Skocz do zawartości

Syndrom Piotrusia Pana wg Jordana B Petersona


BigDaddy

Rekomendowane odpowiedzi

 

Ciekawa analiza odnośnie dorosłości i odpowiedzialności za własne życie. Szczególnie ciekawe jest rozpatrywanie jej w kontekście tego co jest głoszone na forum, bo dla mnie to forum i audycje Marka były takim wprowadzeniem w dorosłość, brutalnym ale potrzebnym rozprawieniem się z 'nibylandią'.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja osobiście nie lubię retoryki pana Petersona. Temat, który podejmuje jest niesamowicie szeroki i wątpię żeby ktokolwiek był w stanie ugryźć go w ten sposób, żeby wyznaczyć nowy zadowalający trend w, bądź co bądź, planowaniu celu i sposobu życia każdego człowieka. Wielu ludzi starszej daty zakłada, że archetypy nieświadomości zbiorowej jak studia, stabilna praca i ślub są nadrzędne do życia. A kto był na studiach ten dobrze wie, że "gówno" cię tam nauczą, kto pracował na etacie ten wie że ani pieniędzy tam dobrych nie zdobędziesz a twoje zdrowie psychiczne pewnie podupadnie, a o znaczeniu ślubu to już na tym forum nie muszę wspominać. Mnie osobiście nie pociąga wizja człowieka, który w wieku 25 lat już nie ma czasu, siedzi codziennie w automatycznej pracy i musi świeżo po "wykształceniu się" zapierdalać jak wół, żeby przeżyć i odhaczyć wszystkie społeczne kamienie milowe. Zmiana mentalności jak najbardziej, ale ochocze wskakiwanie do maszynki do mielenia inteligentnego mięsa - nie. Nie urodziliśmy się za karę.

Może według wielu taki punkt widzenia będzie podpadał pod syndrom Piotrusia Pana, ale ja to nazwę inaczej - "dorosłość" w takim wydaniu jest to śmierć indywidualności, powołania, intuicji, naturalnego trybu życia. W zamian dostajemy świstki papieru, alkohol, tanią rozrywkę i obietnicę bezpieczeństwa. A tuż po zakończonym procesie jesteśmy martwi w środku - wyzuci z emocji, uczuć, wyższych wartości, duchowego powołania, z kompletnie zrujnowaną psychiką, czekających na cios łaski. To jest cel egzystencji homo sapiens sapiens? Może.

  • Like 19
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

@Figurantowy Czołem bracie, przeczytałem to co napisałeś i trochę mnie ubodlo twoje stwierdzenie, że na studiach Cię gowno nauczą. Faktem oczywistym jest, że szkoła życie jest najlepsza. Nie wiem skąd bierze się ta nagonka na studiowanie. Trzeba być świadomym, że każdego do wyuczonego zawodu nie przyjmą i może z tad pochodzi frustracja. Pozatym jest tyle czynnikow które mają wpływ na to jak potoczy się kariera. Nie pracuje w wyuczonym zawodzie ale mam świadomość, że dzięki temu ze poszedłem studiowac to mam ogólne pojęcie w tematyce i wiem jak sie po niej poruszać. Moze kiedyś uda się to wykorzystać. Dziś podobno bycie inżynierem czy innym fachowcem nie polega na recytowaniu z głowy tych wszystkich reguł. Trzeba umiejętnie działać wykorzystujac narzędzia które poznałes. A studia sprawiaja, że poznajesz tematyke w mniejszym czy większym stopniu. A co do tematu to niewiem czemu ale lubie tego Pana i trafia do mnie to co mówi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Polmartwy Osobiście nie znam ludzi, którym wiedza zdobyta na studiach sama w sobie otworzyła drzwi do dużych pieniędzy czy wielopoziomowego rozwoju. Większość ludzi w tym okresie zaczęła sama prowadzić gospodarstwo domowe, poznawać rozgarniętych intelektualnie znajomych, zdobywać pierwsze konkretne pozycje do wpisania do CV, imprezować do granic wytrzymałości i ruchać za wszystkie czasy. Prawie cała "otoczka informacyjna" uleciała z głowy w tempie błyskawicznym. Kto na studiach rozwijał swoje pasje i sam się dokształcał ten miał lepszy start, ale na palcach jednej ręki można było wyliczyć osoby, których wiedza z wykładów cokolwiek ruszała. Ot papierek.

@Jaśnie Wielmożny Bardziej skłaniam się do rozwijania adaptacji, elastyczności, umiejętności interpersonalnych. I moje cele są długofalowe, zgodne z tym co mi sprawia największą satysfakcję. Kwestia środków czyli pieniędzy, towarzystwa, pozycji społecznej to sprawa drugorzędna, ponieważ nie mogę nad tym zapanować. Każdy powinien się kierować swoim własnym wewnętrznym kompasem, idea dzielenia postaw na złe/dobre jest śmiertelna dla natury życia, natomiast zbawienna dla ludzi tworzących dany wzorzec, gdyż czerpią oni mnóstwo korzyści z osób, które mu nie podołają .

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kam on:Syndrom powstały w Bravo Girl i innych tabloidów coby "udowodnić jacy faceci są "nieodpowiedzialni""

Tjaaa, jesteś Piotrusiem Panem bo nie chcesz mieć dzieci zarabiając  1.6kPLN na renkę...

Tyle powiem: Czeba było uważać na lekcji biologii i matematyki i było by jaśniej - f szczególności procent składany :D

pozdro

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lubię Petersona, walczy przeciwko cenzurze i stawia się nowym wynalazkom lewicy. Jego kariera zaczęła się gdy uniwersytet na którym pracował chciał zmusić wszystkich aby podporządkowali się lewackiej nowomowie. Trzeba jednak rozumieć kontekst w którym ten wykład został zrobiony. Peterson ma żonę i dzieci, jest człowiekiem starszej daty jak i jego luba. Nie wie chyba do końca jak dzisiejsze kobiety się zachowują mając tyle okazji by osiągnąć swoje cele, że są wynagradzane za rozwód itd. Nie winiłbym go za to, to tak jakby się obrażać na rodziców dziwiących się że ktoś nie chce ślubu. Skąd mają wiedzieć jaki cyrk mamy w obecnych czasach, gdzie kobieta 5/10 rozpuszczona likami na tinderze chce faceta 1.90 10k+ oraz musi być przystojny! Natomiast ogólny zarys wypowiedzi, wzięcie życia w swoje ręce jest uniwersalny i to mi się podoba w jego wypowiedzi. Zresztą świetnie rozbraja feministki:

 

 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

36 minut temu, Perun82 napisał:

Tak sam jak ze sformułowanie "Ustatkować się". Nie masz siana, mieszkania, ale bierzesz samice i majstrujesz bombelka - ustatkowałeś się. Masz własne mieszkanie, dobrze zarabiasz, rozwijasz się - syndrom Piotrusia Pana.

O to to właśnie mi chodziło tylko 6 Harnaś zaczął działać i się wysłowić nie potrafiłem ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tu chodzi o to: masz mieszkanie, rozwijasz się, zarabiasz, oszczędzasz - niedojrzały piotruś, bo.... nie daje się eksploatować macierzy - kobietom, właściwie ich imperatywom biologicznym (potomstwo, gniazdo, wygody etc). A powiedz Ty Bracie jakiejś, że chciałbyś zagwarantować sobie odpowiednie szanowanie twojego imperatywu tj. określona ilość seksu na jakąś jednostkę czasu... osz ty świnio, w miłości nie o to chodzi! Powiedz żeś odwiedził profesjonalistkę, gdy to przecież byłeś niezbyt bogaty na małżeństwo, nie miałeś smv, by Panie same wchodziły ci do łóżka, naśmiewanie się z prawiczka itd.- to "jesteś skreślony" tak po prostu, nie ma dla Ciebie empatii. Kobieta zaś jeśli "zainteresuje się", nie możesz odrzucić propozycji, bo Cię znienawidzi. One jak małe piotrusiaczki chcą i mają dostać, a ty chamie nie rozumiesz jej uczuć. Dlatego nazywam takie "shaming'i" programem ochronnym gynocentrycznego matrix'a.

Edytowane przez AdamPogadam
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I trochę pomieszano tutaj pewnie rzeczy.

Np. dziecięcy (męski) bunt przeciwko podporządkowaniu się nazwano wstępem do braku odpowiedzialności.

Nigdy tak nie było, a teraz tym bardziej nie jest.

Mężczyzna ma branie odpowiedzialności w genach, a bunt jest tego przejawem,. A nie zaprzeczeniem.

Bunt nie oznacza że chłopak chce coś zrobić głupiego i nie brać za to odpowiedzialności. Oznacza jedynie że chce coś zrobić po swojemu, i być może ponieść też tego konsekwencje jak coś pójdzie źle. Wykonując pewne rzeczy nauczy się co jest bezpieczne a co nie. Co warto robić a co nie. Blokowanie buntu zablokuje dziecku-mężczyźnie możliwość rozwoju. Jakim cudem w przyszłości ma brać odpowiedzialność, skoro jedyne czego będzie nauczony to postępowania zgodnie z dyktatem innych osób?

 

Tak było zawsze, a dzisiaj jest jeszcze gorzej.

Bo o ile kiedyś tępiono samowolne zachowania chłopaków w postaci rozrób, kradzieży, ale pozwalano na grę na boisku, łażenie po drzewach, szybką jazdę na rowerze.

To dzisiaj się blokuje wszystko. Nazywając to nieodpowiedzialnością. Może to i jest nieodpowiedzialność, ale to jest męska droga do odpowiedzialności.

Może po prostu mężczyzna jako dziecko musi popostępować nieodpowiedzialnie, żeby się na przyszłość nauczyć jak być odpowiedzialnym.

 

A co do samego syndromu, to w sumie 90% dzisiejszych kobiet wpada w tą definicję.

  • Like 5
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pojęcia się pomieszały, bo dzisiaj to nie działa tak jak kiedyś.
Odpowiedzialność to konieczność (czy chęć) odpowiadania za własne czyny, czyli możliwość naprawiania szkód które się potencjalnie wyrządzi. Są tu 2 ważne punkty które muszą być połączone:
1. Samodzielne podjęcie decyzji.
2. Samodzielne naprawianie szkód gdy one powstaną.
Jest też punkt 2B, czyli możliwość samodzielnego odbierania zasług gdy decyzja doprowadzi do czegoś dobrego (nie spowoduje szkód tylko jakieś zyski). Ale to w tym przypadku nieważne bo mowa jest o wyzbywaniu się odpowiedzialności za błędne decyzje.

W dzisiejszym lewackim świcie to już tak nie działa.
Państwa są opiekuńcze a do tego kontrolują społeczeństwa regulacjami.
Rozwala to punkty 1 i 2. Oraz połączenie tych punktów.
Nie ma możliwości samodzielnie podjąć decyzji. Trzeba działać tak jak każe państwo.
W przypadku powstania szkody nie ma odpowiedzialności tylko kara. Jak ktoś wyrządzi szkodę to zamiast ją naprawiać idzie do więżenia.
Czyli traktuje się ludzi jak dzieci. Nic więc dziwnego że swój rozwój umysłowy mają na poziomie dziecka.
Dzieciom się nie pozwala podejmować samodzielnie decyzji, a w razie wyrządzenia szkód naprawiać ich. Tylko się im daje lanie a naprawia samemu.
Sam miałem takie sytuacje. Uszkodziłem w szkole tablicę. Mogłem ją naprawić sam, ale nie. Ja dostałem lanie a ojca wzywali na naprawę. Tak to działa i w dorosłym życiu w lewackim państwie.
Jak spowodujesz wypadek, to nie płacisz za szkody tylko płaci ubezpieczyciel. A Ty płacisz mandat. Nie ponosisz więc odpowiedzialności, tylko karę. Kara nie trafia do ofiary wypadku (tak jak lanie dziecka nie naprawia szkody a nie nie zadośćuczynia za tą szkodę). A często się zdarza że naprawę można zrobić łatwo albo nawet samodzielnie.
Podobnie jest w małżeństwach. Mężczyzna nie może wpływać na małżeństwo, więc co dziwnego że nie chce za nie odpowiadać?
Nie ma też możliwości naprawiania małżeństwa. Bo decyduje kobieta.
Nijak to nie spełnia definicji odpowiedzialności.
Odpowiedzialność byłaby gdyby mężczyzna podjął złe decyzje, a potem mógł je naprawiać.
A tu decyzje podejmuje kobieta, oraz sąd rodzinny reprezentowany przez kobiety. Nie ma możliwości naprawiania, jest tylko kara w postaci alimentów.
Brak chęci wchodzenia mężczyzn w małżeństwa to nie brak chęci wzięcia odpowiedzialności, lecz brak chęci wchodzenia w układ w którym ponosi się kary za nie swoje decyzje.

Jedyną decyzją mężczyzny jest decyzja o wejście w małżeństwo.

