Skocz do zawartości

Mężczyzna vs jego matka


Rekomendowane odpowiedzi

Cześć

 

Chciałabym rozpocząć dyskusję w temacie, czy i na ile ważna dla was - świadomych kobiet, jest relacja potencjalnego, lub obecnego partnera z jego matką. 

Jakie macie zdanie na temat tej relacji? Jak szybko jej postać objawia się w waszym związku i na jakich polach uaktywnia się jej obecność? Jak przekłada się to na waszą relację z owym mężczyzną?Jaki wy, kobiety, macie stosunek do tej pani? 

Jeśli mogłabym prosić o "pogrzebanie" również trochę w odmętach pamięci i udostępnienie co ciekawszych "smaczków" z poprzednich związków. 

 

Dziękuję za wszystkie odpowiedzi. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z moich doświadczeń wynika, że najgorzej, gdy ta relacja jest nieprzepracowana, są jakieś żale i niedopowiedzenia.

 

Jeśli facet ma z matką kontakt dobry - to super. Jeśli niekoniecznie się dogadują ale oboje zrozumieli, że poszli w życiu innymi drogami i nie walczą ani nie mają pretensji - też nie znaczy to, że związek będzie nieudany.

 

Ale kiedy jest opcja taka że mamy niechęć faceta do matki, jakieś ukryte żale, problemy, które nigdy nie doprowadzone do końca urosły w głowie do rozmiarów dziwactwa/fobii/paranoi/nerwic to wtedy jest źle.

 

Ale mówię tylko za siebie ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, mirek_handlarz_ludzmi napisał:

Innymi słowy - jak na jakość związku wpływa odcięcie pępowiny.

 

Ciekawy topic - daję do obserwowanych ?

Pójdźmy dalej w rozważaniach - czy można mówić o związku, jeśli pępowina nie była odcięta, kiedy związek się zawiązał. Mam na myśli przeniesienia niespełnionych oczekiwań wobec obowiązków jakie matka ma wobec syna na obecną partnerkę. Albo, posuwając się jeszcze dalej - zdradzanie partnerki z własną matką ? 

 

Myśląc dalej zrodziło się w mojej głowie pytanie jak, według was, powinna być ukształtowana idealna postawa matki wobec potomka płci męskiej? Spoko by było gdyby uaktywnili się tutaj mężczyźni będący rodzicami, i chociaż wiem że to może być trudne, podjęli oni dyskusję "oczekiwania vs fakty".

 

Jak matki waszych dzieci realizują swoje powołanie do "wydania światu mężczyzny"? Czy realizują je w ogóle? Czy wychowują waszych synów na posłusznych sobie niewolników? A jeśli tak, jakich narzędzi, w waszej ocenie, do tego używają? 

14 minut temu, Laryssa napisał:

 

Jeśli facet ma z matką kontakt dobry - to super. 

 

 Jak zdefiniowałabyś "super" kontakt faceta z matką?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chłopca chwalić, dziewczynką się zachwycać. - kilka słów o wychowaniu dzieci”

 

Dziewczynek nie warto chwalić za to, co zrobiły, ponieważ prowadzi to do ich degradacji. Jeśli dziewczynka jest chwalona za to, co zrobiła: „jakie to smaczne, jakie piękne” - w rezultacie formowane jest rozumienie tego, że jestem kochana i przyjmowana tylko za swoje zasługi, za to, co zrobiłam. A to rujnuje kobietę.

Kobieta ma zdrową psychikę, kiedy rozumie, że jest kochana za to, że jest, a nie za to, że coś zrobiła. Kiedy daje się dziewczynce znać, że akceptowana jest ona sama i jej natura, w jej psychice zapisuje się „abym dostała miłość, mam być po prostu sobą”. Oto na czym polega wychowanie dziewczynek. Jeśli je chwalić za zasługi, od razu zaczynają myśleć, że „mnie samej nie ma za co chwalić, miłość mogę tylko zapracować, będą zasługi - będzie miłość”.

