oczywiście że warto.

 

W innym - socjologia 5 lat, podczas gdy wiem, że nie mam zamiaru zostać drugim wyszczekanym Jordanem Petersonem i robić konkretną kasę realizując moją misję?

 

Ucinam straty i idę na kurs operatora koparek lub kat. C+E.

 

Pomyślmy teoretycznie: rzuciłem po 3 latach socjologię, zrobiłem w miesiąc kurs C+E + na cysterny.

Zarabiam 10k PLN miesięcznie (poprawcie mnie!) jeżdżąc samotnie, więc słucham audiobooków z socjologii bo ją jednak uwielbiam i youtuba edukując robiąc sobie uniwersytet na kółkach.

 

Po 2 latach jeżdżenia, z 100tys oszczędności wracam na moje studia socjologiczne, dorabiam podyplomówkę z zarządzania może i inaczej patrzę na świat.

Wtedy ewentualnie zaczynam jakąś tam karierę w tym co kocham.

No taki pierwszy lepszy przykład.

Godzinę temu, self-aware napisał:

Jeśli powiedzieliście stop to potem próbowaliście ostro w czymś innym

Zacytuję z pamięci frazę przypisywana Churchillowi:

Cytat

Sukcesem jest podnoszenie się z każdej kolejnej porażki nie tracąc entuzjazmu.

Zasadę tę stosuję i polecam przetestować.

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciężki temat. Wszystko zależy od rodzaju kariery, który wybrałeś. Nie będę tu głosił jakichś górnolotnych haseł, że sukces można osiągnąć nawet po 60 (chociaż według mnie można jak najbardziej). Dam przykłady bardziej realistyczne. Znam osoby z mojego otoczenia, które późno zaczęły zarabiać pieniądze (po 35 roku życia), ale tak się rozkręciły, że najlepsze przed nimi. Pewnie dla praktycznie całego społeczeństwa to bardzo późny sukces, bo przecież jak nie masz rodziny i dziecka w wieku 25 lat to już jesteś nieudacznik.


Bardziej namacalne przykłady ze świata sportu i aktorstwa. Stefan Hula- skoczek narciarski, bez większych sukcesów całą sportową karierę. Dopiero w wieku 32 lat osiągnął sukcesy na Igrzyskach Olimpijskich z tego co pamiętam jakieś medale czy na Mistrzostwach Świata (nie pamiętam teraz dokładnie co to były za imprezy). W ogóle to był najlepszy okres w jego karierze. 32 lata to jak na sportowca już dojrzały wiek, biorąc pod uwagę, że zawodowi sportowcy praktycznie zaczynają uprawianie swojej dyscypliny od dziecka. Nie znam się aż tak bardzo, ale myślę, że są przykłady jeszcze starszych sportowców, którzy odnieśli sukcesy mimo, że całą karierę byli niewidoczni.

Aktorstwo- Pan Janusz Gajos, jeżeli wierzyć wikipedii studia dopiero ukończył w wieku 32 lat, podczas gdy mógłby to zrobić w wieku 24 lat. Co by nie powiedzieć to ten Pan odniósł ogromny sukces w aktorstwie. 

 

Wniosek jest taki, że zbyt wcześnie ludzie zbyt rezygnują. Jak ktoś ma dylemat czy skończyć studia, bo zostały mu dwa lata to według mnie powinien skończyć nawet jeśli nie jest przekonany co do tego kierunku. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@zuckerfrei

 

To prawda, ale to tacy sami ludzie jak my ze swoimi słabościami, wadami i zaletami. Przykłady podałem, ponieważ są to żywe dowody, że nie zawsze sukces się osiąga przed 30. Zazwyczaj jest to później, chyba że jest się sportowcem( chociaż na moim przykładzie, który podałem widać, że nawet niektórzy sportowcy osiągają sukcesy dopiero po 30). Ok, zostawmy sport, bo to chyba specyficzna kwestia na tle wszystkich zawodów świata. Wiadomo, że nie każdy będzie najlepszy w swojej dziedzinie, ale przecież są też ludzie, którzy dobrze żyją, bo po prostu są w czymś dobrzy i rzetelni. Po prostu trzeba się starać. WIem o co chodzi, sam mam różne wątpliwości, ale to chyba normalne, jeżeli ktoś jest w miarę rozgarnięty to dopadają człowieka wątpliwości. Złotej odpowiedzi na to pytanie nie ma, a swoim przykładami chciałem tylko pokazać, że po prostu można coś osiągnąć pomimo, że wydaje się, że już bardzo dużo czasu upłynęło i nic z tego nie będzie. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, self-aware napisał:

 

Jeśli powiedzieliście stop to potem próbowaliście ostro w czymś innym czy przestaliście mieć parcie na większą kasę i żyjecie sobie na lajcie z tym, że bez sensownego grosza?