To tak  jakbym ja podejmował decyzję o podjęciu się pracy, ale obliczenia, spawanie i odbiór prac robił by ktoś inny. Ja nie miał bym na to żadnego wpływu ale miał bym ponosić konsekwencje błędów w obliczeniach, w konstrukcji i odpowiadać za ewentualną katastrofę budowlaną.
Niechęć wchodzenia w taki układ to zupełnie coś innego niż nieodpowiedzialność.

Ten duchowny wyżej na początku trochę pomieszał mówiąc o wchodzeniu w małżeństwa. Pominął właśnie tą sprawę z możliwością wpływania na małżeństwo.


Ale potem mówi dobrze. Tylko że to co mówi to spełnia praktycznie każda kobieta.
Ciągła konieczność akceptacji (konieczność dostawania atencji).
Niechęć podejmowania decyzji.
Nieakceptowanie porażek, a w razie porażki zwalanie winy na drugą osobę.
Wymaganie robienia wszystkiego za nią, bo jej się należy.

Toż to klasyczna dzisiejsza kobieta księżniczka, a nie żaden mężczyzna Piotruś-Pan.

 

Jeżeli nawet tacy mężczyźni Piotrusie-Pany istnieją, to nie robią nic ponad to co robi klasyczna kobieta.

Tak jak brzydka kobieta robi to co klasyczny mężczyzna (musi pracować i nie ma przywilejów).

O co więc całe larum?

Edytowane przez imprudent_before_the_event
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ehh. Piotrusiem Panem jesteś gdy pomimo lat jesteś na etapie nastoletnim:

Mieszkasz z rodzicami albo jesteś na ich utrzymaniu i nie robisz nic by to zmienić, bo tak wygodniej. Nie musisz prać, gotować, prasować, a czasem zbierac własnych brudów, płacić rachunków. Robi to mamusia

Szukasz super laski by było fajnie bo starzy co jakiś czas gadają byś się ogarnął. Ale takiej laski co da Ci seksy i nie będzie narzekała że trzeba łazienkę umyć bo to mniej fajne od maratonu z netfliksa czy kolejnej gry.

 

Bo Drodzy Bracia, Piotruś rozwija swoje pasje i zainteresowania. Ale te zainteresowania to może być wbijanie kolejnego levelu w grze mmorpg, picie kolejnego gatunku piwa, klubologia stosowana, kolekcjonowanie. Świat za nimi nie ma znaczenia. Liczy się fun.

Są jak laska która wydaje całą kasę na kosmetyki bo pasjonuje się kosmetyką. To że potem nie ma na czynsz jest bez znaczenia.

 

Na forum mieliśmy damskiego piotrusia z pasją pt. Walka z patriarchatem. Żyjącego na koszt dziadka i nie robiącego nic by to zmienić.

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest tak jak napisał @Libertyn, ale to tylko jeden ze sposobów objawienia się objawów Piotrusia Pana. Praktycznie jedyny możliwy dla mężczyzny.
Bo do kogo miałby się przeprowadzić taki narcyz żeby potem na nim żerować? Mężczyzna nie może łatwo rozkochać w sobie kobiety i się do niej przenieść. To zadziała tylko w rzadkich przypadkach gdy się trafi na jakąś podatną na manipulacje kobietę.
Kobieta może za to rozkochać a potem się przenieść do mężczyzny. Stąd mamy Piotrusi Panów mężczyzn mieszkających z rodzicami, a wśród kobiet takiego odpowiednika nie mamy.

Mężczyzna biały rycerz bierze ładną kobietę (jeżeli ta mu pozwoli) i tyle. A że jej trzeba pomagać, usługiwać? Dla białego rycerza to jeszcze zaszczyt.
Nie można więc takiej argumentacji stosować do wyliczania ilości takiego zaburzenia u mężczyzn i kobiet. Bo kobiety się po prostu ukrywają w związkach, czego facet nie może zrobić i musi zostać u rodziców.

