Marek Kotoński Opublikowano 27 Lipca 2014 Udostępnij Opublikowano 27 Lipca 2014 Wspomnień z trasy mam wiele, ale jedno dość dobrze pamiętam. Pan z megane wyciągał mnie za nogi z seicento, a ja wściekle nimi wierzgałem Później wyskoczyłem za nim z auta i stanęliśmy naprzeciwko siebie, krzyczał że wezwie policję, byłem o krok od uderzenia go. Gość złamał prawo i krzyczał o policję, po prostu ręce opadają. Serce by chciało przylać, rozum się cieszy - nic mi nie zrobił, nic realnie nie straciłem, po co mi kłopoty, sprawy sądowe, komisariaty? Taka nerwowość zapewne zostanie w końcu potężnie ukarana, w końcu poczucie bezkarności agresora stale rośnie, aż w końcu trafi na kogoś, kto nie podejdzie pokojowo jak ja do takiej kwestii. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Gryf Opublikowano 11 Sierpnia 2014 Udostępnij Opublikowano 11 Sierpnia 2014 "Pan z megane wyciągał mnie za nogi z seicento"Nie znam tej konkretnej sytuacji ale jeśli to on pierwszy nawiazał kontakt fizyczny to trzeba było łeb mu urwać w ramach obrony własnej;)To podchodzi pod naruszenie nietykalności i jest karalne. Inna sprawa jak to w sądzie udowodnić jeśli nie ma się świadków lub nagrania wideo... Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Marek Kotoński Opublikowano 18 Sierpnia 2014 Autor Udostępnij Opublikowano 18 Sierpnia 2014 Było bardzo blisko do bójki, ale teraz się cieszę że nic się nie stało - nic nie straciłem, nawet siniaka nie miałem, jedynie ucierpiało moje poczucie bezpieczeństwa, po co mi teraz łażenie kilka lat po sądach? A ten Pan z pewnością powtórzył takie działanie i na mocy statystyki trafi na podobnego sobie. Opisałem sytuację tutaj: http://www.ecoego.pl/index.php/component/content/article/38/784-wierzgajcy-mistrz Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi