Skocz do zawartości

Czy przesadzam?


Rekomendowane odpowiedzi

Chciałbym poprosić braci o radę. Dla czytelności pogrubię najbardziej istotne kwestie. I tak nie da się przedstawić wszystkich aspektów - czyli sytuacji w całkowicie obiektywnym świetle.

 

Mój problem polega na rozbiciu, gdy właśnie nadszedł najlepszy czas na decyzję o tym, co dalej powinienem zrobić ze swoim życiem. Byłbym wdzięczny za opinie i rady - takie świeże spojrzenie z zewnątrz.

 

Mam już prawie 28 lat i od 5 lat interesuję się tematyką red pill, prawdą o związkach, kobietach itp. Przerobiłem felietony, audycje i książki Marka, a także sporo materiałów innych autorów.

Prawie 4 lata temu zakończyłem długi, toksyczny związek sądząc, że 1 rok studiowania powyższych tematów sprawił, że pozjadałem już wszystkie rozumy. Chwilę potem wpakowałem się w kolejny związek, a haj hormonalny i pewne pozytywne zmiany w życiu dały durne wrażenie, że najgorsze już za mną. Jednakże dopiero jakiś rok temu spadł na mnie grom z jasnego nieba i można powiedzieć, że dopiero wtedy liznąłem prawdy, co wywróciło mi żywot do góry nogami pod względem funkcjonowania w obecnym związku.

 

Ona ma 26 lat i w przeciwieństwie do ex nie jest co prawda kobietą-kumplem, ale kobietą ze wsi (pozytywnie): dobra pani domu z nieskomplikowanym charakterem.

 

Haj hormonalny już u nas nie występuje (ja pogodziłem się z tym, jej nie interesuje zrozumienie siebie, rozwój itp.), a nadszedł nieubłaganie czas na decyzję względem ślubu, wesela. Na początku znajomości poważnie rozmawialiśmy na te tematy, żeby nie było nieporozumień. Niczego nie obiecywałem, ale całkowicie rozumiem dziewczynę, że w wioskach 26 wiosen u panny to sporo, a 30 bez dziecka też. Powiedziałem jej, że jeśli mi będzie z nią dobrze, to uwinę się. Nie mam problemu z całą tą szopką - wypaśnym weselem co jest normą w jej stronach, dlatego że jej rodzice zadeklarowali  się to finansować. Także jakoś zniósłbym cyrk, że dodatki nie takie, że rosół za słony itp. Czy ja chcę ślubu? Raczej tak - kwestie wiary (ale nie potrafię wymienić żadnego plusu dla siebie z tytułu bycia w małżeństwie). W przyszłości chcę być ojcem i naprawdę czuję ten temat.

 

 

O niej - z mojej perspektywy (dla przejrzystości w plusach i minusach):

 

+ pochodzi z naprawdę fajnej, stabilnej rodziny (świetnie się dogaduję i nie ma tam żadnej patoli)

+ potrafi bardzo dobrze gotować, zajmować się domem, sprzątać (choć ja też wszystko to potrafię robić)

+ przez wykształcenie ma ogromną wiedzę o wychowaniu dzieci (czyli mnie odpada kupa zmartwień)

+ nie leci na kasę jakoś szczególnie, bo choć zarabia mało i nie ma wielkich perspektyw na więcej, to po rodzicach jako jedyna odziedziczy trochę nieruchomości (ona jak i jej rodzice chcą, aby było to też zapisane na mnie, chociaż osobiście wolałbym, żeby tych nieruchomości nie było - mam mocno wpojone wartości by dochodzić do czegoś własną pracą, bo inaczej mnie to nie cieszy)

+ bardzo szanuje pieniądze jej i moje (zawsze bez przypominania oddaje mi kasę i sama oferuje, że coś stawia lub że płaci 50% - nawet wakacji)

+ jest dość prostą i przewidywalną osobą (ale trzymam cały czas gardę)

+ jest szczupła (mam wrażenie, że dostała tutaj w prezencie dobrą przemianę materii od mamuśki natury, ale jej matka potrzebowałaby calgonu po ciąży, więc kto wie co pokaże przyszłość)

+ jest odpowiedzialna i troskliwa

 

 

- jedynaczka (trochę uruchamia jej się jej księżniczkowatość - rodzice ją sponsorują przy zakupach np. 40 pary butów; miewa załamki jeśli jakiś dodatek nie jest taki jaki by chciała - ale która baba nie jest tak próżna)

- jej SMV w moich oczach ma przeogromny rozrzut, bo aż od 4 do 7 (moje własne oceniam na stabilne 7). Czwóra kiedy siedzi nieumalowana w porozciąganych dresach, siódemka to jest bardzo rzadka sytuacja, gdy jest "zrobiona na bóstwo" i ubrana w coś naprawdę sexi lub z gustem - według bab baleriny są sexi. Trochę mnie to gryzie, bo mam czasem zainteresowanie Pań znacznie bardziej atrakcyjnych

- nie odpowiada mi trochę zapach jej skóry - ubrania, pościel przesiąkają tym zapachem, ale mocno dba o higienę

- sprawy łóżkowe wypadają bardzo słabo: bardzo niskie libido, nie lubi oralnego (zmusza się do tego), często odczuwa dyskomfort (badania nic nie wykazały), tylko raz udało mi się podczas tylu lat doprowadzić do orgazmu... Nie wiem z czego to wynika - z poprzednimi dwiema partnerkami nie miałem takiego problemu, a powiedziałbym, że nabrałem doświadczenia. Brakuje jej seksapilu, szczerych chęci - chociaż moim zdaniem kobiety ze świadomością swojej seksualności to jednorożce.

- ubiera się poprawnie, gdy wychodzimy (ale bez szału) - ma zupełnie inne pojęcie tego co postrzegam jako atrakcyjne, w domu chodzi w paskudnych dresach (z tym od niedawna walczę, ale też bez efektów). Obrusza się, że to jej styl i że jej nie akceptuje. Czy ktoś ma jakiś patent na to - jak wpłynąć na kobietę by jej się chciało ubierać coś naprawdę fajnego? Obawiam się, że ja się dałem zamisiakować i dla mnie już jej się nie chce stroić.

- nie uprawia żadnego sportu (woli leżeć na kanapie) przez co cierpi na płaskodupie, ogólnie prawie zero mięśni i ma słabą kondycję. Próbowałem już stawać na głowie i zachęcić ją do wspólnych treningów, jakiegokolwiek sportu czy nawet tańca towarzyskiego. Bezskutecznie - mówi że jest zmęczona po pracy, szkoda kasy itd. Wprost też mówi, że sport jej nie interesuje.

- nie ma żadnych zainteresowań (tv, koc, kanapa - 1000 razy ten sam film, łzawe, proste książki dla bab). Ewentualnie lubi pokopać przy sadzonkach, ale w mieście nie ma warunków na to. To sprawia, że męczy mnie, że jej się nudzi (klasyk). O wspólnych zainteresowaniach można zapomnieć, a brakuje mi tego. Próby kompromisów kończą się jej ziewaniem i moją olewką wspólnego spędzania czasu.

- jej ojciec żyje w kulcie zapierdalania - cały czas musi coś fizycznie robić i to przełożyło się na jej wzorzec. Podświadomie szanuje pracę fizyczną, a nie rozumie i nie szanuje skomplikowanej pracy umysłowej (ja taką mam). Granice zostały wyznaczone przeze mnie, ale często się zapomina i widząc mnie przed ekranem stara się znaleźć mi problem, żebym mógł pozapierdalać jak jej staruszek. Jej ideał mężczyzny to jej ojciec

- bywa bardzo często marudna i nie potrafi być wdzięczna, doceniać tego co ma. Miała całe życie wszystko podstawiane i jest właściwie ustawiona do jego końca, więc wszystko bierze za pewnik. Ja się wkurzam, bo niejedna by bardzo się cieszyła z powodu "mamuta i jaskini" jakie obecnie mam,

- mam wrażenie, że obecnie ma kolejny zryw pracy nad sobą, bo czuje, że nie jestem zadowolony i mogę coś kombinować

- mocno siedzi w tematyce "bąbelków" - wygląda mi na to, że szuka w dziecku nowego sensu dla siebie, bo ma świadomość, że podsycanie związkowego płomienia kiepsko jej wychodzi. Tu jestem  prawie pewny, że po narodzinach  dziecka i w ogóle  po ślubie będzie miała już wyrąbane na mnie (też klasyk).

- nie wnosi właściwie do związku nic wyjątkowego poza waginą i umiejętnością wychowania dziecka (ale tu każda baba ma przecież lepszy lub gorszy instynkt)

- dałem się zamisiakować i bardzo się boję tego, że nie jestem w stanie w jej oczach odbudować właściwego szacunku do siebie.  A już na pewno ilość energii, którą trzeba by w to włożyć i liczyć, że to w ogóle coś zmieni to masakra. Łatwiej byłoby zacząć z czystą kartą z inną.

 

 

Krótko o mnie i mojej sytuacji:

Skończyłem bardzo trudne studia, co przełożyło mi się na szybkie dorwanie dobrze płatnej i w perspektywie czasu prestiżowej pracy oraz zebrania doświadczenia, a zwłaszcza otworzyły mi się możliwości na rozwój zarówno ogólny (aby spadać na 4 łapy) jak i wyspecjalizowanie (aby jeszcze zwiększyć dochód). Aby to było możliwe, potrzebuję czasu i świętego spokoju. Tutaj wiem, że zakładając rodzinę nadal byłoby to możliwe, bo radzę sobie z wyznaczaniem granic, ale byłoby znacznie bardziej pod górkę niż gdybym miał jeszcze te 4-7 lat na rozwój. Wówczas na spokojnie mógłbym założyć rodzinę, jeśli nie daj Boże nie stałoby mi się coś po drodze, bo mam świadomość, że życie jest kruche, a plany długoterminowe śmieszne. Mam w sobie dużo pokory i jestem przewdzięczny za dotychczasowe życie, zdrowie. Z drugiej strony wiem, że szkoda byłoby nie wyciągać ręki po więcej. Moje marzenia są niewygórowane - właściwie mam takie same marzenia jak Marek, czyli ładny dom, dobry samochód, czas na medytacje itp.

 

Komunikat dla mojej kobiety, że chciałbym przesunąć datę ślubu i starań o dziecko nie wchodzi w grę. Tym bardziej, że nie jestem pewny tego związku, bo jest ujowo, ale stabilnie. Nie chcę wpędzać jej w lata - choć i tutaj to ona mogła/może zdecydować o odejściu. Tylko ja zostając z nią chciałbym podejść do sprawy honorowo, bo to może procentować, a poza tym zwyczajnie czuję empatię. Mówiłem, że nie będę już zwlekał z decyzją.

 

 

I teraz to co do mnie dotarło podczas ostatniego roku:

Moja myszka nie jest wyjątkowa, ale jak na to co widzę dookoła, to wydaje się być i tak nieźle (czyżbym popełniał błąd luzując ramę?) i być może pewne rzeczy da się jeszcze wypracować.

ALE

Inwestuję w ten związek wszystko to, co najlepsze: pieniądze, męskie oparcie, realizuję męskie obowiązki, a damskie jak np. prasowanie firan też potrafię; na wyjazdach zagranicznych to ja używam języków, bo tylko ja je znam; jestem organizatorem, głównym inicjatorem, świadczę usługi taksówkarskie, dbam o swoją formę fizyczną itd. A co mam w zamian? Bylejakość - przede wszystkim w seksie + cała reszta minusów wyżej.

 

Poza tym, odczuwam też ból, że nie sprawdziłem wystarczająco wielu kobiet przed decyzją o wyborze żony (obecnie jestem w drugim poważnym związku). Cały czas mam wrażenie, że są kobiety bardziej dopasowane do mojego charakteru, sposobu bycia. Myślę, że brak "wyszalenia się" może w mojej sytuacji skutkować w przyszłości, problemy z docenieniem lub krytyką tego co aktualnie będę miał ze swoją pańcią. Co z kolei będzie mogło się przekładać na rozpad rodziny. Z jednej więc strony odczuwam duże parcie na poznawanie innych kobiet (brakuje mi haju hormonalnego), a z drugiej tak sobie myślę, że wszystko uj - wszystko to prawie to samo, a uganianie się za laskami to strata energii i zasobów. Kusi mnie by przed decyzją (mimo moich przekonań) skorzystać z usług kilku profesjonalistek i może to jakoś wtedy łatwiej będzie mi ten dylemat przetrawić.

 

 

Bardzo proszę o opinie.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolego Szanowny, parę słów ode mnie.

 

Przeczytałem ze zrozumieniem podaną charakterystykę Twoją oraz partnerki. Twoje odczucia (tak, odczucia - emocjonalne podejście) ukazuje jak wiele racjonalizujesz oraz usprawiedliwiasz u siebie oraz u Was. Ciężką krwawicą wywalczyłeś edukację, swoją pozycję zawodową. Ot, Twoje status quo. 

 

Podałeś wiele szczegółów (nie dziwi mnie to) oczekując rady. Jest to zrozumiałe. Wypowiadasz się w miarę w spójny sposób jednakże:

"+ jest dość prostą i przewidywalną osobą (ale trzymam cały czas gardę)" Czy zamierzasz się bronić? Jeśli taka Twa postawa to już coś nie jest tak :)

 

Pozwolę sobie na moje zdanie.

Otóż inwestujesz wszystko to, co najlepsze. Pal licho rzeczy materialne. Zarobisz na nie ale Twój czas jest najważniejszy/najcenniejszy z Twojej perspektywy. Mając dwadzieścia osiem lat nie masz o tym pojęcia/świadomości (w odniesieniu do na przykład trzydziestu ośmiu, czterdziestu ośmiu lat).  Za dwadzieścia lat patrząc z perspektywy ile upłynęło oraz ile pozostało (czego życzę Tobie oraz Nam wszystkim jak najwięcej) jeszcze czasu na życie bez bólu, będziesz w stanie racjonalniej oceniać. Tyle, że wtedy będziesz miał już mniej czasu. Rzecz oczywista.

 

Panna Koleżanka nie jest stworzona aby doceniać Twój wysiłek, wkład oraz ogólne dbanie. Ot, pasuje jej. Bo tak. Seks z jej strony, fizyczność, interesowanie się sobą. Tak jak napisałeś. Ale to jest jej strona ciastka. Które być może to Ty kiedyś zjesz, lub obejdziesz się bez smaku. Bo tak.

 

"Komunikat dla mojej kobiety, że chciałbym przesunąć datę ślubu i starań o dziecko nie wchodzi w grę (1). Tym bardziej, że nie jestem pewny tego związku, bo jest ujowo, ale stabilnie(2). Nie chcę wpędzać jej w lata - choć i tutaj to ona mogła/może zdecydować o odejściu (3). Tylko ja zostając z nią chciałbym podejść do sprawy honorowo (4), bo to może procentować (5), a poza tym zwyczajnie czuję empatię. Mówiłem, że nie będę już zwlekał z decyzją." Nie potrafi być wdzięczna, doceniać tego co ma (6). Powiedziałem jej, że jeśli mi będzie z nią dobrze, to uwinę się. Nie mam problemu z całą tą szopką - wypaśnym weselem co jest normą w jej stronach, dlatego że jej rodzice zadeklarowali  się to finansować. (7) W przyszłości chcę być ojcem i naprawdę czuję ten temat (8)

 

Ad 1    Nie ma czegoś takiego, że nie wchodzi w grę. Chyba też ustanawiasz warunki gry, czy nie?

Ad 2    NIe ma czegoś takiego, że jest stabilnie. Z jakiej perspektywy czasowej tak twierdzisz? Mniemam, że krótkiej.

Ad 3    Ona może zadecydować. Nie może ale zadecyduje.

Ad 4    Chcesz podejść honorowo. Czy ty się związałeś z facetem by tak rozumować? (nie oceniam takich związków) ale to miałoby sens. Kto ma honor? Na 

            pewno nie koleżanka.

Ad 5    Procentować może i będzie wiedza Twoja. Ale relacja takowa...obudź się 

Ad 6    Wdzięczność, docenianie... Widać, że jesteś jeszcze Kolego młody i naiwny... Takie coś nie istnieje u dam. Ale i nie musi. Sam stwierdziłeś, że tak ma od

            życia. Bo tak.

Ad 7    Nie masz problemu? Tak Ci się wydaje. Dopiero jak trafi do Ciebie ile teściowie zainwestowali w wesele to może i wtedy trafi.

Ad 8    Znowu komunikujesz emocje. Czuję ten temat. A co niby czujesz? Dzieciątko w brzuszku mamusi? Odpowiem Ci. Jesteś w błędzie. Odczuwasz. Coś   

            mało empiryczne takie..

 

Co proponuję? 

Ad 1   Przeczekaj, ciesz się życiem. Ucz się dalej skoro masz takie możliwości.

Ad 2  Seks i te sprawy. Na tym etapie życia jest możliwe, że jest to b. ważne dla Ciebie. Zrozumiałe. Ale korzystaj a nie powstrzymuj się. Nie raz jeszcze życie                Cię zadziwi.

Ad 3  Bardzo filozofujesz (pozytywnie) ale jeszcze nie dostałeś wpierdol od życia (nie twierdzę, że zaraz nadejdzie). 

Ad 4  Emocje, racjonalizowanie. 

 

Pomyśl o sobie jako przedsięwzięciu. Zaplanowanym biznesie, planie, modelu. Racjonalnym dysponowaniem swoje go czasu (jeszcze, bo potem polegniesz, jeśli tak dalej pójdzie). Pójście w kierunku zawarcia związku (bo to jej trzeba pomóc) zniweczy większość z Twoich planów. A przecież są jeszcze takie, które nie poznałeś bo nie wpadłeś jeszcze na nie.

 

Znam takich panów, którzy dla świętego spokoju (aby jak najszybciej się rozwieść i mieć to za sobą) mieszkają prawie że pod mostem. Bo alimenty ich wykończyły. Lecz do dzisiaj nie trafia do nich żadna argumentacja, że należało przeczekać. Bo liczyły się emocje a nie zdrowy rozsądek/chłodna kalkulacja.  Uwierz, że ich eks małżonki mają w poważaniu, że ojciec dziecka ma się źle albo gorzej.  Ale ale.. a co powiesz, jeśli koleżanka po prostu powie Ci (z należycie dystyngowaną formą, gdyż to dama jest), że już jej się znudziłeś?

 

No dobrze. Jest 03.09 rano. Poświęciłem Ci trochę swojego czasu na napisanie i podzielenie się wiedzą. Niech Ci służy. A! Przeczytaj ze zrozumieniem :) I bez emocji...

Edytowane przez GriTo
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli Twoją główną motywacją jest religia, jesteś wierzącym katolikiem, to w opisanej wyżej sytuacji absolutnie nie powinieneś się żenić i mieć z nią dzieci. 

W ogóle dla wierzącego katola w dzisiejszych czasach ślub kościelny to wyjątkowe ryzyko. Dlaczego? Opowiem jak będę miał przerwę w pracy. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć @Nawigator. Jak dla mnie, sam sobie wypunktowałeś listę bardziej lub mniej poważnych alertów, które raczej nie zachęcają do formalizowania tego związku. Po kolei:

 

5 godzin temu, Nawigator napisał:

Haj hormonalny już u nas nie występuje (ja pogodziłem się z tym, jej nie interesuje zrozumienie siebie, rozwój itp.),

Pierwsza czerwona lampka. Pamiętaj, jeżeli teraz w tym temacie jest kiepsko, będzie jeszcze gorzej z lotem koszącym w dół. Naprawdę pragniesz obok siebie kogoś bez żadnych wyższych aspiracji? Nawet minimalnych? Zanudzisz się i zrobisz drugiej osobie krzywdę. Tacy ludzie potrzebują kogoś toczka w toczkę podobnego do nich, IMO. Wtedy obie osoby będą szczęśliwe.

 

5 godzin temu, Nawigator napisał:

Nie mam problemu z całą tą szopką - wypaśnym weselem co jest normą w jej stronach, dlatego że jej rodzice zadeklarowali  się to finansować.

Druga czerwona lampka. Takie imprezy to przepalanie pieniędzy. Nawet mając ich dużo, można je lepiej spożytkować, ku świetlanej przyszłości Młodej Pary : )) To Wasza decyzja powinna być, a rodzice powinni być pod tym względem wyrozumiali. Ale to kwestia subiektywna. Wioska wioską, ale odrobina zdrowego rozsądku nie zaszkodzi.

 

5 godzin temu, Nawigator napisał:

sprawy łóżkowe wypadają bardzo słabo:

Potężna czerwona lampka, bo na tym etapie związku Panie chcą zaprezentować się z jak najlepszej strony, by się dobrze zareklamować i "sprzedać". Brutalne, ale prawdziwe i nikt mnie nie przekona, że jest inaczej. Oczywiście, później może się wszystko spierdolić, jak Pani poczuje się pewna siebie ze swoim beta - misiem, ale na tym etapie z reguły jest dobrze albo bardzo dobrze. Jak jest kiepsko już teraz, to uważaj. Bo nie wierzę, że będzie lepiej. Oczywiście, może być to kwestia nierozbudzonego libido, braku uświadomienia sobie własnych potrzeb itd. Jesteś jej pierwszym partnerem? To wszystko siedzi w głowie. I jak sama nie będzie wyrażać chęci do zmiany, to zapewniam Cię, że lepiej nie będzie. Niestety.

 

5 godzin temu, Nawigator napisał:

nie odpowiada mi trochę zapach jej skóry

Kolejny alert - na poziomie feromonów i biologii coś już Wam nie gra. Tzn. Tobie. Zapach jest IMO ważny. Mnie kiedyś wystarczyło przejechać ręką włosy przyszłej żony i np. powąchać jej długie włosy (taki mój fetysz), że od razu bym ją w progu wychędożył.

 

5 godzin temu, Nawigator napisał:

- nie uprawia żadnego sportu (woli leżeć na kanapie)

 

5 godzin temu, Nawigator napisał:

- nie ma żadnych zainteresowań (tv, koc, kanapa

Źle. Tak jak Ci napisałem wyżej, lepiej nie będzie. Jeżeli z natury nie jesteś podobny, nie jesteś 100% domatorem, który chce się podzielić swoimi pasjami z najbliższą Ci osobą (w teorii), będzie c ciężko. Możesz próbować coś wykrzesać w tej materii, ale o ile zachęta do sportu jest prostsza do zrealizowania, to braku szerszych zainteresowań nie przeskoczysz.

 

5 godzin temu, Nawigator napisał:

- jej ojciec żyje w kulcie zapierdalania - cały czas musi coś fizycznie robić i to przełożyło się na jej wzorzec. Podświadomie szanuje pracę fizyczną, a nie rozumie i nie szanuje skomplikowanej pracy umysłowej (ja taką mam).

To jest IMO do zmiany, bo miałem początkowo trochę podobnie. Jeżeli Ojciec ma trochę oleju w głowie (a zakładam, że ma, z tego co piszesz o tej rodzinie), to doceni Twoją pracę umysłową, chyba że jest totalnym prymitywem ciętym na tzw. "jajogłowych". Trochę to może potrwać, ale jest to jak najbardziej do korekty. Pytanie, czy warto, jeżeli wiele jest innych negatywnych czynników. Sam musisz sobie na nie odpowiedzieć.

 

5 godzin temu, Nawigator napisał:

mocno siedzi w tematyce "bąbelków" - wygląda mi na to, że szuka w dziecku nowego sensu dla siebie, bo ma świadomość, że podsycanie związkowego płomienia kiepsko jej wychodzi. Tu jestem  prawie pewny, że po narodzinach  dziecka i w ogóle  po ślubie będzie miała już wyrąbane na mnie (też klasyk).

Jeżeli teraz już tak podświadomie czujesz, to co jeszcze tam robisz? Potężna czerwona lampka, IMO.

 

5 godzin temu, Nawigator napisał:

Komunikat dla mojej kobiety, że chciałbym przesunąć datę ślubu i starań o dziecko nie wchodzi w grę.

Bo? Dlaczego nie porozmawiacie o tym? Boisz się tego tematu? Znów sam sobie odpowiedziałeś na pytanie, jaką masz pozycję w tym związku. Moim zdaniem doskonale rokującego beta - providera, którego Pani nie odpuści, bo jej z nim bardzo wygodnie. Pytanie, co z tym zrobisz.

 

5 godzin temu, Nawigator napisał:

Inwestuję w ten związek wszystko to, co najlepsze: pieniądze, męskie oparcie, realizuję męskie obowiązki, a damskie jak np. prasowanie firan też potrafię; na wyjazdach zagranicznych to ja używam języków, bo tylko ja je znam; jestem organizatorem, głównym inicjatorem, świadczę usługi taksówkarskie, dbam o swoją formę fizyczną itd. A co mam w zamian? Bylejakość - przede wszystkim w seksie + cała reszta minusów wyżej.

To najważniejsze - jeżeli dużo dajesz na tym etapie, a otrzymujesz tak marny zwrot, to nie widzę tego najlepiej.  Popatrz na siebie oczami innej osoby - chcesz popełnić intelektualny mezalians z Panią, która nawet Ciebie prawdziwie nie pożąda i nie robi nic, by podtrzymać ogień w związku. Jest jej wygodnie w tej bańce, którą jej zapewniłeś. Jakby rzeczywiście Cię pragnęła, to byś z łóżka na tym etapie nie wychodził - gwarantuję. Pod nos miałbyś najlepsze frykasy, przygotowywane dla kochanego misia i seks w każdej pozycji i miejscu. Wersja demo ma swoje prawa, gdy towar zamierza się dobrze sprzedać : ) A tutaj tego nie masz, już TERAZ, a nie 3-5-7 lat po ślubie. Wyciągnij wnioski. Pani rzeczywiście może mieć niskie libido, wtedy jeszcze gorzej. Ale nawet te z niskim potrafią dobrze się maskować, gdy trafi się dobrze rokujący Pan. Widziałem sporo takich przykładów w swoim kręgu znajomych.

 

Musisz sobie sam odpowiedzieć na pytanie, czy te dobre cechy (również istotne!), które wymieniłeś, są warte podjęcia próby rozbudzenia swej wybranki i przemodelowania jej mindsetu. Może być ciężko. Szczególnie że sam piszesz, że miałeś mało kobiet przed "formalizacją". Wiem coś o tym również, jakie wtedy michałki roją się w głowie, nawet w udanym związku.

  • Like 4
  • Dzięki 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Obliteraror napisał:

Pani rzeczywiście może mieć niskie libido, wtedy jeszcze gorzej. Ale nawet te z niskim potrafią dobrze się maskować, gdy trafi się dobrze rokujący Pan.

Moja również ma niskie, ale nadrabia zajebistymi masażami i oralem.

 

6 godzin temu, Nawigator napisał:

nie odpowiada mi trochę zapach jej skóry - ubrania, pościel przesiąkają tym zapachem, ale mocno dba o higienę

- sprawy łóżkowe wypadają bardzo słabo: bardzo niskie libido, nie lubi oralnego (zmusza się do tego), często odczuwa dyskomfort (badania nic nie wykazały), tylko raz udało mi się podczas tylu lat doprowadzić do orgazmu... Nie wiem z czego to wynika - z poprzednimi dwiema partnerkami nie miałem takiego problemu, a powiedziałbym, że nabrałem doświadczenia. szczerych chęci - chociaż moim zdaniem kobiety ze świadomością swojej seksualności to jednorożce.

Zapach? Nie dopasowanie genetyczne?

A Ty dla niej ładnie pachniesz? Może to i u niej jest i ma blokady przed seksem, oralem.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Nawigator napisał:

- nie uprawia żadnego sportu (woli leżeć na kanapie) przez co cierpi na płaskodupie, ogólnie prawie zero mięśni i ma słabą kondycję. Próbowałem już stawać na głowie i zachęcić ją do wspólnych treningów, jakiegokolwiek sportu czy nawet tańca towarzyskiego. Bezskutecznie - mówi że jest zmęczona po pracy, szkoda kasy itd. Wprost też mówi, że sport jej nie interesuje.

- nie ma żadnych zainteresowań (tv, koc, kanapa - 1000 razy ten sam film, łzawe, proste książki dla bab). Ewentualnie lubi pokopać przy sadzonkach, ale w mieście nie ma warunków na to. To sprawia, że męczy mnie, że jej się nudzi (klasyk). O wspólnych zainteresowaniach można zapomnieć, a brakuje mi tego. Próby kompromisów kończą się jej ziewaniem i moją olewką wspólnego spędzania czasu.

Moim zdaniem sam sobie odpowiedziałeś powyższym postem. To jest dla mnie skrót wyroku na związek z inteligentnym mężczyzną, który chce czegoś od życia.

 

Ja to widzę tak. Pani bez zainteresowań pasji, wszystko co ma w życiu ma dostała w domu. Pracuje jako jakaś przedszkolanka za 1800 zł. Nie da się jej nigdzie konkretnie wyciągnąć, jej pasją jest netflix i posiadanie bąbelka. Jest miła fajna i umie sprzątać.

 

To trochę za mało, żeby zbudować rodzinę.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No cóż, wpadles w pułapkę poczucia winy, czujesz się zobowiązany, tyle zainwestowales, jak to mężczyzna masz poczucie odpowiedzialności za swoje czyny, teraz zastanawiasz się czy przypadkiem się nie wpierdolisz w coś co za parę lat okaże się kosmiczną pomyłką, prawda jest taka, że ty jeszcze masz dużo czasu a twoja panna już nie, czujesz się tym zobowiązany i zobligowany aby dokończyć dzieła tego, które zacząłeś z Panią i tu mam dla ciebie smutna wiadomość otóż będzie już tylko gorzej, o seksie zapomnij itd możesz to ciągnąć ale szczęścia nie znajdziesz

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odpuść sobie. Z tą osobą masz potencjalnie żyć długie lata..

Jest w porządku, ale nie jest dla Ciebie. Jest dla kogoś z jej ligi co po prostu ma parcie na rodzine i dzieci asap. 

Ty  masz więcej potrzeb. Jak znajdzie się taka co je zaspokoi to romans gotowy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 minuty temu, Jaśnie Wielmożny napisał:

Moim zdaniem sam sobie odpowiedziałeś powyższym postem. To jest dla mnie skrót wyroku na związek z inteligentnym mężczyzną, który chce czegoś od życia.

 

Ja to widzę tak. Pani bez zainteresowań pasji, wszystko co ma w życiu ma dostała w domu. Pracuje jako jakaś przedszkolanka za 1800 zł. Nie da się jej nigdzie konkretnie wyciągnąć, jej pasją jest netflix i posiadanie bąbelka. Jest miła fajna i umie sprzątać.

 

To trochę za mało, żeby zbudować rodzinę.

Ale jest duża szansa na wierność, bo on będzie miał wyższe SMV od niej.

A w przedszkolu nie ma wyjazdów integracyjnych jak w dużych korporacjach.

Hobby powinno się realizować bez żony aby od niej odpocząć.

Pozostaje ogarnąć sprawę sexu.

 

8 godzin temu, Nawigator napisał:

odziedziczy trochę nieruchomości (ona jak i jej rodzice chcą, aby było to też zapisane na mnie,

Chcą Ci ją sprzedać, ciekawe jaki haczyk w tym jest?

Jak już się zdecydujesz to bierz ją razem z nieruchomością!

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, Nawigator napisał:

- sprawy łóżkowe wypadają bardzo słabo: bardzo niskie libido, nie lubi oralnego (zmusza się do tego), często odczuwa dyskomfort (badania nic nie wykazały), tylko raz udało mi się podczas tylu lat doprowadzić do orgazmu... Nie wiem z czego to wynika - z poprzednimi dwiema partnerkami nie miałem takiego problemu, a powiedziałbym, że nabrałem doświadczenia. Brakuje jej seksapilu, szczerych chęci - chociaż moim zdaniem kobiety ze świadomością swojej seksualności to jednorożce.