Chłopcy za to - całkiem na odwrót. Mamy bardzo lubią mówić chłopcom: „jesteś taki mądry, taki wspaniały, śliczny:. Niby fajnie, ale w rzeczywistości zachwyt tylko doprowadza do degradacji mężczyzny, ponieważ on zaczyna myśleć, że sam z siebie jest dobry. A mężczyzna faktycznie osiąga spełnienie tylko wtedy, gdy coś osiąga. Dlatego aby chłopca pobudzać do tego, żeby doskonalił siebie i czuł się w rezultacie szczęśliwy i spełniony, trzeba mówić mu o jego zasługach: „bardzo ładnie to zrobiłeś, super, bardzo sprytnie”. Chłopcom w ogóle pieszczotliwe słowa nie są tak bardzo potrzebne, dlatego że jego naturą jest rozwój. Jemu potrzebna jest pochwała za to, co już osiągnął. Zamiast mówić na niego „słoneczko” chłopcy wolą, by pokazać samolot, który zrobił z klocków. To ważniejsze dla niego od tych wszystkich „słoneczek” i „misiaczków”. „Zobaczcie, co on zrobił, zgadnijcie kto to zrobił - tak, to on - mój syn!” - to o wiele lepsza pochwała, większa motywacja dla chłopca.

 A dziewczynka nie stanie się lepsza, jeśli jej zupą będzie karmione całe osiedle. Ona zrozumie, że powinna harować całe życie i tylko jak całe osiedle nakarmi - będzie kochana i przyjęta. Już nigdy nie zasłuży na miłość, póki wszystkich dookoła nie nakarmi. To będzie jej pomysł na to, jak być kochaną. I to ją zgubi. Dajcie dziewczynkom zrozumieć, że jest doskonała i piękna sama w sobie, że miłości i uznania zasługiwać nie musi. Że kochacie ją i zachwycacie tylko dlatego, że jest.

© Rusłan Naruszewicz, tłumaczenie: Anna Wrzesińska

  • Like 1
  • Zdziwiony 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, gwiezdny_pył napisał:

Pójdźmy dalej w rozważaniach - czy można mówić o związku, jeśli pępowina nie była odcięta, kiedy związek się zawiązał.

Można. Tworzenie związku to przecież proces długotrwały, który wymaga rozluźnienia pierwotnych więzi rodzinnych (z rodzicami) na rzecz partnera lub współmałżonka.

 

 

11 minut temu, gwiezdny_pył napisał:

Spoko by było gdyby uaktywnili się tutaj mężczyźni będący rodzicami, i chociaż wiem że to może być trudne, podjęli oni dyskusję "oczekiwania vs fakty".

Moja córka ma 10 lat. Chyba niewiele jeszcze wiem na ten temat.

12 minut temu, gwiezdny_pył napisał:

Albo, posuwając się jeszcze dalej - zdradzanie partnerki z własną matką ?  

Na pewnym etapie rozwoju samodzielnego życia z drugą połówką takie zdradzanie jest IMO nieuniknione. To naturalna walka pokoleniowa, którą powinna wygrać młodsza kobieta.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polecam dziewczynom, ktore są na początku drogi życiowej - zanim się mocniej zaangażuje w związek - zauważyć jakie relacje ma facet ze swoją matką, przyjrzeć się w jaki sposób się do niej odnosi, czy w ogóle ją szanuje. Tak samo - w jaki sposób zachowują się jego rodzice wzgledem siebie.

Ja na to uwagi nie zwróciłam i nauczkę swoją dostałam.

Ex mąż tak samo traktował mnie jak i swoją matkę (a mi się wydawało jako podlotkowi, że "widocznie na to zasłużyła"..). Człowiek był młody i tępy. 

A kobieta dobra i spokojna. 

Można powiedzieć, że traktowała mnie jak córkę i wręcz sama mnie odwodziła od tego związku, bo znała jego możliwości.. (Biedna kobieta dalej musi go znosić..).

 

Uważam, że normalna, kochająca matka, dla kobiety, która jest dobra dla jej syna - będzie dobra.

 

Obserwuję jednak wiele toksycznych relacji i nigdy nie wiesz na co trafisz..

Nieodcięta pępowina jest tragiczna dla związku. 

Zdanie mamusi na 1 miejscu itd. 

U jednej znajomej parki przynajmniej raz w miesiacu jest awanturka, bo mamuśka coś zadecydowała, synek sie zgodzil, i na koncu poinformowal partnerke.

To są skrajności, ale potrafią uprzykrzyć życie.

 

Ja wiem, że bedę ciężką teściową, po naukach Marka ?

Przyszła synowa będzie oglądana i testowana z każdej strony. Myślę, że pytania o intercyzę i testy DNA też padną w jakimś momencie.

Młody jest inteligentny, ale wiadomo, że w haju zakochania mózg się wyłącza..

Więc będę na posterunku ?

 

 

 

 

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, mirek_handlarz_ludzmi napisał:

Można. Tworzenie związku to przecież proces długotrwały, który wymaga rozluźnienia pierwotnych więzi rodzinnych (z rodzicami) na rzecz partnera lub współmałżonka.

