Skocz do zawartości

Życie BEZ kobiety


bry

Rekomendowane odpowiedzi

38 minut temu, Toranaga napisał:

Moja ex już z drugim dzieckiem gacha w ciąży w niecałe dwa lata a rozwodu jeszcze nie ma. ? 

Ale, że Twoja żona i waszego rozwodu czy to już z następnym mężem?

 

Bo jak w PL to dzieci i tak przyklepią oficjalnemu mężowi, nawet w trakcie rozwodu. Tak tylko mnie naszło.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, SSydney napisał:

Zdecydowanie mieszkanie z kobietą to dla mnie więcej minusów niż plusów. ?

Dlatego u mnie w domu kobiety moga przebywac od 22,00 do 10,00 w piatki i soboty. 25 lat zycia z jedna kobieta w jednym domu przekonaly mnie do mieszkaniu solo. A co do zycia bez kobiet, fajnie ze sa, ja je teraz wszystkie kocham.?

  • Like 3
  • Dzięki 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 godzin temu, bry napisał:

Ja podobnie, chociaż już tym spokojem zaczynam trochę rzygać 

vs

12 godzin temu, bry napisał:

Tu się nie zgodzę. Akurat byłem zbyt układny i dawałem sobie wejść na głowę - dla świętego spokoju nawet wiedząc, że mam rację, ustępowałem bo to ona była typem "ja wiem wszystko najlepiej"

JAK SAM zechcesz zauważyć nie trzyma się kupy.

 

EGOCENTRYZM niestety ma różne oblicza.

ZAPEWNE masz obraz przed oczami narcyza lecz nie o ten mnie się rozchodziło.

 

OPIRA SIĘ rycina na bazie POCHODNI.

 

JAKO  jądro atomu(rodziny) nie generowałeś pola morficznego  trzymajacego w 'kupie'.

Jedyne oddziaływanie spajające  Atom  to ciśnienie generowane przez samice.

NAZWIJMY TO UMOWNIE:

 "ZNAJ SWOJE MIEJSCE".

 

TERAZ brak tych oddziaływań powoduje rozchodzenia się jądra atomu po nie znanym.

CZYLI rozłazisz się w szafach i wnioskujesz co by nie znajdziesz już pola spajającego atom(życie erotyczne mam za sobą).

 

TU nic nowego nie padnie.

Wewnętrzne pole sił masz tak zmieszane/płynne/do dupy, że nie spaja ono nowych struktur ATOMOWYCH.

TEN SŁAWNY MINDSED padł, lub jego obecny brak.

ZWRÓĆ szczególną uwagę na brak pola siłowego, które przyciąga osnowy orbit do twego atomu.

 

KUMASZ JUŻ? EGOCENTRYZM ofiary dającej się kompresować/sciskać/uciemiężać/menczennik!

 

.....pruuuuu....

?

 

TAK TAK, wiem tak jest łatwiej bo nie trzeba się wysilać i można tak nurtować z prądem.

JEDNAK JAK się dowiadujemy na schematach, nie da się tak w nieskończoność. 

....i pańcie zalewa nudą.....ewakuacja.....kochanek poszukiwany......

Edytowane przez Tornado
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

43 minuty temu, Tornado napisał:

CZYLI rozłazisz się w szafach i wnioskujesz co by nie znajdziesz już pola spajającego atom(życie erotyczne mam za sobą).

 

TU nic nowego nie padnie.

Wewnętrzne pole sił masz tak zmieszane/płynne/do dupy, że nie spaja ono nowych struktur ATOMOWYCH.

TEN SŁAWNY MINDSED padł, lub jego obecny brak.

ZWRÓĆ szczególną uwagę na brak pola siłowego, które przyciąga osnowy orbit do twego atomu.

 

KUMASZ JUŻ? EGOCENTRYZM ofiary dającej się kompresować/sciskać/uciemiężać/menczennik!

Powyższego już chyba nie kumam, albo jestem zbyt zmęczony by skumać... możesz to przełożyć na bardziej przyswajalny język? :)

 

Poza tym - co było i się stało to już jest za mną, teraz mam skutki. Teraz czas dla mnie by wziąć się za nowe życie, a tamto niech będzie dla mnie doświadczeniem i przestrogą na przyszłość.

43 minuty temu, Tornado napisał:

KUMASZ JUŻ? EGOCENTRYZM ofiary dającej się kompresować/sciskać/uciemiężać/menczennik!

