Skocz do zawartości

Podwyżka.


TheShy

Rekomendowane odpowiedzi

Witam :).

 

Potrzebuję wizji innych osób na przestawianą poniżej sytuację. Liczę na szczere odpowiedzi :)

 

Mianowicie. Pracuję w pewnej firmie około 3 lat. Jestem pracownikiem biurowym, 8:00 - 16:00 i tyle mnie widzieli. Co prawda, po pracy pod telefonem, ale odbieram jak chcę. Atmosfera w pracy poza jednym "kolegą" bajka. Szef spoko, naprawdę. Chcę wyjść wcześniej - idę, przyjść później - przychodzę, wolne - kiedy i ile; ważne, żeby praca była wykonana. Ogólnie, praca czasami stresująca, wiadomo, wymagająca, ale ją lubię.

 

Sednem mojego tematu są zarobki. Mianowicie, zarabiam sporo, powyżej średniej krajowej i jestem z tego zadowolony, ale... nie do końca. Wiadomo, apetyt rośnie w miarę jedzenia. Pojawiły się nowe wydatki, standard życia się podniósł, dom, itp. 

 

Stoję przed dylematem - szukania nowej pracy, bądź rozmowy z szefem o podwyżkę. Właściwie te pierwsze będzie wynikiem nieudanego drugiego członu zdania. 

 

Zastanawiam się nad różnymi scenariuszami rozmowy:

- aaa, bo Ty wcale mało nie zarabiasz

- aaa. ludzie na Twoim stanowisku zarabiają mniej

- aaa, nie mam na razie

- aaa, nie przewiduję podwyżek

 

i takich scenariuszów mam w głowie wiele. Żadnego pozytywnego, bo trochę człowieka znam. 

 

Jak powinna wg was wyglądać w tym przypadku rozmowa o podwyżce i jak dopiąć swego? Czy dać szefowi wybór? Podwyżka albo utrata mnie? Wiem, nie ma ludzie niezastąpionych. 

Problem polega na tym, że naprawdę mam świetne warunki pracy i jak wiadomo - pieniądze to nie wszystko, ale wszystko bez pieniędzy... 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zawsze, jak dostawałem podwyżkę to uzasadniałem, z jakiego powodu i to bardzo przemyślanego. Twój powód, bo chcesz więcej jest z dupy.

 

Musisz pomyśleć, przygotować zestawienie własnej pracy, co więcej wniosłeś. Co wymaga od ciebie więcej czasu i tym podobne. Już kilka razy prosiłem w taki sposób o podwyżkę zleceniodawców i za każdym razem pasowało.

 

Musisz wyjść z poziomu gościa, który coś wniosi swoim działaniem, a nie daj. Nie prosisz bezpośrednio o podwyżkę, tylko przedstawiasz i liczysz na pozytywne rozpatrzenie dodatku za wkład, coś w tym stylu :)

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie właśnie chodzi o to, że się boję iść gdziekolwiek na rozmowy, bo to branża, w której wszyscy się znają i zaraz by doszło do szefa... :/. Wtedy mógłby mnie sam zwolnić albo atmosfera by się zmieniła.

 

 

@mac wniosłem bardzo dużo. Przyczyniłem się do rozwoju firmy i można powiedzieć podwoiłem zyski (nie chwaląc się oczywiście).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

30 minut temu, TheShy napisał:

Panowie właśnie chodzi o to, że się boję iść gdziekolwiek na rozmowy, bo to branża, w której wszyscy się znają i zaraz by doszło do szefa... :/. Wtedy mógłby mnie sam zwolnić albo atmosfera by się zmieniła.

Znam temat, niby konkurencja rwie się do podbierania pracowników z branży, ale mniej pozytywnie to wygląda, gdy sam uderzasz do nich z ofertą zatrudnienia (zwłaszcza, gdy nie umieścili oficjalnego ogłoszenia, może zostac to odebrane na zasadzie "to on pierwszy się spytał nas o pracę - może coś w tej firmie X. nie tak mu idzie), dlatego proponowałbym:

1. Dobrze opracowany profil na linkedin - z otagowaniem branży etc. 

2. Rozesłanie cv do headhunterów. 

3. Odpowiadanie na oferty może nie z samej z branży ale pokrewne. 

 

Jak już coś ogarniesz, idziesz do szefa na zasadzie zrobiłem to i to, jestem lojalny, w konkurencji czy gdzieś tam indziej proponują mi tyle i tyle.