 

Pozdrawiam.

Wszytko to odbywa się w naszej głowie to tam wyznaczamy sobie pojęcia "sensowego grosza" to ma powstaje stan satysfakcji po osiągnięciu celu który tam tez się narodził. Zawsze staram się patrzeć tylko na siebie i nie porównywać  się z innymi ani nie ulegać medialnej reklamie i sztucznym potrzeba. Mam być szczęśliwy ze sobą i znaleźć satysfakcje w tym co robię dla siebie. Każda porażkę przekuć na sukces to proste wystarczy odrzucić oczekiwania ogółu od nas i postawić w to miejsce nasze prawdzie nie te medialne. Wtedy nigdy nie upadniesz na kolana i nigdy nie będzie z nich wstawał zawsze będziesz szedł do przodu.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 6.07.2019 o 15:18, Morgan86 napisał:

Czerpać z procesu, a nie osiągnięcia celu.

To pięknie brzmi... Niestety jeśli chodzi o kwestie związanie z zarabianiem kasy to czerpać z procesu możesz do momentu kiedy spostrzeżesz, że w portfelu pustka.

 

@ciekawyswiata - Umówmy się, bycie sportowcem itd. to już zupełnie inna bajka.

 

Dzięki wszystkim za odpowiedzi. Nie mam teraz czasu za bardzo odpisywać bo generalnie cisnę dalej ;) Miałem słabszy dzień pisząc tego posta, co nie zmienia faktu, że temat jest trudny. Motywacja motywacją, systematyczność systematycznością, ale życie jest krótkie i czasami jeśli czas leci a efektów nie ma to niestety trzeba podjąć decyzję, aby się poddać... Póki co jednak wróciłem na swoją ścieżkę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, self-aware napisał:

jeśli czas leci a efektów nie ma to niestety trzeba podjąć decyzję, aby się poddać

Troche z innej beczki. Gdybym tak myslal i tak to zostawil, jak piszesz, to po 25 latach walki nadal bym chlal i sral pod siebie. A tak. Jestem trzezwy piaty rok. Chwale sie? Owszem, bo jestem dumny z siebie. Podnosilem sie z kolan wiele razy,wiele razy upadalem, ale warto bylo walczyc o siebie, o siebie nie dla kasy. Kasa przyszla sama, dla mnie wystarcza.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 6.07.2019 o 14:45, self-aware napisał:

Macie firmę, jest ciężko. Okazuje się, że pomysł średnio wypalił, ewentualnie Wy po prostu nie potraficie tego pomysłu sprzedać itd. Jak długo próbujecie? Uważam to za kurewsko trudny temat... 

1. Sprawdzenie jaka sytuacja na rynku, ogólna koniunktura.

2. Oszacowanie swoich sił i możliwości.

3. Oszacowanie sił i możliwości konkurencji.

 

Te trzy elementy to podstawa, żeby podjąć decyzję czy w ogóle podjąć się przedsięwzięcia.

 

Gdy projekt już jest to po prostu - jeśli przynosi straty i trzeba będzie zainwestować dodatkową kasę to wtedy należy zrezygnować.

@karhu To inna sytuacja. Wiadomo, że w takich sytuacjach należy zawsze próbować, ale jeśli mówimy o zarabianiu pieniędzy to czasem warto wiedzieć kiedy należy odpuścić, żeby nie generować strat.

 

 

Edytowane przez dobryziomek
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja uważam, że czas który nam pozostał jest zbyt drogocenny, żeby robić coś na siłę dla pieniędzy. Jeżeli spędzasz ok. 8 godzin dziennie w pracy do której się zmuszasz to tracisz mnóstwo energii i nawet kiedy wrócisz do domu to po prostu chcesz odpocząć i nabrać sił przed kolejnym dniem pracy.

Więc robisz to na co nie masz ochoty aby przeżyć po to by dalej móc robić to na co nie masz ochoty. A to jest absurd. Trzeba koniecznie przerwać to błędne koło.

