Skocz do zawartości

Jestem przy ścianie, szukanie terapeuty


Rekomendowane odpowiedzi

Czołem Bracia, bez wykrzykników

 

dotarłem do ściany długo pewnie sam się okłamywałem, sam też chciałem sobie ze wszystkim poradzić ale tak się nie da. Pewnie pociągnąłbym jeszcze trochę ale ostatnio nie wypaliło parę rzeczy i czuje się bezradny. Idę na terapie, mam dość tych skoków nastrojów cieszę się z tej decyzji ale to dopiero początek. Na początek czy macie rady jak dobrze dobrać psychoterapeutę? Dużo czytałem o psychologii i boje się, że szybko będę uprzedzał się do terapeutów no "bo ja to sam wiem" jestem niestety czasem mądry i dużo potrafię sam rozpracować no ale chcę pomocy i wiem to na pewno, bo byłem głupi że to zaniedbałem może nie, nie wiem sam.

 

Co mnie zajebuje, nie przerobiłem wielkiej porażki sprzed lat, totalnie załamanie kariery. Z świetnie zapowiadającego się artysty z dorobkiem, wylądowałem na budowie w Szwecji gdzie min nosiłem gruz. Przez nieogarniętego wspólnika i własna naiwność oraz niekompetencje, jest tego dużo. Sądziłem, że się z tym ogarnąłem bo byłem zajęty czymś innym ale wciąż budzi to moje skrajne emocje. Starałem się uporać z DDA dużo sam zrozumiałem ale mały zaniedbany chłopiec siedzi we mnie nadal. Widzę problem ale to wciąż trauma łatwo się wzruszam, wybaczyłem tacie jego jazdy, ale odszedł i ciągle wracają do mnie te obrazy. Jutro wyjeżdżam na swoją wystawę więc mogę tak od razu nie odpowiedzieć jeśli coś napiszecie, zamiast się cieszyć, to zakładam z góry, że to nic nie zmieni ciągle negatywne światło przewidywanie porażki. Przez dzieciństwo nie znam stałości, normalności, starałem sobie uczynić z poczucia braku bezpieczeństwa jaja, żeby się uchronić i długo się udawało. Ale nie wypaliły rzeczy i wraca to poczucie porażki, gnojenie się, słabość. Pewnie też brak poczucia bezpieczeństwa, mam spoko matkę, przyjaciół i panne ale sobie uświadomiłem poczucie dojmującej mnie całe życie samotności, do tego dochodzi ten cholerny zawód/profesja który mnie eksploatuje i sprawia, że jesteś sam , kurwa zrozumiałem to gdy miałem 20 lat po pierwszej fajnej wystawie, skumałem to ale był melanż i oklaski, chujstwa, bzdury, rozumiałem to i nic z tym nie zrobiłem tak bardzo to rozumiałem i zapomniałem o tym.

 

Obrazek sprzed lat: Mam 11 lat rodzice w separacji, ojciec wyprowadził się z domu i zapijał się u dziadków u których miał schronienie, bo podobnie ambitny jak i ja, był pyszny i głupi, stracił wszystko powoli wprowadzał się w depresje. Mama, wysoko postawiony profesjonalista na ministerialnym stanowisku nie wyrobiła przez pijaństwo ojca oraz naciski/stresy w pracy, plus zmarł dziadek, zaczynała popijać plus leki, wcześniej przeszła 3 próby samobójcze, zaczynała coraz więcej czasu spędzać u nowego kochasia. Sama miała depresje wiem, że nie wyrobiła ze wszystkim nie winię jej, już to wyjaśnialiśmy sobie, ale ja miałem tylko 11 lat. Spędzałem nie rzadko tydzień sam w domu chodząc do szkoły i udając przed wszystkimi, że wszystko ok. Raz na jakiś czas wpadał syn kochasia, lub mama po swoje rzeczy lub chuj wie po co. Kochaś i jego rodzina eksploatowali nas finansowo korzystając ze słabości mamy. Wchodzą, więc ja nie chcąc się na nich natykać kryje się w szafie, szafa nie jest zbyt duża ja jestem w pidżamie takiej w pajacyki bardzo ją lubiłem. Ponieważ szafa nie jest zbyt duża muszę się schylać stojąc, przez szparę doskonale widać, że byłem w niej. Wołają mnie chodzą po domu, do mojego pokoju wchodzi syn kochasia wtedy 16 latek, otwiera szafe i patrzy na mnie z pogardą w stylu "na chuj się kryjesz" tak to pamiętam mówi do mnie coś niegrzecznego, jak do śmiecia. Mama w swoich pijackich rozważaniach zrzuca na mnie również emocje które przypisuje ojcu (podobieństwo fizyczne, cechy ojca) więc syn kochasia się z tym identyfikuje, przez jakiś zas tworzyli quasi "rodzine". Zamknięty w szafie w dziecięcym pokoju, aby nie patrzeć na festiwal upadku matki, niech już wezmą co sobie chcą i sobie idą. Wtedy ja zostanę sam w tym wielkim domu w którym sam sobie zrobie śniadanie i pójdę do szkoły jak gdyby nigdy nic. 10 km ode mnie gdzieś tam jest ojciec, którego bardziej interesowało aby odzyskać swoje status quo do prawa mieszkania w domu, niż to , że 11 letni chłopiec nie ma do kogo pójść po pomoc. I tak ten chłopiec pisze dziś tego posta. NIe wiem co chciałem wyrazić z rzeczy dobrych tak potrzebuje pomocy, tak nie boje się olać resztę i w końcu o siebie zadbać

