Skocz do zawartości

Dzienniczek moich zaburzeń.


Rekomendowane odpowiedzi

@leto pisząc, że skończyłem studia chciałem tylko ogólnie zarysować widełki wieku 24> 

 

Mam doświadczenie, ale ono sprowadza się z wychodzenia jednego poważnego związku w kolejny, w krótszym jak roczny nigdy nie byłem - nie wiem jak to jest zerwać np. po 3 miesiącach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Czlowiekronaldo napisał:

ale doszliśmy do jasnych wniosków, że to jednak nie to.

Niekoniecznie to jest dobra wiadomość :/

 

2 godziny temu, Czlowiekronaldo napisał:

temat lęku przed tzw. związkiem, zaangażowaniem to między innymi trudność, niemoc pozostawienia relacji.

Czyli chętniej byś się angażował gdybyś mógł w każdym momencie olać partnerkę nie ponosząc tych strat emocjonalnych? Tak? 
To dla mnie sprzeczność - bo gdy jest zaangażowanie to jest pewne, że w przypadku rozjejścia to trzeba pewną "żałobę" przeżyć. 

 

Co dla Ciebie w ogóle znaczy zaangażowanie w związek?

Chcesz być nieczułym cyborgiem, który z uśmiechem rozdepcze dziewczynę gdy mu się już znudzi lub czymś narazi?

Chcesz umieć porzucić kogoś kto jest dla Ciebie dobry i oddany? Czy Ty odczuwasz takie uczucia od innych, czy raczej uważasz, że to ich słabości i manipulacje bo nie potrafią być samowystarczalni. Od startu już gardzisz ich uległością i chęcią zbliżenia (nie chodzi o seks).

Czy może bardziej się boisz, że zobaczą Cię takiego jakiego nikt nie zna - prawdziwego Ciebie?

 

2 godziny temu, Czlowiekronaldo napisał:

To forma zaangażowania pomimo niepewności czyli - nie wiem czy to dobra decyzja, że miałbym raz na zawsze (słowo klucz) wyłączyć Ciebie z mojego życia.

Czyli klasyczne "nie chcę Cię, ale nie odchodź"

 

2 godziny temu, Czlowiekronaldo napisał:

To jest mechanizm -> jestem z nią, nasila się dostrzeganie innych kobiet i to nie pozwala się zaangażować w relację bo przecież są inne osoby, może ktoś lepszy.

 

Co to znaczy lepszy? Jakie masz kryteria?

 

Może Ci chodzi o kolejne trofea, po prostu inne, nowe, może ładniejsze, może mądrzejsze, ale po nich też będziesz chciał kolejne, nieprawdaż? 

 

 

2 godziny temu, Czlowiekronaldo napisał:

 

Potem jestem już po clean break teoretycznie wolny bo kontakt ciągle jest... i jest strach przed ruszeniem nowych znajomości, sentyment do poprzedniej i poczucie wielkiej straty, straty raz na zawsze. 

 

No tak, tyle dobrego, że to czujesz. Moim zdaniem za bardzo przeżywasz stratę a za mało doceniasz, że był ktoś taki kto zaangażował się i uwierzył w Ciebie ... w sens związku z Tobą. 

W idealnym świecie wszystkie te laski powinny cały czas orbitować wokół Ciebie i pojawiać się zgodnie z aktulnym kaprysem ;)  ???

 

 

2 godziny temu, Czlowiekronaldo napisał:

Poczucie winy - boli mnie to jak ona się angażuje co raz bardziej. Chciałbym tak po prostu umieć się spotkać bez poczucia winy, że ją wykorzystałem. Inaczej, ja mogę mieć przed spotkaniem amnezyjne nastawienie, że chcę się z nią widzieć, a dwa dni później będę odliczał kiedy wyjedzie z mojego domu bo muszę z kimś innym randkować. Serio, jedyne co aktualnie jestem w stanie robić to umawiać się na kompletnie niezobowiązujące spotkania, nie chodzi nawet o seks. Ale musiałbym jakimś cudem zakończyć aktualną relację, być pewny tego, a to diabelnie trudne.
 

 

Czyli jednak ćpiesz atencję.

 

2 godziny temu, Czlowiekronaldo napisał:

aby tylko tego czasu nie spędzać wspólnie lub przed oczami innych - walidacja środowiska, że tak jesteście parą.

 

No tak, łatwiej obronić wizerunek jak mało kto wie jak daleko sprawy zaszły. Spryciarz, główka pracuje. 

 

 

2 godziny temu, Czlowiekronaldo napisał:

 ale jednocześnie potrafię błyskawicznie je zakończyć, aby tylko nie wyjść na potrzebującego.

 

ale jednocześnie tylko Twoje potrzeby bierzesz pod uwagę ..... ok,  

 

2 godziny temu, Czlowiekronaldo napisał:

Ze względu na sytuację łatwiej mi pisać, mało rozmawialiśmy o tym jak jest bo moje słowa potrafiły być dobijające, no zamraża mnie tak, że nie czuję kiedy przekraczam granicę tylko jestem do bólu szczery. Pisanie jest dyplomatyczne, rozmowy trwały krótko bo musiałem opanowywać partnerkę z powodu płaczu...

 

Jak znam, życie to popłaczesz ty sobie jeszcze więcej niż one wszystkie razem wzięte. Bez obaw to pomaga :)

Ogólnie to bardzo fajnie, że piszesz i wyjaśniasz to co się z Tobą dzieje. To cenne, szczególnie dla osób podatnych na takie relacje . 

 

Pozdrawiam, 

 

 

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 31.07.2019 o 18:23, Czlowiekronaldo napisał:

wzruszam się z powodu obcej osoby, a zachowuję zimną krew gdy cierpi bliski i jestem wycofany

Tak też miała moja ex.

 

Mnie, tego ukochanego jedynego prawie męża, zazwyczaj pokazywała otwarcie zamiar pobić, zgnoić, zniszczyć mi życie, wyśmiać, skrytykować - pół roku po rozstaniu dalej próbuje wszystkiego. Przekleństwa wywrzeszczane typu "gnoju, skurwysynu, spierdalaj." To samo z matką i rodzeństwem.

 

A dla przyjaciół i obcych, oraz wszelkich zwierząt - zawsze pomocna, bardzo miła, rzeczowa, rzadko by głos podniosła, przekleństwa max. "za przeproszeniem kurczę." Im bliższa przyjaźń tym ostrzej się wobec ludzi zachowywała i "wyciągała konsekwencje" konfliktu zrywając kontakt z wieloletnimi przyjaźniami.

 

No dziwne to, ale już rozumiem że tak jest. I niestety chcę jedynie pozbyć się takiej osoby i jej dram z mojego życia. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@szeregowiec_dolot

 

Rozmawiałem z dwoma terapeutami (kobieta, mężczyzna) na temat cech narcystycznych czy rysu narcystycznego, żaden z nich nie przyznał mi racji, nie jestem też psychopatą czy socjopatą. A miałem podejrzenia do tego pierwszego ze względu na to jak widzą mnie inni, jak oceniają - a ja po prostu unikam tego social proof, walidacji związku w ich oczach itp.

 

Co do BPD już wyjaśniałem, jest oczywiście wiele wariacji. Tutaj problem jest o tyle zawiły, że po prostu pewne rzeczy się mieszają czy po prostu są wspólne grupy objawów. BPD to taka łatwa diagnoza bo jest wiele odmian i terapeuci często wysuwają takie właśnie propozycje. Jeśli mam być szczery, a przed tym stoi jedynie strach przed wystalkowaniem mnie to tu jest połączenie kilku rzeczy i wszystkie biorą się z domu rodzinnego, a potem to już się nakładało. Kiepskie wzorce się potęgują, przekładają 1:1 jako ogólne formy działań.

 

Dlaczego Twoim zdaniem to właśnie narcyzm + bpd?

 

@leto nie wiem czy przywiązuję duże znaczenie do kobiet, czy możesz to rozwinąć? Wiem, że to może nie wynika z tego co piszę, ale bardzo często czułem, że właśnie kobieta i lecący czas to nieuchronne proszenie się o kłopoty i własnie bez kobiet czułem się jakby spadł mi ciężar. A potem włączała się apatia i samotność, fantazjowanie.

 

Ja wiem, że dla osoby, która nie jest zaburzona to wszystko wydaje się niespójne. 

 

@Szkaradny

 

Pisałem o tej amnezyjności, potrafię czuć się źle kiedy jestem w związku czy w relacji, która do tego zmierza, ale szybko o tym zapominam, kompensuję czymś co mnie odcina, przygasza rozpęd relacji. Prawie zawsze po wejściu w związek czułem się fatalnie, przybity, smutny, przymuszony. Raz jedyny gdy to ja inicjowałem randki, byłem żywo zainteresowany to jakby nakręcałem się dziewczyną. Ale to też nie miało kolejnych etapów, niekończący się pierwszy/drugi miesiąc znajomości. Stronienie od jej znajomych, siedzenie w domu - w domu jasne, tutaj jestem chłopakiem i robimy wszystko, ale nie wychodzimy ze sobą. 

 

Godzinę temu, Szkaradny napisał:

Czyli chętniej byś się angażował gdybyś mógł w każdym momencie olać partnerkę nie ponosząc tych strat emocjonalnych? Tak? 

Jestem świadomy tego, że pierwsza randka jest jakby elementem większej ciągłości -> randka -> randki -> związek -> znajomi -> rodzina -> święta -> wspólne mieszkanie -> i tu się robi ekstremalnie poważnie.

 

Dobrze funkcjonuję w modelu, gdzie to ja jestem olewany (za duże słowo), raczej chodzi tu o dużą swobodę, samodzielność i muszę ganiać lub nie muszę bo komuś NIE ZALEŻY, wtedy tworzy się naturalny dystans.

 

Godzinę temu, Szkaradny napisał:

Chcesz umieć porzucić kogoś kto jest dla Ciebie dobry i oddany? Czy Ty odczuwasz takie uczucia od innych, czy raczej uważasz, że to ich słabości i manipulacje bo nie potrafią być samowystarczalni. Od startu już gardzisz ich uległością i chęcią zbliżenia (nie chodzi o seks).

Ja nie gardzę, nie patrzę z góry na kogoś dla kogo jestem kimś więcej, miłością itd. Nie postrzegam tego jako słabości, przynajmniej nie świadomie - ja chciałbym czuć się wewnętrznie oddany jednej osobie, zmotywowany, żeby wszystko dla niej robić i chcieć starać się, tak naturalnie. A u mnie to się dzieje pod wpływem poczucia winy - znowu spędzi wieczór sama, to za jakiś czas jedziemy w kilka miejsc, bierzemy urlop i robimy mega skompresowaną pigułkę dobrego czasu spędzonego ze sobą.

 

Godzinę temu, Szkaradny napisał:

Czy może bardziej się boisz, że zobaczą Cię takiego jakiego nikt nie zna - prawdziwego Ciebie?

Nie wiem co na to odpisać, bo ja się otwieram w związkach i to nie strach przed byciem odkrytym. Ja mogę uciec z jej domu po kilku dniach wspólnego urlopu w łóżku, kto chciałby to przerywać i nie chcieć tego powtórzyć? Każe spotkanie jest jakby pożegnalne, bo to daje pewną furtkę w mojej głowie, że to nie na zawsze. A czas leci.

 

Godzinę temu, Szkaradny napisał:

Czyli klasyczne "nie chcę Cię, ale nie odchodź"

 

Jest w tym sporo prawdy, gonię gdy ona się oddala, ale jak już ją złapię to nie chcę trzymać, a ona po tym jak juz złapała stabilizację (znowu jesteśmy przy sobie) to ciągnie bliżej i chce więcej, a wtedy mamy...

 

 

Godzinę temu, Szkaradny napisał:
Cytat

To jest mechanizm -> jestem z nią, nasila się dostrzeganie innych kobiet i to nie pozwala się zaangażować w relację bo przecież są inne osoby, może ktoś lepszy.

 

Co to znaczy lepszy? Jakie masz kryteria?

 

Może Ci chodzi o kolejne trofea, po prostu inne, nowe, może ładniejsze, może mądrzejsze, ale po nich też będziesz chciał kolejne, nieprawdaż? 

 

Mam gdzieś z tyłu głowy, że nie miałem nigdy takiego momentu, że mogłem się na luzaku spotykać z pannami - na piwo, spacer, zawsze pakowałem się szybko w związki po rozstaniu. Jest ten motyw zdobywania i to się powtarza u takich osób, że potencjalny partner jest interesujący kiedy jest niedostępny (np. partner w innym związku, idealny bo się nie zaangażuje). Nie wiem co może być po nich, nigdy nie sprawdziłem, jestem tu niespełniony, ale odrzucenie przeżywam jak narcyz, ego łatwo uszkodzić. Podobno to przełożenie sytuacji z dzieciństwa z niedostępnymi rodzicami i ogólnie stabilizacja jako coś w czym się nie umie funkcjonować.

 

Godzinę temu, Szkaradny napisał:

Moim zdaniem za bardzo przeżywasz stratę a za mało doceniasz, że był ktoś taki kto zaangażował się i uwierzył w Ciebie ... w sens związku z Tobą

Owszem, nie umiem docenić, nie widzę jakby wartości, czuję się jakbym był we wspaniałych zaaranżowanych hinduskich małżeństwach, niby wszystko jest ok, ale to nie ja to wszystko zorganizowałem. 

 

Godzinę temu, Szkaradny napisał:

W idealnym świecie wszystkie te laski powinny cały czas orbitować wokół Ciebie i pojawiać się zgodnie z aktulnym kaprysem ;) ???

Nie zgodzę się, odmawianie, kręcenie, wymijające odpowiedzi to nie jest to czego oczekuję i potrzebuję, miewałem takie sytuacje i niestety robiłem tak jak chciały panie - spotkaj się, wpadnij po notatki, tylko pogadamy itd. była silna blokada z mojej strony jeśli tylko wiedziałem, że mogą czegoś chcieć. Ja wiem, że są faceci, którzy jak kobieta jest nimi zainteresowana to nic się nie liczy i chwytają się tego. Ja tak nie mam. Wystarczyłaby jedna i niezmienialne wobec niej uczucia, motywacje i brak zgrzytu przy myśleniu o urlopie czy wspólnym mieszkaniu. Wyobraź sobie, że ciągle czujesz, że każda podjęta decyzja była jakby niezgodna z Tobą. Można się frustrować i zamrozić na wszystkie decyzje...

 

Godzinę temu, Szkaradny napisał:

Czyli jednak ćpiesz atencję.

Trochę tak jest, ciężko ze względu na sytuację wejść w pewną próżnię i nie mieć kontaktu, nie widywać się. Mam sporo kobiecych zachowań przez to jak zostałem - z kim zostałem wychowany.

 

Godzinę temu, Szkaradny napisał:

No tak, łatwiej obronić wizerunek jak mało kto wie jak daleko sprawy zaszły. Spryciarz, główka pracuje. 

To typowe dla takich osób - nie przedstawianie rodzinie, znajomym, dwa osobne światy, brak okazywania bliskości i czułości w przestrzeni publicznej.

 

Godzinę temu, Szkaradny napisał:

ale jednocześnie tylko Twoje potrzeby bierzesz pod uwagę ..... ok,  

Jeśli czuję, a czuję często, że to ktoś czegoś chce a nie ja to umiem wybrać siebie i nie liczyć się z tym czego oczekuje druga osoba, to prawda. Jeśli ktoś chce związku, a ja nie, to mam z kimś być bo ta druga osoba tak postanowiła? 

 

Godzinę temu, Szkaradny napisał:

 

Jak znam, życie to popłaczesz ty sobie jeszcze więcej niż one wszystkie razem wzięte. Bez obaw to pomaga :)

Stąd przy każdym rozstaniu był ogromny dylemat czy paraliżujący wręcz strach - że to już definitywne, może nie spotkam nikogo dobrego, nikogo kto zrozumie itd. Ja raczej nie płaczę, osoby takie jak ja bardzo chronią się przed zranieniem i zamrażają uczucia lub nie podejmują działań, które mogą do tego doprowadzić. Katharsis nie jest refleksyjne bo za chwilę myślę w zupełnie inny sposób - dziś się rozstajemy i jestem szczęśliwy bo mogę robić to co chcę i nie muszę kogoś umieszczać w swoich planach, a pojawi się kolejne zbliżenie i rozstanie to będę myślał, że mam delegację za chwilę i mogę Cię zabrać w kilka miejsc, spędzimy fajnie czas. Nic nie jest pewne.

----------

 

Ciekawy filmik na ten temat, on opisuje w 100% mechanizmy w moich relacjach, żałuję że tak późno do tego dotarłem - a raczej podesłano mi to.

 

 

20 minut temu, Imbryk napisał:

A dla przyjaciół i obcych, oraz wszelkich zwierząt - zawsze pomocna, bardzo miła, rzeczowa, rzadko by głos podniosła, przekleństwa max. "za przeproszeniem kurczę." Im bliższa przyjaźń tym ostrzej się wobec ludzi zachowywała i "wyciągała konsekwencje" konfliktu zrywając kontakt z wieloletnimi przyjaźniami.

Jest taki mechanizm, że te neutralne osoby nic od niej nie chcą i dlatego trzymana jest pewna wyraźna granica, jak ktoś bliższy to niestety już można być bardziej szczerym.

 

Nie mam zachowań autoagresywnych czy takich jak opisałeś, nikogo nie wyzywam i nie truję życia dla trucia życia, to raczej skutek trwania w marazmie.

Edytowane przez Czlowiekronaldo
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

37 minut temu, Czlowiekronaldo napisał:

Jestem świadomy tego, że pierwsza randka jest jakby elementem większej ciągłości -> randka -> randki -> związek -> znajomi -> rodzina -> święta -> wspólne mieszkanie -> i tu się robi ekstremalnie poważnie.

To są tylko fantazje, produkcja wyobraźni. 

 

38 minut temu, Czlowiekronaldo napisał:

modelu, gdzie to ja jestem olewany (za duże słowo), raczej chodzi tu o dużą swobodę, samodzielność i muszę ganiać lub nie muszę bo komuś NIE ZALEŻY

Też się w tym dobrze czuję, po prostu baba ma dać chłopu spokój a nie mikrozarządzać nim.

40 minut temu, Czlowiekronaldo napisał:

u mnie to się dzieje pod wpływem poczucia winy

Fajnie że to tak otwarcie piszesz, żaden BPD by tego nie  przyznał chyba.

41 minut temu, Czlowiekronaldo napisał:

A czas leci.

Ale czas leci do czego?

Strata czasu na co?

Na co innego ten czas musisz przeznaczyć?

 

Masz pewnie z 26 lat i masz mentalność jakby 96-latka, który myśli że stoi nad grobem i traci życie. 

 

Czy źle rozumiem?

44 minuty temu, Czlowiekronaldo napisał:

Podobno to przełożenie sytuacji z dzieciństwa z niedostępnymi rodzicami i ogólnie stabilizacja jako coś w czym się nie umie funkcjonować.

No, wzorce z dzieciństwa masz wyciśnięte w psychice i wzmocnione.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Imbryk

 

Nie doprecyzowałem, moja wina. Spotkania, seks, jakieś pojedyncze wyjazdy, między tym wszystkim wyrwy i rozstania, odrzucenia, a czas leci bo finalnie to się zamyka za każdym razem w jakąś klamrę związku. Czyli ten stan trwa już dobre miesiące, takie dobre miesiące, nie chcę być precyzyjny - samych gości na forum potrafi być 500 w jednym momencie. Czyli jak ktoś tyle zainwestował to może nie chcieć odpuścić czy po prostu oczekiwać konkretnych kroków bez względu na wszystko - może i tak balansujemy, ale skoro i tak się spotykamy mniej lub bardziej regularnie to próbujmy dalej.

 

Ale nawet to nie jest istotne, wszystkie związki z których wychodziłem to były tak na prawdę udane relacje, z problemami, ale generalnie bez kłótni i skakania sobie do gardeł. Poczucie winy było wielkie bo opuszczałem osoby którym na mnie zależało i generalnie nie miałem nic sensownego do czego mogłem się przyczepić poza niechęcią do bycia z tą osobą. Mam świadomość tego, że po raz kolejny jest to samo, tam gdzie inni akceptują wady partnera to ja nie umiem i kolejna osoba jest skreślana, a czas leci, trudności w nawiązywaniu nowych relacji, nadpodaż mężczyzn, spierdolenie tinderowych ruchodajek. To nie są optymistyczne wizje, czasem myślę racjonalnie/

 

Byłem dwa razy w długich związkach, gdzie nie przeskoczyłem do etapu narzeczeństwa, no nie dało się po prostu. Jakbym miał się zaręczyć to nagle mi się zmieniało podejście do instytucji małżeństwa, żeby tylko tej jednej rzeczy nie zrobić. Jestem starszy.

 

37 minut temu, Imbryk napisał:

Fajnie że to tak otwarcie piszesz, żaden BPD by tego nie  przyznał chyba.

Spoko, służę pomocą, ale nie wydaje mi się, żeby to było BPD, ale zgodzę się z jedną z poprzednich wiadomości, gdyby jednak było i to takie autoagresywne to są na to terapie, leki. Ale to byłoby w ogólnym rozrachunku gorsze, to jest jednak choroba bardzo często śmiertelna, ja sobie bym nic nie zrobił (jak rasowy narcyz tak btw).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Czlowiekronaldo napisał:

Poczucie winy było wielkie bo opuszczałem osoby którym na mnie zależało i generalnie nie miałem nic sensownego do czego mogłem się przyczepić poza niechęcią do bycia z tą osobą.

Dobra, mógłbyś w jednym krótkim zdaniu powiedzieć - po co wchodzisz w związki skoro wiesz, że będizesz się źle się w nich czuł? Jednym zdaniem, nie akapitem w poście.

Wiem że to trudne. "Nie wiem" to też jest odpowiedź.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Imbryk napisał:

Jednym zdaniem,

Wymagasz ode mnie za dużo, zresztą skąd założenie, że akurat można to opisać w jednym zdaniu? Przyczyna jest ta sama co u innych osób - zainteresowanie płcią przeciwną, potrzeba bliskości i wiele innych.

 

Upatrujesz się spójności tam gdzie jej nie ma, niektóre emocje - chęć bycia z kimś i chęć bycia samemu mogą współistnieć, moje nastawienie zmienia się wraz z zainteresowaniem drugiej osoby. Nasycenie i chęć samotności. A dlaczego rozwodnicy wchodzą w kolejne małżeństwa?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Czlowiekronaldo

A Ty to sam się diagnozujesz czy Ci lekarze dają takie "diagnozy", bo mnie to ciekawi ?

Ilu lekarzy różnych dało Ci te "diagnozy" ?

Nie sądzisz że tych diagnoz trochę za dużo, u kogo się leczysz(psychiatra, psycholog, neurolog,  endokrynolog, other options... ) ?

Pytam bo sam się leczę "na głowę" ponad 15 lat i trochę mnie to dziwi.

Pozdro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Bohun

 

Jasno napisałem i to kilka razy, psychoterapeutka stwierdziła, że to BPD, potem w drodze drugiej terapii psychoterapeuta określił to jako książkowy przykład lęku przed zaangażowaniem. Tutaj nie ma za dużo diagnoz, są tylko dwie, w tym jedna obalona :P

Edytowane przez Czlowiekronaldo
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Czlowiekronaldo napisał:

 

Jasno napisałem i to kilka razy, psychoterapeutka stwierdziła, że to BPD, potem w drodze drugiej terapii psychoterapeuta określił to jako książkowy przykład lęku przed zaangażowaniem. Tutaj nie ma za dużo diagnoz, są tylko dwie, w tym jedna obalona :P

BPD jest ciężko zdiagnozować, poza tym swego czasu była dziwna moda na traktowanie bpd jako worka zbiorczego na wszystko co jest nienormatywne a stricte nie pasuje gdzie indziej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Libertyn tak też miało miejsce ze mną za pierwszym razem, kolejna terapia i trochę inne podejście prowadzącego, jak jego płeć pozwoliła mi z odrobinę większą otwartością opowiadać o tym co się dzieje lub co moim zdaniem się dzieje. Osoba prowadząca pierwszą terapię po prostu nie była specjalistą w tej dziedzinie i po prostu przypisała moje objawy, to co pasowało do BPD, teraz jak chodzę do ogarniętego faceta z twardym dorobkiem naukowym to jest od razu odczuwalna jakościowa różnica.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Czlowiekronaldo napisał:

@Bohun

 

Jasno napisałem i to kilka razy, psychoterapeutka stwierdziła, że to BPD, potem w drodze drugiej terapii psychoterapeuta określił to jako książkowy przykład lęku przed zaangażowaniem. Tutaj nie ma za dużo diagnoz, są tylko dwie, w tym jedna obalona :P

Ok, po prostu jak się czyta to co napisałeś to jest tam niezły chaos.

Mniejsza oto, Ja Ciebie nie znam, obyś diagnozę miał dobrze postawioną i powoli ruszył do przodu.
Pozdro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Bohun

 

Spoko, to tylko pisane literki łatwo coś źle zinterpretować, fakt - to co pisze potrafi być chaotyczne, jednocześnie zapewniam, że staram się dbać o jak najwyższą jasność przekazu stąd czasem staje się to takie opisowe lub wielowątkowe... Dzięki za post :)

 

Diagnoza jest jak najbardziej prawidłowa, mam kilka zadań od mojego terapeuty, fajny facet, trochę jak rozmowa z ojcem, ale na koniec dnia ojcu się nie płaci za pogawędkę. Muszę wrócić do sytuacji gdzie jestem sam i od tego zaczynać, bez względu na koszt.

 

@Kares

Takie określenia jak - na zawsze, nigdy budzą dreszcz w głowie, poczucie nieuniknionej straty, nie zrealizowanie jakiejś hipotetycznej historii czy znajomości, nie rozpoczęcie jednej, zakończenie innej, bardzo ciężko o tym myśleć. Ciągle mam w głowie mechanizm mieć ciastko i zjeść ciastko, donieść tacę ciastek i też je zjeść bez ubytku ani jednej sztuki.

 

Takie osoby jak ja nie potrafią planować na lata do przodu. Jeśli to nie kłopot to proszę odrobinę doprecyzuj co masz na myśli :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Kares

 

Aktualnie w wielkim skrócie to tracę zainteresowanie gdy uda mi się kogoś zdobyć, jestem zmotywowany i chętny do walczenia o kogoś.

 

Zabieganie o spacer, randkę jest spoko, ale jak ona już się nakręciła i zaprasza mnie do łóżka i nie muszę nic robić to się wycofuję, wizja związku jest przytłaczająca, czuję od razu niechęć do budowania bliskości.

 

Wszystko na tym etapie robione wspólnie jest niebezpieczne i trzeba uważać, być gdzieś pomiędzy.

 

Celem byłoby to by ten impuls do ucieczki się nie włączał. Ja nie odchodzę od złych relacji tylko takich gdzie wszystko jest poukładane, a panna budzi mnie seksem.... Nie każda, ale to jeden z przykładów.

 

Lęku przed seksem nie mam, jest to dla mnie zupełnie odrębna rzecz, ale obawiam się konsekwencji związkowych seksu czy też tego czego jest on zwiastunem - ciągłość, stałość kontaktu, spotkań, wspólne plany itd.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.