A czas nie stoi w miejscu i dochodzimy do momentu kiedy ludzie czekają tylko na emeryturę aby w końcu nie musieć pracować ale wtedy przychodzi impotencja, brak sił, choroby...
Lepiej żyć krótko ale tak jak chcesz niż prowadzić długie życie koncentrując się tylko na tym, żeby przeżyć.

Więc ja Ci radzę porządnie się zastanowić nad tym jakie zajęcie naprawdę chciałbyś wykonywać. Wtedy szlifowanie się w swoim fachu będzie dawało zadowolenie i spełnienie i jest duże prawdopodobieństwo że będziesz w tym naprawdę dobry. A za pracę wykonaną z pasją płaci się o wiele więcej.

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pytanie w tytule jest z dupy.

Wcale nie chodzi o to, ile razy powinnismy wstawać z kolan? Zawsze - nie ma wątpliwości.

Chodzi jednak o to, ile razy powinnismy upadać -  jak najrzadziej, eliminując prawdopodobieństwo niepowodzeń.

A co jest kluczowe do nieupadania? 

Planowanie,

myślenie,

przewidywanie,

PRZED podjęciem decyzji, a nie po.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 6.07.2019 o 15:55, Imbryk napisał:

zrobiłem w miesiąc kurs C+E + na cysterny.

Zarabiam 10k PLN miesięcznie (poprawcie mnie!)

Poprawiamy Cię ?

 

Nie da się w miesiąc.
I nikt nie wsadzi Cię na ADR-a z dość "wrażliwym" ładunkiem bez doświadczenia.

Ale to szczegół.

 

Natomiast to nie jest tak, że w branży transportowej zarabia się miliony monet.

Zobacz - w transporcie obecnie "rządzą" kierowcy z Ukrainy, Pakistanu itp "egzotyki". Skoro w kabinie leży 10k miesięcznie, to czemu ludzie nie walą drzwiami i oknami, tylko nakurwiają w korpo za grosze?

I dlaczego kierowcy zawodowi nie jeżdżą jakoś furami za miliony monet, tylko częściej znajdziesz tam przysłowiowego wąsatego Janusza w Kubotach, niż ogarniętego życiowo człowieka?

 

Codzienność transportu to praca za minimalną krajową (chujowa podstawa do emerytury!) + pensja rozliczana jako diety (żeby uniknąć obciążeń podatkowych). Zapierdalasz parę tygodni, zjeżdżasz na chwilę i znowu wio. Jeśli przeliczysz to, czyli faktyczny czas nieobecności w domu na stawkę godzinową, to jest to żałośnie mało. Bo jak nie jedziesz, to jesteś cieciem, pilnującym sprzętu, żeby go nie rozkradli, albo innym mechanikiem. A wychodzi z tego kwota zdecydowanie poniżej 10k na rękę/miesiąc. Podziel to raczej minimum na dwa. Nieco więcej, jak jesteś chart na robotę i dobrze trafisz. Sporo mniej, jak zapierdalasz w jakimś dziad-transie na krajówce, czy innej budowie.

 

Bajki o zarobkach w dziesiątkach kpln i jeżdżeniu pięknym truckiem a'la film przygodowy Convoy z lat 70 to... bajki.

Rzeczywistość nie raz skrzeczy i to mocno...

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja sobie od niedawna już dałem spokój za ganianiem za kobietami i dałem sobie z tym na luz. W szczególności jak się dowiedziałem od  pana Marka jak działają kobiety a ja nie mam siły na tę całą zabawę i te testy. Ja się do tego nie nadaję za bardzo się potrafię przywiązywać emocjonalnie do kobiety nawet do takiej która mnie trochę zlewa i nie chce się spotkać i wymyśla te swoje bajeczki.Uświadomiłem sobie że nie jestem atrakcyjny dla kobiet i tyle niby wysoki 190cm niby kanciata szczęka ale brakuje mi czegoś co by je przyciągało.Może to jakaś karma z poprzedniego życia sam nie wiem.Żeby od urodzenia do trzydziestego roku życia nie mieć dziewczyny to jakieś fatum.  

gggg.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 godziny temu, self-aware napisał:

To pięknie brzmi... Niestety jeśli chodzi o kwestie związanie z zarabianiem kasy to czerpać z procesu możesz do momentu kiedy spostrzeżesz, że w portfelu pustka.

Od ponad roku dotuje ze swoich pieniędzy nowe przedsięwzięcie. Suma przekroczyła 5 cyfr.