 

 

 

 

  • Like 6
  • Dzięki 2
  • Haha 1
  • Smutny 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Facet. Zobacz gdzie jesteś teraz. Czerp z tego siłę - gdzie doszedłeś, kim jesteś (własne wystawy - szacun!) mimo, że gówno przeszłości próbuje ściągać w dół. Psycholog, ksiądz, ktokolwiek - tak samo dobry jak forum. Trzeba wyrzucić z siebie, ale i zaakceptować niezmienność przeszłości. Patrzeć do przodu, realizować się w tym, czym jesteś dobry.

 

Jeśli będziesz miał kiedyś dzieci - nie dopuść, żeby przeżyły to co Ty. Nie stań się swoim ojcem.

Stań się ojcem jakiego chciałbyś mieć i wychowuj dzieci, by były jeszcze lepsze. W ten sposób złamiesz cały porządek zjebanego cyklu DDA itp. i to będzie wielkie zwycięstwo.

 

Edytowane przez Exar
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Jaśnie Wielmożny myślę, że wizyty u psychoterapeuty będą Ci na pewno potrzebne. Są rzeczy i sytuacje które trzeba koniecznie przerobić bo będą się ciągnęły za nami całe życie. Tutaj dodatkowo w grę wchodzi trudne dzieciństwo.

Może źle to zabrzmi bo nie życzę nikomu takich doświadczeń ale jeśli już Cię to spotkało to zamień to w swoją siłę. Czerp z tego co Cie spotkało jak najwięcej, nie uciekaj od problemu, a staraj się go przerobić . 

Dobór dobrego terapeuty możesz rozpocząć od czytania opinii na jego temat, a kiedy sie skonfrontujecie sam zobaczysz czy macie nić porozumienia, czy czujesz zaufanie, i czy on potrafi wejść w Twoje buty. 

1 godzinę temu, Jaśnie Wielmożny napisał:

tak nie boje się olać resztę i w końcu o siebie zadbać

 

 

I o to chodzi. Najpierw Ty, a później reszta

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem cię chłopie, też miałem przejebane dzieciństwo, w życiu zjebałem wszystko co można było zjebać - koncertowo!, można powiedzieć, że jestem takim typowym bohaterem książki Roberta Glovera - No More Mr Nice Guy itd

Ale dziś po tych wielu latach to chce mi sie z tego wszystkiego śmiać, mam wyjebane, m.in. dzięki Forumowi, różnym książkom zrozumiałem co jest grane i o co właściwie kaman, żyje na luzie w rozwianej bluzie, nic juz nie muszę - czego i Tobie z całego serca życzę!

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Jaśnie Wielmożny napisał:

dotarłem do ściany długo pewnie sam się okłamywałem, sam też chciałem sobie ze wszystkim poradzić ale tak się nie da. Pewnie pociągnąłbym jeszcze trochę ale ostatnio nie wypaliło parę rzeczy i czuje się bezradny. Idę na terapie, mam dość tych skoków nastrojów cieszę się z tej decyzji ale to dopiero początek. Na początek czy macie rady jak dobrze dobrać psychoterapeutę?

@Jaśnie Wielmożny, na początek - bardzo współczuję.

 

Co do psychoterapeuty - wydaje mi się, że Tobie potrzebne są teraz dwutorowe działania - długofalowe i doraźne. Masz ewidentnego doła i tu najszybciej pomoże nie psycholog, tylko psychiatra. Dobrze ustawione, nie inwazyjne leki mogą szybko i łatwo pomóc. Psychoterapia - hmmm. To zależy, jaki masz cel. Jeśli chcesz przepracować ojca i dzieciństwo, to raczej nurt psychodynamiczny i terapia długoterminowa. Jeśli chcesz popracować nad swoimi wzorcami zachowań, zmienić sposób reagowania w różnych sytuacjach, nabyć nowych umiejętności zachowania, to polecam terapię krótkoterminową. Nie podam Ci konkretnej specjalisty, bo nie mam takiej wiedzy. Odradzałbym jedynie gestalt. To bardziej osobista preferencja - spotkałem zbyt wiele nawiedzonych idiotek po gestalcie.

 

Mierzeniem się z psychoterapeutą się nie przejmuj. To jest normalny element terapii. Nie próbuj nad tym panować, dobry psychoterapeuta sobie z tym poradzi.

 

Co do wyboru - kobieta, czy mężczyzna. Wybrałbym mężczyznę. Twoje problemy dotyczą relacji z ojcem, ważnym mężczyzną z Twojego życia. Na początek moim zdaniem dobrze sprawdzi się dużo starszy facet, choćby po to, żeby się na niego w zastępstwie ojca powkurwiać, pomierzyć itd. To też jest potrzebne.

 

Fajnie, że masz sprecyzowaną decyzję i wolę zmian w życiu - to jest połowa sukcesu.

 

Powodzenia!

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Jaśnie Wielmożny

Straciłem wiele lat i wiele pieniędzy na standardowe "psychoterapie" ze znudzonymi psychologami, terapeutami.

