Skocz do zawartości

Czy wszyscy tu jesteśmy przegrywami?


Rekomendowane odpowiedzi

22 godziny temu, Jaśnie Wielmożny napisał:

@Yolo który na ile można stwierdzić po postach, jest człowiekiem raczej zrównoważonym i obiektywnym

A dziękować. 

To drugie, raczej tak. O to pierwsze toczą spory konsylia lekarskie;) 

 

A co do tematu i pisząc tylko o sobie;

Nie i tak.

 

Nie, bo jestem w miejscu o którym mogłem kiedyś marzyć biorąc pod uwagę pakiet startowy i to, co działo się później. 

Relacje rodzinne dobre, zawodowo też (młodość tu mocno burzliwa, ciągle włóczenie się po świecie i nieumiejętność zagrzanya miejsca).

Relacje damsko męskie zaskakująco ok. Po długim momencie wyciszenia i celowej rezygnacji z tej karuzeli, sytuacja która zapowiada się bardzo obiecująco ale i wymagająco.

No ale nauczony życiem, pod sufit nie skaczę.

 

Tak, bo często przegrywam z sobą. I nie chodzi o coś spektakularnego, a o mozolny wzrost w pokonywaniu swoich słabości, wykorzystywaniu wciąż uśpionego potencjału. 

Walkę o codzienność na którą najchętniej machnąłbym ręką, a która tak naprawdę buduje prawdziwą jakość życia.

 

Ale tu mogę być nieobiektywny. Od osób które mnie znają, słyszę czasem że jestem zbyt surowy w stosunku do siebie.

 

A co do innych, nie mnie oceniać. Widzę tutaj sporo braci z problemami, zadrami, na rozdrożu. To nie jest przegrana, a odcinek drogi.

Kibicuję w dotarciu do celu.

 

 

 

Edytowane przez Yolo
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki @Jaśnie Wielmożny za wywołanie. Ban mnie obszedł tyle co zeszłoroczny deszcz. Między czasie byłem na lodach z małżonką we Włoszech.  Nauczyło mnie to, że bana dostanie , kto nie zgadza się z retoryką tu panującą "Moja droga jest najsłuszniejsza". Dlatego nie wiem czy warto tu nadal pisać i się produkować.  Może jakoś podsumuję moje relację z kobietą, może nie.

 

Nikt nie jest alfą i omegą. Nie ma tematów niewartych dyskutowania. Ja lubię poruszać i romawiać na te niewygodne. Akceptuje innych punkt widzenia, chociaz sie z nim nie zgadzam.  Styl forum samców jest trochę specyficzny i co dalej podtrzymuję schmatyczny niczym zachowania pań. Panuje również troche zbyt bardzo negatywne nastawienie. Rozumiem, wielu braci sie sparzyło, ale powinno się im pomóc w sposób pozytywny, nie poprzez negację sensu związków damsko/męskich. To nie ostatnia porażka w relacjach z kobietami. Nihilizm nie jest odpowiedzią na skrzywdzenie. Nie zachowujmy się jak dzieci, kiedy koleżanka z piaskownicy opsypie nas piaskiem. Czasam warto zabawkami pobawić się z nastepną. Jak miałem wypadek samochodowy, to wszyscy mówili "Wsiadaj za kółko jak najszybciej" i mieli k^&%a racje. 

 

Co mnie nauczyło życie? Zabierać się za sprawy najmniej komfortowe. To robiłem przez ostatni czas. Walczę ze swoimi demonami i wiem, że sie ich do końca nie pozbędę, ze wzgledu na zaniedbania w dziecinstwie (m.in. nieleczone ADHD, które stwierdzono mojemu synowi i po latach także i mi). Nadal przed 40 i wiele rzeczy na horyzoncie, aby się martwić na zapas. Zrewidowałem definicję miłości i przywiązania. 

 

Zachowanie kobiety jest naszym odbiciem. One nie są winne całego zła jak co niektórzy je malują. Są złe w takim samym stopniu jak mężczyźni. Na forum trafiają niestety ci poparzeni, którzy malują pejzarz połowy populacji ludzkości niczym diabłów wcielonych. Nie wszystkie są takie same. One tylko ragują tak samo na spierdolenie. Taki osobisty barometr słabości. W większości probemy w związkach są wynikiem braków po stronie mężczyzny.  Rozmawiam z wieloma osobami, mlodszymi i starszymi. Lubię postudiować sobie ludzkie zachowania, kiedy zadaje się trudne pytania. Ludzie swietnie reaguja na szczerosc, szczegolnie kobiety i potwierdzają powyższe. 

 

Zawodowo i finansowo nie narzekam. W związku dobrze, odkąd nawiguję tam dokąd mam ochotę różowa chce razem. Dobrze jej, że nie musi sama podejmować decyzji. Daje jej wybór chce ze mną to dobrze nie chce też. Im bardziej koncentruję się na sobie, tym jest lepiej. Osobiście jak pisałem staram się rozwijać w każdą strone w myśl zasady robienia tego czego mi się najmniej chce oraz znacznie ograniczam opcje. Wyzwalające podejście, szczególnie w połączeniu z nieprzejmowaniem się co inni myślą.  

 

Do definicji @Ważniak dodałbym poniższe.

Póki sam siebie nie skreślisz, nic nie przegrałeś. Nikt nie może nas skrzywdzić, oprócz nas samych, a każda porażka to doświadcznie i czyni silniejszym. Niezależnie od kontekstu. 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Pater Belli napisał:

Do definicji @Ważniak dodałbym poniższe.

Póki sam siebie nie skreślisz, nic nie przegrałeś. Nikt nie może nas skrzywdzić, oprócz nas samych, a każda porażka to doświadcznie i czyni silniejszym. Niezależnie od kontekstu. 

Amen.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Osobiście nie znoszę etykietek dla ludzi, miały służyć efektywniejszej segregacji kompetencji, a stały się narzędziem do walki o zasoby i pozycję społeczną. Wyrzuciłbym całkowicie ze swojego słownika to określenie "przegryw". Życie bywa nieprzewidywalnie przewrotne, szczególnie w relacjach międzyludzkich i koniunkturze ekonomicznej. Masz duży wpływ na swój świat wewnętrzny, ale już wyniki w świecie zewnętrznym zależą od widzimisię wielu ludzi, na które nie masz bezpośredniego wpływu. Głównie etykieta "przegryw" się przylepia do kogoś, komu nie zależy na wygranej w doczesnym wyścigu szczurów, nie buduje napompowanej pewności siebie i statusu społecznego i "buja w obłokach". Jest to tak samo wartościowy człowiek jak Chad. Każdy ma swoje przeszkody do pokonania, stale się rozwija i zmienia. Na pewno nie warto sobie samemu tak dowalać. W końcu i Ty zwyciężysz w swojej bitwie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.