A czy ja robię z siebie męczennika? Oswajam się z życiem bez kobiety u boku i tyle. Bo na razie i tak raz, że nie mogę, a dwa nie chcę się ładować w związki i bliższe relacje, na szczęście świadomie bo już wiem skąd u mnie ten mechanizm "wyparcia" innych kobiet. Tematem przewodnim było to, że frustruje mnie brak seksu i na tym się skupmy bo interesuje mnie, jak sobie z tym można z tym radzić w tej sytuacji, w jakiej jestem jeszcze. I żeby była jasność - wiem, że kobieta nie równa się seks, natomiast ze wszystkimi emocjami już sobie poradziłem, a popęd i naturę trudno oszukać.

Edytowane przez bry
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bry, a jaki jest kontekst twojego popędu? Porno oglądasz? Onanizmy etc? Ja po sobie, subiektywnie, ale wiem, że największy popęd mam, gdy rozkręcę ten mechanizm biologiczny podniecenia przez te czynniki, a na "nofapie" sprawa się stabilizuje i mam kobiety w standardowym poważaniu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, AdamPogadam napisał:

Bry, a jaki jest kontekst twojego popędu? Porno oglądasz? Onanizmy etc? Ja po sobie, subiektywnie, ale wiem, że największy popęd mam, gdy rozkręcę ten mechanizm biologiczny podniecenia przez te czynniki, a na "nofapie" sprawa się stabilizuje i mam kobiety w standardowym poważaniu.

U mnie chyba mechanizm jest odwrotny - z każdym dniem czuję coraz większą potrzebę rozładowania tego napięcia i wtedy sięgam po te rozwiązania, no bo w sumie co mam zrobić? Też mnie to męczy, ale to zaczęło się dziać dopiero, gdy odstawiłem antydepresanty. Jak się okazało od dawna chorowałem na depresję, początkowo bardzo łagodną, ale kulminacja nastąpiła gdy moje małżeństwo zaczęło się poważnie sypać. Wcześniej było odwrotnie - na seks miałem rzadko ochotę, ale to też nie przez samą łagodną chorobę, ale brak satysfakcji z niego, co z kolei było jednym z czynników wywołujących stany depresyjne w połączeniu z innymi czynnikami (m.in. długotrwały stres i przemęczenie).

Edytowane przez bry
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, AdamPogadam napisał:

Hmmm w sumie ja też ciągle rozglądam się i chcę na potrzeby swojego samorozwoju ograniczać jakoś imperatyw biologiczny bez odwoływania się do medycznej chemii.

Medyczna chemia nie była na popęd tylko na depresję. W jej czasie, ale jeszcze przed lekami gdy było w miarę łagodnie, mój popęd był dość słaby z kilkoma kilkutygodniowymi skokami w górę. W czasie brania leków nie było go w ogóle, a po odstawieniu czuję, że jest coraz większy, a na pewno już większy niż na samym początku choroby. To tak, jakby mój organizm się zaczynał "budzić" po tym wieloletnim letargu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

45 minut temu, bry napisał:

edyczna chemia nie była na popęd tylko na depresję. W jej czasie, ale jeszcze przed lekami gdy było w miarę łagodnie, mój popęd był dość słaby z kilkoma kilkutygodniowymi skokami w górę.

A mógłbyś rozwinąć temat? Kiedy była diagnoza, po jakimś przeżyciu traumatycznym? Jak się teraz czujesz? Jak z pewnością siebie? Pomogły antydepresanty? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, trop napisał:

A mógłbyś rozwinąć temat? Kiedy była diagnoza, po jakimś przeżyciu traumatycznym? Jak się teraz czujesz? Jak z pewnością siebie? Pomogły antydepresanty? 

Traumatyczne wydarzenie, które spowodowało wybuch choroby (łagodne objawy zaczęły się lata wcześniej), to zdrada ze strony żony, a potem szereg wydarzeń będących jej następstwem. Wtedy choroba rozbujała się na dobre. Diagnoza jakieś ponad pół roku temu, gdy poszedłem do psychiatry z uwagi na bardzo silne myśli samobójcze. Antydepresanty pomogły, ale działały cholernie otumaniająco. Było tak, że jakoś funkcjonowałem, ale nie potrafiłem podjąć żadnej decyzji w związku ze sobą, a w pracy bywało, że nie wiedziałem kompletnie, co się dzieje. Odstawiłem je w końcu i nagle się okazało, że nastrój zaczyna się poprawiać (na antydepresantach był stabilny, ale nie odczuwałem ani smutku, ani radości - taka nijakość, teraz potrafię się już cieszyć i śmiać z ludźmi), że zaczynam wiedzieć, czego chcę a czego nie chcę i to komunikować. Powoli wraca pewność siebie, poprawiły się kontakty z ludźmi (natomiast z żoną pogorszyły ponieważ zacząłem głośno mówić, czego chcę, a na co się nie zgadzam. W jej obecności nadal mam zły nastrój), no i wrócił popęd seksualny, z którym to akurat teraz mi nie po drodze :( 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 godziny temu, bry napisał:

Właściwie to nie mam pytań, ale napisałem bo jestem ciekaw Waszych przemyśleń - może ktoś z Was ma podobnie?

U mnie mija "samotnie" dobre pół roku i jestem szczęśliwy. 

 

Jasne, że brakuje seksu ale jest to mała cena za spokój psychiczny, podnoszenie się z ruiny psychicznej i finansowej po toksycznym związku, czas na odbudowanie zniszczonego poczucia wartości. 

 

Mam też świadomość że mam ciągle białorycerskie reakcje i jestem mało atrakcyjny, słabe ciuchy, mocno przytyłem, a co najważniejsze mam i zawsze miałem bardzo słaby "game".

 

Więc jak już sobie odbuduję wyżej wspomniane ruiny na konkretny, zamierzony poziom, to się wezmę za baby, na razie "monk mode" to świadomy i wg mnie najlepszy wybór na może nawet dobre 2 lata.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, bry napisał:

Odstawiłem je w końcu i nagle się okazało, że nastrój zaczyna się poprawiać (na antydepresantach był stabilny, ale nie odczuwałem ani smutku, ani radości - taka nijakość, teraz potrafię się już cieszyć i śmiać z ludźmi),

Ile czasu brałeś antydepresanty? I jakie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja jestem rocznik 1979, czyli w tym roku skończyłem 40-tkę. Z wyglądu daję sobie 5/10 - ani jakoś specjalnie przyciągający,
ale też nie odpychający. Doskonale zlewam się z tłumem, wzrost jak na te czasy przeciętny - 180cm  staram się dbać o siebie (ubrania, fryzura),
regularnie ćwiczę na siłowni, do tego pasjonuję się żeglarstwem. Mam za sobą 4 LTR-y, ostatni w 2015r., potem miałem 
zawirowania życiowe i nie miałem do tego głowy, potem walka z otyłością wskutek czego zgubiłem kilkadziesiąt kilo. 
Wraz ze spadkiem wagi zauważyłem spadek libido, żadna impotencja - na dole wszystko działa jak trzeba, po prostu dopadła
mnie oziębłość seksualna. I jestem szczęśliwy. Nie czuję jakiś emocji mijając atrakcyjnie kobiety, nie mam jakiejś
mocnej potrzeby "spuszczenia z krzyża" i innych rzeczy. Ten stan ciągnie się już ponad rok i uważam to za błogosławieństwo
- mogę się skupić na pracy, na sobie, na tym co mnie interesuje etc. Jedyne to czasem dopada mnie refleksja,
że po 50-tce coś mi się przewartościuje i będzie mi smutno samemu (kupię sobie na starość chińskiego androida  i będzie weselej :D)
Ale ogólnie bardzo się cieszę z takiego stanu rzeczy, u mnie to się przejawia, że czasem jak pomyślę o seksie z kobietą,
zwłaszcza chodzi o kobiety "zepsute w wyglądzie" - czyli jakieś wydziarane, wulgarne, z podartymi jeansami, czy wyzywająco poubierane - takie teraz spotyka się często, to mam cofkę jak po alko :D 10 lat temu bym pewnie latał z tym do seksuologa, ale teraz to jest dla mnie jak najbardziej OK, niech się młodzi teraz wykazują 

Edytowane przez Avanti!
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że spora część z Nas, Braci Samców, mogłaby zacząć post w ten sam sposób, tj. ciepły, rodzinny misiu, który sparzył się na kobiecie i jej podejściu do partnerstwa. Moja historia nie jest wcale inna, choć ja mam ożenek na szczęście przede mną, i choć mam zerowe doświadczenie w sprawach małżeństwa, pozwolę sobie przedstawić swój punkt widzenia w nieco innym aspekcie.

Domniemam, że tytuł posta odnosi się do braku emocjonalnej więzi z kobietą, tak na codzień i do tego będę się odnosił, jako że sam od lat nie byłem w żadnym emocjonalnym związku z płcią przeciwną.

