Skocz do zawartości

Toksyczni rodzice (wydzielony z: "Kobieta każe Ci zrobić to, co właśnie robisz :)")


Rekomendowane odpowiedzi

Toksyczny ojciec, zmora mojego dziecinstwa...

Ciagla krytyka, porównywanie do innych na moja niekorzyść rzecz jasna.

Wyzywanie jak najgorszego wroga, psychiczny gwałt. Zero komplementów, pochwał...

Ciągle podcinanie skrzydel, każda moja pasja była likwidowana w trybie natychmiastowym...

Wiele razy chciał mnie wyrzucic z domu, nie przyznał mi nigdy w niczym racji..

To wszystko dlatego ze zobaczyl mnie ponad rok od moich urodzin...

Przez 25 lat nie porozmawial ze mna jak z kumplem ani jeden raz, ani jeden...Uwazam go za obcego czlowieka, mimo ze byl fizycznie obecny...

Ciagle obgadywanie za plecami, nigdy, mimo moich problemow w dziecinstwie, nie zapytal czemu tak sie zachowuje? Nigdy na spokojnie...

Moze chcial dobrze ale wyszło inaczej...

Matka? Z nia mialem lepsze stosunki, aczkolwiek załapalem od niej wiele kobiecych zachowan z których musialem sie wygrzebac. Wszystko za mnie załatwiala, dzieki czemu do 23 roku zycia bylem totalnym maminsynkiem...

Dopiero od 2-3 lat wyzwalam sie i robie z siebie meżczyzne z prawdziwego zdarzenia :)

To tyle...

Ojciec zalatwial wszystko krzykiem, balem sie go, byly takie sytuacje ze jak slyszalem ze idzie, chowalem jedzenie do kieszeni, zeby tylko przypadkiem nie zobaczyl ze jem, bo uwazalem ze nie zasluzylem...Wstydzilem sie przy nim jeść, patrzyl wtedy na mnie jak na marnotrawce...

Zawsze chcialem zeby czegos mnie nauczyl, nigdy tego nie zrobil, a jak juz robil to krzykiem i bluzgami w moja strone...Wtedy tak sie balem i stresowalem ze niczego nie moglem sie nauczyc...

Wiem, bylem klopotliwym dzieckiem przez swoj temperament i emocjonalna osobowosc, ale On na ojca nie nadaje sie...

Czas leczy rany, mimo bolu jaki mi zadal, staram sie mu przebaczyc...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Leon, ja nie mam zielonego pojęcia o czym Ty mówisz, ale nie dam się złapać i nakłuwać sondami :P Ciała na badanie też nie przekażę xD

 

A tak zapytam. Co powstrzymuje młodego mężczyznę gdy ma pracę do wynajęcia wspólnego z lokatorem/swojego mieszkania i odwiedzania tylko rodziców skoro czuje że to go niszczy?

 

Nie od dziś wiadomo że dziecko na odległość nagle staje się "najwspanialsze na świecie".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Toksyczny ojciec, zmora mojego dziecinstwa...

Ciagla krytyka, porównywanie do innych na moja niekorzyść rzecz jasna.

Wyzywanie jak najgorszego wroga, psychiczny gwałt. Zero komplementów, pochwał...

Ciągle podcinanie skrzydel, każda moja pasja była likwidowana w trybie natychmiastowym...

Wiele razy chciał mnie wyrzucic z domu, nie przyznał mi nigdy w niczym racji..

To wszystko dlatego ze zobaczyl mnie ponad rok od moich urodzin...

Przez 25 lat nie porozmawial ze mna jak z kumplem ani jeden raz, ani jeden...Uwazam go za obcego czlowieka, mimo ze byl fizycznie obecny...

Ciagle obgadywanie za plecami, nigdy, mimo moich problemow w dziecinstwie, nie zapytal czemu tak sie zachowuje? Nigdy na spokojnie...

Moze chcial dobrze ale wyszło inaczej...

Matka? Z nia mialem lepsze stosunki, aczkolwiek załapalem od niej wiele kobiecych zachowan z których musialem sie wygrzebac. Wszystko za mnie załatwiala, dzieki czemu do 23 roku zycia bylem totalnym maminsynkiem...

Dopiero od 2-3 lat wyzwalam sie i robie z siebie meżczyzne z prawdziwego zdarzenia :)

To tyle...

Ojciec zalatwial wszystko krzykiem, balem sie go, byly takie sytuacje ze jak slyszalem ze idzie, chowalem jedzenie do kieszeni, zeby tylko przypadkiem nie zobaczyl ze jem, bo uwazalem ze nie zasluzylem...Wstydzilem sie przy nim jeść, patrzyl wtedy na mnie jak na marnotrawce...

