Skocz do zawartości

Walka ze słabościami. Podkopywanie moich marzeń i celów.


Rekomendowane odpowiedzi

Hejka bracia, chciałem się jednocześnie pochwalić i wyżalić. Dzień po strzelnicy, ogarnąłem swój strach i pojechałem na skok bungee z 90 metrów. Było to dla mnie tak trudne, ponieważ, mam lęk wysokości z, którym się już można powiedzieć oswoiłem. Ale biorąc pod uwagę to, że 3 lata temu, bałem się wejść na drabinę 2 metrową, dla mnie to kamień milowy moich ograniczeń. Wcześniej zstrudniłem się w firmie, gdzie pracuje się na wysokości, co było dla  ogromnym , przedsięwzięciem, biorąc pod uwagę mój lęk "chyba się wziął z tego, że spadłem raz z drzewa i raz z bramki piłkarskiej za dzieciaka" trzesący się Turop, na 2 metrowej drabinie, poprzez pracę na 40 metrach, do skoku z 90 metrów głową w dół, jestem bardzo zadowolony z siebie. 

 

 

Co do samego skoku, jak i chwilę przed, śniadania nie jadłem ze stresu, tylko jakiś jogurcik rano, żebym mógł dojechać samochodem na miejsce "około 60 km drogi", na miejscu szybkie wypełnienie wniosku o tym, że liczę się z konsekwencjami skoku, o chorobach uniemozliwiajacych skok, i tyle. Byłem 1, za mną jakąś, dziewczyna i 2 kolesi. Szybkie ubranie przez instruktora i przeszedłem do koszyka dźwigu. Jadąc na górę coraz większy stres, czujesz ciężar liny od, której będzie zależeć twoje życie, ale i przygotowanie mentalne do skoku, instruktor tłumaczył co to instynkt zachowawczy, że podświadomość raczej nie jest zadowolona z tego pomysłu i, gdy będziemy na górze żebym dużo nie myślał o strachu tyko go przyjął na klate i skoczył.

 

 

Jesteśmy na 90 metrach, włączył kamerę go po, powiedział, żebym kogoś pozdrowił, po szybkim wydukaniu z siebie paru słów , słyszę komendę 3,2,1 bunge i bez zastanowienia skoczyłem.

To co działo się podczas skoku, nie porównam do niczego innego, ilość adrenaliny jaka jest wpompowana w locie jest tak duża, że tracisz poczucie percepcji, dół, mój okrzyk, szarpnięcie, podbicie w górę, znowu adrenalina przy powolnym locie w dół i później błogi spokój. Błednik szaleje, uczucie kiedy adrenalina w takiej ilości schodzi można porównać do uczucia kiedy chciało by się zemdleć, ale nie można. Jestem na dole, parę oddechów, już po wszystkim, cały dzień było mi nie dobrze, i okropnie bolały mnie kostki, ale kurwa wcale nie żałuję, kompletnie inne odczucie, a w życiu brałem sporo różnych rzeczy i nie uciekałem od ryzyka. Także skok na bungee, jak dla mnie jak narazie najmocniejsze przeżycie jakie miałem, teraz będę celować wyżej. 

 

 

Teraz druga część tematu, mianowicie podkopywanie moich umiejętności i walki z własnymi słabościami i dążeniem do własnych marzeń. W pracy i w domu ogromny ból dupy, że byłem na strzelnicy i później skoczyć na linie , tylko mniejsza część osób, szczerze mi pogratulowała, czy była zainteresowana przebiegiem wydarzenia i jakie miało to dla mnie znaczenie. W większej ilości był temat na zasadzie, "pewnie komuś czegoś zazdrości", "chciał coś komuś udowodnić", oprócz paru osób, które były zainteresowane co dzieje się z człowiekiem podczas takiego wydarzenia i po moich słowach , że teraz mam ochotę zrobić coś mocniejszego "nikt z tych krytyków, nigdy w życiu nie zrobił czegoś takiego" słyszałem komentarze, że miałem farta, dobrze, że się nie zesrałem, że są większe obiekty z których bym pewnie nigdy nie skoczył, że po co takie rzeczy robić, że idiota bo mogłem się zabić, pierdoli mu się od pieniędzy w głowie, lepiej by dał chrześnicy, dziewczyna go rzuciła i pokazuje jaki jest fajny i sto tysięcy innych komentarzy.

