Skocz do zawartości

Dzienniczek moich zaburzeń.


Rekomendowane odpowiedzi

Stwierdzono to u mnie, tych odmian jest wiele, to nie jest tak, że jak bpd to od razu ktoś się okalecza - w życiu bym sobie krzywdy nie zrobił.

 

W związkach wysiłkowe idealizowanie partnerki, przekonywanie się do niej, ciężko powiedzieć jakieś złe słowo. Ale jeśli tylko zrobi coś co nie jest ideałem związku to ja już mogę pakować walizkę wyorowadzać się.

 

Miłość może być lub może jej w danym momencie nie być, bardzo trudne jest opowiadanie o uczuciach bo te nie są na stałe. U mnie te zaburzenia nie są przestawione w kierunku nerwicowym i jakoś super impulsywnym, ale dda uzupełnia to czego bpd nie spierdoliło.

 

Obiekt zainteresowania nie jest stały jeśli nie ma go obok - praktycznie nigdy nie tęsknię, raz jestem emocjonalnie w związku a za chwilę mogę pragnąć tylko wolności, żadnych zmartwień.

 

Przyciaganie i odrzucanie, testowanie na ile mogę być szczery do bólu, wylewny w oskarzeniach. Jeśli nie mam postawionej granicy to pojawiają się huśtawki powrotów i rozstań, intensywna idealizacja, wręcz czucie zakochania a po chwili gdy już się to ma to cisza, pustka, odrzucenie. Brak możliwości zaangażowania się na stałe i zaakceptowania kogoś, brak akceptacji -> po co się starać skoro to jest spisane na straty.

 

Nigdy nie bywam zazdrosny i zawłaszczający, ta niezazdrość jest wręcz pogardliwa. Jestem ciągle gdzieś pomiędzy stałym związkiem a życiem singla. 

 

Ze względu na zaburzenia i wychowanie głównie z kobietami mam sporo mechanizmów jak kobiety, ale niestety potrafię z armaty zabijać komara przy najmniejszej okazji. Ciężko o akceptację, kompromis, akurat babskie spazmy są mi obce, wzruszam się z powodu obcej osoby, a zachowuję zimną krew gdy cierpi bliski i jestem wycofany.

 

Pewne rzeczy jak impulsywność, decyzje można hamować, ale to nie jest istotne bo w środku czujesz te emocje prawdziwie jak wszystkoe inne.

 

Możesz tylko podejrzewać czy w danej chwili nie okłamują Cię któreś emocje, nie wiesz czy kupujesz te kwiaty bo serio kochasz i robisz to wszystko z miłości czy tylko to chwilowe natchnienie bo tak się nakręciłeś. To działa w każdą stronę, od idealnej partnerki, najlepszej zw wszystkich i chcę Cię mieć do możesz się z kimś spotykać, czuję, że Cię tracę, jest mi źle, ale nie będziemy ze sobą.

 

Bądźmy na dystans, tak żeby za bardzo nie okazało się, że jesteśmy ze sobą, ale czujmy swój oddech. Bądźmy w pogotowiu - emocjonalne LTA.

 

Jeśli macie pytania to zapraszam, nie poruszyłem wszystkiego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 minut temu, Czlowiekronaldo napisał:

Bądźmy na dystans, tak żeby za bardzo nie okazało się, że jesteśmy ze sobą, ale czujmy swój oddech. Bądźmy w pogotowiu - emocjonalne LTA.

Mam coś podobnego ale połączone jest to z wolnym zawodem i chwiejną sytuacją, która póki co nie pozwala mi planować pewnych rzeczy długoterminowo. Natomiast stwierdzam, że związek pomaga i gdy miewam różne pełne oschłości myśli, badam czy to czuje ja, czy przyszedł bodziec, który rozbudza wachania i wątpliwości.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Jaśnie Wielmożny u mnie związek najczęściej pęta wszystkie członki i rzuca jak kłodę w rów. Jestem wtedy wyjęty z nitki czasu na związek, a wszystko pozostałe jest wstrzymane, nieobecne. To czas stagnacji, niechęć do aktywności, rozwoju, planów.

