Skocz do zawartości

Skomplikowany związek dość zamkniętych w sobie ludzi.


Ezrael

Rekomendowane odpowiedzi

 

Witam. Ja 36 lat, ona 40. Nie mamy ślubu, nie mamy dzieci. Nie chcemy, oboje nie czujemy się na tyle dojrzali do posiadania potomstwa. Wychowywała masę dzieci kuzynek braci i twierdzi ,że nie chce, nie ma takiej potrzeby. Ja nie jestem w tym temacie na tyle dojrzały aby chcieć i wiem o tym, poza tym prowadzimy niestabilne życie, oboje mieliśmy słabe dzieciństwo, wiem że ja je sobie rekompensuje teraz. Nie chce tez popełniać błędów moich rodziców, którzy nie rozumieli ,że posiadanie dzieci to w huj odpowiedzialność, żeby były szczęśliwie , niczego im nie brakowało, nie potrafiłbym tego udźwignąć i wiem ,że to jest odpowiedzialność z mojej strony – nie pcham się w to jeśli nie potrafiłbym zapewnić im szczęścia w dzisiejszych czasach. Ok.

 

 

Jesteśmy razem ponad 13 lat. Oboje wówczas introwertyczni, zamuleni, depresyjni, spyknięci przez wspólną koleżankę. Ja będąc zawsze zakompleksiony unikałem kontaktów z dziewczynami (chociaż przystojny w miarę jestem, acz niski i zgarbiony) , tak poczułem w sobie siłę ,że muszę, muszę ją atakować. I tak jakoś poszło. Ja oczywiście rycerzyk, ona biały anioł, zakochaliśmy się bezgranicznie. Ja dziewic ona dziewica, wianek zdjąłem, poszło do przodu, było pięknie.

 

 

Potem wyprowadziliśmy się do większego miasta, za pracą. Mijaliśmy się: ona na dniówki , ja na nocki. Ja zmulony, ona też, jak chciałem poruszać jakieś głębsze tematy o życiu to zmieniała temat - zwykła ale dobra dziewczyna. Nie zagłębialiśmy się w siebie oprócz fizyczności. Oboje inne gusta: ona Beyonce huje muje, ja alternatywa, zainteresowanie sztuką itp itd. Myślałem ,że takie różnice miedzy nami nie stanowią problemu. Z czasem ( to już jakieś 5-6 lat związku) popadliśmy w rutynę, ja osiadłem na dupie. Przez swoje zamuły i problemy w pracy stałem się dla niej olewający, burkliwy, stało się miedzy nami nijako. Czasami chciałem gdzieś wyskoczyć, nad morze czy coś bo mieliśmy niedaleko, to nie chciała bo tamto sramto, nie chce się (zamuła), ja w sumie też na takie propozycje odpowiadałem niechęcią – odbijałem się od ściany więc dawałem sobie spokój i lazłem "grać w grę". Wówczas nastąpił u niej I ATAK: stwierdziła ,że nie chce pracować w swojej pracy bo koleżanki są przeciwko niej, już nie daje rady psychicznie. Nie mogłem tego zweryfikować, zrozumiałem, wróciła z powrotem do matki (mieszkaliśmy prędzej osobno) ja pracowałem w tym miejscu dalej przez 3 lata i tylko dojeżdżałem do niej tak ,że spotykaliśmy się 6 razy w miesiącu. Byłem wkurwiony, myślę: zawsze była wrażliwa, dam radę.

 

 

Ona w tym czasie znalazła pracę w Niemczech na wiosnę ( 3 miesiące). Po powrocie było fajnie, ale kiedyś ją zaprosiłem do siebie na parę dni i po dwóch jak debil poszedłem "grać w grę" bo myślałem że zostanie tylko chwilę, nie więcej. Pojechała naburmuszona. Było to w chuj słabe z mojej strony, ostro jej to siadło ,że ją olałem co potem mi miedzy słowami wypominała, ale ja na to zlewka... Pół roku potem zmarł jej ojciec co bardzo przeżyła. Pojechała kolejny raz do Niemiec na pracę sezonową. Ja w tym czasie zainteresowałem się duchowością ( nie mylić z pokręconą religią ), medytacją itp.