Aż w końcu trafiłem na ustawienia prowadzone przez również dyplomowanego psychologa i ucznia Hellingera.

Życie stało się zupełnie inne, lepsze, ciekawsze, swobodne i uśmiechnięte, blokady ustały, farmakologii nie trzeba.

Dzisiaj myślę: jak mogłem tyle czasu tracić na nic nie dający standard psychologiczny.

 

Na początku myślałem, że to jakaś szarlataneria - dzisiaj twierdzę, że standardowe podejście do psychoterapi to zwykła hochsztaplerka.

 

Jak chcesz napisz do mnie, dam Ci namiary.

To jedyny taki człowiek w Polsce, reszta uczy się u niego.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Jaśnie Wielmożny

 

korzystałem i korzystam z pomocy psychoterapeuty.

 

Podejdź do tego odrobinę systemowo bo jest bardzo wielu specjalistów i Ci mają różne metody, podejścia, ujęcia, nurty.

 

Poczytaj to https://notatkiterapeutyczne.pl/czym-sa-nurty-terapeutyczne-i-jak-wybrac-dobry-dla-siebie-bbe6ddececac i obejrzyj ten film poniżej, to powinno Ci pomóc jasno określić do kogo chcesz lub nie chcesz iść, niektóre metody nie będą każdemu odpowiadały.

 

Kolejny krok to znalezienie jakiejś poradni w necie, czytasz czy mają jakieś specjalne testy dla swoich terapeutów itp - czy przyjmują każdego z łapanki czy jednak weryfikują kompetencje. To istotne, bo tych słabych terapeutów jest wielu.

 

Poproś o terapeutę pracującym w interesującym dla Ciebie nurcie, jak masz pieniądze to możesz poszukać psychoanalityka, rozbijesz wiele rzeczy na atomy i będziesz miał możliwość wygadania się, dogłębnej analizy.

 

Niektóre nurty polegają na tym, że stawiasz się z terapeutą w trudnych dla Ciebie sytuacjach i odgrywasz je, inny to analiza tych zdarzeń i tego jak się czujesz, a jeszcze inny to metody jak zmieniać podejście, schematy myślowe w takich sytuacjach. To spore uproszczenie, ale spektrum terapeutyczne jest po prostu szerokie.

 

Przed wizytą jak już wykonasz całą tą pracę: filmik, tekst z bloga i telefon ws. wizyty, to szukasz informacji czego oczekiwać od dobrego terapeuty.

 

Od siebie mogę zasugerować, że taki specjalista musi notować to co mówisz, aktywnie słuchać, otwierać i zamykać sesję, dbać o Twoje samopoczucie, nie oceniać, dla niego w centrum masz być Ty a dodatkowo ma robić notatki, jeśli nie, trudno, idziesz do innego (wizyty są jedna po drugiej, jeśli nie notuje w trakcie to niby kiedy miałby to zrobić?), warto sprawdzić tez opinie na np. znanylekarz

 

Jak coś wołaj, mam niestety doświadczenie w tej materii.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pamiętaj że psychoterapia trwa kilka lat, to masa pieniądzy, ale zdrowie to zdrowie psychiczne tak samo ważne jak fizyczne. Przyznałeś że masz problem to rzecz do której wielu facetów nie ma jaj. Jutro jeszcze z komputera wejdę tutaj i swoje 3 grosze dołożę, bo myślę że mam coś do powiedzenia. 

 

Trzymam za ciebie kciuki bracie 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Jaśnie Wielmożny

Współczuję, dużo bólu w Tobie.

 

Jak wspomniał @mirek_handlarz_ludzmi, najpierw trzeba zrobić coś z aktualnym przygnębieniem. Co je spowodowało, co uwolniło demony z szafy? Przyjrzyj się temu wyzwalaczowi, na przyszłość będziesz mógł to przewidzieć.

Zrób coś doraźnie- poszukaj rozmowcy; psychologa, duchownego czy przyjaciela.

Wyjedź choć na dwa dni w obce miejsce, przewietrz głowę od środka. Najlepiej ciężki wysiłek fizyczny, góry świetnie odejmują troski. 

Nie doradzę Ci niczego z dziedziny psychologii, swoje demony zaakceptowałem na drodze duchowości.

 

5 godzin temu, Pozytywniak napisał:

 w końcu trafiłem na ustawienia prowadzone przez również dyplomowanego psychologa i ucznia Hellingera.

Też się tym kiedyś interesowałem, byłem już nawet umówiony z opłaconą wizytą.

Zrezygnowalem widząc, że daje się tam dostęp do siebie czemuś nieokreślonmu, metafizycznemu, co odpowiada na pytania dotyczące głębokiej przeszłości swojej czy rodziny.

Wiedza 'z pola', której nikt nie ma prawa znać.

Dla mnie to było trudno akceptowalne, plus korzenie tej metody wychodzące z afrykańskiego szamanizmu (jeśli dobrze pamietam, Zulusi).

Ta metoda ma z pewnością ogromną zaletę- pomaga zrozumieć, że osoby które nas krzywdziły, nie robiły tego celowo. Miały swoje, ogromne problemy, nierzadko od pokoleń.