 

Życie pokazuje, że mogę robić dużo tylko jak jestem sam, ale to też jest podszyte trochę narcyzmem - tworzenie siebie, nowa wizualizacja super człowieka.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Jaśnie Wielmożny dla mnie niestety związki to ciągle jakby decydowanie się na tatuaż, coś co jeszcze do niedawna było z nami do końca życia, to zmiana osi życia, nie jestem w stanie lekko myśleć, że zobaczymy co będzie.

 

Jeśli tylko coś zgrzyta w wizji to nie mogę tego zaakceptować, podejść elastycznie. Niestety...

 

Ciężko u mnie z niezależnością, mogę wszystko gdy jestem sam, ale dziewczyna ta czy inna musi mieć u mnie walidację zaczerpniętą od rodziny czy najczęściej znajomych.

 

Jeśli laska jest metalem, jeździ na woodstok i wiem, że nie spodoba się znajomym to będę nieszczęśliwy w takim związku bo on nie jest zgodny z wizją idealnego związku (dda).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Jaśnie WielmożnyTo wszystko się dosyć przenika, zaczynam spotkania w tym lub kolejnym tygodniu. Ale to są dosyć połączone rzeczy, różne metody pracy nad tym, można nic nie robić tylko się doskonalić i łapać schematy.

 

Np. Dda często lepiej czuje się w zmieniającym się środowisku emocji w związku a to jak woda na młyn dla bpd. Mam swoje sprawy w dda, ale one nie są mega poważne, wszystko to malutkie kawałki, które składają się na mozaikę problemów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Czlowiekronaldo Ja mam dda jak stąd do Kanady więc wiem o co kaman. Bipolarem nie mogę się pochwalić, owszem miewałem kompulsywne etapy zachowań więc przekminiałem to ale takie moje szczęście w nieszcęściu, że wykonując artystyczny zawód wyrzuciłem z siebie całe łajno. Wyrzuciłem w ten sposób, że dużo sobie wyjaśniłem, przelałem na swoje wytwory i mi ulżyło, dużo wody musi upłynąć zanim tak serio bym się uniósł prędzej po prostu sobie spokojnie wychodzę z pomieszczenia. Dużo pracy przed Tobą nie zaniedbuj tego. DDA to płomień, który potrafi wszystko strawić, a najgorsze jest to, że dla niektórych to płomień którego źródła nie znają. Ja zostałem uświadomiony, że mam DDA w wieku 27 lat. Kierował mną podstępnie i gryzł jak zły szeląg, doprowadzał do upodlenia i wiódł na manowce. Ale dowiedzenie się, że masz DDA jest jak połknięcie piguły, już nigdy tam nie wrócisz.

 

Walcz o siebie i nigdy nie odpuszczaj.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 miesiące temu...

Wracam z drobną aktualizacj, zacząłem terapię z nowym specjalistą, polecany przez osoby z branży. Sporo trafnych pytań, wniosków i pewne zastrzeżenia do poprzedniej diagnozy.

 

Zdaniem obecnego terapeuty nie mam BPD, może jakieś niektóre zachowania, ale zdarzenia uczuciowe, kryzysowe, wtedy reaguję jednak pewnymi schematami. Do czego zmierzam, kilka miesięcy względnego wyciszenia, trochę rozmów na kozetce i to pomaga. Cieszy mnie to, że jednak nie BPD, a ewentualnie jakieś niektóre zachowania o tym charakterze, ale z drugiej strony to jak utrata pewnej tożsamości. I znowu jestem nijaki.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Czlowiekronaldo napisał:

utrata pewnej tożsamości. I znowu jestem nijaki

A potrzebujesz  być "jakiś "?

Potrzebujesz literek, etykietki, diagnozy żeby  czuć się lepiej?