 

Przedtem wdałem się w mały romans z koleżanką z pracy - typowa krowa dobijająca do 30-tki , szukającą beciaka do rozpłodu. Atakowała mnie srogo, podobało mi się to, trochę zakręciła mi w głowie a raczej w niedowartościowanej duszy - do niczego nie doszło, a po czasie wyzwolił mnie od niej inny alfa , którego skutecznie przerobiła potem na beciaka z becikiem na garbie. Atakowało mnie parę dziewczyn w czasie naszego związku, w niektórych sytuacjach wystarczyło mi tylko zdjąć spodnie – do dzisiaj gryzę się czy nie trzeba było skorzystać...

 

W tymże okresie, dzwoniąc do mojej po jednej z rozmów zauważyłem, że ma jakby traumatyczny głos i usłyszałem po zapytaniu się czy coś nie tak, powiedziała coś w tym stylu "że kiedyś mi powie". Ja oczywiście zaraz czarne myśli, ciemne scenariusze. Pokłóciłem się w tym samym czasie z matką jakby intuicyjnie czuła, albo doświadczenie jej to podpowiedziało (ojciec kiedyś strasznie ją rypał po rogach, za co potem też mu się odwdzięczała, ale sobie wybaczyli)

, ze jak my żyjemy, zamiast razem to ona jeździ gdzieś za granicę, pewnie tam złapie jakiegoś faceta. Ja oczywiście odpowiedziałem awanturą, że jak ona tak może myśleć, że Moja nigdy, ona nie jest jak inne kobiety...

 

Przyjechała, jeszcze miała traumę po ojcu, popiliśmy, ja się przyznałem, do nieskonsumowanego romansu, zapytałem się czy coś tam się wydarzyło powiedziała, ze ją paru adorowało, ale nic nie było, rozpłakała się i poszła spać. Ja uwierzyłem, trauma itp, nie chciałem jej męczyć, wybiłem sobie taką myśl z głowy i dalsze 5 lat był ok.

 

W tym czasie ja znalazłem pracę za granicą, za pół roku ją ściągnąłem. Po połowie roku nastąpił II ATAK – twierdziła, że nie daje rady psychicznie, że źle wykonuje swoją pracę i ją za to tępią. Zjechała do kraju do mamusi,żadne moje tłumaczenia nie dochodziły jej do głowy, wkurwiłem się, na pytanie co dalej z nami powiedziałem, że nie wiem, muszę to przemyśleć, bo mi już drugi raz wywraca wszystko do góry nogami.Wróciła jak jej do rozumu przemówił mój brat ze szwagierką, że nie ma czym się przejmować itp bo ja już nie dawałem rady. Był spokój jakieś 2 lata. III ATAK. Na początku roku znowu narastały w niej odczucia, że nie daje rady, bo wyzywają ją za plecami za to że mało z kim rozmawia, gada tylko z wybranymi a z resztą nie chce. Nie mogłem tego zweryfikować, pracowałem trochę w innym miejscu, acz mogło tak być, środowisko dość specyficzne, wiemy jacy mogą być ludzie. Zjechała do kraju. Ja oczywiście na wkurwie bo nie mało miałem tematów, aby stamtąd wiele rzeczy poodkręcać i zjechać.