Zawsze chcialem zeby czegos mnie nauczyl, nigdy tego nie zrobil, a jak juz robil to krzykiem i bluzgami w moja strone...Wtedy tak sie balem i stresowalem ze niczego nie moglem sie nauczyc...

Wiem, bylem klopotliwym dzieckiem przez swoj temperament i emocjonalna osobowosc, ale On na ojca nie nadaje sie...

Czas leczy rany, mimo bolu jaki mi zadal, staram sie mu przebaczyc...

 

Wiesz co w zasadzie miałem tak samo, tylko, że ja poszedłem z ojcem w konfrontacje, a jak widział, że jem, to stwierdziłem,że przecież kurwa muszę jeść i pierdole to co mówi, długo się zcieraliśmy, teraz czasem też się przypierdala, ale traktuję to tak, że niech mówi co mówi,ja mu tez wytkne, czy mu się podoba czy nie, nawet jakiś czas temu zaprosił mnie na facebooka i się długo zastanawiałem czy przyjąć zaproszenie, no i dalej wrzucam świństwa, czasem mi napisze, żebym nie wrzucał takich rzeczy, albo że źle robię, no ale przynajmniej ma bardziej wyraźny obraz mnie, no i oczywiście strach zamieniłem w rywalizację, co ma też dobre skutki. Lepszy mam z nim kontakt, jest jaki jest, ale wiem, że większe rany robi brak zgody z ojcem, niż dobry kontakt ze złym ojcem.

 

A Ty Vincent, to masz przejebane, tylko, ze ja to ukróciłem, kiedyś matka się strasznie przypierdalała, jak chciałem jej pomóc, to ją zbluzgałem na chama jak bura sukę, bo już nie wytrzymywałem, faki też jej pokazywałem, jak do mnie dzwoniła i darła mordkę, to rozłączałem się, jak mi zawracała dupę, tonie odbierałem, jak mi mówiłem że przeze mnie coś tam to odpowiadałem, że mam to w dupie, to może prostackie, ale tylko w taki sposób nauczyłem się odrębności, to jest trudne z toksykami, bo tak na prawdę w etapie 3-7, 11-15, 21-27 lat blokowali Naszą rozwijającą się indywidualność.

 

W każdym razie mam lepsze stosunki ze starszymi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poprosiła mnie o pomoc dzień wcześniej o to, żebym zaimpregnował jakieś tam zabytkowe meble, a jak zacząłem to robić, to zaczęła się mnie czepiać, a ja na to, ze jak ktoś kogoś prosi o pomoc, to jest miły dla tej osoby, która pomaga, no ale nie docierało i było jeszcze większe czepialstwo, obrażanie, pchanie w poczucie winy, no to wyszło ze mnie bydle i zakończyłem pomoc.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A moim zdaniem po prostu bycie samolubnym i brak empatii-na zasadzie wychowałam, to wymagam, jakby to była jakaś inwestycja-a często jest, baba nie ma dobrej roboty to trzeba dziecko zrobić, odpowiednia tresura i już przychód pasywny majaczy w oddali.

 

Vincent-jak tam lektura skandali żydomasońskich w Watykanie? Czemu pokolenie-1965? A nie np. 45-70?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego takie ramy czasowe? Cóż, pokolenie to plus minus 20 lat. Poza tym ludzie urodzeni po roku 1965 w roku 1989 mieli lat 24, czyli umysł jeszcze chłonny, nie podatny na taką indoktrynację.

 

Jak lektura? Czytam cały czas i robię coraz większe oczy w miarę jak dowiaduje się nowych rzeczy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jakby to była jakaś inwestycja-a

 

Dzieci powinny być traktowane jak inwestycje, ale nie posądzaj kobiety o takie wysokie formy myślenia jak inwestycja. To raczej bezmyślna eksploatacja na każdym możliwym poziomie póki można... a można długo, za pomocą emocji, gierek i iluzji rodziny.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzieci powinny być traktowane jak inwestycje, ale nie posądzaj kobiety o takie wysokie formy myślenia jak inwestycja. To raczej bezmyślna eksploatacja na każdym możliwym poziomie póki można... a można długo, za pomocą emocji, gierek i iluzji rodziny.