Przykładając miarę jaką jest teoria więzi do aktualnej sytuacji "związkowej", której wyznacznikiem jest chociażby ilość rozwodów w Polsce, wychodzi na to że teoria się jednak rozjeżdża z praktyką. Coraz bliższa jestem utwierdzeniu się w przekonaniu, że jedynym słusznym przepisem na udany związek jest najpierw "opuszczenie ojca i matki" a dopiero potem "połączenie się z kobietą".

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Ramzes chodzi mi o lojalność oraz o łatwość ulegania perswazji np. w przypadku konfliktu pomiędzy małżonką a rodzicem (albo mężem i rodzicem). Na pewnym etapie relacji, niektórzy(re) są bardziej lojalni rodzicom niż małżonkowi. 

5 minut temu, gwiezdny_pył napisał:

jedynym słusznym przepisem na udany związek jest najpierw "opuszczenie ojca i matki" a dopiero potem "połączenie się z kobietą".

Ale tak było od zawsze. Ślub, oczepiny i wesele to nic innego jak elementy rytualnego przecięcia pępowiny i przejścia ze stanu niewinności  (symbolizowanego białą suknią) w stan dorosłości. 

 

EDIT: zabawne, bo mi też cały czas po glowie chodzą słowa o tym jak mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją aby połączyć się ze swoją żoną tak, że stają się jednym ciałem :)

Edytowane przez mirek_handlarz_ludzmi
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, MalVina napisał:

Polecam dziewczynom, ktore są na początku drogi życiowej - zanim się mocniej zaangażuje w związek - zauważyć jakie relacje ma facet ze swoją matką, przyjrzeć się w jaki sposób się do niej odnosi, czy w ogóle ją szanuje.

Vice versa co do Panów. Nie popełniajcie tego błędu, co ja i nie wchodźcie w LTR z kobietami, które ojca albo nie mają albo źle go traktują (tutaj również chodzi o relację matka-ojciec tej osoby).

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu, mirek_handlarz_ludzmi napisał:

Na pewnym etapie rozwoju samodzielnego życia z drugą połówką takie zdradzanie jest IMO nieuniknione. To naturalna walka pokoleniowa, którą powinna wygrać młodsza kobieta.

Naturalnym powinno się wydawać ustąpienie matki z piedestału "jedynej kobiety życia" i po prostu przekazanie "insygniów władzy". Bez walk i szarpania. Ale co ja tam wiem, ja strasznie idealistycznie patrzę na ludzi, jako ludzi, a nie pierwotne plemię bez świadomości. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, gwiezdny_pył napisał:

Naturalnym powinno się wydawać ustąpienie matki z piedestału "jedynej kobiety życia" i po prostu przekazanie "insygniów władzy". Bez walk i szarpania.

Bez walk byłoby zbyt łatwo. W gruncie rzeczy mówimy o detronizacji ?

 

U facetów jest podobnie. Tatuś musi ustąpić i pogodzić się z faktem, że obcy mężczyzna posiądzie jego córeczkę. A potem musi przestać rywalizować z młodym samcem. A to też bywa niełatwe. 

Edytowane przez mirek_handlarz_ludzmi
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@mirek_handlarz_ludzmi wydaje mi się kluczowe zmiana relacji z nadrzędnej/podrzędnej na równoległą wtedy nie powinno być kłopotu. Lojalnym warto być ale wobec siebie z uwzględnieniem interesów innych. 

Teraz, gwiezdny_pył napisał:

Naturalnym powinno się wydawać ustąpienie matki z piedestału "jedynej kobiety życia" i po prostu przekazanie "insygniów władzy"

Nie lepiej nikogo nie wpuszczać na piedestał ? :P 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, mirek_handlarz_ludzmi napisał:

Ale tak było od zawsze. Ślub, oczepiny i wesele to nic innego jak elementy rytualnego przecięcia pępowiny i przejścia ze stanu niewinności  (symbolizowanego białą suknią) w stan dorosłości. 

 

EDIT: zabawne, bo mi też cały czas po glowie chodzą słowa o tym jak mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją aby połączyć się ze swoją żoną tak, że stają się jednym ciałem :)

I znów - teoria vs praktyka. Nie rytuał, a stan faktyczny. Sytuacja gdzie zamiast (pomimo oczepin) lecieć do mamusi "co on mi zrobił", kobieta staje twarzą w twarz z facetem i pyta "coś ty mi zrobił". 

 

Tak, te słowa też nie dają mi spokoju ; )

5 minut temu, mirek_handlarz_ludzmi napisał:

Bez walk byłoby zbyt łatwo. W gruncie rzeczy mówimy o detronizacji ?