 

Stwierdziłem, że tak dalej być nie może, przekonałem ją do terapii i ,że ma mi wszystko opowiedzieć o swoich lękach o wszystkim co mogło to spowodować już od dzieciństwa. Dając jej do zrozumienia, że jestem na wszystko wyrozumiały przyznała mi się do zdrady jak wyjechała do Niemiec do pracy po śmierci ojca, wiedząc ,że podczas sesji i tak może to wyjść. Nie chciałem jej za mocno obciążać pytaniami widząc w jakim jest stanie psychicznym ( depresja, lęki, fobie społeczne, tendencje do urojeń). Z czasem jak sytuacja lekko się uspokoiła, zacząłem naciskać z pytaniami: atakował ją taki jeden dżolero, (wilk kręcący się wokół cichej myszki) oferował wsparcie psychiczne w traumie po ojcu, zbliżyli się do siebie, kiedyś u niego została jak wszyscy imprezowicze już poszli (mówi, że nie wie po co to zrobiła) zaczęli się całować i doszło do stosunku, ale jak to określa nie był on "do końca". Chciał z nią związku, ale powiedziała mu ze nic z tego nie będzie, ze kocha mnie.

 

Myślę że złożyło się na to wiele okoliczności: jej trauma , pogubienie charakterologiczne, zbyt duża rutyna w naszym związku i olewanie jej, ale także warunki w tamtej pracy, ze tam od razu tworzyły się pary,imprezowanie po pracy, chęć odreagowania traumy, a ona słaby charakter. Stwierdziła, też że on oprócz mnie nikt jej w życiu tak nie adorował ( podświadome szukanie dowartościowania się). Ewidentnie czegoś brakowało, skoro zdrada emocjonalna to szukanie tego czego brakowało w związku. Zwierzyła się matce i kuzynce – oczywiście jedna i druga powiedziały ,żeby do niczego się nie przyznawała (jedna i druga swoją drogą mają grzeszki pod spódnicą ). Przez te parę lat wypierała ze świadomości tą zdradę ,ale mówi ,że męczyła się strasznie przez poczucie winy – ciężko było wyczuć, wszystko dusi w sobie. W sumie coś mogłem wyczuć bo inaczej jakby zaczęła racjonalizować temat zdrady jak taki temat poruszaliśmy bardzo ogólnie, lekko usprawiedliwiała zdradzające kobiety z jej otoczenia, Twierdzi teraz, że nigdy by tego nie zrobiła jakby wiedziała jakie tego będą konsekwencje, również dla jej psychiki i poczucia winy. Sama się dziwiła, że no na mogła to zrobić – zawsze gardziła doświadczoną w tym temacie kuzynką. Tłumacze jej bardzo dużo, ze jesteśmy tylko ludźmi, 95% roboty robi za nas podświadomość ( nieprzepracowane emocje ), 5 świadomość, atawizmy, gadzi móżdżek, głębokie nieuświadomione potrzeby, błędne wzorce emocjonalne z dzieciństwa -jak rodzice się kłócili (ojciec wracał po alkoholu i robił boruty matce,że faworyzuje swoich rodziców zamiast swój dom) to zamknęła się w sobie. Z koleżankami w dzieciństwie było nie lepiej, twierdzi, że uważały,ze jest dziwna, cicha i odsuwały się od niej, obgadywały. Jednocześnie powiedziałem jej o tym, że mam żal, że ja mogłem się powstrzymać jak miałem okazję, a ona nie. Generalnie jestem wyrozumiały i dążę do rozmowy (czego prędzej nie robiłem)

ale mam momenty, że ze mnie wyłazi i opierdoliłem ją kilka razy jak chciała zaniechać dalszych terapii o to z kim chce się związać, ze swoimi lękami czy ze mną bo ja tego nie ujadę za długo, tym bardziej ,że widzę ze ją to boli i jeszcze bardziej dołuje jak dopytuje o zdradę. Zauważyłem że chodzi wtedy jak żołnierz na musztrze i sama mi to przyznała, że taka zjebka dobrze jej robi na łeb. Powiedziałem, że mam myśli żeby ją zjebać od góry do dołu i ją zostawić, bo sytuacja może się kiedyś powtórzyć – stwierdziła ,ze chce być tylko ze mną i jak nie ze mną to już z nikim. Nie robię tego w związku z jej kondycją psychiczną.

