Skocz do zawartości

A jednak się skończyło


Azizi

Rekomendowane odpowiedzi

Bracia, nadszedł moment bym i ja się tu znalazł ze swoją historią. Na szczęście (czytając inne historie) obyło się bez ślubu, dzieci i alimentów czy dodatkowych smaczków.

Powiedzmy, że historię rozpocznę od poprzedniego związku.

Panna X (3 lata związku, 2,5 roku w narzeczeństwie)

Z Panną X (przyjmijmy na potrzeby opowiastki) poznaliśmy się przez aplikację Badoo-wską, wtedy jeszcze w miarę będącą dostarczycielką sensowych osób do rozmów. Spotkanie na terenie panny, w większym mieście, pijąc wino pod jakże słynnym zamkiem południowej Polski. Energiczna, asertywna, naturalnie ładna (mówię to w pełni świadom – bez makijażu wyglądała lepiej niż niejedna z makijażem na twarzy) i sympatyczna panna X od razu wbiła mi się w głowę. Spotkanie po jakimś mniej więcej miesiącu od rozpoczęcia pisania, że tak doprecyzuję. Wiele fajnych, lekkich tematów podejmowaliśmy wspólnie. Seks? Według niej nie był powodem do wstydu (co się okazało błędnym założeniem). Jako, że jeszcze studiowała, to co tydzień robiłem ok 130 km, jadąc i dowożąc prowiant, bo w lodówce było różnie. W wakacje podobnie – 130 km samochodem w jedną i 130 km w drugą stronę. Co weekend. Urywając się nawet nieco wcześniej z pracy, żeby się ogarnąć. Śmieszne, bo oświadczyłem się po 6 miesiącach. Wiem. Drugi raz takiego błędu nie popełnię.

Przez pierwszy rok zajmowałem się urozmaicaniem naszego wspólnego czasu, który też z własnej kieszeni sponsorowałem. Drugi rok to powiedzmy stabilizacja. I tak jak w kwestii łóżkowej w pierwszym roku było ok, tak w drugim roku seksu było coraz mniej. Coraz mniej inicjowania bliskości z jej strony, coraz mniej chęci na seks z jej strony (nie mówię już o tym, że np. oral odpadał jakbym był jakimś trędowatym typem). Jej znajomi poznani w stu procentach, przy poznawaniu moich a to jedni się jej nie spodobali, a to przy drugich scrollowanie fejsa, a to ból brzucha. Normalnie dziwny zbieg okoliczności. W połowie drugiego roku skończyła studia i poszła do pracy. Nagle zaczęły się pretensje o to, że już mniej wychodzimy (tak, kurwa, jakoś muszę odłożyć pieniądze na tfu ślub, bo jej rodzice zasponsorują). Było kończyć w tym momencie kiedy usłyszałem, że się nie staram (hmm..uwierzcie, że biały rycerz jak ja starał się jak tylko mógł bez wchodzenia w szczegóły). Po 3 latach podziękowaliśmy sobie, skwitowany zostałem hasłem, że mnie nauczyła życia :) To akurat był najlepszy żart w jej wydaniu jaki od niej usłyszałem :)

Oznaki, które mogłem zauważyć z perspektywy chłodnej oceny i znajomości forum/red pill:

- studiując dziennie i mając wolne wakacje, w miarę wolnego czasu po zajęciach nie podejmowała się pracy – czerwona lampka co później wyszło jak lamentowała pracując przez miesiąc w sklepie (kasa niewiele mniejsza od mojej a mniej godzin i mniejsza odpowiedzialność)

- siedzenie non stop na komórce, scrollowanie fejsa

- brak inicjatywy przyjazdu do mnie, przez 3 lata była w moim domu na palcach jednej ręki

- zanikająca chęć na seks, z biegiem czasu zerowe podejmowanie samej tematów łóżkowych w związku

- w domu traktowana jak księżniczka, chwalcie za to, że w ogóle jestem.