Szkoda wypuścić dobrą robotę z rąk, ja tak zrobiłem z własnej glupoty 10 lat temu (w sensie rzuciłem papierami i poszedłem do pierwszej lepszej roboty, w nadziei, że w międzyczasie konkurencja zacznie się o mnie bić - nie zaczęła mimo dość sporych skilli, know-how i doświadczenia) i potem kilka kolejnych lat zajęło mi "odkucie się", a kilka kolejnych na wyprzedzenie stanu z powiedzmy 2009 r. Ja zrobiłem klasyczną głupotę - pół roku przed "rzuceniem papierami" dostalem propozycję z pokrewnej branży, byłem na rozmowie, ale, że na początek oferowali mi "tylko" 800 zł. brutto podstawy więcej, a ja chciałem netto -  nie podpisałem umowy przedstępnej, a nie wykorzystałem tego faktu, żeby pójść do szefa tłuc się o podwyżkę. Próbowałem później do  tej firmy podbijać, gdy już nie pracowałem w swojej działce, ale jak się łatwo domyśleć - bezskutecznie. U mnie to się jeszcze zbiegło trochę z kryzysem, zawsze tak jest, że los lubi kopać po dupie, gdy nie jesteś na 110% dobrze zabezpieczony. 

 

Edytowane przez Avanti!
  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

31 minut temu, TheShy napisał:

bo to branża, w której wszyscy się znają i zaraz by doszło do szefa

Tzn, nawet jak jesteś z Rzeszowa a szukasz w Szczecinie?

Aż tak?

32 minuty temu, TheShy napisał:

że się boję iść gdziekolwiek na rozmowy

Chcesz podwyżkę, jesteś zajebisty w swojej pracy, dużo zarabiasz i się czegoś boisz?

Bez sensu.

 

Skoro jesteś dobry w fachu, to bez strachu, dyskretnie naruchaj lepszą  ofertę niż masz, ale prawdziwą, gdzie naprawdę Cię będą chcieli a potem idź do szefunia i powiedz jak jest - i niech wygra lepszy (szef obecny vs. Przyszły)

 

57 minut temu, TheShy napisał:

Szef spoko, naprawdę

To czemu się go boisz?

 

57 minut temu, TheShy napisał:

około 3 lat. Jestem pracownikiem biurowym, 8:00 - 16:00 i tyle mnie widzieli. (...). Atmosfera w pracy poza jednym "kolegą" bajka

Lepszy ciepły smrodek niż świeży chłodek.

 

59 minut temu, TheShy napisał:

Wiadomo, apetyt rośnie w miarę jedzenia. Pojawiły się nowe wydatki, standard życia się podniósł, dom, itp. 

Ale oszczędzasz, inwestujesz czy przeżerasz?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[brak pl klaw]

 

Prace zmieniam dosc rzadko, ale regularnie ubiegam sie o podwyzki. z tym, ze tak jak napisal @mac, zawsze je dobrze argumentuje i staram sie wskazac pracodawcy dlaczego warto we mnie mocniej zainwestowac. Musisz wczuc sie w 'winnego', ktory musi udowodnic swoja niewinnosc i tak ulozyc wszystko by pracodawca wiedzial/odczul, ze jestes wart duzo wiecej.  tutaj nie ma co sie rozpisywac - jak masz poukladane w glowie to chyba wiesz co robic.

 

Jezeli jestes w dobrej komitywie z szefem to takie sprawy omawia sie szczerze i otwarcie. Jezeli jest to temat tabu, to szukaj innej pracy.

 

Kilka wskazowek z wlasnego doswiadczenia:

 

- jezeli dostaniesz oferte od konkurencji, a pracodawca Ci da kontroferte to nigdy nie zostawaj w starej pracy. Skoro zaczales szukac pracy, to znaczy ze nie byla ona dobra.