 

Seks cały związek spoko, ona raczej bierna, ma lekkie ograniczenia, lodzik owszem niezły, ale to ja wychodzę z inicjatywami urozmaiceń. Delikatna, ale jak rozgrzeję i chcę porządnie zmłócić dupsko to też nie ma problemu:)

 

Przeprowadzamy się do większego miasta – większe możliwości pracy, rozwoju, terapii. Chce się zapisać też na boks, taniec towarzyski itp itd. - czas zacząć myśleć też o sobie, o budowaniu siebie - ja sobie poradzę, ona beze mnie nie jak coś. Kocham ją chcę dalej kontynuować ten związek i przepracować z nią to wszystko.

 

Poradźcie też koledzy coś o utrzymywaniu związku w "ogniu" żebym nie popadł w rutynę, żeby cały czas baba jadła z ręki i nie musiało ją ciągnąć. Tak wiem oboje muszą się starać tak samo.

 

Teraz Bracia Samcy możecie mnie zjebać od góry do dołu, ale proszę w miarę konstruktywnie (,że małpa i gałąź po raz 9847-ty to wiem :) ) Pozdrawiam

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tego czy to ona zakończyła tamtą znajomość nigdy się nie dowiesz a więcej przypadków kończy się tak, że to tamten chciał tylko ogóra zakisić co pewnie miało miejsce wiele.

Chciała sobie nowego znaleźć tylko tamten ją kopnął w dupę i tobie również tego życzę. Patrz na siebie Bracie

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dostałem właśnie depresji czytając Twój wywód autorze tekstu.

 

Cóż biczujecie się nawzajem i w jakiś pokrętny sposób czerpiecie z tego wartość do życia - chore bardzo.

Ponadto Ty młody facet, ona stara baba.

Ja nie wiem co z tymi facetami. Kobieta ma być minimum 10 lat młodsza od Ciebie !

(W moim przypadku akurat minimum oznacza 16 lat).

Co chwilę tu czytam, że on jest młodszy od niej. Z punktu jesteś przegrańcem.

"Ale moi znajomi też tak mają i są szczęśliwi" pieprzenie z tuby kolorowych pism, programowanie społeczeństwa, a wnętrze aż krzyczy "tak nie powinno być".

Weźcie się stuknijcie mocno w głowę, wy młodsi od swoich partnerek - kucyki, bo nie mężczyźni przecież. 

 

Zdradziła Cię, przyznała się, Ty kiwnąłeś głową, że ok. i jak to mówisz "wybaczyli sobie".

Chuja tam wybaczyli. Jesteś po tym w jej gadzim mózgu zwykły cuckiem. Ona rozłożyła nogi, a inny jej włożył, przyznała się, a Ty zamiast wypierdolić ją lub siebie na ulicę proponujesz jakieś terapie. Pojebało Cię dokumentnie ?

Ona nie widzi w Tobie mężczyzny tylko kurę uciekającą przed rosołem. 

 

Rada: dzisiaj jeszcze ją spakuj lub siebie. Nie jutro, dzisiaj.

 

Zdrady się nigdy nie zapomina.

Edytowane przez Pozytywniak
  • Like 5
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dleki jestem od wypowiadania radykalnych opinii i rad, do pewnych rzeczy trzeba dojrzeć.

 

Smutna refleksja po przeczytaniu całości;

tak się kończą relacje straumatyzowanych ludzi, ktorych trzyma przy sobie jedynie lęk przed samotnością.

To słabe fundamenty są.

Edytowane przez Yolo
  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zastanawiałem się czy mam tu cokolwiek do powiedzenia ale @Pozytywniak mnie otrzeźwił. Jesteś cuckiem właściwie zdrada przeszła bez echa i wziąłeś na siebie winę. Ok ty też miałeś opcje ale liczy się to co kto zrobił, a nie pomyślał. Odczuwam podskórnie przemożny wpływ mamoMyszki o którym nie wspomniałeś. To co piszesz jest faktycznie jest miałkie i depresyjne jak prawdopodobnie wasze małżeństwo. Nie jest tak że się roztapiacie wzajemnie w fakcie, że jesteście ze słabych domów i łączy was wspólna akceptacja która właściwie graniczy z pogodzeniem się na obopólną bierność? Do tego dochodzą zawody bez polotu i brak mocnego imperatywu aby brać życie za kark?