 

Panna Z (prawie 1,5 roku)

W międzyczasie, kiedy ostatnie miesiące się już z Panną X pieprzyło poznałem Pannę Z. Całkiem odmienny charakter od Panny X. Ekstrawertyczka, obrotna, pracowita, bardziej światowa, więcej znajomych. Przez czas kiedy byłem z Panną X to kontakt z Panną Z był lekki ale bez flirtowania (zasada prosta – jak jestem w związku to reszta pań jest traktowana oficjalnie). Widzieliśmy się raz, potem jedynie kontakt fb/telefon i kolejne spotkanie było już po rozstaniu z Panną X. W zasadzie nie brałem nowej pod uwagę aczkolwiek dobrze się nam rozmawiało, było w niej coś pociągającego. Wiedziała, że jestem w związku i wiedziała, że się w moim związku pieprzy aczkolwiek mocno nie ciągnęła w swoją stronę (aczkolwiek parokrotnie dostałem zaproszenia na „piwo po meczu”). Ale wracając. Po rozstaniu z Panną X spotkaliśmy się i widząc się z nią pierwszy raz po prawie pół roku uderzył mnie haj emocjonalny (nogi z waty, pieprzenie w trakcie rozmowy od rzeczy). I tu uwaga, ponoć się nie wchodzi bezpośrednio z jednego związku w drugi, a przynajmniej nauczyłem się w tym przypadku tego. Pierwsze 3 miechy – rollercoaster w górę, bez kitu. Myśli, że uzupełniamy się jak puzzle (:P) Dużo czasu ze sobą, dużo dobrego seksu, dużo rozmów, tych o dupie marynie i poważniejszych.

Sęk w tym, że za szybko.

Pisząc w skrócie – biały rycerz wyszedł znów. Po 3 miesiącach w jednej poważniejszej rozmowie, jak się później okazało, rama spadła. Zaczęły się pierwsze podświadome (mówiła że nie robi takowych) shittesty, które nagminnie oblewałem jak młodzian. Generalnie po pierwszym większym shitteście powinienem odpuścić i pokazać plecy. Ale nie. Haj i honor białego rycerza nie pozwolił na to. Słyszałem kwestie „jesteś chyba za dobry”, „nie wiem co myśleć” itp itd. Więc stare przyśpiewki. Dodam tylko jedno (i tego jestem pewien, za dużo dobrych źródeł) że w bok nie uderzyła. Cały czas jednak walczyłem twardo o przetrwanie związku. Jak się okazało nic na siłę. Panna Z okazało się, że stawiała priorytetowo rozwój zawodowy nad związek. W zasadzie po pewnym czasie wszystko miało większą wartość od spotkań ze mną (zaznaczę tylko, że ciemię bity nie jestem i można ze mną fajnie porozmawiać na różne tematy; w kwestii łóżkowej myślę, że też źle nie jest, a przynajmniej żadna z poprzednich nie narzekała- chyba że to strach:P). Spotykaliśmy się rzadziej, rzadziej w intymnej strefie domowej (ileż można wiecznie się widzieć w lokalach). Ciągle to z mojej strony wychodziły teksty dotyczące związku – by spędzać więcej czasu, by się poznawać, by jakoś planować (z racji tego, że było wiadome że będziemy oboje wyjeżdżać z obecnego miejsca do większego miasta szukać pracy) i pomimo krótkiej zmiany wracało wszystko jak bumerang.

Wyliczając wszystko było więcej złych dni albo przynajmniej mocno przeciętnych aniżeli tych dobrych. Jednak te dobre, z racji mojego sentymentalizmu introwertyka, działały mocno i to mnie trzymało przy tym by o związek walczyć. Niepotrzebnie. Rok czasu walczyłem…

 

Dziś się Panowie poddałem. (@Daenerys, tak to się skończyło…). Rozstaliśmy się pokojowo, bez zbędnych dram. Dlatego wpis tutaj jest jak katharsis, żeby zacząć nowy rozdział.

 

Wnioski ze związku drugiego:

- nie szukać pocieszenia, wzrostu własnej wartości w kobiecie, zwłaszcza po nieudanym związku,

- nie szukać za szybko związku po poprzednim,

- jeśli kobieta stawia karierę zawodową ponad związek – dokładnie wybadać teren,

- trzymać konkretnie ramę, facet bez ramy jest zesrany,

- szanować siebie, szanować swój czas.

 

Możecie bić. Biały rycerz nauczył się trzymania ramy i RedPilla za późno. Upartość ciągnięcia samemu związku to też głupota.

Z jednej strony czuję się średnio (jak wspominałem - sentymentalizm introwertyka). Z drugiej wiem, że kolejny rozdział życia będzie już mega świadomy. A na pewno skupiony na własnym rozwoju psychicznym i zawodowym.