- trawa zawsze wydaje sie bardziej zielona po drugiej stronie. 2 razy mialem tak, ze sie bardzo sparzylem. Warto wiec byc ostroznym i rozwaznie podchodzic do sprawy (tym bardziej, ze zarabiasz dobrze).

 

 

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

43 minuty temu, Imbryk napisał:

Tzn, nawet jak jesteś z Rzeszowa a szukasz w Szczecinie?

Aż tak?

Tak często jest w przypadku, gdy masz wąsko wyspecjalizowaną branżę produkcyjną i masz na przykład kilku producentów na kraj i w zasadzie wszyscy się znają z targów, z branży, przedstawiciele handlowi jeżdzą po terenie i w ogóle masz stały przepływ informacji i plotek w eterze. U nas właśnie tak było, że jednego wieczora ktoś puścił bąka w Rzeszowie, a drugiego dnia rano już go słyszeli w Świnoujściu (przykład miast przypadkowy). Powiedzmy Marian z firmy X. wysłał cefałkę  do firmy XYZ, tam ktoś się wygadał i handlowiec w terenie powiedzmy przy porannej herbatce u wspólnego klienta (tak - takie firmy mają często wspólnych dystrybutorów zwłaszcza "w kraju") mowi: "tej Janusz słuchaj, a Marian Pasikonik z firmy świnkamorska.com robi do nas podchody, po czym Janusz chwyta na słuchawkę i dzwoni do Twojego szefa: "ty, Zdzichu, co to się dzieje u was w świnkach morskich, że ludzie proszą się o robotę w królikach miniaturkach :D ...ale mówię - każda branża ma inną specyfikę - inaczej wygląda to w IT, inaczej w produkcji wanienek dla dzieci, a jeszcze inaczej w branży samochodowej etc. 

Ogólnie dobra praca to bardziej delikatna materia niż kobieta - chyba, że masz mega-poszukiwaną specjalizację, gdzie przyjmą Cię nawet jeśli w poprzedniej robocie wyleciałeś na dyscyplinarce za zrobienie kupy prezesowi na biurko (to nie żart, u kumpla w firmie przyjęto super-fachowca o bardzo rzadkiej specjalizacji, mimo, że było o nim powszechnie wiadomo, że bez dwóch małpek na śniadanie roboty nie zaczyna), tutaj brak dopięcia tematu na ostatni guzik przy zwalnianiu/ negocjowaniu podwyżki z ryzykiem utraty pracy/ pogorszenia warunków, atmosfery etc. - MŚCI SIĘ W 99% przypadkach. Przykładem mega-geniuszu jestem ja, gdzie tak "pięknie zakombinowałem", że na początku 2009 r. miałem co miesiąc na koncie razem z premiami te 4k na rękę (przy podstawie 3k na łapę), a pół roku później 2k rękę na ze wszystkim w jakiejś gówno-firemce-krzak :D ale życie uczy...

Kobietę zawsze można wymienić, albo chodzić na divy, a praca 8 h dziennie bez konieczności harówki z fajną atmosferą piechotą też nie chodzi.

Co nie znaczy, że nie można walczyć o podwyżkę - można, a nawet trzeba, bo po jakimś czasie pokażesz szefowi, że "nie masz pazura". Pomyśli sobie "ten X. to pracuje u mnie już 5 lat, i nie domaga się o więcej, dobrze mu tu i przytulnie., w sumie fajnie mieć takich pracowników, którzy boją się zmian" - ale trzeba już mieć dograne na 110% wyjście awaryjne  - inaczej dupa blada. 

Tak jak pisałem powyżej - fajnie jest mięc dobrze opracowany profil na Linkedinie (czasem są promocje i można tanio na pare miesiecy wykupić opcję premium, która umozliwia Ci docieranie do potencjalnych pracodawców) - w ten sposób łatwiej jesteś zauważalny w branży - tutaj też mogą paść propozycje z zagranicy.

 

 

Edytowane przez Avanti!
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też byłem na miejscu autora tematu.

