Skocz do zawartości

Węzeł gordyjski


Rekomendowane odpowiedzi

@RealLife nie mogę napisać priv. Wyskakuje mi że mogę wysłać 0 wiadomości dziennie (zależy od reputacji?). Więc może Ty napiszesz pierwszy? Chętnie poznam historię.

Co do osobowości, opis Intj faktycznie w dużej mierze oddaje mnie. Nie jestem dobry w czytaniu i opisywaniu emocji. A więc może jak śpiewał poeta, I'm easily amused and just as easily confused.

I to nie oznacza, że nie mam w sobie empatii i ciepła, przywiązuję się. 

Trzeba tu zauważyć, że chyba większość z moich partnerek w zasadzie zdobywała mnie, a nie odwrotnie. No może trochę przesadzam, ale jednak często to nie ja wykonywałem pierwszy krok. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Dziękuję za zainteresowanie @Azizi

Generalnie w wydarzeniach jeszcze niezbyt wiele. Ale wewnętrznie chyba jednak trochę tak...

Z żoną jakby jest spokojniej. Jestem w stanie z nią mieszkać i być, chociaż o bliskości większej ciężko mówić. Choć spałem z nią ostatnio.

Choć wydaje mi się, że jestem w stanie przeżyć i sobie poradzić bez kochanki, to nie jestem chyba jednak jeszcze w stanie uciąć tego radykalnie... Trochę nadal dryfuję.

Nie pisałem, bo więcej zjeb na razie nie potrzebuję. Wiem w jakim kierunku wg wszystkich mam iść, nawet jeśli jeszcze boję się operacji. 

Pozdro. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 miesiące temu...

Cześć bracia.

Długo się nie odzywałem, bo starałem się wszystko poukładać. Przede wszystkim sobie w głowie. Nie wiem, czy jest prawidłowo, ale jednak decyzje zapadły.

Do tego by się odezwać sprowokowała mnie historia brata, który ma teraz ciężkie chwile. Nota bene spotkaliśmy się nawet pogadać.

Ja mam trochę więcej szczęścia, bo moja żona mimo wszystko nie robi mi pod górkę. Ona jest potulna, więc mnie nie atakuje. Taka myśl mi się nasuwa z tych różnic w naszych historiach, że chyba dość istotne jest, by nie brać winy na siebie. Wydaje mi się, że jeśli kładziesz uszy po sobie i chcesz całą winę wziąć na siebie, to po tobie. Ale może w większej mierze to kwestia charakterów i umysłów kobiet - są różne.

Mimo, że cały czas myślę o "kochance" (nie lubię tego słowa) i wiem, że gdyby nie sytuacja byłbym najbardziej szczęśliwy z nią, podjąłem decyzję, że zostaję w domu. Dotarło do mnie to, co tak naprawdę wiedziałem cały czas - nie będę szczęśliwy z dala od dzieci. Wyrzuty sumienia wobec nich by mnie zabiły. Więc staram się być i żyć normalnie. Wypełniam sobie życie krótkoterminowymi planami, których mam mnóstwo (chyba od dawna, jeszcze przed romansem, uciekałem od zatrzymania się i spojrzenia na swoje życie z żoną, gdzie nie ma namiętności i bliskości duchowej, ale tak jakoś da się żyć). Brak mi bardzo kobiety, która jest moją najlepszą przyjaciółką (możecie się tu nabijać o zasłanianiu oczu cipką, ale przez rok widywaliśmy się średnio może 2x w miesiącu, a rozmawialiśmy i pisaliśmy do siebie po kilka razy dziennie). Oczywiście, że jest mi teraz trochę łatwiej jak hormony opadły, wieszał się już nie będę, ale i tak moim marzeniem jest bycie z Nią. Może kiedyś jeszcze będzie mi dane.

Ale podszedłem do tego tematu tak, że dzieci są dla mnie najważniejsze, z tego wniosek, że zostaję (żona mnie pokojowo na jakimś układzie nie wypuści, próbowałem), stąd muszę w domu ułożyć spokój, stąd nie mogę zaliczać więcej wpadek (z resztą stres mnie zżerał, co nie pozostaje bez wpływu na zdrowie), stąd nie mogę się spotykać, stąd "kochanka" będzie trochę cierpieć, stąd trudno może być zachować przyjaźń.

Ona się rozwodzi. Czy ja będę w stanie ułożyć relacje z żoną? Czy chcę? Jestem oddany innej kobiecie. Ale przede wszystkim ja nie wiem jak mógłbym ją zmienić. Np. od 5 mcy "szuka" pracy. Z żoną jest jeden zasadniczy temat - dzieci. Do tego dom (choć tak naprawdę to ja mam pomysły i to tworzę).

Wybrałem niewłaściwą kobietę. Nie kłócimy się na ogół, nie ma wrogości. Za to nie kocham jej. Ale chyba lepiej jednak być blisko dzieci i mieć wpływ na nie. Zachować stabilizację dla nich.

Ktoś tu dziś napisał, że lepiej dla dzieci jak nie żyją w domu z dwójką obcych sobie ludzi. Ale chyba dopóki nie muszą przechodzić przez piekło zniszczenia domu, to tak jest lepiej?

Czas znowu dryfować na codzienności, niestety...

Pozdrowienia dla Was.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tylko dodam od siebie że, dzieci są bardzo ważne. Ale nie wiem czy będą mniej cierpieć jeśli zostaniesz w domu. W końcu dorosną i zobaczą że jesteś z matką tylko ze względu na nie . A druga sprawa jest taka że , gdyby to kobieta była na twoim miejscu i się zakochała to zostawiła by wszystko dla tego "jedynego" . Nie zwracała by uwagi na dzieci itd.

Edytowane przez szamana997lech
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, vindictive napisał:

Ale podszedłem do tego tematu tak, że dzieci są dla mnie najważniejsze

 

   No i gitara Bracie, ważne jest że masz chęci, z kobietą się ułoży lub nie, najważniejsze żebyś był otwarty,

nie skreślał jej starań jeżeli takie będą.

2 godziny temu, vindictive napisał:

Ona się rozwodzi

Tu byłbym sceptyczny, straciła nową gałąź, będzie się trzymała starej.

 

Powodzenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On 10/23/2019 at 6:32 PM, leto said:

kolega mi mówił że ruchanie mężatek zawsze się kończy jakimś gównem (i nie, nie mam na myśli tego że dostaniesz wpierdol od jej męża, takie historie to między bajki).

Tak?

To spróbuj bzyknąć jakąś i niech się o tym dowie jej mąż.

Napiszesz jak było, oczywiście jeśli przeżyjesz.

PS:

Miałem do czynienia z trzema o których wiedziałem, że są mężatkami i gównem się nie skończyło.

W ruchaniu najważniejsza jest głowa, no i trochę szczęścia.

W małym miasteczku nadziać się na znajomych albo i męża jest bardzo łatwo.

A jeszcze dziś, gdy telefon baby ma włączony GPS a ona nie ma zielonego pojęcia o szpiegu jakiego nosi w torebce...

Strach myśleć.

Wyjazd 50-100 km dalej niewiele zmienia, tak samo możesz spotkać się w lesie czy knajpie ze swoimi sąsiadami, bo wszyscy skaczący w bok wyjeżdzają 50-100 km.

Obyś nie był z żoną któregoś z nich bo zamiast w domu wylądujesz w szpitalu.

 

 

 

Edytowane przez JoeBlue
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, JoeBlue napisał:

Tak?

To spróbuj bzyknąć jakąś i niech się o tym dowie jej mąż.

Napiszesz jak było,

A jak leto się okaże 30 kg cięższy od męża i obije mu ryja?

 

Taka możliwość nie występuje? ?

 

To nie Dragon Ball że wkurw dodaje Ci mnożnik x50 do siły.

 

Poza tym większość ludzi tylko się napina w sieci (i dobrze, jeszcze nam samosądów na ulicach brakuje).

Edytowane przez Januszek852
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wkurw daje wręcz niewyobrażalne możliwości.

 

Gdybym był takim typem, że chcę zabić kogoś co zerżnął moją żonę to 30 kg mięsa więcej by mi nie przeszkodziło.

Hitler, Napoleon i wielu innych na topie to nie byli Herkulesi a bały się ich miliony ludzi.

 

Widziałeś pojedynek Indiany Jonesa z Turkiem co machał szablą jak szalony?

Jedna kula załatwiła temat w ćwierć sekundy.

W tej chwili u mnie w pokoju leży na podłodze 800 kul i czeka na wiosnę.

Przełóż to sobie na życie codzienne i uświadomij sobie, że sposób zawsze się znajdzie a internet jest wręcz niewyczerpanym źródłem takich sposobów.

 

Edytowane przez JoeBlue
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wracając do tematu.

Warto kontynuowac zwiazek dla dzieci. Checesz poruchać, wejdz na rokse, zaplac ,zrob swoje i wyjdz. Nie zakochasz sie, nikt nie bedzie wydzwanial i trul dupy. Niestety kochanka pobawi się i rzuci. Co do rozwodu to potrafią się ciągnąć latami. A jak się rozwiedzie to może się okazac że byłeś potrzebny tylko jako emocjonalny i seksualny tampon. A potem wyjebie Cie w kosmos bo znajdzie bardziej perspektywicznego jelenia.

Niestety zacznie kalkulowac i liczyc. A Ty po rozwodzie bedziesz malo wart, chyba że zarabiasz miliony.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 hours ago, vindictive said:

Mimo, że cały czas myślę o "kochance" (nie lubię tego słowa) i wiem, że gdyby nie sytuacja byłbym najbardziej szczęśliwy z nią, podjąłem decyzję, że zostaję w domu. Dotarło do mnie to, co tak naprawdę wiedziałem cały czas - nie będę szczęśliwy z dala od dzieci. Wyrzuty sumienia wobec nich by mnie zabiły.

Nie będę budował i klepał po ramieniu. Przeczytałem wątek i widzę gościa który sam wybrał żonę która gdzieś od początku mu nie leżała, zrobił dzieci i oczekuje cudu teraz. Jeśli znałeś ją tyle lat co piszesz, nie pasował Ci seks który jest bardzo ważny, nie pasował Ci jej charakter to sam zgotowałeś sobie ten los. Inaczej byłoby gdyby wszystko się zmieniło ale znając kogoś 7 lat można podjąć decyzję 

 

Plus za to że nie zostawiłeś dzieci. 

 

Powiem Ci jeszcze nie byłbyś szczęśliwy z tą kobietą i jej dziećmi. Czemu? Zapraszam do lektury forum. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On 9/13/2019 at 11:54 AM, Esmeron said:

A zakochanie i hormonalna burza jaka masz teraz względem koleżanki po prostu Ci minie. I uwierz mi, nie chciałbym być Tobą kiedy zdasz sobie sprawę ze straciłeś rodzinę i dorobek życia pod wpływem kobiety, która po opadnieciu hormonów okaże się wcale nie taka idealna jak Ci się wydaje. Pakujesz się w gówno. 

Tak, jak napisal Esmeron. Dupy sie zmieniaja. Dzieci bedziesz zawsze mial te same. Trzymaj sie tego, co dla Ciebie najwazniejsze.

 

I daj sobie czas. To wszystko w co teraz zabrnales nie zmieni sie w ciagu jednej nocy/dnia. Postaw sobie ultimatum: 0,5 roku, rok, miesiac, ile chcesz. I czytaj, obserwuj siebie i rodzine, rozwijaj sie. Powiedz sobie, ze jak za ten czas bedziesz wciaz chcial odejsc do nowej dupy, to to zrobisz. Ale dopiero po walce. Po walce z samym soba. Bo inaczej bedziesz po prostu "miekka faja" (przy calym szacunku dla Ciebie i Twoich problemow).

 

On 9/19/2019 at 6:10 PM, azagoth said:

Na koniec - rodzina to nie jest pierdolony film z Hollywood z miłością, motylkami, jednorożcami i lukrem rzekami płynącym. Rodzina to rodzice wychowujący swoje dzieci najlepiej jak potrafią. I ci rodzice nie muszą być w sobie zakochani i odpierdalać godowego cyrku na codzień - to pieprzona zaraza, którą zafundowały nam romantyczne filmy i pop-kultura. To przecież produkt XX wieku. Kiedyś prawie wszystkie małżeństwa były aranżowane i nikomu to nie przeszkadzało a dzieci dało się wychować na dobrych, porządnych ludzi. Ba - wciąż tak jest na świecie (Azja) i wcale nie wyrastają tam dzieci "gorszego sortu" - przeciwnie - wychowywane są z troską i szacunkiem a Azjaci mają IQ oraz EQ wyższe niż my. I taka rodzina często jest lepsza od tej "zalofcianej" - bo ma solidniejsze podstawy niż emocje i hormony. Zastanówcie się zatem 3 razy nad swoimi osądami, które są produktem pokawałkowanej rzeczywistości kultury zachodu i wyobrażeń mających swoje korzenie w fikcji.

Kurwa, Azagoth, jestes Gosc. Szacunek za kregoslup moralny w erze totalnego spierdolenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 hours ago, vindictive said:

Czy ja będę w stanie ułożyć relacje z żoną? Czy chcę?

I tak mnie jeszcze naszlo. Co sprawia ze kochamy drugiego czlowieka? Co to musi byc? Co nie moze wystapic, zeby dalo sie zbudowac uczucie?

I co w koncu przeszkadza Ci ponownie lub na nowo pokochac zone?

 

Wiesz, tak mi sie przypomina: faceci jak ida na wojne i maja swojego towarzysza broni i przezyja razem nie jedna walke o zycie, to potem ta wiez jest NIE-DO-ROZJEBANIA. A przynajmniej bardzo silna. Analogia: moze musicie z zona troche powalczyc o przetrwanie razem? Moze za dobrze Wam sie zyje? Gdybyscie przymierali glodem i mieli tylko siebie, to nie w glowie by Wam byly skoki w bok. Stworz sobie taka projekcje, ze zona jest Twoim brother-in-arms. Ze razem walczycie. Sypiac z nia nie musisz (z kumplem z woja tez nie). Ale towarzyszy Ci na polu walki i juz nie raz ratuje Ci dupe... moze pomoze?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 miesiące temu...

Przeczytałem cały wątek i ustawiam go sobie w obserwowanych jako przestrogę. Przy okazji naszło mnie na wierszoklecję  - może lepiej zakoduję naukę.

 

Błogosławione forum, któreś się pojawiło na horyzoncie,

nim w kochankę nadobną,  wsunąć chciałem swe prącie.

Czasem bliźni ma problem - stare próchno w łożnicy,

Zębem czasu szarpnięte, pozbawione już chcicy.

Mimo dekad na karku, mimo dzieci, kredytów

Zapomniałem obietnic, wyprztykałem się z chwytów

Żona jest już znudzona, leniwa, obrzydła

Mimo przysiąg wierności, chcę miłości czuć skrzydła.  

I tą jedną w objęcia, wir uczuć, orgazmy

Zapomnienie, spełnienie i duchowe wręcz spazmy       

I niech dla mnie wyłącznie ocieka radością.

Niech się bawi, niech cieszy, niczym sucz z cudzą kością.

I tak orać zawzięcie to stworzenie przeczyste

 bez ustanku,  mocarnie, niczym pole złociste.  

To nie anioł, a małpa. Zostawiła jelenia.

Mimo dzieci, obietnic, sprawnie gałąź podmienia.

Nowy konar znów płonie, słodkim sokiem gaszony.

Żadnej zmiany nie było, racjonalizm uśpiony.

Kutas słabym doradcą, szparka nie  jest ze złota.

Cóż ty zrobisz buhaju, gdy jej przejdzie ochota?

                                                                                                                         

@vindictive Mogę mieć tylko nadzieję, że próby, które przeszedłeś nie będą mnie dotyczyć, a jak będą, postąpię poprawnie. Dobrze, że zdecydowałeś się zostać z rodziną.

 

Jestem pełen podziwu (w szczególności  dla @azagoth ) dla moralnej postawy. Własny ból i wypracowaną siłę przekuwacie w dobre rady. 

  • Dzięki 2
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

36 lat. 14 związku, czyli od 22 roku życia... To są właśnie te "szczęśliwe" małżeństwa. Chlopak za młodu nie podupcył, więc teraz każda jest ta jedyna. Smutne. 

 

Jesteś niezdecydowany. Zwiążesz się z dominującą laską i będziesz robił za ścierkę emocjonalną dla pani. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Cześć.

Wybacz @Azizi zwłokę. Trochę tu nie zaglądałem. Mocno zmęczyłem się myśleniem, kombinowaniem. Gdzieś w pierwszym kwartale roku moim największym pragnieniem zaczął być spokój.

Od kwietnia mam nową robotę. W sumie prawie to samo, ale o poziom niżej. Kasa niewiele mniejsza, a stres mniejszy. Teraz potrzebuję trochę odpocząć. Plusem jest to, że na miejscu. Bez dojazdów. Tak jakby się to jakoś darmo ułożyło.

Z żoną w sumie nie wiem. Ona nigdy nie potrafiła rozmawiać o uczuciach. Jak czuje się zagrożona to po prostu smutkiem osiąga moje współczucie. Ale w czasach spokoju jednak takie lekkie wycieczki robi. W sumie nie mam się co dziwić, czuje się skrzywdzona. Ale jak rozmawiałem z @RealLife, to ja i tak mam luksus.

Pewnie czeka mnie jakaś rozmowa, bo ciężko żyć udając, że wszystko jest okej, kiedy już chyba od dawna nie jest. Ale to po wakacjach. Na razie odpoczywamy. Fajnie jest pobyć tak więcej z dzieciakami.

Gdyby nie dzieci, pewnie bym chciał się rozstać, ale zobaczymy... W sumie już żadnej opcji nie zakładam. Co ma być to będzie.

 

Ona się rozwiodła. Finalnie to zrobiła.

I mimo, że rozumie że chcę zostać z dziećmi i nie chcę prowadzić podwójnego życia, bo mnie to zdrowie kosztuje, to źle się z tym czuje, że nie jestem przy niej.

Nie zerwaliśmy kontaktów. Wciąż korespondujemy. Ostatnio się nawet dwa razy spotkaliśmy po trzech miesiącach przerwy. Tyle że po drugim spotkaniu znowu rozbudzone nadzieje i stare problemy spowodowały jej podłamanie. A na mnie się to wylewa.

I też mnie to męczy. Co sprawia, że uciekam... Jak pisałem, spokój.

Głową muru nie przebiję. Trochę dryfuję.

 

Nikomu chyba nie będę sprzedawał złotych rad. Z resztą, nie mogę powiedzieć, że już po wszystkim i mam na to wypracowany osąd. Ale myślę, że doszedłem do pewnych kwestii o sobie.

Myślę, że nie realizowałem swoich potrzeb, a kierowałem się jakąś litością. Chyba zawsze bardziej kibicowałem słabym. To chujowe uczucie kogoś krztusić a ja niestety zbyt łatwo brałem na siebie winę. Zawsze bałem się poczucia winy.

Cdn.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trochę widzę też niestety to w mojej córce, jak przeżywa gdy czuje się czegoś winna.

Z innych przemyśleń - ludzie lubią generalizować. I tego forum to też się tyczy. A ja teraz myślę, że nie należy się spieszyć z ocenami. Ilu ludzi, tyle odczuć i spojrzeń. Nie podejmuje się dawać komuś rad, żeby zrobił tak czy inaczej. Każdy musi sam dojść do swojej odpowiedzi. Można komuś wskazywać potencjalne konsekwencje poszczególnych wyborów.

Czasem życie stawia nas przed trudnymi wyborami. Żałuję, że skrzywdziłem żonę. Ale w gruncie rzeczy nie traktuję tego wszystkiego jako jakiś dramat. Przynajmniej na razie. Jest to ostatecznie jakaś droga. I mam nadzieję, że jeszcze trochę tej drogi mi zostało. Są gorsze i lepsze momenty, ale chyba to życie.

"Nigdy ostatni i nigdy pierwszy. Hej, to chyba śni Ci się życie"

Pozdro dla wszystkich, którzy mnie oceniali, tych co nie oceniali i tych co cokolwiek z tego wynieśli.

Czytałem wszystkie wpisy i serdecznie dziękuję.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.