To, plus głębokie wybaczenie ukierunkowane bezpośrednio na przedstawiciela osoby krzywdzącej.

To samo można jednaj zrobić w inny sposób, może mniej spektakularny ale moim zdaniem, bardziej bezpieczny. To takie moje osobiste uprzedzenia, przed podjęciem decyzji warto rozważyć.

Zrobiłem właściwie to samo, ale idąc inną drogą. 

 

Ps. Trzymam kciuki, powodzenia! 

Edytowane przez Yolo
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 godzin temu, Jaśnie Wielmożny napisał:

czy macie rady jak dobrze dobrać psychoterapeutę?

Kilka różnych egzemplarzy z tej profesji poznałem, i ci "lepsi" potrafią przyznać sami - poszli na psychologię/psychiatrię aby uporać się sami ze swoimi problemami. Ci, którzy potrafią to przyznać, potrafią też oddzielić siebie od pacjenta, i są skuteczniejsi.

Jak już napisali Bracia, szukaj raczej mężczyzny i to starszego.

 

14 godzin temu, Jaśnie Wielmożny napisał:

Z świetnie zapowiadającego się artysty z dorobkiem, wylądowałem na budowie w Szwecji gdzie min nosiłem gruz

Z pewnym prawdopodobieństwem, szacunkowo ~20%, masz w domu coś, co ja zaprojektowałem.

Ale zdarzało się że pracowałem jako parkingowy, oraz jako mrówka przy maszynie w fabryce. Ba, w czasie komuny, jako dziecko, zdarzało mi się adresować koperty reklamowe; miałem wtedy 9 lat... Trzeba było, pomagałem matce aby mogła w ten sposób dorobić.

Po prostu był taki czas, takie okoliczności, że parkingowy to był najlepszy wybór na daną chwilę czasu.

Na daną chwilę czasu.

Ten zwrot doskonale rozumieli ludzie, którzy przeszli przez II W. Ś. - i dlatego się z nimi doskonale dogadywałem.

14 godzin temu, Jaśnie Wielmożny napisał:

Wtedy ja zostanę sam w tym wielkim domu w którym sam sobie zrobię śniadanie i pójdę do szkoły jak gdyby nigdy nic.

To był taki dzień, taka potrzeba chwili - zjeść cokolwiek na śniadanie, aby przeżyć, i móc czekać na lepszy czas.

To powiedział mi mąż matki mojej chrzestnej - jako dziecko, odłączył się od rodziny w czasie bombardowania. To był 3 dzień Powstania Warszawskiego.

 

14 godzin temu, Jaśnie Wielmożny napisał:

ten chłopiec pisze dziś tego posta

Ten chłopiec to dzisiaj @Jaśnie Wielmożny, chorąży Forum, artysta z własnymi wystawami.

To jest dzisiaj.

Co było wczoraj, jest już dzisiaj przeszłością.

 

Jesteśmy z Tobą, Bracie.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czołem Bracia,

dziękuję każdemu za odpowiedź. @Yolo @Kespert @Czlowiekronaldo @mirek_handlarz_ludzmiwybieram się do starszego mężczyzny terapeuty to dobry trop. Tylko zastanawiam się nad tym, że podczas pierwszej sesji wyrzucę z siebie przez 40 minut ogólne żale i usłyszę ogólną ocenę sytuacji. Skąd mam wiedzieć, jak wybrać, aby co chwilę go nie zmieniać, to jednak pieniądze a sama terapia trwać będzie lata. Bardzo nie chcę brać leków, wyczytałem że terapia bechawioralno poznawcza ma takie same wyniki jak farmakologia, chcę walczyć nie chcę tabletek.

Dzięki za rozwinięcie. @Pozytywniak zacznę przyziemniej, doceniam chęci.

 

Co się wydarzyło:

Jak wspomniałem miałem wystawę, co doceniam sam w sobie, wiedziałem że będzie to 2-3 dniowy zastrzyk endorfin, sytuacja, kontekst po którym nastąpi zjazd. Tak było, poznałem mnóstwo ludzi, nie zarobiłem ani grosza, więc czułem podskórnie, że nie będę zachłystywał się mirażem "sukcesu" potrzebuje realnych zmian, ale było miło spotkałem dobrych znajomych, impreza, eh no właśnie. Czuje się często jak śmieć i coraz bardziej boje się wystaw, bo dają mi takie iluzoryczne poczucie sukcesu ale koniec końców wracam z niczym. Boje się tych swoich nadziei, boje się swojej naiwności, że pozwoliłem sobie na wiarę w sukces, jest mi głupio przed samym sobą. Potem bankiety i znowu ten idiotyczny błąd, kobiety. Jestem w LTR ale nachlałem się i czułem, że spokojnie mogę zdradzić czego bym teraz bardzo żałował. Skończyło się na niebezpiecznej bliskości. Prawie zabrałem się za jakąś 20 latke, która widać było szuka na bankiecie "emocji" potem wylądowała z innym moim kolegą przykład podręcznikowy. Ale powstrzymałem łapy i poszła do innego. Potem napatoczył się jakiś niezły MILF z branży który na koniec wysłał mi podziękowanie na ig za wspólny czas (ona 2 dzieci mąż). Doszło tylko do macanek oczywiście po pijaku, i się tego kurwa wstydzę. Na dokładkę 2 dnia obłapiałem inną pannę i tylko dlatego, że była 6 rano, a ona była mocno porobiona odprawiłem ją na taxi. Gdyby była w lepszym stanie, sama wcześniej zaproponowała coś więcej, kurwa zrobiłbym to i wstyd mi za te myśl.