 

Też wydawało mi się, że powinienem zarabiać więcej, że jestem prawie niezastąpiony, że firma zawdzięcza mi połowę sukcesu. To ostatnie było nawet prawdą.

 

Ale nikt nie był mi za nic wdzięczny. Bo przeszłość została już skonsumowana. Kierownik myślał już o przyszłości, a nie o tym co było.

 

Nawet nie poszedłem prosić o podwyżkę, zostałem zwolniony, bo laski mnie wkręciły w intrygę lol

 

Na moje miejsce zatrudniono młodszego chłopaka za 2/3 mojej pensji i zasuwał jeszcze szybciej niż ja xD Nie żebym ja źle coś robił. Po prostu nie ma ludzi niezastąpionych.

 

Zastanów się nad swoją pozycją. Nad możliwością zmiany pracy. Czy ona istnieje rzeczywiście i czy będzie lepiej. I ryzykuj, jeżeli na to pora :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, alfa_sralfa napisał:

Ale nikt nie był mi za nic wdzięczny.

I nie musi być.  Święte słowa!

 

4 minuty temu, Avanti! napisał:

Marian Pasikonik z firmy świnkamorska.com .........."ty, Zdzichu, co to się dzieje u was w świnkach morskich, że ludzie proszą się o robotę w królikach miniaturkach

Boskie przykłady, uśmiałem się,  w sumie dalej rechoczę :):)

  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

33 minuty temu, alfa_sralfa napisał:

Zastanów się nad swoją pozycją. Nad możliwością zmiany pracy. Czy ona istnieje rzeczywiście i czy będzie lepiej. I ryzykuj, jeżeli na to pora :)

Dokładnie. Dobra praca czyli taka z zarobkami powyżej średniej krajowej, fajną atmosferą bez spiny, ciekawymi wyjazdami służbowymi, wypracowaną przez Ciebie latami pozycją na rynku, to materia bardzo delikatna. Łatwo to spie...ć. Dlatego lepiej po cichu rozglądać się za możliwościami monitorować pracuj.pl wysyłać cefałki do firm headhunterskich, być aktywnym na linkedinie (headhunterzy sami wyszukują "perełki") niż robić gwałtowne ruchy. Niedopracowanie tematu mści się bardzo okrutnie. Tak jak piszesz - trzeba skonfrontować swoje "widzimisię" z realiami. Właśnie przy takim niedopracowaniu tematu najczęściej wychodzi temat złośliwości rzeczy martwych - a to rozchorujesz się, a to popsuje Ci się auto, poza tym szukając nowej roboty pod presją czasu rekruterzy doskonale wyczuwają, że jesteś "needy". Automatycznie Twoja wartość spada, nawet jeśli Cię wybiorą. Tutaj gorzej niż z kobietami :D 

Mój przykład - pracowałem w firmie praktycznie od ukończenia studiów miałem już pięcioletni staż i spore osiągnięcia - m.in. zainicjowałem i nadzorowałem otwieranie dwóch oddziałów zagranicznych firmy, na dwa kolejne rynki wprowadzałem ofertę produktową praktycznie od podstaw. Miałem poza tym fajne profile na goldenline i linkdinie, i stamtąd wyłuskiwali mnie rekruterzy - pół roku przed rzuceniem papierami miałem, żeby nie skłamać chyba z 8 telefonów w sprawie pracy. To umocniło moją pewność siebie, no jak to przecież jestem taki zajebisty, że biją się o mnie. Bez zweryfikowania faktycznego stanu i możliwości na "dziś" - w kwestii szukania pracy dziś jest zawsze inne niż wczoraj - pożarłem się z zarządem rzuciłem papierami i byłem pewny, że na trzymiesięcznym okresie wypowiedzenia nawet nie będę musiał wysyłać cefałek, bo będą się o mnie bić. Nic takiego nie nastapiło, nikt się nie bił. Odzywalem się do firm, które poprzednio mnie pytały czy jestem zainteresowany pracą - "na chwilę obecną juz kogoś mamy, jak tylko coś będzie oddzwonimy" - w dwóch przypadkach czułem w głosie mega-ironię. Konkurencja też kanałami zostałą "poinformowana", że jestem felerny. Zaczałem szukać pracy na "gwałtu rety" - było czuć, że jestem "needy", i zainteresowani moją kandydaturą byli wyłącznie jacyś janusze prowadzący małe firemki. W rezultacie poszedłem do jednej z nich. Dłuuuugo musiałem odbudowywac pozycję. Jak już odbudowałem i przestałem szukać pracy nagle wtedy rekruterzy znów zaczeli sie do mnie odzywać.... Morał - chcesz  wiedzieć i czuć na własnej skórze co to złośliwość rzeczy martwych - odejdź z pracy nie dopracowując perfekcynie wyjścia awaryjnego. 

