Skocz do zawartości

Jak kobiety "doradzają" koleżankom.


Rekomendowane odpowiedzi

Nie ma czegoś takiego jak przyjaźń czy solidarność. Zawsze chodzi o interesy. Jeśli one się pokrywają, wtedy mamy "solidarność". Władza, władza i jeszcze raz władza. Manipulacja, hipokryzja w osiąganiu swoich celów. Chcemy być jak najwyżej w drabince, bo wysoka pozycja daje dojścia do wielu dóbr.  robimy to samo co inne zwierzęta - tyle, że z tą różnicą - posiadamy bardzo rozwinięty mózg, przez co narzędzia walki są bardziej skomplikowane. By się skupiamy za bardzo na narzędziach a nie na celu. 

 

Ale tego w szkole nie uczą. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety w mojej rodzinie też pojawia się cyklicznie podobny problem. Moja matka pracuje z samymi kobietami i z tego co wiem da sie zauważyć zmianę w jej zachowaniu na pozytywną gdy dłuższy czas jest poza miejscem pracy i nie ma dostępu do tych ich "dobrych rad". Dodam że większość załogi jest po rozwodach. Moja prywatna opinia jest taka, że po prostu kobiety nie chcą by innym kobietom w ich otoczeniu było lepiej - ot, cała filozofia.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, CygańskieŻycie napisał:

Niestety w mojej rodzinie też pojawia się cyklicznie podobny problem. Moja matka pracuje z samymi kobietami i z tego co wiem da sie zauważyć zmianę w jej zachowaniu na pozytywną gdy dłuższy czas jest poza miejscem pracy i nie ma dostępu do tych ich "dobrych rad". Dodam że większość załogi jest po rozwodach. Moja prywatna opinia jest taka, że po prostu kobiety nie chcą by innym kobietom w ich otoczeniu było lepiej - ot, cała filozofia.

U mężczyzn też to jest widoczne.

 

Najlepszych przyjaciół poznaje się w..biedzie? no właśnie nie, bo w biedzie jest większość. i w tym stanie każdy będzie czerpał radość, ze też się nie powiodło, że jest się na tym samym poziomie co reszta.

 

Dopiero najlepszych przyjaciół poznasz jak odniesiesz sukces - nie musi być spektakularny. Od razu włącza się tryb "zawiść". 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trochę z innej strony temat poruszę, co ostatnio mnie zaniepokoiło wśród naszej płci pięknej.

 

Otóż żona mojego kumpla jest w kontakcie z koleżaneczkami 24/7. Opowiadała mi ona kiedyś, że stworzyły sobie grupę czy tam to był czat na fejsbuku, tak siedzą tam w 5-6 koleżanek i non stop jest wałkowany jakiś temat. Kobieta normalnie cały czas trzyma ten telefon w dłoniach albo ma go chociaż na wyciągnięcie ręki. Jestem pewien, że o pewnych ważniejszych sprawach rodzinnych (mają dziecko), szybciej wiedzą te koleżanki niż jej własny mąż.

Dla mnie to już lekka przesada.

Czułbym się niezręcznie w takiej relacji z partnerką. Z myślą, że każdy z moich "ruchów" jest oceniany na bieżąco przez grono jej znajomych koleżanek. Chociaż zakładam tutaj niestety najgorszy scenariusz osobowości partnerki (plotkary).

 

Chłop za to jest przeciwieństwem, właściwie telefonu prawie nie używa, jedynie co to wiadomo - zadzwoni, ustawimy się na piwo, pogadamy osobiście.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 godzin temu, Krugerrand napisał:

Czy to ta singielka, z którą ostatnio miałeś spięcie? 

 

Jeśli to ta sama, to chyba już zdaje się miała takiego co za nią płacił, czyli był w miarę sytuowany. Co to się więc stało, że się zasrało?

 

Tak, ta sama. Spięcie to ja mam z nią prawie codziennie ;)

Faceta miała długo, mieszkała w jego mieszkaniu, jeździła jego samochodem, itd generalnie wszystkie korzyści finansowe czerpała od niego.

Ale (z tego co po rozstaniu przez długi czas opowiadała publicznie u nas w biurze) to go rzuciła, dlatego że nie czuła się przy nim bezpiecznie w sensie stabilizacji - najpierw facet nie chciał ślubu i nie było mowy o ślubie, więc wymagała od niego żeby chociaż połowę mieszkania na nią przepisał a on miał wszystko wyłącznie na siebie (własne mieszkanie i własny samochód, jak kupował za swoje to nie chciał jej podarować połowy), więc go rzuciła bo taki zły był.

 

Obecnie ona co drugi dzień głośno narzeka u nas w biurze, że już nie ma prawdziwych facetów, albo że nie ma jej kto zrobić dziecka, albo że nie ma już prawdziwych facetów i tak w kółko ;) To inne koleżanki jej doradzają, żeby szukała tylko najbogatszych i na nic innego nie patrzyła, bo to nie ma co wybrzydzać, wiek nieważny, nic nie ważne, ważne żeby był bogaty i tyle. Nieważne że 20 lat starszy, zobacz jakim autem jeździ, bierz go to będziesz miała takie auto. Jak słyszę jak jej doradzają, to trochę jej współczuję takich koleżanek ;)

 

14 godzin temu, The Motha napisał:

Gratuluje żelaznej psychiki, jeszcze nie ocipiałeś?