Druga sprawa to błędne interpretowanie określenia "branie odpowiedzialności" przez lewicę.
Zrównują podjęcie się jakiegoś działania, z wzięciem odpowiedzialności za nie. A to tak nie działa. Nawet jak oficjalnie w prawie przypiszemy komuś odpowiedzialność, to będzie to odpowiedzialność wymuszona a nie wzięta przez daną osobę samodzielnie.
Ja się mogę podjąć zbudowania elektrowni atomowej. Nie mam o tym pojęcia. I jeszcze wezmę za to odpowiedzialność, czyli będę próbował naprawić albo zminimalizować skażenie jak się zepsuje. Pasuje? Odpowiedzialny jestem, no nie?
Widać że to tak nie działa. Samo zobowiązanie się do czegoś nie idzie w parze z wzięciem odpowiedzialności. Trzeba znać swoje możliwości i liczyć siły na zamiary. Czasami odpowiedzialne zachowanie polega nie na podjęciu się czegoś, lecz na niepodjęciu się tego (gdy wiemy że nie podołamy bo się na czymś nie znamy).
I tu przechodzimy do kobiet i mężczyzn.
Kobiety chcą małżeństw i chcą mieć dzieci. I lewica mówi że to odpowiedzialność. A mężczyzna nie chce, więc jest nieodpowiedzialny. Błąd w rozumowaniu. Jak z tą elektrownią.
Kobieta chce dziecka, bo chce. Nic nie wie o jego wychowaniu, bo to przychodzi dopiero podczas opieki nad pierwszym dzieckiem. Kobieta idzie na żywioł. Podlega też hormonom które ją do tego pchają. To nie żadne podjęcie się odpowiedzialności, tylko podążanie za swoimi pragnieniami. Często ze świadomością że to mężczyzna będzie za wszystko odpowiadał, a ona jedynie czerpała radość z dziecka.
Tak samo z małżeństwem. Chce go bo chce, a nie dlatego żeby o nie dbać i odpowiadać za nie.

Co robią madki? Wpychają wózki pod samochody na przejściach dla pieszych. Jeżdżą wózkami po ścieżkach rowerowych. Źle odżywiają dzieci. Używają dzieci do zemsty na mężach po rozwodzie. To niby ta odpowiedzialność za dziecko?

Do tego dochodzi przeniesienie odpowiadania za błędy małżeńskie na mężczyznę.
Gdyby wkład mężczyzny i odpowiedzialności to było 50%, a kobiet drugie 50%, to ok. W małżeństwo by wchodzili oboje po równo.
Ale tutaj decyzyjność jest przeniesiona na kobietę a odpowiedzialność na mężczyznę. Ona o większości decyduje. Może manipulować, grać na emocjach, użyć białych rycerzy i rodzinę do udowodnienia że ewentualne problemy to nie wina jej, tylko faceta. Szantażem i manipulacjami może wymusić co zechce. Bo jak nie to oskarżenie o gwałt, o pedofilię, groźba alimentów i utraty kontaktu z dziećmi, itp.
Do tego sąd przyklepuje. Oddaje dziecko madce narkomance zamiast ułożonemu ojcowi. Gdzie tu odpowiedzialność kobiety za małżeństwo i dziecko? Wszystkie decyzje podejmuje ona, ale za nic nie odpowiada w razie czego. To nie żadna odpowiedzialność.

Kobieta po 30-tce uwiodła 10-latka i wyszło z tego dziecko. Dziecko zostaje przy matce, 10-latek ma płacić alimenty.

Mężczyzna po 30-tce uwiódł 10-latkę i wyszło z tego dziecko. Dziecko zostaje przy matce. 30-latek ma płacić alimenty i pójść do więżenia (na raz).

Równość jak cholera.
Zatem nie ma wkładu po 50%. Jest wkład kobiety 90% do decyzyjności, a tylko 10% do odpowiedzialności.
Mężczyzna odwrotnie. Ma wpływ może na 10% decyzji, ale odpowiada w 90%. Czyli odpowiada za nie swoje decyzje.
Wchodzenie kobiet w małżeństwa nijak więc nie dowodzi ich odpowiedzialności. Wręcz przeciwnie, dowodzi tego że kobieta chce zmniejszyć swoją odpowiedzialność. Bo dopóki jest przed ślubem, bo musi coś wkładać w związek. Starać się. Odpowiada za to co robi, bo jak coś odpierdoli to ją facet może zostawić. Po ślubie już nie. A więc ślub zmniejsza jej odpowiedzialność, a nie zwiększa.

 

Tym sposobem udowodniłem że większość Pitrusiów Panów to że wcale nie mężczyźni, tylko kobiety. Tylko lewactwo z feminizmem przyjęło odpowiedni sposób interpretowania danych statystycznych, żeby wyszło że to mężczyźni.

  • Like 2
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.