Skocz do zawartości

Zachowanie zimnej krwi i elastyczności myślenia w sytuacji zagrożenia


Trevor

Rekomendowane odpowiedzi

Godzinę temu, Wilczek napisał:

ale zdecydowałem się usiąść i tamować krew bo z dużą jej utratą w walce mogłoby być słabo.

Właśnie ja w takich sytuacjach jestem tylko jeszcze bardziej rozjuszony, wpadam wtedy w szał, kiedy ostatnio napadła mnie trójka osób, to zacząłem ich wyklinać i pluć na nich krwią podczas konfrontacji, ogólnie zauwazylem ze zachowuje się trochę jak psychol w takich sytuacjach. Uratowało mi to trochę skore, bo mimo że dostałem po mordzie, to nie zostałem położony i skopany. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ZamaskowanyKarmazyn każdy jest inny i inaczej reaguje, ja wtedy poszukałem chusteczek i skupiłem się na sobie. Miałem jednak świadomość, że za chwilę typ może znów się przypruć ale wtedy już byłbym gotowy bronić się wszelkimi dostępnymi środkami;) swoją drogą bardzo ciekawe jest to, że miałem kompletnie wywalone na to co się ze mną stało, miałem myśli typu: dostałem to dostałem, trudno nic nie poradzę i mam lekcje na przyszłość. Jak widać każdy działa inaczej. Jednak myślę, że zachowanie jakie ty opisałeś daje większą szansę na wygraną niż to co opisałem ja.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

41 minut temu, Trevor napisał:

Mnie nie chodzi o to zeby komuś wpierdolić tylko żeby właśnie jak @JoeBlue napisał takie akcje nie uchodziły płazem bo to rozzuchwala.

Jak dla mnie taki "złoty środek" nie sprawdzi się. Ja albo odpuszczam (wiem, że przeciwnik nie ma woli walki), albo się biję idąc na całość i wolę nie testować jakichś pośrednich wariantów, bo przypuszczam, że kończy się to jak w przypadku Brata ze złamanym nosem. Robię tak z prostego powodu: wolę bić, niż być bitym.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 hours ago, Trevor said:
17 hours ago, Sceptyczny? said:

Zwalić konia.

Po takich wypowiedziach zastanawiam się czy jest sens nadal czytać i śledzić forum. 

Raczej czy czytać niektórych "użytkowników".

16 hours ago, Sceptyczny? said:

Głupie pytanie głupia odpowiedź.

Jak widać odpowiedź godna intelektualisty.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Raczej unikam konfrontacji. Nie powiem, czasami mam chęć wjechać w jakiegoś wybujańca czy krzykacza, ale zaraz potem zadaje sobie pytanie "po co?". Byli więksi, dostawali od mniejszych, umieli się bić to wyłapali na jądra lub z bejbola i tyle. Ile było przypadków, że ktoś kozaczył, dostał nokaut, jebnął o beton/krawężnik i po gościu, a ten co się bronił poszedł w pasiaki. Wyładuje się na sparingach i potem jestem spokojny, ale pewny siebie, polecam każdemu, @Trevor pochodź na sztuki walki, polecam boks/MT, po pół roku sumiennych treningów i sparingów zobaczysz różnice w odbiorze takich sytuacji i zachowasz zimną krew bo jesteś pewny swoich umiejętności i wiesz co zrobić w razie w. Jeżeli chodzi o reagowanie w takich sytuacjach to staram się nie wtrącać dopóki nie dzieje się wielka krzywda lub ktoś bezpośrednio mnie nie zaczepi.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gadanie gadaniem a spokojny człowiek 165cm wzrostu nie ma żadnej szansy z bysiem 185 bez zahamowań.

Raz z powodu warunków fizycznych a dwa z powodu tego, że jest spokojny i nie zaczyna pierwszy.

Gdyby zaczynał - kopnięcie w jaja by wystarczyło.

Położyłby się nawet ten 2 razy większy.

Cała reszta to bajki z fimów Hollywoodu.

Jeśłi już - ... był zresztą taki film, z Bronsonem, gdzie tamten spotkał olbrzyma i stwierdził "też jesteś człowiekiem" i złapał go za jaja.

Wystarczyło.

 

Edytowane przez JoeBlue
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W sumie dobrze się zachowałeś, koleś mógł być na prochach i np. mieć kose. Włanczasz się do akcji jedynie gdy sytuacja jest "podbramkowa" zagrażająca czyjemuś życiu wówczas starasz się w kilka sekund klienta znokautować tak że nie bedzie w stanie wyciągnąć noża czy sięgnąć po butelke. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Cytat

Sytuację rozwiązała ekspedientka która kazała sie gościowi uspokoić. Szczerze sie zastanawiam jak by sie sytuacja rozwineła gdyby nie jej spokojny głos. 