W dniu 31.07.2019 o 18:52, Czlowiekronaldo napisał:

Życie pokazuje, że mogę robić dużo tylko jak jestem sam

To rozwijaj się sam,  a związki odpuść przynajmniej na jakiś czas póki nie poznasz siebie i swoich zachowań

Edytowane przez Imbryk
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

@Kares

 

od strony farmakologicznej jestem czysty.

 

Terapia trwa, sprzyja poszukiwaniu informacji, okazało się po dzisiejszej rozmowie z moim terapeutą, że kieruje mną lęk przed zaangażowaniem.

 

Nie chodzi o to, że mijają dwa lata a ja się nie chcę oświadczyć lub poznać rodziców wybranki (to też), ale niestety wszystko poza seksem co scala relację jest odstraszające, a na dodatek tworzę sobie w głowie i poprzez decyzje lub ich brak rozne strefy buforowe.

 

Zamiast się spotkać to zgłaszam się na delegację, jest tego mnóstwo... To tłumaczy praktycznie wszystkie moje życiowe decyzje i zagrania.

 

Jak ja bym chciał tak bez stresu, uczucia przymusu spotkać się z kobietą i czuć dobrze w jej towarzystwie. A jak tylko zaczyna jej zależeć czy wyjdzie z inicjatywą to normalnie nie wyjdę z domu tylko żeby się nie spotkać.

 

Jak to nie pomoże to uruchamiają się mechanizmy obronne np. szukanie kłótni do blyskawicznego zakończenia relacji czy odnalezienie defektu w wyobrażeniu tej osoby, który nie pozwoli mi jej zaakceptować for ever and ever.

 

Dla jasności - skoro coś mi w niej nie odpowiada + połączenie tego z wizją kolejnych etapów i życia razem to mam krótką drogę do latwego, błyskawicznego porzucenia i szukania kogoś lepszego.

 

Ciągły problem z podejmowaniem decyzji, kupowałem rower - musiałem spędzic dwa tygodnie na czytaniu o tym inaczej nie mogłem wybrać czegoś zgodnego z moimi oczekiwaniami czy wysokimi standardami.

 

Robienie dystansu w związku tak aby się nie rozstawać, ale nie być za blisko, ale najlepiej żeby ona zerwała bo dobija poczucie winy z powodu krzywdzenia kogoś a z drugiej podjęcie decyzji ostatecznej: już z tą osobą nigdy e życiu jest przytlaczajace.

 

Przykre... Ale to tak wiele tłumaczy...

Edytowane przez Czlowiekronaldo
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy to jest tak, że z jednej strony chcesz/pragniesz/dążysz do dobrej relacji z kimś bliskim, a z drugiej niejako sabotujesz elementy tej relacji, by dobrze nie było?

 

7 godzin temu, Czlowiekronaldo napisał:

Ciągły problem z podejmowaniem decyzji, kupowałem rower - musiałem spędzic dwa tygodnie na czytaniu o tym inaczej nie mogłem wybrać czegoś zgodnego z moimi oczekiwaniami czy wysokimi standardami.

A tam problem :) "Doktoryzowanie" się przed zakupem czegoś "poważnego" to nic złego. Świadome zakupy to akurat dobre działanie.

 

 

7 godzin temu, Czlowiekronaldo napisał:

Robienie dystansu w związku tak aby się nie rozstawać, ale nie być za blisko, ale najlepiej żeby ona zerwała bo dobija poczucie winy z powodu krzywdzenia kogoś a z drugiej podjęcie decyzji ostatecznej: już z tą osobą nigdy e życiu jest przytlaczajace.

A jak na powyższe działanie reaguje partnerka?

 

 

7 godzin temu, Czlowiekronaldo napisał:

Ale to tak wiele tłumaczy...