 

 

Jak tu przebywać z takimi idiotami i pochwalić się czymkolwiek, walka z samym sobą, rozwojem czy czymkolwiek innym, jak każdy dookoła z poczucia bólu dupy i nudy swojego życia uzna, że jesteś nienormalny i żebyś to porzucił. Jedyne ich hardocorowe przedsięwzięcie to spytanie się żony czy puści ich na browara z kolegami w sobotę, a z człowieka będą robić wyalienowaną osobę. Dobrze z że jest to forum, dzięki wam bracia. NIGDY nie wziął bym się tak za siebie, jak teraz, gdy przybywam tutaj z wami,  z każdej strony ogromna ilość wsparcia i kop do ogarniania swojego życia, nie dać się Januszą, ja już nie wiem jak na to reagować, a będę się chwalić swoimi wygranymi pomimo hejtu. O wyśmiewaniu z moich celów zawodowych już nie wspomnę. Pozdro wszystkim i dzięki :)

 

PS. Miałem wrzucić zdjęcie z ale coś nie działa. 

Edytowane przez Turop
  • Like 15
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po pierwsze - gratki! Sam szykuję się do skoku, tylko nie mogę jakoś znaleźć okazji. :(

 

Po drugie - nie patrz na innych. Większość osób ci zazdrości, bo sami nigdy by takiego czegoś nie zrobili, zabrakłoby im odwagi. A inni nienawidzą, gdy ktoś osiąga jakiś swój cel w życiu, niezależnie od jego wielkości. Także nie przejmuj się innymi, bo najważniejsze jest to, że jesteś z siebie zadowolony i że zrobiłeś spory krok do przodu w swoim życiu. Niech inni się kiszą w swoich wątpliwych strefach komfortu i niech przemijają swoje życie. A ty nie marnuj czasu, żyj! I rób to, co chcesz, co kochasz, czego chcesz doświadczyć! :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a ja bym się cieszył z takiego bólu dupki jakiś idiotów :3

gratulacje, ja też jak będę miał hajs to chcę iść na strzelnice i z ak47 postrzelać

już trzymałem go w ręce ostatnio na dniach policji i zadziwiło mnie że zamek trzeba po męsku przeładować :3 ale magazynek potrafiłem wymienić i wpiąć bo widziałem na yt ta łyżka przy spuście :3

Edytowane przez Ramaja Awantura
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytat

Czy pożądasz pochwały człowieka, który w jednej godzinie trzy razy sam siebie przeklina?

Czy chcesz podobać się człowiekowi, który sam sobie się nie podoba?

A podobaż się sobie człowiek, który żałuje wszystkich swych nieomal czynów?

 

You want praise from people who kick themselves every fifteen minutes,

the approval of people who despise themselves.

(Is it a sign of self-respect to regret nearly everything you do?)

Marek Aureliusz, "Rozmyślania", Księga VIII, 53

Cytat

Częstom się dziwił, jak to każdy siebie więcej miłuje niż innych, a swój sąd o sobie własny ceni mniej, niż sąd innych.

Gdyby więc bóg przystąpił do kogo lub nauczyciel rozumny i polecił mu nic w duszy nie pomyśleć i nie postanowić,

czegoby i głośno nie objawił na zewnątrz, nie wytrzymałby tego ani przez dzień jeden.

O tyle więcej lękamy się bliźnich, co też oni o nas pomyślą, niż siebie samych.

 

It never ceases to amaze me: we all love ourselves more
than other people, but care more about their opinion than our
own. If a god appeared to us - or a wise human being, even
- and prohibited us from concealing our thoughts or
imagining anything without immediately shouting it out, we
wouldn’t make it through a single day. That’s how much we
value other people’s opinions—instead of our own.

Marek Aureliusz, "Rozmyślania", Księga XII, 4

Gratulacje pokonania własnych słabości i skoczenia na bungee.

 

Co do reakcji otoczenia, niech cytaty z "Rozmyślań" Marka Aureliusza posłużą za odpowiedź.

 

Ich reakcja na Twój sukces jest jedynie projekcją ich własnych słabości i tchórzostwa.

 

Słysząc o tym, czego dokonałeś, automatycznie widzą w Tobie to, do czego sami nigdy w życiu by się nie odważyli, więc próbują zdeprecjonować Twoje osiągnięcie, aby obronić się przed falą negatywnych emocji, która ich zalała po usłyszeniu o Twoim wyczynie.

 

Powinieneś sobie zadać pytanie: "Dlaczego w ogóle zależy mi na opinii tych ludzi?", a kolejnym pytaniem powinno być: "Dlaczego w ogóle podzieliłem się tą informacją z tymi ludźmi?". 

 

Parę lat temu skoczyłem ze spadochronem, a potem wrzuciłem zdjęcia na Facebooka, i pośród miłych komentarzy znalazło się też parę uszczypliwych. Z perspektywy czasu widzę, że nie zrobiłem tego dla siebie (mimo że przeżycie było najwyższych lotów i polecam każdemu), a dla poklasku i chęci przypodobania się "im". No właśnie, komu, kurwa? Jakimś statystom, którzy są jedynie pikselami na ekranie monitora i których od dawna nie ma w moim życiu. Wynikało to jedynie z mojej niskiej samooceny i chęci udowodnienia światu, jakim to nie jestem kozakiem. 