Eskalacja i możliwe mordobicie. Normalka przy nabuzowanych samcach.

Cytat

Zastanawiam się jak postępować w takiej sytuacji. Generalnie myślę że z punktu widzenia rozsądku postąpiłem dobrze bo stałem w kolejce i obserwowałem rozwój sytuacji (znam siebie i wiem że w takich sytuacjach mój nieco impulsywny charakter mógłby zaostrzyć sytuację). W teorii może lepiej byłoby stanąć z chłopakami albo dać im znać w jakiś sposób że jestem z nimi. Analizując inaczej nie miałbym nic do zyskania a tylko do stracenia mieszajac się w tą sytuację.

Sam sobie odpowiedziałeś. Jedyne co byś zyskał to wizyta na komendzie i przesłuchanie.

Cytat

Moje pytanie brzmi raczej jak powściągnąć emocje w takich sytuacjach.

Wyjściem z siebie. Spojrzeniem na sytuacje jak na bakterie pod mikroskopem.

Cytat

Czasem mi sie trafi taki dzień że silnie we mnie buzują emocje czy to ze zmęczenia czy ze zdenerwowania i to był właśnie ten dzień. Co nie znaczy że jestem agresywny wobec innych. Zawsze się kontroluję.

 

Zauważyłem juz dawno że najskuteczniejszy sposób na stonowanie nieprzyjemnych sytuacji to stanowcze spojrzenie i krótkie postawienie sprawy jasno spokojnym ale zdecydowanym głosem. Problem w tym jak to zrobić będąc zdenerwowanym niezależnie od sytuacji. Jak się wyciszyć w takiej sytuacji żeby móc działać swobodnie.

Tu trzeba treningu. Nie da się od tak wyłączyć instynktu który przejmuje kontrole. To jak z podpaleniem siebie. Na logike rzucasz się na ziemię i tarzasz by zgasić. Instynkt każe Ci uciekać od bólu, więc biegniesz bez celu podsycając ogień.

Dlatego nie wierzę że powszechny dostęp do broni poprawi bezpieczeństwo w skali makro. Instynkt sprawi że część nie użyje a część będzie strzelała na oślep instynktownie przerażona aktem zabicia 

Cytat

Zauwazyłem już dawno że spinanie sie (spięte mieśnie gotowe do działania) w takich sytuacjach marnuje energie którą lepiej wykorzystać w momencie w którym rzeczywiście trzeba użyć siły.

Spinasz się bo instynkt mówi że ta chwila już jest. Rozum każe Ci czekać. Gdybys był psem to bys już gryzł adwersarza.

Cytat

Pytanie jak więc pozostać rozluźnionym i jak wyciszyć umysł żeby trzeźwo patrzył na daną sytuację. Jakieś pomysły Panowie?

Nie wiem ile masz lat ale może pójdź do woja?

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, smerf napisał:

W sumie dobrze się zachowałeś, koleś mógł być na prochach i np. mieć kose. Włanczasz się do akcji jedynie gdy sytuacja jest "podbramkowa" zagrażająca czyjemuś życiu wówczas starasz się w kilka sekund klienta znokautować tak że nie bedzie w stanie wyciągnąć noża czy sięgnąć po butelke. 

bez treningu to chyba tylko w wątrobę zostaje walić. Innej opcji nie widzę, zawsze kiedy tylko można to należy spierdalać ile sił.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Sceptyczny? napisał:

Widzę kolejny internetowy fajter.

Kolego nic do tematu nie wnosisz oprócz głupich przytyków. Napisz coś sensownego, albo odejdź od klawiatury, temat jest poważny. 

 

Jakieś podstawy sztuk walki mam, ale z doświadczenia powiem, że nie warto naprawiać świata jak już to wspomniano.

 Wracałem kiedyś z miasta ze znajomymi, spokojna ekipa, pare dziewczyn - nikt z moich nie nadawał się za bardzo do bójki, ja już trochę wypity byłem. Minęliśmy bandę dresów z chyba 5 ich było, mówią coś do nas że będziemy jebani i inne pijackie bełkoty  - ruszyło mnie to niemiłosiernie, aż zareagowałem werbalnie na co jeden z nich wyszedł i chciał mi przyjebać. Sprowadziłem jego cios tak, że sam dostał w ryj i się cofnął, ale czterech na mnie ruszyło. Na szczęście skończyło się na kilku otarciach, skupiłem się tylko na osłabianiu twarzy i wybieganiu towarzystwa aż się zmęczą i odpuszczą. Nie polecam.