 

Właśnie dochodzę do momentu, w którym jest ostatnia prosta, żeby to wszystko odrobić w miesiąc. Zasadniczo to tematy potrzebują jedynie stempla. A to dopiero rozpęd.

 

Puść to napięcie, puść to napięcie. Obserwuje Cię od jakiegoś czasu. W końcu się uda, ale działaj spokojnie i mądrze. Poczytaj Hawkinsa np. Technika Uwalniania lub Sukces jest dla Ciebie. Bo jest - tylko Ty może go źle postrzegasz. Z tego co czytam to Ty już wygrałeś - nieustępliwą postawą i ciągłą próbą. Ktoś Cię w końcu zauważy, tylko daj sobie szansę żeby temu szczęściu dopomóc.

 

Czemu o tym pisze?

 

Od 4 miesięcy mam swojego mentora, który jest zaawansowany duchowo i biznesowo. Spotkaliśmy się w saunie, podjęliśmy współpracę po 1,5 roku. To moja droga alternatywna, nie ta którą zakładałem parę lat temu. Wziął mnie pod swoje skrzydła nie do końca ze względu na to co już mam, ale postawę i cechy osobowościowe, które reprezentuje. Uwierz mi, takich ludzi jest mało.

 

Są z kolei tacy ludzie - łowcy talentów - tylko Ty musisz trochę zmienić percepcje. Otworzyć się, szukać. A to coś/ktoś Cię znajdzie. Jestem o to spokojny z Twoim nastawieniem. Powodzenia :)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 12.07.2019 o 21:24, karhu napisał:

Troche z innej beczki. Gdybym tak myslal i tak to zostawil, jak piszesz, to po 25 latach walki nadal bym chlal i sral pod siebie. A tak. Jestem trzezwy piaty rok. Chwale sie? Owszem, bo jestem dumny z siebie. Podnosilem sie z kolan wiele razy,wiele razy upadalem, ale warto bylo walczyc o siebie, o siebie nie dla kasy. Kasa przyszla sama, dla mnie wystarcza.

Jeśli chodzi o nałogi itd. to wiadomo, walka do końca życia. Jednak tak jak wspomniałeś, Twój wpis jest z innej beczki :) Gdy walczysz o pieniądze, ciężko żebym celem był "ja" zamiast kasy.

W dniu 12.07.2019 o 21:31, dobryziomek napisał:

Te trzy elementy to podstawa, żeby podjąć decyzję czy w ogóle podjąć się przedsięwzięcia.

Podstawa, ale niemożliwa dla człowieka, który wchodzi w jakąś branżę jako laik. Gdy zaczynałem się bawić w to wszystko to wszędzie pisali, że rynek jest przesycony itd. Sęk w tym, że tak piszą zawsze o każdej branży. O jaki zawód byś nie spytał to dowiesz się, że tam to już od chuja ludzi. Tak doprawdy to jedyna opcja, że trafisz w punkt to taka, że wymyślisz coś swojego, coś czego nie zrobił nikt inny. Umówmy się jednak, że to dotyczy tylko mega promila ludzi na świecie. Poza tym z odpuszczeniem wiąże się jeszcze jedna, czy jest alternatywa? Jeśli nie to człowiek jest w ciemnej dupie.

 

@goryl - Chyba nie zrozumiałeś tematu :) Ja nie robię tego czego nie lubię. Ja robię to co lubię i marzę o tym, aby to mi dawało forsę.

 

@Exar - Nie zgadzam się, nie jest z dupy. Ty mówisz o kimś kto dopiero zaczął działać a ja o kimś kto już działa i teraz po jakimś czasie musi podejmować decyzje.

 

@Rubikon - Chyba pomyliłeś tematy?

 

@Morgan86 - Nieustępliwa postawa niestety kasy nie daje, ale rozumiem co masz na myśli. Co do łowców talentów, mnie nie złowią ponieważ ja nie jestem żadnym talentem w tej branży. Po prostu mam determinację i tyle, a w tej branży to prawie każdy ma, więc nie daje mi to raczej żadnych profitów. Nie zamierzam jeszcze się poddać no bo w sumie co innego mam robić? Ale zniechęcenie się pojawia. Znam ludzi, którzy byli nieustępliwi a mimo tego się im nie udało, no ale wiadomo, w życiu zawsze udawało się tylko tym, którzy mieli w swoich działaniach jeszcze domieszkę szczęścia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, self-aware napisał:

Nieustępliwa postawa niestety kasy nie daje, ale rozumiem co masz na myśli. Co do łowców talentów, mnie nie złowią ponieważ ja nie jestem żadnym talentem w tej branży. Po prostu mam determinację i tyle, a w tej branży to prawie każdy ma, więc nie daje mi to raczej żadnych profitów. Nie zamierzam jeszcze się poddać no bo w sumie co innego mam robić? Ale zniechęcenie się pojawia. Znam ludzi, którzy byli nieustępliwi a mimo tego się im nie udało, no ale wiadomo, w życiu zawsze udawało się tylko tym, którzy mieli w swoich działaniach jeszcze domieszkę szczęścia. 

To nadal nieoptymalna perspektywa, ale może tak ma być? Może to jeszcze nie jest ten moment?

 

Polecam Ci jeszcze przeczytać Fastlane Milionera, bo masz złe podejście do zarabiania pieniędzy. Przekłada się to też chyba trochę na życie.

 

Życie nie jest liniowe, nie jest linijką jednego kodu. Wydaje mi się, że musisz zmienić tą percepcje. Hawkins to fajnie opisuje, więc Ci jeszcze raz polecę. Ale przede wszystkim wypierdol te ograniczenia, bo już męczy patrzenie na to. Dla mnie trochę zaskakujące jest jak życie sprowadziłeś wyłącznie do programowania (chyba tym się zajmujesz) - skąd wiesz, że za 2 lata nie będzie możliwość być np. projekt managerem w IT czy handlowcem? Na to jest gigantyczny popyt - ludzi, którzy rozumieją technologię, a przy tym mają umiejętności miękkie. Możesz wtedy słabo kodzić, a kasować sos jak księciuniu... Otwórz się na te możliwości.

 

Z tego co piszesz to nawet nie znasz swojego potencjału - nikt Ci tego nie zaudytował - Ty tego nie wiesz, nie wiesz w czym jesteś dobry. Mądry człowiek - na jakiego ja miałem okazję trafić - byłby Cię w stanie wykorzystać. Jestem pewien, tylko to jest poza Twoją percepcję. No cóż, mi się udało na tym polu, bo nie pierdoliłem tylko szedłem all-in, pomimo, że mógłbym być przestraszony i odpuścić temat.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Morgan86 - Czytałem trochę książki o zarabianiu. Poszerzają perspektywę, to fakt, ale niestety w książkach to wszystko zawsze ładnie wygląda. Przełożyć to na prawdziwe życie to już nie jest takie hop siup :) Sprowadziłem życie tylko do tego bo tak jak pisałem, mam mega determinację, to po prostu moja cecha, która pozwala mi iść w życiu dalej ale i też pewnie czasami mnie zatrzymuje (jak wszystko ma zalety i wady).

 

Nie wiem co będzie za 2 lata, nie myślę o przyszłości, działam tu i teraz. Natomiast interesuje mnie jak najbardziej to możliwe praca zdalna i taka gdzie na codzień nie gadam z ludźmi, to znacznie zmniejsza możliwości, utrudnia sprawę... No ale to moje małe (albo duże) marzenie i dlatego tak się tego trzymam.

 

Swój potencjał znam mniej więcej, zaszedłem w życiu mimo wszystko bardzo daleko jak porównam swoje początki, progres jest ogromny. To daje mi siłę. Nie zmienia to jednak faktu, że życie jest po prostu same w sobie cholernie trudne i osiągnąć swoje marzenia jest ciężko. Jedyne co moim zdaniem mogę robić to kontynuować to co robię i mieć nadzieję, że w końcu da to efekty. Oczywiście zaraz ktoś napisze, że robienie tego samego i oczekiwanie innych rezultatów to głupota, ale to jest jednak trochę frazes, w końcu jak sam napisałeś życie nie jest liniowe i czasami właśnie trzymanie się jednej rzeczy w końcu da efekt, na to liczę (poza tym to też nie jest tak, że nie wyciągam wniosków, zmieniam różne detale bo wierzę, że to w nich tkwi sukces).

 

Trudno jednak nie mieć wątpliwości, gdy pomimo starań człowiek ze zmęczenia czuje się jak padło a forsy nie ma :) Mam jeszcze parę pomysłów i następne kilka miesięcy da mi bardzo dużo odpowiedzi (mam nadzieję, że w końcu pozytywnych).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.