Edytowane przez Jaśnie Wielmożny
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Ezrael napisał:

Tłumacze jej bardzo dużo, ze jesteśmy tylko ludźmi

To ile do niej z tego tłumaczenia dociera, ile z tego zrozumie, ile przerobi? Czy jest w stanie się zmienić? Nie sądzę, aby cokolwiek do niej trafiało i aby cokolwiek sie zmieniło. Podstawowy błąd wielu żyjących w matriksie, że kobieta to istota racjonalna i rozmową oraz tłumaczeniem coś do nich dotrze. To są istoty emocjonalne z takim samym oprogramowaniem, więc w najlepszym razie niewiele do nich trafia i robią dokładnie to samo. Lepszy efekt byłby jakbyś psu coś wytłumaczył.

 

6 godzin temu, Ezrael napisał:

Poradźcie też koledzy coś o utrzymywaniu związku w "ogniu" żebym nie popadł w rutynę, żeby cały czas baba jadła z ręki i nie musiało ją ciągnąć.

Poszukać nowej pani i wyhodować sobie jaja. Twój związek do tej pory wygląda tak jak nie powinien wyglądać związek. Oboje macie sporo za uszami i talej taplacie się w gównie jakie sobie stworzyliście. Chcesz go prowadzić i chcesz mieć w nim ogień, to nie rób tego co robiłeś do tej pory, a przede wszystkim pozbądź się tego pierdolamento:

 

6 godzin temu, Ezrael napisał:

Tak wiem oboje muszą się starać tak samo.

bo się mi na wymioty zbiera.

 

Jeszcze jedno; znajdź sobie młodszą, przynajmniej o te kilka lat.

Edytowane przez Krugerrand
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czytając tą historię miałem odczucie tego całego oklapnięcia, braku energii, braku życia.

Wyciszenie prawdy skrywanej w damskim gronie - jedno wielkie cholerstwo z jej strony. Osobiście środkowym palcem pomachałbym każdej kobiecie z tego grona.

Kwestię zdrady przemilczę, chyba to będzie najlepszy komentarz dla tego jakie podejście mam do tego wydarzenia. Zresztą @Pozytywniak Ci to najlepiej opisał.

 

Podeślę Ci tylko takie coś. Może da Ci to coś do zrozumienia.

 

Przede wszystkim fajnie, że masz zamiar się wziąć za siebie. To jest coś, co przeczytałem z uśmiechem na ustach.

 

Myślę jednak, że zbyt wiele nie poradzę. Będąc szczerym będę obserwował wątek i patrzył na rady bardziej doświadczonych braci.

Edytowane przez Azizi
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Jaśnie Wielmożny napisał:

 Odczuwam podskórnie przemożny wpływ mamoMyszki o którym nie wspomniałeś.

 

 Ze teściowa mogła dużo mieszać ? Nie sądzę, to typ prostych ludzi, raz skomentowała i wyparły to z głowy. Dobra acz nieświadoma (czyt głupia) kobita.

 

4 godziny temu, Jaśnie Wielmożny napisał:

   Nie jest tak że się roztapiacie wzajemnie w fakcie, że jesteście ze słabych domów i łączy was wspólna akceptacja która właściwie graniczy z pogodzeniem się na obopólną bierność? Do tego dochodzą zawody bez polotu i brak mocnego imperatywu aby brać życie za kark? 