Edytowane przez Avanti!
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zrób sobie listę konkretnych argumentów. Wylicz sukcesy mniejsze/większe, dobre tematy jakie spiąłeś.

 

Możesz porównać siebie teraz i do momentu kiedy dogadałeś się na obecną stawkę. Pokaż czarno na białym, jakie postępy zrobiłeś, a skoro tak to i wynagrodzenie powinno być większe. 

 

Nakreśl swój plan na przyszłość, czego się uczysz i co jeszcze będziesz poprawiał, co ma wpływ na dobrobyt firmy.

 

Jeśli szef nie jest głupi, a Twoje argumenty będą niepodważalne, to nie ma opcji żeby nie dał Ci podwyżki. Musisz mu pokazać, że dzięki temu nie tylko zwiększy mu się koszt, ale że sam będzie miał z tego profity. Ja nigdy nie straszę konkurencją, tylko robię tak jak napisałem i zawsze dostawałem podwyżki takie jakie chciałem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, Imbryk napisał:

Ale oszczędzasz, inwestujesz czy przeżerasz?

"Przeżeram." Jestem na etapie sporej inwestycji w swoim życiu (dom) i każdy grosz wkładam w wykończeniówkę. 

 

10 godzin temu, Avanti! napisał:

fajnie jest mięc dobrze opracowany profil na Linkedinie

Jo, ino robiąc rano lokalny research dowiedziałem się, że żeby ktoś się Tobą zainteresował trzeba mieć spore CV. Żeby mieć takowe, to trzeba mieć chyba z 20 lat doświadczenia... ?

 

10 godzin temu, alfa_sralfa napisał:

Po prostu nie ma ludzi niezastąpionych.

No o to chodzi właśnie. Nawet jeśli mieliby wziąć kogoś na moje miejsce, kwestia czasu i kto wie, czy nie lepiej by sobie radził na moim stanowisku. Nigdy nie wiesz. 

 

9 godzin temu, Drizzt napisał:

Jeśli szef nie jest głupi, a Twoje argumenty będą niepodważalne, to nie ma opcji żeby nie dał Ci podwyżki.

W najgorszym wypadku skończy się brakiem podwyżki i zostaniem w obecnej pracy...

 

Panowie, ciężki orzech do zgryzienia dla faceta. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lepsze jest wrogiem dobrego.

 

Sam nigdy nie byłem w spawie podwyżki, bo jakoś podskórnie uważam to za uwłaczające. A jak kumpel z roboty poszedł wyciągnąć łapę, to szefuńcio skwitował: ja tam mogę dać podwyżkę .. ekhhmm ... zadań do wykonania.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

46 minut temu, Endeg napisał:

Sam nigdy nie byłem w spawie podwyżki, bo jakoś podskórnie uważam to za uwłaczające

No właśnie, ja podobnie. Może nie uwłaczające, raczej dobry trening negocjacji z pozycji przegranej. Tylko szef zawsze wyciągnie jakis kontrargument,

- jeśli Cię szanuje to będzie to"nie mamy juz budżetu na ten rok"

- a jeśli nie szanuje to właśnie zabija śmiechem. 

 

Kilkanaście lat pracy, podwyżki w danej firmie były śmiesznie niskie (np.1%), więc sam załatwiałem sobie podwyżkę idąc do kolejnej roboty. I tak wiele razy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

26 minut temu, Imbryk napisał:

sam załatwiałem sobie podwyżkę idąc do kolejnej roboty. I tak wiele razy.