 

Skąd ja to znam...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety ja też przejechałem się w życiu na zbytniej manipulacji ze strony mojej mamy. Bardzo długo zajęło mi ogarnięcie tego, ze z pozoru niewinne zachowania mające na celu "wychowanie" mnie potrafiły bardzo mocno poszatkować moją psychikę, co w późniejszych latach przyczyniło się do dużych problemów. Teraz ciągle czuje, że momentami jestem manipulowany, ale nauczyłem się już z tym radzić. Mam po prostu wyjebane. Nikogo nie zmienię na starość, a nie mam ochoty popadać w konflikty więc wybieram drogę ignorowania takich zachowań. W dużym stopniu to działa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

No to ja mam fajną historię. Moim zdaniem na dzień dzisiejszy sytuacja bez wyjścia. Chodzi o mojego znajomego, gdzie mam niesamowity wgląd w sytuację rodzinną. Muszę o tym napisać, bo nie mogę się z tą sytuacją pogodzić...

 

Hm ... długa to historia, więc opowiem w skrócie:

Kobieta - ex-mąż alkoholik i przemocowiec (jak jej ojciec), sypiał z którą popadnie. Ogólnie już ex-męża nie ma dawno w życiu, ale trauma dzieciom pozostałą. Ona też za kołnierz nie wylewała.

Dwójka dzieci:

dziewczyna - charakter klasycznej piz.y - ale trzeba jej oddać, że egoizm pomógł jej się wyrwać z domu i dobrze ustawić w życiu (niezależna finansowo, nieszczęśliwie zamężna).

On/ Syn - lat obecnie 35 ....

 

Matka od małego faworyzowała córkę (bo uzdolniona, pracowita, ech, ach), na syna wylewając największe pomyje (chorowity, drobnej budowy, średnio-zdolny), ogólnie ryjąc mu psyche po całości. Chłopak skończył zawodówkę i zaczął interesować się alkoholem. Oczywiście w wieku lat ok. 25 można to już było nazwać nałogiem. Mieszkają z matką, która zrobiła z niego zastępce dostarczyciela dóbr tj. męża. Kobieta zarobi tyle co kot napłakał, dom się wali, a tu: dobre ubrania, buty, kosmetyki, fryzjer ....

 

Pracował jako fizyczny - tę pracę bardzo lubił choć nie była specjalnie płatna. Matka jojczyła, że długi (małe), że tak żyć nie można (tzn. ona nie może, bo chciałaby mieć lepsze życie), że ona w życiu miała tak ciężko (mąż i ojciec itd.), itp. Facet, urobiony na pierdołowatą masę, bez poczucia jakiejkolwiek własnej wartości. Rezygnuje z pracy i wyjeżdża za granicę żeby lepiej zarobić na taśmie produkcyjnej, gdzie dzinnie przerzuca setki kilogramów za 1.000 euro miesięcznie. W telefonie słyszy od mamy, że jest ciężko, ale żeby się nie przejmował, że będzie dobrze, ale musi na siebie uważać, itd. Po trzech miesiącach zjeżdża do domu na przerwę. Mówi mi, że się załamał, bo po odliczeniu kosztów życia na kocie powinien mieć ok. 2.000 euro (8.000 zł), więc zaprosił kolegów na powitalne piwko idzie do bankomatu, a tu .... zero .... Matka wszystko wydała (dodała w rozmowie również, że są większe długi, a w portfelu u niej wiatr). Nie pojechał już za granicę. Żebym ja miał tą wiedzę co teraz ....

 

Matka załatwiła mu pracę na kopalni. Ona sam długów nie miał. Dobre pieniądze, ale pracy nienawidzi. Ciągnie tak przez kilka lat, nałóg postępuje do tego stopnia, że w ciągu ostatniego roku chłopak w pracy był może 4-5 miesięcy. Do tego spirala kredytowa. Oczywiście chłopaka nic już nie uratowało i go zwolniono w trybie dyscyplinarnym. Reakcja matki ... A jakże by inaczej: płacz, zaklinanie rzeczywistości, obwinianie syna jaki to on zły i niedobry.

 

Jeszcze kilka miesięcy temu rozmawiałem z nim, mówiąc by odciął się od matki. Muszą stać się niezależni. A on mi na to, że nie może jej zostawić, bo sobie nie poradzi, a sytuacja finansowa, w której się znaleźli jest jego winą, a potem (już gdy był pod wpływem), że on sam jest nic nie warty, itd., itp.

 

Obawiam się, że jedyną drogą wyjścia jest leczenie obojga (psychoterapia, terapia odwykowa) i rodzielenie się, ale wtedy jedno z ich popełni samobójstwo (tego jestem pewien).

 

Piszę o tej sytuacji żeby się wygadać, bo dobrze wiemy o jakie mechanizmy tu chodzi, co się stało, kto jest winny, co trzeba zrobić, itd. Po prostu odkrywając świat nie spodziewałem się, że prawda w niektórych jego sferach jest taka straszna ...

 

ps. a do tego dodam, że widzę w nim nierowinięte talenty (np. mega-radiowy, spokojny głos), ale na to jest już za późno ...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.