  Tak, trochę jest.  Akceptacja ale i mocne uczucie, nie jesteśmy ze sobą od tak ,żeby tylko dwoje ludzi miało kogoś u boku. Samotności się nie boje, dobrze czuje się sam z sobą, nawet ją lubię. Dlatego , wyjeżdżamy do dużego miasta, żeby wszystko ożywić, kursy, szkolenia, jakiś konkretny zawód, boks , taniec itp, złapać trochę życie w garść i nie leżeć na kanapie w marazmie. Chce ruszyć ze swoim, życiem, pracuje nad sobą ,ale też będę chciał skorzystać z psychologa terapeuty bo pewne rzeczy dalej mnie ograniczają i nie pozwalają do końca rozłożyć skrzydeł.

 

   Czytałem swój wątek z perspektywy trzeciej osoby  - rzeczywiście słabo, bierze na wymioty.  Chce to przepracować, ale też znam swoją granicę wytrzymałości i jak sytuacja ją przekroczy to się pożegnamy bo najważniejszy jesteś człowieku jednak sam dla siebie.  Od razu prostuje i napędza mnie wówczas taka myśl - zrób sobie dobrze, sam dla siebie jesteś najważniejszy, złap się za te jebane jaja wreszcie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Yolo napisał:

Smutna refleksja po przeczytaniu całości;

tak się kończą relacje straumatyzowanych ludzi, ktorych trzyma przy sobie jedynie lęk przed samotnością.

To słabe fundamenty są.

W rzeczy samej, z takiej mąki chleba nie będzie, na takim lewarze koła nie wymienisz, związek  ze smutku a nie z radości zrodzony, trauma jego fundamentem, autorowi zal dupę ściska, że sobie nie skorzystał jak były okazYje  natomiast jego panna skorzystała i tu widzę rysę na kryształowej zbroi białego rycerstwa, która to rysa będzie sie  coraz bardziej wdzierać w głąb mózgu autora chociaż twierdzi, ze jej wybaczył.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 godzin temu, Ezrael napisał:

Tłumacze jej bardzo dużo, ze jesteśmy tylko ludźmi, 95% roboty robi za nas podświadomość ( nieprzepracowane emocje ),

@Ezrael Zdradziła Cię wielokrotnie z różnymi gośćmi i zrobi to jeszcze setki razy (proces został uruchomiony). Przyznała się tylko do 2 przypadków. 

Ty jeszcze ją tłumaczysz, że to nie jej wina tylko jej podświadomość?

17 godzin temu, Ezrael napisał:

Kocham ją chcę dalej kontynuować ten związek i przepracować z nią to wszystko.

Czy Ty sobie żarty z nas robisz? 

@Ezrael Jesteś jeleniem / rogaczem, bo nawet nie wiesz ilu bolców jeszcze będzie jechać tę sucz. 

17 godzin temu, Ezrael napisał:

Poradźcie też koledzy coś o utrzymywaniu związku w "ogniu" żebym nie popadł w rutynę

Nie wiem czy murzyni już ją mieli. Ale proponuje gang-bang z 10 murzynami jednocześnie, żeby był ten "ogień".

Zostaw tę 40-letnie babsko i mając 36 lat, pracę, możliwości, zainteresuj się kobietami 20 - 26 lat. 

Przepraszam za wulgarność ale moje styki się zgrzały. 

11 godzin temu, Jaśnie Wielmożny napisał:

Jesteś cuckiem

 @Pozytywniak @Jaśnie Wielmożny On nie jest nawet cuckiem (zdrada teoretycznie kontrolowana), tylko jeleniem. Bo dymają ją za jego plecami i bez jego wiedzy. 

Edytowane przez Morfeusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Ezrael Ja pogoniłem dziewoję za to, że spotkała się z byłym w niejasnych okolicznościach, podobno wspominali dawne czasy przy wódce. Ja wiem jak wspominali, nie mogę przez to na nią patrzeć. 

Radzę zamontować wyższe futryny, bo porożem będziesz haczył.

 

Ciało puszczone raz puszcza się stale, Ty ją jeszcze usprawiedliwiasz. Najprawdopodobniej stałeś się zwykłym frajerem w jej oczach, obce dzieci też byś wychował?

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.