Skocz do zawartości

Certyfikaty językowe. Czy warto?


Polmartwy

Rekomendowane odpowiedzi

Czołem bracia. 

Jakiś czas temu podczas pobytu na obczyźnie wpadłem na pomysł by wzbogacić swoją kartoteke o certyfikat Cambridge na poziomie CAE(Advenced). Istnieją jeszcze możliwości potwierdzenia swojej znajomości jezykowej poprzez posiadanie TOEFL czy  IELTS lecz z moich ustaleń wynika, że ten pierwszy jest najbardziej uniwersalny bo bezterminowy. 

Mam wrażenie, że posiadanie takiego dokumentu może być mocną kartą przetargową w ubieganiu się o lepszą pracę u zagranicznego pracodawcy. Dodatkowo takie certyfikaty podobno są wymagane aby zagościć w niektorych krajach a i w Polsce otwieraja pewne drzwi. 

Czy jest na forum ktoś kto miał do czynienia z tym tematem i mógłby coś wiecej  powiedzieć? Jak sie do tego zabrać i czy warto? Od siebie dodam jeszcze ze angielski w szkole szedł mi całkiem nieźle lecz dziś po upływie paru lat zauważam, że  nastąpił potężny regres w tym temacie. Kiedys w wieku dwudziestu paru lat wyjechalem(uczyłem się jeszcze)i bez problemu przeszedłem interview z managerem departamentu. Dziś zauważam u siebie blokade w mowieniu i problem w tworzeniu poprawnych form. Jedyną rzeczą jaką poczyniłem w tym temacie było zakupienie książki "Wielka gramatyka języka angielskiego" w nadziei na to, że uda mi się uporządkować to wszystko. Lecz temat stanął w miejscu gdyż zauważyłem ze sama książka to dla mnie za mało i chyba lepszym rozwiazaniem byłby jakiś kurs ponieważ podczas kursu jest możliwość utrwalenia poprawnej wymowy itd. 

Może ktoś jest/był w temacie i się wypowie. Czy jest sens? Jak u was z możliwością nauki takich rzeczy wraz z rosnacym wiekiem? Pozdrawiam.   

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pracuję w międzynarodowym środowisku, a konkretnie na luksusowych statkach pasażerskich. Kontakt z ludźmi jest cały czas i języka używa się naokrągło. Należy nadmienić, że "morski" angielski różni się znacząco od tego używanego "w cywilu".

 

Jeśli chodzi o sprawdzenie mojej wiedzy z tego poziomu - ewentualny pracodawca organizuje mi testy, potocznie nazywane ''marlinsami". Nic specjalnego, słuchanie, czytanie, rozumienie tekstu no i język branżowy - sztandarowe skróty i zwroty używane do komunikacji między statkami i stacjami brzegowymi. Testy są zazwyczaj jednorazowe, kolejny pracodawca może zapytać o wynik poprzedniego, a jeśli ma wątpliwości, zorganizuje mi następny.

 

Lata temu, chciałem się rozwinąć w temacie angielskiego, pomyślałem o zrobieniu na początek tzw. FCE. Dałem sobie spokój, bo w moim zawodzie nikt nie będzie zwracał na niego uwagi. Liczy się to jak zaprezentujesz się na rozmowie kwalifikacyjnej.

 

 

Edytowane przez Spartan
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W szkolnictwie na pewno przydają się takie certyfikaty, jeżeli zamierzasz uczyć azjatów angielskiego w Rosji to jak najbardziej.

Domyślam się jednak, że nie. Jeżeli celujesz w zwyczajowe zawody typu magazynier, operator wózków, ew. coś o jeden szczebel wyżej, to mieszkając w UK rok i dobrze znając język potoczny jesteś wart milion razy więcej od magistra filologii z certyfikatami, który nigdy nie użył języka w naturalnych warunkach i zżera go stres przy pytaniu staruszki o ulicę.

Co do zawodów z jeszcze wyższego szczebla się nie wypowiem.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Certyfikaty są wymogiem emigracyjnym, np do Kanady czy Australii.  Co do zatrudnienia, po prostu idziesz na Interview, nikt nigdy mnie o certyfikat nie pytał, po prostu rozmawiałem.

Jednak są zawody, które wymagają certyfikacji.

 

Jeśli masz możliwość zamiast certyfikatu polecałbym wyjazd za granicę w postaci kursu lub zarobkowy, nic nie uczy tak jak praktyka. 