Czyli podobnie jak w sieciach komórkowych...Obecna sieć nie da Ci lepszej oferty, dostaniesz ją tylko w nowej sieci.

O podwyżkę zapytać można, najwyżej się nie dostanie.... U nas w firmie nie ma czegoś takiego,jak podwyżka dla jednego pracownika, albo wszyscy dostają , albo nikt.

Edytowane przez Leniwiec
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

29 minut temu, Leniwiec napisał:

U nas w firmie nie ma czegoś takiego,jak podwyżka dla jednego pracownika, albo wszyscy dostają , albo nikt.

IMO najbardziej patologiczny i demotywujący pomysł na gratyfikację w tym zakresie. Też się z nim kiedyś spotkałem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Obliteraror napisał:

IMO najbardziej patologiczny i demotywujący pomysł na gratyfikację w tym zakresie. Też się z nim kiedyś spotkałem.

Może i tak, tylko że u nas praktycznie wszyscy są dobrymi fachowcami, z doświadczeniem, ciężko jednemu zapłacić więcej niż drugiemu,bo mają podobne umiejętności... 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

33 minuty temu, Leniwiec napisał:

U nas w firmie nie ma czegoś takiego,jak podwyżka dla jednego pracownika, albo wszyscy dostają , albo nikt.

Prócz mnie jest tylko kierownik (zajmuje się innym działem) oraz księgowa :P. 

 

49 minut temu, Endeg napisał:

Sam nigdy nie byłem w spawie podwyżki, bo jakoś podskórnie uważam to za uwłaczające.

Nie sądzę. Jest to trochę krępujące, bo jak się spotkamy z odmową nic już nie będzie takie same (chociażby wzrok szefa jak wchodzi do firmy), ale niestety. Wszystko idzie w górę, prowiant, opłaty, paliwo... a pensja jak dobry kutas - cały czas stoi. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Istnieje wiele modeli przyznawania podwyżek, w dużym stopniu zależy to od kultury i stopnia rozwoju danej organizacji. Znam firmę, gdzie stricte jest to powiązane z oceną roczną: każdy dostaje 10% podwyżki, albo przeszeregowanie do innego działu albo wylot. Władze stoją na stanowisku, że albo się rozwijasz rok do roku, albo nie, więc nie ma po co Cię tam trzymać. Osobiście średnio mi taki model leży, podobnie jak jakakolwiek urawniłowka typu: "wszyscy dostają taką samą podwyżkę", albo "wszyscy nie dostają". To nie odbijanie karty w socjalistycznej fabryce. Nie ma tu równości i demokracji. Nawet organizacja w ostrym kryzysie jest w stanie dać podwyżkę komuś, kto jest dla niej kluczowy w jakimś aspekcie. Tak z reguły postępują ludzie, którzy to albo wiedzą z wrodzonego rozsądku i biznesowego doświadczenia, albo kiedyś spierdolili coś dokumentnie przez kompletnie odwrotne podejście, dając odejść jakiemuś kluczowemu elementowi. Nie, nie każdego specjalistę da się od razu zastąpić skończoną liczbą studentów, jak kiedyś wygłosił pewien znany prezes znanej giełdowej spółki : )

 

Stawianie szefa pod ścianą jest kiepskim pomysłem negocjacyjnym. Raz, że powoduje jego wkurwienie i zjeżenie się wewnętrzne (nawet jak Ci tego wprost nie okaże), dwa, trzeba zdawać sobie sprawę, że takie działanie skutkuje na krótką metę. Podejście "daj mi tyle i tyle, bo gdzie indziej dają mi tyle i tyle, a jak nie to odchodzę" jest do dupy, bo nawet jak tyle dostaniesz, IMO i tak trafiasz na radar i prędzej czy później wylecisz. Można to rozegrać o wiele lepiej, jeżeli chcemy zagrać taką kartą. Bez palenia mostów, zrażania do siebie ludzi, spokojnie, opanowanie, po męsku. Bez emocji. Emocje w kwestii podwyżki to zły doradca, IMO :)

 