@Brat Jan W mojej opinii Pani nikt nigdy specjalnie nie pobudził, jak się ktoś taki zjawi to kolega Nawigator dostanie kopniaka w tyłek. W 96 proc przypadków - pokaż mi Panią z niskim libido a pokaże, ci beciaka który jej nie pociąga. Kolega sam przyznał, że dał się zamisiakować, argument z brakiem wyjazdów integracyjnych według mnie nie trafiony, kobieta chce to zdradzi choćby na klatce schodowej. Potem jak będzie ją zapinał chad powie: Nawigator nigdy tak na prawdę mnie nie pociągałeś nie czułam tego ble ble ble. Fakt, Pani nie czuje tego.

 

8 minut temu, Brat Jan napisał:

Chcą Ci ją sprzedać, ciekawe jaki haczyk w tym jest?

Uważam, że: Wedle wioskowego paradygmatu Pani jest już trzeciej świeżości więc zostały wyciągnięte armaty w postaci przepisaniu nieruchomości. Pani 26, na wiosce zabrakło sensownych kandydatów nawet tacy z hektarami odpadli bo:

8 godzin temu, Nawigator napisał:

- jedynaczka (trochę uruchamia jej się jej księżniczkowatość - rodzice ją sponsorują przy zakupach np. 40 pary butów; miewa załamki jeśli jakiś dodatek nie jest taki jaki by chciała - ale która baba nie jest tak próżna)

Jaki sensowny pracowity wiejski chłopak zgodziłby się na takie marnotrawstwo? Rodzice kupujący buty? Halo, Ziemia?

 

Znalazłeś się ty @Nawigator obrotny z miasta czyli nawyk dobry, a że chaty nie masz spoko bierz, tylko niech już przestaną gadać my zapłacimy.

  • Like 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@NawigatorJak dla mnie stoisz przed bardzo poważnym dylematem i wyborem pomiędzy bardzo dobrą partią na matkę i "panią domu" oraz na życiową partnerkę. O ile w pierwszej kwestii pani wygląda na to że będzie się doskonale sprawdzać i będzie w swoim zywiole o tyle druga kwestia pozostawia bardzo wiele do życzenia. Sam wypunktowałeś te minusy: brak haju hormonalnego, czyli żadnych pozytywnych emocji, w łóżku jest słaba, czytaj: kłoda, leż i mnie zabawiaj, brak jakichkolwiek wspólnych zainteresowań o jakich moglibyście pogadać, wolny czas spędza na kanapie przed tv, czyli dla mnie to jest bardzo poważny minus, nie zajmuje się żadnym sportem, wieć kwestią czasu jest roztycie się (oby nie, skoro matka tak nie wygląda, jak wywnioskowałem, ale nigdy nie wiadomo), na dodatek sam zauważyłeś, że dałeś się sprowadzić do roli misia, a to bardzo źle rokuje na przyszlość malżeńską.

Co zrobisz to już Twoja sprawa, Twoje życie, jednak zbyt dużo jest tych sygnałów ostrzegawczych. Jeśli jedynymi powodami, dla których mielibyście stawać na ślubnym kobiercu są presja rodzin i wychowanie, to ja jednak bym się w to w takiej sytuacji nie pakował. Połknąłeś czerwoną pigułkę, a dałeś się sprowadzić do misia, w przyszłości misia bankomatu i nie potrafisz podjąć decyzji na bazie wlasnej wiedzy? Halo, coś mi tu nie gra. Wasze życie małżeńskie będzie wyglądać jak jedna wielka nuda.

Edytowane przez Krugerrand
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pamiętaj jeszcze taka rzecz, że ona gdyby znalazł ktoś ciekawszy od ciebie to nie miała by żadnych skrupułów i dylematów, ani poczucia winy, małżeństwo będzie pewnie poprawne jednak wielkiego szczęścia w nim nie znajdziesz, brak seksu spowoduje, że będziesz szukał na boku i tu się zaczną dramy i dylematy bo kochanka zawiedzie cię na bezdroża a potem jak wszystko uwalisz to cię oleje i będziesz wracał do małżonki jako przegrany, ja to widzę tak - musisz się rozmowie ze swoją panną co do seksu jeśli to nic nie da to ewakuluj się z tego układu, kurłła nie kapuje tych kobiet, co takiej zależy dać swojemu facetowi porządnie dupy raz na dzień, ile to roboty 20 minut i po sprawie, chlop zawodolony to związek udany - nie wiem baby maja zryte berety

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

40 minut temu, Ace of Spades napisał:

kurłła nie kapuje tych kobiet, co takiej zależy dać swojemu facetowi porządnie dupy raz na dzień, ile to roboty 20 minut i po sprawie, chlop zawodolony to związek udany - nie wiem baby maja zryte berety

Niech będzie godzina +- :) Ile tragedii i nieszczęść ludzkich + głupich decyzji można by wtedy uniknąć...

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Obliteraror napisał:

Niech będzie godzina +- :) Ile tragedii i nieszczęść ludzkich + głupich decyzji można by wtedy uniknąć...

No ba! Ja rozumiem, że ktoś może nie być tym mitycznym Chadem ale kurłła! jak panna bierze sobie jakieś Beciaka za męża to chyba jakaś tam sympatię do niego czuję, chyba nie ma totalnego obrzydzenia bo jak było to to już całkiem bez sensu, a jak chłopak w miarę się podoba to czemu jest z tym taki mega problem??? Baby są porąbane! 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To nie jest głupi post, znaczy się autora.

Przy odpowiednim podejściu będzie miał obsługę na całe życie a bzykać i tak będzie mógł.

Jednak jeśli go coś odpycha i to w tych najważniejszych sprawach - chyba bym sobie odpuścił.

Będzie bolało ale koniec końców wyrwanie zęba daje pozytywny wynik chociaż boli.

 

  • Like 1
  • Zdziwiony 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ogromne dzięki za odpowiedzi. Postaram dopowiedzieć jeszcze parę kwestii cytując fragmenty. Wyjdzie z tego księga, ale może komuś jeszcze ten temat pomoże w przyszłości:

 

 

18 godzin temu, GriTo napisał:

Ad 3  Bardzo filozofujesz (pozytywnie) ale jeszcze nie dostałeś wpierdol od życia (nie twierdzę, że zaraz nadejdzie). 

I tu jest racja - nie wstydzę się tego. Czasami umysł aż domaga się, żebym nie analizował. Niekiedy zazdroszczę prostym ludziom, chociaż przez brak zastanawiania się nad przyczynami i skutkami robią właśnie głupoty i nie wiedzą nawet co się stało i dlaczego. Złudna beztroska. Nieraz myślę o tym czy moje problemy z tego wątku to w ogóle problemy: idąc od początku - w mojej rodzinie zawsze były dramaty związkowe, małżeństwa bez polotu - spętane dziećmi, długami, mocnym byciem betą i brak kontemplacji, żeby sobie coś w życiu poprawić. Idąc dalej - ludzie są chorują, mają wypadki, biedują, mają zwyczajnie przejebane, a w dawnych czasach to już w ogóle 90% ludzie nie wybrzydzali. Tylko dlaczego mam stać na mieliźnie innymi wokół mnie, skoro mam skrzydła i silnik rakietowy? Nadal, ale coraz mniej trzyma mnie program katolicki. Nie jestem katolikiem. Wiem, że gdybym urodził się na Bliskim Wschodzie, byłbym Muzułmaninem. Wierzę w Boga - jako istotę, energię, która to wszystko stworzyła i składając księgi religijne w kupę wierzę, że ten świat jest po to, aby mimo cierpienia być dobrym, dać świadectwo i nie dołożyć skurwysyństwa od siebie.

 

Szczerze, nie ma w moim otoczeniu nikogo (poza pracą), kto chce wyjść ponad umartwianie się i stworzyć coś lepszego: biznes, odpowiedni dla niego związek, zbierać wiedzę o świecie, rozwój duchowy. Spotykam się więc z twierdzeniami, że jestem filozofem i że kto wyżej chce wzlecieć, ten mocniej pierdolnie o chodnik. "Zajmujesz się X? To nie ma przyszłości. Robota fizyczna się liczy"; "Chcesz dobrego seksu? Tak tylko w pornolach jest"; "Chcesz sześciopak? Tylko koksiarze mają sześciopaki, poza tym, to próżne"; "Chcesz wymarzoną sportową furę? Po co ci? Skodą fabią w gazie też zawieziesz bąbelki do dziadków" itp. Ludzie racjonalizują swoje nieróbstwo.