 

Dziś już rozumiem, że to jakieś auto sabotowanie siebie połączone z chwilowym zwyżkowym wysokim poczuciem własnej wartości. Rekompensowanie sobie porażek lub niespełnienia, tak aby poczuć się na polu kobiet? Po co? normalnie mnie to wali i wiem jakie to idiotyczne, jestem sobą zażenowany. Dwa dni po prostu leżałem. Czy jak odniósłbym wielki sukces ciągle bym tak robił, po co? Gdzie koniec, gdzie sens?

 

Kiedy normalnie wrzuciłem sobie swój tryb jest tak. Wstaje max 7 rano, raz dziennie biegam, kalistenika, trzymam keto i cieszy mnie to. Teraz czuje jak moje ciało jest niewładne, leżę od dwóch dni i oglądam warsaw shore nie mam tej życiodajnej energii.  Czuję, że to jakaś odpowiedź ciała na zawiedzioną psychikę, bo znowu złudne nadzieje, szanse, strach aby przed samym sobą znowu nie poczuć się naiwnym dzieciakiem. Tak bardzo czuję, że nie jestem tym kim mógłbym być, trochę sobie wybaczyłem i mówię głośno sobie, że potrzebuje pomocy. Ale nie potrafię tego skrzywdzonego dziecka zaleczyć. NIe chcę udawać tutaj ani gwiazdy, ani kasanowy, ani chuj wie czego. Jestem strasznie smutny całe życie. Wiem, że nie chodzi oto aby ciągle być zachwyconym ale jestem tak dojmująco samotny coraz bardziej chce milczeć, nie umiem ciągle tłumaczyć co mi jest. Im więcej mówię tym mniej to zmienia, głupio mi za moją radość, bo naiwna, głupio mi za smutek bo atencyjny.

 

Co umiecie doradźcie.

..

 

 

 

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Jaśnie Wielmożny

 

Ten nurt behawioralny, tutaj terapia trwa max do roku. Nie masz obowiązku chodzenia co tydzień, jesteś tam dla siebie a nie dla terapeuty. Jak potrzebujesz spotkać się za 2 tyg to tak robisz.

 

Po pierwszym spotkaniu możesz poczuć odprężenie, zrzucenie ciężaru. Obserwuj terapeutę, zastanów się czy go polubisz bez tego będzie ciężko z otwartością na sesjach.

 

To co mogę zaobserwować to, że nie dajesz sobie luzu czy przyzwolenia na gorszy moment, brak energii. Skupiasz się bardzo na tym jakie emocje powinny się pojawić - mam być zadowolony, szczęśliwy.

 

Spróbuj zrobić sobie wolne, ćwicz tyle ile wynosi Twoja strefa komfortu, nie stresuj się niepotrzebnie.

 

Co do kobiet to nie wiem co Ci poradzić, nie robisz przypadkiem tego czego oczekują od Ciebie te kobiety? Nie zmuszasz się a odpuszczasz tam gdzie faktycznie widzisz "cos" dla siebie?

 

Tak między nami bo sam mam nierówno pod kopułą to brzmisz trochę jak typowy rozchwiany artysta. Jestem przekonany, że za chwilę otrzymasz tu rady i odpowiedzi, a Twoje samopoczucie będzie daleko od opisanego w pierwszym poście.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nic do Ciebie nie mam @Jaśnie Wielmożny, ale za cholerę nie potrafię Was - artystów zrozumieć.

 

Zaczynając od samej profesji, gdzie większość w tej chwili tworzy jakieś chuj wie co, bo Pieta Michała Anioła to nie jest, a kończąc na zarobkach, które raczej są takie sobie, gdy się nie jest rozpoznawalnym. Nie wiem co tworzysz i jaka jest tego jakość, ale nigdy nie potrafiłem zrozumieć po co ktoś miałby płacić kupę hajsu za jakiś obrazek, obdrapany kawałek kamienia itp.

 

No i jeszcze pozostaje kwestia używek. Zawsze "artysta" albo wali wódę, albo dragi, albo wszystko naraz.

 

Do tego jeszcze to poczucie wyższości/niezrozumienia przez okropne społeczeństwo wymalowane na zblazowanej mordzie, bo przecież "jestem taki wrażliwy/skomplikowany a inni prości".

 

Przeanalizuj tę sytuację - bankiet. Ludzie przyszli, nażarli się za pański chuj, nachlali się jak pospolite menele spod sklepu, przerżnęli się i pojechali każdy w swoją stronę. Rzeczywiście skomplikowani, wyrafinowani ludzie. Beka w chuj.

 

Weź się odetnij od tego gówna, bo ani z tego nie ma pieniędzy, ani żadnego pożytku. Mówisz, że masz niechciane myśli po wódzie - nie pij. Ogarnij podstawy, a potem idź na terapię i płać cebuliony znachorom jak dalej będziesz czuł potrzebę.

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Sceptyczny?