Co mianowicie tłumaczy?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Kares

 

Jak reaguje partnerka - zależy od partnerki, wtedy intensywność tego co dzieje się w niej jest większa lub mniejsza, ale reagują również książkowo, zwiększa im się tolerancja, adaptują się do nowych warunków gdzie zostały zdobyte, ale znajomość nie jest zrywana. Relacja nie jest na tyle zła by zrywać, ale też nie na tyle dobra by mieć pewność, że coś z tego będzie i zaczynają wychodzić z inicjatywą, być paradoksalnie bliżej... To doprowadza do poczucia winy, potem są okruchy miłości, rzucone przeze mnie aby jakoś spłacić ten stan, ale to powoduje, że gdzieś tam weszliśmy na etap wyżej (przynajmniej w mojej głowie) więc trzeba sobie kompensować ten wyskok bliskości np. awanturą, która wprowadza taki stan, że się rozstajemy. Dla mnie każda kłótnia to jak rozstanie, no każda.

 

Ten lęk, styl przywiązania tłumaczy praktycznie wszystkie moje zachowania w związkach, absolutnie znacząca większość zachowań się z tego bierze, to jest balansowanie ciągle po środku, a jak już czujesz się uwięziony i bez wyjścia to jest freeze. Np. dziewczyna chce kupić wspólnie konsolę, to ja w takiej sytuacji pomyślę; nie mogę wydawać x pieniędzy na głupoty w tym momencie bo muszę mieć środki na wypadek rozstania (które ma się wydarzyć) więc projektuję inny wydatek, który jest dla mnie istotny tak aby nie mieć na ten pierwszy i oczywiście odkładam na wypadek rozstania. Nie podejmuję jakby działania z dziewczyną tylko ograniczam dostępne środki poprzez ich podział. Finalnie nie kupuję żadnej z tych rzeczy, a fundusz rezerwowy czeka w odstawce.

 

Mówię, że myślę o wyjeździe do punktu A, a partnerka, że w sumie też by pojechała i jeszcze chętnie do miejsca B, mam wtedy aż dwa nadliczbowe spotkania, które nie były w moich wyobrażeniach, wycofuję się z A, żeby nie jechać z nią do A i B (ona pojechała w moje miejsce to ja teraz w jej). -> doprowadzenie do czystego rozstania i wtedy mogę będąc samemu pojechać bez stresu do punktu A, nie cementuję zaangażowania z jej strony.

 

I najważniejsze, to czyste rozstanie to może być odcinanie kontaktu, kłótnia, stwierdzenie, że jednak to nie to i chcę próbować z inną. Potem kiedy ona się oddala mi zaczyna zależeć i kiedy już jest codzienna sytuacja mogę próbować wrócić, to dotyczy bardzo wielu takich sytuacji. Walentynki? Niewykonalne.

Edytowane przez Czlowiekronaldo
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

31 minut temu, Czlowiekronaldo napisał:

To doprowadza do poczucia winy

Jak tłumaczysz sobie źródło tej winy? Działanie partnerek na zasadzie wychodzenia z inicjatywą, bycia bliżej Ciebie to fakt, natomiast fakt miły, świadczący o zaangażowaniu - im zależy na relacji z Tobą. Natomiast co wg Ciebie jest źródłem Twojego poczucia winy w takim ich zachowaniu? Nie wiem... może czujesz podświadomie, że je oszukujesz, a nie chcesz tego robić?

Próbuję dociec źródła Twojego poczucia winy.

 

Z innej strony.

Jesteś introwertykiem czy ekstrawertykiem?

Wolisz o swoich emocjach pisać z partnerką czy rozmawiać f2f?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Czlowiekronaldo pobieżnie czytam Twój wątek i stwierdzam że robisz sam sobie oraz partnerce rozpierdol.

Rozumiem ze BPD czu inne zaburzenia to jest robienie sobie rozpierdolu ze związku i życia, dlatego Ci współczuję i gratuluję pracy i świadomości. 

 

Jednakże moje pytanie jest takie:

 

czemu tak strasznie skupiasz się na związku?

 

Moja ex ma zaburzenia i codziennie prsez 5 lat musiałem "pracować nad związkiem i go pielęgnowac" i był totalny rozpierdol emocjonalny bo się nie dało wiecznie pielęgnować. 

Teraz jestem sam po toksycznym zwiazku i jest to najszczęśliwsze pół roku w życiu dotychczas.

 

A więc precyzując moje pytanie: JEŚLI JUŻ TAK STRASZNIE POTRZEBUJESZ KOBIETY, nie możesz się z laską spotkać po prostu ma wycieczkę, bzykanie i do widzenia pani?

 

Czy musisz z tego robić to co robi kobieta sobie w glowie? -ZWIĄZEK ZWIĄZEK ZWIĄZEK!!!! MUSI BYĆ ZWIĄZEK. ZWIĄZEK!!! PRAGNĘ ZWIĄZKU.  

 

Czy masz taki imperatyw? Czemu?

Edytowane przez Imbryk
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

27 minut temu, Imbryk napisał:

Czy masz taki imperatyw? Czemu?

Nie jestem pewien trafności mojej odpowiedzi ale sądzę, że chodzi o samoakceptację poprzez akceptację innych. Zbyt małe poczucie własnej wartości wymusza na człowieku konieczność poczucia akceptacji/dowartościowania poprzez otoczenie.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Czlowiekronaldo  to co dobre to to, że masz choć świadomość jakie mechanizmy Tobą kierują i coś próbujesz zrobić by to okiełznać. Życzę powodzenia. 
Zwróć uwagę w jakim stopniu jesteś narcystyczny - potrzebujący innych by byli Twoimi wiernymi poddanymi. To może być właśnie impuls do wchodzenia w te związki - aby ktoś był "pod rąką" i budował Twoje poczucie zajebistości, a może raczej wyjątkowości.  

Do związku to się nie nadajesz - sabotujesz, odrzucasz, prowokujesz, brak otwartości i bliskości. Bliskich odpychasz, za obcymi latasz i fantazjujesz jakie to mogą być cudowne relacje/chwile z nimi.  Jak już kogoś się zaangażuje to wysysasz jego energię i z pogardą potrzysz jak jej zależy. 
Więc sobie odpuść, bo jak sam zauważasz hodowane poczucie winy popycha Cię do jeszcze większego uwikłania w coś co będziesz musiał zabić. Dramy i huśtawki, bez celu, bez kierunku, energia w pizdu - jak wylewanie wody z dziurawej łajby. Depresje i paranoje w następnym odcinku. 

 

Jeśli już jednak musisz kogoś mieć przy sobie - to wyjaśnij jej szczerze jak działasz i że musisz trzymać dystans i mieć "spakowaną walizkę" - inaczej wychodzisz na manipulanta i niedojrzałego dupka. 

Przy okazji świeży materiał w temacie: 
 

 

 

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

27 minut temu, Kares napisał:

chodzi o samoakceptację poprzez akceptację innych. Zbyt małe poczucie własnej wartości

Rozumiem bo sam tak miałem i związek był moim życiowym celem ponad wszystko inne.

 

Jednak teraz widzę że to była niszcząca utopia i rewiduję na spokojnie, niespiesznie i z pozytywnymi emocjami moje priorytety.

 

Pytanie czy brat @Czlowiekronaldo też potrafi się zdystansować od tego imperatywu, czy to jego "palące pragnienie jest silniejsze od niego."

Edytowane przez Imbryk
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak się zastanawiam i dochodzę do wniosku, że akceptacja nie jest głównym celem. Tu, moim zdaniem, bardziej niż tylko o akceptację chodzi o atencję.

 

Jeśli chodzi o autora wątku to bardzo się cieszę, że chce z nami rozmawiać na ten temat pokazując w tej rozmowie siebie oraz swoje mechanizmy postępowania. Tym bardziej to cenne w sytuacji gdy już wie, że ma temat do przepracowania. I trzymam przysłowiowe kciuki za powodzenie tego przepracowania.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Imbryk@Kares @Szkaradny @leto

 

Trzeba to doprecyzować, zdaniem terapeuty nie mam BPD, wcześniej była taka diagnoza ze względu na fazy rozstań i powrotów, ale doszliśmy do jasnych wniosków, że to jednak nie to.

 

Chciałbym Wam rzeczowo odpowiedzieć bo jestem bardzo wdzięczny za wiadomości. Otóż, ten imperatyw, tego nie ma, ale to co się pojawia w artykułach, nagraniach na temat lęku przed tzw. związkiem, zaangażowaniem to między innymi trudność, niemoc pozostawienia relacji. Czyli robię wiele by ochłodzić atmosferę między nami, prowadzę ją aby to ona dokonała rozstania. Kiedy sprawa jest już na krawędzi przepaści to nie umiem pogodzić się ze stratą i zakończeniem pewnej historii, to bardzo istotne i pojawia się w wielu źródłach... To forma zaangażowania pomimo niepewności czyli - nie wiem czy to dobra decyzja, że miałbym raz na zawsze (słowo klucz) wyłączyć Ciebie z mojego życia.

 

To jest mechanizm -> jestem z nią, nasila się dostrzeganie innych kobiet i to nie pozwala się zaangażować w relację bo przecież są inne osoby, może ktoś lepszy. Potem jestem już po clean break teoretycznie wolny bo kontakt ciągle jest... i jest strach przed ruszeniem nowych znajomości, sentyment do poprzedniej i poczucie wielkiej straty, straty raz na zawsze. 

 

Żeby ruszyć dalej musiałbym coś zakończyć definitywnie, żeby było ciekawiej to od niedawna moja ex (aktualna-ex partnerka jednocześnie bo to też nie jest jasne...) pracuje w tej samej grupie firm więc mamy też praktycznie stały kontakt w ciągu dnia, nie każdego dnia, ale często.

 

Poczucie winy - boli mnie to jak ona się angażuje co raz bardziej. Chciałbym tak po prostu umieć się spotkać bez poczucia winy, że ją wykorzystałem. Inaczej, ja mogę mieć przed spotkaniem amnezyjne nastawienie, że chcę się z nią widzieć, a dwa dni później będę odliczał kiedy wyjedzie z mojego domu bo muszę z kimś innym randkować. Serio, jedyne co aktualnie jestem w stanie robić to umawiać się na kompletnie niezobowiązujące spotkania, nie chodzi nawet o seks. Ale musiałbym jakimś cudem zakończyć aktualną relację, być pewny tego, a to diabelnie trudne.

 

Działam książkowo, śmiałem się czytając kolejne materiały w necie czy te od terapeuty. One podejmują inicjatywę i tak, właśnie tak to wyglądało wypady na kolację, jakiś wyjazd, rzeczy neutralne, ale tam gdzie są moje - imieniny, urlop, urodziny, święta, sylwester to już wcześniej włącza mi się konieczność odejścia od niej, porzucenia, ochłodzenia kontaktu, pokłócenia, aby tylko tego czasu nie spędzać wspólnie lub przed oczami innych - walidacja środowiska, że tak jesteście parą.

 

@Kares

Jestem silnie introwertyczny co przekłada się też na ilość zawieranych znajomości - każda znajomość ma dla mnie dużą wartość, ale jednocześnie potrafię błyskawicznie je zakończyć, aby tylko nie wyjść na potrzebującego.

 

Ze względu na sytuację łatwiej mi pisać, mało rozmawialiśmy o tym jak jest bo moje słowa potrafiły być dobijające, no zamraża mnie tak, że nie czuję kiedy przekraczam granicę tylko jestem do bólu szczery. Pisanie jest dyplomatyczne, rozmowy trwały krótko bo musiałem opanowywać partnerkę z powodu płaczu...

Edytowane przez Czlowiekronaldo
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.