 

 

Wracając do wątku:

 

14 godzin temu, Obliteraror napisał:

Druga czerwona lampka. Takie imprezy to przepalanie pieniędzy. Nawet mając ich dużo, można je lepiej spożytkować, ku świetlanej przyszłości Młodej Pary : )) To Wasza decyzja powinna być, a rodzice powinni być pod tym względem wyrozumiali. Ale to kwestia subiektywna. Wioska wioską, ale odrobina zdrowego rozsądku nie zaszkodzi.

Wesele z przedupem to marzenie pańci. W ogóle w wioskach cały czas potrafią pierdolić o weselach - żyją od wesela do wesela, na których trzeba się z ilości jedzenia porzygać i serniczkiem docisnąć. Ja jasno zakomunikowałem, że nie będę łożył na cyrk. Zapłacę (jeśli to się odbędzie) połowę za rzeczy, które będą niezbędne, aby była fajna impreza. W cyrku rodem z programu "my sweet sixteen" nie zamierzam brać udziału. Ona i jej rodzice zaakceptowali, ale jestem przygotowany na przesuwanie granicy mojej cierpliwości. Ogólnie bawi mnie podejście, że para młoda ma się stresować czy wszystko dobrze wyjdzie - czy dewolaj będzie smakował wujkowi Mirkowi lub czy zagra choć 100 razy Zenek Martyniuk.

 

Osobiście traktuję huczne wesele jako kartę przetargową. Cieszyłbym się szczęściem pańci, ale podkreślałbym w odpowiednich sytuacjach, że potrafię się poświęcić, więc ona też musi. Z tym, że ja potrafię cieszyć się z każdej głupoty np. wesela i szczęścia bliskich osób, bo szkoda mi życia i chwil. Więc nikt by nie zauważył nawet, że robię to dla kogoś. A ona w przypadku chociażby oralu zachowuje się jakby odrabiała pańszczyznę. Wiem jednak, że kobieta z rozwiniętą inteligencją emocjonalną i pamięcią o poświęceniach jest rzadka jak Yeti, no i pewnie jak już jest to pewnie też wygląda jak Yeti...  Gdzież by tam pańcia ze stosunkowo wysokim SMV wiedziała, że wdzięcznością jest w stanie stworzyć samonapędzające się koło - synergię.

 

14 godzin temu, Obliteraror napisał:

Potężna czerwona lampka, bo na tym etapie związku Panie chcą zaprezentować się z jak najlepszej strony, by się dobrze zareklamować i "sprzedać". Brutalne, ale prawdziwe i nikt mnie nie przekona, że jest inaczej. Oczywiście, później może się wszystko spierdolić, jak Pani poczuje się pewna siebie ze swoim beta - misiem, ale na tym etapie z reguły jest dobrze albo bardzo dobrze. Jak jest kiepsko już teraz, to uważaj. Bo nie wierzę, że będzie lepiej. Oczywiście, może być to kwestia nierozbudzonego libido, braku uświadomienia sobie własnych potrzeb itd. Jesteś jej pierwszym partnerem? To wszystko siedzi w głowie. I jak sama nie będzie wyrażać chęci do zmiany, to zapewniam Cię, że lepiej nie będzie. Niestety.

I to jest coś co w przypadku mojej pańci najbardziej mnie rozkłada. Były rozmowy - kończyły się lamentami "nie akceptujesz mnie taką jaka jestem!". Odpowiadałem "No, tak - ja się staram, ty też bądź lepsza". Płacz, a potem dwutygodniowa rewolucja i powrót do szarej codzienności. Matka, ciotki, koleżanki są babami z wyjebaniem na potrzeby swoich beta misiów - to ona ma się wyłamać z szeregu? W jej przypadku chyba nikt nie dał jej przykład. Śmieszy mnie to, że powyżej wspomniane panie widząc czasem mój wkurw mówią mi, że ona czuje się niepewnie i czując pewność dopiero rozwinie skrzydła... Inwestycja jak w kupon toto lotka normalnie. Nie powinno być odwrotnie? Też nie wierzę w wieczne zabieganie - sprzedaż w końcu trzeba domknąć umową... Potem zależy wszystko od tego czy gość jest zabezpieczony, ma tajemnice, nie ujawnia dochodów, zaskakuje, ma wyrąbane, a pańcia boi się odejścia. Pracuję nad tym.

 

Mój problem polega na tym, że dopiero po 2 latach związku się przebudziłem, kiedy dałem już sobie wejść na głowę i stać się misiem. Nigdy bym już nie popełnił takiego błędu, że wraz z moją kobietą stalibyśmy się wręcz jak kumple. Pewna doza przyjaźni, głupotek w związku jest ważna, ale więcej to kręcenie bata na siebie. Dopiero wtedy zrozumiałem, że mogę zachowywać się inaczej - mieć wyrąbane, a wtedy będzie bardziej lgnąć do mnie. Nie ujawniam dochodów, mam swój świat, swoje przemyślenia, czas dla siebie, wyjścia i wyjazdy bez niej. To powoduje u niej pewnego pierdolca - zwykle pozytywnego. Przy czym ona pamięta czasy misia. Boję się, że trudno będzie mi zbudować odpowiedni szacunek, który chciałbym mieć. A nawet jeśli, to mój wkład energii w to podczas pierdolnięć drzwiami będzie bardzo duży. O co tak naprawdę walczę? Ja mam ją nauczyć kobiecości?

 

Przykłady:

  • Robi podśmiechujki, gdy poruszę jakiś głębszy temat np. gdy gapiąc się w ciemne niebo w Bieszczadach naszło mnie że gwiazdy są tak daleko i jesteśmy w sumie tak nieistotnym pyłem. Mówię, że widzimy właśnie światło sprzed milionów lat - taka gadka. Wydaje mi się, że ma mnie wtedy za pizdę romantyka. Przecież jej ojciec i kolesie z wioski w tym czasie myślą ile nazajutrz opierdolą kostki brukowej. To jest męskie. Dopiero gdy walnę w stół, to opamiętuje się i przeprasza mnie. Zakładam, że wewnętrznie myśli nadal swoje.
  • Rozwala intymne sytuacje wydurnianiem się. Tu mój błąd, że nie nie wyszedłem w takiej chwili. Ale jaja spuchnięte zrobiły papkę z mózgu...

 

 

14 godzin temu, Obliteraror napisał:

Kolejny alert - na poziomie feromonów i biologii coś już Wam nie gra. Tzn. Tobie. Zapach jest IMO ważny. Mnie kiedyś wystarczyło przejechać ręką włosy przyszłej żony i np. powąchać jej długie włosy (taki mój fetysz), że od razu bym ją w progu wychędożył.

 

13 godzin temu, Brat Jan napisał:

Zapach? Nie dopasowanie genetyczne?

A Ty dla niej ładnie pachniesz? Może to i u niej jest i ma blokady przed seksem, oralem.

To jest dla mnie dziwne. Moja była miała właśnie niesamowicie przyciągający zapach - niesamowicie mnie ruszał. Przy obecnej jest coś nie tak. Zrobiłem nawet eksperyment i kupiłem jej perfumy takie jakie miała była. I jaki efekt? Zupełnie inaczej pachną. Gorzej.

Pańcia nieraz sama z siebie mówi mi, że uwielbia zapach mojego ciała. Wydaje mi się, że z tym oralem jest tak, że była wychowywana przez ojca na w miarę twardą i dla niej oral to poniżenie jej. Ma jakiś konflikt wewnętrzny w sobie. Z jednej strony chciałaby być zdominowana i mówi mi to (a ja robię to), ale być w tym kompletnie bierna i najlepiej na misjonarza, bo wtedy jest najwygodniej. Nie rozumiem tego.

 

14 godzin temu, Obliteraror napisał:

Źle. Tak jak Ci napisałem wyżej, lepiej nie będzie. Jeżeli z natury nie jesteś podobny, nie jesteś 100% domatorem, który chce się podzielić swoimi pasjami z najbliższą Ci osobą (w teorii), będzie c ciężko. Możesz próbować coś wykrzesać w tej materii, ale o ile zachęta do sportu jest prostsza do zrealizowania, to braku szerszych zainteresowań nie przeskoczysz.