 

Inna sytuacja? Proszę bardzo.

 

Koleś perfidnie zajechał mi drogę zmieniając pas gdy go wyprzedzałem, po zwróceniu uwagi stwierdził, że zjedziemy na pobocze. Był większy ode mnie, zwłaszcza pod względem masy, typowy byczek. Zjechałem, wysiadam, a ten do mnie z łapami. Z miejsca wyłapał gazem i coś tam bełkotał, więc ucieszyłem go obietnicą rozjebania łba pałką i odjechał grzecznie, jeszcze chujowi chusteczki dałem żeby się wytarł.

 

Wniosek? I Herkules dupa, gdzie ludzi kupa. Życie to nie film z Van Damem czy S. Seagalem.

 

Warto mieć przy sobie środki obrony koniecznej, ale trzeba umieć z nich korzystać. Co jak przeciwnik Ci je zabierze? 

Nie wolno być także niewolnikiem swojej broni, a czasami nie opłaca się chwalić jej posiadaniem, zwłaszcza gdy wrogów jest więcej.

  • Like 4
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

31 minut temu, Imiennik napisał:

Kolego nic do tematu nie wnosisz oprócz głupich przytyków. Napisz coś sensownego, albo odejdź od klawiatury, temat jest poważny. 

No to masz poważną odpowiedź.

 

Śmieszą mnie te wszystkie tematy, gdzie groźni ludzie w internecie piszą co by to nie zrobili jak ich nie zaatakują. Że noszą noże, maczety, siekiery, pałki, gazy pieprzowe czy inną broń.

 

Niestety, chcąc nie chcąc, miałem do czynienia z patologią (pseudokibicami) z racji mojego miejsca zamieszkania. I tych ludzi, którzy noszą broń można łatwo podzielić na dwie grupy:

a) najzwyklejszych bandytów;

b) najzwyklejszych frajerów, gnojonych przez całe życie, którzy sobie powiedzieli, że "teraz to się nie dam", którzy są mega zakompleksieni.

 

Obie grupy łączy to, że z łatwością sięgają po broń, natomiast różni te grupy to, że bandyta zawsze będzie górą, bo umie się bronią posługiwać, a frajer zawsze będzie frajerem i zawsze dostanie sromotny wpierdol od bandyty - im się bardziej stawia tym większy. A nawet jeśli raz się obroni, to później go znajdą i dostanie wpierdol x2.

 

Jedyny moment gdzie frajer ma szansę, to wtedy gdy na głupią zaczepkę od zwykłego gościa, którego poniosły emocje, on odpowie agresją i wyciągnie broń, co jest sytuacją zupełnie absurdalną, gdzie użycie broni jest kompletnie nieuzasadnione.

 

Jednak pomimo, że obracałem się niestety, w takim środowisku to jakimś cudem udawało mi się unikać niebezpiecznych sytuacji, bo po prostu nie szukałem zaczepki. Raz czy dwa dostałem lekki wpierdol, ale za każdym razem żadna ze stron nie używała broni (gwoli wyjaśnienia - ja broni nie noszę), a mi się nic nie stało.

 

Jak przypierdalał się do mnie bandyta to po prostu nie zaogniałem sytuacji - nic nie odpowiadałem, wzrok w ziemię i odchodziłem i jakoś nigdy nic mi się nie działo. Nie czułem i dalej nie czuję potrzeby mierzenia kutasów z osobą agresywną, która dąży do bójki, bo na bójce nie ma nic do zyskania, a mnóstwo do stracenia.

 

Jak Cię napadają to oddajesz co chcą i spierdalasz. Zgłaszasz na policję i żyjesz dalej. Jak chcą Cię bić to spierdalasz.

 

Jak podejmiesz się konfrontacji z użyciem broni, podczas gdy nie umiesz się nią posługiwać to najprawdopodobniej Ci ja zabiorą i samemu Ci nią napierdolą jeszcze mocniej.

 

Więc podtrzymuję to co pisałem wcześniej.

 

Mam z was bekę internetowi fajterzy.

31 minut temu, Imiennik napisał:

Warto mieć przy sobie środki obrony koniecznej, ale trzeba umieć z nich korzystać. Co jak przeciwnik Ci je zabierze?  

Nie wolno być także niewolnikiem swojej broni, a czasami nie opłaca się chwalić jej posiadaniem, zwłaszcza gdy wrogów jest więcej.