 

PS. Jeśli piszę chaotycznie to przepraszam - whiskey już swoje robi.

 

Pozdrawiam,

Azizi

  • Like 17
  • Dzięki 4
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Azizi

 

Bardzo fajny i swiadomy wpis.

Coz, zwiazki to skomplikowana sprawa zwlaszcza w dzisiejszych czasach.

 

Z “bolu” ktory teraz czujesz masz po prostu drogowskazy na przyszle relacje.

 

25 minutes ago, Azizi said:

Możecie bić.

Bez sensu. Niby za co?

 

Starales sie utrzymac zwiazek i tyle. Nie wyszlo.

Ich strata.

 

Naladuj baterie bedac troche sam, wyciagajac wnioski i rozpoczynaj nowy rozdzial zycia.

 

Szerokiej drogi i glowa do

gory ?

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minutes ago, Azizi said:

o będąc tutaj, już z Wami, z wiedzą nadal walczyłem ślepo.

Nie nie nie.

 

1) Po pierwsze “jak masz dola to nie pij” jak mawia moj ojciec. :)

 

2) Teoria teoria a zycie zyciem. Walczyles, no ktos zawsze walczy o zwiazek. Szkoda, ze czesto (w dzisiejszych czasach) jest to tylko 1 osoba a druga lezy.

 

3) Nie biczuj sie za nic bo nie tedy droga. Dales z siebie ile mogles/uznales za swoje max. Nie powinienes miec sobie nic do zarzucenia.

 

4) Przespij sie raczej dzis bo alko cie zgubi.

 

5) ICH STRATA

 

6) Nie straciles posesji, nie byles w zwiazku toksycznym, nie ochajtales sie, nie ma dziecka nieplanowanego, nie ma chorob ani innych problemow.

Mowiac krotko, “jestes nadal wygrany”.

 

7 Daj sobie czas. Moze przerob pare sesji z psychologiem aby “wyciagnac wnioski”.

Edytowane przez TheFlorator
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, Azizi napisał:

Bo będąc tutaj, już z Wami, z wiedzą nadal walczyłem ślepo.

Niestety, teoria, teorią, zmiana mindsetu nie jest taka prosta. Trzeba cały czas mieć to z tyłu głowy i się pilnować, aż może kiedyś wejdzie w nawyk.

Nie miej do siebie pretensji, to nie jest krótki i łatwy proces, i to jest zrozumiałe. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pani Z.  U mnie to przeciągneło się do ponad 8 lat, a ze znajomością to kurwa nie chcę nawet liczyć. Wiec i tak nie jest źle. Kto ma lepiej z nas dwóch? He?

 

Super wpis, jedyne co to szukać pocieszenia w nowych ramionach trzeba świadomie. Wierzę, ze nastepnym razem będziesz jeszcze lepszy. 

 

Ruchać, jebać, nic się nie bać. 

Edytowane przez zuckerfrei
  • Like 1
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, TheFlorator napisał:

1) Po pierwsze “jak masz dola to nie pij” jak mawia moj ojciec. :)

Cóż, i tak pijam rzadko. To jedyny moment kiedy chcę zapić projekty "znów niewypał".

10 minut temu, TheFlorator napisał:

6) Nie straciles posesji, nie byles w zwiazku toksycznym, nie ochajtales sie, nie ma dziecka nieplanowanego, nie ma chorob ani innych problemow.

Mowiac krotko, “jestes nadal wygrany”.

Dlatego kamień z serca. Kamień z serca bo chłodnym okiem patrząc to był toksyczny związek, mimo że dwoje ogarniętych ludzi z nas było.

10 minut temu, TheFlorator napisał:

7 Daj sobie czas. Moze przerob pare sesji z psychologiem aby “wyciagnac wnioski”.

Psycholog będzie potrzebny - poczucie własnej wartości jest w tak opłakanym stanie, że samemu sobie nie poradzę.

 

6 minut temu, zuckerfrei napisał:

Pani Z.  U mnie to przeciągneło się do ponad 8 lat, a ze znajomością to kurwa nie chcę nawet liczyć. Wiec i tak nie jest źle. Kto ma lepiej z nas dwóch? He?