 

Dzisiaj nikt by się o tym nie dowiedział, albowiem nie ma w moim życiu ani jednej osoby, z którą chciałbym się takimi informacjami dzielić.

 

Celebrowanie osiągnięcia w samotności nie odbiera ważności danemu osiągnięciu, a świadczy jedynie o tym, że uwolniliśmy się od bycia więźniem opinii.

 

Zostaw swoje sukcesy dla sprawdzonych ludzi, jeśli takich masz, a z plebsem nie utrzymuj żadnych stosunków lub jedynie ich konieczną ilość.

 

Profesor Jordan Peterson umiejętnie tłumaczy, jak odróżnić jednych od drugich:

Cytat

(...) you can tell them good news, and they'll help you celebrate (...)

(...) surround yourself with people who are facilitating your development (...)

(...) if you put up with that sort of behaviour, you are providing tacit conset for it and even tacit approval (...)

Jeszcze raz gratulacje i wyżej w hierarchii jest już tylko skok ze spadochronem/base jumping/wingsuit flying. :D

 

Jedziesz z koksem. ?  

 

Z wyrazami szacunku,

Ważniak

Edytowane przez Ważniak
  • Like 5
  • Dzięki 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No, nieźle.

W sumie korzystając z przestoju mentalnego i inszych takich mózgojebnych okoliczności przyrody może i ja bym se skoczył. Hmm, poszukajmy...

135 zeta w Krakowie, 90 metrów.

W sumie tuż pod nosem.

 

Imprezka zamknęłaby się w 150 zeta + kasa na pampersa albowiem chyba się posram.

Pomysł jest, dzięki :)

 

337 Głogów, 222 metry .., oni od metra to liczą czy jak?

Edytowane przez wroński
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Ważniak. Ma bardzo dużo racji. Setki wpisów oraz zdjęć na portalach społecznościowych nie kłamią. Ludzie muszą się pochwalić swoimi osiągnięciami i bez aprobaty innych nie potrafią się nimi cieszyć. 

@Turop. Gratuluję przezwyciężenia swoich słabości. To teraz pozostaje jeszcze skok np. w tandemie lub skok z komina:).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Turop napisał:

Jedyne ich hardocorowe przedsięwzięcie to spytanie się żony czy puści ich na browara z kolegami w sobotę

Dokładnie to masz im powiedzieć w twarz. Osiągnąłeś wiele, przezwyciężyłeś strach. Co cię obchodzi zdanie jakiś pizdeczek? 

Swoją drogą ja też skoczyłem z 90m na bungee, chyba nawet w tym samym miejscu skakaliśmy. Gdy ja skakałem to były tylko rzepy na kostki. Podczas lotu gdy lina mnie szarpnęła poczułem jak rzepa zsunęła mi się i zatrzymała na bucie.... Hardkor. Nigdy już więcej nie skoczę. W moim przypadku ilość negatywnych odczuć przewyższa te pozytywne. Wielki szacunek ode mnie w przezwyciężeniu lęku! 90m to bardzo wysoko! Jedyne co bym powiedział ode mnie - zachowaj rozum gdy będziesz głodny adrenaliny i zwiększał jej ilość. Wielu wielkich ludzi zginęło gdyż zrobili o jeden skok za dużo, o jeden metr za wysoko...

Edytowane przez Tomko
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odniosę się do drugiej części wypowiedzi - jest to wpisane w nasze życie. Podkopywanie i podcinanie skrzydeł przez ludzi z otoczenia jest nieunikniona. 

 

Zauważyłem, że nie tyle ma to związek z ich sympatią do ciebie, ale raczej ich charakterami. 

 

Ludzie pogodni, którzy sami coś robią i odnoszą sukcesy, zawsze powiedzą - super, dobry pomysł. 

 

Ludzie którym w życiu nie idzie, czegoś zazdroszczą albo zwyczajnie mają marną jakość życia, będą cię zniechęcać, drwić czy pukać się w głowę.

 

 

Sam tego doświadczyłem ostatnio. Za kilka dni wybieram się motocyklem zagranicę w góry do Włoch. To będzie mega ciekawy wypad z niezapomnianymi widokami, mam nadzieję. 

 

Od razu pojawiła się reguła o której pisałem - osoby, które same podróżują w fajne miejsca, mają zainteresowania, hobby, pogratulowali mi pomysłu.

 

Osoby nieporadne, preferujące kanapowy styl życia, natychmiast zaczęły pukać się w głowę, pytać po co, że to nie dla ciebie, że nie poradzisz, ze może za 5 lat a może za 10 jak dziecko odchowam bo teraz to rodzina (ale mnie wkurwia takie pierdolenie).