 

U facetów jest podobnie. Tatuś musi ustąpić i pogodzić się z faktem, że obcy mężczyzna posiądzie jego córeczkę. A potem musi przestać rywalizować z młodym samcem. A tp też bywa niełatwe. 

"Detronizacja" - mocne słowo. Ale chyba jedynie ono oddaje w prawdzie to, czym ten proces jest. 

 

Jak widzisz swoje stanowisko wobec przyszłego, nieuniknionego związku swojej córki w kontekście tego, co o mężczyznach i kobietach już wiesz? Zamierzasz przestać rywalizować, czy twoja walka przyjmie formę "wojny podjazdowej" - "mam cię na oku, nie ma lepszego mężczyzny dla niej niż ja" w kontekście tego, że (zakładam) nie chcesz aby przyszły oblubieniec przestał się starać o samopoczucie serca twojej perełki? 

11 minut temu, Ramzes napisał:

 Nie lepiej nikogo nie wpuszczać na piedestał ? :P 

Ażeby tak było, trzeba chyba wynaleźć machinę do cofania się w czasie i zapobiec zajęciu zaszczytnej pozycji w pierwszej kolejności ;)

19 minut temu, Bombas napisał:

Vice versa co do Panów. Nie popełniajcie tego błędu, co ja i nie wchodźcie w LTR z kobietami, które ojca albo nie mają albo źle go traktują (tutaj również chodzi o relację matka-ojciec tej osoby).

Ja nie mam ojca, czy znaczy to że związek ze mną z góry skazany jest na niepowodzenie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu, MalVina napisał:

Polecam dziewczynom, ktore są na początku drogi życiowej - zanim się mocniej zaangażuje w związek - zauważyć jakie relacje ma facet ze swoją matką, przyjrzeć się w jaki sposób się do niej odnosi, czy w ogóle ją szanuje. Tak samo - w jaki sposób zachowują się jego rodzice wzgledem siebie.

Ja na to uwagi nie zwróciłam i nauczkę swoją dostałam.

Dokladnie. 

Plus już tak ogólnie do tego warto zwrócić uwagę czy matka traktowała go jak pępek swiata i wyręczała we wszystkim czy jednak jest nauczony jakiś obowiązków i samodzielności.

 

Zwrocilabym też uwagę na to czy facet przytakuje matce na wszystko czy jednak stawia sprawy jasno i prosi by się nie wtrącała.

Złote rady mamusi lepiej niech mamusia zostawi dla siebie. 

17 minut temu, Ramzes napisał:

Naturalnym powinno się wydawać ustąpienie matki z piedestału "jedynej kobiety życia" i po prostu przekazanie "insygniów władzy"

Lepiej nikogo tam nie stawiać.  To są kompletnie dwie inne relacje w innym charakterze i nie ma co ich ze sobą zestawiać w klasyfikacji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, gwiezdny_pył napisał:

Ażeby tak było, trzeba chyba wynaleźć machinę do cofania się w czasie i zapobiec zajęciu zaszczytnej pozycji w pierwszej kolejności ;)

Gdy człowiek dorasta poznaje rodziców ponownie. Nie patrzy jak na instytucje lecz jak na ludzi z swoimi przywarami problemami i talentami. Pozostanie w strukturze podrzędniej rodzi patologie. 

Z biegiem czasu człowiek widzi ,że rodzic jest kruchy i momentami sobie nie radzi, co nie wyklucza zbioru doświadczeń,które są cenne.

 

Teraz, gwiezdny_pył napisał:

Ja nie mam ojca, czy znaczy to że związek ze mną z góry skazany jest na niepowodzenie?

Zależy to od tego co masz w głowie i jakie masz oczekiwania w relacji. :)  

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, tomekbat napisał:

Przez relacje z matką w swoich pierwszych związkach jako młody chłopak szukałem matki w swoich pannach. Zgadnijcie jak się to skończyło

W życiu nie zgadniemy. OPOWIADAJ. Zwłaszcza rozwiń proszę kwestię tego, czego dokładnie szukałeś. I jakie ta historia ma zakończenie, jeśli już zostało napisane oczywiście. 