 

Niestety jest bardzo ciężko. Praca z kobietami sprawia, że chyba właśnie przez to również w życiu prywatnym mam w dupie kobiety i jestem chamski wobec nich. Bo za dużo się nasłuchałem przez lata i przejrzałem je na wylot.

W biurze kobiety oczywiście mi dogryzają, że mam 35 lat i jestem starym kawalerem, że jak tak można, że to je wkurza, ale cóż.. raczej to się nie zmieni właśnie dzięki nim ;)

 

Edytowane przez Adrianos
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 godzin temu, Patton napisał:

W tym kraju to łatwiej zobaczyć ufo, niż znaleźć taka kobietę.

Są tacy co ufo widzą codziennie jak się zdrowo naprują, albo dealer ma mocny stuff. 

Powiedziałbym, że raczej łatwiej o wyniesienie na ołtarze. Niektórym się udaje. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 godzin temu, Adrianos napisał:

Reszta koleżanek od razu na nią "wsiada" że jak to oszczędzać? Jak to odłożyć? Po co? "Niech Twój mąż Ci kupi. Mój to mi kupuje takie rzeczy!"

To jak to jest? Mogą pracować, są "silnymi i niezależnymi kobietami", pewnie feminizm nie jest im obcy, a i tak mąż ma kupować? Czyli co, gorsze jednak w zarabianiu i oszczędzaniu od samców? Niech się zdecydują.

 

15 godzin temu, dobryziomek napisał:

Ona chciała wynająć mieszkanie i mieszkać jak koleżanki czyli z facetem w wynajmowanym mieszkaniu on pomyślał i stwierdził, że nie opłaca mu się najem bo woli zaoszczędzić trochę kasy

Przypomina mi się moja dawna przełożona, której niepotrzebnie powiedziałem, że mieszkam ze współlokatorami. Jak trochę wzrosły mi zarobki, od razu pytała, czy już wynająłem sam mieszkanie. Nie mogła zrozumieć, że mając 20-parę lat nie mieszkam jeszcze całkiem sam. Twierdziła, że "już mnie chyba stać". Owszem, było mnie stać. I owszem, nie chciałem. Całkowicie świadomie: 1) oszczędność kasy na przyszłość, 2) jest do kogo gębę otworzyć, 3) i tak rzadko przebywam w mieszkaniu. Wynająć samemu zawsze zdążę. A może kupić. Ale pani oczywiście najnowsze iPhone'y itd. Kiedyś głośno zastanawiała się też nad jakimś głośnikiem bluetooth za kilka tysięcy. No spoko, też lubię sprzęt grający, ale nie muszę jego zakupu oznajmiać kilku przypadkowym osobom z firmy jednocześnie. Podejrzewam, że jej wieści niosły się po firmie dalej, niż dźwięk z takiego głośnika, nawet za parę tysięcy.

 

W ogóle smutne jest to w naszej mentalności, że ludzie patrzą na to, co masz tu i teraz - nieważne, że trzeba nabrać kredytów, oszczędności są liche, zabezpieczenia na przyszłość również. Liczy się, że masz najnowszy model telefonu, samochód i parę innych gadżetów. Wtedy otoczenie wie, że cię stać. A jeśli nie kupujesz gadżetów, to myślą, że jesteś biedakiem. Tak naprawdę jednak możesz inwestować w coś zupełnie innego i dużo bardziej sensownego w dalekiej perspektywie.

 

Jest coś, co zawsze skutecznie leczy mnie z nadmiernej chęci kupowania - to wizyta na giełdzie elektronicznej. Widzę tam sprzęt, za który jeszcze kilka lat temu ludzie byli gotowi oddawać nerki - dziś urządzenia te leżą w kartonach, gablotach albo spięte gumkami wśród innych rupieci, wszystko ze śmiesznymi cenami. I mam pewność, że to samo stanie się z dzisiejszymi "cudami techniki".

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, wolnystrzelec napisał:

To jak to jest? Mogą pracować, są "silnymi i niezależnymi kobietami", pewnie feminizm nie jest im obcy, a i tak mąż ma kupować? Czyli co, gorsze jednak w zarabianiu i oszczędzaniu od samców? Niech się zdecydują.

 

Jak wczoraj napisałem w wątku obok. Kiedyś jedna pani która do mnie "startowała" chciała mi pokazać jak bardzo jest niezależna i podkreślała że kobiety powinny pracować, a nie siedzieć w domu. Powiedziała mi tak:
"Uważam że kobieta powinna pracować, a nie siedzieć w domu, żeby sama zarabiała na swoje wydatki. Mąż niech zarobi na dom, na samochody, na utrzymanie rodziny, na dzieci, na jedzenie, na wakacje, itd, ale żona sama niech pracuje na swoje wydatki typu kosmetyki". 

  • Like 1
  • Haha 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Adrianos napisał:

"Uważam że kobieta powinna pracować, a nie siedzieć w domu, żeby sama zarabiała na swoje wydatki. Mąż niech zarobi na dom, na samochody, na utrzymanie rodziny, na dzieci, na jedzenie, na wakacje, itd, ale żona sama niech pracuje na swoje wydatki typu kosmetyki". 

Hahahahahah czy one myślą zanim coś powiedzą? xD

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.