8 lat szczerze mówiąc to sobie nie wyobrażam. Już po tym półtora roku sił i energii brakowało, wiec w sumie ukłon i podziw że tyle rollercoastera wytrzymałeś...

 

4 minuty temu, Sceptyczny? napisał:
51 minut temu, Azizi napisał:

Po 3 latach podziękowaliśmy sobie, skwitowany zostałem hasłem, że mnie nauczyła życia :) To akurat był najlepszy żart w jej wydaniu jaki od niej usłyszałem

Jak dla mnie powiedziała samą prawdę, tylko nie wyciągnąłeś lekcji ;)

Do dziś się śmieję z tego, nawet wizualizację miny mam przed oczami jak to mówiła. To mi podnosi humor akurat :)

 

8 minut temu, Baelish napisał:

Niestety, teoria, teorią, zmiana mindsetu nie jest taka prosta.

Zauważyłem. Najgorzej zmienić mindset i swoją pozycję jako samca, kiedy jest się w związku. Wiedzę miałem ale miejsce w którym byłem w związku jednak nie dawał mi pola do popisu.

 

 

Edytowane przez Azizi
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minutes ago, Azizi said:

Psycholog będzie potrzebny - poczucie własnej wartości jest w tak opłakanym stanie, że samemu sobie nie poradzę.

No to sie zapisuj i nie szczedz kasy na samego siebie.

 

8 ) Pamietaj, ze jeszcze mlody jestes wiec masz pelno czasu na “kolejne podejscia”. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, zuckerfrei napisał:

Święty też nie jestem!

Nikt z nas świętym nie jest. Swoje za paznokciami miałem aczkolwiek w tym związku nad wyraz jasno i klarownie postępowałem. Bez żadnego wzbudzania zazdrości (białorycerstwo - żeby panna nie poczuła się zagrożona). Błąd oj błąd.

 

2 minuty temu, TheFlorator napisał:

8 ) Pamietaj, ze jeszcze mlody jestes wiec masz pelno czasu na “kolejne podejscia”. 

Póki co czas. Czas odpoczynku od związkowych kobiet. Aczkolwiek kwestia zagadania dla mnie, jako introwertyka - dużo zachodu ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minutes ago, Azizi said:

Póki co czas. Czas odpoczynku od związkowych kobiet. Aczkolwiek kwestia zagadania dla mnie, jako introwertyka - dużo zachodu

Podejscia pisalem w sensie “podejscia do powaznego zwiazku/narzeczenstwa” etc

 

A w ogole to: 

Introwertyzm nie zwalnia cie z “zagadywania” do kobiet jak bedziesz mial juz na to energie i ochote ;)

 

Poki co, wrzuc na luz w miedzyczasie.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Azizi Bardzo świadomy wpis. Przeczytany w całości. To jakie wnioski przyczynowo- skutkowe wyciągnąłeś świadczy, że nie jest z Tobą najgorzej ;) 

 

Teraz czas na ochłonięcie. Mówi się, że system wgrany do podświadomości jest cholernie niepodatny na aktualizacje - np. tylko jedna strona wychodziła z inicjatywa - red alert. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, TheFlorator napisał:

Podejscia pisalem w sensie “podejscia do powaznego zwiazku/narzeczenstwa” etc

Z perspektywy czasu narzeczeństwo z Panną X było głupotą totalną - jeśli ktoś kiedyś przeczyta to co pisałem, to w żadnym wypadku klękanie po zaledwie 6 miesiącach. Człowiek był głupi bo po 6 miesiącach dowiedzieć się może tyle co prawie nic. Teraz już świadomie. Ale tylko świadomie jeśli przepracuję poczucie własnej wartości, bo to jednak fundament męskiej "ramy".

 

3 minuty temu, Soprano napisał:

tylko jedna strona wychodziła z inicjatywa - red alert

Red alert się świecił. Przy jego świeceniu się człowiek reagował i liczył, że będzie pozytywna reakcja z drugiej strony. Była. Ale na krótko. Czułem się jak żebrak, który żebrze "proszę bądź łaskawa". Żebranie o bliskość kobiety - to był ostatni raz.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Grunt, że widzisz gdzie dawałeś dupy. Póki człowiek wyciąga wnioski i uczy się na swoich błędach, zawsze jest dla niego nadzieja na lepsze jutro :D  Tak że.. ten.. przemaluj powoli zbroję na czarno i będzie git.