 

Moim zdaniem w kwestii artystów (sam mam trochę taką duszę) to wygląda to tak, że pewne cechy przychodzą nam po prostu od urodzenia i ciężko to wyplenić. Jak ktoś jest artystą to nim jest i będzie do końca życia.

 

Można próbować siebie zmienić, ale czuję, że może ktoś poczuje się trochę lepiej psychicznie na krótką metę, ale ostatecznie będzie jednak niespełniony, bo nie spełni się jako artysta. 

 

Wiem, że to trochę brzmi jak: "taki się urodziłem, nic z tym nie można zrobić". Ale jak się popatrzy na artystów to oni tacy byli i na koniec życia prawdopodobnie nie byli szczęśliwi w rozumieniu czystego szczęścia, ale żyli tak jak czuli.

 

Nawet, jeśli artysta nie jest uzależniony od używek, to potocznie mówiąc "ma coś z głową", niestety tak jest.

 

Wynika to moim zdaniem z tego, że świat nie jest taki jak artysta go widzi/widział w głowie. I tyle. 

 

i tutaj się coś nie spina, skąd powstają różne dziwne myśli, popada się w czasem bardzo ciemną otchłań, ale co poradzić, trzeba ze sobą walczyć.

 

Mamy tutaj jedno prawdopodobnie życie na ziemii i warto jednak żyć w zgodzie ze sobą, nawet jeśli nie jest to do końca zrozumiałe dla innych ludzi.

 

 

 

 

Edytowane przez vand
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, vand napisał:

Można próbować siebie zmienić, ale czuję, że może ktoś poczuje się trochę lepiej psychicznie na krótką metę, ale ostatecznie będzie jednak niespełniony, bo nie spełni się jako artysta. 

Ale co o tym decyduje, że będzie spełniony?

 

To, że wieprze takie jak były na bankiecie kupią to co autor/gospodarz bankietu stworzył? To tak jakbym budował swoje poczucie wartości na podstawie tego, że menel mi powiedział "kierowniku".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Jaśnie Wielmożny Chyba jednak masz tę depresję. Wg mnie farmakologia jest potrzebna.

17 minut temu, Sceptyczny? napisał:

Przeanalizuj tę sytuację - bankiet. Ludzie przyszli, nażarli się za pański chuj, nachlali się jak pospolite menele spod sklepu, przerżnęli się i pojechali każdy w swoją stronę. Rzeczywiście skomplikowani, wyrafinowani ludzie. Beka w chuj.

Bardzo dziękuję za tą gruntowną, logiczną i celną analizę tego, jak bardzo ludzie łakną sztuki! Od siebie dodam, że jak wrócili do domu - pewnie się jeszcze dobrze wysrali po tej całej kulturze :D

To nie przytyk do @Jaśnie Wielmożny, ale logiczna konstatacja, że sztuka sztuką - a artysta musi żyć, jeść, srać i ruchać, jak każdy nieartystyczny homo sapiens. I to sugestia dla autora wątku, zamiast:

55 minut temu, Jaśnie Wielmożny napisał:

oglądam warsaw shore (...) Jestem strasznie smutny całe życie

O kur*a! Co za zbieg okoliczności. Dla mnie lepiej byłoby napindalać gruz na tej budowie w Skandynawii!

 

 

Edytowane przez Exar
  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

58 minut temu, Jaśnie Wielmożny napisał:

Jestem strasznie smutny całe życie.

Uwierz, znam to uczucie bardzo dobrze. Nie wiem ile masz lat, przeoczyłem albo nie napisałeś, ale w wieku 22 lat mam podobne odczucia.

 

I w pełni zgadza się powiedzenie, że Ci smutno najczęściej bardzo głośno i często się śmieją, właśnie chcąc ukryć swój smutek. Miałem to odkąd pamiętam i ciężko mi z tym walczyć, może taki jestem, smutny. Wiem, że humor i samopoczucie da się poprawić bo to nawyk, ale czasem wydaje mi się, że dobrze mi tak być smutnym, czasem nawet to lubię.

 

Sam myślę nad terapią, bo brak ojca (mimo, że był to jakby go nie było) wpłynął na mnie tak, że nie wiem czy kiedykolwiek poczuje się w pełni jak dorosły, a nie jak dziecko w już dorosłym ciele.

 

@Sceptyczny? 

 

Co o tym decyduje? Moim zdaniem w przypadku artystów często decyduje o tym odbiór ich dzieła, a także życie po swojemu, czasem jako jeden z niewielu buntowników idących swoją drogą.

 

Czasem artysta idzie kompletnie nieracjonalną drogą, zresztą warto prześledzić znanych artystów żeby zobaczyć, że zazwyczaj nie są/nie byli to normalni ludzie w sferze psychicznej czy swoich zachowań.

 

To moim zdaniem tak jak z leworęcznymi i praworęcznymi, niby taka pierdoła, a ludzie o innej ręce wiodącej często myślą w kompletnie inny sposób. Tak samo artysta inaczej odbiera/czuje/myśli niż powiedzmy inna grupa społeczna.

 

Też jest różnica artysta, a artysta. Można być artystą w kwestii zawodu, a można być kucharzem czy wokalistą mało znanej kapeli na co dzień pracującym w fabryce, ale mieć wewnątrz siebie duszę artysty. 