 

Większość ludzi chce cię ciągnąć w dół i równać do swojego poziomu. 

 

Taka natura ludzka. Ja akurat na to jestem odporny. Im bardziej pukają się w głowę, tym więcej mi to siły daje. Taki z kolei mój charakter.

Edytowane przez RealLife
  • Like 1
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Większość ludzi jacy nas otaczają to po prostu kapcie. I to zjawisko jest powszechne i niezależne od statusu, pozycji społecznej, wykształcenia, zarobków. 

Mają swoją strefę komfortu, w której najczęściej dziadzieją. Zauważ, że sami podświadomie otaczają się ludźmi o takich samych poglądach, zdaniu na każdy temat. To jest proste i łatwe. Spotykają się w swoim gronie, jarają się tym samym. Straszny zgrzyt i konsternacja jest kiedy ktoś się z tego wyłamie i ma zgranie inne. Oni do tego stopnia boją się takiego zgrzytu i wysiłku mentalnego jakim jest podjęcie dyskusji z kims kto ma inne zdanie, że często automatycznie uznają rozmówcę za pomyleńca, wariata, psychola i dochodzi nawet do ostracyzmu. Inaczej istniałoby ryzyko przepalenia styków, gdyby się okazało że ich ciepły kurwidołek, kapcie, kufelek piwa i jedynie słuszna partia polityczna to nie jedyny i wcale nie najlepszy sposób na życie. To jest już za wiele dla przeciętnego zjadscza chleba. I to widzę w rodzinie, widzialem wśród kumpli z liceum i teraz widzę w gronie lekarskim. 

 

Zacząłem chodzić na siłownię "łooo tylko żebyś nie wyglądał jak taki kloooc, po co to komu" 

 

Zrobiłem prawko na motocykl i zacząłem jednisladem jeździć "łoooo ile to wypadków i nerkiiiii" 

 

W gronie znajomych wyszedł temat "czarny marsz i prawa kobiet, aborcja" i wszyscy się nawzajem nakręcali "łoo do średniowiecza chcą cofnąć, kobiety umęczone blablabka" 

A ja odpaliłem na to granat "w średniowieczu Polska była potęgą prawie od morza do morza i miejscem wolności, gdzie azyl i swobody mieli wszyscy prześladowani w Europie więc nie miałbym nic przeciwko żeby do tego wrócić, a ja mam w umowie o pracę, że z aborcjami nie muszę mieć absolutnie nic wspólnego i w takich zabiegach udziału nie biorę, z czym szef nie ma absolutnie żadnego problemu, bo jak sam twierdzi jest lekarzem a nie płatnym zabójca"

 

 

A w temacie najważniejsze: serdeczne gratulacje. Coś nowego zrobiłeś, coś nowego przeżyłeś. Czegoś się o sobie i o świece dowiedziałeś. A tymi podkopywaczami nie nie przejmuj, szkoda czasu na ich ględzenie. 

 

 

 

 

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No @Turop gratki... Pokonywanie własnych słabości to jest coś co trzeba zrobić. To jest jak odnalezienie jakoś zagubionych jaj. To jest jak hartowanie własnego charakteru.

 

Takie rzeczy robi się dla siebie, dla własnego poczucia wartości, dla wygrania z samym sobą.

 

Natomiast nie wolno tego robić dla kogoś, dla poklasku czy żeby komuś coś udowodnić. To jest zupełnie bezsensowne.

 

Co do podcinania skrzydeł to właśnie nie powinieneś lecieć do rodziny i się chwalić swoim zwycięstwem. Mógłbyś to zrobić w momencie gdyby rodzina Cię wspierała lub rozmowa zeszła na temat słabości i pokonywania ich i wtedy spokojnie byś powiedział: No wiecie ja swój lęk wysokości pokonałem niedawno skacząc na bungee. Tyle.

 

Od siebie dodam, że jak sam pokonywałem swój lęk wysokości to w całkowitej tajemnicy przed wszystkimi pojechałem robić kurs paralotniowy. Pierwszy znajomy dowiedział się przypadkiem po jakichś dwóch latach jak miałem już nalatane kilka godzin. Nie było żadnego wklejania zdjęć ani chwalenia się. Nawet najbliższej rodzinie przyznałem się jak już praktycznie wiedzieli. A jak spytali po co to robię to wtedy dopiero powiedziałem: Dla siebie, żeby pokonać własne słabości. I koniec rozmowy.

 

Celebruj swój sukces tylko w gronie zaufanych ludzi a najlepiej to w samotności i niech ten sukces sprawi, że następne przyjdą łatwiej i przyjemniej.

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.