 

 

Edytowane przez lxdead
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tego co widze duzo braci musi przecwiczyc samobiczowanie zanim osiagnie wzgledna kontrole w relacjach damsko-meskich "Nie przywiązujcie się do tego zepsutego świata i nie pragnijcie tego, co on oferuje . "  Taki maly cytacik biblijny ,niby propaganda ale jednak mozna cos dobrego z tego eskimoskiego pisma dla gojow wyciagnac .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz już chyba dobitnie dowiedziałeś się, ze BialoRycerstwo zupełnie nie popłaca, zwykła ekonomika życia, twoje koszty były wyższe niż otrzymane korzyści, dlatego ważne jest trzymanie dystansu i takie ciągle gdzieś z tyłu głowy zimne kalkulowanie czy to sie opłaca a kiedy kobieta zaczyna nas wciągać w koszy to trzeba jebnąć pięścią w stół i albo laska się dopasuje albo niech spada na szczaFF

tylko do tego trzeba sie pilnować, żeby emocjonalnie sie nie zaangażować, bo takie zaangażowanie wypaczy ci trzeźwy osąd bieżącej sytuacji i katastroFFa gotowa.

Ale chyba to wszystko juz wiesz!

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Azizi napisał:

Możecie bić. Biały rycerz nauczył się trzymania ramy i RedPilla za późno.

Hehe, jakie za późno?

Podziękuj dziewuchom za lekcję, wykorzystasz następnym razem. 

 

Najlepszym doradcą w życiu jest dystans. A żeby go mieć, trzeba się otrzaskać. 

Więc na nic nie jest za późno. Uczysz się i dzięki temu następne relacje poprowadzisz lepiej. 

 

52 minuty temu, Azizi napisał:

Psycholog będzie potrzebny - poczucie własnej wartości jest w tak opłakanym stanie, że samemu sobie nie poradzę.

  

Nie pierdol.

Napij się, a od jutra w pizdę i na gaz! 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Yolo napisał:

Hehe, jakie za późno?

Podziękuj dziewuchom za lekcję, wykorzystasz następnym razem. 

Już jednej podziękowałem. Teraz czas zaklepać ranę po obecnej i wiem, że na to trzeba czasu.

 

Nie będę też pisał, że od jutra tak wszystko zracjonalizuję, że temat zamknę szybko - w zakończonym wczoraj związku niestety to ja byłem tym, który więcej "wszedł" w relację.

Ale powiem Wam jedno Panowie - do cholery nie mieści mi się w głowie jak szybko Panie potrafią postawić swoje interesy, swoje cele do pionu. Wszystko czytałem w teorii i niby wszystko wiedziałem, ale nadal jestem zdumiony.

 

Dodatkowego smaczku wychodzenia z tego dodaje fakt, że w najbliższej rodzinie jest jakiś kryzys związkowy i siłą rzeczy jestem otoczony takim chaosem, że dodając mój idzie zgłupieć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Azizi napisał:

do cholery nie mieści mi się w głowie jak szybko Panie potrafią postawić swoje interesy, swoje cele do pionu.

Nic tylko się uczyć. Rok temu sam tak zrobiłem, zostawiłem laskę (miała mocno nasrane w głowie, ja swoje tez miałem oczywiście, co zauważyłem po rozstaniu i zacząłem pracować nad sobą), byłem już mocno w forum więc od razu ogarka i zacząłem skupiać się na sobie. Po dwóch tygodniach dostaję od niej smsa, że jak to możliwe że tak szybko się ogarnąłem. Było to ponad rok temu, ona teraz już wyszła za mąż :D

 

Uwierz mi że to gdzie teraz jesteś to najlepsze co mogło Ci się przytrafić. Pracuj nad sobą, zmiana mindsetu sama nie przychodzi, potrzeba na to dużo czasu. Nie skupiaj się na tym jak laski postąpiły, wszystko to jest schematyczne i takie same do bólu, skup się na sobie, patrz gdzie Ty popełniłeś błędy i wyciągaj wnioski, uwierz mi że jeszcze wiele się o sobie dowiesz!

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, Taboo napisał:

byłem już mocno w forum więc od razu ogarka i zacząłem skupiać się na sobie

I to zamierzam robić. Od grudnia, odkąd tu jestem, więcej czytania o psychologii, powrót na siłownię i chęć zapisania się na boks. Świadomość oszczędzania i chęć zarabiania więcej i rozwoju zawodowego. Praca nad charakterem (aczkolwiek szlag trafiał pracę nad charakterem kiedy miałem kontakt z moją ex, nie wiem czy jesteście sobie w stanie wyobrazić, że próba skrzętnej budowy własnej wartości szlag trafiał kiedy ją widziałem - wstyd mi było że tak siadało to za niemal każdym razem). Sęk w tym, że wiedząc to co wiem, byłem zbyt dużym Nice Guy by to zakończyć z twarzą. Wstyd mi za to ale koniec biczowania.

 

11 minut temu, Taboo napisał:

wyciągaj wnioski

Wyciągam najważniejsze - być sobą i pracować nad sobą (wzmocnić asertywność).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, Azizi napisał:

naturalnie ładna (mówię to w pełni świadom – bez makijażu wyglądała lepiej niż niejedna z makijażem na twarzy)

 

12 godzin temu, Azizi napisał:

- w domu traktowana jak księżniczka, chwalcie za to, że w ogóle jestem.

 

Niestety typowe combo. Naturalnie ładna i NIEZMANIEROWANA panna to rzadkość i na ogół powiązana jest z kompleksami (a te mogą prowadzić do dziwnych zachowań typu zdrady dla udowadniania sobie czegoś)...

 

 

12 godzin temu, Azizi napisał:

stawiała priorytetowo rozwój zawodowy nad związek.

 

Tu kolejny typowy problem - albo chce pasożytować, albo dla odmiany świata poza karierą nie widzi (tzn. w korpo chętnie da dupy koledze, ale w związku już się nie postara).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, Januszek852 napisał:

chce pasożytować, albo dla odmiany świata poza karierą nie widzi

Co do pasożytowania - zdecydowanie tutaj złego słowa nie powiem. W kwestii kasowych bardzo dobre podejście, gdzie nawet zachowania białego rycerza czuły się pominięte ze względu na płacenie 50/50. Jedynie kiedy zapraszałem sam z siebie to płaciłem 100% ale takie były ustalenia - kto zaprasza, ten stawia 100%. W przypadku panny X - no fucking way, wszelkie atrakcje min 70% wkładu własnego, ze wskazaniem bardziej na 100%. Raz, dokładnie raz, na wyjeździe zasponsorowała prowiant ale to tylko w momencie kiedy u mnie było mega krucho z kasą.

Kariera, blichtr i "wielki świat" zasłoniły związek - taka prawda.

 

12 minut temu, Januszek852 napisał:

udowadniania sobie czegoś

W punkt. Były momenty (nie zdrada) w których udowadniała sobie jak śliczna jest. Niestety, sam wygląd w życiu nie wystarcza.

 

Myślę, że jednym z kulminacyjnych momentów gdzie w głowie u mnie pojawił się zgrzyt było to, że którejś pięknej soboty jej najbliźsi pracowali przy otoczeniu jej domu - ogarnianie trawnika itp. Głupio mi było siedzieć na kanapie i oglądać TV (co było u niej standardem) i wyszedłem im pomóc. Ona wyszła ze mną ale tak obrażona na świat, pracą grabienia skoszonej trawy jakby ktoś jej na ambicję wjechał. Światełko się pojawiło ale znikło wtedy.

 

Drugim światełkiem - i tu włączył się tryb sprawdzenia ile ona daje z siebie w związku - było księżniczkowanie na 5-dniowym wyjeździe nad jezioro. O matko. Nogi bolą, za gorąco, za zimno, za chujowo itp.

 

Trzecia rzecz - jadąc do niej wylądowałem na zboczu (powiedzmy, że szczęście że nie dachowałem; że wyszedłem bez rysy na ciele ani na lakierze), jedyne co otrzymałem to płacz (a jak się okazało miałem komórkę włączoną przez cały czas jak ogarniałem wyciągnięcie mnie ze zbocza górskiego), zero wsparcia w postaci przyjazdu (od niej 20 min drogi samochodem). Płacz był ciągle. Nie dało się poważnie porozmawiać bo zaraz płacz. Płacz w trakcie seksu, że "chyba Cię już nie kręcę". Sporo tego było.

 

  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.