Jestem za tym, że pewne zainteresowania powinno się dzielić, a pewne zostawić dla siebie. Zazdroszczę trochę parom wspólnie ćwiczącym na siłowni - choć to kończy się tak jak górskie wędrówki. Ja przyjechałem pozdobywać szczyty i napawać się spokojem i widokami. Ona też kocha góry - wjeżdżać na nie. Laski uwielbiają też podróżować - głównie opierdalać się. Gdy jednej z drugą się spyta jaki mają kolejny cel, to odpowiedzą, że nie wiedzą - byle w jakieś ładne miejsce.

Fajnie byłoby móc słuchać podobnej muzyki, pograć czasem na gitarze, a ona wtedy mogłaby coś zaśpiewać ? Obić sobie ryje w tekkenie.

Koc i TV mnie zabijają.

 

14 godzin temu, Obliteraror napisał:

To jest IMO do zmiany, bo miałem początkowo trochę podobnie. Jeżeli Ojciec ma trochę oleju w głowie (a zakładam, że ma, z tego co piszesz o tej rodzinie), to doceni Twoją pracę umysłową, chyba że jest totalnym prymitywem ciętym na tzw. "jajogłowych". Trochę to może potrwać, ale jest to jak najbardziej do korekty. Pytanie, czy warto, jeżeli wiele jest innych negatywnych czynników. Sam musisz sobie na nie odpowiedzieć.

Ja bardzo szanuję pracę fizyczną. To obecne czasy dają możliwości pracy w gównozawodach i gównobranżach, które mimo wszystko przynoszą więcej siana. Ja wybierając moją drogę połączyłem swoją pasję właśnie z zamiarem ukrojenia sobie większego kawałka tortu.  Tak naprawdę nie obchodzi mnie co myśli jej rodzina. Oni mają takie fazy: naprzemiennie gratulują mi poukładania w głowie, ale często im się uruchamia kult zapierdalania - że tylko cipa nie potrafi zbudować stodoły. Czuć tu dużo zazdrości, że mi się nawet tyłek nie spoci, a zarobię w tym czasie więcej. Ja z kolei mam świadomość, że bez mojej pracy świat by sobie poradził, a stodoła to jednak przydatna rzecz i to nie kobiety je budują. W wolnej chwili pomagam im dla rozruszania kości - podpatruję. Fajna odskocznia, choć ciężka praca. Bardzo ją szanuję.

 

14 godzin temu, Obliteraror napisał:

Jakby rzeczywiście Cię pragnęła, to byś z łóżka na tym etapie nie wychodził - gwarantuję. Pod nos miałbyś najlepsze frykasy, przygotowywane dla kochanego misia i seks w każdej pozycji i miejscu. Wersja demo ma swoje prawa, gdy towar zamierza się dobrze sprzedać : ) A tutaj tego nie masz, już TERAZ, a nie 3-5-7 lat po ślubie.

 

14 godzin temu, Obliteraror napisał:

Szczególnie że sam piszesz, że miałeś mało kobiet przed "formalizacją". Wiem coś o tym również, jakie wtedy michałki roją się w głowie, nawet w udanym związku.

I tu jest pies pogrzebany. Miałem w swoim życiu kilka krótkich szczeniackich związków i dwa długie z kłodami. Bardzo często myślę o innych. Uwielbiam wstępny etap znajomości, zadziorne uśmiechy kobiet, kurwiki w oczach, chociaż poza fajnymi przeżyciami nie buduje to żadnej wartości (tylko co w życiu ją ma?). Mam wrażenie, że tkwiąc dalej w związku, który jest średni i gdzie nic nie naobiecywałem tracę bezpowrotnie bardzo dobry etap mojego życia. Co więcej - boję się, że za 5-10 lat pęknę, bo nie będę potrafił nawet docenić tego co dobre w mojej pańci. Zniszczę wtedy ją, siebie, dzieci - na własne życzenie. Chociaż tak nie musi się stać.

 

12 godzin temu, traper napisał:

Podstawowe pytanie brzmi: czy żenisz się z intercyzą? Bo jeśli nie i boisz się o niej wspomnieć, to ja na Twoim miejscu bym się w życiu tak nie narażał.

Rzucałem kiedyś bardziej w poważnych żartach temat intercyzy. Bardzo się oburzała. Starała się to komunikować w taki "kobieco-dojrzały sposób", żeby odeprzeć mój "szczeniacki pomysł". Mówiła, że dla niej to byłby policzek, bo małżeństwo to wspólnota - że trzeba sobie ufać. Jak sobie wyobrażam co chwilę myśleć o tym co jest czyje.

Muszę się poedukować w temacie intercyzy. Obecnie sytuacja wygląda tak, że ja zarabiam 4 razy tyle co ona i mam realną perspektywę na więcej w przeciągu kilku najbliższych lat + dochód pasywny. Ona ma wypłatę 2000 zł bez perspektyw na więcej (znaczy są, ale po co się męczyć - od tego jest mąż...), ale otrzyma po rodzicach dwa domy i atrakcyjne działki, oszczędności. Ja 2 lata temu zacząłem od zera i nic nie dziedziczę - nie mam o to żalu, bo cieszą mnie rzeczy do których sam dochodzę. Nasze nowe mieszkanie/dom składałoby się w 50% z mojego kapitału i z 50% kapitału jej rodziców (czyt. jej). Ja nie chcę nic co jest od jej rodziców - to tylko zobowiązania i więcej trawnika do wykoszenia.

 

Chociaż tu jej ojciec raz przy wódeczce zaznaczył, że cieszy się, że będzie mógł oddać pewne sprawy w nasze ręce, ale że domu rodzinnego na pewno nie podzieli na 2. Chce zabezpieczyć swoją córkę w razie czego. Szanuję to - zrobiłbym tak samo mając córkę/syna.

Przy najbliższej okazji wskrzeszę temat intercyzy i będę się upierał, ale najpierw muszę doczytać na ten temat, bo nie wiem jak to odnieść do mojej sytuacji.

 

 

12 godzin temu, Jaśnie Wielmożny napisał:

W mojej opinii Pani nikt nigdy specjalnie nie pobudził, jak się ktoś taki zjawi to kolega Nawigator dostanie kopniaka w tyłek. W 96 proc przypadków - pokaż mi Panią z niskim libido a pokaże, ci beciaka który jej nie pociąga. Kolega sam przyznał, że dał się zamisiakować, argument z brakiem wyjazdów integracyjnych według mnie nie trafiony, kobieta chce to zdradzi choćby na klatce schodowej. Potem jak będzie ją zapinał chad powie: Nawigator nigdy tak na prawdę mnie nie pociągałeś nie czułam tego ble ble ble. Fakt, Pani nie czuje tego.

Bardzo możliwe, że mam zbyt dobre serducho dla niej - mimo wylania tutaj tyle żalu. Widzę, że ma słabość przez gadzi mózg do prostych gości - wręcz głupkowatych, upartych i bez przyszłości, którzy chodzą własnymi ścieżkami i tylko raz na jakiś czas przytulą swoją pańcię. Testy genetyczne i tak miałaby jak w banku. U niej w wiosce mocno napiętnują zdrady - widać jak się tam stresują i emocjonują takimi sprawami. Ale licho wie czy to tylko nie podkręca ochoty u nich na takie akcje. Ewentualnie może jej podkręci się libido jak już będzie 30-40stką i będzie po frytkach. Jestem jej pierwszym poważnym partnerem.

 

 

11 godzin temu, Ace of Spades napisał:

kurłła nie kapuje tych kobiet, co takiej zależy dać swojemu facetowi porządnie dupy raz na dzień, ile to roboty 20 minut i po sprawie, chlop zawodolony to związek udany - nie wiem baby maja zryte berety

Właśnie to jest dla mnie największa zagadka. Kiedyś podczas poważnej rozmowy popełniłem błąd i powiedziałem, że jeśli będzie robiła mi takie miłe niespodzianki (seks, ubranie się czasem tak jak lubię), to nie pomyślę już o żadnej innej. Rezultat: brak rezultatu. Niby zrozumiała, ale wydaje mi się, że ona nie czuje klimatu - nie potrafi, choć chciałaby. Mamy różnicę temperamentów.