Gdy pracowałem dla kogoś, zawsze chodziłem po podwyżki nawet wtedy, gdy prawie nikt nie chodził. Ludzie lubią generować sobie problemy w głowie i rozgrywać wariant negatywny zanim on realnie nastąpi. Cholernie warto tego się nauczyć i doskonalić. Żaden normalny szef nie zwolni pracownika za pytanie o podwyżkę. Warto też pamiętać, że nawet jeżeli nie ugramy tego, na czym nam zależy, warto odbijać piłeczkę i spróbować ubiegać się o inne benefity, na których nam zależy - elastyczne godziny pracy, auto służbowe/lepsze auto służbowe/ model mieszany praca dom/biuro etc.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, TheShy napisał:

Nie sądzę. Jest to trochę krępujące, bo jak się spotkamy z odmową nic już nie będzie takie same (chociażby wzrok szefa jak wchodzi do firmy

Spotkałem się z książką albo youtube "Jak negocjować podwyżkę ", zapoznaj się z kilkoma strategiami, psychologią negocjacji, idź i przyatakuj.

 

Przygotuj się na każdą ewentualność i konsekwencje.

 

Hmm, może ksywka @TheShynie pomaga w negocjacjach...na poziomie podświadomym.

Edytowane przez Imbryk
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Obliteraror napisał:

Można to rozegrać o wiele lepiej, jeżeli chcemy zagrać taką kartą. Bez palenia mostów, zrażania do siebie ludzi, spokojnie, opanowanie, po męsku. Bez emocji. Emocje w kwestii podwyżki to zły doradca, IMO :)

Dej mnie tu kilka przykładów. Bo aż mnie na nogi postawiło z emocji :D. Serio, podpowiedz coś :)

 

2 godziny temu, Imbryk napisał:

Hmm, może ksywka @TheShynie pomaga w negocjacjach...na poziomie podświadomym.

Przyczajony tygrys, ukryty smok :D

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 godzin temu, TheShy napisał:

Serio, podpowiedz coś

Weź kartkę papieru i na spokojnie wypisz to, co zrobiłeś w w pracy w ostatnich miesiącach, najlepiej w perspektywie rok, rok+. Porównaj to ze swoim oficjalnym zakresem obowiązków (jeżeli istnieje). Zastanów się, ile rzeczy które zrobiłeś wykracza poza Twój podstawowy zakres, ile nie. To jest istotne, gdyż szef, gdy ktoś nie umawia się z nim na rozmowę o podwyżkę ma prawo zakładać, że ma zadowolonego pracownika na pokładzie. Bo jeżeli ktoś się nie upomina o więcej, nie jest w tej kwestii proaktywny, to trudno zakładać coś innego, czyż nie? Naprawdę nieczęste są przypadki podwyżek zaproponowanych samych z siebie przed szefostwo. Są, oczywiście, ale najczęściej wiążą się z awansem, podpisaniem nowej umowy o pracę, jakimś przeszeregowaniem etc. Chcesz więcej - zrób tak, by decydent się o tym dowiedział. On naprawdę nie czyta w myślach :)

 

Ciężko się negocjuje, jeżeli stale robi się to samo w pracy, w ramach jednego zakresu obowiązków. A głównym zabójcą negocjacji są żałosne argumenty pracownika w typu: "bo Kasia albo Janek ma więcej", "bo mi się dziecko urodziło", "bo się buduję", "bo chcę więcej zarabiać", "bo firma ma się moim zdaniem świetnie" etc. 

 

Zasada jest taka - cokolwiek zrobisz wartościowego dla firmy, ważnego, profitowego, prestiżowego zrób wszystko, by decydent o tym wiedział. Wiele osób o tym zapomina, a takie rzeczy potrafią się niestety rozmywać, szczególnie w dużych przedsiębiorstwach. Zasada siedź w kącie, a znajdą się nie sprawdza się w wielu sferach, w tej również. Z taką listą swoich sukcesów, dokonań idź na rozmowę o podwyżkę. Umów się na taką rozmowę oficjalnie, nie zaskakuj szefa w progu, albo nie wal mu prosto z mostu bez jego wcześniejszego powiadomienia, o czym będzie ta rozmowa.

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.