Skocz do zawartości

Niska samoocena kobiet


Rekomendowane odpowiedzi

Drogie Panie,

co chciałybyście w sobie zmienić? 

Czego w sobie nie akceptujecie, a z czym się pogodziłyście? Czego zazdrościcie innym kobietom?

 

Zwróciłam ostatnio uwagę na to, o czym rozmawiam z kobietami, które darzę już jakimś zaufaniem.

Zawsze na takim spotkaniu słyszy się; dobrze wyglądasz albo wręcz przeciwnie: weź się za siebie bo się zapuściłaś. 

Kobiety stale się oceniają, oceniają same siebie, oceniają nas mamy, babcie, koleżanki, kobiety, które przeszły właśnie obok ulicą.

Zwróćcie na to uwagę, może macie podobne obserwacje jeżeli tak to zachęcam do pracy nad sobą bo poczucie własnej wartości to nasz potencjał. :D

 

Cytat

Samooceny są treściowym składnikiem samowiedzy. Samowiedza jednostki jest składnikiem osobowości, reguluje czynności instrumentalne człowieka w sferze poznawczej jak również emocjonalnej. Wiedza o samym sobie stanowi zdaniem J. Kozieleckiego „zbiór sądów i wyobrażeń na temat własnego wyglądu zewnętrznego, intelektu, charakteru, dojrzałości emocjonalnej, stosunków z innymi ludźmi, czy aspiracji życiowych [...], człowiek zdobywa ją w procesie zamierzonego lub niezamierzonego poznania, a następnie w trakcie refleksji formułuje sądy o sobie”.

 

Jakie macie zdanie o sobie?

Jak często dopasowujecie się do otoczenia? 

Jak często udowadniacie swoją wartość innym?

Jak często zaspokajacie czyjeś potrzeby kosztem swoich?

Jak często unikacie sytuacji, w których mógłby Was ktoś ocenić?

 

Nie założyłabym takiego tematu, gdybym nie stwierdziła, że to problem (prawie?) każdej kobiety i czytając nasze posty w rezerwacie też widać problemy z samooceną aż za często dlatego zachęcam do dyskusji. :D

 

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja myślę,że za niską samoocenę kobiet bardziej baby odpowiadają niż faceci. Wiele kobiet się porównuje, dogryza sobie. Jeśli o mnie chodzi to mam spory dystans do czyiś opinii, bo uważam, że gdy druga strona o nią nie pyta to chamstwem jest wtrącanie się w czyjeś zycie, wybory choćby ciuchów itd.  Z resztą unikam w otoczeniu osób zawistnych i zazdrosnych. Sama nie mam problemu gdy jakaś dziewczyna wygląda atrakcyjniej. 

 

Lubię siebie i pracuję nad sobą do stopnia w którym to wykonalne. Kiedyś może bardziej zwracałam uwagę na zdanie otoczenia, dzisiaj stwierdzam, że to mija się z celem. Co do udowadniania wartości to niestety jest tak, że jako ludzie zawsze chcemy pokazać się z jak najlepszej strony. W większości nie ma to sensu, bo i tak zawsze znajdzie się osoba której się to spodoba lub nie spodoba. Zgadzam się że problemem kobiecym jest wieczne słuchanie ludzi wokół, koleżanek które często dobrych intencji nie mają. Wydaje mi się , że najbardziej są narażone dziewczyny młode. Z czasem coraz mniej ci zależy na zdaniu innych.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W zasadzie mam tylko dwie wady - wygląd i charakter ?

 

Mam wysoką samoocenę - lubię siebie oczywiście nie bezkrytycznie, bo jestem świadoma swoich licznych wad. Nie wiem skąd to się bierze, ale mam taką sympatię sama do siebie. Nie wiąże się to z żadnym narcyzmem, nie żądam poklasku itp.

 

W taki sam sposób jak kocham siebie - mogłabym kochać mężczyznę. I takiej miłości bym chciała: że ktoś pokocha tak po prostu. Ale forum mi uświadomiło boleśnie, że niestety, nie ma nic za darmo - bracia często podkreślają, że oczekują od kobiet różnego rodzaju wkładu w relację. I nie to, że ja zamierzam leżeć i pachnieć, bo ja uwielbiam dawać coś od siebie. Nie wyobrażam sobie związku, w którym nie byłabym wsparciem dla mężczyzny, albo żerowałabym na jego zasobach czy zaangażowaniu.

 

Ale zasmuca mnie, że bracia pisząc o potencjalnej wybrance do LTR wymieniają, co powinna mieć/robić. Większość z tych rzeczy sama z siebie chętnie robiłam w związku/robiłabym nadal, ale źle byłoby mi z poczuciem, że mężczyzna za to mnie kocha, że coś robię. Tak trochę jak umowa o pracę - robisz konkretną robotę, po to cię zatrudnili i za to dostaniesz pieniądze. Nie lubię kiedy z życia uczuciowego robi się biznes. 

 

Dlatego choć moja samoocena jest ok, to wg forumowych teorii - jest to bezwartościowe bo i tak ocenią kobietę przez pryzmat tego, co może zaoferować, a nie tak po prostu.

 

Ja np. swoje przyjaciółki i przyjaciół lubię jako ludzi, jako całokształt osoby, lubię z nimi przebywać i nie oczekuję jakiegoś handlu wymiennego.

 

A wracając do tematu samooceny, u mnie najgorzej było w małżeństwie. Przy czym metodą gotowania żaby, sprawa nabierała rozmachu powoli i sama się sobie dziwię, jak dałam się wkręcić (na szczęście się wykręciłam).

Stałe krytykowanie wyglądu, podcinanie skrzydeł przy nowych pomysłach, wyśmiewanie pasji, które nie są zgodne z jego korzyściami (pasje domowe były ok, wszelkie tzw outdoorowe fe), ciągnięcie w dół swoim własnym marazmem. A fuj, zdenerwowałam się ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wygląd, wygląd, wygląd...
No i mieć jeszcze większe IQ i świat byłby mój. :D

Bardzo źle, że były jak i Mój opowiedzieli mi, jak traktowali swoje poprzednie atrakcyjne laski. 
Różnice między mną, a tamtymi to wygląd. One blondynki, wyższe ode mnie, szczuplejsze, z kobiecym wyglądem i sposobem bycia. 
Różnica zachowania byłego i Mojego wobec tych lasek? Kwiotki, wycieczki, prezenciki, romantica rzeczy, ale przede wszystkim - to, że chcieli z nimi ciągle się kochać, pomacać itd. 
Nie mam problemu być w towarzystwie atrakcyjnych lasek, mam problem z nimi przebywać wtedy, gdy są w pobliżu, czy w samym towarzystwie - faceci. Czuję się wtedy taka mała i szyptna.
:D Wiem, że wtedy męskie zachowanie wobec mnie jest na pełnej olewie. No dobra - gdy ma się do mnie konkret interes, to wtedy nie olewa się mnie. :D 
Tak, umiem sama przed sobą przyznać, że mam zazdro do tych atrakcyjnych. 
Dlatego co raz bardziej bawi mnie męskie stwierdzenie "najważniejsze, żeby baba gotowała, sprzątała i była miła, a sam chętnie nią się zajmę", bo troszku ni jak ma się na dłuższą metę. 


Nie sfiksowałam tylko dlatego, że:
1) widzę identyczną analogię w męskim świecie. Tak laski, baby tak samo się zachowują wobec atrakcyjnych facetów ;
2) CIĄGŁA YEBANA PRACA NAD WŁASNĄ GŁOWĄ, czyli myślami. Wiem, że poprzedni związek, jak i zachowania mężczyzn wobec mnie, dały mi tak kuźwa utwardzony schemat myślowy, że moja dynka ciągle się go trzyma i to znacząco wpływa na mój nastrój. A czy ma się jakoś do rzeczywistości, faktów. Jestem na etapie weryfikacji. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To będzie zabawne ale mam mało kompleksów bo jestem typem człowieka który ja bardzo lubię?

Jestem zabawna,szalona,odważna, zadbana, swiadoma siebie i takie cechy u innych ludzi też pożądam.  Wiadomo że przeszkadzają mi pewne rzeczy. Wolalabym mieć gdzieś mniej, a gdzieś wiecej ale nie spędza mi to snu z powiek. 

Jesten tego zdania, Że trzeba się rozwijać na każdym polu i dbać o siebie, a wtedy samoocena będzie na takim poziomie na jakim powinna. 

I nie uzależniać szczęścia od kogoś. Ja kiedyś popełniłam taki błąd i wtedy ciagle czulam ze czegoś mi brak, że coś jest nie tak w moim zyciu. Teraz nie uzależniam swoich planów, szczęścia od chlopaka/ znajomych/ rodziny. Ja to ja i mogę osiągnąć wiele bez niczyjej pomocy. Ale niestety zanim to odkryłam to domagałam się komplementów i zainteresowania ? całe szczęście to juz stare dzieje 

A jeśli ktoś ma mnie oceniać to niech to robi. Ja jestem świadoma swoich wad i zalet. Jeśli słyszę prawdę to się nie burze ale jeśli ktoś mówi cos tylko po to zeby wbić szpilkę to na co mi taka krytyka. Druga sprawa to taka że najczęściej  tylko niedorajdy życiowe glosza swoje mądrości, a ich nie ma co brać pod uwagę.

Ja np uważam że jestem bardzo atrakcyjna wizualnie i osobowościowo. Często słyszę komplementy i najlepsze jest to że nigdy nie wyszły one z ust osób które widać że są sfrustrowane życiowo a albo od mężczyzn albo od takich kobiet z prawdziwego zdarzenia. Nie mam problemu żeby też mowic miłe rzeczy albo doceniać głośno innych . Raczej nie zazdroszczę, a jeśli nawet to w pozytywnym tego słowa znaczeniu.

Największą wadą dla mnie chyba jest to że jestem za szczera i impulsywna ale nad tym tez można pracować 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 10 miesięcy temu...

Bardzo lubię kobiety, ale nie podoba mi się u nich to, że bywają takie wredne dla siebie. Traktują często siebie jak rywalki. Rzecz jasna ma to związek z facetami. Rozumiem ten mechanizm, ale takie zachowanie irytuje mnie i męczy, więc staram się trzymać od tego z daleka.  

Nie mam problemu z komplementowaniem kobiet. Nie jestem zazdrosna. Potrafię docenić w nich piękno i zawsze znaleźć coś, co warte jest dobrego słowa. Jest mi przykro, gdy widzę jak kobiety źle się traktują, nie mają do siebie szacunku i szukają potwierdzenia swojej wartości w oczach innych, zwłaszcza mężczyzn.  Przez to często trafiają na rożnych wykolejeńców i toksyków, dla których są łatwym celem do manipulacji. Łatwiej jest bowiem rządzić i mieć władzę nad kimś słabym i niepewnym siebie. 

Jakie mam zdanie o sobie? Jak najlepsze :D A przynajmniej staram się.  

Nie udowadniam nikomu swojej wartości. Nie odczuwam takiej potrzeby, aby inni mnie doceniali. To bywa iluzoryczne i łatwo się uzależnić od opinii innych a te, jak wiadomo, bywają różne. Raz ktoś Cię pochwali i rośniesz a potem ktoś inny zrówna Cię z ziemią i już Twoja samoocena leży i kwiczy. Lepiej polegać na swoim zdaniu więc należy mieć jak najlepsze :) 

Nie unikam sytuacji, gdzie ktoś mógłby mnie ocenić. Każdy może mieć swoje opinie i oceny. Nie znaczy to nic ponad to, że je ma.  Absolutnie nie muszę być one prawdziwe. Choć dla niego takie są. Przekonałam się nie raz, że ludzie postrzegają tę samą rzeczywistość w rożny sposób, patrzą na te same rzeczy, ale widzą zupełnie coś innego. Przekonywanie ich nie ma sensu.  Zresztą po co? Człowiek może być aniołem a i tak nie zadowoli wszystkich. 

Czy chciałabym w sobie coś zmienić?  Tak, chciałabym mieć kręcone włosy :D;)    

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...
W dniu 10.08.2019 o 12:59, Lalka napisał:

Jakie macie zdanie o sobie?

Jak często dopasowujecie się do otoczenia? 

Jak często udowadniacie swoją wartość innym?

Jak często zaspokajacie czyjeś potrzeby kosztem swoich?

Jak często unikacie sytuacji, w których mógłby Was ktoś ocenić?

1. Dobre, chodź u mnie się ono mocno wiąże z osiągnięciami. Jeśli idę do przodu widzę jakiś progres, to mam lepsze. 

2. Czy się dopasowuje? Raczej staram się być dobra, miła i sympatyczna. Ostatnio też czytam ks Dale Carnegi, facet świetnie mówi o komunikacji i zachowaniach wobec ludzi. Ale nie staram się na siłę dopasować. Jeśli komuś nie odpowiadają moje bazowe wartości, mój charakter ani opinia to mam to szczerze gdzieś. Przebywać ani rozmawiać ze mną nie musi. 

3. Nie udowadniam ?. Ważna jest jedynie dla mnie opinia najbliższych. 

4. Hmmm no i tu jest dobre pytanie, mi dużo osób mówi że czasami jestem "za dobra". Chętnie bym komuś pomogła, i chętnie pomagam. Ale ludzie ostanie sami nauczyli mnie takiej hmm jak by to nazwać negatywnego nastawienia do siebie, braku zaufania, przez pare sytuacji którymi mnie gdzieś tam zranili. Więc od pewnego czasu pomagam gdy widzę w tym jakąś korzyść: jeśli jest to mi bliższa osoba przyjaciółka mąż tu widzę korzyć po prostu z samego pomagania, a dalsze osoby zależy co chcą. Analizuje sytuacje i zastawiam się czy pomoc jest tego warta. Albo też zachowuje się tak jakbym ja chciała by ktoś się wobec mnie zachował. 

6. Unikałam zawsze. To też ciekawe pytanie bo ostatnio miałam taka sytuacje że okazało się że wsród dużej ilości osób uchodzę za takiego "słodziaczka", "urocza, słodka kobieta", a potem nagle okazuje się gdzieś po bliższym poznaniu że taki słodziaczek to ja nie jestem, mam własne zdanie, potrafię go wyrazić, nie boje się tego, potrafię żartować na różne tematy, i jeszcze ten "słodziaczek" potrafi się "odszczekać", i nagle czar pryska a ludzie są rozczarowani. I zastanawiałam się to co powinnam się ukrywać? Dlaczego tak postępują. W końcu uznałam że mam to gdzieś jak chcą mnie oceniać, chcą mówić ze jestem taka a taka a nie taka jak na początku jak im się wydawałam, chcą się wycofywać, obrażać itp to proszę bardzo. Jestem jaka jestem i jestem z tego dumna :D

W dniu 3.07.2020 o 17:39, gladia napisał:

Czy chciałabym w sobie coś zmienić?  Tak, chciałabym mieć kręcone włosy :D;)    

Ja mam kręcone/ falowane i czasami bym zamieniła na takie gęste proste ?. Ale tylko na jakiś czas. Na początku ciężko mi było nie właśnie z tym ogarnąć, bo kręcone włosy się puszą czasami i myślałam że wszyscy mnie źle postrzegają, że to źle wygląda, brzydko, nienawidziłam wręcz swoich włosów. Teraz już to zaakceptowałam, nauczyłam się świadomej pielęgnacji i już takiej wagi do włosów nie przywiązuje. Chodź czasami potrafią być denerwujące to już w tym momencie wymieniłabym to jako mój atut. 

Edytowane przez Lalkaa
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 10.08.2019 o 12:59, Lalka napisał:

co chciałybyście w sobie zmienić?

Dużo rzeczy.  

Prawdopodobnie uzależniona będę od operacji plastycznych. 

Tak, jak od zabiegów pielęgnacyjnych. Aktualnie uzależniona jestem np. od zabiegów jetpeel. 

 

Tyle można w sobie zmienić, ale dopiero jak spłacę moje trzy pożyczki.  

27 minut temu, Lalkaa napisał:

a mam kręcone/ falowane i czasami bym zamieniła na takie gęste proste

To jest dość częste.  

Zawsze marzyłam o kręconych, a mam proste, ale trwała bardzo niszczy włosy.  

 

 

 

 

 

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 10.08.2019 o 12:59, Lalka napisał:

co chciałybyście w sobie zmienić? 

W kwestii wizualnej nic zmienić bym nie chciała teraz, ale chciałabym z natury, genetycznie mieć kilka ciut innych cech jak wyższy wzrost, większe piersi, bardziej symetryczne powieki. Każda z posiadanych aktualnie mnie nawet satysfakcjonuje, dostrzegam pozytywy i nauczyłam się naprawdę sobie podobać, dlatego nie planuję żadnych operacji. Są sprawy, na które mam wpływ jak włosy, cera czy figura i te potrafię do siebie dopasowywać, co mnie cieszy. 

 

Z charakteru chciałabym być bardziej wygadana, mniej nieśmiała. Wiele i tak zmieniłam pozytywnie, już nie jest obrażonym gburem, nauczyłam się lepszego podejścia do siebie i świata. Samoocena bardzo mi wzrosła od czasu pierwszego miłosnego porzucenia, gdyż było to dla mnie takie emocjonalne pierdolnięcie, które zmotywowało mnie do swoistej rewolucji po kilku latach stanów poddepresyjnych, lęków etc. Sądzę, że mam dość zdrowe (na pewno nie idealne) podejście do samej siebie, choć cały czas rozwijam różne sfery swojego życia i mam nadzieję, że tak będzie jak najdłużej:) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 10.08.2019 o 12:59, Lalka napisał:

co chciałybyście w sobie zmienić? 

Czego w sobie nie akceptujecie, a z czym się pogodziłyście? Czego zazdrościcie innym kobietom?

Sporo jest takich rzeczy. Chciałabym na pewno mieć szersze biodra i w niektórych miejscach ładniejszą sylwetkę, nie mieć problemów skórnych, mieć grubsze włosy, niebieskie oczy i mocniejsze zęby, mogłabym też mieć ten 160cm i bardziej symetryczną twarz.

W kwestii intelektu zawsze mi mało więc chciałabym +10-15 pkt IQ, żeby było ładne 150/155.

Chciałabym też lepiej radzić sobie w kontaktach z ludźmi i budowaniu relacji, bo jestem w tym dość kiepska, a mój ekstrawertyzm płacze. Tego zazdroszczę innym kobietom. Również zdrowszego podchodzenia do relacji, bo ja lubię dawać - siebie, czas, rozmowę, przysługi - za bardzo angażuję się koleżeńsko, za bardzo mi zależy na innych ludziach, a potem widzę, że udział po obu stronach jest nierówny.

 

Z wieloma z wyżej wymienionych rzeczy jestem pogodzona. Mam o sobie dobre zdanie i rzadko dopasowuję się do otoczenia. Czasami zdarza mi się udowadniać moją wartość innym przez wewnętrzne braki, a oceny nie unikam. Takie werdykty są mi totalnie obojętne. Jestem oddzielną jednostką i moje zachowanie, wygląd, wartości czy poglądy nie muszą się zgadzać z innymi.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nic - w sensie potencjału, nie chodzi o to, że uważam się za jakiś ideał, tylko o akceptację siebie i swojej drogi. To co mam, mogę zaś szlifować i szlifuję, by było jeszcze lepsze. Najlepiej dogaduję się z ludźmi, którzy mają podobne podejście - tzn. nie chcą być nikim innym, tylko najlepszą wersją siebie.

Edytowane przez sol
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, BlacKnight napisał:

A wzrost przeszkadza w czymś kobietom ? 

Nie wiem jak u @melody, lecz również roszczę sobie prawa do odpowiedzi jako 152cm;) 

 

Ogólnie nie, z wiekiem akceptuje się bycie drobniutką. Minusem dla samooceny jest to, iż niezaleznie od tego jak ładną i kobiecą ma się sylwetkę, to i tak zawsze jest się tą 'malutką i uroczą', a nie archetypicznie seksowną. Mi to akurat bardzo nie przeszkadza, gdyż nie jestem przebojowa i towarzyska, więc w sumie obojętne, ale czasem jest poczucie jakiegoś niedosytu. Ponadto kwestie typowo praktyczne- trudniej usłyszeć jak mówię, łatwiej być niezauważoną i lekko szturchniętą, trudności z dosięganiem, potrzeba nauczenia się dużej różnicy wzrostu w relacji i sposobów czułości. 

 

Jednak plusów widzę więcej niż minusów i dziś bym się nie zamieniła z kobietą ponad 170cm, ale przez wiele lat marzyłam o tym. Kwestia akceptacji:) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, BlacKnight napisał:

A wzrost przeszkadza w czymś kobietom ? 

Modeling, docinki, niska samoocena (gdy jest się tą najniższą w np. klasie), czasami zakup spodni/bluzek/butów (szczególnie gdy jest się bardzo drobną). Oczywiście nie mówię o paniach, które mają >160 i narzekają, tylko o osobach które mierzą np. 155cm.

35 minut temu, Hatmehit napisał:

Minusem dla samooceny jest to, iż niezaleznie od tego jak ładną i kobiecą ma się sylwetkę, to i tak zawsze jest się tą 'malutką i uroczą', a nie archetypicznie seksowną.

Dokładnie! Jest się słodkim maluszkiem. 

Kartagina - Najlepsze memy, zdjęcia, gify i obrazki - KWEJK.pl

35 minut temu, Hatmehit napisał:

Ponadto kwestie typowo praktyczne- trudniej usłyszeć jak mówię, łatwiej być niezauważoną i lekko szturchniętą, trudności z dosięganiem, potrzeba nauczenia się dużej różnicy wzrostu w relacji i sposobów czułości. 

Co do pierwszej kwestii - jako głośny ekstrawertyk nie mam z takimi rzeczami problemów. Choć zapewne jakbym była spokojniej usposobiona to również szturchnięcie, bądź niedosłyszenie mogłoby być momentami kłopotliwe :).

Natomiast w czułości i intymnych sytuacjach widzę same plusy - można się zupełnie schować w objęciach partnera, bez problemu zmieścić w łóżku (niezależnie czy głową jestem na wysokości głowy partnera, czy leżę wtulona w pierś), łatwo mi też się wszędzie ułożyć. 

Co do pocałunków na stojąco, to rzeczywiście tu zaistnieć musi jakieś dostosowanie gdy ledwo sięga się szyi partnera - ja często "wskakuje" na partnera, albo on się lekko nachyla. Nigdy się nad tym specjalnie nie zastanawiałam, bo mi bardzo pasuje różnica 25-30 cm i uważam ją za wygodną. A Ty jakie miałaś w tej kwestii przemyślenia @Hatmehit ? Jestem bardzo ciekawa, jak to wygląda u innych "malutkich, ale seksownych kobitek!" ;)

 

Dodałabym jeszcze, że przy klękaniu przed partnerem (wiadomo o co chodzi :)) zawsze dostaje poduszkę pod kolanka lub kilka, żeby dosięgnąć. Uważam, że to urocze i kochane.

Edytowane przez melody
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, JudgeMe napisał:
Lalka napisał:

co chciałybyście w sobie zmienić?

To może tez się wypowiem ?. Oj dużo rzeczy. Mnie np czeka korekcja wady wzroku. Bardzo mi się marzy, nie lubię okularów a nie chce męczyć oczow soczewkami. Tylko nie wiem czy się zakwalifikuje. 
Mialam prostowane zęby aparatem, wszyscy mówią że piękny mam uśmiech, ja się ciesze. Bardzo to tez było moim marzeniem, a jednak chciałbym jeszcze sobie ze wzgl na byłą, już wyleczoną wadę zgryzu, poprawić kąty żuchwy, ewentualnie zorbic implant podbródka lekki. Ale tu tez się pojawiają problemy, z tego co się dowiedziałam to są już poważne operacje, poważne ingerencje i już mi to lekarze odradzali chyba ze chce spędzić pół roku w szpitalu. Wiec zostaje mi puki co wypełnienie kwasem hialuronowym żuchwę by ja poprawić. 
Teraz mam nadzieje się uda poprawić usta. To tez mój jakiś kompleks. Mam dolna wargę pełna górna już nie w porównaniu do dolnej. Chce ta asymetrię wyrównać. 
To chyba te najważniejsze rzeczy które mi jakoś gdzieś tam samej przeszkadzają. I no niestety trochę samoocenę obniżają. 
Reszta myśle nie mam co narzekać ?

 

Charakter to chyba więcej asertywności. Ciagle mi mam wrażenie ze mi jej mało. Chodz obiektywnie mam jej dużo.

mniej wrażliwości - chciałbym być czasami taka „suką” ale nie umiem. Nienawidzę czasami swojej wrażliwości. 
Wiecej dyscypliny i wytrzymałości psychicznej. Niektóre rzeczy mnie podłamują. 
I chyba chciałbym kiedyś trafić na takie grono super przyjaciół. I tez chciałbym sama taka być dla nich, przez nich tak odbierana. Takie grono super ludzi - a z tym jest ciężko. 
 

Edytowane przez Lalkaa
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, self-aware napisał:

Wzrost 152cm u kobiety to fajna sprawa :) Chciałbym taką małą babkę i myślę, że wielu gości w moim wzroście by chciało.

Tak, to też spory plus. Nie mam żadnych powodów do wybrzydzania. Rozumiem kobiety chcące wyższych mężczyzn, ale jakby dla mnie to nigdy nie było dylematem

:P Mimo tego i tak trafiałam na facetów +175cm, gdzie dla mnie to nie jest żadne 'mężczyzna zaczyna się od...' tylko i tak wysoki człowiek, przy którym czuję się kobietą. 

 

@melody nie no, nie no. W chwili podniecenia, to facet nie ma ochoty na przytualnia i słodkie bzdety, tylko bierze jak swoją! A wzrost pomaga w poczuciu bycia zdominowaną, co mi akurat cholernie pasuje;) 

Problem widziałam w pozycjach stojących, wtedy różnica wzrostu dawała się we znaki.

9 minut temu, melody napisał:

można się zupełnie schować w objęciach partnera, bez problemu zmieścić w łóżku

Tak, zdecydowany plus. Poczucie takiego fizycznego zaopiekowania, miłe.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 minutes ago, melody said:

Ja zauważyłam, że te 15X centymetrowe maluszki częściej na tych 180+ polują, niż ich wyższe koleżanki, ale może to tylko moja błędna obserwacja :P

Szczerze mówiąc to jakiś mit jest raczej. Moim zdaniem każda laska chce jak najwyższego faceta i nie ma się co czarować, że jest inaczej. Jakby się dało to i 2 metrowca byście wzięły. Po prostu laski typu 170+ chyba akceptują fakt, że z tym konkretnym wymogiem po prostu trudniej im znaleźć odpowiedniego wzrostowo mężczyznę (zwłaszca jak jeszcze lubią szpilki) i jakoś szybciej akceptują takich, którzy niekoniecznie spełniają ten aspekt.

 

Faktem jest, że przy wzroście 175cm odpadają mi prawie wszystkie kobiety wyższe niż 165cm na starcie, chyba że kobieta nie nosi obcasów.

 

Mi moja była gadała, że jestem idealny wzrostem i nie chciałaby wysokiego. Zaraz po mnie weszła w związek z gościem 194cm i są razem do dziś. I to tyle z tego chrzanienia :) 

 

Po prostu wysokich gości jest ograniczona ilość, więc niestety część z Was musi się zadowolić kimś kto nie do końca spełni wymagania :) 

24 minutes ago, BlacKnight said:

A może przedział 140-149 cm ?

Czy to już pedofilia ?

Chyba pedofilia :P I takie już mają zbyt krótkie nogi, nie podobałyby mi się.

Edytowane przez self-aware
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.