Edytowane przez vand
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, Jaśnie Wielmożny napisał:

Skąd mam wiedzieć, jak wybrać, aby co chwilę go nie zmieniać,

Jak wybierzesz, tak będzie dobrze. A jak później nie będzie dobrze, to zmienisz.

Nie komplikuj w przód czasu, czas sam nadejdzie - będzie trzeba, to będziesz wiedział co robić.

11 godzin temu, Jaśnie Wielmożny napisał:

a sama terapia trwać będzie lata

Jako głos na pustyni, i samotny wśród ludzi - jestem zwolennikiem psychologii młotkowej; takie moje votum separatum. Jeśli nie poszło za pierwszym razem, użyj większego młotka. Jak dalej trzyma, jedź po prasę hydrauliczną.

tool-expectations-please-come-loose-i-ho

Problem w tym, że w Polsce nie znam żadnego profesjonalnego "shrink-a" który w ten sposób pracowałby; a nawet jeśli są, to idą pod prąd współczesnej psychologii "ło panie, prędzej niż w trzy lata się nie da, chyba że pan splajtuje i będzie niewypłacalny - wtedy zakończymy terapię".

Psycholog dla mnie powinien być jak mechanik - poszedłbyś do mechanika, który liczy sobie stawkę etatową, z umową na czas nieokreślony? Wtedy wcale jakoś mu nie zależy, żeby zrobić szybko... W drugą stronę, stawka "za efekt" to duże ryzyko szybkiej fuszerki.

Także moje gorzkie żale zakończę prostą poradą - jeśli na pierwszym spotkaniu, "specjalista" powie Ci, że terapia będzie trwała dokładnie/minimum X miesięcy, zanim nawet powiesz mu/jej o co Ci chodzi - to pomyśl o zmianie... Ci lepsi potrafią powiedzieć - "Nie wiem".

 

11 godzin temu, Jaśnie Wielmożny napisał:

i tylko dlatego, że była 6 rano, a ona była mocno porobiona odprawiłem ją na taxi. Gdyby była w lepszym stanie, sama wcześniej zaproponowała coś więcej, kurwa zrobiłbym to i wstyd mi za te myśl.

Nope. Niet. No. Nie.

Boisz się tego co mógłbyś zrobić. Ale postawiony w sytuacji że możesz - nie robisz tego.

Liczy się to co zrobiłeś, a nie to o czym myślałeś. Przynajmniej ja tak sobie tłumaczę, gdy wyobrażam sobie w myślach jak np. wgniatam rowerzystę w barierkę, bo wyjechał mi z podporządkowanej, bez zatrzymania na stopie. Ale rowerzysta sobie odjeżdża, i ja sobie odjeżdżam - nic się nie stało, to tylko myśl. Nie czyn. Dopóki panujesz nad myślą, i ona nie panuje nad tobą, nie jest źle!

Więc - boisz się niepotrzebnie. PO CO?

 

Swoją drogą, być może byliśmy na tej samej imprezie, albo raczej ja byłem w jej okolicach - w takich miejscach, pojawia się zawsze sporo kobiet, które chcą zamienić urodę na sukces, sławę i pieniądze. Jeśli widzisz taką jedną, instynkt mówi - zapładniaj! Ale jeśli widzisz ich kilkanaście-kilkadziesiąt w jednym miejscu, stają się obojętne. Tłumem. Tłem.

Mnie osobiście wkurwiają do niemożności te, które - mając swoją urodę w czasie przeszłym - przyprowadzają córki...

 

11 godzin temu, Jaśnie Wielmożny napisał:

Jestem strasznie smutny całe życie.

Każdy mistrz jakiekolwiek sztuki - to człowiek, który zrozumiał, że doskonałość to kwestia treningu i przyzwyczajenia. Pozwolenia sobie na doskonałość.

Szczęście to sztuka wyuczona.

 

11 godzin temu, Jaśnie Wielmożny napisał:

jestem tak dojmująco samotny

11 godzin temu, Jaśnie Wielmożny napisał:

głupio mi za moją radość, bo naiwna, głupio mi za smutek bo atencyjny.

"Jeśli uzależniasz Swoje szczęście od innych ludzi, to rzeczywiście masz problem".

Richard Bach - "Iluzje. O człowieku który nie chciał być Mesjaszem".

 

Edytowane przez Kespert
Literówka.
  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Kespert Dziękuję za wsparcie, masz dużo racji za bardzo rozkminiam, zrobiłem nie zrobiłem, fakt jednak faktem, że łapy chodziły nie tam gdzie powinne a jestem w LTR. Jeśli chodzi o rady odnośnie terapeuty, dzięki bardzo za konkrety, dam znać postaram się go polubić i zaufać. Na wystawach przewijają się ludzie z każdego obszaru twórczości, więc pewnie mówimy o jednym i tym samym rodzaju środowiska.

 

@vand Przepracuj ojca, ja mam 31 i to nic nie zmienia, ciągnie się i ciągnąć będzie. Poczucie osamotnienia hodowałem od najmłodszych lat jest napęczniałe jest z czym walczyć.

 

12 godzin temu, Sceptyczny? napisał:

No i jeszcze pozostaje kwestia używek. Zawsze "artysta" albo wali wódę, albo dragi, albo wszystko naraz.

