Skocz do zawartości

4-godzinny mistrz kuchni


Rekomendowane odpowiedzi

Rano kurier zadzwonił do drzwi i przekazał pakunek. Ciężka cegiełka. Wyciągam z koperty pełen emocji podładowany osobistym, kulinarnym bzikiem. Rozszarpana koperta ląduje na podłodze, książka na stół i kartkowanie. Dotarła bezstratnie, twarda oprawa w ogóle nie ucierpiała. 

 

Robota w międzyczasie stygnie, no ale przecież się nie rozdwoję. Chociaż przejrzę. Buuum, pierwszy dział - "metanauka". No dobrze, będziemy się uczyli o uczeniu się. Pasuje mi, zwłaszcza, że spodziewam się "ferrissowego podejścia" - dostrzeżenia w rzeczach, o których coś tam się wie, zupełnie innej optyki ich "rozumienia". Wygląda na to, że znajdę. 

 

Założenie jest takie, że będziemy prowadzeni po kuchni za rączkę, ścieżką od amatora, poprzez odkrywcę i eksperymentatora do profesjonalisty.  Przybliżenie podstaw tak w kwestii osprzętu, noży, naczyń, poprzez tematy survivalowo-myśliwskie aż do ciekłego azotu i sous-vide. Mnóstwo przepisów i inspiracji. Przy okazji - książka świetnie wydana jak na mój gust. 

 

Zachęcam do wstępnego przekartkowania w jakichś "empikach", myślę że pozycja dla tych, którzy kochają jak i nienawidzą gotować.

Parę innych rzeczy mam jeszcze do dokończenia, więc nie mogę się zabrać na poważnie za czytanie i pewnie dzisiaj uda mi się tylko zacząć. Więc merytorycznie coś więcej napiszę ewentualnie za czas jakiś. 

 

Ale sięgnijcie po tą książkę, choćby z ciekawości.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Rnext Ja jakimś miłośnikiem gotowania nie jestem (chociaż lubię dobrze zjeść) ale jestem ciekaw jak cała seria 4-godzinny (tu wstaw nazwę części) się ma, jeśli chodzi o zawartość.

W sense, czy wszystkie te książki są na podobnym, dobrym poziomie?

 

1 godzinę temu, Rnext napisał:

Przybliżenie podstaw tak w kwestii osprzętu, noży, naczyń, poprzez tematy survivalowo-myśliwskie aż do ciekłego azotu i sous-vide.

Możesz bliżej opisać?

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

36 minut temu, Quo Vadis? napisał:

Możesz bliżej opisać?

Jak się w nią wkopię głębiej, na co dzisiaj się jednak może nie zanosić. Ale mignęły mi wzmianki o nożach tak kuchennych, taktycznych jak i myśliwskich, broni palnej w kontekście obrony i myślistwa, budowie szałasu, pozyskiwaniu i oczyszczaniu wody w dziczy czy też rozbieraniu mięsa albo o pieczeniu wiewiórki. Ale główna idea krąży wokół metodologii nabywania umiejętności w różnych dziedzinach na przykładzie pichcenia przeplatanego dla rozluźnienia różnymi motywami rozrywkowymi co mi się rzuciło w oczy (przypowiastki, anegdoty). Zresztą T.F. sam proponuje, żeby do książki podejść nieco "przygodowo". 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio słuchałam audycji w radio na temat historii kulinarnej odnośnie pierwszych książek na rynku z tego tematu, bardzo chwalona była Ćwierczakiewiczówna jako klasyk.

Dowiedziałam się, że na południu istnieje coś takiego jak ryba "la polonez", a typowa polska podsmażona bułka tarta jest wręcz nazywa parmezanem ubogich, bo tak wzbogaca smak, ciekawe niuanse.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Helena K. zetknąłem się tylko z jej "365 obiadów". Acha, ciekawostka: "Ćwierczakiewicz-ówna" (w mediach właśnie z takim przyrostkiem najczęściej o niej mówią) to ówczesna wymowa nazwisk panien (kobiet niezamężnych) a akurat Lucy była jak na tamte czasy niezłą "aparatką" będąc zamężną dwukrotnie, co wówczas trąciło lekkim skandalem. Nie przeszkodziło jej w wydaniu książek pozakulinarnych, za które feministki by ją chętnie ukrzyżowały, np. „Kurs gospodarstwa dla kobiet” czy „Poradnik porządku”. Więc uwspółcześniając i urealniając - Lucyna Ćwierczakiewicz, lub -owa. OKej?

 

Co do samych "365 przepisów" (nota bene współcześnie pani Marecka prowadzi program pod tytułem "365 obiadów Mariety Mareckiej" - takie ciekawe nawiązanie), to pierwsze co mi się rzuciło w oczy - tradycja (postna), nacisk na sezonowość dostępności produktów i ich jakość. Pojawia się sporo przepisów na dziczyznę, jak na czasy ziemiańsko-myśliwskie przystało, więc dzik, sarnina, zające, bażanty, kuropatwy.

 

W książce oprócz przepisów jest sporo wskazówek typu:

"Oznaki dobroci drobiu. Młody drób ma zawsze grube łapy i kolana, ta charakteryzująca je odmiana ginie z wiekiem. Stara kura ma łapy cienkie i szyję chudą a skóra na udzie jest koloru fioletowego. Należy przyjąć za zasadę, nigdy nie używać starego drobiu w jakikolwiek bowiem sposób się go przygotuje, nigdy nic dobrego z niego zrobić nie można".

 

Na potrzeby inspiracji i edukacji, pozycja jak najbardziej ciekawa i trochę też jako "ciekawostka", również językowa Współcześnie jednak wydaje mi się jako całość, nieco anachroniczna. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.