Są specyficzne branże, tak jak kolega pisał, morska, lotnicza, służba zdrowia, gdzie kiedy rozmawiasz, nasz "polski anglista po UAM " nie wie o co chodzi. W takim wypadku po prostu zatrudniają bo rozumiesz.

 

Jeśli nie masz możliwości wyjazdu i trochę grosza to kurs językowy jest ok, ja ostatnio zapisałem się na próbne 10h, ale certyfikatu nie robię.

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Bonhart Jeśli już to chciałbym zagrać o wyższa stawkę niż magazynier. 

@Spartan Offshore to właśnie był obiekt mojej ostrej zajawki z tym, że sektor wydobywczy. Mają tam swoje zwroty masz racje, kiedyś nawet uparcie się ich uczyłem. Tak jak @Johny_B pisze nieraz nie można  sie połapać ocb. Ciężko sie tam dostać z tego co wiem.  Myślałem nawet o podjeciu studiów zagranicznych w tym kierunku. Temat rzeka. 

Co do wyjazdu i pracy, gdy wyjechalem trafiłem w nasze rodzime środowisko gdzie angielski nie był mi prawie do niczego potrzebny. Potem wróciłem troche zniechęcony bo spotkałem się ze ścianą, nie chce opisywać szczegółów. Lecz temat dalej żyje i nie daje mi spokoju. Zastanawia mnie tylko jak to ugryźć. Dorobiłem się studiów wyższych pierwszego stopnia na uczelni "technicznej" i będąc tam pokusiłem się nawet o statement od NARIC. Wiem wiem gdzie można sobie wsadzić papiery pewnie wielu tak pomyśli. Ale znając słownictwo specjalistyczne w danej branży plus mając niemałe pojęcie o wykonywaniu badań i analiz pomyślałem ze mógłbym się wydawać użyteczny dla pracodawcy. Teraz tylko kwestia jak zwrócić na siebie uwagę. Wiem, że nie wszedzie tam Polacy są mile widziani i szczerze powiedziawszy się nie dziwie. Nie uśmiecha mi się znowu wracać w ciemno. Pomyślałem ze takie coś byłoby dobrym dodatkiem w CV żeby ktoś wogole chciał ze mną gadać. Doświadczenie w zdobywaniu takich robót mam zerowe jak i nie znam ludzi którym się udało. Coś czuję, że jeśli nic z tym nie zrobie do trzydziechy to faktycznie będę mógł sobie moją edukacje wsadzić gdzieś głęboko.  

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak już to bardziej z niemieckiego niż angielskiego. Germańcy są bardziej przywiązani do takich uporządkowanych, systemowych zajawek.

Tym bardziej, że np. Goethe-Zertifikat ma placet berlińskiego MSZ, a nie jakiejś tam uczelni (choćby Cambridge czy Oxfordu).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Polmartwy napisał:

Cambridge na poziomie CAE(Advenced)

Ja uwielbiam takie papierki, mam ich kilka. Każdy kosztował miesiące pracy, kursów a sam egzamin to koszt 200-500zł.

Ale:

Z mojego doświadczenia: Papier językowy przydaje się tylko w określonych sytuacjach.

 

Zagraniczni pracodawcy w przemyśle mają na to wyebane. Piszesz w CV że umiesz angielski i hiszpański?

To do Ciebie dzwonią i pół rozmowy masz po angielsku a pół po hiszpańsku i już mają potwierdzenie. 

 

Natomiast, jeśli chcesz pracować lub studiować w instytucjach naukowych, typu chcesz wyjechać na Orgazmusa, chcesz zapisać się na studia doktoranckie lub podyplomowe dajmy na to w Berlinie, to wtedy taki papier Cambridge czy Goethe się przyda.

 

5 godzin temu, Polmartwy napisał:

Jak sie do tego zabrać i czy warto?

Wg mnie warto.

 

Rok lub kilka miesięcy przed egzaminem zapisz się na kurs przygotowujący do danego egzaminu.

Egzaminy są standardowo zbudowane, łatwiej Ci będzie przystąpić i zdać znając dokładnie ich strukturę i zakres materiału. 

 

Np. Na zaawansowany musisz przeczytać kilka lektur z listy i znać ich treść, więc to zajmuje czas.

 

Albo:

Część gramatyczna trwa 60 minut i zawsze składa się z 4 pytań wielokrotnego wyboru i 2 dziurawców z zaimków.

 

Typowa nauka "jak zdać test" bardzo pomaga w zdaniu egzaminu państwowego, który faktycznie przetrzepie i zweryfikuje Twoją znajomość języka.  