Z tym się mogę zgodzić, ale środkiem obrony koniecznej nie jest z całą pewnością nóż, ani żadna inna broń tnąca.

 

Edytowane przez Sceptyczny?
  • Like 2
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, Libertyn said:

Nie wiem ile masz lat ale może pójdź do woja?

Masz racje w tym co piszesz. Byłem w woju. Z tym że nie do końca sie bawiłem w pyskówki tam a troche szkoda bo można by sie wyszkolić w znieczylicy na takie czy inne teksty. W głowie miałem że to wszystko tylko szkolenie dlatego niczego nie brałęm do siebie - jak nas rzucali na glebe i pompowali do granic, jak dawali kary drażnili sie żeby wywołać reakcje - a ja nic a to właśnie agresywna reakcja jest bazą do budowania że tak sie wyraże żołnierskiej mentalności (kontrolowanej świadomej agresji). Wiedziałem że to wszystko celowe i ma wyrobić odporność. Problem w tym że ta wiedza przeszkodziła mi w nabraniu realnej odporności bo nigdy nie robiło to na mnie wrażenia jakie robiło na kimś kto tego nie wiedział (nawet mimo tego że pare razy byłem blisko realnej bójki tam - co ciekawe spotkało mnie to dopiero w cywilu - bo to w cywilu a nie w wojsku luzie nie potrafią się kontrolować). Myśle że na bezpośrednia agresje wobec mnie wiedziałbym jak zareagować. 

 

Ta sytuacja dałą mi do myślenia. Generalnie wydaje mi się że po prostu byłem zmęczony po tygodniu i lekko poddenerwowany w piatek dlatego taki zacięty byłem w tej sytuacji. Musze znaleźć jakiś sposób na relaks. Zauważyłem że jak sobie pogram wieczorem godzinkę w Euro Truck Simulator 2 z włączonym radiem to mnie to mega uspokaja :)

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, JoeBlue napisał:

Gadanie gadaniem a spokojny człowiek 165cm wzrostu nie ma żadnej szansy z bysiem 185 bez zahamowań.

Sytuacja z wiejskiej knajpy;

koleś ok 160-165cm. Sympatyczny gość, ale po alkoholu ogromnie agresywny, pracuje jako rzeźnik.

 

Siedzi kiedyś w knajpie już mocno wcięty, obok jego stolika prdchodzi klocek ok. 1.80-1.85cm. i chcąc trochę zażartować, trochę podrzeć łacha z mizernej postury, mówi;

- Ty, Jacuś. A powiedzże mi, jak się byka bije, hehe?

- Chcesz, pokazać Ci?

Gość wstaje od stołu i sprzedaje tamtemu kilka z szybkich 'lep' w twarz, po wszystkim mówi;

- Tak się byka bije

Tamten idzie do swojego stolika, żarty mu przeszły.

 

Z przemocą to jest tak, że albo jesteś w stanie kogoś zdominować agresją, albo lepiej się za to wcale nie brać. 

 

Ps. Gadałem ostatnio z właścicielem knajpy u nas na wsi.

Mówi że jeśli chodzi o bójki, mocno się to uspokoiło. Powodem sądy i wysokie odszkodowania, niektórzy nawet celowo prowokują w tym celu.

Dawniej nie do pomyślenia.

Edytowane przez Yolo
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Sceptyczny? napisał:

Kieszenie już wypchane nożami i pałkami teleskopowymi, żeby przykryć swoje kompleksy?

Jak masz pisać do innych takie farmazony i się czepiać to może sobie odpocznij trochę od forum :)

Ani to pomocne ani wnoszące jakąkolwiek wartość do tematu ani śmieszne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć.

 

Może to brzmi absurdalnie prosto ale działa.

 

Nawet Peterson, powiedział jakiś czas temu, że w mężczyźni powinni trenować sztuki walki (jakiekolwiek) - w ten sposób będą w razie zagrożenia pewni siebie, i nie agresywni a pewni siebie. Będą pewni, bo wiedzą co zrobić i jak się zachować w razie gdyby doszło do konfrontacji. Przeciwnik to wyczuje i w 9 przypadkach na 10 da sobie spokój.

 

Nie tak dawno to przerabiałem w robocie kiedy jeden taki już się do bitki szykował. Choć nie mam treningu, żadnego, i w rzeczywistości miałem pietra, to stanąłem po swojej stronie i nie dałem się w żaden agresywny sposób sprowokować. Nie mógł uwierzyć, że się nie boję (jego słowa).

Jest na to jeden sposób - trenować.

 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.