 

 

 

Teraz krótko o jej pozytywach:

5 godzin temu, JoeBlue napisał:

Przy odpowiednim podejściu będzie miał obsługę na całe życie a bzykać i tak będzie mógł.

 

12 godzin temu, Krugerrand napisał:

Jak dla mnie stoisz przed bardzo poważnym dylematem i wyborem pomiędzy bardzo dobrą partią na matkę i "panią domu" oraz na życiową partnerkę. O ile w pierwszej kwestii pani wygląda na to że będzie się doskonale sprawdzać i będzie w swoim zywiole o tyle druga kwestia pozostawia bardzo wiele do życzenia

Poznałem blisko bardzo tylko dwie panie - nie mam więc punktów odniesienia. To trochę jak czasy po odkryciu Australii: jeden rabin powie, że nie warto porzucać domu, bo w Australii jest tylko gorąco i są paskudne robale, drugi rabin z kolei powie, że w dupie byłeś, gówno widziałeś - tam znajdziesz swoje miejsce i zajebiste kangury.

Nie wiem jak jest gdzieś indziej czy moje oczekiwania przy całym skurwysyństwie, problemach na tym świecie nie są z kosmosu. Z moją pańcią raczej (ale nie ma pewności) i tak będę miał lepiej niż z rzeszą instagramerek, tinderek - to myślenie czasem mnie dopada. Nie znam żadnego związku, gdzie bardzo często po latach byłby ogień.

 

Pisałem wyżej o tym - pańcia świetnie zajmuje się domem, kuchnią, dziećmi, nie przepierdala ani mojej ani jej kasy (ciekawe co byłoby, gdyby nie jej rodzice), nie przypominam sobie, żeby odmówiła mi seksu (jak z posągiem, ale jednak). Nie odwala jej w temacie podróżowania. Jest skromna, jest tradycjonalistką. Czasem wydaje się jakby była pogubiona na seksualnym rynku i w tym zwariowanym świecie, gdzie każdy tylko chce więcej i więcej zamiast skupić się na chwilach z najbliższymi, bo życie jest krótkie i kruche.

 

I tu już kończąc znajduje się mój największy problem. Marzę o tym, aby coś pierdolnęło albo w jedną albo drugą stronę, żeby nabrać pewności. Nic takiego jak na złość się nie dzieje. Z chciwą, wredną suką już dawno bym nie był, a moja pańcia w gruncie rzeczy ma dobre serducho i wygląda na to, że nie radzi sobie z moimi potrzebami, inteligencją emocjonalną i bardziej skomplikowanymi sprawami. We mnie budzi się (zbawiciel) chęć pokazania jej, że może być lepiej, ale ona nie rozumie po co się zmieniać - wręcz nie życzy sobie zmieniania jej, bo ma swój świat pełny szczęścia i nieszczęścia, ale jednak jej świat.

Po prostu serce mi pęka na myśl o tym jak będzie cierpiała, gdybym odszedł (już były tego namiastki). Nic z tego nie będzie rozumiała - mam wrażenie, że nieźle ją poturbuję. Tylko kto o mnie będzie się martwił? Wątpię, że ona tak się troszczy o mnie. Gdyby tak było, nie zakładałbym tego wątku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Nawigator

Czego Ty nie zrozumiałeś? Daj jej spokój.

Zasługujesz na lepszą kobietę, przy ktorej rozwiniesz skrzydła.

Twoja partnerka zasługuje na lepszego faceta, który doceni święty spokój i stabilizację. Nawet jeśli bez fajerwerków.

 

Razem, niczego dobrego nie stworzycie.

Pisze Ci to gość, który wszedł w związek z podobnymi różnicami. 

 

Stary, za bardzo rozwlekasz myśli. Działaj.

Edytowane przez Yolo
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, Jaśnie Wielmożny napisał:

Jak wyglądała wasze najszczersza rozmowa w tej kwestii na ile umiesz się zdobyć a na ile ona we wspólnej refleksji?

Powiedziałem jej większość tych rzeczy, które tu opisałem - podkreśliłem, że zachowuje się jak księżniczka i sama się wpędza w lata. Może odejść w każdej chwili jeśli nie chce popracować nad sobą tak jak i ja idę z nią na kompromisy dla jej uciechy. Mówiłem, że mam swoje wymagania, których nie odpuszczę. Były płacze, że jej nie akceptuje takiej jaką jest, odbijanie piłeczki, że się rozczulam nad sobą i filozofuję. Finalnie jednak obiecała, że będzie pracowała nad sobą. I tak rzeczywiście się dzieje zawsze przez pewien czas, a potem zapomina lub raczej wymyka jej się to spod kontroli - bo nie czuje się sobą. Ja też odpuszczam w chwilach słabości, bo poświęcam się pracy zawodowej i nie chce codziennie wracać  wypruty psychicznie, by i w domu się wypruwać.

 

Jedyne punkty, których nie poruszyłem nigdy to: fakt, że się nie wyszalałem, kwestii jej zapachu (i tak by nie zrozumiała), że coraz częściej staje się dla mnie aseksualna nie tyle przez wygląd, co przez sposób bycia, że czuję że nie mam żadnych realnych korzyści z tego związku.

 

Kiedyś przy jej koleżankach powiedziałem, że mężczyzna nie ma żadnych korzyści z małżeństwa poza wspólnym rozliczeniem podatku (próg), ale zaoszczędzoną kasę i tak wywali na kobietę x5. Zapadła cisza, po chwili fochy - że jak można kalkulować tak małżeństwo. Chciałem więc, żeby wymieniły choć jedną inną zaletę. Nic sensownego nie wymieniły. Pojawiła się szklanka na starość (klasyk) i obowiązki domowe - że mężczyźni nie radzą sobie sami i żyją w chlewie. Powiedziałem, żeby się rozejrzały dookoła po moim lokum (bardziej zadbane niż ich pokoje- gdzie pod stertą ubrań podobno jest fotel), Podsumowały, żeby moja pańcia jeszcze sobie przemyślała, bo jestem straszny. Ona trzymała z nimi, ale tak niepewnie, bo wiedziała jak jest naprawdę. 

 

Szczyt szczerości pańci to było powiedzenie, że jestem najbardziej niezdecydowanym, nierodzinnym gnojkiem jakiego zna. Ale bez większej refleksji.

Po jej stronie brakuje mi tego, żeby po burzy nakreślić plan naprawczy. U pań jest tylko pierdolenie jak Paulo Coelho: "musimy walczyć o siebie, nie analizować za wiele, tylko spędzać ze sobą więcej czasu"....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Nawigator napisał:

Może odejść w każdej chwili jeśli nie chce popracować nad sobą tak jak i ja idę z nią na kompromisy dla jej uciechy. Mówiłem, że mam swoje wymagania, których nie odpuszczę. Były płacze, że jej nie akceptuje takiej jaką jest,

Bo nie akceptujesz.

Wszedłeś w związek z kimś kto nie spełnia Twoich oczekiwań i próbujesz wszelkimi sposobami tę osobę zmienić.

Ona nie musi tego robić. 

Ma swoje oczekiwania i Ty też tu nie błyszczysz.

 

Nie masz prawa takich zmian wymagać.

Gdyby nawet udało Ci się, ta zmiana minie w dniu ślubu, najpóźniej po urodzeniu dziecka. I co dalej?

Twoje zadanie polega na tym, by wybrać kobietę która naturalnie będzie rezonować z Twoją osobowością. 

 

 

 

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Yolo Masz całkowitą rację. Ja nie jestem święty, nigdy nawet nie próbowałem startować w tym konkursie. Niby banał - to co napisałeś, ale potrzebny mi taki kubeł zimnej wody. Próbuję tutaj uszczęśliwiać na siłę i na swoją modłę, a w rezultacie krzywdzę.

 

@traper dzięki za poświęcenie czasu na twój post. Poważna rozmowa o intercyzie na pewno już niebawem się odbędzie.

13 minut temu, traper napisał:

Ciekawe czy gdybyś zarabiał tyle co ona, to też by Cię kochała i chciała ślubu :D

Nie sądzę. Najlepsze wspomnienia mamy z miejsc, do których było nas stać pojechać (żadne drogie wyjazdy, ale jednak) - bo kogo stać przy 2000 zł na opłaty, życie i utrzymanie samochodu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.