1 godzinę temu, Polmartwy napisał:

pokusiłem się nawet o statement od NARIC. Wiem wiem gdzie można sobie wsadzić papiery pewnie wielu tak pomyśli. 

Wg mnie każdy papierek, certyfkat który możesz mieć i nie jest to wielki koszt, należy mieć.

To jak kolekcjonowanie biletów wstępu, o który ktoś kiedyś w kluczowym momencie może Cię spytać i ma czymś to zaważy, a może nigdy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

57 minutes ago, Endeg said:

Tym bardziej, że np. Goethe-Zertifikat ma placet berlińskiego MSZ, a nie jakiejś tam uczelni (choćby Cambridge czy Oxfordu). 

Bo w Anglii wszystko jest prywatne i te wszystkie certyfikaty też.

W Niemczech ordnung mus sein i państwo über alles. Prywatne przedsiębiorstwa, tak, ale pod kuratelą państwa. Tam nie ma czegoś takiego jak prywatne prawo jazdy a w Anglii de facto jest. Nie dosłownie prawo jazdy ale np. BHP. Żeby wejść na budowę, jakąkolwiek, musisz mieć kartę CSCS, która jest certyfikatem BHP. Tymczasem to jest prywatna firma, od początku do końca niezwiązana z państwem, może poza łapówkami, ale tego to ja nie wiem, która robi sobie prywatny "certyfikat", który jakoś wszyscy akceptują. Ile za to zapłacili nie wiem ale to jest nieprawdopodobny szwindel ale wszyscy płacą bo bez tego plastiku, który teraz kosztuje £80 nie będą z troba gadać.

 

--

Inna rzecz jeśli chcesz studiować. To raczej na pewno będzie ci potrzebny. Jak ja się chciałem dostać to się mnie pytali o to.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Bonhart napisał:

W szkolnictwie na pewno przydają się takie certyfikaty, jeżeli zamierzasz uczyć azjatów angielskiego w Rosji to jak najbardziej.

Domyślam się jednak, że nie. Jeżeli celujesz w zwyczajowe zawody typu magazynier, operator wózków, ew. coś o jeden szczebel wyżej, to mieszkając w UK rok i dobrze znając język potoczny jesteś wart milion razy więcej od magistra filologii z certyfikatami, który nigdy nie użył języka w naturalnych warunkach i zżera go stres przy pytaniu staruszki o ulicę.

Co do zawodów z jeszcze wyższego szczebla się nie wypowiem.

"jesteś wart milion razy więcej od magistra filologii z certyfikatami"

 

Hm, obawiam się kolego, że jednak nie jesteś. Pięć lat studiowania języka na uczelni to nie to samo co mieszkanie przez rok w UK. 

To, że uważasz że ktoś Cię rozumie i mówi Tobie że mówisz dobrze, to wcale nie znaczy że mówisz poprawnie. 

Anglicy (przeciętni) są wysoce wyrozumiali w sprawach porozumiewania się.

 

Temat magistra - mam na myśli tytuł Mgr - Magister Filologii w Polsce a nie MA (Master of Arts) w Anglii. Certyfikat rzecz oddzielna.

 

Owszem, są przeciętni studenci, na przeciętnej uczelni / filologi "przemęczą się" na studiach, nie będą mieć tej "wiedzy życiowej", którą nabędziesz pracując na miejscu.

Co nie znaczy, że jej nie nadgonią (może nie chcą, nie potrafią, nieważne). Zresztą, język potoczny... hm. z szacunkiem do osób "potocznie pracujących", to tak jak w Polsce. Możesz "potocznie" pracować. Z szacunkiem do takowych pracujących.

 

Przeczytaj sobie (ze zrozumieniem) przykładowe zestawienie materiału. A potem oceń. :)

http://www.ifa.filg.uj.edu.pl/documents/4285783/143110358/Filologia_angielska_SL_19_20.pdf/b68c2593-1883-419d-9b06-86e5c1d2b5ba

http://www.ifa.filg.uj.edu.pl/documents/4285783/143110358/Filologia_angielska_SM_jezykoznawstwo_angielskie_19_20.pdf/28642356-7c43-45e5-8b00-ed1e2dab3871

 

(...)

 

Podobnie jak, "każdy może zostać zwycięzcą", "każdy może zostać liderem".

Nie, nie każdy. To są mity wpojone ludziom aby w takowe myśli wierzyli.

Ale to oddzielna sprawa.

 

Pozdrawiam Szanownych Braci

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, GriTo napisał:

Pięć lat studiowania języka na uczelni to nie to samo co mieszkanie przez rok w UK. 

Zakładam, że ów rok mieszkania w UK jest poprzedzony normalnym wykształceniem, czyli j.ang. od podstawówki a czasem i przedszkola, aż do matury + korzystanie z zagranicznych portali, Youtube, seriale etc.

W takim wypadku jest się lata świetlne przed kimś, kto zna akademicką wersję tego języka z całą jego teorią, gramatyką opisową itp. - rzeczami, które są przydatne tylko w szczególnych okolicznościach.

2 godziny temu, GriTo napisał:

Przeczytałem, oceniłem. Znam to (niestety) z autopsji i nie widzę tu prawie nic, co przydaje się w praktyce, teoria języka nie jest potrzebna, żeby go używać. "Literatura/cywilizacja/kultura" to historyczne przedmioty, które nie dają poglądu na współczesne realia tam panujące, nie podsuwają jakichś nie wiem, różnic kulturowych, na które trzeba zwrócić uwagę, chyba, że trafi się myślący wykładowca i ponadprogramowo takie różnice przedstawi (ja akurat na takiego trafiłem). "Gramatyka opisowa" to także wejście za kulisy języka, zbędne do jego używania. "Praktyczna nauka j.ang." to w zasadzie poszerzanie posiadanej bazy, wyrównywanie poziomu w grupie, eliminacja błędów, powtórzenie materiału. Jeżeli na rozszerzonej maturze z ang. miało się ponad 90%, to ten przedmiot zdaje się sam, choć faktycznie, zwiększa trochę zakres słownictwa i daje większe poczucie swobody.

Korzystna w praktyce, za granicą, okazała się dla mnie "Fonologia". Na wypracowany akcent każdy zwraca uwagę, choć nie twierdzę, że mój jest idealny. Śmiem twierdzić, że przy odrobinie samozaparcia, to samo można osiągnąć z dowolnym kursem na Youtube.

Druga korzyść ze studiów to wielu ludzi na podobnym poziomie, z którymi ma się szansę pogadać w obcym języku, na co dzień się tego nie ma. Ale znowuż, wymagany jest w takich rozmowach język akademicki, który na ulicy brzmi komicznie i nie raz złapałem się na usilnym "prymitywizowaniu" swoich wypowiedzi, żeby nie odstawać od średniej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, GriTo napisał:

"jesteś wart milion razy więcej od magistra filologii z certyfikatami"

 

Temat magistra - mam na myśli tytuł Mgr - Magister Filologii w Polsce a nie MA (Master of Arts) w Anglii. Certyfikat rzecz oddzielna.

 

 

Uwielbiam uczyć młodych po polibudzie jak chwycić lutownice.

 

Powtarzalem to.wiele razy, gdybym.miał wybierać drugi raz- nie poszedłbym.na studia. 

 

Są ludzie, którzy wierzą w papiery, a są tacy co nie potrzebują pisać CV i dostają pracę.

 

Ja wszystkie moje dyplomy wywiesze w kiblu, tam gdzie ich miejsce - z wiedzą profesorków z polskich uczelni która nijak nie ma.się do.praktyki i życia. 

 

 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, Johny_B napisał:

Uwielbiam uczyć młodych po polibudzie jak chwycić lutownice.

 

Powtarzalem to.wiele razy, gdybym.miał wybierać drugi raz- nie poszedłbym.na studia. 

 

Są ludzie, którzy wierzą w papiery, a są tacy co nie potrzebują pisać CV i dostają pracę.

 

Ja wszystkie moje dyplomy wywiesze w kiblu, tam gdzie ich miejsce - z wiedzą profesorków z polskich uczelni która nijak nie ma.się do.praktyki i życia. 

 

 

 

No tak... a co z prawem, medycyną, biochemią itd? Nie dostaniesz pracy bez studiów.

Studia nie są dla wszystkich. Skrzywdzono wiele osób, które poszły na studia po liceum/technikum.

 

Wiedza polskich profesorków. To też zależy. Nie oceniam, temat zbyt obszerny jednakże zgadzam się w Waszymi poglądami.

 

Jest pewne ale... to wszystko Panowie zależy ile macie lat. Jeśli dwadzieścia to ... nie masz pojęcia o życiu.

Jeśli trzydzieści.. to może powoli się układa.. 

 

Jeśli oceniasz szkołę polską z perspektywy czterdziestolatka to niekoniecznie zgodzisz się z pięćdziesięciolatkiem.

Ot, wszystko jest Panowie relatywne.

 

Jedna uwaga odnośnie "profesorków.. Otóż pewna grupa tych ludzi latami gnoiła utalentowanych, którzy polegli przez ubiegły system, lub/i stwarzali zagrożenie, że mają większy potencjał niż profesorowie.

 

I tutaj oczywiście masz rację :)

 

ps. polskie uczelnie.. nie oceniam. Matoł zostanie matołem. Życie panie...

Godzinę temu, Bonhart napisał:

Zakładam, że ów rok mieszkania w UK jest poprzedzony normalnym wykształceniem, czyli j.ang. od podstawówki a czasem i przedszkola, aż do matury + korzystanie z zagranicznych portali, Youtube, seriale etc.

W takim wypadku jest się lata świetlne przed kimś, kto zna akademicką wersję tego języka z całą jego teorią, gramatyką opisową itp. - rzeczami, które są przydatne tylko w szczególnych okolicznościach.

Przeczytałem, oceniłem. Znam to (niestety) z autopsji i nie widzę tu prawie nic, co przydaje się w praktyce, teoria języka nie jest potrzebna, żeby go używać. "Literatura/cywilizacja/kultura" to historyczne przedmioty, które nie dają poglądu na współczesne realia tam panujące, nie podsuwają jakichś nie wiem, różnic kulturowych, na które trzeba zwrócić uwagę, chyba, że trafi się myślący wykładowca i ponadprogramowo takie różnice przedstawi (ja akurat na takiego trafiłem). "Gramatyka opisowa" to także wejście za kulisy języka, zbędne do jego używania. "Praktyczna nauka j.ang." to w zasadzie poszerzanie posiadanej bazy, wyrównywanie poziomu w grupie, eliminacja błędów, powtórzenie materiału. Jeżeli na rozszerzonej maturze z ang. miało się ponad 90%, to ten przedmiot zdaje się sam, choć faktycznie, zwiększa trochę zakres słownictwa i daje większe poczucie swobody.

Korzystna w praktyce, za granicą, okazała się dla mnie "Fonologia". Na wypracowany akcent każdy zwraca uwagę, choć nie twierdzę, że mój jest idealny. Śmiem twierdzić, że przy odrobinie samozaparcia, to samo można osiągnąć z dowolnym kursem na Youtube.

Druga korzyść ze studiów to wielu ludzi na podobnym poziomie, z którymi ma się szansę pogadać w obcym języku, na co dzień się tego nie ma. Ale znowuż, wymagany jest w takich rozmowach język akademicki, który na ulicy brzmi komicznie i nie raz złapałem się na usilnym "prymitywizowaniu" swoich wypowiedzi, żeby nie odstawać od średniej.

 

"teoria języka nie jest potrzebna, żeby go używać"

 

Mylisz się. Jeśli ktoś udaje się na filologię to ma obowiązek poznać oraz zgłębić ten temat. 

Wszak kształci się w materii języka.

 

"Na wypracowany akcent każdy zwraca uwagę, choć nie twierdzę, że mój jest idealny. Śmiem twierdzić, że przy odrobinie samozaparcia, to samo można osiągnąć z dowolnym kursem na Youtube."

 

Nie, nie każdy może osiągnąć akcent równy np. British English. A poza tym, nawet jeśli takowy opanujesz to o czym będziesz rozmawiał aby nie odstawać od średniej.

Skończ LL.B i/lub LL.M i sam zobaczysz, że dukanie nie będzie Ci pasować..

 

"który na ulicy brzmi komicznie"

Nie musisz pracować na ulicy.

 

"Literatura/cywilizacja/kultura" to historyczne przedmioty"

Owszem, ale po to studiujesz ten temat aby mieć obycie z materiałem.

 

Chyba nikt nie chodzi do szkoły za karę? Bo to takie trochę przaśne Panowie...

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 minut temu, GriTo napisał:

 

No tak... a co z prawem, medycyną, biochemią itd? 

@GriTo byłeś ostatnio u lekarza ;)?

 

Jak w tym sucharze, siedzi inzynier w kolejce do lekarza i modli sie oby ten doktor,. nie byl takim lekarzem jak ja inzynierem.

 

A całkiem poważnie zgadzam się z Tobą. Bardzo obszerny temat.

 

Jest trochę naukowców z krwii i kości u nas. Chory system edukacji to temat rzeka na kazdym szczeblu.

 

Dobry 60 letni, elektryk to przepasc w porownaniu z inzynierem z polibudy, na korzysc elektryka niestety. 

 

I percepcja tegoz elektryka co do edukacji jest inna niz mlodzika, czy moja.

 

Studia są potrzebne, ale nie każdemu i nie każdy się nadaje.

 

W kazdym razie, tym osobom co mowia w Polsce ze trzeba sie uczyc 10 lat, zeby bylo profesjonalnie,  Nie udalo sie jeszcze stworzyc dochodowej firmy, a jak widzialem ich produkty to rece opadaja...

 

Dosyc bo sie nakrecam :)

 

 

P.S.

Prawnicy sa zupelnie niepotrzebni, prawo ma byc proste i zrozumiale.

Edytowane przez Johny_B
dodatkowy watek
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli masz możliwość zdobycia certyfikatu to zdecydowanie robić. U nas w kraju każdy twierdzi, że zna angielski ale jak przyjdzie co do czego to ma problem pokierować turystę... Certyfikaty typy FCE, CAE itp są bezterminowe, zwalniają Cię z języka na studiach. Egzaminy typu TOEFL to egzaminy na amerykański rynek, nazwałbym je wizą językową a ich czas obowiązywania to około 2 lat. Na jednej z uczelni prywatnych w Warszawie zaliczenie jednego z egzaminów było warunkiem zaliczenia semestru z angielskiego.

 

Co do konstrukcji takiego FCE to jest ona zawsze taka sama czyli egzamin jest "jasny" wiemy czego się spodziewać. Mamy speaking w parach oraz część pisemną w skład której wchodzi słuchanie, czytanie ze zrozumieniem i gramatyka. W pół roku się przygotujesz jeżeli jak sam twierdzisz miałeś styczność dużą. Myślę, że podstawą do takiego egzaminu jest słownictwo, bycie oczytanym we wstawkach ponieważ większość ćwiczeń wymaga znajomości zwrotów itp. Reszta wymaga znajomości pewnych reguł jak np. "transformacje". 

 

 

 

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Baca1980 To fakt, ale znajomość otwiera 100milionowy rynek w pobliżu naszej Ojczyzny. Poza tym wystarczy używać 2 czasów (Perfektu i teraźniejszego) by się dogadać.

Sam się ostro męczę tą nauką i rzeczywiście trudno chłonąć germański jak np. włoski, ale w miarę wchodzenia w temat deutsche Sprache jawi się jak logiczna układanka. No i w moim wieku zapamiętywanie Wörter zabezpiecza przed innym Niemcem - Aloisem Alzheimerem. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, GriTo napisał:

"który na ulicy brzmi komicznie"

Nie musisz pracować na ulicy.

Chodzi oczywiście o everyday English a nie o "pracę na ulicy".

 

10 godzin temu, GriTo napisał:

Chyba nikt nie chodzi do szkoły za karę? Bo to takie trochę przaśne Panowie...

:) Jeżeli perspektywy pracy po ukończeniu studiów rozmijają się z zapewnieniami rektorów, marketingowców i wszelkich internetowych znawców, to niestety można odnieść wrażenie straconych 5 lat. Mam nadzieję, że nie próbowałeś mi tu przypiąć niedojrzałości.

Nie zgodzimy się w tym temacie niestety i trudno, tytułem swojego podsumowania dodam tylko, że filologa na rynku pracy czeka zawód nauczyciela (szczęśliwcy trafiają do prywatnych szkół albo językowych) albo tłumacza - tyle, że do zawodu tłumacza może startować każdy, bez żadnej filologii, a ukończone studia wcale nie znaczą, że zaraz wskoczysz na poziom tłumaczenia literatury. Poza tym rynek tłumaczeń wygląda dzisiaj tak, że ludzie, którzy wczoraj przebierali w zleceniach, dzisiaj tłumaczą broszury żeby mieć na chleb. Perspektywy pracy za granicą są takie, że możesz co najwyżej udzielać korepetycji młodzieży - ale ceny są niewiele wyższe niż w Polsce, a jeżeli płacisz od tego podatki to jesteś w plecy. Chyba, że udzielasz lekcji ang. biznesowego albo specjalistycznego, ale to oznacza, że posiadasz wiedzę znacznie wykraczającą poza tę ze studiów.

5 lat filologii < 5 lat studiów technicznych + angielski prywatny

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.