Egoizm - tak często powtarzane słowo o negatywnym wydźwięku ostatnimi czasy. Kobiety lubią je przytaczać w sytuacji gdy samiec nie poświęca im należytej uwagi. Zadajcie sobie więc pytanie - kto jest tutaj większym egoistą - facet, który poświęca się realizacji swoich pasji czy celów, czy kobieta, żądająca poświęcenia jego własnego czasu właśnie jej ?

Co do prostytucji i seksu za pieniądze - któryś z Braci wyżej wspomniał o tym - to kwestia wyboru - chcesz wiązać się z kobietą  na lata i płacić gruby hajs za wątpliwy seks, kiedy za ułamek Twojego wkładu finansowego (i nie tylko) - to Ty wybierasz partnerkę i płacisz jej niewielkie pieniądze za coś, co możesz mieć w zasadzie na pniu. Kwestia zasad moralnych i tak dalej, ale dla mnie to czysta kalkulacja - podlicz sobie - przygotowania do randki, garnitury, fryzjerzy, samochód, kolacja/ kino - a i tak pod koniec wieczora nie wiesz czy zamoczysz, no chyba, że jesteś jednym z tych podrywaczy, ale przyznajmy się - większość z Nas nie jest i nigdy nie będzie. Z drugiej strony kobiety nienawidzą dam do towarzystwa, bo doskonale rozumieją, że oferują coś za grube pieniądze, kiedy inne oddają to w zasadzie za darmo. Dlatego też przyprawiają rogi i uważają faceta korzystającego z usług kurtyzan za frajera, rogacza, nieudacznika itd. Seks i pieniądze rządzą tym światem niepodzielnie, a kobiety jedyną walutą jest właśnie seks. Kwestia tego, ile zgodzisz się za niego zapłacić.

Czy to oznacza, że będziesz narzekać na brak kobiet ? Nie, bynajmniej ! Paradoksalnie dostaję zdecydowanie dużo więcej zainteresowania ze strony płci przeciwnej, mając wysoce non konformistyczne i egoistyczne podejście do życia. Czy to w pracy, czy gdziekolwiek indziej. Facet, który nie jest zależny od kobiety, w jakimkolwiek aspekcie, zyskuje nad nimi atomową przewagę. To Ty wybierasz, kogo wpuszczasz do swojego łóżka, samochodu, życia. Przedkładam swoje własne potrzeby ponad wszystko inne, i póki co wychodzi mi to tylko na dobre. Nie zjednasz sobie takim podejściem zbyt wielu przyjaciół ani znajomych, ale dlaczego inni ludzie powinni w ogóle interesować się Twoim życiem ?!

Bez puenty, ale mam nadzieję, że z przekazem. A gwoli ścisłości i zakończenia - ja spędzam 90% samotnie, na treningach, na spacerach, na czytaniu książek. Jak widać żyję i mam się całkiem dobrze. Nawet najgłupsza rzecz, typu cheat day po całym tygodniu trzymania michy, cieszy mnie niezmiernie. Nasze szczęście nie jest uzależnione od nikogo ani niczego, a tym bardziej kobiety. Nie daj sobie tego przypadkiem wmówić. Szczęście to stan umysłu i tego, jak patrzymy na świat.

A na sam koniec cytat z mojego ulubionego filmu pt. Revolver.

"Change the rules on what controls You and You will change the rules on what You control"

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do popędu rozumiem Cię doskonale. Ja jestem prawie dwa lata sam po prawie 6 latach związku. I też z czasem co kilka dni ciśnienie na seks rośnie tak, że następuje frustracja, nerwy, agresja. Jedynie w jaki sposób udaje mi się nad tym panować to aktywność fizyczna, rower spacery. To pomaga na dwa trzy dni i potem mamy powrót. I koniec końców co około 10 dni muszę ciśnienie zrzucić bo jeszcze nie panuje nad tym tak jakbym tego chciał. Zauważyłem u siebie jeszcze jedną przypadłość, zupełnie zimne podejście do kobiet. Kiedyś np uwielbiałem się przytulać, przytulenie  dawało mi ogromnie przyjemne ciepło bez względu na kobietę, a teraz czuję się dziwnie, tak jakbym nie chciał i się przed tym bronił. A jak już do tego dojdzie to czuję dziwny chłód i oschłość. A kiedyś to było ukojeniem w ciężkim momencie 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...
  • 3 tygodnie później...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.