Do tego jeszcze to poczucie wyższości/niezrozumienia przez okropne społeczeństwo wymalowane na zblazowanej mordzie, bo przecież "jestem taki wrażliwy/skomplikowany a inni prości".

Żeby tworzyć analizujesz dużo sam siebie i rozumiesz tak dużo, że cię to przerasta więc pijesz, bierzesz. Analizujesz zazwyczaj dlatego, że tak jesteś skonstruowany tego chce twój mózg to nie fanaberia, to fizjologia potrzeba umysłu.

 

Nie jestem od nikogo lepszy, jesteśmy inni to tyle. A co do twojego podejścia do kawałka bazgrołów dam od siebie tyle. Czytasz Steinbecka? To przestań artysta. Czytasz auto-moto? To przestań dziennikarz z auto moto umie coś napisać, bo przed nim był Steinbeck i setki innych formułujących jego język i jego potrzeby. Słowo nie wzięło się z powietrza otacza nas dzięki takim jak Steinbeck czy Szekspir.

Słuchasz muzyki? Mozarta? To przestań bazgroły, nuty, głupoty. Powiesz, że wolisz Chadę albo Sokoła, to przestań oni się za artystów uważali/ją i musieli wchłonąć latami to co zostawili inni. Pewnie puścili sobie czasem Mozarta, albo BB Kinga, nawchłaniali się tego latami, wessali w swoje elektrony.

Oglądasz filmy? To przestań, rozchwiani artyści komu to potrzebne. Powiesz, że filmów nie oglądasz czasem tylko netflixa. Myślisz, że udzie filmu nie pracują w serialu, to jest ten sam świat. Zrobić dobry komercyjny serial to lata nauki i robienia też filmów. Teraz przeżyj rok bez tego co wyżej i pogadajmy za rok, czym jest twoje życie bez sztuki, bo jest wszędzie rozejrzyj się.

 

12 godzin temu, Czlowiekronaldo napisał:

 

To co mogę zaobserwować to, że nie dajesz sobie luzu czy przyzwolenia na gorszy moment, brak energii. Skupiasz się bardzo na tym jakie emocje powinny się pojawić - mam być zadowolony, szczęśliwy.

Spróbuj zrobić sobie wolne, ćwicz tyle ile wynosi Twoja strefa komfortu, nie stresuj się niepotrzebnie.

Co do kobiet to nie wiem co Ci poradzić, nie robisz przypadkiem tego czego oczekują od Ciebie te kobiety? Nie zmuszasz się a odpuszczasz tam gdzie faktycznie widzisz "cos" dla siebie?

Dociskam sam siebie to fakt, mało tego widzę u siebie nadkompensacje jakbym chciał nadrobić stracony czas, jestem raptowny czasem owocuje to sukcesem wysoka emocja jest potrzebna, impuls do działania.

Co do kobiet (przypadkowych) na pewno przystałem na ich warunki, dałem się zwieść kiedyś bardziej odpierdalałem było jak było, dziś nie jestem z tego bardzo dumny. NIe wiem po co skoro w związku tego nie robię mam tu na myśli wodzenie za nos.

 

Martwią mnie te różnice nastrojowe, to tak nagle nie zniknie a wpływa na higienę życia. Kiedyś było o wiele gorzej, dziś potrafię się zatrzymać, zamilknąć, ale chyba tak na prawdę nic się nie zmieniło. Kiedyś byłem bardziej zewnętrzny, teraz gdy tłumię w sobie rzeczy to pali od środka. Czyi sposób radzenia sobie z emocjami się zmienił ale nie zmienił się ich negatywny wpływ.

 

 

 

 

 

 

Edytowane przez Jaśnie Wielmożny
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

37 minut temu, Jaśnie Wielmożny napisał:

Żeby tworzyć analizujesz dużo sam siebie i rozumiesz tak dużo, że cię to przerasta więc pijesz, bierzesz

A później i tak idziesz na bankiet się upodlić jak pierwszy lepszy gość z dyskoteki.

37 minut temu, Jaśnie Wielmożny napisał:

Słowo nie wzięło się z powietrza otacza nas dzięki takim jak Steinbeck czy Szekspir.

Przed Steinbeck'iem czy Szekspirem ludzie też się porozumiewali.

37 minut temu, Jaśnie Wielmożny napisał:

Nie jestem od nikogo lepszy, jesteśmy inni to tyle

Z Twojego posta bije zupełnie inny przekaz - "gdyby nie tacy jak ja to dalej byś po drzewie chodził".

 

Jest to śmieszne jak widzę tych wszystkich pseudo-intelektualistów-artystów, którzy i tak ostatecznie pójdą się dobrze nażreć, wypić i poruchać jak każdy inny. I tyle z tej Waszej sztuki.

 

Po prostu dorabiacie ideologię tam gdzie jej nie ma.

Edytowane przez Sceptyczny?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Sceptyczny? Stworzyłem wątek, żeby sobie pomóc a nie udowadniać komukolwiek cokolwiek, więc pozwolisz, że odniosę się tylko tam gdzie szukam odpowiedzi nie mam potrzeby polaryzować się ze światem. Jeśli łatwiej ci tak wszystko rozumieć, to ok jestem wspaniały i lepszy od ciebie. Jednak wciąż jestem tylko człowiekiem i o tym jest mój wątek.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.