Ślicznie proszę? :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pani była pod wrażeniem że chce zrobić z niej podświadomie zastępczą mamusię której nigdy nie miałem. Powiedziała mi że nic jej tak nie podnieca, jak niezaradny emocjonalnie facet szukający opieki. Wyszła z niej bestia, chciała seksu codziennie, mówiła że moja cipowatość ją rozpala, że brzydzą ją bad boye. Powiedziała min. że kiedy widzi mnie załamanego, muszelka jej od razu wilgotnieje. Gdy tylko zaczynałem się ogarniać, robiłem się silniejszy, ona od razu traciła zainteresowanie i szukała bolca gdzieś na jakichś forach o depresji i problemach mężczyzn, składała propozycje tym najbardziej nieszczęśliwym. 

 

A jak się mogło skończyć? Związek ma być związkiem, czyli współpracą, a nie opieką jednym nad drugim. Nawet z przyjaciela nie można robić swojego emocjonalnego opiekuna, bo to zniszczy przyjaźń. Więc co dopiero związek? Doszedłem do etapu kiedy najarany marihuaną i wypity paroma małpkami zataczałem się niesprawny zrozpaczony na ziemi, a ona mnie z niej zwlekała i odprowadzała do domu. Wyobraźcie sobie jaki musiałem być wtedy "męski". 

 

Mój problem polegał zawsze na tym, że moje pierwsze dziewczyny były pierwszymi kobietami z którymi łączyła mnie jakaś więź. Nie odbębniłem więzi z kobieta polegającą na opiece którą daje matka, wiec przy laskach podświadamie odrabiałem te stratę. Już na szczęście odrobiłem dawno temu to bagno i nie mam z tym problemu. W pewnym sensie wyszło mi to na dobre dzisiaj. Szkoda tylko że ta lekcja życia musiała być tak bolesna, ale nie wybrałem tego że urodziłem się z usposobieniem emocjonalnym, więc jest jak jest.

Edytowane przez tomekbat
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Ramzes napisał:

Zależy to od tego co masz w głowie i jakie masz oczekiwania w relacji. :)  

 

Na głowie mam siano które przykrywa wszystkie do tej pory sklasyfikowane (i kilka nieznanych nauce) obłoki pod. Z tego względu oczekiwań względem relacji nie posiadam żadnych, bo wyklucza to koncepcję bezwarunkowej miłości względem drugiej osoby, którą uważam za podstawę swojego funkcjonowania. Nastawiam się na to co ja mogę dać, bo to co potrzebuję, sama muszę sobie zorganizować. A to co ktoś będzie chciał mi dać - to jest z jego strony wyznacznik tego, ile ma w sobie unconditional love. 

 

Stąd też temat - jest masa mężczyzn którzy szukają świadomie, lub mniej, swoich matek. A tej roli nie da się zastąpić. Znaczy da się, ale nie jest nawet stosownym stawiać drugiego człowieka na tej pozycji. Kwestia tego jak to rozpoznać, żeby się nie dać wkręcić w kołowrotek. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, Ramzes napisał:

Gdy człowiek dorasta poznaje rodziców ponownie. Nie patrzy jak na instytucje lecz jak na ludzi z swoimi przywarami problemami i talentami. Pozostanie w strukturze podrzędniej rodzi patologie

Dokładnie. Moi rodzice okazali się z perspektywy dorosłego człowieka zupełnie innymi ludźmi niż ich postrzegałam zanim opuściłam gniazdo.

 

 

A co do braków - drugi ex nie miał matki wcale. I szukał w kobiecie takiej "mamusi", co sie zatroszczy, wszystko za niego i dla niego zrobi i pogłaszcze po główce cokolwiek by nie zrobił. A to też zdrowe nie jest. Człowiek nie może oczekiwać, że będzie tylko brać, od siebie nie dając nic.

 

 

10 minut temu, misUszatek napisał:

Ten temat trafia w sedno. Nasze relacje z partnerami płyną w bliznach relacji z rodzicami.

Świetnie powiedziane.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, misUszatek napisał:

Nasze relacje z partnerami płyną w bliznach relacji z rodzicami.

Mon Dieu. Postrzeliłeś właśnie tą część mojego mózgu, która odpowiedzialna jest za odczuwanie przyjemności płynącej z obcowaniem z pięknym doborem słów.  Chapeau bas. 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

51 minut temu, gwiezdny_pył napisał:

Ja nie mam ojca, czy znaczy to że związek ze mną z góry skazany jest na niepowodzenie?

Oczywiście że nie, jeśli nie jesteś rycerzem albo zwykłą p**dą życiową - według mnie dwa najczęstsze typy synów samotnych matek to oczywiście że nie. Czytaj forum, słuchaj Marka, osobiście polecam również Coach Red Pill, edukuj się, eksperymentuj, wchodź w relacje dla doświadczenia, tylko błagam nie zobowiązuj się do niczego. Chyba wiesz o czym mówie :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.